Po tym co usłyszałam od własnej siostry… nie miałam już chęci na nic… powróciła do mnie pewna mroczna myśl, wstałam i podpiepszyłam dość ostry nóż… a raczej taki średni nożyk… z szuflady, po czym skierowałam się do łazienki… Dark pewnie była w pokoju grała albo nie wiem… nie obchodziło mnie to… nie byłam potrzeba tej rodzinie… temu światu w ogóle… ale wiedziałam że nie mogę się zabić… ani uszkodzić rogu…
„Szkoda…” – pomyślałam i weszłam do łazienki zostawiając je bardzo lekko otwarte.
Po czym siadłam na podłodze i wzięłam ten nożyk co podwaliłam, przystawiając sobie pierw do przedniego kopytka… nóż był piekielnie ostry… lepiej dla mnie… wykonałam parę ruchów na przednim kopytku… bolało jak cholera ale.. byłam zbyt zdołowana żeby myśleć o bólu… w mojej głowie był tylko jedno słowo „tnij” rany już krwawiły dość mocno… a było ich na przednim kopytku… może z trzy… cztery… następnie przeszłam do prawej tylnej nogi… też ją dość mocno „poharatałam” tak samo zrobiłam z lewą. Po tym… odrzuciłam nóż na bok bo czułam że zaraz strącę przytomność… a zabić się nie mogłam… „ Wielka szkoda…” – pomyślałam ale przed położeniem się na ziemi… napisałam własną krwią… „ Zadowolona siostrzyczko?” A potem położyłam się na ziemi… na własnej krwi…było jej już trochę. Byłam już ledwo świadoma tego co się dzieje wokół mnie…
- Teraz siostra będzie zadowolona… nie będzie miała małej wścibskiej gówniary… - wyszeptałam i nic nie mówiłam już… czekałam na rozwój wydarzeń…