-
Zawartość
1465 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
26
Wszystko napisane przez Zegarmistrz
-
Widział jak smok rzucił się w jego kierunku. I tylko dzięki gadulstwu swego przeciwnika wiedział co zrobić. Ukradł wodę. W dziurze w której siedział Jonah pojawiła się spora ilość wody. W przeciągu sekundy ciepłota ciała Jonaha znikła z wizji smoka, zaś naturalny zapach który roztaczał Jonah idealnie maskował go przed węchem bestii. Wszak Jonah śmierdział skopaną ziemią. Bestia rozpędziła się, przystanęła raptownie i zaczęła szukać celu. To blokowało możliwości chłopaka, nie mógł przecież wyjść bo stwór go zobaczy, nie mógł też rozrzucać kolejnych zabawek. Teraz trzeba było użyć tego co dostał wcześniej. Złamał kolejny patyczek wyciągnięty zza pazuchy. Bryła która była w kącie areny wybuchła. Nie pozostał po niej żaden ślad, tyle tylko że teraz wszyscy zebrani, z Jonahem włącznie, mogli poczuć zapach lawendy i cytryny. Tyle tylko że widownie chroniła bariera... Jonah szybko przełknął kilka pigułek które trzymał w kieszeni. Antidotum na truciznę która teraz mieszała się w powietrzu areny. Specyficzna mieszanka miała kilka zalet. Lecz to jedna z jej wad była przyczyną dla której została użyta. Istota poddana działaniu trucizny, magiczna czy też nie, zyskiwała chwilowy zapas siły, szybkości, nawet mądrości. Lecz to trwało tylko chwilę a potem przychodziły skutki uboczne. Czasami istota zaczynała płonąć, innym razem nie potrafiła rozpoznać swoich wrogów od przyjaciół. A że wchłaniała się poprzez kontakt fizyczny, nie trzeba było martwić się że ofiara wstrzyma oddech. Lunatic mógł zauważyć że coś jest nie w porządku kiedy jego twór z o wiele większą szybkością niż wcześniej rzucił się na niego. A kiedy Jonah wykonał kilka znaków dłonią, stworów okazało się kilka. Co prawda wszystkie prócz jednego były iluzją, ale trudno było powiedzieć który to który, specjalnie że skutki uboczne właśnie powinny zacząć dopadać i Lunatica.
-
Wniknijmy w lola bardziej - Czyli o wszystkim i o niczym
temat napisał nowy post w League of Legends
Mam prawie wszystkich champów w grze. Prawie bo kilku nie mam tylko dlatego że ich nie lubię i basta. Mogę nimi dobrze grać, ale nie podobają mi się, czy to z punktu lore czy ich umiejętności mi nie leżą. A allchat nie raz i nie dwa pomógł mi wygrać grę. Wbrew pozorom, ludzie to przewidywalne istoty, podpuść ich kilka razy a poczują się zbyt pewni siebie i popełnią błędy. A dolać oliwy do ognia kiedy ktoś w ich drużynie popełni błąd? No problemo, nich się pożrą między sobą. Dziel i rządź. Często wręcz bezczelnie korzystam z tego i działa -
Wniknijmy w lola bardziej - Czyli o wszystkim i o niczym
temat napisał nowy post w League of Legends
Ja tam Malfa na aramie buduję pod Penetrację i AP - Maska, Void Staff, Abbysal, Czapka, Sorki i dodaję Kielich na cd i regen(jak co chwile strzelasz to mana wychodzi). Efektem tego jestem trochę papierowy, owszem, ale wszyscy boją się tych AoE obrażeń które mogę szybko zadać. A jeśli dobrze wymierzysz krążek, to i wyjdziesz cało, bo nie ma szans żeby cię dogonili -
Wniknijmy w lola bardziej - Czyli o wszystkim i o niczym
temat napisał nowy post w League of Legends
Łezka sucks? Dude ty chyba w życiu nie miałeś przyjemności grać Ryze xD Albo AP Soną ._.'' Na nich Łezka sama się stakuje, gdzie na sobie jest najlepszym itemem arramowym. Kontrolować poke i resztę zostawić drużynie? Kiedy grasz Soną i grasz umiejętnie, to ty jesteś tym poke.Na optymalnym buildzie z kielichem, archem i Morelonomikonem masz spore obrażenia co 4-5 sekund. -
Wniknijmy w lola bardziej - Czyli o wszystkim i o niczym
temat napisał nowy post w League of Legends
A wydawało mi się że to ja mam dziwne wymysły. Na szczęście Air przywrócił mi wiarę w ludzi xD Powiem tak, moja ostatnia drużyna: Mid - Ahri Top - Zak Bot - Vayne+Thresh Jungla - Warwick Efekt - w 7 minucie mój adc dziei moim machinacjom(dobry ze mnie rybak) miał 7/1 i First Blooda. A ja miałem w te 7 minut dość dobre bo 2/2/7 staty. Co gorsza dla moich przeciwników, mój build był irytujący - Full Ap runy, 21/9/0 Masterki postawione na jak największy ból magiczny - a build itemowy AD/AS - co przekładało się z umiejętnym zbieraniem dusz na spore obrażenia i Ap i AD, nie mówiąć że moje ulty odpalone po umiejętnym Q było iście "górną ręką" dla mojej drużyny. ALe do tematu - Ahri radzila sobie początkowo średnio przeciw ich Fizowi. Prawie że beznadziejnie. Ale kiedy już się rozkręciła, to w endgame doskakiwała do ich tankGarena i go zjadała. A jak jeszcze mi udało się delikwenta unieruchomić - nikt nie wychodził cało Wniosek z tego taki że sam możesz być dobry, ale bez ogarniętej drużyny nie podołasz. -
Feliks Cherish Twoja muza tylko uśmiechnęła się zawadiacko i w milczeniu dalej prowadziła korytarzem. Kolejny skręt i kolejny korytarz. Aż doszliście do dość sporych drzwi. Lori puściła twoje ramię i weszła do środka, dając ci znak dłonią byś podążał za nią. Kiedy przekroczyłeś odrzwia twoim oczom ukazał się dziwny widok - dość duży prostokątny pokój, prawie że hala, gdzie większą część podłogi zajmował dość sporych rozmiarów prostokątny dół wypełniony jakąś substancją i mocno oświetlony. - Pewnie tam na górze nie miałeś okazji widywać takiej ilości cieczy w jednym miejscu. To Feliksie jest deohydrax - substancja którą udało nam się tutaj opracować. Jest zupełnie nieszkodliwa, posiada wszelakie właściwości wody, lecz nie jest wodą. Nie rób takiej miny, pewnie słyszałeś kiedyś takie słowo jak basen - rozbawienie w jej głosie biło szczere, nie było w nim nawet krztyny złośliwości czy drwiny. - Wskakuj, woda jest wspaniała - co mówiąc rzuciła się w ciecz. Przez chwilę jej sylwetka zamigotała pod taflą płynu, a kiedy się wynurzyła mogłeś podziwiać liczne krople ściekające po jej ciele. - Na razie odpocznij, jeśli chcesz mogę zamówić nam coś na ząb lub jakieś napoje, chciała bym z tobą omówić też kwestię występu w moim lokalu. I uprzedzając ewentualne pytanie, nie, tutaj nie mówimy o interesach innych niż te przyjemne, zgoda?
-
Hmmm... Nik, Nik, Nik...co to było? A! NIk. No tak, jakże by inaczej...tak. To stare uczucie. Widok zniszczonego fortepianu. I postać siedzącą na stołku obok. A na blacie fortepianu jakaś makieta, biegające ludziki. A on siedzi i patrzy. W tym pasiastym garniturze. Z postrzępionymi rękawami, z wytartymi nogawkami. I z szerokim uśmiechem. Jedna dłoń tańczy po połamanych klawiszach, drugą podrzuca kości do gry. Miarowo, raz za razem. I Ciągle się uśmiecha. Podrzut i chwyt. Podrzut i chwyt. Podrzut. Kości toczące się po blacie odmierzają żywota. Dźwięk rozstrojonego instrumentu niczym zaciskająca się garota, jazgotem kończąc kolejny żywot. Tak, Nik. Nie można go zapomnieć. Wszak, czy nie wezwano go 3 razy?
-
- Czyli ustalone. Charonie, na pokoje proszę! - Uradowany głos Lori przerwał waszą rozmowę. Wy natomiast poczuliście jak przez chwilę winda rusza. To krótkie uderzenie świadczące o zmianie pobytu. Bo amortyzatory samego Charona dawały złudne poczucie jakoby winda dalej stała w miejscu. - Dobrze, skoro już wiemy co i jak pozwolicie że zajmę się szczegółami. Ale po kolei. Najpierw pokaż mi to ramię - co mówiąc Lori podeszła do ściany z której wyłoniło się kilka pudełeczek. Mogliście zobaczyć jak sprawnie wyciąga z nich dwa pojemniki dozownicze, sam dozownik i scalacz - malutkie urządzenie z masą wystających z przodu drucików. Krótkich i cienkich, ale skutecznych. Pierwszy ładunek wylądował w dozowniku kiedy Lori bez słowa chwyciła Rise za ramię i bezboleśnie wszczepiła jej dawkę trankualizera - środka nie tylko redukującego działanie Lotoziela ale chwilowo poprawiającego skupienie. Chwilę później kobieta przeładowała dozownik i wstrzeliła mieszankę znieczulająco-odkażającą w ramię Ran'a, po czym z uśmiechem powiedziała: - Charonie, zdalne otwarcie bazy medycznej, ustawienie automatyczne, dział "Rany postrzałowe i opatrunek", wgranie i aktywacja. Ran mógł obserwować jak z chirurgiczną precyzją ramionka scalacza składają ranę do kupy, poprawiając miejsca gdzie mógł być uszkodzony mięsięń, wypełniając tkankę. Kilka chwil później i rana była tylko dymiącą blizną o długości zaledwie 1 centymetra. - No, to tyle jeśli idzie o medyczne potrzeby - w tym momencie drzwi widny otworzyły się a wy nawet nie wiedzieliście kiedy się zatrzymały. Waszym oczom ukazał się długi i ozdobny korytarz, trochę podobny do tego którym tu weszliście. Rożnicę stanowiło oświetlenie, stonowane miast widowiskowego, oraz brak substancji w powietrzu. - Oto komnaty mieszkalne. Jak już się domyślacie, jesteśmy dość głęboko pod miastem. Tutaj nie dotarły żadne skażenia, nawet wodę i powietrze mamy odpowiednio przefiltrowane. Ci panowie - jak na komendę z jednej odnogi licznych korytarzy wyszło dwóch mężczyzn. Jeden ubrany był swobodnie, luźne spodnie kontrastowany trochę z koszulą i krawatem, ciemna karnacja i równie ciemne włosy. Niby biła od niego powaga ale oczy zdradzały rozbawienie, zaś na plakietce w jego koszuli widniało "Marek Garus - Marketing i Zarządzanie". Drugi natomiast był przeciwnością pierwszego, ubrany na modlę wojskową, ciężkie podbite obuwie, spodnie w kolorze moro i koszulka na ramiączkach odkrywająca liczne blizny na przedramionach. Kompletnie łysy za to z bujną brodą - To Marcin a ten sztywniak - wskazała na wojskowego - to Jharik, zaprowadzą was do pokoi. Risa, idź z Jharikiem, nie ma on zwyczaju dobierać się do kobiet tak szybko jak Marek - Jharik skinął głową i wskazał jeden z korytarzy. - Psujesz caaaaałą zabawę - Marek wyglądał teraz na bardziej niż rozbawionego - no trudno, bede grał tymi kartami które rozdajesz. Witaj bystra klaso pracująca, będę ci przewodnikiem ku miejscu twego, miejmy nadzieję nie wiecznego, spoczynku. Cho, zostawmy tych nudziarzy, gwarantuję że nie pożałujesz - Marek machnął na Rina dłonią po czym udał się w kierunku przeciwnym do obranego przez Jharika. - A ty Feliksie, udaj się ze mną, musimy porozmawiać i omówić twój ewentualny...występ - Lori chwyciła Feliksa i poprowadziła prosto korytarzem.
-
<facehoof> Nie - chodzi o to że nie każdy czyta(znam osobiście 3 takie osoby) KAŻDĄ informację i spoiler i wolą by serial ich ZASKOCZYŁ - uwierzysz? I z myślą o takich osobach wszelakie spoilery powinny by© poznaczone - bo one też lubią wpaść i pogadać o serialu do momentu w którym sami doszli, bez bicia po twarzy spoilerami...
-
Tam Lalek - poczekaj aż dojdziemy do momentu aż będziesz się bala mrugać na widok jakichkolwiek statui i posążków. Remember - dont blink...
-
Jonah wyczuł subtelny zapach w powietrzu i wiedział że coś się święci. A kiedy poczuł zrelaksowanie, w jego głowie rozśpiewały się czerwone lampki. Mało kto wiedział w jakim fachu specjalizuje się Jonah, tym bardziej jego przeciwnik nie mógł wiedzieć że w jego fachu relaks to była śmierć. Jeśli złodziej czuł się zbyt pewny siebie, jeśli przestawał podejrzewać, rdzewiał. Popełniał błędy i w ich konsekwencji częstokroć umierał. Uczucie relaksu było przyjemne, ale Joinah wiedział że jeśli mu się podda, to równie dobrze mógłby skończyć w jakiejś alejce, dźgnięty sztyletem z zaskoczenia. Szybko namierzył przeciwnika przez jeszcze jedną z latających bombek i uśmiechnął się. Jego przeciwnik znowu popełnił błąd i nie przemieszczał się. Szybkim ruchem Jonah sięgnął po mały patyk który trzymał za pazuchą i złamał go w palcach. Bardzo prosty ale skuteczny czar poleciał do leżących na ziemi robocików. Nie mógł ich ożywić, nie, ale za to mógł w jednym sporym wybuchu zdetonować ładunki które w nich były. I jak uprzednio tak i teraz, Lunatica otoczyły kolejne eksplozje. Następnie przygotował jeszcze jedną niespodziankę. Wyrzucił wcześniej trzymany przedmiot w powietrze a ten rozpadł się i zaczął rozchodzić w powietrzu niczym srebrna chmura. Po tym chłopiec znowu rzucił sobie od nogi bombę dymną i schował się w swoim bezpiecznym bunkrze który stanowiła dziura w ziemi przykryta kupką gruzu i piachu. Tymczasem pył powoli rozchodził się po arenie, niczym mgła, świecący niczym brokat.
-
Dude - jedna uwaga - teksty podobno i na pewno zostawiamy dla siebie - nikt nie lubi Spoilerów chyba że są one zaznaczone - a ty właśnie rzuciłeś dość dużego -.-
-
Solaris - już tłumaczę - moja aktywność ustalona jest z moimi graczami - jako MG mam, przynajmniej w moim mniemaniu, OBOWIĄZEK zadbać o to, by moi gracze mieli wszystko tam gdzie to być powinno. I dlatego razem z graczami ustaliliśmy iż z powodu Turnieju Magicznego w dziale szanownego Trica, w którym bierze udział 4 z 5 uczestników sesji(MG plus 3 graczy) sesja zostanie wstrzymana i wznowiona gdy tylko terminy się poluzują. Jeśli natomiast myślisz że coś w tej sprawie trzeba zrobić - proponuję porozmawiać z Niklasem - jest on jako Head MG moim przełożonym i z nim można załatwiać takie sprawy. Bo pisanie ich w księdze zażaleń o zmniejszenie aktywności u MG u którego się nawet nie gra to troszkę zaśmiecanie... Gdybyś miał jakieś wątpliwości czy też chciałbyś kontynuować ten wątek, zapraszam na PW i/lub GG
-
turniej Arena II - Matalos vs Carrion [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Mag kawy vs Mag zanieczyszczeń wszelakich. Niechaj mnie dunder świśnie - wybór dość skomplikowany. Oboje mieli wspaniałe pomysły, oboje pokazali coś ciekawego. Niestety tylko jeden może dostać głos. Kawa czy technologia.... cóż, PG nigdy nie było moją ulubioną formą walki, zatem stawiam na Kawę.- 13 odpowiedzi
-
- ścierwisław iii wspaniały
- carrion
- (i 1 więcej)
-
turniej Arena III - Zandi vs Piekielne Ciastko [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Stawiam moje kapsle na Ciastko - Zandi ma dobre pomysły ale pisownia...powiedzmy że poczułem się zabity. I to dobitnie... -
turniej Arena IV - Zmara vs Wilczyca27 [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Zdecydowanie oddaję głos na Zmare - widziałem już co potrafi w dziale Epic, teraz, na turnieju, chciałbym zobaczyć jego kolejną walkę -
turniej Arena V - Camed vs Merszyt [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Wyrównany owszem. Magia obu była wyśmienita, oboje tez mnie zaciekawili. Niestety przyjdzie mi glosować tylko na jednego A jako że stawiam magie informatyki odrobinkę niżej jak tą klasyczną - mój głos ląduje w puli Merszyta. -
turniej Arena VI - Janet777 vs NimfadoraEnigma [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Widziałem i czytałem różne rzeczy. Ale tutaj to iście "specyficzne" przyszło mi ocenić. Nie będę się rozpisywał, choć mógłbym, lecz mimo wszystko głos oddaję na Enigmę - wszak potrafiła mnie swymi wyczynami zaciekawić. -
turniej Arena VII - WhiteWolf vs Hilianus [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Ja cię Kluczniku kiedyś za to dorwę xD Ale do tematu - czytałem pojedynek, a owszem, a jako że poziom obu zawodników różnił się dość mocno, nie pozostaje mi nic innego jak głosowanie na Hilianusa - wszak w mojej ocenie jego wyczyny były ciekawsze. -
Jonah wyczuł zmianę. To jakby szósty zmysł który zaczyna cie kopać po żebrach w odpowiednim momencie. Wychylił się z kryjówki i po sprawdzeniu tego co dzieje się na zewnątrz postanowił działać. Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął z niego kilkanaście kulek. Jakiś czas temu podwinął je jakiemuś facetowi w zbroi kiedy ten udał się na turniej. Wyrzucił po kilka z nich w rożnych kierunkach i samemu sobie rzucił granat dymny pod nogi. Iluzja iluzją, ale iluzja nie dawała widoczności. A tym prostym zagraniem Jonah wyrównał szanse. Szybko porozrzucał jeszcze kilka innych niespodzianek i sięgnął do pasa wyciągając stamtąd malutką kulkę ze śmigiełkiem. Patrząc przez jej "oko" widział arenę w dwóch kolorach - niebieskim tam gdzie temperatura była niska - i pomarańczowym, czyli tam gdzie teraz był jego przeciwnik. Iluzja nie działa na sprzęt, bo ten nie ma umysłu który można oszukać. Szybko namierzył poruszającego się przeciwnika i wysłał w powietrze kilka takich "uśmiglonych" kuleczek. Każda z metalicznym "wrrrrrrrrrrrr" pognała do celu. Były to bomby dotykowe, jeśli uderzą w cel to wybuchają. Jeśli w coś innego, zwyczajnie opadają by wstać i ponownie wzbić się w powietrze. Sam Jonah przygotował w rekach jeszcze jeden gadżet i czekał na wybuch.
-
turniej Arena XVI - Dolar84 vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Widział co leci w jego stronę mimo że przeciwnik sypnął mu kropkami po oczach. W normalnych okolicznościach i gdyby Edwin normalnie postrzegał świat, taka sztuczka by go oślepiła. Lecz teraz jego oczy nie działały jak ludzkie, więc i światło nie szkodziło im w żadnej mierze. Przygotował się by wchłonąć te pociski do Domu kiedy te wybuchły. Gigantyczny wstrząs jaki odczuł Edwin i specyficzne uczucie. Teraz dopiero oślepł, bowiem jego widok przesłoniła czarna pustka, która pochłaniała wszelakie kropki na swej srodze. Niczym czarna dziura choć bez grawitacyjnego efektu. Spanikowany Edwin Próbował odskoczyć, ale uchwyt miecza trzymał go w miejscu. A kiedy ciemność dotarła do niego poczuł przerażające zimno. Pustkę, brak czegokolwiek. Ta kompletna nicość przypomniała mu rzeczy o których wolał nie pamiętać. Wspomnienia które pochował dawno temu. A kiedy nastąpił wybuch, Edwinem rzuciło przez cała arenę. Lekko ogłuszony ze zdziwieniem patrzył na brak ramienia które dzierżyło wcześniej miecz. Lecz Hrabia nie czekał, już ciskał kolejnym pociskiem. Tym razem Edwin nie czekał aż ten doleci, wystawił rękę która, niczym ciekły metal, wystrzeliła do przodu i chwyciła granat. kolejna potężna eksplozja wstrząsnęła turniejowym placem. A kiedy opadł dym widownia razem z Hrabią mogła zobaczyć Ze Edwin znajdował się daleko od środka areny, wbity w ścianę. Stanowił teraz iście karykaturalny obraz. Oba ramiona urwane, klatka piersiowa podziurawiona, jedna z nóg wykręcona pod dziwnym kontem, druga niekompletna w kolanie. Co mogło zadziwiać, nigdzie nie było widać krwi, tylko pełno plam jakby ktoś porozlewał rtęć w losowych miejscach areny. Edwin wygrzebał się z dziury i upadł na wznak. Bez ramion i jednej z nóg ciężko było odzyskać pion. Notabene widział już jak Hrabia się zbliżał. Trzeba było sięgnąć po to, o czym wolał zapomnieć... Grecka Tragedia. Edwin skupił się w sobie i spojrzał na przeciwnika. I tyle mu wystarczyło. Grecka tragedia nie była czarem iluzji, była głęboką hipnozą. Mogła trwać kilka sekund lub kilka godzin, zależnie od togo co chciała pokazać. Jej wadą zaś był fakt, że zmysły realnie odczuwały ból. Że rzucający odczuwał ten ból o wiele mocniej. Że rzucający nie mógł jej kontrolować. I że nie można w nią było wejść samemu. Najpierw przyszła ciemność, potem zaś uczucie gwałtownego upadku. I oto Hrabiemu ukazała się scena. Spadał razem z Edwinem z budynku. Wysokiego budynku. Arena gdzieś się rozpłynęła, do jego uszu poprzez świst powietrza dał się słyszeć dziecięcy szloch. Znikła widownia, jego zbroja też, a magia nie reagowała na wezwania. Lecz to co powinno martwić Hrabiego to fakt że spadał, a ziemia przybliżyła się w mgnieniu oka. I nastąpiło ude... Siedział w pierwszej klasie luksusowego samolotu obok Edwina. W samolocie który właśnie spadał. Wszyscy panikowali, krzyki mężczyzn, kobiet i dzieci zlewały się w panice. Nastąpił wstrząs po którym kabina wypełniła się og... Był pod wodą, miał nogi związane łańcuchem przymocowanym do kilku pustaków. Obok niego związany w podobny sposób zanurzał się Edwin. Im głębiej tym mocniej bolała głowa, płuca domagały się tlenu, krew szumiała w uszach. Po chwili otworzył usta by nabrać powietrza, lecz woda zala... Stał na polu przed plutonem egzekucyjnym, przywiązany do słupa i zakneblowany. Czuł jak sznury boleśnie wrzynają się w ciało. Jak na rozkaz pluton przygotował broń, żołnierze wymierzyli karabiny w niego. Rzut okiem w bok utwierdził go, że Edwin jest przywiązany w podobny sposób, do identycznego słupa. Nastąpiła komenda i kule traf... Stał w zniszczonym mieście, wszędzie było słychać krzyki konających i wybuchy. Ktoś wpadł na niego, przewracając go i krzycząc "Uciekaj!". Spojrzał za biegnącym i dostrzegł samolot na niebie. Samolot który właśnie zaczynał zrzucać bomby. Jakby w transie patrzył jak pierwsza z bomb uderza wprost w biegnącego, kolejne wybuchają obok Edwina stojącego nieopodal. Po chwili jedna upadła kolo niego i poczuł jak jego ciało roz... Kolejne pole bitwy. Tym razem jechał wozem bojowym. Ubrany w mundur i uzbrojony. Poprzez szybkę hełmu widział kolegów z oddziału, w podobnych mundurach, niektórzy mieli otwarte przyłbice, inni nie. Jedni się modlili inni żartowali. Wiedział, że wracają. Przeżyli wojnę i wracają. I nagle pojazd rozerwało. Potężny wybuch miny przeciwpancernej na którą wjechali. Leżał ogłuszony, czuł że krwawi. Widział swoich kolegów, poranionych. I widział ludzi którzy nadbiegli z okolicznego lasu. Bez litości, z beznamiętnym wyrazem twarzy podchodzili i strzelali. Ci którzy mogli utrzymać się na nogach zaczęli stawiać opór. Podczołgał się do resztek wozu pod którymi, przygnieciony i krwawiący, leżał Edwin. Wyciągnął karabin i otworzył ogień. Z trudem utrzymał broń, lecz trafił kilku napastników. Pochylił się za osłonę by zmienić magazynek i usłyszał za sobą jak coś upada. Kiedy spojrzał, zobaczył granat odłamkowy. Leżał tam niczym skorpion, gotów do zadania śmierci. I nastąpił wybuch który roz... Scena za sceną, śmierć za śmiercią i ciągle przebijający się gdzieś w tle płacz dziecka. Aż w końcu kolejna scena. Tym razem inna. Dom w środku lasu, Obok domku mężczyzna zbijał z drewna kołyskę. Tu i ówdzie wbijał kolejny gwóźdź, lekko szlifował specjalnym kamieniem i mierzył na oko. Po chwili drzwi domu się otworzyły i na zewnątrz wyszła kobieta. Długie brązowa włosy, grzywka zasłaniająca twarz. Zarówno jej ciężkie kroki jak i okrągły brzuch wiele mówiły o jej stanie. - Długo jeszcze? Eria narzeka że nie chcesz się z nią bawić. - Wybacz kochanie, wiesz że jak pracuję nad czymś to zapominam po wszystkim innym - mężczyzna mówił z rozbawieniem, udając lekkie zakłopotanie - z drugiej strony, ty nie powinnaś moja droga tyle chodzić, musisz wypoczywać. - Wypoczywała bym gdyby mój mąż, który jest doskonałym przywoływaczem, wezwał sługe który zrobil by to za niego, a sam przyszedł do domu coś zjeść. Mężczyzna odstawił niedokończona kołyskę, wstał i podchodząc do kobiety objął ją. - Już idę, jeśli to ukoi twe serce. Scena ponownie się zmieniła, choć tym razem tylko czasowo. Ta sama okolica, ten sam Dom, tyle tylko że przed domem stało kilka osób z pochodniami. Krzyki i rozbijane szkło były ostrym dźwiękiem w tej nocnej puszczy. Hrabia mógł patrzeć jak z domu wyprowadzają związanego człowieka. - Ile razy ci powtarzałem odmieńcu? Nie chcemy tu takich jak ty. - Ta puszcza nie podlega twoim prawom, mamy pozwolenie od króla by tu mieszkać. - Pozwolenie? Odmieńcy tacy jak ty nie mają pozwoleń. Jesteście zarazą którą trzeba wyplewić i my to zrobimy. Zaczynając od tobie podobnych. Podpalać! Dolar mógł spojrzeć jak pochodnie wlatują do chatki przez okna i jak w środku rozkwita wiele świateł. Do jego uszu dotarł płacz dziecka i krzyk kobiety. I znowu nie mógł się ruszyć. - Alie... - noga odziana skórzanym butem trafiła mężczyznę w twarz przerywając mu w pół słowa. Zalany krwią zwiotczał w ramionach trzymających go ludzi. Budynek płonął coraz mocniej, w końcu nawet nie było już słychać ludzi którzy byli w środku. Przywódca bandy spojrzał z uśmiechem na budynek a potem na mężczyznę i splunął. - To was nauczy, takie ostrzeżenie dla każdego odmieńca chcącego mieszkać w naszym lesie. Spreparujcie go i idziemy. Trzymający omdlałego ludzie wciągnęli z za pazuchy młot i 2 spore drewniane kołki. Kiedy dwóch go trzymało, dwóch kolejnych przybiło go do pobliskiego drzewa. Zaś na jego szyi zawiesili przygotowana wcześniej tabliczkę. Napis na niej głosił: "Tu gnije parszywy odmieniec i jego pomioty. Ogniem oczyściliśmy tą ziemię, niechaj kona ścierwo." I tak go zostawili, zakrwawionego, znikając w lesie. Mijały godziny a Hrabia począł słyszeć szloch przybitego. I wtedy przez konającym mężczyzną pojawił się znikąd świetlik sporych rozmiarów. Dolar nie mógł usłyszeć całej rozmowy, lecz podświadomie, w ruchach świetlika wyczuł rozbawienie. I wtedy doszły go słowa. - A gdybym ci w tym pomógł, co mógłbyś mi oferować? - Co tylko zechcesz. - Zatem ustalone. Ja Xanlief, przywódca Katagio, obiecuję dopomóc Cię w zemście przeciw Tajemnym. Ty zaś zobowiązujesz się wykonać swoją zemstę, nawet kiedy wyda ci się iż cena za nią jest zbyt wysoka. I musisz poświęcić 3 rzeczy na moją cześć. - Bierz co chcesz i rób swoje. Świetlik zachichotał. - Oh uwierz mi, zrobię. A dzięki tobie nawet o wiele więcej. Hrabia poczuł dłoń na ramieniu. - Widziałeś już dość, pora wracać. To Edwin stał koło niego. Teraz dopiero Hrabia mógł zobaczyć jak bardzo podobny był ten mag zwany Niemym do człowieka który zawarł pakt z Katogio. i tylko tutaj mógł go usłyszeć. - Zapłaciłem wysoką cenę za to by przeżyć tą noc i by móc dorwać tych którzy pozbawiali mnie wszystkiego co kocham. 3 warunki które mnie trzymają: 1. Żadna magia nie zwróci mi bliskich, wszak ich dusze i moja będą stracone na zawsze.. 2. Stracę głos bym nie mógł prosić o pomoc. 3. Do końca mych dni będę słyszał umierających. Te wszystkie śmierci które widziałeś, w których uczestniczyłeś, to ludzie którzy umierali w rożnych miejscach świata. Przeżywam ich śmierci. Słysze ich bez przerwy od 30 lat. I będę słyszał dalej, do chwili aż nie wypełnię kontraktu. Wracaj magu, oczekują zwycięzcy, to powinieneś im go pokazać. Nauczyłeś mnie też kilku przydatnych rzeczy, za te ci dziękuje. ... Hrabia zrobił kolejny krok, przynajmniej tak wyglądało to dla widzów. To co w Tragedii wyglądało na wiele miesięcy, na arenie trwało zaledwie sekundę, niecały oddech. Edwin wykorzystał wszystkie dostępne mu środki a jednak zawiódł. Cóż, jak nie tutaj to gdzieś indziej. Poczuł jak ciemność puka do drzwi, więc otworzył jej i dał się objąć. Zemdlał.- 36 odpowiedzi
-
- dolar84
- zegarmistrz
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Dobra Panowie i Panie sprawa jest taka - jeśli umawiamy się na 23 - to ja proponuję zgoła trochę inną rozrywkę. Mianowicie http://www.altstadtfest-goerlitz.de/ 19. Festyn Staromiejski w Görlitz i Jakuby Zgorzelec! To coroczny festyn mający miejsce zwykle pod sam koniec wakacji. W planach jak co roku są pokazy rycerskie, koncerty, występy publiczne i wiele innych. Na ulicach w Gorlitz można zobaczyć teatry, występy błaznów i nie tylko. Pojawia się wiele stoisk z biżuterią, ozdobami, ciuchami(tymi charakteryzowanymi na 1400-1600 też ). Całość jest prowadzona od jakiegoś już czasu i zawsze jest to wielka impreza. Wstęp darmowy, jedynym ale jest ewentualne zabranie ze sobą monet w celu zakupu pamiątki i/lub papu Jeśli uda mi się wykaraskać wolne na ten dzień - będę waszym przewodnikiem. I żeby zawczasu wyjaśnić to i owo - nie, nasi niemieccy sąsiedzi to nie barbarzyńcy którzy chcą nas zadźgać za każdym rogiem byle widelcem. Nie jest to też impreza abstynencka ale osoby które się "nawalą" mogą się zdziwić, gdyż Zgorzelczanie i Gorlitzfolks potrafią szybko uspokoić awanturników Do burd na Jakubach dochodzi tak rzadko, że wszelakie wyskoki są szybko, konsekwentnie i surowo karane. Nie mówię tego jako oskarżenie, wszak udowodniliście mi że jesteście zgrają kulturalnych i inteligentnych osób, ale wolę dmuchać na zimne bo a nuż ktoś się wda w rozróbę na trzeźwo xD Zaleta poysłu + Jest gdzie i po co iść efektem czego nie musimy martwić się o lokal. + Idąc jako zgrana grupa mamy większą silę przebicia - a to jest przydatne na ciasnych uliczkach pełnych ludzi xD + Miejsca oferujące dobre papu są wszędzie @_@ Minusy natomiast -Wszystko jest przy granicy i częściowo za granicą, przez co dojezdni mają utrudniony dostęp do środków lokomocji - Trzeba zdać się na kogoś kto umie albo samemu operować językiem niemieckim w gestach/komunikacji - Będzie dużo chodzenia i mało siedzenia = brak miejsca na RPG/Kart/Planszowki To chyba tyle w razie pytań słucham.
-
turniej Arena XVI - Dolar84 vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
It like I fell asleep And woke up in a nightmare... Fallen into a world of chaos, They the reason that I'm here Uderzenie było mocne, lecz Edwin był na nie przygotowany. Wystawił obie ręce przed siebie i mimo bólu jaki poczuł przygotował zaklęcie. Dla niego to było przestawienie kilku kropek w odpowiednie miejsce. Dla Hrabiego wyglądało to tak jakby Edwin wykonywał kilkadziesiąt znaków dłońmi na raz. Pochłonąć, przekształcić, skoncentrować i oddać. Zmienić układ kropek zanim te uszkodzą jego kropki. Bo tak właśnie widział wybuch. Jako masę kropkę która unicestwiała lub zmieniała napotkane kropki. I kiedy Kula wypaliła arenę, Edwin stanął w pozycji łucznika. Lecz nie miał łuku i nie wystrzelił strzały. Wystrzelił skoncentrowaną energie, tą którą wchłonął z wybuchy zmieszaną z tą, którą trzymał w Opuszczonym Domu. Pomiędzy jego dłońmi pojawił się pocisk, długi i świetlisty, który nagle wystrzelił. Sama siła wystrzału zmiotła fragmenty ziemi obok Edwina, zaś pęd idący za strzałą spowodował wyrwanie fragmentów skalnych już lichego podłoża. W ten sposób Edwin pozbył się kropek które mu zagrażały. Lecz wszystkie pajączki też uległy zniszczeniu, bowiem Edwin nie trzymał ich ukrytych. Pora było użyć innych czynników. Wykonał skomplikowany ruch i zobaczył więcej kropek, kropek które były wszędzie. I zmanipulował kilka z nich. Tu zagęścił tam rozrzedził. Tak spreparowane kropki zostawił, by służyły mu później. Postanowił wykorzystać jednego z Asów. Przed nim, niczym mańka mydlana wykwitło kilka kulek. Każda wyglądała niczym szkło powiększające. Wykonał szeroki ruch dłonią i nad areną niebo pociemniało. Od stóp Edwina, bez ostrzeżenia, zaczęło rosnąć tornado. Mając Edwina za swój środek, dość szybko urosło, zmieniając kolor z białego na czarny, z czarnego na czerwono szary. Gigantyczny cyklon, kształtem przypominający wijącego się Smoka, raz za razem uderzającego swym cielskiem o arenę. Lecz samo tornado to tylko pochwa. Bowiem gdy uniosło się, oczom widzów ukazał się Edwin, kory trzymał w dłoni specyficznie wygięty miecz. Specyficzny, bowiem miał on rękojeść, miał głownie i lejec, lecz ostrzem zdawać by się mogło, było same tornado. Edwin zamachnął się, a odpowiadając na jego ruchy gigantyczna bestia rzuciła się na Hrabiego. Lecz samo uderzenie nie było groźne, groźny był skład potwora. Błyskawice bijące w środku, pioruny kuliste tworzące Oczy Bestii. Wiatr dorównujący pustynnym demonom tworzący Oddech Bestii. Miejscami zimno spadające daleko poniżej zera by w następnie pod wpływem elektryczności zagrzać się do temperatury wrzenia tworzące Krew Bestii. I są Bestię Edwin posłał na oponenta. Teraz zaś gdy Edwin nie miał na sobie większości odzienia(Faktem było, że niewiele ponad spodnie mu ostało) widzowie mogli zauważyć 3 symbole na jego plecach, 3 okręgi a w nich 3 litery jakiegoś zapomnianego przez bogów alfabetu.- 36 odpowiedzi
-
- dolar84
- zegarmistrz
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
turniej Arena XVI - Dolar84 vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Hrabia mógł poczuć lekkie zmiany w temperaturze. Subtelne, lecz najpierw zrobiło mu się gorąco, potem chłodno. A potem wrócił pył. Niczym olbrzymi czerw zrobiony z metalowego pyłu, wlazł poprzez otwarty dach areny i rzucił się na Dolara. Bestia o średnicy 6 metrów a długości kilkudziesięciu. Lecz to nie jego masa ani rozmiar były zagrożeniem. Cały bowiem był zrobiony z pyłu, zaś drobinki pyłu, gdyby je mocno powiększyć, składały się z malutkich metalowych pajączków, które wcinały wszystko - od metali, poprzez niemetale i samą magię - by duplikować się i powielać. Większość zjadła magnesy gdy tylko opuściły arenę, więc wybuchy nie były aż tak pokaźne by nie mogły się potem zebrać do kupy i wrócić. Wiele z nich było tak małych, że cząsteczki tlenu były przy nich ogromne. I niektóre trzymając się tych cząsteczek tlenu, dostały się pod pancerz i właśnie wcinały co ważniejsze komponenty od środka. Co ciekawsze, dzięki magii Dolara która była w Opuszczonym Domu, robaczki nastroiły się do jego częstotliwości i bez problemu, czytane jako jego własna magia, przeniknęły osłony. I kiedy Dolar osłonił się przed własnym magnesem, osłonił też kilkaset malutkich robaczków pod własną zbroją. Edwin miał nadzieję że do czasu aż któryś nie chapnie Dolara bezpośrednio, to ten nie wykryje robactwa, wszak było ono wielkości atomu, a sam Hrabia miał teraz inne zajęcie aniżeli zastanawianie się czemu skoczyła mu temperatura. Specjalnie że sam przed chwilą użył sporo lodu, to i powietrze trochę ostygło. Pierwsze uderzenie czerwia odsunęlo Edwina od Hrabiego na znacząca odległość. Obił się trochę w efekcie tego odsuwania, lecz nie odczuł tego aż tak bardzo. Edwin czuł jak temperatura wokół spada. Czuł też solidne uderzenie. Otworzył oczy i mimo senności wykonał dłonią jeden pojedynczy symbol. Jego ciało wyglądało teraz jak pokryte metalem, lecz nie tyle pokryte a jakby było z metalu. I wtedy świat zmienił dla niego barwy. Widział cała arenę, Dolara i własne twory jako punkty. Złożone z wielu kropek, jedne ciemne inne świetliste, lecz zawsze kropki. Chwycił kilka kropek, dorzucił kilkanaście kolejnych od siebie. Pozwolił by powietrze zafalowało pomiędzy jedno dłońmi i do uprzednich kropek dołączyło kilkanaście innych. Hrabia mógł zauważyć że Edwin wyczynia dziwne ruchy, potem że znów powietrze faluje pomiędzy jego dłońmi. I że w rękach Edwina pojawił się łuk. W pare sekund na łuku wykwitła metalowa strzała, którą Edwin wystrzelił w kierunku przeciwnika. No i może by to coś dało gdyby nie fakt że strzała upadła w niewielkiej odległości od Edwina, wbijając się w grunt. Edwin przyjrzał się swoim dłoniom. Miały pełno dziwnych czarno-fioletowych kropek. Które strasznie mocno drżały. Żeby coś sprawdzić z otaczającego go metalu wyrwał kolejną strzałę i ponownie wystrzelił ją w kierunku Hrabiego. Tym razem przeleciała ona o wiele dalej, upadając niedaleko Dolara. I ponownie Edwin zauważył że kropki zmieniły kolor. Dotknął kilku z nich i poczuł ból, potem zaś ukojenie i poniekąd łaskotanie. I zrozumiał. Uśmiechnął się. Tym razem pewnie naciągnął łuk, osłonięty przez ciało czerwia który ciągle krążył pomiędzy nim a Hrabią, przygotował kolejny strzał. Na strzele wykwitło kilka kropek a Edwin zwyczajnie w nie dmuchnął. Strzała rozświetliła się na ułamek sekundy a potem wypuścił ją. Niczym grom, pocisk światła, wszak z taką prędkością strzała wystrzeliła, pomknęła w kierunku Hrabiego, wprost w jego ramię. Edwin miał nadzieję że element zaskoczenia i prędkość pocisku zaskoczą Hrabiego na tyle by nie mógł się skutecznie bronić. Plus, pajączki udawały na ramieniu Hrabiego jego własną barierę poprzez zjadanie jej części i podszywanie się jego[Dolara] magią za jego własne osłony. I w decydującym momencie rozpierzchły się odsłaniając cel dla pocisku.- 36 odpowiedzi
-
- dolar84
- zegarmistrz
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
turniej Arena XVI - Dolar84 vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Widząc jak kule oblewają kwasem jego twór, wyrysował dwa znaki. Pierwszy wzmocnił działanie drugiego, drugi natomiast kazał mieczowi czerpać metal z gleby u podłoża areny. A wbity był na tyle głęboko by móc czerpać różne metale. I wykorzystywać je do naprawy. A wtedy przyszło światło. Pęknięcie. Powietrze wokół Edwina zafalowało. There was a tale. A long one. About a monster locked in a human form. For the sake of human kind. He sacrificed three things he love. His voice - once wonderfull and crystal. His dreams - full of joy and happines. And the life of his loved ones. And now the monster will rumble. Pociski uderzyły. Niczym stado wściekłych szerszeni, wszystkie skierowane w Edwina, zewsząd i z wielką siła. Można w nich było wyczuć silę ich twórcy, a przynajmniej w większości. Witajcie w Opuszczonym domu, wszak stoi on otworem. Edwin chłonął pociski kiedy nadeszły pierwsze wybuchy. Nie wszystkie bowiem musiały dotykać by ranić. Czuł jak odłamki trafiają w jego osłony, czuł jak raz za razem, niczym gradobicie, uderzają i kruszą je. Wybuch po wybuchu. Niektóre pociski nie były wchłaniane i uderzały w niego, osłabione tarczą parzyły ciało, jak i niektóre odłamki które zagłębiały się w nim. A potem przyszło uderzenie. Metalowy kolos nie czekał na reakcję, uderzał raz za razem, niczym młotem. Pierwszy atak wgniótł Edwina w metal, tak że ten chwalił swą tarczę. Drugi rozbił tą tarczę w drobny mak. A na trzeci Edwin mu nie pozwolił. Konstrukt mógł być odporny na magie, mógł być i odporny na obrażenia. Lecz na pięść trzykrotnie większą od niego nie mógł być przygotowany. A taka wykwitła z metalowego miecza. A raczej z jego resztek i uderzyła w kolosa. Jednocześnie Edwin zapadł się w metal, pozostawiając po sobie krwawy ślad na ostrzu. Bezpiecznie ukryty gdzieś w mieczu. zaczął opatrywać liczne rany, ciesząc się, że żadna nie trafiła w poważniejsze miejsce. Nie miał teraz większego wyboru, musiał jakoś załatać sobie te rany. A przynajmniej chwilowo. Asimilius. Poczuł jak metal zalewa jego ciało, jak upłynnia się i wypełnia dziury. Czuł ból, ból stworzenia, ból ponownych narodzin. Lecz dzięki niemu wiedział że żyje. W tym czasie na zewnątrz metalowa pięść wycelowała środkowy palec w niemym salucie w kierunku świetlistych kul. Trwała w tej pozycji chwilę po czym została wchłonięta przez miecz. Ten zaś zapadł się w sobie i zamienił w idealną kulę, o średnicy kilkunastu metrów. Jako że to jego środek "okulał" dolna część dalej wystawała z podłoża, zaś górna spadła z głuchym *ŁUP* na arenę. A raczej spadła by, gdyby nie wybuchła w błysku, zamieniając się w kilkaset ton proszku metalowego który spadł na arenę niczym śnieg. było go na tyle dużo by przykryć kolosa aż po samą głowę. Lub to co miał zamiast niej. Pyłu było tak wiele i był on tak drobny, że unosił się nawet w powietrzu. I nagle z kuli wystrzeliły dwa metalowe kolce, skierowane wprost w Hrabiego. I może nie było by to kłopotliwe gdyby nie fakt że kolce zaczęły się dzielić i wnet z 2 zrobiło się ich koło 80.- 36 odpowiedzi
-
- dolar84
- zegarmistrz
-
(i 1 więcej)
Tagi: