-
Posts
1041 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
33
Content Type
Profiles
Forums
Calendar
Posts posted by Talar
-
-
Dla mnie, to twórcy podzielą ten sezon na dwie części.
Pierwsza, znacznie większa nie będzie wiązać się z Twilight oraz z jej nowym tytułem. Po prosty są to takie same odcinki, jak w poprzednich sezonach, lecz Twilight uzbrojona jest w skrzydełka. Wolelibyście oglądać odcinek, w którym Rarity zwiedza Manehattan i ma tam wiele przygód, czy odcinek, w której Rarity wyjeżdża do Manehattana, lecz przez cały czas ktoś kłania się jej fioletowej przyjaciółce? Odpowiedź jest chyba oczywista. Owszem, trochę sprzecza się to z logiką, lecz po co poświęcać połowę odcinka na jakieś pokłony itd. Natomiast w drugiej, o wiele mniejszej części odcinki będą skupiać się głównie na Twilight, która będzie odgrywać swoją rolę jako Księżniczka.
Dzięki temu schematowi wszyscy będą zadowoleni. Zresztą, wizyta Rarity w tej metropolii wcale nie obejmowała tylko tego, co mamy ukazane w odcinku. Być może Twilight na samym początku ogłosiła, że tam jedzie i żeby wszyscy ją olewali, bo tak chce.
Zresztą, gdyby twórcy dopilnowali, żeby wszystko było logiczne itd. to połowa odcinków wylądowała by w koszu, a druga połowa, po przepuszczeniu przez magiel, wyglądałaby o wiele inaczej. To w końcu bajka dla dzieci. Nie można doszukiwać się jakiś małych dziur fabularnych.
- 1
-
O tak! Odcinek o Rarity. Nie ukryję faktu, iż wyczekiwałem go z niecierpliwością. W końcu jestem olbrzymim fanem naszego przepięknego jednorożca, a każdy odcinek poświęcony owej postaci przyjmuje z otartymi ramionami. Zważywszy, że ostatnio odcinek poświęcony Rarity to... motylka noga! "Sweet and Elite", który ujrzał światło dzienne dnia 3 grudnia 2011 roku, czyli ponad 2 lata temu. Tyle czasu czekać na odcinek poświęcony jednej z głównych postaci... Jednak nie jestem ani trochę zawiedziony, gdyż ten epizod to wręcz arcydzieło.
Wpierw zacznę oczywiście od samej Rarity. No każdy fan tej postaci, po obejrzeniu tego odcinka czuł się jak po dobrym obiedzie. 100% satysfakcja gwarantowana. Rarity wypadła najlepiej, jak mogła i nie chodzi mi tylko o jej krzyki, rozpaczanie i inne, lecz ta postać sama w sobie jest świetna. Jej normalne zachowanie, jej styl mowy oraz głos to po prostu dary zesłane z nieba. Nawet, gdy ta postać stoi nieruchomo i nic nie robi, to i tak prezentuje się niesamowicie. A dodajmy do tego jej ataki rozpaczy, zmieniony ton głosu, jej ruchy oraz wiele innych rzeczy, a otrzymamy niemal bombę wypełnioną po brzegi spektakularnością. Po prosty żyć, nie umierać! Już sama postać dodaje odcinkowi olbrzymiego plusa, a to przecież dopiero czubek tej niesamowicie-epickiej góry lodowej.
Zresztą, od razu napiszę, jakie momenty z Rarity (oprócz tych, gdzie w ogóle pojawia się ta postać) były świetne. Zignorowanie wygłupów Pinkie na samym początku, gdzie Rarcia prezentowała reszcie koleżanek bilety było komiczne. Co prawda, w porównaniu do następnych momentów, ta scena to taka drobnostka, lecz i tak nasz biały jednorożec wyszedł z niej świetnie. Podczas piosenki to już w ogóle było mistrzostwo. Te ruchy... te wyrazy twarzy... ten głos... te pościgi... te wybuchy... Po prostu:
Wołanie taksówki w stylu panicznego wydarcia się na cały głos także idzie na plus. Uświadomienie sobie, że zapomniało się o tak ważnym elemencie, jak stroje oraz panika z tym związana to także element, którego pominąć niemożna. Ubaw po pachy. Gdy Rarity weszła całą zapłakana i wstrząśnięta do pokoju, w którym reszta mene 6 kulała się ze śmiechu oraz to, co Rarcia tam wyprawiała było szczytem... szczytem zajedwabistości! Moment tak świetnie zrobiony, że aż trudno to opisać słowami, więc opisze go obrazkiem:
Moment, w którym znerwicowaną Rarity trafia szlag, kiedy reszta jej przyjaciółek "nie chce" jej pomagać także był niczego sobie, lecz było trochę zbyt... przesadzone? Zapewne powodem tego są nerwy oraz kolejne niby "zdrady" przyjaciół. Wpierw ta cała Suri, a teraz mane 6.
Warta uwagi jest także nowa miejscówka, w której rozgrywa się odcinek: Manehattan! Uł jea, bejbe! W końcu jakieś większe zapoznanie się z resztą Equestrii. Już fakt jest miły, a co dopiero jego wykonanie. Natomiast samo miasto prezentuje się wręcz fenomenalnie. Kucykowa statua wolności, jakieś tam wieżowce, szyldy, bilbordy, legendarny most, statki, taksówki, miejska szlachta, budowle i inne cuda na kiju. Twórcy wykreowali owe miasto z największą pieczołowitością. Zadbali nawet o najmniejsze szczegóły. Bez dwóch zdań, Manehattan to świetnie wykonane miejsce, które wprost pasuje do takiej postaci, jak właśnie jest Rarity.
Teraz czas na coś, bez czego nie mógł obejść się odcinek o Rarity, czyli piosenka. Powiem jednak, że jakoś ten utwór mnie nie poderwał. Być może to dlatego, że opinia o większości muzyk z tego serialu formuje się u mnie gdzieś po tygodniu... Nie wiem, dlaczego. Z Bats! miałem podobnie, bo dopiero po 5 dniach zaczęła mi się ta piosenka bardziej podobać, a niżeli na początku. Co do "Generosity", to jak na razie jest ona po prosty średnia. Ani zła, ani jakoś super-fajna. Tekst jest dziwny, gdyż nagle Rarity zaczęła sypać diamentami (które swoją drogą zastąpiły monety; czyżby zamiana walut?) ale w końcu, to był jej element harmonii. Tak czy siak, jak na razie piosenka jest raczej średnia, ale z czasem się to pewnie zmieni. W końcu, tylko krowa nie zmienia zdania
Może teraz trochę o postaciach opowiem. Na pierwszy ogień idzie Suri Polomare. Kobita była dość wkurzająca, lecz nie aż tak, żebym jakoś mocno ją nie lubił. Zresztą, dobrze odgrywała swą role. Gdy na nią popatrzę, to w ogóle nie wygląda na kogoś, kto byłby "zły", więc wyglądaj jest trochę mylący. A, i ma fajną grzywę. Następna w kolejce jest Prim Hemline, czyli ta cała sławna stylistka czy kto to tam jest. Powiem tylko, że jestem do niej nastawiony całkowicie obojętnie. Nic więcej. Postać, która bardzo dobrze przyjęła się w fandomie jest Coco Pommel. Co prawda, była miła, lecz jakoś na mnie nie wywarła wrażenia. Dobrze odgrywała swoją rolę, to na pewno. Smuci mnie trochę fakt, że zapewne już pojawiły się jakieś clop-arty związane z nią oraz z Suri, bo przecież ona jest jest asystentką, czy kimś tam innym. Trochę to smutne, że tak delikatnej postaci będą powstawały obrazki o takiej tematyce, ale co zrobić.
Tak czy siak, to są oficjalne postacie, które miały czelność pojawić się w tym epizodzie, lecz nie one wywarły na mnie największe wrażenie. O nie! Jeśli chodzi o takie "inne" postaci, to ten przemiły kierowca taksówki, hotelowy "boy" oraz ta recepcjonistka; to są prawdziwe postacie! Tych dwóch ogierów polubiłem głównie za to, że byli bardzo pomocni i mili, natomiast ta sekretarka... No świetna postać. Nie dość, że miała wręcz idealny głos, a jego tonacja także nie pozostawała w tyle, to jej zachowanie zasługuje na pochwałę. Całkowite olewanie paniki Rarity wychodziło jej epicko. Jej bardzo miłe zachwycanie się sukniami naszej bohaterki także mi się spodobało, a jej gumowe ucho podczas przeprosin także wywołało uśmiech na mych ustach. Nawet z wyglądy bardzo mi się spodobała. Ogółem strasznie rozbawiła mnie ta postać. Szkoda, że nawet nie wiemy, jak się nazywa :(
Następnym plusem jest scena, w której Rarity przechadza się smutna po mieście podczas chlupoczącego deszczu. Bardzo mi się ten fragment spodobał. W sumie, to taki motyw zawsze był mi obojętny, lecz tutaj wyszedł on bardzo fajnie. Pasował zarówno do postaci, jak i sytuacji. W dodatku, te jej mokre włosy... Raczej nigdy nie byłem jakiś takim dużym fanem wersji wet, lecz tutaj wyszła ona wręcz rewelacyjnie. O ile taki aspekt nie oznacza czegoś w stylu "Jestem mokra, więc gorąca", bądź "Nie tylko włosy mam mokre" czy inne tego typu świństwa, to jest ok. Jak mokre włosy oznaczaj smutek bądź cokolwiek innego - jest ok; jak oznaczają one np. pożądanie - jest źle... bardzo źle.
Czas na pomniejsze zalety tego odcinka. Podczas wyrabiania sukni, RD używa fajnej maszynki do tego. Krosno, o ile się nie mylę. Spodobało mi się wstawienie takiego reliktu sprzed epoki. Sukienki Rarity, zarówno te pierwsze, jak i drugie, wyglądały bardzo ciekawie. Te pierwsze, ukradzione przed Suri były zrobione bardzo ładną grafiką; twórcy się postarali. Natomiast te "hotelowe" były bardzo oryginalne i w sumie nie dziwie się, że publiczności się one tak spodobały. Sam uważam, że użyto do ich produkcji nie lada wyobraźni oraz sprawnych
rąkkopyt. Na pytanie Rarity "Jak wam się w ogóle udało to przeboleć? " (mowa o przymusowym wyrabianiu sukni w łagrach) Applejack odpowiada "Taa, byłaś dość podła" i to z tak perfidnym uśmiechem, że głowa mała, Nawet Rainbow Dash zwraca jej uwagę. A skoro przy RD jesteśmy, to na plus idzie to, że w ogóle mnie nie denerwowała w tym odcinku, a nawet dość przyjemnie się ja oglądało, co graniczy z cudem. Koleś z Grumpy Catem jako CM to także bardzo fajna sprawa. Jak najbardziej przyjmuje takie "oczko" dla broniaków. Na koniec jeszcze dodam, że ponownie widzimy nasz wspólny pamiętnik. Może to i dobrze. W końcu, listów już raczej nie będzie, a taka książeczka skutecznie ją zastępuje.Na prawie sam koniec morał. "Nic nie zdaje się gorsze od wykorzystywania hojnej natury swoich przyjaciół". Jak najbardziej się zgodzę. W ogóle, wykorzystywanie kogoś to jest coś wstrętnego, a w taki sposób, to już w ogóle szczyt. Niestety, ale mam w klasie paru takich typów, dla których prawie wszystkie morały są obce. Założę się, że bez wahania wykorzystali by kogoś milszego. Morał jak najbardziej na plus. Szkoda, że nie przemówi on do reszty świata...
Swoje wywody zakończę tym tajemniczym podarkiem od Coco. Trochę będę nawiązywać do przyszłości 4 sezonu, więc wszystko loduje w:
Po pierwsze, szpulka ma kolor tęczowy, a niby zapowiadają coś takiego: http://1.bp.blogspot.com/-5HTaNPJz61E/UsBI2fjx56I/AAAAAAAAAN0/ZrwZzBIUqTw/s1600/1517697_777274545623318_424571899_n.png Zresztą, zauważcie, że owa nić została usadowiona koło 6 innych nitek. Ich kolory to: fioletowy, żółty, pomarańczowy, biały, niebieski oraz różowy. Dokładnie takie, jakie naszych głównych bohaterek. W dodatku, jeden z następnych odcinków nazywa się "Rainbow Fals" (Tęczowe Wodospady). Kolor szpulki się zgadza, oraz ta dziwna transformacja kuców. A co najważniejsze: nie wiem, czy jest to prawda, ale ten odcinek ma być takim przełomowym epizodem, który ma dużo wnieść do głównej fabuły sezonu. Ta szpulka jest zapewne bardzo ważnym elementem fabularnym. Pytanie tylko, skąd ma ją Coco? Być może jest ona kimś o wiele ważniejszym, niż się wydaje? Może została wynajęta przez kogoś innego? Może tak naprawdę nie jest ona osobą, lecz jakimś ucieleśnieniem? Zresztą: skrzynka, duch w zamku, prawdziwa Daring Do i inne postacie, Igrzyska, tajemniczy komiks z tajemniczego sklepu, ząb FS oraz ta szpulka... Oj, coś tu jest grubymi nićmi szyte . Mamy wiele kawałków puzzli, lecz nie wiemy, jak je dopasować oraz jaki obrazek przedstawiają. Sezon robi się coraz bardziej tajemniczy... A jednocześnie, coraz lepszy. Wyczekuję odpowiedzi na te pytania w następnych odcinkach.
A teraz krótkie podsumowanie:
Plusy:
-Pierwszy od naprawdę dawna odcinek o Rarity.
-Rarity oraz to, jak epicko w nim wyszła.
-Olbrzymia ilość tak zajedwabistych momentów z Rarcią, że zasługuje to na osobny plus.
-Manehattan i wszystkie "atrakcje" tej metropolii.
-Recepcjonistka wraz z kilkoma innych postaci.
-Spacer w deszczu.
-Wiele pomniejszych scen, które urywają tyłek.
-Bardzo mądry morał.
-Tajemnicza szpulka.
Nie znalazłem w tym odcinku minusów.
Ocena: 9/10
Odcinek prześwietny. Strasznie mi się spodobał. Na początku bałem się, że Dave Polski go zrąbie, lecz epizod to istne dzieło sztuki. Rarity to największy plus tego odcinka. Jej zachowanie to po prostu magia, którą trudno opisać słowami. Byłem na "rarciowym" głodzie, a ten epizod całkowicie mi go zaspokoił. Te jej szlochania, ta panika, te gesty... Ah.... Idzie zwariować ze szczęści. Piosenka raczej była średnia, a szkoda, bo gdyby bardziej mi się spodobała, to było by 9.5/10, czyli ocena niezmiernie wysoka. Samo miasto Manehattan to istna kraina szczęścia, w której spełniają się marzenia, a przynajmniej marzenie zobaczenia świetnego odcinka ze świetną postacią. Motyw ze spacerowaniem ze spuszczoną głową w deszczowy dzień pasował idealnie. Morał mądry i warty zapamiętania. W dodatku, ta całą tajemnicza nitka to kolejna zagadka dla nas. Nic, tylko się cieszyć i czekać na więcej.
Odcinek naprawdę niesamowity. W dodatku, utrzymuje on klimat 2 sezonu. Oby tak dalej. Jeśli S4 będzie utrzymywać taki klimat, to dokona się chyba 8 cud świata. Pokłony dla twórców za ten świetny odcinek i oby tak dalej.
A na koniec, dla fanów Rarity:
- 4
-
Tak w ramach ciekawostki: http://allegro.pl/my-little-pony-equesteria-girls-4-lalki-promocja-i3833718006.html
Łał. Wiedziałam, że gdzieśtam w świecie na pewno istnieją podróby, ale te pobiły wszystkie dotychczasowe (głównie japońskich figurek), jakie widziałam.
Nie dość, że same lalki wyglądają raczej tragicznie, to koleś, który to sprzedaje ma ku*** łeb jak sklep. Idealnie nieprzypisane imiona, "laleki", figurki w nieswoich opakowaniach...
Dosłownie kupa śmiechu, z przewagą kupy...
-
Po oberwaniu kulami ognia, wciąż stałem jak wcześniej, nawet o krok się nie cofając. Jednak już nie byłem zielono-przezroczysty. "Moja tarcza zadziałała, lecz spodziewałem się silniejszego zaklęcia, więc mogę powiedzieć, że lekką ją zużyłem. Oparzenia wyglądają na poważne, lecz czuje się tak, jakbym przyłożył kopyto do pieca." Lekko zbliżyłem się do rywalki. "Heh... Wyglądasz teraz, jak jakaś kucykowa pochodnia. Ten cały "napój", który wypiłaś, to tak naprawdę krew pewnego ducha, opiekuna ognia. Teraz ten płyn płynie w twoich żyłach. Masz gorącą krew, moja droga. O tak... bardzo gorącą krew. Ja jednak z natury jestem zimnokrwisty i chyba podzielę się z tobą tym uczuciem. Czas trochę ostygnąć, moja droga!" W miejscu, w którym stała Timber powstała sporych rozmiarów kałuża wody. Ciesz mocno się pieniła oraz bulgotała. Gdy klacz tylko spostrzegła, w czym stoi, odruchowo odbiegła na bok. "Nie tak prędko!" powiedziałem, po czym w miejscu, na którym wcześniej stała pojawiła się duża litera "X", od której odchodziła do klaczy przerywana linia. Timber, chyba nie wiedząc, co ma zrobić, zaczęła uciekać jak najdalej od kałuży. Przerywana linia wciąż podążała za nią. Na ten widok zacząłem się śmiać. "He he he... Wiesz, jak komicznie to wygląda? HAH Zresztą, myślisz, że coś ci to w ogóle da?" Klacz jednak wciąż uciekała, a linia podążała za nią. W końcu dostrzegłem, że woda już mocno się "zagotowała", więc postanowiłem zakończyć całą tą dziecinadę. Timber, pomimo iż była mocno oddalona kałuży, dosłownie w mgnieniu oka przeniosła się na miejsce oznaczone "X-em". Nie zdążyła jednak cokolwiek zrobić, gdyż rozlana woda naglę wystrzeliła w górę, porywając ze sobą klacz. Olbrzymi, lodowaty gejzer wybił ją na odległość jakiś 10 metrów, po czym rozlał się na boki, a sama klacz spadła na ziemie, a odgłos temu towarzyszący przypominał, jakby ktoś uderzył surowy kotlet plastykową deską. Tak nagłe uderzenie tak zimną substancją musiał być szokiem dla osoby, która zwykle ma kontakt z ogniem. Zresztą, upadek z tak wysokiej wysokości musiał także być dość bolesny. Timber leżała plackiem na mokrej ziemi. Już nie płonęła; całkowicie zgasła. W dodatku, całą dygotała i trzęsła się z zimna.
-
"He? Co do jasnej... Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałem. Jednak jeśli mam się bać, to wychodzi Ci to dość dobrze". Spoglądałem zdziwiony na otaczające mnie płomienie, co jakiś czas dotykałem je kopytem. "Fascynujące... Brawo, zaskoczyłaś mnie, koleżanko" - klasnąłem parę razy - "Bardzo mnie zaskoczyłaś. Jednak spodziewam się, że teraz użyjesz czegoś, co ma zamiar zgnieść mnie jak robaka. Jednak wpierw odwdzięczę się Tobie. Zobaczmy, co Czarodziej Talar ma schowane w swoim magicznym rękawie!". Wyciągnąłem zza pazuchy buteleczkę z czerwony płynem. "To, moja droga, jest płynny ogień". Po jego wypiciu na stałe zyskasz kilka nowych umiejętności związane z ogniem. Oprócz tworzenia latających, płonących feniksów zrodzonych z ognia oraz zrzucania z niebios potężnych kolumn ognia będziesz potrafiła także tworzyć rozgrzane do białości błyskawicę, których potęga jest w stanie zrównać z ziemią największe budowle! W dodatku, rzucanie ognistych zaklęć będzie oddziaływać na Ciebie, niczym zastrzyk adrenaliny. Mocno wytężysz swój umysł, dzięki czemu o wiele szybciej i łatwiej będziesz w stanie podejmować trudne decyzje, twoje zmysły się wyostrzą, a sprawnością fizyczną dorównasz największym atletą. Efekt krótkotrwały, lecz im więcej zaklęć rzucisz, tym będzie on większy. Nie przypal się tylko." Rzuciłem butelką, która wbiła się w piach. "Dobra, ty mnie wyleczyłaś, lecz teraz szykujesz coś potężnego. Ja ofiarowuje Ci tą buteleczkę, lecz nie pozwolę sobie, aby mnie bałamucono na lewo i prawo." Pod wpływem rzuconego przeze mnie zaklęcia, moje ciało stało się zielono-przezroczyste. "Moc wymarłych duchów daje mi prawie całkowitą odporność na magię i zaklęcia, czego niestety nie mogę powiedzieć o ochronie fizycznej. Rzucaj czym chcesz, ja poczuje tylko cząstkę czego poczuć miałem!"
-
BTW Fish
Co ty chcesz udowodnić, że ten odcinek nie zasługuje na 10/10? Jeśli ta ankieta utworzona w nowym temacie ukarze, że najbardziej lubiany jest inny odcinek to co? Wygrasz iPoda? Każdy ma swój system wartości i jednego całkowicie usatysfakcjonuje kucykowy wampir oraz trochę humoru. Nie wszyscy są tak wymagający. Każdy myśli o tym co chce, ocenia jak chce i niemożna mieć pretensji do tego, jaką skale ocen ma ktoś inny. Robisz teraz z igły widły. Przejmujesz się byle czym; ochłoń trochę. Zresztą, to jest takie amatorskie ocenianie i jeśli odcinek dostał 10/10 to po prostu dal kogoś jest dobry i tyle. Raz widziałem, że koleś napisał: "Odcinek raczej średni. 9/10", więc "Deal Witch It".
Sorry za offtop
- 4
-
Jak widać, odcinek mocno zadowolił większą część fanów. Odcinek był dobry, nawet bardzo i niezmierni się z tego powodu ciesze. Gdyby reszta odcinków była na tak wysokim poziomie, to S4 uznałbym za bardzo udany. Lecz nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Epizod był śmieszny, ciekawy i zawierał w sobie wiele pomniejszych zalet, jak chociażby piosenka.Ale od początku. Największym atutem tego odcinka bez dwóch zdań była nasza Flutterbat. O tak! Kolejny pomysł, który otworzył kolejną szufladę w fandomie, dającą nam ogrom nowych artów, ficków, pomysłów, muzyk i bóg jeden wie, co jeszcze. Spam Flutterbat is coming... Czy mi się to spodobało? Może nie jest on tak wystrzałowy, lecz jak najbardziej zły nie jest. Z wyglądu przyczepić się nie mogę; wykonali ją tak, jak wyglądać powinna. Fandom już w sumie wykreował sobie design tych całych "Batponies", lecz ciesze się, że nie pojawił się jakiś taki tekst typu "Patrzcie! Ona się zmieniła w Batponies'a". W sumie, to nawet słowem nie wspomnieli o czymś takim, jak inna rasa kucyków. I wiedzie co? Tak jest najlepiej. Tworzenie nowej rasy byłoby zbyt dużym wyczynem, zrobionym dla bronies. Ciesze się, że pozostali przy zmianie kucyka w wampira. Ale wracając do FS, to sam pomysł, aby zamienić jedną z naszych bohaterek w nietoperza jest dość ciekawy; ani zbyt naciągany, ani zbyt kiczowaty. Ja przynajmniej narzekać nie mogę, zwłaszcza, że padło akurat na nią. W zasadzie, to wczoraj był Flutterhulk, dzisiaj Flutterbat, a jutro co? Flutterghost? Flutterspirit? Flutterknight? A może Flutterdragon, który niby miał się kiedyś tam pojawić. Tak czy owak, pomysł fajny, lecz zostawcie tą naszą FS już w spokoju, bo mutuje z odcinka na odcinek. Może zamieńcie raz Rainbow Dash w bezmózgiego zombie, chociaż ten narząd i tak chyba u niej zanika. Dobra, ale do rzeczy. Sposób, w jaki została przemieniona był dość... dziwny i opiszę go potem. Sposób jej złapania: ok, lecz mam kilka pytań. Przeca wampiry nie widzą swojego odbicia w lustrze? Oraz co to za odwampirzające zaklęcie, które wytrzasnęła Twilight? Na koniec tylko walnę ciekawostką: po przemianie FS w uskrzydlonego ssaka dokonał się jakiś kurde cud, gdyż jej znaczek także uległ zmianie; zamiast trzech różowych motylków mam trzy różowe nietoperze. Taka fajna ciekawostka, dzięki której transformacja FS w tym odcinku spodobała mi się jeszcze bardziej.A, i jeszcze jedno. Ten jej ząbek na koniec. Być może to tylko taki nic niewarty aspekt, żeby twórcy mogli się brechtać, że fani tworzą jakieś teorie spiskowe, a tak naprawdę to nic nie znaczy. Lecz spójrzcie na to w innej strony. W pierwszym odcinku mamy skrzynkę, w drugim tego ducha, w trzecim... książkę? W czwartym wygrany turniej. W piątym znikający komiks z tajemniczego sklepu a tutaj ten siekacz. Brzmi podejrzanie, prawda?Na pewno większości fanów skarpetki wystrzeliły z bamboszy, gdy usłyszeli piosenkę. Ogólnie mówiąc, owa piosenka jest fajna i przyjemnie się ją słuchało. Bez wątpienia lepsza, niż "Hearts Strong as Horses". Pomimo, iż tekst się czasem nie kleił, to utworek jak najbardziej na plus; udała im się. Jednak jest jedna sprawa, którą zauważyłem. Od początku 3 sezony, wszystkie piosenki wydają mi się jakieś takie... inne. Czasem nawet, jakby na siłę były robione. Jakby mieli wyznaczoną ilość muzyczek i po prostu losują odcinki, w którym mają być. Być może są to tylko takie moje zwidy, lecz piosenki na przestrzeni sezonów uległy drobnej zmianie. Nie powiem, że są lepsze, czy tam gorsze, lecz po prostu inne.W tym odcinku bardzo dał o sobie znać świetny humor, a niektóre postacie mocno się popisały, zarówno z tej dobrej, jak i złej strony. FS była sobą, a po transformacji zachowywała się tak, jak powinna, czyli jak zwierze. Jednak ona to nic w porównaniu do Pinkie, która wyszła wręcz rewelacyjnie. Jej ilość wybryków stał się liczbą dwucyfrową, przez co nie będę nawet próbował wypisywać tego wszystkiego. Po prostu nasza różowa klacz odzyskała formę i rozwala system na każdym kroku. Rarity również pokazała swą klasę, zwłaszcza, gdy odziana w kombinezon, który zapewne ochroniłby ją przed rozszczepieniem atomu, została zaatakowana przez nietoperza. O Applejack i Twilight nie wypowiem się, gdyż niczym szczególnym nie zabłysnęły. ba! AJ powinna iść na minus, gdyż odcinek jest częściowo o nie, a w zasadzie niczym ciekawym nie zaskoczyła(poza tym, że hoduje jedno z największych jabłek na świecie), choć być może taki człowiek, który normalnie nie zachwyca się tą postacią,nie dostrzega uroku tej postaci w tym odcinku. Natomiast RD... Problemy alkoholowe, nadpobudliwość i inne problemy zdrowotne powoli się ujawniają. Niedługo naszą tęczową klacz będziemy widzieć jedynie w białym kombinezonie, przez kraty w okienku. Nie wliczę tego jako minus do oceny końcowej, lecz zachowanie Rainbowa Dash zaczyna się stawać skandaliczne. Choć muszę przyznać, że czasem, leczo tylko kilka razy, jej zachowanie w tym odcinku mogło wywołać uśmiech na ustach, lecz tak to jest bieda. Przynajmniej reszta drużyny pierścienia, a zwłaszcza Pinkie mocno to nadrabia.Poza śmiesznostkami, odcinek ukazuje również wiele innych, ciekawych aspektów. Nietoperze wampiry, które jak te prawdziwe, piją krew, tyle że z jabłek, to fajny pomysł, który urozmaica faune Equestrii, zwłaszcza, że one tych jabłek nie zjadają, jak jakieś głupie szarańcze, lecz wolą one upijać się ich sokiem. Applejack w ukryciu hoduje swoją tajną broń, czyli zmutowane super-jabłko, za pomocy którego zawładnie nad światem. Owe jabzo wygląda, jakby właśnie wykulało się z jakiegoś laboratorium, a swą wagą i wielkością dorównuje młodemu wielorybowi. Aż dziw bierze, że to rośnie na drzewie. Czyżby na skutek olbrzymiej pomyłki genetycznej, zamiast wielu małych jabłuszek, urosło jedno tak duże, że mogło by zagrać górę lodową w Tytaniku?W owym odcinku pojawia się również wiele nawiązań do poprzednich przygód naszych głównych bohaterek. Pełno cydru, młoda Granny Smith, Appleloosa, spojrzenie FS, Pinkie w jednym momencie śpiewa " Fruit bat round-up, fruit bat round-up!". Zapewne kilka pominąłem, lecz taka liczba to i tak sporo.Jedną z niewielu wad, jaką widzę w tym odcinku to ta dziwna prezentacja multimedialna, którą opisuje, jak FS zmieniła się w jabłkopijce. Zamiast normalnie wytłumaczyć, pojawiał jakiś dziwny obraz, rodem z Gwiezdnych Wojen czy tam Star Treka. Było to głupie, całkowicie niepotrzebne i bezsensowne. Nie jest to jakaś straszna wada, lecz po co komu to było? Podobnie jest z zamianą Fluttershy w wampira. Trochę to było nielogiczne, lecz lepsze to, niż nagłe ujawnienie się "wampirzego pierwiastka" u naszej opiekunki zwierząt czy tam ugryzienie przez roślinożerne stworzenie. W sumie, to wadą na pewno to nie jest, lecz logiki tutaj trochę brak.Podsumowując:Zalety:-Przyjemny, spokojny i w miarę nierobiony dla bronies odcinek-Flutterbat-Olbrzymia ilość humoru i śmiesznych momentów. Zabawa dla całej rodziny.-Zachowanie Pinkie i Rarity-Parę innych, ciekawych aspektówWady:-Ta dziwna prezentacja.Ocena: 8/10Oglądało się przyjemnie. Taki miły, zabawny odcinek, których nigdy za wiele. Flutterbat to ciekawy oraz unikatowy pomysł, dzięki któremu odcinek pomimo dość przeciętnej tematyce, pozytywnie się wyróżnia. Śmiechu przy oglądaniu było nie lada. To i wiele innych aspektów sprawia, że odcinek to kawał dobrej roboty. Oby takich było więcej. W zasadzie, to na plus jeszcze idzie fakt, iż epizod ten jest tworem Panny M. Williams, która odpowiedzialna jest za takie szczochy, jak: "The Mysterius Mare Do Well", "Wonderbolts Academy" oraz wyrywający resztki włosów z głowy "Spike at Your Service". Podczas tej długiej przerwy Wiliams. dostała chyba porządne baty, które mocną ją sprostowały. Różnica jest ogromna i tak ma być. Teraz czekam tylko na następny odcinek, który:UWAGA! SPOILER!!!Będzie tylko i wyłącznie o Rarity oraz wzbogacony będzie o piosenkę. Jednak inicjały Dave Polsky przy tytule powoduje uczucie obawy. Oby tego nie spierniczyli, bo jeśli tak, to nie ręczę za siebie!
- 1
-
Cóż ja tego "uczucia" nie mam, dlaczego? Ponieważ widziałem podobne arty z postaciami z innych bajek, np looney tunes, (wiadomo Bugs i Lola), Król Lew, Roobin Hood (ta wersja ze zwierzętami), Geronimo Stillton, a to tylko bajki ze zwierzętami, bo są też arty tego typu z dziewczynami z różnych bajek, jak np Ben 10, Scooby - Doo i inne, więc zasadniczo nie tylko kucyki "przerabiają", bo i inne bajki też, dlatego mnie to nie irytuje tak już...
Parę razy natknąłem się na takie dziwy (wciąż nie mam pojęcia, co sobie myślą ludzie, tworząc jakieś porno-przeróbki innych bajek) jednak tego uczucia nie miałem. Po prostu olałem to szczochem prostym i tyle. Tylko takie "kucykowe" twory na mnie tak działają. Być może to dlatego, iż cenie sobie ten serial ponad wiele innych rzeczy? A może to co innego? Hmmmm... Co ja mam teraz zrobić?
-
Toczyłem się po ziemi, próbując ugasić ogień. W końcu jednak poszedłem do rozum po głowy i wyczarowałem sobie gaśnice, którą szybko zacząłem "gasić" swoje ciało. Pomimo, iż ogień trudno było ugasić, to w końcu udało mi się to. Poczułem ulgę. Leżałem płasko na plecach, dysząc. "A już myślałem, że sobie pogadamy!" krzyknąłem, wciąż spoglądając w górę. Po paru minutach w końcu wstałem. Co prawda ledwo, ale udało mi się ustać na nogach. Wolałem nie spoglądać teraz na to, co miałem z brzucha, więc wyczarowałem sobie jeden z moich ulubionych białych płaszczy i założyłem go. Już chciałem coś powiedzieć, lecz spostrzegłem, że koło mnie leży moja gaśnica, więc chwyciłem ją i cisnąłem w oponentkę. Ta jednak szybko zdołała się odwrócić, przez co dostałą w plecy, bez otrzymywania jakichkolwiek obrażeń. "Dobra, żarty na bok. Wiesz co, może teraz poznęcam się nad tobą psychicznie? To chyba dobry pomysł, nieprawdaż? Trzeba od czasu do czasu odejść od ran fizycznych. Zranić mózg od wewnątrz; to jest dopiero wyczyn! Ale czego by tu użyć..." Zamilkłem. Pobladłem, a mina mi spoważniała. "Tak, to będzie idealne." wyszeptałem, wręcz przestraszonym głosem. Sam kiedyś doświadczyłem tego zaklęcia na sobie, o czym zapomnieć do dzisiaj nie mogę i najprawdopodobniej zostanę z tymi myślami na zawsze. "Muszę Cię prosić, abyś wstała, dla własnego dobra". Klacz wstała, wpatrując się we mnie. Mój róg stał się fioletowo-czarny, tak samo jak oczy. Zaklęcie to było jednym z najmroczniejszych oraz najbardziej potwornych, jakie stworzono. Długo się z nim siłowałem, aż w końcu udało mi się. Z mojego rogu wyleciała purpurowa wstęga, która poleciała wprost na klacz. Zaklęcie tuż przed głową rywalki uformowało się w fioletową bańkę, która nałożyła się jej na głowę. Wyglądała teraz, jakby zamiast głowy miała olbrzymią, fioletową kule. Klacz lekko poderwała się w powietrze, lewitując oraz przez cały czas wymachując kopytami przed siebie, jakby płynęła, lecz jej ruchy były mocno spowolnione. Pomimo, iż nie wiem, co dokładnie zobaczyła, to Timber doświadczyła teraz największych koszmarów, najstraszniejszych horrorów, najpotworniejszych krzyków oraz najgorszych rzeczy, jakich nawet nie da się wyobrazić. Cała ta sytuacja trwała może 10 sekund, lecz dla Timber musiały to być lata katuszy oraz niewyobrażalnego cierpienia. Takich koszmarów niemożna ujrzeć nigdzie indziej na świecie. Nagle bańka pękła, a klacz upadła na ziemie. Z przerażenia cała się trzęsła, a jej puste spojrzenie powodowało, że wyglądała, jakby umarła. Wyniszczony przez koszmary umysł Timber potrzebuje sporo czasu, zanim wróci do siebie, jednak otrzymała trwałe uszkodzenia mózgu, a w dodatku już nigdy nie zapomni tego, co zobaczyła oraz czego doświadczyła, będąc pod wpływem "Kuli Koszmarów".
"Tylko mi nie mów, co zobaczyłaś. Nie chce sobie psuć psychiki jeszcze bardziej" powiedziałem głosem przejętym, oraz zaniepokojonym.
-
Może to obrzydzenie? Ja swoje uczucie w brzuchu tak identyfikuję, a walczę z nim po prostu zawzięcie unikając artów o tematyce choćby podtekstowej, jeżeli ów podtekst jest zauważalny na drugi rzut oka (na trzeci już nie, tak głęboko nie patrzę). Niestety w żaden inny sposób przy swoim zasobie doświadczeń nie mogę ci pomóc, choć może i bym chciał.
Nie, to nie obrzydzenie. Obrzydzenie czuje, gdy zobaczę gore, lecz wtedy po prostu wychodzę i zapominam o tej abominacji po paru sekundach. Sam też nie lubię nawet podtekstów seksualnych czy innych takich cośów i unikam ich jak ognia, lecz trudno nie natknąć się na jakiś saucy, gdy się jest wielkim fanem "normalnych" fan-artów.
Jedna i tak dziękuje, że chciałeś udzielić pomocy. Wspieranie mnie także pomaga mi poczuć się lepiej Dziękuje.
-
No ja akurat UWIELBIAM taką sztukę, ale jest jedna zasada, jeśli ktoś nie lubi np Picassa, to nie znaczy, że obrazy jego są do kitu i odwrotnie, jeśli ktoś coś lubi, nie musi to znaczyć, że to jest cudo, wszystko zależy od gustu i upodobania i tak jest ze wszystkim, nawet z potrawami, muzyką, ludźmi, wszystkim.
Powiem tyle, że ja chciałbym, abym był obojętny do takich obrazków. Chciałbym, że po zobaczeniu czegoś takiego skrzywiłbym się, mówiąc "ych" i poszedłbym dalej, całkowicie zapominając o tym, co właśnie zobaczyłem. Wiele razy próbowałem tak zrobić, lecz zawsze pojawiało się to głupie uczucie, które utrwalało mi ten obraz w pamięci. Ja tego nie chce, lecz zwalczyć tego nie umiem.
Wiesz, co mnie jeszcze w tym denerwuje? Zawsze mówiłem, że kucyki to nie są stworzenia, które powinny wyglądać seksownie, gdyż co to ma być!? Konik z bajki ma wyglądać seksowne dla człowieka? Nonsens! Jednak, no niestety, ich twórcy potrafią zrobić, żeby były... Nie chce, aby były one takie, lecz takie są, i właśnie dlatego też tego nie lubię. Mam nadzieje, że nikt mi zaraz nie zarzuci, że jestem hipokrytą. Byłbym nim, gdyby oglądał te arty dla przyjemności, hejtując je przy okazji. Ja po prostu twierdze, iż te arty nie powinny być takie, lecz tak są.
Jednak wciąż pozostaje sprawa tego dziwnego uczucia w brzuchu, którego nie potrafię określić. Ktoś może wie, co to za uczucie i jak się go pozbyć? Byłbym wdzięczny za pomoc. Gdybym się go pozbył, nie miał bym już tak krytycznego zdania o tym wszystkim, co wcale nie oznacza, że jakoś to polubię. Wciąż będę wrogiem tych artów, lecz przynajmniej pozbędę się nieprzyjemnego uczucia związanego z tymi artami, dzięki czemu nie będę tyle o tym myślał oraz uznam to za kolejną rzecz, której po prostu nie będę lubić, jak np. grejpfrutów, lecz trochę bardziej.
-
Z powodu braku czasu + wyjazd do rodziny, odpisuje dopiero teraz.
Talar, czym ty się przejmujesz? Jak ktoś obnosi się z clopami, to niech on się za to wstydzi. Jak pali/pije, to on poniesie tego skutki. Jeżeli ludzie wokół Ciebie się degenerują, to Ty na ich tle stajesz się lepszy (dla normalnych, godnych uwagi ludzi). Jak tracisz w oczach debili, to żadna strata.Dzięki. Jeśli chodzi o tą szkołę, to zdaje sobie sprawę z tego, iż na tle tej klasy lepiej się prezentuje, lecz mnie po prostu smuci fakt, iż mam takich ludzi w klasie i muszę kisić się z nimi przez te 3 lata (choć i tak dużo z nich wypadnie). Inne klasy są spoko i tylko moja jest taka obskurna.Cóż, ze mną chyba nigdy nie gadałeś, ja z Tobą również, jednak widziałem niejeden Twój post na temat clopów i nie tylko, wiec wysunąłem takie właśnie obserwacje, iż jesteś "hejterem", a "agresja" jaką umieszczasz w tych wypowiedziach, tylko mnie w tym utwierdzała. Bo napisać, że "nie lubię clopów", mnie nie rusza, ja nie lubię gore i git, ale czytając Twoje wypowiedzi można je odebrać nie za wyrażanie swojego zdania, a za "ostrą krytykę"... Ja na przykład jestem wielkim fanem clopów i nie jestem jedyny na forum i rzucanie obraźliwymi słowami, na coś co tak lubię, może też godzić Talar w fanów. Krytykować możesz, bo to wolny kraj, ale takie słowa dobierasz, że możesz rykoszetem obrazić też ludzi, którzy ten rodzaj "sztuki" lubią.Kiedyś moje posty były o wiele bardziej agresywne i wyzywałem w nich wszystkich, którzy mają coś z wym wspólnego. Teraz uważam, że każdy lubi co chce, nawet jeśli mówimy o czymś takim. Zresztą, sam opis clopów był teraz o wiele łagodniejszy, niż to, co wcześniej o tym pisałem. Rozumiem też twoje ostatnie zdania. Wiele razy miałem tak, iż ja coś bardzo lubię, a inna osoba bardzo ostro to krytykuje. Nieprzyjemne jest to uczucie, dlatego też staram się po prostu mówić, że czegoś nie lubię bez użycia agresji, jednak są wyjątki. Postanowiłem, że nie mam prawa ostro czegoś krytykować, jeśli owa rzecz "nie zachodzi" o moralności człowieka. Sam sobie ustaliłem taką zasadę i kieruje się nią, przez co o ile nie krytykuje w ostry sposób jakiś filmów, muzyki itd, to właśnie clopy mam prawo krytykować, iż.... "takie" obrazki z udziałem postaci z bajki jest.... niemoralne, zwłaszcza, iż są to konie. Jest to moje wytyczenie ścieżki moralności, której nikomu nie zarzucam. Każdy może sobie myśleć o tym co chce, w tym również ja.Co do "budy", to mamy TE SAME zdanie, bo też raczej robiłem za popychadło, bo zawsze siedziałem z bratem bliźniakiem w pierwszej ławce, obok nauczyciela. Bo nie piłem alkoholu i nie paliłem, bo nie chciałem chodzić na wagary, itd. Dlatego w KAŻDEJ szkole zazwyczaj nie kolegowałem się z 90% ludzi z klasy, tylko z paroma osobami. Wiec co do wszelakich "używek", to i ja, jak i Ty jestem na "nie" i nie palę do dzisiaj, a alkohol pijam tylko na święta, (np wczoraj) i to w małych ilościach.
http://pl.memgenerator.pl/mem-image/tak-trzymac-pl-ffffff-1
No jeśli idzie o przeklinanie, to ja przeklinam BARDZO dużo, ale tylko między znajomymi, którzy przywykli już do tego, na forum nie przeklinam wcale np...
Ja przeklinam, jak jestem wściekły, bądź gdy chce podkreślić lub zaakcentować coś w zdaniu. Tak, to raczej rzadko padają bluzki z moich ust; wolę używać bogatego słownictw, które zastępuje przekleństwa. Jednak nie powiem, iż przeklinanie jest czymś zły. O ile występuje w małych ilościach, to jest git. Niektóre zresztą słowa użyte w odpowiednim momencie może być bardzo śmieszne. Jednak jak ktoś tak ciągle klnie, bez powodu, bo żadnych innych słów nie zna, to jest to już głupie i olewam takie osoby ciepłym moczem.
Ta, tego typu "kozaków i cwaniaczków" też nie lubię, mądrzy w ry..u, bo są koledzy i widownia, szpanują byłe bzdetom by zaimponować dziewczynie, czy przygłupiemu koledze, poziom żartu niekiedy jest tak głęboki, że o Titanica uderza...
Jeszcze dopowiem o tych clopach coś. O ile takie obrazki, gdzie gołym okiem było widać narządy rozrodcze oraz były pokazane sceny seksu, to takie arty widziałem może kilka razy i były one dla mnie bardzo brzydkie. Takie... agresywne i ohydne... W ogóle, klacze z dwumetrowym "przyrodzeniem" oraz pełno białej mazi dookoła... po prostu FUJ! Jednak, o wiele częściej, przeglądając deviantarta mogę natknąć się na obrazki typu saucy, bądź takie wpół-saucy (nie, że specjalnie). Powiem tyle, że tworzenie kucyków seksownymi jest... nieładne i nie powinno mieć racji bytu. Ostatnio w dziale o Twiligth wstawiłeś arty + 18, których żałuje, że zobaczyłem (głupi ja), lecz tutaj oddziałuje coś innego. Tworzenie kucyków w takich pozach i z takimi minami jest bebe, co powoduje u mnie wściekłość, lecz przed tym pojawia się coś innego. Wpierw łapie mnie jakiś takie dziwne uczucie w brzuchu, którego nie doświadczam nigdy indziej. Nie wiem, co to jest za uczucie; nie potrafię go opisać. Na pewno nie jest ono spowodowane... eeee... wiecie czym, gdyż jak zobaczę normalną dziewczynę w takiej pozie czy cuś, to takiego uczucia niema. Nienawidzę tego uczucia, a ta nienawiść łączy się z nielubieniem tych obrazków, przez co moje zdanie o tym jest aż tak krytyczne. Sam próbowałem zwalczyć to uczucie w brzuchu; ignorować je bądź próbowałem sprawić, aby zniknęło, lecz moje starania były bezowocne.Gdy np. zobaczę gore, to pojawia się tylko to nie lubienie tego stylu, lecz żadnych uczuć (poza obrzydzeniem) niema. Najgorsze jest to, ze to głupie uczucie pojawia się także, gdy zobaczę coś takiego jak to: http://nanyjfreak.deviantart.com/art/My-dear-Applejack-421227828 bądź http://nanyjfreak.deviantart.com/art/Merry-Christmas-MLP-420019907. Jest co prawda mniejsze, to i tak jest, przez co nawet takich obrazków nie lubię.
Nie wiem, co mam w tej sytuacji zrobić. To głupie uczucie może utrzymywać się nawet kilka dni, a wraz z nim pamięć o tym obrazku, którego wolałbym nie zapamiętywać. Oczywiście staram się po prostu nie oglądać takich rzeczy, lecz moim ulubionym aspektem tego fandomu są arty, które lubię przeglądać, a tam niestety łatwo się natknąć na coś takiego. Zresztą, ja pamiętam niektóre takie saucy, które widziałem może pół roku temu... Powiem tylko, że przeklinanie tych obrazków na głos, wściekłość z ich powodu oraz pisanie o tym (jak robię to teraz) pomaga mi zmniejszyć to głupie uczucie, bądź całkowicie się go pozbyć na jakiś czas. Gdyby nie one, to bym podchodził do tego wszystkiego i wiele bardziej spokojnie. Mam nadzieje, że ktoś mnie zrozumie, a nie, wyśmieje.
- 1
-
Mitnick, dziękuje za te słowa. Miło jest usłyszeć słowa pocieszy od nieznanej osoby, która przejęła się moimi "problemami" jeśli mogę tutaj użyć takiego określenia.
Co do tematu saucy/clopów/wpisz co chcesz to powiem tyle że ja nie widzę w tym nic złego, ot część twórczości tego fandomu, a to że tak jak często słyszę że jestem dziwny / odstaję od reszty społeczeństwa to może być nieco zakłamany obraz w moich oczach...
Niema sprawy, kolego. Ja, pomimo iż clopów całkowicie nie trawię, to jeśli ktoś je lubi, to za bardzo problemy nie widzę. To, że ja tego nienawidzę nie oznacza, że nienawidzę osób, które to lubią, a co dopiero jest im to obojętne. Oczywiście, zdenerwował bym się, gdyby taka osoba zaczęła mnie nakłaniać do polubienia clopów, dlatego sam nie zmuszam do "odlubienia" tego rodzaju artów. Ja tylko mówię, co ja myślę o tym, lecz nie mam nic od osób, które to lubią. Każdy lubi, bądź nielubi to, co chce.
Cóż, to jest TYLKO Twoje zdanie, ja uważam zupełnie inaczej, ale ja nie krytykuje i nie hejcę tych, co myślą inaczej niż ja, bo gdybym był dyktatorem, to każdego hejtera nauczyłbym szacunku do innych ludzi i rzeczy których oni lubią. Ja osobiście nie lubię, a raczej bardzo nie lubię "gore", ale ja nie hejcę tej sztuki i ludzi, którzy tworzą takie arty, ani fanów tego gatunku. Wiem trudna to sztuka, być tolerancyjnym i byś wolał, aby cały świat był taki jak Ty i lubił tylko to co Ty, ale niestety ludzi jest wielu i każdy lubi to co chce i nikt nie może mu narzucać swoich upodobań, takie życie i nawet największe narzekania tego nie zmienią...
Pozwól, że coś wyjaśnię. Jak już pisałem wyżej, nie mam nic do osób, które lubią czy nawet tworzą to. Jednak gdybym został tym światowym dyktatorem, to byłby to bardzo samolubny czyn, gdybym zabronił publikowania takich rzeczy. Lecz teraz, każdy tworzy co chce, lecz według mnie, po prostu szkoda, że to tworzy. Nie lubię tego, lecz każdy ma inne gusta, więc zabronić nikomu tego nie mogę i nie chcę zresztą. Wracając do dyktatora, to nie zakazałbym lubienia clopów. Każdy mógłby je sobie trzymać w zaciszu własnego domu, lecz publikowanie i inne tego typu rzeczy byłby by nielegalne. Myśl trochę chora, lecz chyba każdy z nas ma jakieś takie chore i nierealne marzenie.
Jeśli chodzi o gore, to rozumiem, dlaczego tego tak nie lubisz. Sam osobiście uważam to wręcz psychodeliczne, lecz z niewiadomych mi powodów, nie powodują one u mnie gniewu, lecz olbrzymie obrzydzenie. Smuci mnie fakt, iż z góry stwierdzasz, iż tolerancja jest mi obca i nie znam tego pojęcia. Zresztą, nigdy nie powiedziałem, że chciałbym, aby świat się składał z takich samych ludzi, jak ja. Lubię odmienne gusta, lecz gdybym mógł, usunąłbym wszystkie porno-kucyko arty i jesto to jedyne rzecz, której bym zabronił.
A kogo byś chciał tam poznać? Drugiego "Ty"? Skąd wiesz, że Ty w ich oczach nie jesteś właśnie taką osobą, jak opisałeś swoich kolegów?
Czy chciałem spotkać drugich ja? Skąd ten pomysł? Dlaczego wysnułeś, że lubię tylko osoby wręcz identyczne do mnie? W mojej klasie jest kilka osób, które lubię, lecz podobni do mnie nie są. W innych klasach jest ich o wiele więcej. Nie sądzę, abym przez moich "kolegów" (choć moimi kolegami nie są) był tak postrzegany. Być może dlatego, iż gdy oni wyzywają siebie od debili, gdy ktoś coś nie wie, ja staram się tej osobie pomóc. Raczej sądzę, że uważają mnie za "ciotę", gdyż zamiast pójść się nachlać i porobić ściągi na sprawdzian, ja wolę się pouczyć i poczytać książkę. A jeśli przez właśnie takie moje zachowanie uważają mnie za chama i prostaka, to... no chyba niewiedzą, co te określenia oznaczają.
To Ty nie wiesz, że CAŁA Polska coraz częściej przeklina? Nawet pisali o tym w gazetach, że polski język jest coraz uboższy, a wiele słów jest "zastępowanych" wulgami...
No i mi się to właśnie nie podoba. Chyba mam do tego prawo? Zresztą, gdyby ta moja klasa tylko przeklinała, to bym się nie czepiał, lecz gdy połączone jest to z tymi innymi rzeczami, to już dobrze nie jest, a przynajmniej dla mnie.
No tak, to jest "DZIWNE" dorosły facet podziwiający dziewczyny w internecie powinni jak Ty "palić" pornografię w internetach, a nie za dziewczynami się oglądać . Palą papierosy? Zbrodnia, wielu moich kolegów z technikum zaczynali palenie w wieku ok 12 roku życia, dla mnie to żadna zgroza, podobnie picie alkoholi, to takie przestępstwo...
Nie uznaje oglądanie gołych tyłków za dziwne, lecz co mnie obchodzi, że koleś zalajkował na facebooku kolejne 20 stron z tym, a na informatyce jak się loguje, to tylko te zdjęcia widać. Ja takie rzeczy wolę oglądać prywatnie, a nie... Nie mam nic także do zwykłej pornografii. Zresztą, ta rzecz denerwuje mnie o wiele mniej, niż chlanie i jaranie. Być może i tobie to nieprzeszkadza, ale mi tak, więc, że tak powiem "Deal with it". Gdyby to było jedno piwko i co jakiś czas zapalenie fajki, to by się nie czepiał. Ale szukanie sobie kolegów "do fajki", oraz walnięcie innemu w ryj po WF-ie, za paczkę petów to już jest przesada. Zresztą, ile można słuchać tego, że "Ale ta szkoła jest ch***. Nie daje mi to to k**** żyć. Dobrze, że dzisiaj (jak prawie codziennie) idę się na****, ale będę rzygać, ja pie****". I w sumie, to tylko o tym są dyskusje. I gdyby chociaż te osoby były spoko, to dało by się to jak najbardziej przeżyć, lecz kurde nie są. Zresztą, to trzeba byłoby och zobaczyć.
To co za problem zmienić klasę/szkołę?
Dla mnie jest, gdyż innego takiego profilu niema, a bardzo mi zależy, żeby go ukończyć. Zresztą, ja nie zabraniam palić tym ludziom chlać, lecz po prostu wkurzyło mnie to, że akurat mam taką klasę. Koleguję się z inną klasą, gdzie lubię prawie wszystkich, a wszyscy lubią mnie. Zresztą oni też twierdzą, że moja klasa jest be.
Ty natomiast hejcisz ludzi, którzy mają odmienny gust niż Ty, cóż każdy ma wady i nie ma idealnych ludzi, ale już pisałem wcześniej o "tolerancji", więc nie będę przepisywać...
Już mówiłem, że niehejce innych za inne gusta, jednak jeśli wciąż uważasz, że wiesz lepiej, to znajdź mi fragment, w którym otwarcie hejciłem kolesia, który to lubi.
Oczekujesz "zrozumienia", ok ale Ty zrozum też innych, a będzie dobrze bo jak na razie tylko idzie o Ciebie...
Kogo ja nie rozumiem? Jeśli mówisz o clopach, to już mówiłem, że jest to gust. Ja tego nie lubię, lecz każdy może to lubić i jest ok. Natomiast jeśli mówisz o mojej klasie, to tam niema co rozumieć. Ja po prostu nie lubię takich ludzi, a oni nielubą mnie za to, że jestem od nich inny.
Trochę mnie zdołował fakt, iż dostałeś za ten post aż 3 repki, co oznacza, że aż 4 osoby uważają, że w większości biadolę od rzeczy. Trochę mnie to smuci, że ktoś zbyt pochopnie mnie ocenił, iż jestem nietolerancji, chociaż wiele osób, które mnie znają, uważają przeciwnie. Ten temat został stworzony do wyżalania się, a jak ja to zrobiłem, to ktoś się zawsze doczepi. Ja czuje w sobie coś takiego i po prostu przelałem to na "papier". Szkoda, że taka była reakcja, zważywszy na ten okres czasu, jakimi są święta. Mam nadzieje, że to, co napisałem nie wywoła żadnej kłótni ani nic.- 1
-
Temat do marudzenia YAY! Właściwie miejsce dla tak nielubianego oraz specyficznego człowieka, jak ja. Czas ma moją ścianę wszelkich skarg i zażaleń. Uwaga: mój bul tyłka w tym poście osiągnie poziom krytyczny, a zwłaszcza w pierwszym akapicie.
Zacznę od tego, co doprowadza mnie do wściekłości najbardziej. Jest to najbardziej znienawidzona rzecz, jaką w życiu poznałem. Ci, co mnie trochę znają wiedzą, że mówię tutaj o wszystkim, co jest połączeniem chociaż najdrobniejszym elementem pornografii (wliczając w to także wszelkiej maści żarty oraz lekko ukazujące "te miejsca" pozy) z kucykami. Tak, jest to rzecz, której nienawiści nie potrafię opisać, gdyż jest ona tak ogromna, że liczba wszystkich atomów we wszechświecie chowa się ze wstydem w kącie. Wywołuje to u mnie taką wściekłość, że nawet Hulk by uciekał w popłochu. Można by powiedzieć "To nie oglądaj/szukaj", lecz u mnie to nie działa. Owszem, jestem strasznie wkurzony, gdy niechcący natknę się na szakaradę tego typu (najczęściej wtedy przeklinam na głos i pokazuje fakersami w monitor), lecz sam fakt, że istnieje coś tak obrzydliwego oraz że jest tego aż tak dużo mnie wręcz dołuje. Dotyczy się to zarówno clopów, jak i saucy, czyli według mnie wszystko, gdzie postać chociaż w jednym procencie ma wyglądać atrakcyjnie. Nawet żarty z podtekstem mnie irytują, lecz oczywiście mniej, niż te inne syfy (nie licząc Molestii, gdyż to badziewie niema racji bytu we wszechświecie i powinno zostać całkowicie usunięte, a twórca tych balasów powinien za karę liczyć wszystkie ziarenka piasku na Saharze). Boże, jak ja tego nienawidzę! Gdybym został jakimś dyktatorem świata, to zezwoliłbym na wszystko: na pisanie głupot, na własne zdanie, równość itd. lecz tym abominacją nie darowałbym. Wszystkie bym dał do kasacji, a za opublikowanie tego nawet na końcu internetu byłoby karalne. Jednak niestety, coś takiego występuje tylko w moich snach i marzeniach, więc mogę jedynie siedzieć i starać się nie znajdywać tych okropieństw (szkoda, że w tym fandomie najbardziej właśnie lubię arty, więc ochocze przeszukuje np. devianarta, gdzie można się natknąć na takie abominacje). Tak w zasadzie, to powiem wam, iż sam nie wiem, skąd się u mnie bierze aż taka złość po zobaczeniu tego główna. Nie lubię tego, lecz sam się czasem dziwie, skąd się bierze u mnie aż taka złość. Kiedyś próbowałem to zahamować, lecz mi nie wychodziło. No, ale co zrobić. Powiem tyle, iż według mnie, te całe clopy, saucy i inne obskurne twory zachodzą o "poprawną moralność", więc mam prawo to hejtować jak chce i kiedy chce. No, może przesadzam, lecz no kurde... Już lepiej hejtować pornografie kucykową, niż samo oglądanie kucyków, gdyż to pierwsze jest zboczone i zachodzi o moralność człowieka, a to drugie czegoś takiego nie robi.
Powiem jeszcze, że pisząc o tym okropnym barachle, jakim są clopy i inne porno-kucyki zachowałem się wręcz bardzo spokojnie. Normalnie przeklinam o wiele częściej (co szczerze mówiąc, zdarza się głównie wtedy, gdy mówię właśnie o tym), więcej obrażam i hejtuje w taki sposób, jakiego nie powstydził się największy i najstraszniejszy Król Hejterów.
Dobra, najważniejsze mam już z głowy. Teraz czas na coś, co wywołuje u mnie szewską pasje, czyli mój internet i o ile nie mogę się przyczepić do jego szybkości, to jest on na limit oraz całkowicie uniemożliwia mi on granie przez internet. Zacznę może od limitu. Oszczędne korzystanie ze wszystkich stron, całkowicie uniemożliwione oglądanie YT oraz ciągły stres, że zaraz limit się wyczerpie i pozostanę bez internetu mnie przytłacza. Co prawda, mam nocny limit który zamiast 15 GB, daje mi 50, lecz aktywuje się on od północy do 8 rano, przez co, żeby cokolwiek obejrzeć, muszę zarywać noce (czasem siedziałem aż do 4). Chyba jestem uzależniony od internetu, choć przynajmniej potrafię się od niego oderwać, aby się pouczyć czy przeczytać książkę. Kolejną sprawą jest to, iż od dłuższego czasu mój internet całkowicie odebrał mi możliwość grania przez internet. Dlaczego? Gdyż po jakiś 10 sekundach grania gra całkowicie się zawiesza. Ten olbrzymi lag może trwać od 10 sekund aż do 5 minut i wcale tutaj nie przesadzam, po czym po następnych 10 sekundach mam to samo. No szlag może trawić. Ten problem pojawił mi się w lipcu i nadal mnie dręczy. Na szczęście, w kwietniu czy tam maju kończy się umowa z "G" wartym Plusem, więc zapewne coś się w moim necie zmieni. Mieszkam na całkowitym krańcu świata (dom leży w polu, a z dwóch stron otacza go las, za którym pewnie jest "Blua Hell") więc ledwo co do mnie tam dochodzi, lecz może z czasem się to zmieniło. Oby.
Na końcu powiem jeszcze, iż kończąc pełne idiotów, wiejskie gimnazjum i trafiając do liceum, liczyłem, że będą się tam znajdować dość mądre i normalne osoby. Jak bardzo się miliłem... W mojej klasie albo są kompletni idioci, którzy bardziej do zawodówki pasują, albo kompletni prostacy i debile, którzy nie mogą się obejść bez słowa "ku*wa" w co drugim słowie, a ich ulubionym zajęciem jest palenie co jakieś 2 godziny, częstym chlaniem, aż łeb nie rozboli oraz oglądaniu jakiś "słodkich dupeczek" na facebooku. Zresztą, nie zdziwiłbym się, gdyby z uśmiechem na ustach wciągali dragi, ażby nie odróżniali własnej matki (o ile mają) od glebogryzarki, bo w końcu to jest takie fajne. Co prawda, mam w mojej klasie na te 37 osób jakieś 10 normalnych, lecz reszta, to takie mięsne wyroby na nogach, że aż strach się bać. I jak ja mam się czuć komfortowo w gronie klasowej, które powinno być jak rodzina, skoro większość z nich to chamy, prostaki, są ignorantami, a fałszywość aż z nich bije jak światło że świeczki. Jednak muszę przeżyć jeszcze te pół miesiąca, to większość z nich nie zda i będę mieć spokój.
I w sumie, to to wszystko. Owszem, bardzo nie lubię także: fanatyków, politycznych wojen, w dużej mierze internetu jako "internety" i napisu "tl;dr", lecz tak, co jestem dość spokojny i do wszystkiego podchodzę spokojnie, z umiarem, na luzie. Świat mi wcale nie dał w kość... Nie mam wcale trudnego życia... Jestem optymistą i mam cel w życiu, do którego dążę... Jednak gdyby nie te rzeczy, to świat byłby lepszy, a gdyby nie clopy i inne tego typu ścierwa, które szpecą ten piękny serial, to świat byłby wręcz niebem.
Tyle z mojej strony. Nie oczekuje żadnych pocieszeń ani nic, lecz mam nadzieje, że ktoś chociaż zrozumie to, co napisałem oraz to, co w tej mojej głowie się kotłuje. Oczywiście pojawią się jakieś osoby, które tylko mnie skrytykują, że marudzę i wydziwiam, a najlepiej by było, gdyby usunął sobie konto i miał ze wszystkim spokój (fuck logic). Cóż, muszą przecież istnieć ludzie mądrzy (ci, co to zrozumieją bądź będzie im to obojętne) oraz ci mniej mądrzy ("Weś talara ale ty frajer jestes. poco pżejmójerz sie takimi żeczami. ale s ciebie matol asz mi ciebie rzal. wejź lepiej sie powieź, to zrobiź pżyslóge dla żwiata!!!!1)
-
Nie jest to żadne zdziwienie, iż czekałem na ten odcinek z niecierpliwością. Już podczas tych rysunkowych zapowiedzi nie mogłem się doczekać, aby go zobaczyć. Powiem tak: odcinek jest dobry, nawet bardzo dobry, lecz spodziewałem się czegoś o ciupkę lepszego.
Zacznę może od ogółu, czyli samego pomysłu na odcinek. Już na pierwszy rzut oka widać, iż epizod w 90% był robiony z myślą o bronies. Co prawda, nie lubię, gdy twórcy robią jakieś takie rzeczy na dużą skale dla nas, to w tym przypadku (nie licząc jednego momentu) narzekać aż tak nie mogę. Taka tam, drobna wada. Ale wracając do samej fabuły, to zaowocowała ona wieloma świetnymi elementami, jak wrzucenie mane 6 w kalosze super-bohaterek, specjalne stroje oraz moce, zmutowana psycho-zła postać, która chce zawładnąć nad światem, walki armią złych pomocników, chwilowy tryumf głównego złego oraz pokonanie go jego własną bronią. Istna parodia komiksów oraz filmów o super-bohaterach. Jednak ja polubiłem ten aspekt nie tylko za to, iż parodiuje on słynne produkcje, lecz za to, że takie coś jest po prostu fajne. Nie jestem zwolennikiem komiksów, a filmy o współczesnych herosach, uzbrojonych w nadprzyrodzone super-moce lekko mnie nużyły, lecz tutaj mamy istny majstersztyk. W sumie, mogła by to nawet nie być parodia, lecz odcinek "na poważnie" to i tak by mi się to spodobało. Super pomysłem według mnie, było by stworzenie osobnego filmu o czymś takim, ale moja fantazja chyba zachodzi teraz zbyt daleko. Mówiąc krótko: sam pomysł jest świetny i muszę przyznać, że dobrze im to wyszło.
Lecz zanim powiem o poczynaniach naszych super-bohaterkach, zacznę od tego, co ukazuje odcinek przed tym, a mianowicie o odbudowie zamku. Główny wątek sezonu 4, jak to brzmiała jeden z kawałków Turbo, "Toczy się po linie". Założę się, że nie raz i nie dwa zobaczymy nasz stary, lecz już nieopuszczony zamek. I dobrze, fabułą powinna się ciągnąć przez cały czas, a nie tylko w pierwszym i ostatnim odcinku.
Dobra, zamek za nami, czas więc przejść do naszego nowego super-teamu, czyli Power Ponies. Jak już wyżej pisałem, sam ogół jest spoko, lecz postaram teraz skupić się bardziej na każdej z nich osobno.
Wpierw zacznę od Twiligth, czyli "Zamaskowanej Matter-Horn". Ubiór jest raczej średni. Ten dziwny "wiśniowy", czy jaki to tam jest kolor jakoś tak słabo pasuje. Zresztą, jej wielkie bryle, które raczej przypominają mi krążki do hokeja pasują jak smark do rękawa, a ten jej róg komponuje się dość... dziwnie, jakby był doklejony. Jeśli jednak chodzi o moc, to jest ona dość typowa, lecz pasująca do postaci.
Druga z kolei jest Rarity, jako "Radiance". O ile do stroje nie mogę się przyczepić, to jej moc strasznie mi się spodobała, i nie chodzi mi tylko o to, jaka ona była, lecz jak Rarity jest używała. Dla takiego fana tej postaci, każdy jej czyń był przezabawny.
Czas na Pinkie, która, dosłownie, biega w fatałachach "Fili-Second". Stój, przypomina mi film "Tron", pasuje do postaci, natomiast jej moc, czyli bieganie w siedmiomilowych bamboszach nie dość, że było fajne, to do Pinki pasowało jak ulał, przez co każde jej użycie oraz jej radość wywoływało salwy śmiechu z mojej strony.
Kolejna w kolejce jest Rainbow Dash w roli "Zap" (pierwsze skojarzenia z Dotą i Strom Spiritem). Kostium bardzo fajny, a moc miotania niczym Zeus piorunami nawet nawet, lecz używanie tego gwizdka, którego ciągle trzymała w zębach było trochę głupie.
Kolejna na moim widelcu jest Applejack, której przypadła postać "Mistress Mare-velous". Wygląd jest ok, lecz super-moc to już inna sprawa. U niej postawili zamiast na nadprzyrodzone mocne, na szeroki wachlarz uzbrojenia i gadżetów, niczym Batman. W sumie, to ma to swoje umysłowe lasso, lecz posiada także inne zabawki, jak rzucane podkowy-shurikeny i inne cuda. Lekko odstępuje ona od nadprzyrodzonych mocy, lecz marudzić nie powinienem.
I na samym końcu Fluttrehsy: Saddle Ranger. Strój jakoś tylnej części ciała nie urywa, lecz jej moc... Gdy zobaczyłem ten moment, to stało się coś takiego:
Uwaga! Brutalna scena! Wchodzisz na własne ryzyko!
Zabronione jest wstawianie r34/gore na forum.
Mogę powiedzieć, że jest to największa wada tego odcinka. Twórcy mocno przesadzili i mam nadzieje, że jest to ostatni taki wyczyn. Ten zniekształcony głos, ten masakryczny wygląd oraz to skandaliczne zachowanie... Twórcy, hamulec! My nie chcemy czegoś aż takiego! Wstrzymajcie konie i zajmijcie się bardziej przyziemnymi i realnymi sprawami, a przynajmniej ja wolałbym bym, żeby tak było.
Mogę jeszcze dodać tutaj Spike'a, który odegrał fajtłapowatego "Humdrum'a". Jedyne, co mogę powiedzieć, że strój jest dobry, bo do takiej łamagi, jaką jest ten komiksowy bohater pasuje.
Podsumowując te wszystkie postacie, to ich moce są w porządku, w szczególności Rarity, jednak FS to gruba przesada, która nie powinna mieć racji bytu. Stroje lekko wykonane na pół gwizdka, lecz nie jest źle. Jeśli chodzi jednak o nazwy, to są one całkowicie niezapadające w pamięci, lecz tragedii niema. Ogółem Power Ponies wykonane jest dobrze, lecz mogło być niezaprzeczalnie lepiej.
Skoro omówiłem już nasze herod-baby, przyszedł czas, aby rozkminić to, z czym walczą. Naszym Super-Villiainem jest niejaka "Mane-iac". Na ogół, jeśli bym oceniał ją opierając się na postaciach z komiksów, to spełnia ona swoje zadanie. Jednak jeśli oceniałbym ją jaką jedną ze złych postaci z MLP, to postać także nie wychodzi źle. Dlaczego? Bo jest ona mocno stuknięta Jej zachowanie, styl oraz ciągłe zmiany tonacji mowy, wygląd i super moc podobają mi się zarówno jako złej postaci z komiksu, jak i złej postaci z tego serialu. Po prostu jej zachowanie mi się podoba, a zarazem pasuje idealnie do swojej roli. Zresztą, jej "powstanie" to wręcz chleb powszedni dla tego typu komiksów, więc można się tylko cieszyć. Jej zły plan, który polegał na ukradnięciu jakiegoś tam przedmiotu oraz doczepieniu jej do jakiegoś "inatora", który nietypowym kształtem dorównuje specyficznym celu użycia; w tym przypadku, chęć rozrośnięcia się włosów u wszystkich. Czyn całkowicie oderwany od rzeczywistości, lecz w takiej parodii prezentuje się perfekcyjnie. Wygląd również nie zawodzi, a jej specjalne zdolność zadowoliła by każdego czytelnika kolorowych gazetek. Została pokonana w równie spektakularny sposób. Nawet te jej miniony są spoko. Spełniają swoją rolę bezużytecznego mięsa armatniego, a przy okazji śmieszą. Ogółem nasz zły charakter oraz wszystko z nim związane jest w 100% wykonane prawidłowo, a dzięki temu, że sama postać po prostu przepadał mi do gustu, jestem całkowicie usatysfakcjonowany naszym głównym antagonistą.
Jednak odcinek posiada widoczne gołym okiem wady. Jak już wspominałem, Flutterhulk jest zbyt kuriozalnym pomysłem, który nie powinien trafić do żadnego odcinka, natomiast sam fakt stworzenia odcinka o super-kucykach, który ewidentnie był tworzony z myślą o bronies, a nie o małych dzieciach, jest lekką wadą, lecz mogło być znacznie gorzej. Drażniącym minusem jest sposób, w jaki mane 6 dostały się do świata komiksów. Jakiś niby zaczarowany komiks, który nagle wchłonął czytelnika wraz z paroma innymi osobami. Pomysł taki trochę na odwal, który mógłby zostać wykorzystany lepiej, np. Spike szukał lupy, by przeczytać napis, lecz zamiast niej znalazł jakiś dziwny, przezroczysty kamień, który po przyłożeniu do komiksu stworzył portal. Szczerze, to na początku myślałem, że właśnie w taki sposób one się tam dostaną. Zresztą wiem, że ten komiks jest jakiś zaczarowany, lecz fakt, iż na samym końcu zniknął, był... nie wiem. Jakby już nie wiedzieli, co mają począć z tą gazetką. Ostatnią wadą, która jednocześnie łączy się z tą, że twórcy za dużo robią dla nas, jest to, iż zamiast dość normalnych, przyjemnych i śmiesznych odcinków, coraz częściej mamy ukazane jakieś bijatyki. Przełomem było, jak podczas ślubu pojawiła się epicka bitwa z Podmieńcami, lecz do tej pory, w sezonie 4 pojawiły się już dwie (ten odcinek i Daring Don't). Co z tego, że było one mniejsze, niż to w ostatnich odcinak 2 sezonu, to i tak coś tu jest nie w porządku. Wolałbym, aby odcinki wróciły do swojej starszej formy (ta z S2 byłaby najlepsza), czyli do dużej dawki ciekawych lecz przyziemnych przygód, humoru z pomniejszymi "oczkami" dla bronies. Jednak jeśli serial będzie dalej prowadzony takim stanie, jaki jest, a co gorsza, pogłębi się on, to przyszłość MLP widzę raczej w czarnych kolorach. Lecz mam nadzieje, że twórcy się opamiętają oraz żeby jakoś wróciła jak to była dwa sezony wcześniej.
Krótkie podsumowanie:
Zalety:
-Ciekawy pomysł z super-bohaterkami
-Mane 6 jako Power Ponies
-Pełno sparodiowanych nawiązań do filmów/komiksów
-Idealnie wykonana główna zła postać
-Odbudowa dawnego zamku księżniczek na tle fabularnym
Wady:
-Fluttreshy w roli Hulka, czyli ogromna przesada ze strony twórców
-Dziwny pomysł z "zaczarowanym" komiksem
-Za dużo walki jak na ten serial.
Ocena: 8/10
Nie licząc pierwszego, podwójnego odcinka, ten jak dotąd remisuje wraz z Castle Mane-ia o najlepszy, zwykły epizod w sezonie 4. Dość fajny pomysł sparodiowania postaci z komiksów w kucykowej formie wyszedł idealnie Samo mane 6, jako Power Ponies prezentuje się bardzo dobrze. Zresztą, Mane-iac jako główna zła postać także wykonana została z godną podziwu pieczołowitością. Fabuła, dzięki odbudowie zamku, wciąż się rozwija i nie stoi w miejscu. Jednak takie wady, jak przede wszystkim transformacja Fluttershy oraz powolne przeinaczanie się serialu w Mortal Combat z udziałem kucyków dodaje parę punktów w plecy. Gdyby nie te dwie rzeczy, odcinek zarobił by soczyste 9,5 na 10, lecz niestety twórcom chyba brak hamulców, przez co tworzone przez nich rzeczy zbytnio zachodzą o fandom, co miejsca zbytnio mieć nie powinno. Fandom tworzony jest po to, aby dopełniać serial; nie na odwrót. Mam nadzieje, że jest to ostatni taki ich wybryk.
Na przyszłość: uważaj na język i nie umieszczaj linków do r34/gore. ~Draques
- 2
-
Przyjaźń w internecie? Różnie z tym bywa. Przede wszystkim wiele ludzi w wirtualnym świecie zachowuje się o wiele inaczej, niż normalnie, więc możesz poznać fajną osobę na jakimś forum, a w realu jest on skończonym chamem, bądź na odwrót. Jednak, jeśli osoba zachowuje się tam samo zarówno przed komputerem, jak i poza nim, nie widzę problemu, dla którego nie mógłby znaleźć sobie jakiegoś kolegi. Jednak szukanie sobie kolegów w internecie "bo mnie nikt nie lubi" jest dość głupim pomysłem.
Ja osobiście wierze w to, że można sobie znaleźć przyjaciela w internecie, spotkać się w realu i nadal być przyjaciółmi. Jednak w dzisiejszych czasach nikt Ci nic nie zrobi, jeśli będziesz zachowywać się jak cham, więc duża część ludzi ujawnia swoje zwierzęce cechy i zachowują się jak skończeniu skur*iele.
Czy miałem taką sytuacje? Kiedyś na tym forum poznałem kolesia, z którym zawiązałem kontakt. Często i dużo z nim pisałem. W sylwestra, w boże narodzenie, w urodziny itd. Gadaliśmy o wszystkim, nawet o własnych, życiowych problemach. Pomagaliśmy sobie nawzajem, lecz nigdy nie spotkaliśmy się. Dzięki niemu zacząłem grać w dzisiaj moją ulubioną grę, jaką jest Dota 2. Pamiętam, że po zobaczeniu Equestrai Girls bardzo mi się ten film spodobał i namawiałem go, aby i on obejrzał, pomimo iż był negatywnie do tego nastawiony. Po obejrzeniu stwierdził, że jest to najgorszy i najgłupszy film na świecie, że piosenki to dno itd. Ja, nie mogąc słuchać takich słów od tak bliskiej mi osoby, kazałem mu się zamknąć, a ponieważ to nie skutkowało, skończyłem rozmowę. Od tamtej chwili się nie odzywamy, lecz wciąż mam go w znajomych. Wiem jednak, że czasem "lekko" mnie obgadywał z moim bratem, a czasami zachowywał się bardzo dziwnie, lecz ja wciąż się z nim zadawałem, aż do tej chwili.
Pomimo tej sytuacji, wciąż wierze, że w internecie można znaleźć osobę, która może stać się twoim najlepszym przyjacielem. Wierze, że może powstać taka sama więź, która łączy kucyki z mane 6. Bądźmy dla siebie mili, szanujmy się i zachowujmy, jak na ludzi przystało, a poznamy dzięki temu wiele wspaniałych ludzi, pomimo iż będziemy widzieć tylko ich avatary.
-
(Skoro bierzesz udział w magicznym pojedynku, to jakim cudem możesz nie być jednorożcem?)
"Złaś zemnie, ty... płonąca klucho!" krzyknąłem, jednak klacz nadal siedziała na moim brzuchu, perfidnie się uśmiechając. "Dobra, sama tego chciałaś!", po czym wyczarowałem sobie na kopycie rękawice, która zakończona była ostrym szpikulcem. Chwile wypatrywałem odpowiedniego miejsca, po czym z całej siły wbiłem igłę prosto w jej lewe oko. Klacz wydarła się w niebo głosy, a ja, wykorzystując sytuacje, uwolniłem się od jej ciężaru. Leżałem na plecach, dysząc. Rzuciłem okiem na Timber, która leżąc na boku kręciła się w kółko, wydzierając się jakby ją torturowali. Olałem ją całkowicie, zajmując się sobą. Przyłożyłem sobie kopyto do szyi i nawet nie wiem, czego dotknąłem. "Hmmm... ciekawe... Lecz równie dobrze mogła by ona dźgnąć mnie podpalonym kijem" wymamrotałem do siebie. Lekko się zawahałem, po czym wstałem. Ledwo ustałem na kopytach, lecz jakoś udało mi się. Spojrzałem na rywalkę, która wciąż nie mogła dość do siebie, a jej wrzaski i piski zaczęły mnie już denerwować. "Przestań się mazgaić i wstań." Nie zareagowała. "Powiedziałem WSTAWAJ" machnąłem kopytem na wysokość twarzy. Timber, niczym kukiełka, uniosła się na lekko nad ziemie. Jej kopyta zwisały bezwładnie, lecz opadła twardo na ziemie i zachowała równowagę. Jednak głowę miała spuszczoną, więcej nie widziałem rany. "Ostro zagrałaś, moja droga" wypowiedziałem, lecz mój głos nie był już taki, jakim zawsze przemawiałem. Był bardziej zmęczony, bez siły. "Zbyt ostro. Ja nie chciałem mieć dziury w szyi, Ty nie chciałaś mieć szpikulca w oku, jeśli w ogóle dobrze trawiłem. Teraz żarty się skończyły, więc trzeba wytoczyć ciężką artylerię. Ciężką, lecz nie najcięższą." Skupiłem się, przez co zaczęła mnie mocno boleć głowa. Z mojego rogu wyleciał podłużny, czerwony pocisk rozmiaru butelki prosto w górę. Po paru sekundach wyleciał drugi. Pociski leciały w górę, lecz stopniowo zwalniały, aż gdzieś na wysokości 100 metrów, gdzie ledwo je było widać, zatrzymały się, zawisły chwilę w powietrzu po czym zaczęły spadać. "Bomby w dół" szyderczo się uśmiechnąłem. Timber wpatrzona była w pocisk, który spadał ze świstem. Po dosłownie sekundzie czerwony obiekt spadł centralnie na klacz. Niszczący bębenki w uszach huk rozległ się echem po całej arenie. W promieniu jakiś 10 metrów od rywalki ziemia była mocno popękana, spalona oraz roztrzaskana. Na prawie całej arenie piach poskoczył na ok. 10 centymetrów. Timber zwalona na ziemie, leżała na brzuchu z podniesioną głową. Od pierwszego uderzenia nie minęły 3 sekundy, po czym uderzył drugi pocisk w to samo miejsce. Huk był o wiele głośniejszy, ziemia cała zadrżała, a nad miejscem uderzenia unosił się czarny dym wraz z rozwianym piachem. Po paru chwilach dym rozwiał się, ukazując skutki zniszczeń. W promieniu 15 metrów od Timber powstał krater na głębokość jednego metra, a w samym jej środku leżała całkowicie wbita w ziemie klacz. Tak płasko chyba jeszcze nigdy nie leżała. Usiadłem na brzegu krateru, czekając z opuszczoną głową na ruch mojej rywalki.
-
Teraz kolej na mnie. Ostatnio Celestia stała się jedną z moich ulubionych postaci. Byłbym zaszczycony, gdyby mój nick widniał na liście.
-
"Czy" warianty:
-Albo ten cały duch na końcu został dodany od tak, dla wesołego. Troll ze strony twórców, którzy chcą, abyśmy główkowali przy czymś, co nie będzie miało żadnego uzasadnienia w serialu. Zapewne także z tego powodu oczy przypominają wzrok Zecory
-Była to jakaś nowa zła postać, lecz co tam robiła, nie wie nikt.
-Jakaś nowa dobra postać, która śledzi mane 6, aby w kluczowym momencie wyskoczyć zza krzaka, przynosząc pomocne kopyto.
Spodziewam się pierwszego myślnika, lecz wszystko jest możliwe.
- 1
-
To zależy od wielu czynników. Jako iż nie lubię ciągłego biadolenia, iż Hasbro myśli tylko o kasie, to pieniądze odgrywają tutaj zapewne znaczną role. Nie wiem, kiedy twórcą wysiądą fundusze; nie myślę o tym. Jednak sądzę, iż ich portfele będą pełne przez długi czas. W sumie, to przy ogromie pomysłów, to sezonów możemy się spodziewać wiele. Nikt chyba nie wie, ile. Zresztą, po jakimś 10 mogą wydać 5 generacje, która będzie się niewiele różnić. Dodajmy do tego wiele filmów i innych pierdół a uzyskamy dość dużą liczbę. Zresztą, możliwe jest, iż jakaś inna firma to wykupi, co daje nam ogrom nowych pomysłów.
MLP będzie trwać jeszcze długo. Jestem tego pewien, a przynajmniej opiewam w to wielką nadzieje. Lecz oby ilość nie przewyższyła jakość...
-
Zapomniałem jeszcze napisać cuś o Pannie Harshwhinny. O ile w odcinku "Games Ponies Play" była mi ona całkowicie obojętna, to tutaj mogę powiedzieć, iż wyszła całkiem całkiem. Nawet lubię takie sztywne i dyscyplinarne postacie jak ona. W dodatku, jej wszystkie sznupy, jak np. to: http://cheezburger.com/7955282944 mocno mnie rozwalały. W zasadzie, to mocno się ona zmieniła od tamtego wcześniejszego odcinka. I dobrze.
A, i nadal przypomina mi ona Twix'a ;P
-
Leżąc na plecach, wychyliłem głowę, spojrzałem na rywalkę i podniosłem kopyto do góry, mówiąc "Jesteś chyba najbardziej bezwartościowym wrogiem, z jakim walczyłem!". Podskoczyłem, żeby wstać a przy lądowaniu lekko straciłem równowagę. "Ja ci daje szanse użycia największej mocy, jaką w sobie posiadasz, a tą okazje tak marnujesz? Mogłaś strzelić swoim najsilniejszym czarem prosto we mnie, a Ty mi po prostu dałaś po ryju! Skandal!" Podszedłem szybkim krokiem do niej i gwałtownie chwyciłem ją za przednie kopyto. "To miało być to, co miało mnie pokonać?!? Chciałaś mnie pokonać tym odnóżem?!?" Chwyciłem ją za głowę i potrząsłem. "Użyj w końcu tej swojej łepetyny! Czy ten twój róg to jakaś plastikowa zabawka? To jest w końcu MAGICZNY pojedynek. M-A-G-I-C-Z-N-Y. Wyciągnie jakiegoś asa z rękawa, a nie, że albo okładasz mnie tymi "kopytkami", albo stosujesz jakieś bezwartościowe i nudne jak dupa węża kule ognia o sile przeciętnego przeczkolaka!!!" Oburzony odwróciłem się i poszedłem przed siebie, przeklinając w myślach. Zatrzymałem się parę kroków od rywalki, po czym szybkim ruchem stanąłem do niej bokiem i wyciągnąłem kopyto w jej stronę. Przy pomocy magii wystrzeliłem olbrzymią falę dźwiękową. Była ona płaska i lekko przeźroczysta. Z olbrzymią prędkością uderzyła w pierś Timber. Powstał wtedy głośny huk, a sama klacz, całkowicie ogłuszona, niczym na lodzie, przesunęła się o jakieś dwa metry do tyłu. Timber mocno piszczało w uszach, głowa ją bolała oraz lekko się chybotała. Kiedy ona powoli dochodziła do siebie, ja odwróciłem się do niej tyłem. "Twoja kolej! Zrób mi coś, cokolwiek, co może mną zaimponować! Wykaż się! Pochwal, jaka to dobra jesteś! Śmiało, nie krępuj się! Stoję tutaj!"
-
Talar- nigdy nie widziałam hejtu na Flima i Flama, za to ciągle widzę, jak ich fani marudzą, że nikt ich nie lubi. Może nie mają dużo fanów, ale to nie oznacza, że się ich nie lubi.
Może nie tyle hejt, co bardzo często zauważyłem opinie, które głosiły, że albo oni są najgorszymi postaciami, albo ich odcinek jest najgorszy bądź piosenka. Dużo ludzi o ile nie hejci, to po prostu ich nie lubi. Jednak raz czy dwa natknąłem się na prawdziwych hejterów, którzy bardzo ich nie lubili i mocno to podkreślali.
-
Nie wiem, jak tam z treścią (brak czasu) mogę powiedzieć, że tragedii niema, lecz:
-za dużo ficków
-czasem tekst zlewał się z obrazkiem
-niewygodny format
-kapkę za dużo artykułów niezwiązanych z kucykami
Wszystko inne, ok.
Mogę jeszcze dodać, iż występuje bliźniacze podobieństwo do Brohoofa, więc trochę dziwnym pomysłem jest tworzenie drugiej gazetki o wręcz identycznej zawartości. Jednak proszę was, abyście nie pisali do mnie całych stron wyjaśnień, że są pomiędzy tym spore różnice. Już ten temat wałkowałem.
Kupmy sobie dom
in Gry i zabawy
Posted
1240