Skocz do zawartości

Exemundis

Brony
  • Zawartość

    638
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Exemundis

  1. (Abyss) Zajrzał do piwnicy obserwując Flare. Wolał mieć oko na każdego. W sumie pod nieobecność Night'a i Ray'a był odpowiedzialny za 3 klacze (4 jeżeli liczyć androida). Widząc że nie zagraża jej na razie niebezpieczeństwo rozejrzał się za resztą dziewczyn po czym zagadał do Infortunii - yo... słuchaj...mam takie pytanko... gdyby ktoś z nas, i mam tu na myśli jednorożce zachorował, teoretycznie oczywiście, na krystalizację magii to byłabyś w stanie mu pomóc? - spytał stojąc obok i lustrując wzrokiem otoczenie poza chatką
  2. (Abyss) Przystanął gdy zrobiła to Flare. Nie bał się żadnych jakiś tam przerośniętych kretów lub czegokolwiek co nie było smokiem. Ale po krótkim rozmyślaniu uznał że klacz ma racje. Zapuszczanie się tak daleko od reszty było niebezpieczne. Nie straszne, wcale nie. Po prostu ryzyko było zbyt wielkie. Grupa i tak ma problemy. Gdyby stracili jeszcze jednego dobrze wyszkolonego członka mieli by ciężej. Abys więc zawrócił delikatnie wcześniej naznaczając ściany w tym miejscu swoim zielonym ogniem. Po czym zawrócił spowrotem do ekipy. Podszedł powoli do Night'a i rzekł. - Ten tunel jest zbyt długi. Nie mogłem go całego zbadać. Oddaliłbym się od was za bardzo a chyba wszyscy wiemy że to bardzo ryzykowne... - rzekł
  3. Exemundis

    Płonący Mrok [duosesja]

    ( Wybacz Kapi że nie było odpisywane ale moja kuzynka miała ciężką sytuację... a ja nawet nie miałem pojęcia że było odpisane (zmiana silnika )) Grey stanęła na ulicy Canterlotu rozglądając się dookoła. Po chwili spojrzała na stojącą obok Havoc. Nie sądziła że wyjdą z tego cało. W sumie to nie sądziła że Havoc wyjdzie z tego cało. Po chwili rozmyślań rzekła - Słuchaj... wygląda na to że musimy się rozstać... nie wiem... nie wiem czy się jeszcze spotkamy... ale życzę ci szczęścia... i bezpiecznej podróży - po tych słowach ruszyła w kierunku najbliższej tawerny
  4. (Abyss) Spojrzał na zieloną żyjącą najwyraźniej istotę i na podchodzącego do niej Night'a. Rozejrzał się uważniej po otoczeniu i znajdujących się w nim skrzynkach. Ciekawiło go co też się w nich znajduje ale wolałby żeby podczas sprawdzania ich zawartości nic nie wyskoczyło na nich z tego bocznego korytarza. Rzekł więc do Night'a - Szefie... uważaj na to zielone coś... sprawdzę jeszcze ten jeden korytarz... Następnie ruszył przed siebie w kierunku korytarza i wkroczył w niego dokładnie sprawdzając co się w nim znajduje. Uważnie obserwował otoczenie i szedł ostrożnie na wszelki wypadek
  5. /// uschnięte... a ja przeczytałem uśmiechnięte.... //// (Abyss) Ominął zwłoki szerokim łukiem by po chwili zacząć przyglądać się tym kiedyś pewnie pięknym figurkom. Po chwili jednak rzekł do Night'a - słuchaj... trzeba sprawdzić jeszcze piwnicę... ja pójdę pierwszy... Po tych słowach świecąc swoim płomykiem ruszył do piwnicy. Rozglądał się uważnie wyczulony na najmniejsze choćby oznaki zagrożenia z bronią gotową do strzału. Uważnie stawiał każdy krok by nie wywinąć zwyczajowego orła i nie narobić zbyt dużo hałasu. Na chwilę obejrzał się na Night'a czy ten go ubezpiecza.
  6. (Abyss) - Jasna sprawa Night - rzekł po czym dobył swojej dwururki i rozświetlił na końcu rogu zielony płomień dając oświetlenie. Powoli ostrożnie ruszył za Nightem do środka również wypatrując wszelakich zagrożeń mogących się czaić w tej ruderze. chociaż ruderą by tego domu nie nazwał przez te nieistniejące już kłódki broniące wejścia. Kątem oka spojrzał za siebie na resztę ekipy. Jego wzrok zatrzymał się chwilkę dłużej na Flare. Nie myślał w tej chwili wiele. Wolał się nie rozpraszać gdyż pora była stanowczo nieodpowiednia na dłuższe przemyślenia
  7. (Abyss) wysłuchał uważnie słów metalowej klaczy po czym rzekł. - Nie wiem nic ożadnym "Synu Pustkowi" w sumie ja pierwsze słyszę. Natknęliśmy się na niego jak wracaliśmy ze smoczej jamy. Był bardzo zajęty zjadaniem martwych kompanów Ray'a którego ocaliliła nasza ekipa... Ray by go zastrzelił gdyby mu Melon - tu wskazał na klacz - nie przeszkodziła... z początku chciał uciec ale dałem mu puszkę jedzenia i pozwolił się zabrać... może zwykle uciekał dlatego że do niego strzelano... nie sądzę by te legendy jakiekolwiek one nie były miały w sobie dużo prawdy... prawdą natomiast jest to że malec był wygłodzony i skrzywdzony bardzo przez los.. Patrzył na Serenity wzruszając kopytami
  8. ( Abyss) Przyglądał się z uśmiechem na całą sytuację. Gdy Serenity spytała o ostrzał kłódki rzekł - no cóż... istnieje taka możliwość ale z całą pewnością wystrzał z broni mógłby nam coś ściągnąć na głowy, a tego raczej nikt by nie chciał... Po tych słowach podszedł do Flare - jak tam? widzę że mały jakoś nie próbuje uciekać... słuchaj Flare... masz może jakiś pomysł jak rozbroić tą kłódkę nie powodując przy tym dużego hałasu? - spytał patrząc to w jej oczy to na drzwi. W głowie Abyssa kotłowało się w tym momencie wiele myśli. Stanowczo zbyt wiele. Potrzebował odpocząć jak każdy.
  9. (Abyss Flame) Spojrzał na Nighta to na Serenity. Po chwili lekkiego zamyślenia rzekł - no cóż... zbliża się noc a my znaleźliśmy schronienie problemem jest jak widać kłódka... nie chcemy jej zniszczyć gdyż może się przydać a żadne z nas nie zna się na otwieraniu zamków. Jeżeli miałabyś jakiś sposób by je otworzyć to z chęcią przyjęlibyśmy ta pomoc. Ponadto... Zawsze przyda sięjedna para oczu i uszu w ekipie więcej. Pomożemy ci z twoim zadaniem i bardzo byśmy chcieli byś siędo nas przyłączyła... Zwłaszcza Night byłby ucieszony z tego powodu... No i chętnie usłyszałby od ciebie więcej o robotyce bo pewnie jako przedstawicielka tego mechanicznego gatunku masz co nieco informacji na ten temat - po tych słowach uśmiechnął się lekko i przyjaźnie
  10. ( Abyss) Stojąc koło Nighta spojrzał na robota. Zadziwiła go reakcja na celowanie z broni w jego stronę. Po chwili się uśmiechnął i podszedł bliżej wysuwając w jego stronę przyjaźnie kopyto. - Spokojnie. Night nie strzeli do ciebie dopóki go nie zaatakujesz... lub któregoś z nas. Jestem Abyss Flame. Mamy względem ciebie przyjazne zamiary. Więc spokojnie. Jak cię zwą. Skąd pochodzisz i jaki jest twój cel. Nie ma powodów by przed nami cokolwiek ukrywać. W sumie zawdzięczasz nam a w szczególności mi że nie leżysz wyłączony lub wyłączona gdyż nie wiem jaką masz płeć zaprogramowaną w tym smoczym leżu... Ten tutaj - wskazał na Nighta - to nasz szef. Uwież mi ostatnią rzeczą którą by chciał to zniszczenie ciebie. Zawsze się robotyką interesował. - rzekł pomagając androidowi wstać
  11. ( Abyss) Patrzył z lekkim zaciekawieniem jak Infortunia zbliża się do malca. W sumie ciekawiło go głównie co się źrebakowi stało oraz to jak zareaguje na klacz. Gdy była już dosyć blisko powiedział żartobliwie - uważaj... może dziabnąć. - rzekł z lekkim uśmiechem. Następnie jego uwagę przykuł Night zajmujący się androidem. Tu również było wiele niewiadomych. Podszedł do niego - słuchaj... moim zdaniem przed uruchomieniem bezpieczniej byłoby go przeprogramować. Wiesz... może mieć zaprogramowane agresywne nastawienie w stosunku do osób nie będących jego właścicielami lub znajomymi od momentu stworzenia - rzekł
  12. (Abyss) Niosąc cały czas androida na ramieniu podszedł spokojnym krokiem do Nighta tulącego *Infortunię. Lekko zaskoczył go ten widok gdyż wiedział jakie Night miewał problemy z klaczami. Nie miej jednak nie skomentował nic tylko rzekł - Melduję iż jaskinia sprawdzona. Pełno tam było różnego złomu z czego udało nam się ocalić trochę części do różnych broni oraz tego robota - rzekł stawiając przed Nightem androida. Następnie westnął i dodał. - ponadto znaleźliśmy jakiegoś źrebaka... był pegazem.. ale ktoś najwidoczniej urwał lub odciął mu skrzydła... jest kompletnie zdziczały i zastaliśmy go jak wpierdzielał mięso martwych towarzyszy Ray'a... Gdyby nie Melon to Ray by go zastrzelił... ale rozumiem jego reakcje... w sumie gdyby coś jadło moich martwych kompanów to też bym chciałto zastrzelić...
  13. Imię: Ancient Searcher Wiek: 25 Rasa: Pół-podmieniec Wygląd: Podmieńczy Equestriański Klasa: Dragon - Członek drużyny walczący bronią dystansową, taką jak łuk, czy broń miotaną, na przykład nożami do rzucania. Ekwipunek: Lekka kusza z magazynkiem bębenkowym (pięć bełtów w magazynku) 5 magazynków zapasowych 3 paczki bełtów (10 w paczce) 5 konserwa 5 butelka wody 10 sztyletów do rzucania nóż wojskowy mikstura lecznicza x5 bandaż x5 notes i ołówek Pancerz: brązowa skórzana kamizelka kapelusz poszukiwacza przygód Broń: lekka kusza z magazynkiem bębenkowym (5/5) Historia: Ancient Searcher urodził się na niewielkiej wyspie mieszczącej się niedaleko granic Equestrii. Jego matką była Crystal Star klacz jednorożca zajmująca się głównie handlem natomiast ojciec był podmieńcem o imieniu Div'Kar. Ancient był radosnym małym dzieckiem. Z początku wydawało się ze jest zwykłym kucem jednak w wieku pięciu lat uaktywniła się jego zdolność transformacji. W szkole uczył się średnio jedyne z czego miał wybitne wyniki była historia, geografia i wychowanie fizyczne. Nie był jednak zbyt mile traktowany przez rówieśników ze względu na jego odmienność. Jego ojciec Div'kar opuścił rodzinę gdy Ancient miał zaledwie 2 latka. Gdy Crystal dowiedziała się że jej syn jest pół podmieńcem z początku chciała się go pozbyć oddając do sierocińca. Jednak matka zawsze pozostanie matką nie ważne kim jest jej dziecko więc zdecydowała się jednak go wychować. Minęło parę lat szkolnych podczas których Ancient jakoś dawał sobie radę. Jego zainteresowania Archeologią i Geografią zdumiewały nauczycieli którym zaakceptowanie odmienności ich ucznia zajęło mniej czasu niż innym. Ancient ukończył podstawówkę, gimnazjum i szkołę średnią i w wieku 19 lat opuścił rodzinną wyspę kierując się statkiem w stronę widniejącej na mapach sprzed ponad tysiąca lat wyspie Midnight. Gdy tam dotarł okazało się że było tam sporo ruin lecz wyspa była przez większość dnia pogrążona w mroku będącym pozostałością po poprzednich mieszkańcach czyli Kulcie Nighmare Moon. Ancient pozostałe lata spędził na Badaniu Ruin pozostałych na wyspie w poszukiwaniu artefaktów i reliktów sprzed tysiąca lat. Wielokrotnie musiał walczyć o życie z tutejszą fauną i florą każde ważniejsze wydarzenie dokumentując w swoim dzienniku. Jego ulubioną bronią była kusza która była pamiątką po ojcu. Ancient mimo iż nigdy go nie wiedział słyszał wiele opowieści o nim od matki. Gdy Ancient powrócił po 2 latach do domu okazało się że odnalazł się jego ojciec. Okazało się że Div'kar również miał duszę poszukiwacza przygód. Jednak nie był już młody. Ancient przebaczył ojcu i odtąd żyli by w spokoju... ta jasne... wkrótce Div'kar dostał list o organizowanej przez królową Chrysalis wyprawie jednak jego stan zdrowotny nie był zbyt dobry. W skutek tego i oczywiście z ciekawości odziedziczonej po ojcu Ancient ruszył by wziać w niej udział. Pech chciał ze statek którym płynął wpadł na rafę i stąd spóźnienie naszego archeologa Statystyki:
  14. (Abyss) Obrócił na chwilę głowę i spojrzał na Flare. - Może i zdradza... Ale pomyśl jaki inny mamy wybór. Oprócz tych flar żadne z nas nie ma innego sposobu by skontaktować się z drugą grupą. no chyba że znasz zaklęcie łącza telepatycznego... bo to by naprawdę mogło pomóc w dużym stopniu. Ale na razie mamy tylko sygnał świetlny... może, może za jakiś czas uda nam się zdobyć np krótkofalówkę ale do tego czasu jesteśmy zdani na to jedno zaklęcie - rzekł maszerując w stronę z której sygnał wysłał Night. Po chwili spojrzał na małego - Biedny malec... wygląda na to że ktoś odciął mu skrzydła... trzeba się będzie nim zaopiekować... musiał być naprawdę długo na pustkowiach inaczej by tak nie zdziczał - rzekł
  15. ej Eragon sesja.. czekamy na ciebie

     

  16. (Abyss) - Biorę go ze sobą... nie wydaje się być mocno uszkodzony... może da się go naprawić... a wtedy po lekkim przeprogramowaniu.. kto wie może zdobędziemy metalowego toważysza zdolnego do walki - rzekł jednorożec poprawiając robota na swoich plecach. - Dobra Ray.... koniec pogawędek.. pogadamy jak bedziemy w kryjówce... Flare... bierz małego i idziemy - dodał po chwili. Niezbyt mu się podobało że właściwie nie wiedział nic o tej okolicy i o tym co ich może czekać w miejscu do którego zmierzają. Bo opowieściom starej kapłanki raczej nie wierzył... właściwie to chyba nie wierzył w żadnego boga ani boginię. Wierzył jedynie, że nie ważne gdzie i jak ale jego przyjaciele i on sobie zawsze poradzą. Zwłaszcza Night... On sobie zawsze daje radę. Twardy skurwiel dla wrogów, miły i opiekuńczy dla przyjaciół. Tak czy inaczej Abyss ruszył w drogę jak tylko wszyscy byli gotowi
  17. (Abyss) - Nie... - rzekł patrząc na Raymonda - To nie twoja wina... mieliście po prostu ogromnego pecha że się wpakowaliście na tego smoka.... Abyss po tych słowach spojrzał w niebo i rzekł - Równie dobrze ja mógłbym się obwiniać o śmierć mojego kompana... ale to nic nie da... nie wróci mu życia. Jedyne co możemy zrobić to kontynuować zadanie. - dodał po chwili. - Dobra... ale koniec tego rozczulania się. Szef wystrzelił flarę czyli znalazł kryjówkę. Ray, Flare chodźcie. Idziemy do niego... - rzekł po czym spytał jeszcze Flare - Bierzesz tego malca ze sobą?
  18. (Abyss) Przyglądał się przez chwilę Rayowi - Dużo was było na początku? - spytał patrząc na niego. - I właściwie czego szukaliście na pustkowiach? jak nie chcesz nie musisz mówić. - dodał po chwili. Następnie rozejrzał się co robi Flare i ten źrybok. - Flare? Wszystko tam w porządku? - spytał podchodząc trochę bliżej i rozglądając się dookoła. W jego głowie kołowało się sporo myśli. Czuł się niepewnie. Miał z jakiegoś powodu złe przeczucia. Wystrzelił jednak flare w niebo
  19. (Abyss) - A skąd wiesz że coś nie zjadło któregoś z moich kompanów? - spytał patrząc na Raymonda. W jego oczach było widać grozę tamtej chwili. - Tak się akurat składa że cię rozumiem. Straciliśmy już jednego kompana... Zaatakowały nas Ghule... było ich za dużo... my zdołaliśmy się drapać na dach... on poślizgnął się i spadł... nim coko.wiek zdążyliśmy zrobić było już po nim... zeżarły go żywcem... jedyne co moglismy to nie podzielić jego losu... więc nie mów że nikt cie nie rozumie... tak czy inaczej... - mówił cały czas spokojnym tonem choć przy poprzedniej wypowiedzi znać było że ciężko było mu to wszystko powiedzieć. - Czułbym się źle gdybym zostawił tak tego malca... nie jest Ghulem to widać... i nie obwiniaj go za to co zrobił... po prostu stara się przeżyć... jak my wszyscy... - dokończył.
  20. ( Abyss) Aha... mały jest całkowicie dziki... w dodatku Melon nie wie kto to... hmm... pomyślmy.. no przecież samego go tu nie zostawię.. mimo że wygląda jakby całe życie był sam na pustkowiach to samemu jest niebezpiecznie.. - Dobra ekipa... co z nim robimy? bierzemy go ze sobą? Bo raczej samego go nie powinniśmy zostawiać..
  21. (Abyss) Spojrzał na malca dziwnie rozumiejącym wzrokiem. Zastanawiał się przez chwilę nad tym co zrobisz po czym opuścił całkowicie broń. Zbliżył się do małego o krok i wyjął z torby konserwę. Napoczął ją i podsunął mu telekinezą pod pyszczek. Następnie spojrzał na resztę ekipy zwłaszcza na Melon Pie. - Melon... ponawiam pytanie. Kim jest ten malec.
  22. (Abyss) Jednorożes spojrzał na melon zdziwionym wzrokiem i spytał. - Znasz go? Opiścił lekko broń jednak dalej była odbezpieczona i naładowana.
  23. (Abyss) Stał przy wejściu niosąc na plecach tego androida a w jukach trochę części do broni.. Magią trzymał swoją dwururkę uważnie lustrując pomieszczenie w poszukiwaniu zagrożeń i czekając aż Flare i ten Changeling Raynold czy tam Raymond jak mu tam na imię raczą się ruszyć... Po chwili spojrzał się do korytarza do którego wycofała się Melon i rzekł. - Melon... Wszystko w porządku? nie idź bez nas... zaraz wracamy do reszty... - po tych słowach obrócił się w stronę towarzyszy. - Flare... Ray... ruszcie sie do jasnej ognistości... ile można czekać... - zawołał lekko poddenerwowany
  24. (Abyss) - Potwierdzam... niezbyt mi się tu podoba... - rzekł Abyss zbierając co bardziej nadające zię do użytku cześci rusznikarskie ale tylko trochę by się nie przeciążyć. Następnie sprawdził czy da radę unieść tego androida... jeżeli tak to bierze go na plecy i wycofuje się mówiąc. - Dobra ekipa.... bierzcie co wydaje się niezniszczone i wynośmy się stąd.
×
×
  • Utwórz nowe...