-
Zawartość
430 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Hetman WK
-
- Czyli jest nas dwoje - pokiwał głową - Wiesz, wiem na tyle dużo, iż nie miałbym nic przeciwko gdyby mi ktoś skasował pamięć. Nie żartuje. A nałagan jest bardzo duży. Też w sumie nie wiem na czym polega. Zostawili mnie samemu sobie. Dobrze że biblioteka posiada dużo woluminów. Nie można narzekać na nudę. A byłem na dwóch poważnych akcjach. Średnio je wspominam. A co zdolności...mam więź z pewnymi duchami, które movą udzielić mi wsparcia. A to taktycznego, a to faktycznego. Ale póki co utraciłem z nimi kontakt. Co stało się właściwie z mojej winy.
-
- Uff. Jest dobrze. Może czerwone niebo było niepokojące, ale nie żeby budziło trwogę w sercu. Za dużo widział. Choć szczerze, trochę mu było żal wyspiarzy. Dla nic to nie jest codzienne zachmurzenie. - Żesz. Akurat to pytanie musiała zadać. Spojrzał na nią, z lekkim zmieszaniem. - A. O to pytasz - przetarł szyję - Mam, aczkolwiek...są one póki co niedostępne. Możliwe do odblokowania, ale jak to nie mam pojęcia. Póki co muszę polegać na sprycie, oraz na ekwipunku. A ty? Coś konkretnego?
-
- No. Nawet, nawet. Widać że inwestują w to, aby członkowie mogli wypocząć w godnych warunkach. - Wiesz co, póki co mi nie trzeba. Nie dawno. Już piłem. Ale dzięki za troskę - z uśmiechem stwierdził. Zajął miejsce, odkładając przy tym plecak. Zajrzał do środka, aby upewnić czy wszystko jest. Najbardziej martwił się o dzieło portugalskiego inkwizytora.
-
- Nie no, nie gniewam się. Każdemu może się zdarzyć. I szczerze...bardzo chętnie. Chwila oddechu nikomu jeszcze nie zaszkodziło. A przy okazji trochę porozmawiamy. Chodźmy. - No psia mać. Ona wie że jest tu jakiś pokój socjalny, a ja nie? No. W sumie to aż tak głupie nie jest
-
- Niby niewielka, ale pozory lubiś mylić. - Tak? Nie martw się, ja też jestem tu od niedawna. I też wszystkich nierozpoznaje. He - zaśmiał się, słysząc o Chrisie - On...ta, kojarzę. Nie należy do śmiałych. Wręcz przeciwnie, można rzec. A co ja tu robie? - Zamilkł. - To jest bardzo dobre pytanie. Po co tu jestem, dokąd zmierzam? I co tu się dzieje do... - No cóż. Podejrzewam że to co więkoszość. Pomóc innym, przez niwelowanie zagrożenia jakim są anomalie. I tak. Zgadłaś. Polak, i to dość czystej krwi. Oraz bez problemów natury etnicznej. A ty? Miejscowa, czy może z trochę bardziej odległych zakątków Królestwa?
-
- Dobrze. Do widzenia - kiwnął i opuścił gabinet. Skierował się odrazu do biblioteki. Szedł spokojnie, nieśpiesznie. - Hmm. Nowa adeptka. Choć w sumie nie nowa. Napewno bardziej doświadczona odemnie. O to nietrudno. Niby ponoć w moim wieku, ale lepiej być uważnym. O cholera. Do trzech razy sztuka. No zobaczymy czy tym razem się dobrze skończy. Podniósł wzrok, tuż przed wejściem do biblioteki. Zatrzymał się. - No. Czyżbym wreszcie miał mieć szczęście. Szlag, nie wręcz przeciwnie. Teraz muszę jakoś jej nie przestraszyć, albo obrazić. Nie będzie łatwo. - Cześć - powiedział po chwili, podnosząc lekko kąciki ust. Nie żeby przesadzić. Wyciągnął rękę na powitanie - Adam. Z domu Zawadzkich.
-
- To jest dopiero poświęcenie - pokiwał głową z uznaniem - Dla nauki. W porządku. Postaram się nie wchodzić im w drogę, równocześnie starając się coś podłapać - położył dłonie na kolanach - Niech będzie Zgadzam się - wstał, zak£adając plecak - W takim razie, może zapoznam się z tą...łowczynią od razu. Mam powiadomić Larsa? Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
-
- Czyli tak jak sądziłem. Kto potrafi wskrzesić rozczłonkowane ciało, da radę i z tym. Przełknął ślinę. - Wycieczka? Cóż...nie mam nic przeciwko, aczkolwiek...zastanawia mnie pewna rzecz. Tamci łowcy to doświadczone osoby a ja...niespecjalnie, no gdzie Krym gdzie Rzym? Nie mam przeciwskazań, ale obawiam się że mógłbym być ciężarem. Jedyne co mam do obrony przed nekromantami albo innymi bestiami to łańcuch i nóż. Ewentualnie rewolwer. Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka
-
Hetaman Zasiadł spokojnie przy biurku i lekko je porządkując. Miał niezdrową przypadłość, by zostawić po sobie bałagan. Tak jak zawodowo. Zakrył usta, czytając wiadomość. Parsknął śmiechem. - Ciekawe czy dobroduszny, czy może łasy na pieniądze. Nie. Pewnie nie chce mieć we mnie wroga. Bardzo mądrzre. Położył na blacie pistolet plazmowy, moment przed tym, jak policjant wprowadził dziewczynę. Patrzył na nich spokojnie. - Dzięki towarzyszu - powiedział - Daj mi klucz do kajdanek i wyjdź. Jak skończę, wezwę kogoś innego. Znaczy póki co masz wolne - kiwnął. Poczekał aż funcjnariusz opuści pokój. Położył ręce na blacie. - Spuść z tonu. Sprowadzono cię ty, gdyż musimy o czymś...porozmawiać.
-
- Jakkolwiek ta klątwa by nie działała, król ma wciąż całą armię. Nas jest trójka, plus ewntualne wsparcie garstki nieumarłych. Średnio to widzę, szczerze powiedziawszy.
-
- Tak wiele lat? A cóż to takiego? Zaklęcie, dokument potwierdzający prawo dziedziczenia? Zachwycał się, a jednocześnie irytowało to, jak bardzo Staz chce osiągnąć swój cel. Problem że szuka drogi na skróty, miast budować sojusze z ważnymi tego świata. - Cholera, muszę się pospieszyć. Im szybciej rozmowię się z gnomami, tym lepiej dla mnie.
-
- W takim razie, mam niestety dla ciebie bardzo złą wiadomość. Staz jest w chwili obecnej nieosiągalny, gdyż przez swoje...postępowanie, trafił do mało ciekawego miejsca. Choć mówię. Akurat wizytowałem u Moandora. Że tak powiem, rychło w czas. A mogę wiedzieć co to za księga?
-
- Nie wiem czy się cieszyć czy nie. Wyprostował się, poprawiając płaszcz. - Witaj - uniósł ręke - Tak. Znowu wdał się w zatargi. Akurat kiedy musiałem wyjechać do przyjaciela. W każdym razie, ciebie co tu sprowadza? Nie to że jej nienawidził. Aczkolwiek ktokolwiek, kto miał związek z jego bratem...nie zwiastował nic dobrego.
-
((Wieku się nie wybiera. Tak jak tego kto jest rodzicem. Albo kto będzie prezydentem w Rosji)) - Szlag. - Eee....nie. Znaczy się, coś tam mi się obiło o uszy, ale nic konkretnego - powiedział po chwili zastanowienia. - Jak raz, cieszę się że nie czytam tyle co Staz. He. Nie licząc listów albo kontraktów.
-
Miał już odpowiedzieć na pierwsze pytanie; kiedy pojawiło się drugie. - Ktoś musi być. Ale nie ma q tym nic złego. W rym smutnym, i ciemmym miejscu, ktoś kto potrafi wszędzie znaleźć pozytyqt, jest na wagę złota. Ktoś taki jak ty. - Jakim cudem jestem w stanie to powiedzieć?
-
- Nie cierpię kiedy tak robi. Wciągnął powietrze. Podszedł do siostry po czym klęknął na jedno kolano. - Już uspokój się. Nie miałem niczego złego na myśli. To nie tak że nie chcę mu pomóc. Zwyczajnie...On jest silniejszy tak od ciebie jak i odemnie. Poradzi sobie. Bardziej martwię się o ciebie. Wierzę w twoje dobre intencje ale jednocześnie...boję się. Boję się że mogłoby ci się coś stać. Jako twój starszy brat, myśl o tym że nie spełniłbym swojego obowiązki, czyli ochronienia cię...sprawia że ogarnia mnie okropne uczucie.
-
Skrzyżował ręce. - A ja się głubio zastanawiałem dlaczego z goblinami czuję wyciszenie a nie irytację. No cóż odpowiedź sama przyszła. O sto lat młodsza, a zachowuje się jakby wiedziała lepiej. Nie mogę się doczekać tej wyprawy do zakładu. - Coś zrobić? No dobrze. To jak chcesz nawiązać kontakt? O ile dobrze pamiętam, nie wykształciły się u mnie umiejętności telepati. U Staza również. A jak chcesz ustalić położenie? Hm? - wiedział że nie odpowie mu na to pytanie - Nie rzucę się jak szaleniec do...tego, tylko po to, by coraz mocniej utwierdzać się w przekonaniu, że zostawianie was zamych to zły pomysł. Dobrze że obecnie mam zabezpieczenie - zlustrował siostrę wzrkoiem - Jeżeli masz jakiś plan, w miarę przemyślany, to proszę bardzo. Mów.
-
W odpowiedzi na jej krzyk, zmarszczył tylko brwi. Wiedział że czeka go trudna przeprawa. - Nie wiem w jakim celu Staz musiał wpaść z wilkołakiem do dziury. Powinien sam sobie świetnie poradzić - spokojnie tłumaczył - Po za tym, tam może być niebezpiecznie. Podejrzewam że znienawidziłby się do końca życia, gdyby coś ci się stało. Obie ręce położył na jej ramionach. - Nie twierdzę że jesteś słaba. Z pewnością, masz w sobie wielką odwagę...ale sama doskonale zdajezz sobie sprawę, że póki nie odkryjemy twoich zdolności, rzucanie się na badny potworów, to samobójstwo. Sam mógłbym za nim ruszyć. Pewnie. Ale nie wybaczyłby mi, gdybym naraził cię na niebezpieczeństwo, lub gorzej, zoatawił nez ochrony. Ja sobie również - szepnął.
-
- A myślałem że to od gnomów usłyszę najdziwniejszą rzecz. Westchnął. Nie lubił widzieć siostry w takim stanie. To chyba największy cios dla starszego brata. Z wyjątkiem... - Evie... - nie zdążył kiedy ta podniosłą miecz. Podszedł do niej, trzymając lewą rękę za plecami a prawą, położył na jej ramieniu. - W pierwszej kolejności, uspokój się - powiedział z troską, ale i z lekką stanowczością - Podejmowanie takich nagłych decyzji bez wcześniejszego przemyślenia, nie jest właściwe. Po drugie, nie obraź się, ale oboje wiemy że w starciu z orkiem, cyklopem, o wilkołaku nie wspominając, nie dasz rady ich pokonać. Sam miałbym z tym wielkie trudności - Z tym że nie jestem sam - Po trzecie... - wypuścił powietrze - Mogłabyś mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi? Potrzebuje pełnego obrazu sytuacji.
-
- Wie pan, nie mam nic do teogo, że wierzy pan w to że da się ją nawrócić. Zwyczajnie ja...mam na tyle złych doświadczeń, że wolę być do większości rzeczy nastawiony lekko sceptyczbie, wtedy mogę się co najwyżej pozytywnie rozczarować. Może komuś uda się jej pomóc, ale raczej nie ja. Obawiam się że nie byłbym w stanie utrzymać nad sobąb kontroli. Co do istot...tak jak z ludźmi. Nie ważne jaką się ma umiejętność, a ważne jak ją wykorzystać. Nobel wynalazł dynamit żeby ułatwić pracę górnikom, a sam był przecież pacyfistą. Cóż, tak jak pan nie wiem jak się skończy ta sprawa z nekromantami, ale żywię nadzieje że wyjdziemy z tego cało - pokiwał głową - Swoją drogą, mogę wiedzieć jak udało się sprowadzić panią doktor? I przy czyjej pomocy - Anubis. Albo Hel.
-
- Nawrócić? No św. Paweł też został, ale nie oznacza że każdego da radę. Po za tym, myśl o tym żeby z nią współpraciwać...Brrr. - Z całym szacunkiem, ale ona jest już mocno zmanipulowana. W ruinach prawiła mi o tym, że nekromanci w porównaniu ze stowarzyszeniem, są moralnie lepsi. I mnie chciała omotać, ale coś nie wyszło - wzruszył ramionami - Między innymi całkowity brak empati, oraz żałowania swojeho czynu, jak było z panią Richardson. Zachowywała się jakby przez przypadek - Ta jasne - zrzuciła coś z półki. Nie twierdzę że nawrócenie jej jest niemożliwe, ale z pewnością będzie czasochłonne a bilans zysków do strat...może być dla nas niekorzystny. - A co do tego co robiła...W czyśccu było ciągle poczucie tego, że coś wielkiego zaraz wyskoczy. Nie wiem...Pożeracz z królestwa Ozyrysa, Cerber, Fenris albo wąż świata. Coś wielkiego i dzikiego. A kiedy zobaczyłem ją, ogarnął mnie niepokój. Widziałem co umie zrobić z truchłem...i sam łatwo zabiła, więc świadomość tego, że jest w otoczenieu dziwnej mocy...Nie potrafię twogo wyjaśnić. Może to lęk przed nieznanym, ale trudno mi to ubrać w słowa. A co do tego później. Nasza ,,dyskusja" trafiła na takie tory, że adeptka wyglądała jakby chciała się na mnie rzucić i rozerwać na strzępy. Problem był w tym że nie mieliśmy broni oraz że bądź co bądź jest ode mnie mniejsza. Tak czy tak, nie jestem pewien, ale możliwe iż nichcący, zdradziła mi jak stąf wyjść. Wcześnien czytałem trochę, że droga stamtąd tu, może jest krótka, ale zaprawdę niezachęcająca. I tak faktycznie było. Wyglądało to jak połącznie czarnwj dziury z starą mogiłą. Po za tym, spotkałem drugieko kompana, mniej umęczonego niż pierwszy, który też mnie wsparł. Ostatni raz widziałem ją tuż przed skokiem. Coś chciała powiedzieć ale wtedy pojawiła się ta dusza. A! Kiedy wcześniej skończyliśmy się wyklinać, dość niechętnie, w przypływie zdrowego rozsądku, postanowiliśmy że w póki tego miejsca nie opuścimy, to żadne z nas nie tknie drugiego. Bo po co i koniec końców jałowiec straciłby moc i skończylibyśmy jako szaleńcy. Więc bez przygotowania wolę jej nie spotykać.
-
- Tak sądze - odkaszlnął - Widzi pan, po tym jak już wyszedłem z tamtego miejsca, zdałem Larsowi o wszystkim co widziłem. Nie licząc jednej rzeczy. Otóż zaraz po mojej rozmowie z towarzyszem - zamilkł na moment - Ech. Miałem lekki napływ wściekłości na tą dwójkę heretyków. Próbowali mnie przekonać że ich działania nie są złe, ale czy osoba prawa skazuje duszę na nieustanne cierpoenie...Przepraszam. W każdym razie, chwilę później, dojrzałem że nie jestem sam. Niedalekk znajdowała się adeptka. Ta sama którą spotkałem w tamtych ruinach. Medytowała. I szczerze przeraża mnie co próbowała zrobić - na chwilę spuścił wzrok - Doszło międzg anmi do...,,wymiany poglądów". Jednak jej obrona była mierna, gdyż za każdym razem kiedy ją o coś oskarżałem, ta bardziej się wściekała, jakby wiedziała że przegrywa. Bo jak wiadomo dzwon głośny, bo w środku jest pusty - przełknął ślinę - Pomyślałem że ta informacja może być pomocna, oraz że dobrze będzie jeśli przekarzę ją odpowiedniej osobie.
-
Wszedł spokojnie do biura zasiadając przy biurku. - Nie, dziękuje - Niedawno piłem. Po co? - Nie to że mi się spieszy, ale wolę odrazu przejść do konkretów. A ta kwestia, uważam że jest dość istotna.
-
Widząc młodszą siostrę uśmiechnął się z politowaniem. - Czyli jednak komuś mnie brakowało. Odwzajemnił z wzajemnością uścisk. - Tak? A na cóż? Odebrał kartki - Aha. Na to. Poprzeglądał je z uwagą. Kiwała porozumiewawczo głową. W końcu oddał rysunki siostrze. - Świetne. Jak zawsze z resztą. Oczywiście nie są to moje...klimaty, ale jednak warte docenienia - zaśmiał się. - Tak w ogóle, to gdzie Staz? Znowu z nosem w książkach?
-
- Chodzi o pewną rzecz którą spotkałem w zaświatach - szepnął - Aczkolwiek wolałbym tę kwestie wyjaśnic w cztery oczy. Wie pan...dla bezpiwczeństwa. - Spokojnie. Wiesz co robić.