W sumie obecnie takich gier głównych w które gram na co dzień jest 4. a mianowicie:
World of Warcraft (a to ci niespodzianka) - Moje pierwsze i jedyne MMO, w które zacząłem grać w okolicach drugiego dodatku, tak 2009 rok na oko. Wyszedł trzeci dodatek i od tamtej pory miałem dłuuuugą przerwę, bo do gry wróciłem dopiero rok temu. Trzyma mnie całe uniwersum, bo na pierwszych Warcraftach się wychowałem i obserwowałem jak cały świat się rozwija, uwielbiam aktywności i rutynę którą mogę sobie spokojnie tam wykonywać. Celuję w każdą aktywność, jak zrobienie wszystkich misji w grze, na osiągnięcie Loremaster (czyli taki znawca historii), zebranie jak największej liczby zwierzaczków czy wierzchowców, jak i osiągnięć. Bardzo fajnie się zagrywa z innymi ludźmi, mamy swoją stałą ekipę na większe wyzwania, i potrafimy siedzieć w 20 osób próbując bić przez tydzień jednego przeciwnika tylko po to żeby przejść dalej, i na końcu cieszyć się że nam się udało oraz z frustracji solidarnie opluć zwłoki pokonanego . Dla mnie to było zawsze cud miód malina, nie wszystkim podoba się system subskrypcji za pieniądze ale potrafię spędzić czas w grze z przyjemnością tak, żeby płacić walutą z gry zamiast złotówkami.
Morrowind - stary, złoty klasyk z serii The Elder Scrolls. Dziwny świat, pokrętna fabuła, różnorodne postacie, stałe poczucie niebezpieczeństwa i dreszczyk emocji przy eksploracji. Kolejna perła z dzieciństwa, rzadkość w portfolio Bethesdy do którego nawet nie potrzeba modów żeby gra dobrze działała i lepiej się bawić. Co prawda nie gram już w samą główną grę, bo ową przeszedłem, ale znalazłem coś fajnego stworzonego przez społeczność która lubiła tą grę tak samo jak ja, moda tworzonego już ponad 14 lat. Morrowind jest mylny, bo rozgrywa się tylko na części tytułowego kraju, wyspie Vvardenfell, która w porównaniu do reszty terenu nie jest wcale taka duża. Owy mod, Tamriel Rebuilt, poszerzył właśnie grę o resztę kraju, mieli nawet ambicję stworzyć całą resztę świata i inne kraje, ale niestety silnik na to nie pozwolił, więc zostali przy samym Morrowind. Mod jest barrrrdzo wysokiej jakości, poziom misji i stworzonych z wyobraźni twórców miejsc nie odbiega od poziomu głównej gry, ba, rzekłbym że nawet go przebija. Dla kogoś kto kiedyś znał Morrowinda, będzie to jak trzeci dodatek wydany po latach, zrodzony z miłości. Nie sposób się tam nudzić, wręcz można być jeszcze bardziej przytłoczonym od ilości nowego contentu. Z resztą wrzucę mapę poniżej tekstu, zobaczcie jakie to jest ogromne. Co prawda nie wszystko jest wykończone i prace nadal trwają (obecnie nad nieco pustą w misje zachodnią część mapy, i ze zrobionym jedynie szkieletem południa), ale w końcu twórcy nic z tego tytułu nie mają także jedyne co można zrobić to czekać z cierpliwością na kolejny zastrzyk przygód
Shadow Tactics: Blades of the Shogun - Gra taktyczna osadzona w Japonii, która jako główny motyw ma skradanie się. Nie ma tam pauzy i wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym, także trzeba bardzo uważać na to co się robi. Jak do tej pory sprawia bardzo miłe wrażenie i daje poczucie wyzwania gdy chcemy przejść etapy nikogo nie zabijając. Dopiero się rozkręcam z samą grą, ale wciągnęła mnie przez ostatni wieczór, a dodatkowo jest tak zbudowana że można kilkukrotnie przechodzić te same etapy, tylko różnymi sposobami z innym wynikiem, także trochę czasu można w nią władować.
Turok 2: Seeds of Evil - Dla odprężenia od grindu, eksploracji czy myślenia, gra typu idziesz, strzelasz, zabijasz, czasem natrafiasz na jakiś sekret. Stary fps z 1998 roku, perła Nintendo 64 która do granic rozwinęła możliwości tej konsoli, ja posiadam nieco odnowioną wersję na pc ze Steama. Bardzo przyjemna sieka z różnorodnymi etapami, klepiemy dinozaury i roboty z różnym dziwnym arsenałem, a dookoła lata krew i części ciała. Nie miałem okazji nigdy przedtem grać w tą część ani w jedynkę, dopiero w późnych latach to nadrobiłem, ale zrozumiałem dlaczego zostały klasykami FPS. Polecam cieplutko i 2 i 1, jakby ktoś szukał strzelanki do ogrania, naprawdę.