Skocz do zawartości

ByczekPazerny

Brony
  • Zawartość

    241
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez ByczekPazerny

  1. Spoiler

    1219249__safe_artist-colon-assasinmonkey

    Spoiler

    1038117__safe_artist-colon-assasinmonkey

    Spoiler

    large.png

    Spoiler

    1512619__safe_artist-colon-assasinmonkey

    Mam nadzieję że tych rysunków tu jeszcze nie było. Wszystkie są autorstwa AssasinMonkey, i zdaje się że również lubi Applejack bo prac jej poświęconych ma dosyć sporo. Obrazki są do obejrzenia między innymi na derpibooru - https://derpibooru.org/search/index?q=artist%3Aassasinmonkey&sd=desc&sf=score, oraz DeviantArt'cie - https://www.deviantart.com/assasinmonkey. Polecam bo są naprawdę bardzo ładne. 

    • +1 1
  2. Dosyć spoko, ale czegoś mi w tym odcinku brakuje... zacznę może od tego że jest to leniwy i wolno płynący epizod, były wmomenty przy których się nudziłem. Nie przekonuje mnie również zachowanie i nadmierna uprzejmość konia z Saddle Arabii. Koleś zachowuje się trochę jak oderwany od rzeczywistości, w dodatku ma jakieś głupie zasady które nijak nie są przekonywujące - mam tutaj na myśli sytuację ze zwrotem wozu - gówno go to powinno obchodzić czy GlimGlam i Trixie są przyjaciółkami i jeśli jest w porządku to po prostu odwołać poprzednią transakcję. Serio, bzdurne to było i zepsuło mi ogólny odbiór całości. Jeśli o sprzeczkę chodzi to zgadzam się z przedmówcami - tym razem problem nie wziął się znikąd (lub przynajmniej nie tak ostentacyjnie jak bywa to zazwyczaj) i ciekawie się przeradzał, przysparzając zabawnych sytuacji i kąśliwych docinek. Główne bohaterki w swoich gagach wypadły nawet komicznie, co w przypadku Starlight jest dużym plusem, bo scenarzyści bardzo często dają jej drewniane role. Piosenka fajna, ale nie zapadła mi w pamięci. Przybijam odcinkowi 7/10 za fajny pierwszoplanowy duet, nieco humoru i rozsądną dawkę problematyki, zaniżając niestety za wkradający się debilizm i zamulającą akcję. Trixie fajnie mamrocze przez sen. :lol:

     
    Bardziej subiektywnie oceniając to bardzo się cieszę że "Road to Friendship" traktuje o GlimGlam i jej najlepszej kumpelce - lubię je bo zbudowały bardzo ciekawą relację, nieco nieokiełznaną i stojącą delikatnie w opozycji do tego co przedstawiają nam Mane6. Dla mnie jest to drugi najfajniejszy duet postaci w MLP, zaraz po Rarity i Applejack. Gdyby nie tego typu odcinki to nie znalibyśmy prawdziwego oblicza Trixie. Biorąc pod uwagę że otwarta jest ona głównie w stosunku do Starlight to w przypadku takich epizodów mamy szansę przekonać się o jej wrażliwości i uczuciowości, które w tym odcinku są wyraźnie zobrazowane poprzez jej sentymentalność. Pani Wielka i Potężna szlochająca cała we łzach? Przykuło to moją uwagę, i nawet lekko poruszyło. :fluttercry:

    • +1 2
  3. Sombra to spoko zawodnik, najciekawszy antagonista. Stawiam iż producenci nie przewidywali tak dużej popularności tej postaci, ale fandomie powstał opiewający go kult, który nie mógł pozostać niezauważony przez Hajsbro. Puki co naszą ciekawość zaspokoili komiksami, które obecnie są uznawane za kanoniczne (ale nie przeze mnie) i będą takimi do puki serial nie powie inaczej. Serial stoi na piedestale, dlatego uważam że ryzykownie jest uznawać historie obrazkowe za zamykające wątek Króla. Bo jeśli zechcą wpleść go do scenariusza to zrobią to i być może nie będzie to miało zbyt wiele wspólnego z tym co pokazują komiksy. Sprawa jest najzwyklej otwarta. ;) 

     

    17 godzin temu, Veqer napisał:

    Przez całe dwa odcinki dookoła Sombry budowano w nas przekonanie, że jest to serio potężny jednorożec, jednakże ostatecznie w ogóle nie dano mu się wykazać...

    Myślę że już samo jego pojawienie się po tysiącu lat "nieistnienia" udowadnia jego niewiarygodną moc - koleś wykazał się znajomością potężnej magii która pozwoliła mu przetrwać tak długi okres czasu, a i przy tym wziął za jeńca całe Kryształowe Królestwo. Z mojej strony szacunek za te osiągi. :badass:

     

    1 godzinę temu, BiP napisał:

    Tylko że fabuła komiksu działa się przed wydarzeniami z serialu, gdy Celestia była jeszcze młoda, a M6 jeszcze nie istniało jak dobrze pamiętam, a dodatkowo ten dobry Sombra był w innym wymiarze.

    Anoax'owi chodziło zapewne o "Oblężenie Kryształowego Królestwa". 
     

    1 godzinę temu, Veqer napisał:

    Ja szczerze powiedziawszy obawiałbym się powrotu Króla do serialu... Wolałbym nawet, aby pozostał "Martwy" niż tak popsuty (przynajmniej moim zdaniem) jak Discord. 

    Jest to moja ulubiona postać, jak nie trudno się domyślić i jego "przemiana" byłaby dla mnie ciosem jak dla nie jednego fana ciosem była zmiana Discorda.

    No właśnie - jeśli pojawi się w serialu to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo że stanie się dobry. Ja również wolał bym aby pozostał złym i okrutnym aniżeli przekonał się do magii przyjaźni i zboczył ze swojej ścieżki, nawet jeśli ma za sobą smutną, romantyczną przeszłość (tak jest w komiksach).

  4. @Ziemowit @Pawlex

    Ekipa, nie wiem jak Wy, ale ja jaram się strasznie nadchodzącą LM. Mam zajebiście rozbudzony apetyt po Mundialu, i liczę że klubowe rozgrywki w sezonie będą podgrzewały emocje. Przed nami losowanie: 
    http://www.realmadryt.pl/index.php?co=aktualnosci&id=83275 - (stronę podrzucił mi kumpel...)

    Liczę na Was, jak i na innych użytkowników, że zapodacie niekiedy jakiś dobitny komentarz odnośnie biegu wydarzeń. Ja w tym roku zarówno LM jak i LE oglądam bez zmartwień bo Arsenal Londyn (świeć Panie nad jego duszą) sobie ugrzązł... :fluttercry2:

  5. Bardzo srogi, jednakże opłacalny zabieg- jeśli wszystkie główne bohaterki przejdą przemianę to dotychczasowe figurki staną się nieaktualne i trzeba będzie kupić nowe. A najlepiej aby do tego aktualne księżniczki zostały pozbawione atrybutów wyjątkowości - rogów i skrzydeł. To też kolejne figurki. :fsscream:

  6. Hihihi, tak jak pisał @Triste Cordis najprawdopodobniej nie będzie wielkiego jebudu na koniec serialu, ale na ciekawy dwuodcinkowiec można zawsze liczyć. 

    Braliście kiedyś pod uwagę taką możliwość iż producenci wywalą na sam koniec wszystko do góry nogami? Bo mi przyszedł do głowy taki pomysł: Twilight wskutek pożerającej ją zazdrości i innych negatywnych emocji przechodzi na stronę zła! :ohmy: Jak Luna onegdaj. I do walki z nią staje całe Mane6 Starlight, i przy pomocy moralizujących tekstów przywraca księżniczce jej dawny stan, a sama zostaje alicornem. Kreskówka się kończy a w fandomie od tej pory panuje nieprzejednany shitstorm - Hasbro realizuje nową kreskówkę, a dzięki zamieszaniu G4 pozostaje wciąż żywa. :F

     

  7. Niby ciężko jest konkurować z wersją oryginalną, czyli tą właściwą, do której upodabniają się wszystkie inne, ale głosy postaci w wersji polskiej wydają mi się cieplejsze. I pomijając kwestię obsady, wykonania i reżyserii, ja zdecydowanie bardziej wolę oglądać kreskówki języku polskim, z prostej przyczyny - łatwiej zapamiętuję teksty i ogólny sens dialogów oraz szybciej wyłapuje żarty w gagach. Bierze się to z z tego że kiepsko u mnie z podzielną uwagą, i nie przetwarzam zbyt szybko dźwięku i obrazu - kiedy w angielskiej wersji czytam napisy idące równolegle z animacją to bardziej skupiam się na jednym z elementów. ;) Gdy oglądam po polsku wszystko dociera zdecydowanie płynniej. 
     

    Błędy zdarzają się we wszystkich dubbingach, i z tego co mi się zdaję to nawet te ze źle dopasowaną płcią pojawią się w wersji orginalnej.

    Ja właściwie zacząłem MLP oglądać w naszym języku, dlatego jestem bardziej przyzwyczajony do naszych aktorek i aktorów. Magdalena Krylik jako Twilight jest według mnie głosem zdecydowanie najlepiej dopasowanym i odpowiadającym oryginałowi ze wszystkich, z kolei pozostałe też mi się podobają. Jedyny głos jaki w rodzimej wyszedł bezdyskusyjnie gorzej to ten Octavii. 
     

  8. Klasycznie już na wstępie nadmienię iż wypowiadam się nie jako specjalista, a jedynie jako laik i obywatel RP. 

    Zanim przejdę do tematu LGBT chciałbym poruszyć kwestię samej tolerancji. Otóż ja uważam siebie za osobę tolerancyjną - dopuszczam praktycznie wszystkie zjawiska i formy zachowań w społeczeństwie które nie są zagrożeniem dla mnie oraz innych osób, nie psują porządku społecznego oraz nie sieją zgorszenia. Na tym kropka. Z tym że w gównianym położeniu. Spłycanie tematu wolności osobistej do frazy o tym iż "twoja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się czubek mojego nosa" jest w porządku gdy odnosimy się do jednej lub kilku osób (ale to i tak nie zawsze), niestety nie przynosi rezultatu gdy poszerzymy skalę - ludzie patrzą znacznie dalej niż czubki ich kończyn, a ujmą dla nich jest nie tylko naruszanie nietykalności cielesnej co podważanie światopoglądu i działanie wbrew niemu. Niestety, nie istnieje coś takiego jak "tolerancja totalna", dzięki której każdy człowiek w społeczeństwie czułby się dowartościowany i nie odczuwałby piętna ograniczeń, dlatego walka nurtów trwać będzie, a osobom pośrodku pozostanie jedynie szukać równowagi pomiędzy nimi wszystkimi w zgodzie z własnym systemem wartości. Każdemu z Państwa życzę powodzenia. ;)

    O osobach z grona LGBT wypowiedzieć się mogę na dwa sposoby - jako jednostkach i jako grupie, ruchowi. W tym pierwszym przypadku kieruję się frazą ujętą w powyższym akapicie - homoseksualista otwarcie mówiący o swoich skłonnościach, będący przy tym zachowawczy i nie prowokujący jest przeze mnie szanowany. Tak naprawdę orientacja schodzi w relacji na dalszy plan kiedy ktoś taki okazuje się być w porządku. Najzwyklej tyczy się to również heteryków - jedni to mendy, inni nie. I ten mój prosty sposób oceniania psują zagrywki polityczne... 

    ... bo Parady Równości, pikiety, inne formy zorganizowanych wystąpień niosące ze sobą postulaty to tylko otoczka dla gawiedzi, sterowana mniej lub bardziej politycznie. Nie wywołują one dyskusji na temat tolerancji samej w sobie, co bardziej dzielą społeczeństwo na dwa przeciwległe bieguny, co ułatwia dotarcie piarowców do wybranej grupy społecznej. Wystarczy spojrzeć na postulaty podane w linku aby zrozumieć że zagrywka ma przyciągnąć i zjednać sobie osoby wrażliwe - ochrona zwierząt, pomoc niepełnosprawnym, azyl uchodźcom itp. I wskazać wroga, czyli tych którzy występują przeciw paradzie, a co za tym idzie depczą wszystkie punkty manifestacji. 

     

    Ocenię jedynie kilka postulatów:
    1: tak ogólne że trudno się nie zgodzić. 
    2: tutaj chciałbym poznać zdanie psychologa.
    4: nie jestem zwolennikiem adopcji dzieci przez osoby homoseksualne, bo aby mogło to nastąpić i nie nieść tym dzieciom negatywnych konsekwencji, prawo musiało by być poprzedzone edukacją w szkole odnośnie samego zjawiska, a co za tym idzie przemianowania pojęcia "rodziny" na coś innego. A tego bym nie chciał. 
    5: gołosłowie.
    6: o emigrantach to powinien być inny temat, ale nie dziwię się że oni to ujęli w swoich pomysłach. 
    11: zgadzam się. 

    I aborcja. Trudny temat. Według mnie z pewnością nie powinno istnieć "kosmetyczne" dokonywanie tego typu zabiegów - nie wnikałem zbytnio w wieści ze świata, ale jeżeli prawdą jest iż niektórzy ludzie dokonują zabiegu z błahych powodów, jak np. niewłaściwa płeć dziecka które zostało umyślnie poczęte to ręce mi opadają. Z resztą aby było krócej - jedynie gwałt i ciąża zagrażająca życiu lub zdrowiu kobiety powinny dawać jej prawo do dokonania aborcji.

    Późno już, oczy mnie siem lepią to nie szalałem z tekstem... ciekawy temat, jeżeli się rozwinie to z chęcią napiszę coś więcej... ;) to co powyżej to jest taka wstępna demonstracja poglądów. xD 

    P.S:

    10 godzin temu, The Silver Cheese napisał:

    (...) Stalin zostali obaleni?

    Cheese, no proszę Cię... ;) :crazy:

    • +1 1
  9. Eeee tam, mi się cały odcinek fajnie oglądało. Był po prostu spoko. Motywy kłótni pomiędzy bohaterkami są faktycznie oklepane, ale w tym epizodzie wypadło to dosyć zabawnie i nie było moim zdaniem tak przeciągłe i nudne jak pisaliście. Przy czym fajerwerkami też bym tego nie nazwał, właściwie to nie leżało nawet obok kapiszonów. Odcinek jest po prostu znośny, z kilkoma delikatnymi wstawkami humorystycznymi. Jako wadę mógłbym wymienić również brak innych postaci, głównie z Mane6. To nie to abym uważał iż za każdym razem mamy widzieć pozostałe bohaterki w komplecie, ale odkąd powstała ta przypałowa Szkoła Przyjaźni to czas antenowy przypada jej uczniom, obstawiającym role bezpłciowych statystów, dlatego niemal w każdym epizodzie wkrada się mniejsza lub większa nuda. I to wszystko. Otrzymuje ode mnie 6/10, czyli tyle na ile oceniłem "Non-Compete Clause". 
     

    Dnia 11.08.2018 o 15:02, PervKapitan napisał:

    Ta szkoła jest okropna. Nie mówiąc już o tym że Starlight radzi sobie o wiele lepiej niż całe Mane6 mimo, że zna magię przyjaźni o wiele krócej i dalej nie do końca jest taka "dobra".

    Wspaniale jest mi się z Panią zgodzić w tej sprawie - zgadza się, ta szkoła jest okropna. :lyra4:A Starlight, co wiadomo nie od dziś, jako jedyna z pierwszoplanowych bohaterek posiada swój własny tok rozumowania, dlatego zawsze będzie do przodu. Twilight myśli w kategorii przypodobania się swojej mentorce, z kolei jej kumpele najczęściej próbują działać tak aby Twalot aprobowała. Bo jak nie to zjeba. Wszystkie siedzą równo w bagnie. :rarityderp:
     

    Dnia 11.08.2018 o 22:59, Niklas napisał:

    Also... ja naprawdę lubię Starlight, ale dlaczego twórcy tylko ją prezentują z Rozumem i Godnością Kucyka? :spike: 

    Eh... również muszę zgodzić - Starlight jest spoko, ale inni też zasługują na to aby znajdywać właściwe rozwiązania. GlimGlam przejęła zbyt dużą rolę u steru M7 i zepchnęła pozostałe pucułki niemal do roli backgraoundu (:burned:), widać to przede wszystkim w odcinkach w których występują one wszystkie. Nie podoba mi się to, ale szanse na wprowadzenie równowagi pomiędzy postaciami są marne. 

    "Starlight rządzi, Starlight radzi, Starlight nigdy cię nie zdradzi". 

    Z dodatkowych elementów jakie zapadły mi w pamięć to z pewnością ten żabo-podobny stwór. Dostrzegłem w nim część bratniej duszy. Może jeszcze kiedyś go zobaczymy. 
     

  10. Boję się śmierci a myślenie o niej mnie w prześladuje. ;) Nie wiem z czym to może mieć związek, ale kiedy zostawiam swoje myśli samopas to najchętniej wybierają się na tą właśnie łączkę gdzie grasują demony Goi. Nie będę ukrywał że wkurwia mnie to, bo najczęściej nachodzi mnie nocą, kiedy chciał bym wszystkie bodźce usunąć. 

    Z mojego punktu widzenia jako niewierzącego śmierć to wyłączenie świadomości - nawet nie ciemna plama i kompletna cisza, co brak jakichkolwiek punktów odniesienia, koniec odczuwania i tyle. Czyli zdawało by się nie najgorzej... tyle że nie o sam stan chodzi, co o czas jego trwania, a mówimy o wieczności. Właśnie to przyprawia mnie o trwogę - fakt iż pojednujemy się ze śmiercią nie na lat kilka, stuleci czy tysiącleci, tylko już po wieczne czasy. I nawet jeśli oznacza to wyłączenie akcji naszego mózgu, odcięcie od wszystkich procesów poznawczych, co nie pozwoli nam "będąc na tamtym świecie" określić naszego gównianego położenia, to jako żywa osoba nie umiem się z tym pogodzić, bo wieczność to jednak za dużo na mój płytki i prymitywny rozumek. 

    Heh, wybaczcie te z mojej strony dołujące refleksje, ale ten temat jest chyba między innymi od tego by móc podzielić się rozterkami. A jest to niełatwy i nieprzyjemny temat, ale widzę że sporo użytkowników odważnie się w nim wypowiedziało. Pozdrawiam. :) 

    • +1 1
  11. Niezbyt wiele mogę napisać o tym odcinku. To co wyróżnia się w nim najbardziej to wszechogarniającą nuda. Zaiste, brakuje jakiejkolwiek akcji a udanych gagów praktycznie nie ma. Postacie gadają o czymś w kółko, a ich dialogi są jałowe i drętwe. Piosenka również nie należy do udanych. Fajnym elementem jest wprowadzenie kilku rzadkich bohaterów jak Flim i Flam oraz Star Swirl, ale po parze bliźniaków oczekiwałem czegoś więcej. Można powiedzieć że zaliczyli swój najgorszy dotychczas występ. 4/10. Drugi tak nisko oceniony przeze mnie odcinek w tym sezonie, czyli to co przed nami powinno być znacznie lepsze. :)

    Odpycha mnie już tematyka szkoły przyjaźni. Od samego początku mam do niej negatywny stosunek, a tutaj doszła jeszcze druga tego typu placówka... oh nain. Doprawdy, co te taborety w tym widzą że tak ochoczo przystępują do edukacji? Po takim kierunku trudno jest wyżywić rodzinę... 

    Jeden z niewielu zabawnych momentów to ten z przebraniem. Po tym jak zobaczyłem Rarity to pomyślałem że Twilight też dostanie jakiś komplet wyczesanych ciuchów ale scenarzysta zrobił ze mnie wała. :) Wypadło to całkiem śmiesznie, ale kosztem szanownej panny Rarity, która, jak słusznie zauważyliście, wyszła na debilkę. :rarityderp: Ale cóż, w kreskówkach jeśli ma być zabawnie to ktoś musi dokonywać głupich ruchów. A i nasza kochana księżniczka ponownie pokazała się od swojej naturalnej strony - zazdrość biła od niej na kilometr ale zrobiła z tym to co do niej najbardziej pasuje - wyparła się. Ot, cały Twalot. :crazytwi2:

  12. Pozwalam sobie odgrzać ten temat - nie widziałem go nigdy wcześniej. Ostatni post z 2016, to i może ktoś z nowszych bywalców zapoda swoją listę. ;)

     Na wejściu jednak nadmienię że odcinki MLP stawiam w osobnych kategoriach - te spod znaku codziennego życia oraz otwierające/zamykające dwuodcinkowe, będące z założenia górnolotne:

    Ulubione odcinki:
    5: "Sleepless in Ponyville" - hmm, na to miejsce miałem sporo kandydatów, ale wybrałem odcinek przy którym najwięcej się uśmiałem. Tak, pod względem gagów bardzo mi się podobał, dochodzi do tego duża liczba kolorowych bohaterek i fajny występ Scootaloo. 

    4: "Hearthbreakers" - plejada różnorodności, ogień pod wrzątkiem i sporo emocji. Dużo relacji pomiędzy postaciami, dobra nauczka dla Applejack i nieco smutania. :)

    3: "Putting Your Hoof Down" - przefajny występ Fluttershy, debiut Iron Willa i dobra lekcja życia. (a Angel do piekła...)

    2: "No Second Prances" - dobry wyciskacz łez. Uwielbiam ten odcinek za to że wzbudza emocje bez stwarzania sztucznych problemów, zawiera chyba jedną z największych prawd życiowych jakie ten serial kiedykolwiek zobrazował. 
    1: "Simple Ways" - pierwszoplanowa rola moich ulubionych postaci, udany występ Spike'a, wątek miłosny z bardzo dobrym morałem. Śmiesznie i treściwie. Przypomina mi to udany sitcom w świecie poni. Właśnie tego typu odcinki podobają mi się w tym serialu najbardziej. :)

    3: "The Crystalling" - ciekawe głównie z powodu dobrego wątku pobocznego, tj. pojednania się Starlight z Sunburstem, oraz rzadkiego zagrożenia które przybrało formę kataklizmu a nie kolejnego wjazdu antagonisty.
    2: "The Cutie Remark" - najlepiej zbudowany i wyreżyserowany finał sezonu. Ładny, pełen napięcia, z masą alternatywnych wizerunków znanych postaci. Wzbudza ciekawość do samego końca, a koniec wzruszający. Jak dla mnie perła. :aj3: 
    1: "Twilight's Kingdom" - słowem wstępu: to jest pierwszy dwuodcinkowiec jaki obejrzałem i to on przekonał mnie do zapoznania się z całością serialu. A dlaczego aż tak mi się spodobał?  Bo jako jedyny zawiera w sobie klimat ostateczności - wyzwanie jakiemu sprostać musiała Twilight w momencie kulminacyjnym było grą na ostatnią kartę bez wyjścia pobocznego. Wraz z biegiem fabuły nastrój robi się apokaliptyczny, atmosfera się zagęszcza i dochodzi do różnych zwrotów wydarzeń, jak zdrady czy niewłaściwe decyzje. Jest również wzruszająco. 

    Nie lubię:
    5: "It Ain't Easy Being Breezies" - nie umiałem polubić Bryzusiów, w dodatku wieje jakby nudą - bryzą. 

    4: "Sonic Rainboom" - nie lubię RD, uważam że nie zasługuje ona na tak duże uznanie jakie zdobyła dzięki temu odcinkowi. Być może spowodowane jest to tym że trzy epizody wcześniej mamy "Fall Weather Friends" w trakcie którego całkowicie zmieniłem opinię na temat tej postaci z powodu jej cwaniactwa i próżności. 
    3: "Princess Spike" - eh, jak lubię knypka Spike'a tak ten odcinek daje mocne argumenty jego przeciwnikom... a szkoda, bo ja uważam że warto chłopaka bronić. 
    2: "Daring Don't" - wprowadza do serialu jeden z najbardziej pozbawionych sensu wątków w całości FiM. O tym można by w innym temacie, ale mam nadzieje że nie trzeba tłumaczyć o co mi chodzi. :F
    1: "Lesson Zero" - może to być swego rodzaju niespodziewane, bo wielu spośród Państwa wymieniało ten odcinek jako jeden ze swoich ulubionych. Dla mnie jednak jest przykładem źle sprecyzowanego morału, jakimś pochlebstwem histerii i manipulacji. Bo nie mogę zdzierżyć faktu że z głupiego problemu jaki uroiła sobie Twilight doszło do sytuacji gdzie to inni poczuli się winni. Epizod powinien potoczyć się inaczej - zglebowanie TS i klarowne wyjaśnienie jej ze nadmuchiwanie nieistniejących problemów i rozwiązywanie ich przy pomocy szemranych sztuczek to zło i czapa! :) Przestałem lubić Twilight, za to Kolec otrzymał windę w rankingu ulubionych postaci. 

    Nie mam nielubianych dwuodcinkowców - są lepsze i gorsze, ale żadnego nie będę obsmarowywać, bo wszystkie lubię. 

    Opinie o odcinkach podpieram wyłącznie subiektywnymi argumentami. 

    • +1 1
    • Lubię to! 1
  13. Podobało mi się to i jestem tym faktem zszokowany. Nie będę na siłę upierdliwy - mimo iż ten odcinek zawierał kompilację postaci których albo nie lubię, albo są mi najzwyklej w świecie obojętne, to wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Fakt, zgodzę się z @Uszatka że powiewa to to nieco sandałami, ale historyjki opowiadane przez bohaterów są dosyć ciekawe, różnią się od siebie i rozbawiają. Przynajmniej mieliśmy nieco czarnego humoru przy okazji legendy smoków. Ja się uśmiałem. Skompresowanie miejsca akcji do jednego pomieszczenia w którym dochodzi do pogłębiania relacji pomiędzy uczniami uważam za strzał w dyszkę. Dochodzi oczekiwanie i brak odpowiedzi na zastany problem które rodzą napięcie.  Naiwnie myślałem o oczywistym w takich odcinkach wyjaśnieniu spoza menażerii - co prawda nie określiłem tego kto mógł stać za sabotażem, ale byłem święcie przekonany że nie będzie to nikt z oskarżonych. I dostałem fajną niespodziankę, było to miłym zaskoczeniem - ten twist również wpisuje się na plus, i tylko z powodu momentami wkradającej się nudy i zbyt małego ognia na gazie daję "The Hearth's Warming Club" serdeczne 8/10.

    Z całej szóstki wielorasowych smarkaczy najbardziej lubię Gallusa i cieszę się że ten odcinek jest w jakimś stopniu poświęcony jemu. Okazuje się że ten niby twardo stąpający po ziemi chłopaczyna tak naprawdę mocno cierpi. Ciekawe i mam nadzieję że scenarzyści kiedyś zamkną jego wątek happy endem. I również tak jak pisałem we wcześniejszym akapicie - legendy mi się podobały, były ciekawe i śmieszne. Tylko Sandbar spaprał... :P

    • +1 6
  14. Miałem wysokie oczekiwanie odnośnie tego epizodu i niestety ale nie otrzymałem tego na co liczyłem. Postawienie na pierwszym planie Starlight i Discorda wydawało mi się bardzo ciekawe, zważywszy że już jeden raz dało to fajny efekt, a mam na myśli odcinki "To Where and Back Again". No, ale niestety - rozczarowanie. Pierwszoplanowa para nie miała charyzmy, byli jakby szarymi, mało interesującymi wersjami swoich dotychczasowych ról. Zaprawdę - Starlight przyplątała się przez całe 22 minuty, z kolei Smokozioł agresywnie ale bez polotu wprowadzał zamieszanie. Na to wszystko patrzył z boku Spike, i ten koleżka ponownie stanął na wysokości zadania i jest plusem (może to on powinien zostać dyrektorem?). Puenta zawiodła, tak jak pisali Państwo w swoich postach, i ja się w większości zgadzam z tych samych powodów. Ale żeby jakoś potwierdzić wiarygodność mojej oceny muszę przejść również do pozytywów - było śmieszkowo i kolorowo - dużo postaci których nie spodziewałem się ujrzeć w trakcie seansu nieco poprawiło mi humor. Mane6 dały się zrobić na cacy, co również podobało mi się z racji podkreślenia ich relacji z Discordem, i tego że ten koleżka nadal nie do końca kupuje ideologię "bezwzględnej i bezkrytycznej przyjaźni". ;) A i przez co tak długo jak serial będzie trwał to Szef Chaosu będzie wzbudzał ciekawość. Daje 6/10, ale wahanie mam czy nie zejść o 1 pkt. niżej. Nie chcę być wyrodny - odcinek był do przyjęcia, znośny, ale z ogromnie zaprzepaszczonym potencjałem, bo w końcu jak długo będziemy musieli poczekać na kolejne intrygujące zestawienie postaci? 

    Nowe Mane6 (my to chcemy tak faktycznie nazywać? :ohmy:) nigdy nie było mi jakoś super bliskie, udekorowanie nimi odcinka wpływa na mnie ozięble neutralnie. Humor natomiast poprawiły mi odwiedziny kilku kontrowersyjnych postaci - Iron Will i Cranky Doodle. Tych kolesi lubię od zawsze. 
     

    Dnia 2.08.2018 o 01:04, Talar napisał:

    "Oj, przepraszam Cię Byczek Pazerny (sorry że akurat Ty, ale dzięki częstemu ocenianiu moich postów jakoś mi się nasunąłeś xd), ale nie możemy zostać dobrymi kumplami, bo nie zaprosiłem Cię na otwarcie mojego sklepu z gumkami do kastracji zwierząt i nigdy nie namawiałem Cię na jakieś zwiedzanie mojego zakładu. Teraz na luzie, jako zadość uczynienie, możesz rozwalić całą moją firmę, bo ja na koniec i tak Cię przeproszę bo to wszystko moja wina!".

    Nie przejmuj się - nie mam żalu. Ale butelkę szampana z ceremonii otwarcia przyjął bym z chęcią. :spike: Oczywiście pełną. :)

    • +1 2
  15. Kurde, większość męskich postaci to bohaterowie epizodyczni. Niektórym udało się pozyskać szersze role, ale i tak zazwyczaj wpadają one na drugi plan. I lubię ich praktycznie wszystkich za to że są przerysowani jak cały serial. Nie chcę budować listy ulubionych charakterów, mimo że o wielu miałbym coś pozytywnego do powiedzenia. Jeżeli miałbym wybierać Number One to byłby to Zephyr Breeze. :rarity4:

  16. A temat jest od dyskusji nad wszystkimi komiksami które traktują o Sombrze, czy konkretnie nad samym "Nic nie jest pojedyncze"? Bo jeśli o ten jeden konkretny chodzi to on mi się nawet podobał, był rozbudowany, wciągający i w pewnym stopniu dramatyczny, ale niestety - zaprzeczał innym historiom na temat Króla. Otóż w komiksie "Oblężenie Kryształowego Królestwa" dowiadujemy się że Sombra nie jest kucykiem tylko umbrumem i pochodzi z innego wymiaru. Czyli w wymiarze z przeinaczoną rzeczywistością do którego trafiła młoda Celestia i Star Swirl być go nie powinno, bo mimo wszystko wywodził się z innego planu i zarówno dla serialowej Equestrii jak i jej przeinaczonej wersji osoba Króla była przybyszem z innego świata. Przynajmniej ja to tak rozumiem. 

  17. @Arcybiskup z Canterbury Żeby być ściślejszym to chodziło mi głównie o koszta jakie ponosi się przy dużych produkcjach, jak np. "Zootopia", gdzie ilość wytworzonych detali zmusza producentów do zatrudniania większej liczby grafików, oraz wymaga pracy na lepszym, droższym sprzęcie. Zgadzam się co do nakładu pracy jaki ponosi się przy tworzeniu w grafice 2D, zwłaszcza gdy artyści realizują ją odręcznie, jak np. malowanie tła. 

     

     Jeżeli weźmiemy pod uwagę tanią animacje to wygląda ona z reguły niedbale i brak jej głębi. Tyczy się to również obrazów zrealizowanych w dwóch wymiarach - porównując np. "Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków" z 1937r a młodszą o 40 lat "Wielką podróż Bolka i Lolka". Kiedy tak na to patrzę to dochodzę do wniosku że największą różnicę stanowią styl i koncepcja, gdzie zdecydowanie bardziej realistyczna, płynniejsza i bogatsza w szczegóły jest Disney'owska bajka aniżeli nasz rodzimy, rysowany w prymitywnym stylu PRL'owski wypiek. I co prawda nie operuje odpowiednią wiedzą w tym temacie, ale podejrzewam że w amerykańskim, komercyjnym filmie na produkcje została wyłożona duża, adekwatna kasa i to ona spowodowała tak znaczącą różnicę. Przy współczesnych serialach też widać rozbieżności w jakości i są one spowodowane najczęściej pieniędzmi. Dlatego zarówno biedne seriale 2D jak i 3D będą wyglądały zawsze... biednie, z kolei przy drogich produkcjach trzy wymiary dają więcej możliwości i stoją ponad swoim poprzednikiem.

     

    1 godzinę temu, Arcybiskup z Canterbury napisał:

    Jeśli chodzi o to, to wygrywa tu zdecydowanie 2D. Jesteśmy na takim poziomie technologicznym, że powoli wspomniany wyżej fotorealizm przestaje już zachwycać, bo staje się normą. Dlatego uważam, że 2D jest po prostu ładniejsze i bardziej charakterystyczne.

    I najprawdopodobniej kiedyś animatorzy porzucą fotorealizm aby obrazować bardziej plastyczne wizje i nie będą musieli wracać do 2D, tylko nabrać nowego spojrzenia na 3D. 
     

    1 godzinę temu, Arcybiskup z Canterbury napisał:

    Swoją drogą, kreska z serialu MLP podoba mi się znacznie bardziej niż ta z niedawno wydanego filmu, która ma silne wpływy animacji 3D

    Zdecydowanie zgoda. :bronies:

  18. Oddałem głos w ankiecie, w sumie wyszło z korzyścią również dla mnie bo zmusiło mnie to do przypomnięcia sobie hasła do konta google.:P

    Moje zdanie w tym temacie jest takie - 3D góruje nad 2D pod każdym względem. W przypadku rozrywki, tj. filmów animowanych i gier daje zdecydowanie bardziej porywający efekt wizualny jak np. ruch, głębia czy efekty świetlne. W poważniejszych dziedzinach podobnież dwa wymiary ustępują zestawieniu trzech, tak jak dowiedzieliśmy się w poście @natkos.

    Problem polega na tym że to co nowocześniejsze i bardziej rozwinięte często bywa o wiele droższe, dlatego jeszcze minie trochę czasu zanim 3D całkowicie wyprze swojego poprzednika. No i dobrze, bo tania animacja trójwymiarowa nie wygląda przyjemnie, tak jak wspomniał @Triste Cordis na przykładzie MLP. Wysokobudżetowe produkcje będą realizowane wyłącznie przy użyciu nowych technologii, podczas gdy seriale z mniejszym zapleczem finansowym miejmy nadzieje będą nas raczyły ładnym, płynnym i szczegółowym 2D. Bo mimo wszystko w dwóch wymiarach też można bardzo ładnie animować. :)

  19. @The Silver Cheese
    O tą jego grę było sporo spięć i nie widziałem innej możliwości jak tej że to on musi ustąpić, bo co ja mogłem zrobić? Wyciszyć sobie pokój? ;) Z resztą pozostali domownicy też mieli z tym problem. Na szczęście brat gra teraz ze słuchawkami i efekty jego ćwiczeń słyszalne są wyłącznie dla niego. Problem był prosty w rozwiązaniu, trzeba było tylko pokonać jego opór. 

    I tutaj wracając do tematu morału: 

    1 godzinę temu, The Silver Cheese napisał:

    Czyli w najprostszym skrócie morał jest taki - "nie poddawaj się, gdyż twoje zamiłowanie, twój upragniony poziom będzie wymagał pracy i samozaparcia i licz się z tym, że początki mogą być dość ciężkie". Tyle i aż tyle, w sumie błahe, ale najbardziej mądre w dzisiejszych czasach, kiedy każdy by chciał zostać mistrzem. Przyjaciółki Pinkie nie zorientowały się, że to co zrobiły spowodowało zatrzymanie rozwoju i zainteresowań Pinkie, a rozwiązanie dało się znaleźć na to.

    Ja się z Panem zgadzam w tej kwestii - szkoda jest blokować innych kiedy ci realizują swoje pasje, szlifują skill i bardzo się w coś angażują. Morał przez Pana przedstawiony podoba mi się, jednakże w odcinku zabrakło kompromisu - ostatecznie szala przechyliła się całkowicie na stronę Pinkie, inne kucyki musiały zrozumieć że zachowały się szorstko i pozwolić Różowej Klusce powodować hałas (muzyką bym tego nie nazwał). ;) I to jest nie w porządku wobec mieszkańców Ponyville - mamy tutaj klasyczny przykład narzucania swojego zdania większości przez roszczeniową mniejszość. To nie jest fair i psuje ogólny odbiór tego odcinka. Przynajmniej ja jestem w pewnym stopniu na to wyczulony. Gdyby chociaż przedstawili na końcu jakiś motyw który pozwolił by myśleć że pucusie doszły do porozumienia i PP również musi ustąpić w niektórych kwestiach, np. ćwiczyć w bardziej odosobnionych miejscach to wrażenie miałbym z pewnością inne, ale niestety, odcinek ucina się w złym momencie. :ppshrug:

     

    • +1 2
  20. @Dzidek Chan
    Dzięki kolego za uznanie, cieszę się że ktoś jednak czyta moje posty. :P Z biegiem sezonu zacząłem nabierać co do tego wątpliwości... 

    Moim zdaniem surowo oceniłeś epizod ale rozumiem że kryteria możesz mieć wysokie. ;) Co do pochodzenia instrumentu to mi ta kwestia też umknęła, ale zdaje się że nie było to wytłumaczone. Z kolei zauroczenie PP w yowidafon to chyba zwykły wymóg dla odcinka i pewnie nie będzie się to przekładało na dalsze losy Pinkie. W jej przypadku mógłbym zaryzykować twierdzenie że taka skrajność nie jest niczym nadzwyczajnym - po tej pucułce można się spodziewać niemal wszystkiego, również tego że dozna tymczasowej i intensywnej miłości do jakiś przedmiotów, z przyczyn znanych wyłącznie sobie. 

    • +1 4
  21. Fajnie że wypuścili kolejny odcinek, nie mogę się doczekać drugiej części sezonu. :)

    Epizod po przerwie smakował bardziej niż zwykle, jest przy tym całkiem udany. Otrzymujemy całą plejadę M6 i skrzydlatego Spikusia. Banda przyjaciół ratuje Ponyville przed akustycznym terrorem Różowego Konia, konsekwencją tego jest depresja ich towarzyszki. Widać wyraźny podział na dwie sekwencje odcinka. Jest on przy tym napisany dobrze, ciekawie i jest spójny, czasami tylko może lekko nudzi. Lubię gdy główne bohaterki wspólnie starają się rozwiązywać problemy, można powiedzieć że to dosyć klasyczny epizod, archetypiczny wręcz. Scen humorystycznych było dużo i to większość udanych i zabawnych. Najfajniej wypadła scena przygotowywania babeczek przez RD i PP. :rainderp: Nie podobał mi się za to morał, to że Twilight i reszta menażerii ustąpiły. Rozumiem że "Yakity-Sax" nie miało być powtórką z "Horse play", że puentą jest "rób to co cię uszczęśliwia i nie zważaj na nic", ale to nie jest w 100% dobra lekcja bo pokazuje że swoje pasje można realizować nawet kosztem innych tak długo jak sami mamy satysfakcję. I to jest właśnie słabe. Wiem co mówię bo mój brat gra na basie a pokój ma zaraz pod moim... :despair: I w ogolę jak to się kończy? Dziewczyny wrócą do Ponyville razem z PP i co? Różowy Koń znowu będzie atakował dźwiękiem swojego instrumentu a innym pozostanie jedynie pogodzić się z tym. Z drugiej strony zawsze istnieje nadzieja że Pinkie w końcu nauczy się na tym grać. ;) Z mojej strony 7/10, bo to miły i śmieszny odcineczek, przy czym nie chciał bym oceny zawyżyć tylko dlatego że oglądałem go na dużym kucykowym głodzie. ;)

    Tak z nieco innej beczki  - będąc na ww. kucykowym głodzie oglądałem kilka odcinków z starych sezonów, między innymi "Too many Pinkie Pies" i kiedy te wszystkie PP oblazły całą okolicę to zastanawiałem się "czy Equestrii przytrafiła się kiedyś większa katastrofa i co musiało by nastąpić żeby przebić tą?". I teraz dostałem odpowiedź - wyposażyć każdą z kopii w yovidaphon i koniec świata gotowy. Serio, instrument ten wydaje całkiem ciekawie dźwięki kiedy wie się jak należy się z nim obchodzić, a Pinkie Pie... no cóż, ona naprawdę grała katastrofę i mnie jako widzowi również ciężko było znieść jej dramatyczne próby:crazytwi3:

    • +1 3
×
×
  • Utwórz nowe...