-
Zawartość
1465 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
26
Wszystko napisane przez Zegarmistrz
-
Panowie i Panie Moja góra!
-
Ja dzisiaj wypożyczam z Empika "Prawdziwa Historia kapitana Haka" - zobaczę z czym to się je.
-
Zobaczmy ile ta góra wytrzyma. Z pozdrowieniami dla tych starszych Tyś, który ciemniejszy od zmroku; Tyś, który w karmazyn przybrany bardziej niźli krew płynąca; Tyś, który pogrzebion w czasie mijającym; W Twym imieniu, o Wielki; Oddaję się ciemności; By tym głupcom, co grodzą mi drogę, Razem zgubę przynieść i nikt nie będzie w stanie jej uniknąć! Dragon Slave! Gigantyczna karmazynowa eksplozja po chwili przykrywa cała górę. A po opadnięciu dymu, pół góry znikło. No trudno - moja góra(a przynajmniej jej resztka xD)
-
turniej Arena XIX – Chemik vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Tak bardzo brakuje nauki na błędach. - pomyślał Edwin patrząc jak kolejne iluzje się rozpadają. Skoro coś zadziałało raz, to czemu nie miało by zadziałać raz jeszcze? Te najprostsze zaklęcia są zwykle ignorowane, wszak nie zadają obrażeń i magowie nie widza dla nich potrzeby. Edwin uważał inaczej. To te proste zaklęcia są kluczem który otwiera drogę dla tych skompilowanych. - Gotowi? Gaya, ty pierwszy, za tobą Roc i Nemu, reszta wedle uznania - wykonując gesty dłonią wydał odpowiednie polecenia. Czary ukrywające działały tylko wtedy kiedy autentycznie ktoś starał się ukryć. Chemik kreślił kolejne znaki gdy te wybuchły. Zwyczajnie, wyrzucając sporą ilość ziemi w górę, jakby pod spodem był gejzer. Trenowali to już wiele razy, przygotowani na kolejne ataki potrafili się chronić, do tego Chemik dał dość mocny pokaż ciężkiej magii, Edwin liczył że takie marnowanie energii na iluzje prędzej czy później zmęczy maga. Śniący z lancą stal z przodu, za nim Topornik i Halabarda. To Blokerzy, ich zadaniem było zatrzymanie kontrataku, wszak mieli bronie które mogły niwelować magię. Za nimi Edwin i pozostała czwórka, gotowi zaatakować i wspierać przednią straż. Do tego pokaz Chemika miał jeszcze jeden solidny minus - pozwolił na skopiowanie wzorca magicznego, przez co teraz cała "armia" wiedziała jak rozbić energię Chemika. I nie zawahała się wykorzystać tej wiedzy. - Jazda! - wyłaniając się za Chemikiem musieli wyglądać imponująco. Wszak chwilę temu zneutralizował ich wszystkich a tu hops, i znowu stoją nietknięci. Liczył że ta sekunda spowolni reakcję przeciwnika. Pierwsze zaatakowały pająki, i jako pierwsze też otrzymały największe obrażenia. - Droga Ognia - Płomień Świętego Elma - jednym machnięciem topora cała arena się stopiła. W ciągu mikrosekund wszyscy mogli poczuć żar bijący niczym z kowalskiego pieca. A razem ze stopieniem powierzchni całe pajęcze tałatajstwo zamieniło się w niewiele więcej aniżeli dymiącą plamę. - Droga Wody - Oddech Lewiatana - tym razem Śniący uzbrojony w dwa miecze zamachnął się nimi. I tak jak uprzednio arena się rozpaliła, tak teraz, niczym potraktowana azotem, ochłodziła się i zamarzła. - Droga Ziemi - Aegis Legionów - tarcza blokera stojącego na przedzie rozświetliła się błękitnym blaskiem. To tarcza pozwalająca niwelować magiczne ataki Chemika, wszak już teraz szykowali się na kontratak. - Droga Metalu - Włócznia Longinusa - stojący na samym końcu Śniący uniósł i wycelował w Chemika swój łuk. W stronę wyrzuconego w powietrze przeciwnika poleciał istny deszcz pocisków. Wykonane i przetopione z różnych metali, niektóre twarde inne miękkie, jeszcze inne antymagiczne. Lecz wszystkie zabezpieczone prostym zaklęciem zapobiegającemu ich przemianie i wykorzystaniu przez kogoś innego niż ich pierwotny właściciel - wszak Iria uczyła się z tego co pokazał jej Chemik. - Droga Światła - Ścieżka Prawdy - Śniący który trzymał halabardę uderzył nią z ziemię. I nagle, bez ostrzeżenia sztylet który trzymał Chemik wybuchł mu w ręce. Dagoth mógł manipulować światłem, nadając mu nawet prawdziwy kształt. Zaś metal który wykorzystał w swoim pokazie Chemik nie pochodził ze źródła innego jak właśnie iluzja Dagotha. - Droga Ciemności - Teatrzyk Cieni - Na arenie wykwitło wiele "grupek" podobnych do tej która atakowała Chemika. Gra Cieni pozwalała stworzyć prawie że namacalne kopie które mogły wybuchać różnymi niespodziankami kiedy się je atakowało. - Droga Powietrza - Mglisty Zamek strzeżony Oddechem Smoka - W końcu czas na najwyższego ze Śniących. Uzbrojony we włócznie mógł nawet wyglądać imponująco. Zakręcił kilka razy młynka nad głową a z jego włóczni wystrzelił kłąb dymu. Jakby już Gra Cieni ich nie maskowała, na arenie pojawiła się gęsta mgła która miała specyficzne właściwości. Między innymi kiedy ktoś patrzył w nią przez termowizje, mógł nie zobaczyć nic lub wręcz przeciwnie, zobaczyć więcej niż było w niej naprawdę. Skutecznie myliła każdy rodzaj wykrywania, a to tylko jedno z jej zastosowań. Atak i obrona - oba aspekty potężne. Był gotów zatrzymać dowolny czar który jego przeciwnik wystrzeli, do tego sam mógł atakować dosłownie z każdej strony. Prawie nieskończona liczba scenariuszy. Jego przeciwnik miał wyjątkowego pecha, wszak kto mógł przewidzieć iż Hrabia przywróci Edwinowi pełnię jego mocy?- 23 odpowiedzi
-
- arena
- sala magicznych pojedynków
- (i 3 więcej)
-
A ta opcja nie miała jakiegoś cooldown'a? Znaczy się, raz na jakiś czas?
-
turniej Arena XIX – Chemik vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Pęknięcie. Niedostrzegalne a jednak będące tam, gdzie być nie powinno. Edwin poczuł ciepło w dłoni a chwilę później nastąpił wybuch. Eksplozja rzuciła nim w tył, sponiewierają delikatnie. Niestety ostrze zniknęło na chwilę nim dotarło do Chemika. - Szlag, to ciągle nie to. Edwin wyglądał na złego patrząc na drobne rozcięcia które powstały na jego dłoni. Niezbyt głębokie, wszak runa ochronna zrobiła swoje. Ale teraz był przygotowany na najlepszą część zabawy. - Zauważyłeś pewnie że sporo tu niedomówień, prawda? Ciągle czymś odwracam uwagę. Jak magik, który pokazuje ci jedną dłoń a drugą wyciąga kartę z rękawa. Pora na mojego asa. Edwin wstał i otrzepał szatę. Patrzył na to co robi przeciwnik z uśmiechem i częściową obojętnością. - O Czasie, ukaż łaskawie to co ukryte. Powietrze zafalowało w miejscu gdzie jego runy wisiały naprzeciw dużego portalu. Tego samego z którego wyszła Kali, a którego on nie zamknął. - Jak widzisz swoje szanse? Mamy dobrą pogodę, więc co powiesz na rozpoczęcie? Edwin ustawił się jakby dyrygował orkiestrze. Wyciągnął dłoń w kierunku Chemika i pstryknął palcami. - Ogień. Powietrze koło Chemika zwyczajnie wybuchło. Bez ostrzeżenia, bez wcześniejszego syku czy jakiegokolwiek znaku. W ciągu niecałej sekundy wokół Chemika rozpętało się istne inferno, pilar ognia od podłoża aż po nieboskłon. Ogień wybuchł i tak gwałtownie jak się pojawił, równie szybko znikł. Kolejne pstryknięcie. - Woda. Znowu rozległ się kolejny wybuch. Tym razem znikąd Chemika otoczyła bańka wody, tyle tylko, że ciśnienie wewnątrz bańki było ogromne. Zaś przy wybuchu energia miała siłę kilograma trotylu. Kolejne pstryknięcie. - Ziemia Dwie gigantyczne skały uderzyły z obu stron. Jakby wyleciały z niewidzialnej kieszeni. Dwie kamienne kule które z cała potęgą zderzyły się za środek przyjmując jeden cel - Chemika. Cała arena drgnęła od fali która rozeszła się po potężnym zgrzycie zwiastującym zderzenie. Kolejne pstryknięcie. - Powietrze I nagle nastała cisza. Całe powietrze zniknęło z areny. Bez powietrza nie ma cząsteczek które mogą przewodzić dźwięk. Tyle tylko, że gdy całe powietrze ścisnęło się wokół Chemika, nastąpił kolejny wybuch. Tym razem w kompletnej ciszy. Po chwili zaś huk dosłownie zgniatał uszy. To powietrze które rozchodząc cię po arenie przełamywało barierę dźwięku. Kolejne pstryknięcie. - Ciemność. Chemika otoczyła kula z ciemności, żywej i bolesnej. Wijąca się niczym smoła utwardziła się do konsystencji skały, uniemożliwiając uniki. Kolejne pstryknięcie. - Metal. Niczym z opuszczonego domu z przestrzeni wysunęły się dwa ostrza które przebiły kulę ciemności. Ciężkie i ostre, z łatwością przebiły tą barierę. Kolejne pstryknięcie. - Światło. Arena rozświetliła się. Przez chwilę widzowie nie widzieli co się dzieje. W tym czasie w kule w której Edwin zamknął Chemika uderzył piorun, promień światła zdolny spopielić wszystko na swojej drodze. Bez grzmotu, czysta wiązka energii która rozerwała i kulę i spory kawał areny pod nią. I wtedy powietrze zafalowało i opadła zasłona. Obok Edwina stało 7 postaci w podobnych zbrojach jak ta, którą nosiła Kali. Każda trzymała jakąś broń, od włóczni, duch sztyletów, topora po tarczę i lancę włącznie. Każda uzbrojona i gotowa do walki. - Panowie i panie, oto przed wami pragnę przedstawić unikalną mieszankę potęgi militarno-magicznej. Oto Śniący. A żeby zaspokoić państwa ciekawość, lub by rozwiać wątpliwości, tak, w czasie kiedy ja zajmowałem Chemika, oni, pod osłoną prostego czaru kryjącego ich prezencję, rozmieszczali się po arenie. Dzięki nim mogłem przygotować dzisiejszy pokaż, specjalnie dla Państwa!- 23 odpowiedzi
-
- arena
- sala magicznych pojedynków
- (i 3 więcej)
-
Czemu mnie to nie dziwi?
-
Tak się składa że jest różnica pomiędzy "poobrażam sobie wszystkich wokół a jak ktoś mi zwróci uwagę to gram męczennika" a "jest mi źle bo ktoś jest dla mnie bez powodu zły". Akurat pech chciał że podpadasz pod to pierwsze. Nawet tym postem obrażasz innych ludzi. Jak twierdzisz, nie zależy ci, to w takim razie po co grasz pod publikę? "Dlaczego ja?" czy "Trudne sprawy"? Jak to jest że jedni potrafią rozmawiać bez obrażania innych a ty nie?
-
To woła o solidne środki zaradcze. *Puka go w ramię* Gotowy? Hakkeshou: Nishou Yonshou Hachishou Jurokushou Sanjunishou Rokujuu Yonshou Ni Juu Hachishou Nihyaku Gojuuro Kushou! Po 256 powtórzonych uderzeń później - moja góra... (Chyba przesadziłem..góra dalej stoi? ^^'')
-
No jestem już po. Anime średnie - manga dość dobra choć mogła by być 20% lepsza Ulubione postacie są, o dziwo nie mam żadnych "nielubianych" lubię tych złych i tych dobrych. Top 3 zajmują od 3 - Black Star, Giriko oraz Numero Uno - Stein. Podoba mi się założenie fabularne tak jak i pewne rozwiązania które planuję wykorzystać nie tylko w RPG Muzyka z kolei wydała mi się jakaś taka blada, bez mocy. Nie wiem, może to nawyk że słucham różnych ambitnych dzieł i akurat tutaj nie robi wrażenia, dunno why. Całość oceniam na 8/10
-
Wniknijmy w lola bardziej - Czyli o wszystkim i o niczym
temat napisał nowy post w League of Legends
Widziałem ten steam - "Za każdą osobę zabitą z Ulty Ezreala ludzie na steamie zadotują 1 dolara. Jeśli zabiję ich 15 - każdy da 15 dolarów." i tym podobne rzeczy. On grał dla samego grania - kilka razy przegrał bo wykonywał ustalone wcześniej zadania typu LeBlanc za każdym razem jak zrobię ich w konia klonem itp... Ale co jak co - podobało mi się Żałuję tylko że moja wypłata przyszła tak późno...też bym się dorzucił T_T -
Podejrzewam że mało kto zrozumie dowcip. Mrugnąłeś - moja góra
-
Czujesz lekkie pukanie palcem w ramię a kiedy skonsternowana obracasz się żeby spojrzeć kto ma czelność ci przeszkadzać: Hadouken! ~Moja góra
-
Risa Twoje palce chodziły jak szalone. Tu śrubka tam wspomagacz, kable, końcówki neurozłączy. Do tego trajkotanie. Gdybyś choć chwilę poświęciła na spojrzenie w twarz osobie której reperowałaś kończynę zobaczyła byś zakłopotanie pomieszane z podziwem. Z boku twoje ruchy wyglądały jak magia. Jak występ marionetkarza. To tu to tam, z każdą sekundą usprawniałaś implant, najpierw do stanu działającego, potem do stanu sprzed używalności. Co prawda nie miałaś wszystkich niezbędnych komponentów ale lampka nocna podzieliła się kilkoma częściami i teraz leżała w kawałkach koło łózka. - Pani tak, no zawsze taka sprawna? - w jego głosie dał się słyszeć podziw łamany z zainteresowaniem - co do misji, tylko szefowa wie co wam zlecono, to jakaś cholerna tajemnica, nic nikomu się nie mówi. Nie wiem co macie zrobić ale mam wrażenie, że to niesie sufo. Przez chwilę zastanawiałaś się co znaczy to słowo a on kontynuował. - Protezę mam od małego, wypadek z drutem wysokiego napięcia. Mógłbym mieć zwęglony kikut, ale stwierdziłem że w ten sposób będę przydatniejszy w rodzinie. Ciężko było zarobić na protezę, a kiedy już się udało odkupić jakiś szmelc z 3 ręki to zawsze były kłopoty - widziałaś, że nawet teraz proteza wydawała się trochę za mała jak na jego ramię, zaś złącza były tak pomieszane że nie zdziwił cię otwór na środki znieczulające umieszczony w tatuażu na bicepsie - nawet teraz czasami pobolewa. Ale pracuję, ciężko i zbieram na nową, słyszałem że u pani można dostać dobrą cenę, mam też nadzieję że suma jaką zaraz usłyszę nie sprawi że będzie mi potrzebny implant sercowy - zażartował. Feliks Zero wystawiła dłoń przed siebie i na wysokości waszych twarzy pojawił się dość spory ekran. Pokazywał on mapę okolicy, miasta i kilku tuneli odchodzących. - Widzisz, obecnie znajdujemy się tutaj - Zero wskazała na sam środek mapy, gdzie widniał napis "Dzielnica Rozrywki" - i nikt nie wie że tu jestesmy. Cały dostępny tu personel to ludzie zaufani i sprawdzeni. Jak widzisz, mamy prowiant, filtry, słowem, wszystko. Możemy tutaj przetrwać najgorsze. Sam fakt że to "wolna ziemia" powoduje że ściąga tutaj wiele osób. Ale tym na górze się to nie podoba. Wystarczy policzyć miliony kredytów z niepłaconych podatków i znajdzie się powód. Wasz pracodawca, pan De Kivia, chwilowo stoi po naszej stronie, wszak z samych zakładów w kasynach ściąga ładne sumki. I wszystko było by dobrze gdyby nie fakt, że ktoś ostatnio węszy. Mamy coraz więcej prób włamań elektronicznych i fizycznych, gdzie jeszcze dwa do trzech tygodni temu nie było ich prawie wcale. Ponad to krążą plotki o jakiejś tajnej broni do której ktoś się dokopał na pustkowiach. I którą wy macie zabezpieczyć. Sądząc po twojej minie niewiele wiesz o zadaniu. Oficjalnie idziecie badać stare ruiny w poszukiwaniu tekstów i informacji. Zero wykonała kilka ruchów palcami i obraz się zmienił. Teraz przedstawiał wzory chemiczne i kilka kryształów. - To wasz cel. Erenium, dość rzadki minerał, w kontakcie ze standardowymi kryształami w bateriach zwiększa ich wydajność i żywotność o prawie 200%. Wbuduj sobie coś takiego w latarkę a nie będziesz musiał zmieniać baterii do końca swojego życia. Powiadają że tam gdzie was wysyłają jest tego trochę, ale co ważniejsze, jest też wzór na to jak to stworzyć. Nie muszę mówić co się stanie jeśli jakiś koncern energetyczny położy na tym łapy? Zero podeszła do stołu. Przez chwilę patrzyła w głębie basenu po czym obróciła się do ciebie. - Jutro wyjaśnię na czym dokładnie polega wasze zadanie oraz dopomogę was na ile mogę. Dzisiaj za to powiem ci tylko tyle ile mi wolno. Uważajcie na siebie. Nie jesteście pierwsi których tam wysłano, mam też nadzieję że będziecie ostatni, w tym dobrym sensie. Jeśli jesteś zmęczony, proponuje pokoje gościnne i sen, będzie ci potrzebny. Mogę też zaoferować ci towarzystwo, ale obawiam się iż nie była by to spokojna noc. Ranäöhka'tsä Gramik wyglądał na niewzruszonego twoim zagraniem. Uniósł wysoko zdrową nogę i uderzył nią prosto, niczym opadająca gilotyna. Efektem czego twój płaszcz został literalnie wdeptany w matę. Jednego czego nie przewidział olbrzym to fakt, że nie szarżowałeś prosto za swoim płaszczem. W chwili kiedy płaszcz jeszcze leciał ty już skakałeś w bok. I to ten manewr spowodował że kiedy Gramik uporał się z twoim płaszczem ty zniknąłeś. Zwierzęca zwinność miała swoje zalety, w chwili kiedy twój płaszcz opadł, ty klęczałeś obok Grama. I z tego miejsca gdzie nie sięgał wzrok przeciwnika wykonałeś kopnięcie prosto w jego zranioną nogę. - Kur.. - niewiele można było powiedzieć kiedy olbrzym zwalił się na ciebie całym ciałem. Nie zdążyłeś jeszcze pomyśleć o następnym manewrze gdy poczułeś na żebrach silne ukłucie. To łokieć upadającego przeciwnika który nawet w takiej chwili starał się cię dorwać. Ale przeliczył się. Lata szkoleń i ucieczek nauczyły cię tego i owego. Wyglądało to jakbyś robił pompkę, tyle tylko, że niczym krokodyl wykonałeś beczkę. Kierunek obrotu był adekwatny do uderzenia, przez co nawet zbytnio go nie poczułeś, za to wykorzystałeś obrót by wycofać się od upadającego. I ledwo to zdążyłeś bo przed twoją twarzą przeleciała jego pięta. Sekunda spóźnienia i to kopnięcie wylądowało by na twojej głowie.
-
Forumowy składzik wpadek i wyjętych z kontekstu tekstów prosto z SB
temat napisał nowy post w Off-topic
Dzisiaj po pracy zastała mnie iście fantastyczna notka osoby tak odważnej, że nawet z własnego gg nie umie napisać mimo że to "tylko gg i nic na forum nie można z tym zrobić" To wpadka z GG ale dotyczy bezpośrednio naszego forum, zatem wrzucam tutaj. Ostrzegam też że słownictwo jest "niebanalne" i miejscami obraźliwe. -
Poret nei zrozum mnie źle, ale dam ci pewien przykład. Moje teksty są beznadziejne i na 10 osób które je czytało, 9 załamało ręce. Mimo tego nie stwierdziłem "hejt bo tak" każdemu kto nie miał pozytywnej opinii o moim "dziele". I tym bardziej twoje zdanie - "Nie ma to jak chejt admina." woła, niczym twój tekst, o pomstę do nieba. Dolar jest szczerą osobą, która oczytała już niejeden fick, nie zdarzyło mi się widzieć u niego brak obiektywizmu. I tak bardzo jak gorzkie mogą ci się wydawać jego słowa, tak bardzo powinieneś wiedzieć co u ciebie słabo leży i nad czym powinieneś popracować.
-
http://puu.sh/4pys9/e0d0bbd300.png Oto twój bezpodstawny warn. Obraziłeś tym kilka osób, w tym mnie - wszak tym zdaniem porównałeś mnie(członka Inkwizycji) do komunisty. W normalnych okolicznościach podpadało by to też pod: 1. Recydywę - obrażałeś już wcześniej inne osoby i dostawałeś za to warna. 2. Oraz pod pomówienie poprzez media które notabene jest karalne Kodeksem Karnym. Zastanów się kilka razy nad tym co robisz, bo jeśli interesuje cię wycieczka na księżyc, to dobrze ci idzie. Bo jeśli naprawdę ci zależny - mogę zmienić warna Tisosa, żaden problem. 180% - tyle możesz dostać za obrazę poszczególnych osób wszak 30% przewiduje obraza a obraziłeś 6 osób. Teraz masz wybór, możesz cieszyć się że Tisos ma miękkie serce i dał tylko 30% albo kontynuować szopkę a ja wystawię ci rachunek nie jak "równemu i równiejszemu" a zwyczajnie zgodny z taryfikatorem regulaminu który zaakceptowałeś rejestrując się. Z pytaniami zapraszam na PW. Z poważaniem Zegarmistrz
-
Czy ja naprawdę muszę uświadamiać ludziom takie proste rzeczy? Nie ważne jak często przepraszasz i za co - to miłe, owszem ale bezcelowe. Nie masz przepraszać. Zamiast przeprosin zrób wszystko co w twojej mocy by nie musieć przepraszać, by robić to, co należy. Zamiast słów, pokaż czyny, gwarantuję że mogą one zdziałać o wiele więcej aniżeli "przepraszam".
-
Ja cię umoralniać nie będę, reszta już to zrobiła. Odpowiem za to na twoje pytanie. Twisted Heart - dwojaka natura w kwintesencji odmienności. Czego chcieć więcej?
-
Jonah poczuł wstrząs. Dość spory nawet. Lecz to co ukazało się jego przeciwnikowi musiał o być o wiele zabawniejsze. Wiązka trafiła w ziemię, no i zdetonowała jej spory kawałek. A raczej sporu kawałek od Jonaha. Smocze oczy owszem widzą jak te wężowe i Lunatic namierzył go dość trafnie. Znaczy w linii prostej od siebie, bowiem węże w podczerwieni nie widzą w 3 wymiarach a w 2. Owszem, widział go, nawet wyraźnie, ale nie mógł określić jak daleko od niego jest, przez co jego wybuch nie był nawet w zasięgu słowa blisko. Z kolei musiał liczyć się z innymi wadami owego wzroku. Smoki są ślepe w chwili gdy słońce wstaje i zachodzi. A to oznaczało że następny ruch Jonaha oślepi wroga i to jego własnymi czarami. Jonah wygrzebał się z kuli i rozejrzał. Nie było mowy o pomyłce, dziura w ziemi pomiędzy nim a Lunaticiem i wzrok tego drugiego skierowany wprost w chłopca. Tak, jego przeciwnik strzelał do niego i z jakiegoś powodu nie trafił. Co poradzić, Jonah mógł tylko podziękować bogom i dalej robić swoje. Najpierw wyrzucił kilka kulek które szybko wystrzeliły dość gęstym dymem. Jonah nie mógł wiedzieć, że to nie zasłoni go przed wzrokiem przeciwnika. I z tą nieświadomością, chcąc zaskoczyć przeciwnika błyskami w dymie(których ten nie zobaczy wszak węże nie mogły widzieć światła i nie mogły zostać nim oślepione), wyciągnął parę flar i odpalił. Smok który widzi w ciemności ciepły punkt na pewno oślepnie kiedy punkt zamieni się w palącą blaskiem plamkę. Temperatura flary w porównaniu z Jonahem, była około 8 do 10 raza większa. Blask który ukłuł jego oczy nie był światłem a żarzącą się plamą na jego termowizji. Na dodatek owych plam przybywało bo Jonah zaczynał rozrzucać flary w różnych kierunkach. Spowodowało to tez że sam chłopiec znikł w licznych ciepłych plamkach zakłócających widoczność przeciwnika. Ale trzeba było przejść do natarcia. I to perfidnego w swojej prostocie. Jonah wyciągnął pistolet. Żelazny, pokryty magicznymi znakami pistolet, poczciwe magnum o 5 komorach. Przez dym nie widział gdzie stoi jego przeciwnik więc załadował 3 kule, nałożył na oko przepaskę z kilkoma magicznymi symbolami i wystrzelił pociski w kierunku w którym ostatni raz widział przeciwnika. Lunatic usłyszał 3 huki a potem 3 głuche uderzenia czegoś o ściany i podłoże areny. Dwa daleko od siebie i jedno dość blisko. Jonah skupił się na zaklęciu wizji które było zaklęte w opasce, ot prosta sztuczka do oszukiwania w karty. Wymaga by na czymś narysować oko wizji a potem nosząc na oku materiał z odpowiednim symbolem widzimy wszystko wokół "oka". Na każdym pocisku Jonaha z kolei było takie oko. Namierzył Lunatica i ponownie wycelował. tym razem precyzyjnie, załadował wszystkie 5 kul po czym wystrzelił 2. Patrząc gdzie upadają, zmienił kont i ponownie wystrzelił dwie. A widząc że dobrze obrał kont odchylił lufę lekko w prawo i odrobinkę wyżej, tak o 1-2 centymetry. Smoki mogły być silnymi przeciwnikami, ich wzrok bywa potężny. Ale ma też swoje wady, na przykład nie widzi metali innych jak szlachetne. Więc Lunatic nie widział ołowianej kuli która poleciała w jego stronę.
-
turniej Arena XIX – Chemik vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Edwin widział jak jego magia niszczeje w otoczeniu Chemika. Widział ją a mimo to dalej się uśmiechał. Chemik mógł założyć że Edwin posiadał wzrok jak normalny człowiek. Czego nie mógł wiedzieć to fakt, iż po walce z Hrabią, Edwin patrzył na świat trochę inaczej niż wszyscy. Poza tym, wypalana była magia Edwina, a nie Phelisa. Mimo że Chemik zgniótł stwora, kula którą ten stworzył unosiła się dalej nad areną, ba, nawet wydawać się mogło że wzlatuje odrobinkę wyżej. I dalej niszczycielsko wyżerała magię jego przeciwnika. Z tą różnicą że nie wchłaniała ją jak bateria, wszak można by ją było zmienić i ponownie użyć. Nie, ona zwyczajnie ją niszczyła, z taką samą skutecznością z jaką bariery niszczyły magię która mogła by uderzyć w trybuny. Lecz trzeba było zastosować środki doraźnie, nie istniało wiele ataków które zdolne są przebić się przez zakrzywienia wymiarowe. Atak wystrzelony w jego przeciwnika równie dobrze mógł wpaść w któryś wymiar i wylecieć mu za plecami. A strzelanie do samego siebie to już Edwin przerabiał. - Pożyczam moja droga, a ty odpoczywaj. I trzymaj kciuki żebym czegoś nie pomylił. Edwin sięgnął po miecz który Kali miała przy pasku. Tyle tylko że była to sama głownia bez żadnego ostrza. Ostrze trzeba było stworzyć. - Jeśli potrafisz, wybacz. Edwin skierował nieistniejące ostrze w kierunku Chemika i rozpoczął inkantację: Fragmencie który jesteś Panem Koszmarów Uwolnij najsurowszą z kar. Ostrze z ciemnej pustki, Ostrze z zimnej bezdenności. Stań się mą Mocą, Stań się mym Ciałem I kroczmy razem drogą destrukcji Niechaj Moc zdolna kruszyć dusze Bogów Zniszczy wszystkich głupców stojącej na naszej drodze. Miast stali z głowni wystrzeliło ostrze przypominające czarną błyskawicę. Po arenie rozbiegł sie pomruk od którego ciarki przechodziły po plecach. - Oto broń zdolna zabijać nawet nieśmiertelnych. Przecząca wszelakim prawom, zarówno magii jak i fizyki. Oto ostrze zdolne przeciąć wszystko, na wszystkich płaszczyznach, czy to wymiarowych czy astralnych. Oto ostrze Armagedonu. Edwin chwycił głownię w obie dłonie i zadał cięcie. Wnet ostrze wydłużyło się tnąc wszystko na swojej drodze. Wymiary pękały jak pokruszone szkło, w miejscu gdzie ostrze uderzyło w barierę , ta zwyczajnie znikała. Cięcie przecinało skały, cząsteczki magii, słowem wszystko co tylko stanęło na drodze. I kierowało się ku Chemikowi z przerażającą prędkością. - Ragna Blade. Kiedy Edwin atakował, Symbole rozświetliły się jeszcze bardziej.- 23 odpowiedzi
-
- arena
- sala magicznych pojedynków
- (i 3 więcej)
-
turniej Arena XIX – Chemik vs Zegarmistrz [zakończony]
temat napisał nowy post w I Turniej Magicznych Pojedynków
Kolejne odwrócenie uwagi. Chemik powinien skrupulatnie policzyć włócznie i ściany które z nich powstały. Wszak mimo stworzenia golemów - te dalej oddzielone były od Edwina potężną barierą. Sam wybuch miał za zadanie nasączyć ją energią, to że była szansa na spopielenie przeciwnika to tylko przyjemny bonus. Teraz gdy bariery wibrowały energią, Edwin zaczął inkantować resztę zaklęcia które rozpoczął wcześniej. - Uroczyście przysięgam że knuję coś niedobrego! Na te słowa ziemia pod stopami Chemika zwyczajnie znikła. Bezkresna pustka, nieskończona i bezgraniczna. Lecz to tylko portal z którego zaczął wyłaniać się kolejny "chowaniec" przywoływacza. Łapa która podparła się areny z głośnym zgrzytem zmiażdżyła jednego z golemów. Za łapą zaś nadciągała reszta monstra. I oczom widowni ukazał się stwór. Bydle wysokie na kilkanaście metrów, pokryte łuskowatym pancerzem. Dwie kończyny zakończone pazurami obite były skrawkami metalu, paszcza związana wieloma sznurami korali pieczętujących. W podobny sposób acz łańcuchami związane były nietoperzowe skrzydła i pozostałe 4 ramiona bestii. Ogon przyozdobiony kolcami i zbroja specyficznego kroju. A nade wszystko, oczy, czarne jak pustka z której wylazła. Pomór który z siebie wydała mógł przyprawić o ból kości, dość gdy robiła kroki by arena kruczyła się pod jej stopami. - Phelis Pherexian! Korale na paszczy jaszczuro podobnego monstra pękły z hukiem odsłaniając wiele rzędów ostrych jak brzytwy kłów. Stwór zawył przeciągłym rykiem od którego zatrzęsły się ściany areny. A nawet drgnęły jej osłony. Nagle nad głową Phelisa zawisło 8 symboli które wystrzeliły by zawisnąć na wyciągnięcie dłoni Edwina. # inne symbole zaczęły okrążać Chemika. Mógł poczuć od nich ciepło, zimno a nawet jakby stłumiony śmiech. Nie trwało to długo gdy wróciły do dłoni chowańca. - Ssssstryktura zzzzrozzzzzumiana, Ssssselossssh Nasssah! W jego dłoni pojawiła się czerwona kula światła. Światła od którego nie było czuć ciepła ani blasku. Gdy tylko blask ten sięgnął pozostałe golemy, te rozpadły się jak uprzednio kotopodobny twór Chemika. Sam Chemik mógł poczuć jak jego magia zaczyna z niego parować. Kula była dostrojona do niego niszczyła wszelakie cząsteczki magii które miały jego sygnaturę. Czy to w postaci kieszonkowego wymiaru czy też odczynników. Sama zbroja którą nosił zaczęła powoli pękać, wszak zaklęcie które ją stworzyło nie było inną magią jak jego własną. Kiedy Sumon zajmował się Chemikiem, Edwin skrupulatnie majstrował przy symbolach które ten mu podrzucił. Ostatni raz używał ich ponad pół wieku temu, musiał na szybko sobie przypomnieć który symbol jak działał. Gdyby się pomylił...cóż, dość powiedzieć że nie tylko chemik byłby na arenie "widowiskową" osobą. Szybko wymamrotał parę inkantacji i symbole zamieniły się w kolorowe kamienie wielkości guzika w marynarce. Wykreślił kilka symboli przed sobą i dopasował je do kulek. Przykucnął i jedną przyczepił do zbroi Kali, patrząc jak tą przepełnia blask. Zajmie to chwile, ale jak się uda to Kali powinna być zdolna do walki. Tak przygotowany czekał na reakcję przeciwnika.- 23 odpowiedzi
-
- arena
- sala magicznych pojedynków
- (i 3 więcej)
-
Znaczy się - chwilowo proponujemy przerwę do października albo listopada - trzeba nazbierać jednostki monetarne w celu późniejszego ich wydania xD Dodatkowo trzeba liczyć się w faktem że zaczyna się niedługo rok szkolny i dostęp niektórych osób, jak i ich czas, będą dość mocno okrojone.