-
Zawartość
32 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Marudkeł
-
Jej Mały Demon oficjalnie anulowane
Powód: To proste. Opowiadanie zostało zrealizowane słabo, kategoria wiekowa kompletnie nie pasowała i dodatkowo wszystko zdarzyło się za szybko i leciało hop do przodu. Remake jak najbardziej powstanie, ale na samo dopracowanie scenariusza, dopieszczenia go muszę poświęcić bardzo dużo czasu. Kilka miesięcy, może nawet rok.
I tutaj chciałbym podziękować pani Cahan, bo to ona dopiero otworzyła mi oczy i dała propozycje, cóż takiego mogłoby się zdarzyć, etc. Jak rozwinąć pewne wątki i tak dalej. So... Dziękuję. No i też już nie muszę skupiać się na kilku opowiadaniach na raz, więc kolejny plus.
Trzymajta się i cześć.
-
Lśnienie 1980 vs. Lśnienie 1997
Lśnienie, to iście kapitalna książka. Kiedy po raz pierwszy chwyciłem za rękodzieło Stephena Kinga, wciągnęło mnie natychmiast. Klimat był doskonały, barwne postacie i... Jestem nią tak zachwycony, że nawet nie wiem co mam o niej więcej powiedzieć. Jest po prostu świetna. Jednaaaakże, kiedy ją przeczytałem, czułem nadal silny niedosyt. Tak dowiedziałem się o "Doktor Sen" który jest kontynuacją Lśnienia i niedługo ją też mam zamiar przeczytać. ALE JEST JESZCZE COŚ! A mianowicie filmy. Z ekranizacjami książek to generalnie wygląda tak, że mogą być albo badziewne, albo tylko słabe, ale też niezłe lub po prostu prze-kozackie, jak takie To z roku 2017. Ale ja dzisiaj skupię się na dwóch rzeczach. Mianowicie na Lśnieniu Stanley'a Kubricka z roku 1980 oraz miniserialu Lśnienie z 1997... Iiiii... Za tą recenzję na pewno zostanę przez was zjedzony, bo Lśnienie Kubricka nie podobało mi się i... "Jakim prawem on śmie krytykować najlepszy horrorowy klasyk ever?! Czy on się dobrze czuje?? HMMMMMMM??" ... Y, tak. I już widzę te dislajki, nienawistne komentarze i prawdopodobnie coś jeszcze. Jednakże żeby nie było, nie oceniam tego filmu negatywnie tylko dlatego, że to klasyk. Gdybym nie lubił klasyków, to nie podobałby mi się taki Obcy, Predator, czy seria Halloween Johna Carpentera, więc zostawmy to już w spokoju. Wstęp był przydługi, ale musiałem wyjaśnić pewne kwestie. Przejdźmy do rzeczy.
Film z roku 1980
Zacznijmy może od Lśnienia z roku 1980, bo to była pierwsza ekranizacja książki Stephena Kinga i... Tak. Była słaba, a przynajmniej według mnie. Czemu? Na wstępie już zaznaczyłem, że czytałem książkę i podobała mi się. W takim razie co jest nie tak z filmem Kubricka? Wiele rzeczy. Pierwsza rzecz która mi się nie za bardzo podobała, to sama charakteryzacja postaci i to, jak się zachowywali. Oglądając ten film miałem wrażenie, że to jest chyba ekranizacja zupełnie innej książki, albo że to po prostu taka luźna produkcja. Kto czytał książkę, na pewno kojarzy tak barwne postacie, jak Dick Halloran. Pogodny, radosny i sympatyczny staruszek, często wybuchający śmiechem i opowiadającym zabawne dowcipy. Bill Watson, dozorca Hotelu Panorama, klnący jak szewc i marzący o tym, by jego szef Stuart Ullman wyleciał za sprawą kotła w powietrze razem z tym hotelem. A także Jack Torrance, Wendy Torrance, Danny Torrance, i tak dalej i tak dalej... Nie będę wymieniać wszystkich postaci, bo zajęłoby to naprawdę dużo czasu. Może przejdźmy do tego, jak się postacie zachowywały. Dick Halloran w Lśnieniu Kubricka był zupełnie inną osobą. Nieogarnięty, wiecznie spłoszony i... Po prostu nie podobało mi się to. Bill Watson nie był taki jak go zapamiętałem, bo zamiast być tym samym draniem, którego jednak bardzo da się polubić, nie dość że pojawił się tylko raz, to jeszcze... No był wydmuszką. To nie było to samo. Po prostu. No to teraz pojadę se po wyglądzie postaci. Charakteryzacja w filmie z 80-tego ssie i jedyna postać która wyglądała według mnie jeszcze jako tako, był dzieciak, który grał Danny'ego Torrance'a. Reszta? Jack wyglądał jak taki typowy menel spod Biedronki, aktorka która grała Wendy... Nie powinna była grać Wendy. Bo zwyczajnie do tej roli nie pasowała. Kolejna rzecz która bardzo mi się nie podobała, to wydarzenia i o cholipka... Tutaj już wszystko dokumentnie SPIER... Jest po prostu wszystko nie tak! 90% zdarzeń w filmu, łącznie z samym zakończeniem nie jest zgodna z książką. Zginęła ta postać, która nie powinna, a sam hotel nadal stoi, mimo że w książce wystrzelił w powietrze, bo najzwyczajniej w świecie ciśnienie w kotle osiągnęło zbyt wysoki poziom. Jak to rzekł stary dobry Bill Watson: "Powinien pan sprawdzać ciśnienie. Jeśli pan zapomni, będzie wzrastać i wzrastać i jak nic ockniecie się całą rodziną na pieprzonym Księżycu. Trzeba tylko spuszczać trochę pary i obejdzie się bez kłopotów."
No dobra... Było trochę narzekania na Lśnienie Kubricka i możecie stwierdzić, że nie dostrzegam w nim żadnych zalet. Zaskoczę was! Bo Lśnienie z 1980 może i jest dla mnie badziewne, ale jednak widać tutaj kunszt reżyserski Kubricka, charakteryzacja aktorów może i była słaba, ale za to było widać, że wkładali w swoje role serducho, bo jednak w większości odegrali je perfekcyjnie. Klimat filmu jest doskonały, tak samo jak muzyka i jest w nim znana wszystkim kultowa scena "Here's Johnny!" która pasowała perfekcyjnie! Tak samo podczas oglądania byłem autentycznie przerażony, kiedy to Jack postradał zmysły. Oraz ta doskonała scena z przyjęciem w złotej sali. Coś niesamowitego.
No ale to za mało, więc Lśnienie z 1980 skończyło z oceną 4/10. Film jest badziewny, ale mimo to da się go obejrzeć i da się na nim dobrze bawić.
Miniserial z roku 1997
Matko moja, jakie to jest cudowne! Miniserial z roku 1997 jest o 150% lepszy niż Lśnienie Kubricka. Sam Hotel Panorama wygląda w filmie lepiej, charakteryzacja postaci jest naprawdę świetna i przygrywająca w tle muzyka, która tylko potęguje to wszystko. Oglądając ten miniserial byłem zachwycony. 80% wydarzeń było jak najbardziej zgodne z książką i zostały odegrane perfekcyjnie. Steven Weber w roli Jack'a Torrance'a było tym, czego było potrzeba! Wszystkie postacie! Każda z nich w filmie wyglądała dokładnie tak samo, jak sobie je wyobrażałem podczas czytania rękodzieła Stephena Kinga. Dick Halloran, to ten sam Halloran co był w książce, jak zawsze uśmiechnięty i roześmiany. Bill Watson może i nie klnął jak szewc, ale nawet gdy powiedział tylko: "Cała ta buda wystrzeli kiedyś w górę. Mam tylko nadzieję, że ten idiota Ullman poleci razem z nią" to i tak na moich ustach pojawił się uśmieszek. To był dokładnie ten sam drań, ale trochę mniej wulgarny. Ale to co najbardziej urzekło mnie w miniserialu, to relacje między postaciami. Chemia między nimi jest niemalże tak samo dobrze wyczuwalna, jak w książce. Widzimy te postacie, podążamy za nimi i śledzimy ich losy z zapartym tchem, a gdy Jack Torrance strada zmysły, boimy się go. To już nie jest ta sama osoba. Teraz to nic innego, jak bezwzględna maszyna do zabijania. Cholera! W miniserialu Jack Torrance jako broń miał nawet młot do Rouqe'a, tak samo jak w książce! Wydaje mi się że chemia między postaciami nie była tak bardzo wyczuwalna w filmie Kubricka, bo wszystko leciało hop do przodu. Nie było czasu na rozwinięcie wątków postaci, bo najzwyczajniej w świecie było na to za mało czasu. Miniserial został podzielony na trzy części, dzięki czemu był czas na rozwinięcie pewnych wątków i zwyczajnie się udało.
A wady? Lśnienie z 1997 może się niestety dłużyć i niektóre efekty CGI wyglądają naprawdę marnie, biednie. Ja rozumiem, to stary film i nie powinienem się do tego przyczepiać, bo takie były czasy, ale jednak w pewien sposób mnie to raziło. Na szczęście jednak większość efektów w filmie były zrobione lepiej i nie było tak źle, no ale jednak ta scena z wężem strażackim albo tymi lwami z żywopłotu... No... Nie najlepiej to wyglądało.
Miniserial z 1997 jest godną ekranizacją książki Kinga. Znalazło się parę wad, ale mimo to... Jest to po prostu kapitalne widowisko warte czyjegokolwiek czasu. 8+/10 to chyba dobra ocena.
No i okej. Dotarliśmy do końca. Możecie mnie teraz zjechać w komentarzu, jaki to nie jestem głupi, bo ośmieliłem się powiedzieć, że Lśnienie z 1980 mi się nie podobało. Przypominam jednak, że wyrażanie opinii jest czysto subiektywne, że to kwestia gustu i że każdy może mieć inne zdanie na dany temat. To że Lśnienie z 80-tego roku jest klasykiem, nie znaczy że mam zamiar lizać dupę Stanley'owi Kubrickowi i wielce wychwalać jego film, bo to klasyk, bla, bla, bla. Nie podobał mi się. Po prostu. Ale przecież wymieniłem zalety, więc wypierDA.
To tyle na dzisiaj, ludzie. Trzymajcie się, osobiście zachęcam wam obejrzeć zarówno film jak i miniserial i wyrobić sobie też własne zdanie. Bayo!
-
Coraz bliżej Święta, coraz bliżej żałoba...
Witajcie. Dzisiejszy post będzie o wiele bardziej depresyjny niż zazwyczaj. Od razu mówię... Nie musicie się mną przejmować. Nie musicie mi kompletnie współczuć i błagam, nie wypisujcie mi słów kondolencji, bo i tak nic to nie da. Jedyne czego chcę, to powiedzieć wam co mi leży na wątrobie i ewentualne zrozumienie.
Święta to magiczny czas, kiedy to grzeczne dzieci dostają prezenty, a te niegrzeczne dostają rózgą, kablem, skakanką ewentualnie pasem po dupie. Jest to czas rodzinny, wszyscy rozdają se prezenty, cieszą się, składają sobie życzenia które i tak się nie spełnią, śpiewają jakieś tam kolędy, a ewentualnemu zbłąkanemu wędrowcowi dadzą 5zł i każą wypierdalać. Nie ma to jak magia Świąt. Bo niestety tak właśnie wyglądają w praktyce, a nie tak jak powinny. No ale... Ja właściwie nie o tym. Bo chciałbym wam dzisiaj powiedzieć, dlaczego tak bardzo nienawidzę Świąt Bożego Narodzenia.
I zanim zaczniecie mi wypisywać, że "Hej! Święta są fajne!" i tak dalej, i tak dalej... "Jak ty nie możesz lubić świąt, są przecież takie super!". Cóż... Dla niektórych może są super. Ale dla mnie to nic innego, jak czas żałoby, smutku i depresji. Czemu? Był rok 2017. Nie jestem pewien czy był to 17 czy 18 grudnia. Nieważne! Czułem się dobrze. To były jeszcze czasy, kiedy nie byłem Ateistą i kochałem święta. I żeby nie było, nie znienawidziłem świąt tylko dlatego, że przestałem wierzyć w Boga. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Siedzę sobie z siostrą w pokoju. Nie wiem czy oglądaliśmy se jakiś film, czy pogrywaliśmy razem w Team Fortress 2 na trybie MvM, ewentualnie 1 vs. 1. Przyjechała do nas moja druga siostra, starsza. Od samego początku było z nią coś nie tak. Była jakaś dziwnie zasmucona, ale jednak... Próbowała okazywać radość z tego, że nas widzi. To właśnie wtedy To się stało. Z jej ust poleciały słowa, które mną wstrząsnęły. Zmarła nasza prababcia. W tym momencie pisania tego postu zatrzymałem się na chwilę. Musiałem pozbierać myśli. Kiedy tylko usłyszałem od niej te słowa, całkowicie się załamałem. Ja, moja młodsza siostra, wszyscy. Niestety najgorsze jest to, że nie zdążyłem się z nią w te święta spotkać. Byłem wściekły chyba na siebie, bo się z nią nie pożegnałem. I na Boga też. Byłem na niego wściekły, bo zabrał mi osobę, którą kochałem. Jak on tak mógł? Przecież ponoć Bóg nas wszystkich kocha i chce naszego szczęścia. Ta... Faktycznie. W dniu pogrzebu znienawidziłem całkowicie święta i samego Boga, w którego dzisiaj nie wierzę, bo najzwyczajniej w świecie pochłonął mnie świat nauki. Ale to nie o tym. Tamte święta były dla mnie okropne. I dopiero w sylwestra jakoś się pozbierałem. Rok 2018. Znowu grudzień, znowu święta. Było dokładnie tak samo. Kiedy tylko zaczął się grudzień, każdego dnia miałem beznadziejny, gówniany humor. Nie chciało mi się z nikim gadać, miałem to wszystko w dupie. Ponownie w sylwestra, kiedy to cyferka zmieniła się z 2018 na dzisiejszy 2019, znowu poczułem ulgę. Ale tym razem silniejszą. Dodam jeszcze, że w roku 2018 bodajże w czerwcu zmarł mój dziadek. Więc kiedy ten rok się skończył, ponownie poczułem ulgę.
Tutaj przechodzimy do obecnej sytuacji.Do świąt zostało około sześćdziesięciu dni. A ja już wczoraj miałem napad depresyjnego humoru. Myślałem o mojej zmarłej babci, dziadku. I zdałem sobie sprawę z tego, że już nigdy nie polubię świąt. Kiedy słyszę słowo "Święta" od razu na myśl przychodzi mi śmierć, pochówek i żałoba. Jeśli w ogóle w tym całym pierdolniku istnieje Bóg, co jest tak naprawdę nieprawdopodobne, to mam nadzieję że wie, że z całego serca go nienawidzę.
I tutaj ponownie was proszę. Nie składajcie mi żadnych kondolencji i nie mówcie że wam przykro, bo to nie przywróci życia moim bliskim. I nie nakłaniajcie mnie do polubienia świąt, nie mówcie mi jakie to one nie są fajne i wspaniałe. Jedyne o co was proszę, to o zrozumienie mojej sytuacji. Tylko o tyle proszę.
To tyle na dziś. Jeśli w pewnym miejscu popełniłem błąd ortograficzny, to wiedzcie, że mam to gdzieś. Nie mam zamiaru teraz przeszukiwać całego posta w poszukiwaniu tego jednego, jedynego błędu. Jedyne co chciałem, to powiedzieć co mi leży na wątrobie i to tyle. Chyba wcześniej się tego wieczoru położę. Jestem bardzo zmęczony. Dobranoc.
- Pokaż poprzednie komentarze [2 więcej]
-
Powiem tak... W mojej rodzinie:
- nie wręczamy sobie prezentów
- życzenia co roku te same, bo coś tam trzeba powiedzieć.
- atmosfera jak na stypie
- nigdy nie śpiewaliśmy kolęd.
- zamiast kolęd, jakieś świąteczne badziewie w TV
Moje podejście do świąt jest neutralne. Nie lubię za to Sylwestra. Mieszkam w małej miejscowości i tak mi się w życiu ułożyło, że nie mogę spożywać alkoholu, a co za tym idzie nie jestem zapraszany na żadne imprezy (żyjemy w chorym alkoholowym społeczeństwie). Prawdę mówiąc, to nawet lepiej. Raz byłem "tym trzeźwym" i nie chcę tego powtarzać. Mimo to, zawsze mam doła. Bo kurcze, każdy gdzieś idzie: na domówkę, na miasto, na imprezę, na bal... A ja w domu, sam (znajomi pożenili się, powyjeżdżali)
No, ale dość o mnie. Wiem, że "łatwo mi mówić", ale postaraj się myśleć o tym co było dobre, jakie fajne były święta gdy byliście w komplecie.
-
Hej, to znowu ja, czyli Marudka.
Tego wieczoru chciałem obejrzeć sobie Lśnienie Stanley'a Kubricka z roku 1980, by móc napisać dla was recenzję, ale też jednocześnie porównać ten film do miniserialu Lśnienie z 1997. Niestety skończyłem oglądać na jakieś 54-tej minucie, bo chwyciło mnie naprawdę silne zmęczenie, a co za tym idzie, skoro zatrzymałem oglądanie tego filmu, być może już nigdy go nie dokończę, no ale... Takiego Obcego 3 jakoś dokończyłem, więc... No się zobaczy, no. Piszę tą wiadomość grubo po północy, Moonie już dawno położyła się spać i chyba zaraz do niej dołączę. Chciałem wam jedynie życzyć dobrej nocy i... To tyle. Dobranoc.
-
Dalsze plany
Witajcie, to ja, wasza maruda i dzisiaj chciałbym wam przedstawić plany dotyczące moich obecnych opowiadań, dać pewne informacje, etc.
1. Rozdziały Wybrańca 2
Prace zostały oficjalnie wznowione. Jaki będzie następny rozdział? Cóż, pewnikiem jest to, że będą tam zajebiście długie, iście Kingowskie opisy. Rozdział 2 będzie o tym, jak Colin wraca do Ponyville. Będzie dużo retrospekcji, a także zabawnych i pełnych rodzinnego ciepła scen. Rozdział 3 będzie już nieco mroczniejszy, ale nadal będzie też szedł w idyllę i rodzinne ciepło. Natomiast lepiej przygotujcie się na to, co będzie w czwartym, bo tam już zacznie się pierwsze schizy i naprawdę nieźle powalone rzeczy. Kiedy Rozdział 2? Nie mam zielonego pojęcia, z moim pisaniem bywa bardzo różnie, a nadal jestem zdenerwowany po moim ostatnim weekendzie, tą sprawą z prywatnymi serwerami w F76 i wczorajszą sytuacją z mojego życia prywatnego, ale co się stało, nie mam zamiaru mówić. W skrócie: Sprawy rodzinne.
2. Plany dotyczące Jej Mały Demon
Na wstępie, mam dla was informację, że Jej Mały Demon prawdopodobnie zostanie usunięty z MLPPolska, bo i tak niewielu ludzi przyszło, nie było żadnego odzewu i w sumie myślę, że nie ma większego sensu, by tam było. Oczywiście rozumiem też to, że to kwestia gustu, szczęścia etc. spokojnie, wiem to.
Przejdźmy może do rzeczy ważniejszej, czyli zbliżającego się Rozdziału 7. O ile JMD dotychczas utrzymywało miłą, ciepłą rodzinną atmosferę, to wierzcie mi na słowo, że Rozdział 7 zacznie odbiegać w te klimaty zdecydowanie mroczniejsze. Chyba nikt na moim Wattpadzie, a tym bardziej na Fimfiction nie spodziewa się, że opowiadanie to może zamienić się w naprawdę mroczny horror. I spokojnie, nadal mimo wszystko będzie tak samo, I mean... Żadnych przekleństw, żadnej krwi. I tutaj taka ciekawostka dla miłośników, pisarzy grozy. Nie potrzeba ani jednej kropelki krwi i ani trochę brutalności, by napisać creepypastę lub powieść grozy. Najważniejszymi aspektami horroru jest odpowiednio budowane napięcie, klimat, tajemniczość i co ważne, informacje dotyczące np. jakiegoś potwora, zjawy, miejsca, jednakże... Nie można podać WSZYSTKIEGO na srebrnej tacy. Informacje mogą być, ale bez przesady. A co do opisów, najlepiej by były też odpowiednio długie, by przeplatać wyrazy i zdania te bardziej złożone z tymi prostymi, bo to buduje klimat najlepiej.
3. Istota z Lasu Everfree
Moja trzy-rozdziałowa creepypasta, którą mam zamiar napisać. O czym będzie, tego nie wiem. Pewne jest to, że będzie to prawdopodobnie mój najstraszniejszy horror (jeśli w ogóle w moich opowiadaniach było coś strasznego) czemu prawdopodobnie? Bo mam w planach coś jeszcze, konkretniej opowiadanie z Equestria Girls, ALE! Cała akcja będzie mieć miejsce na Ziemi, tak samo Liceum Canterlot również będzie na Ziemi.
Póki co to tyle. Trzymajta się i cześć!
- Pokaż poprzednie komentarze [17 więcej]
-
Myślę, że powinienem wyjaśnić pewne kwestie. Kiedy napisałaś "plz no spamerino" nie wziąłem tego na serio, ze względu na to, że była to mieszanka języków. Po pierwszym dislajku [Czy tam nie "Nie lubię", nie wiem, jak zwał tak zwał] nadal nie wziąłem tego na serio, myślałem że to był żart i po prostu jakoś chciałem to kontynuować. Nie miałem nic złego a tym bardziej złośliwego na myśli.
-
Mhm. Czyli BethEAsda. Świetnie... Po prostu świetnie...
- Pokaż poprzednie komentarze [5 więcej]
-
NM: Nooooo, to powiem ci, że nie zapowiada się to zbyt kolorowo. Po tym gracze na pewno ich zjedzą, chyba że ogarną się i to usuną.
Moon... Serio? Nie usuną tego. To BeThEsDa.
NM: Ja tam jakąś nadzieję mam.
Nadzieja matką głupich. Przykro mi.
NM: A w łeb?
A dawaj
NM: -___-
HA, HAAA! Wiedziałem!
NM: A idź ty...
-
Za dużo kasy w to władowali żeby mieli po prostu zamknąć grę. Dopóki są gracze, którzy coś tam płacą to gra będzie działać. Podejrzewam jednak, że skoro gra jest bardzo słaba i zabugowana to i graczy ma bardzo mało, a chętnych do płacenia jeszcze mniej, ale jednak jacyś są skoro gra się wciąż rozwija.
-
NM: Wiesz, generalnie przez ten rok wiele się zmieniło. Gra już nie jest aż tak bardzo zabugowana, bo razem z marudką natrafialiśmy na bugi dosyć rzadko. Zarówno ja, jak i on wiedzieliśmy, że gdyby ta gra była taka jak wtedy, na pewno nie byłoby takiego hejtu. No ale... Po tym co odwaliła BethEAsda wczoraj sprawiło, że... No wątpię, czy po czymś takim ta gra wyjdzie na prostą.
-
Jedna z moich recenzji
Mówiłem, że kiedyś opublikuję tu moje recenzje. Przedstawiam wam moją recenzję Smętarza dla Zwierzaków z tego roku. Filmu, który naprawdę mnie wkurzył, bo okazał się jedną wielką klapą, a jestem osobą która czytała naprawdę świetną książkę. Od razu mówię, że niektóre zdania, słowa, mogły zostać napisane impulsywnie ze względu na to, że film ten naprawdę ostro mnie wkurwił. Zresztą... Zobaczcie sami.
Ten film, to nic innego, jak szambo, wlane do pojemnika z kompostem. Miałem wobec niego ogromne oczekiwania, ale jak widać... W tych czasach nie da się nakręcić dobrego horroru. Nie ma ŻADNEGO związku z książką Stephena Kinga, która jest świetna. Ten film wygląda tak, jakby ktoś posklejał go, poucinał i myślał, że nikt tego nie zauważy. No... Może z wyjątkiem fanów książki. Film ten jest idealnym dowodem na to, że ludzka pazerność na kasę jest ogromna. Jak mówiłem, mnóstwo poucinanych i posklejanych ze sobą scen. Aktorzy, którzy grają se byle jak, byle by było. W cholerę niezgodności z książką no i nie zapomnijmy jeszcze o postaciach, które zostały z tego filmu wywalone od tak se. Wspominałem o niezgodnościach? W książce, pies Judsona Crandalla nazywał się Spot. W filmie jest to jakiś Biffer, Biffur, czekaj... COOO?? Dodatkowo jeszcze z filmu została wyrzucona Norma Crandall, żona Jud'a, która... Od tak se umarła. I mean... W filmie na samym początku jest powiedziane, że nie żyje od wielu lat. W książce zmarła dopiero w połowie, do cholery! Zdecydowanie lepszy i bardziej wierny książkowemu pierwowzorowi jest film z roku 1989. Tam też Norma Crandall została pominięta, ale... Nie jest to aż tak bardzo odczuwalne. Fabuła się zgadza, zakończenie również, niemalże wszystko i uwaga... W filmie z 89 zagrał sam Stephen King! A to już musi o czymś świadczyć. A film z 2019 jest po prostu beznadziejny i zły. Jedyne jego pozytywne aspekty to muzyka i klimat, ale... Co z tego? Pytam się, co z tego? Ten film, to pomyłka. Jedno wielkie barachło, które nie powinno powstać.
Podsumowując, film z 1989 dostaje 7+/10. Natomiast film z 2019 dostaje 0/10, za to że został tak skopany. Nie polecam, jeśli czytaliście książkę, a jeśli jej nie czytaliście, idźcie se obejrzeć ten film i dobrze się bawcie. Choć i tak zalecam wam sięgnąć po dzieło Stephena Kinga. -
Okładka gotowa!
Stało się, moi drodzy. Okładka do The Chosen One Series, do mojej nowelki, nareszcie ukończona. Tutaj chciałbym podziękować mojemu kumplowi, Ziemniakowi, bo wczoraj po prostu dotrzymywał mi towarzystwa, poprzez rozmowę na Messengerze. Najpierw razem se w coś tam graliśmy, ale potem wyłączyłem grę i zacząłem dokańczać tą okładkę. Nie ukrywam, że osiągnięcie takiego efektu jakiego widzicie zajęło mi sporo czasu i solidnie mnie wymęczyło i napsuło nerwów.
EDIT: Dodam jeszcze, że pracowałem nad tym do godziny 1 w nocy
Co sądzicie o efekcie końcowym?
Okładka jest tu:
Spoiler -
Miałem tą okładkę skończyć dzisiaj, ale przez moje samopoczucie nie dam rady. Dzień był słaby i jestem po prostu nim zmęczony. Przepraszam was.
-
Okładka do "The Chosen One Series"
Witajcie, to znowu ja, wasz ulubiony raczek i dzisiaj chciałbym poinformować o tym, że mam zamiar zrobić okładkę do tego, co jest w tytule. Co to właściwie za projekt? Cóż... Dotyczy on właściwie Angielskiej wersji Wybrańca i... Ta okładka nie pojawi się w żadnym moim Polskim opowiadaniu, jedynie wam ją pokażę. No ale... O co właściwie chodzi? Po co to robię? Cóż... Premiera Epizodu II Wybrańca była całkiem niedawno. Na fimfiction moim fanom (Tak, mam tam fanów. Szok!) oczywiście spodobało się to, że dowiedzą się co będzie dalej. Niestety... Nie spodobało im się to, że zrobiłem Epizod II jako oddzielną historię. Nawet rozumiem czemu. Mogłem po prostu dać Epizod II do 1 i jedynie zmienić nazwę opowiadania, tytuły rozdziałów, etc. Moi fani wyraźnie mi zakomunikowali, żebym po prostu dał to wszystko do jednego opowiadania. Wiem co mówiłem wcześniej, że nie lubię jak ktoś mną dyryguje, aaaale... 1. To moi fani, ci którzy byli ze mną cały czas i mnie wspierali 2. Ciężko mi się było z nimi nie zgodzić. Bo kiedy mi doradzili, zakomunikowali bym tak zrobił, pomyślałem sobie "Hmmm... Czyli robić taką super długą nowelkę?......... Czemu nie. Przekonaliście mnie." i właśnie stąd wziął się ten projekt. Okładka ta będzie właściwie... No okładką do CAŁEJ historii. Możliwe, że zrobię też kiedyś inną wersję, kto wie.
Okej, a jak właściwie będzie wyglądać? Będzie to remake starej okładki do Wybrańca, czyli tej, na której widać niewyraźną sylwetkę demona, jego czerwone świecące oczy a samo tło jest tak ciemne, że ciężko go dostrzec. Okładka do TCHO Series będzie miała zdecydowanie lepsze tło, a sam demon będzie lepiej widoczny i będziecie mogli go też zobaczyć w pełnej okazałości. ALE! Oprócz tego, mam zamiar zrobić też concept art, na którym widać jego twarz, jego paskudny pysk. Czemu nie dam tego na okładkę? Robiłem już kilka prób i jak próbowałem sprawić by szczerzył swoje ostre zębiska, wyglądało to zawsze głupio, więc postanowiłem na tajemniczość, by osoba patrząca na tą okładkę czuła lekki niepokój.
Więc, to tyle na dzisiaj i pamiętajcie.... LAJK, KOMENT AND SUBSKRAJB, KURWA!
Info: Nie bierzcie tego co na końcu wypowiedzi jest napisane wielkimi literami na poważnie. To tylko element humorystyczny. Żart.
-
Stara wersja Rozdziału 1 Wybrańca
Więc... Epizod I Wybrańca ponownie piął się na pierwsze miejsce pod #mlp na wattpadzie i ostatecznie jest teraz na 20 miejscu, a był na 12. Co prawda jest na 6 pod #mylittlepony, ale pod uwagę biorę #mlp bo pod tym tagiem jest więcej opowiadań.
Pamiętacie jak obiecałem, że jak trafi na 1 miejsce, to udostępnię wam starą wersję rozdziału 1, tak? Cóż... To co teraz, nie będzie? NIC BARDZIEJ MYLNEGO!
Starą wersję rozdziału 1 udostępniam wam teraz tak czy siak, nie ważne że miało być miejsce 1, postanowiłem nie być takim ciulem bez honoru i dać wam to, czego wstydzę się najbardziej. Od razu wam mówię, że stara wersja rozdziału 1 jest tak zła, że do dziś nie wiem, jakim cudem hejt na fimfiction był tak niski. Bo wyobraźcie sobie, że ludzie chcieli to czytać, mimo wątpliwej jakości tego rozdziału. W każdym razie... Miłego czytania... Chyba...
Stara wersja Rozdziału 1: https://docs.google.com/document/d/1e_gBNDU8pXs84SIE2LnlJLF9oQQvzYdUkjF34KMT9MM/edit?usp=sharing
EDIT: Dodam jeszcze, że to wersja przed poprawkowa xD
-
Swojego czasus bawiłem się w YouTubera. Miałem kiedyś kanał na YT, który teraz jest już dawno skasowany i... No nie było to zbyt fajne.
Teraz mam nowe konto na Google i też założyłem kanał na YouTube, ale... Jako iż jestem małą, leniwą, marudną mendą, jedyne co nagrałem, to ten krótki filmik. Przed państwem najbardziej rzetelna i wartościowa recenzja gry Fallout 76
-
O tym, jak ten idiota prawie anulował Epizod II
NM: Cześć! To ja, najlepsza księżniczka wszech czasów, Nightmare Moon, a to mój pierwszy post. Jeeeeeej! Więc tak, w głównej mierze udzielała się tutaj ta maruda, aaaale ja oczywiście musiałam mu się wtrącić. Zawsze tak robię. W każdym razie, jest coś o czym chciałam wam powiedzieć i... Z kopytem na sercu wam mówię, że jest to coś, o czym on wam by nigdy nie opowiedział. A o co chodzi? Już tłumaczę.
Zaczęło się od tego, że Marudka kończyła już Epizod I i był mega podjarany tym, że to koniec i pora na The Episode Two. Niestety już po napisaniu prologu coś się zaczęło dziać. Nie wiedział, co mogłoby się wydarzyć w następnych rozdziałach. Miał kompletną pustkę w głowie. Nie wiedział co robić i jak robić. Zaczął się denerwować i próbował jakoś ratować Epizod II (mówię tu o scenariuszu) i starał się robić cokolwiek. Oczywiście na wattpadzie nic nie powiedział, jedynie że rozdział 1 powstaje. Cały czas robił dobrą minę do złej gry (Jak w dniu zakupu Fallouta 76, ale to taki szczególik) I słuchajcie, teraz najlepsze... Cały scenariusz do Epizodu II wywalił mu się na łeb, bo ten idiota zapomniał o jednej rzeczy. JEDNEJ, a jednak bardzo istotnej. Wszyscy dobrze wiemy, kim jest demon Mavalath z Epizodu I. Cóż, on miał się pojawić także i w E2. Miał w głowie mnóstwo scen z nim związanych, jaki to koszmar ten demon nie będzie robił bohaterom. Wiecie, generalnie umiem czytać w myślach i... No sama muszę przyznać, że sceny te były całkiem, całkiem, aaaale jednak rewelacji nie było. Okej, okej. Ale o co chodzi? Marudka pisząc, zapomniał o demonie... Tak... Zapomniał. Zapomniał, że miał się pojawić w E2. I to sprawiło, że nie dość, że prawie anulował Epizod II, to jeszcze wpłynęło to na obecną wersję. Oczywiście scenariusz już se przypomniał, ale... Jak on to określił "Jest uszkodzony, ale dam radę" i tutaj go trochę usprawiedliwię, czemu tak się stało. Chłopok ostatnio nie najlepiej spał, to po pierwsze. A po drugie: Miał mnóstwo roboty na praktykach, a wierzcie mi... Dział na którym jest, to nie jest nic miłego i... No przez to wszystko, tą presję zapomniał.
Będę sczera. Mimo że go rozumiem, to uważam, że to najgłupsza rzecz, jaka mu się przytrafiła, no ale... Jesteśmy tylko kucami i... Ludźmi no i każdemu zdarzy się popełnić błędy, so... Mam nadzieję, że nie wkurzy się, że wstawiłam ten post i powiedziałam co się stało i... Mówiła do was wasza Moonie, trzymajcie się.
-
Ciekawa, ale niestety smutna ciekawostka
Chyba każdy kto czytał Wybrańca, wie kim jest Colin. Ba! Wystarczył sam opis lub rozdział 2. Niedawno była premiera Epizodu II w której jest wspomniana choroba serca głównego bohatera. Tak... Niestety, ja też to mam. Tak. Nie kłamię, naprawdę mam chore serce. I niestety to taka wada, że nie dość że nie mogę się za bardzo denerwować to każdy sport z wyjątkiem jazdy na rowerze może zagrażać mojemu życiu. Wiecie, kiedy się denerwuję, moje serce zaczyna bić bardzo szybko i mocno. Zaczynam wtedy też odczuwać bóle w klatce piersiowej, no i tak, w głównej mierze to z lewej strony.
Zanim zaczniecie mi pisać, żebym udał się z tym do lekarza, etc. Ja już byłem u lekarza. Badania są zrobione, i cóż... No co mam więcej powiedzieć. No lipa, no. Wiecie już więc, skąd pomysł na chorobę serca głównego bohatera. Ciekawostka interesująca a zarazem smutna.
-
Premiery: Wattpad, Fimfiction i Google Docs
Cześć wszystkim, tutaj wasza Marudka. Niedawno miała miejsce premiera Wybrańca 2, ale jest kilka kwestii które chciałbym omówić, a mianowicie premiery.
Premiery Polskich wersji rozdziałów będą w różnych dniach, bo z moim pisaniem bywa to różnie, ale zawsze o określonych godzinach. Premiery na wattpadzie i w google docs, będą w całkowicie losowych dniach, tym bardziej że to wersja Polska. Natomiast premiery na fimfiction, czyli tam gdzie jest wersja Angielska, wyłącznie w soboty i o późnych porach. Czemu? Już tłumaczę.
W poniedziałek i wtorek muszę wstawać o 4:50 na praktyki, więc dlatego premiery np. w niedziele odpadają. Od środy zaczyna się szkoła i mimo że wstaję o godzinę później, to i tak również odpada, bo muszę iść wcześnie spać i wstawać też wcześnie.
So... Myślę że wszystko omówione. Następny rozdział Wybrańca mam zamiar napisać kiedy indziej, teraz pora na Jej Mały Demon. Dzisiaj może zabiorę się za tłumaczenie i premiera Angielskiej wersji również będzie tego dnia.
To tyle, trzymajta się.
-
1 miejsce
24 kwietnia tego roku był dla mnie dniem naprawdę zaskakującym. To właśnie tego dnia Wybraniec dostał się na 1 miejsce pod #mlp na wattpadzie i był na nim ponad miesiąc. A były to czasy, gdy była jeszcze ta stara okładka, stara wersja rozdziału 1 który wyglądał jak scenariusz do filmu Patryka Vegi a ludzie płakali na scenie z Moon i Colinem w rozdziale 18. I uwaga, co najlepsze... Wybraniec po zakończeniu znów pnie się na miejsce pierwsze. Całkiem niedawno był na 20, a dzisiaj jest już na 17. Jeśli znów uda mi się to osiągnąć, to słuchajcie... Z ręką na sercu wam obiecuję, że... Opublikuję TUTAJ starą wersję rozdziału 1. Czyli katastrofę, do której wstyd mi się przyznać. Ludziom się podobało, ale... Ten rozdział był zły od samego początku.
Na potwierdzenie moich słów, macie screenshota z tego dnia. Niestety jego jakość nie jest najlepsza z tego powodu, że... Jest to skopiowane Facebooka z wiadomości prywatnych. Byłem mega podjarany, gdy moje opowiadanie dostało się na 1 miejsce, rozesłałem screena kilku osobom, a oryginalny plik niechcący skasowałem. No ale... Lepszy gołąb w garści niż wróbel na dachu... Czy jakoś tak to szło...
-
Zmiana nazwy konta?......... CO? GDZIE? JAK? KTO ZABIŁ KENNEDY'EGO? GDZIE JEST KRZYŻ! GDZIE JEST KRZYŻ!
Więc... Stało się. Wiem, dawniej mój profil zwał się "Mały Wingy" ale... OKEJ! Dobra, powiem. Moon się wtrąciła i powiedziała, żebym zmienił nazwę konta na "Nightmare Moon i Marudka", bo nie chce by konto miało nazwę jej dziecka. Co za tym idzie... No będzie się teraz tak nazywać. Moon strasznie wiele razy udzielała mi się na moimasku, gdzie tam też zmieniłem nazwę, a teraz chce mi się wtrącić także i tutaj. A ja nie potrafię odmówić mojej kochanej, słodkiej Moonie (Tak naprawdę boję się odmówić, bo nie chcę znowu mieć koszmarów)
Okej, ale tak na serio... Żeby nie było... Wingy, to tylko i wyłącznie postać stworzona na potrzeby opowiadania "Jej Mały Demon". Początkowo chciałem być kojarzony właśnie pod tym nickiem, ale... Uznałem że nie. Jeśli chodzi o wattpadowe konto, cóż... Nie wiem, może tam też zmienię nazwę. Może... Profilowe zostanie jakie było, czyli to na którym Moon tuli Wingisia. Jedynie zdjęcie w tle jest nowe.
-
Google Docs
Więc tak. Załadowałem to google docs i słuchajcie... Czy ja naprawdę miałem dawać rozdziały oddzielnie? Serio? To już bardziej się tego skomplikować nie da? Naprawdę, nie może być tak, że wszystko jest w jednym dokumencie, tylko koniecznie musi być oddzielnie? No tak. Bo się trudno czyta. To w takim razie po co dawałem link do opowiadania na wattpadzie? Google docs dałem tylko i wyłącznie dlatego, że tak było w regulaminie. A wszystko dałem w jednym dokumencie z oczywistego powodu. Bo tak jest po prostu łatwiej. Google docs jest bardzo toporne i nie raz doprowadzało mnie do szewskiej pasji. To właśnie z powodu tego pieruństwa w pewnej chwili mojego nic nie wartego życia zrezygnowałem z publikowania moich opowiadań akurat tutaj. Poza tym... Rozdziałów w Wybrańcu jest naprawdę mnóstwo. Czy na serio mam teraz wszystko wziąć i robić specjalnie oddzielny dokument dla każdego rozdziału? Serio? Cóż, raczej nie muszę, ale myślę że pora na to, bym coś wyjaśnił. Jeśli będzie Epizod II Wybrańca, poprawka... O ile w ogóle będzie, nie mam zamiaru tworzyć oddzielnego dokumentu dla każdego rozdziału. To jest po prostu upierdliwe i niewygodne. Jeśli nowy rozdział będzie, zaktualizuję dokument i po prostu pojawi się o tym informacja. A jeśli nie chce się szukać, to zawsze jest wattpad, gdzie jest lista rozdziałów i znalezienie nowego nie jest żadnym problemem.
-
Witajcie. Wszyscy dobrze wiemy, że Polskie szkoły, a zwłaszcza dawne gimnazja i dzisiejsze podstawówki, to jakaś masakra i są to bardziej obozy pracy, niż to co miało być w zamierzeniu. Działy i nadal dzieją się tam BARDZO różne rzeczy. Dzisiaj wam przedstawię 3 najciekawsze sytuacje z mojej szkoły.
Sytuacja 1: Festyn i Sprzątanie Parku
W mojej miejscowości był organizowany festyn. Ja byłem akurat na rowerze, ale zajechałem akurat na rekonstrukcję, na której Polacy bili Niemców. No i pojechałem se po rekonstrukcji do domu, a następnego dnia taka akcja: Włazi do naszej klasy dyra i ten kto nie był na festynie, ma sprzątać park. I wiecie co wam powiem? Wkurwiło mnie to. A może niektórzy z naszej klasy mieli wywalone na ten żałosny festyn, bo woleli spędzić ten czas inaczej, ze swoją rodziną. No ale pani dyrektor nadal wolała postawić na swoim i walnęła takim argumentem, że to festyn rodzinny. Problem w tym, że ludzie w mojej klasie właśnie spędzali ten czas z rodziną i woleli se wyjechać gdzieś nad wodę, może w góry, do zoo a nie na jakiś badziewny festyn.
Sytuacja 2: Ja jestem nauczycielem i mam rację, a ty gówniarzem i jej nie masz.
Informatyka. Robiliśmy prezentacje dotyczące już sam nie pamiętam czego, ale to nieistotne. Zrobiłem prezentację na dziesięć slajdów, w głównej mierze informacje i niewiele obrazków. Siada nauczycielka, patrzy a potem na mnie i takie coś "Nie chce mi się tego czytać i to twój problem." zaraz, zaraz... Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałem? Nie chce jej się tego czytać, ale to jest mój problem?? No i zacząłem z nią mówić, że to nie mój problem, że tobie ty raszplo jedna nie chce się tego czytać. To zawołała mojego kolegę, który akurat siedział obok i spytała się, czy by to przeczytał. Popatrzył i stwierdził że tak. Ale nie była przekonana. No bo hej! Jej się tego czytać nie chce, mimo że ktoś inny by to przeczytał. I znów to samo. "Nie chce mi się tego czytać i to TWÓJ problem." ponownie mój kontrargument i ona powiedziała, że wstawi mi dwójkę. No kurwa blać... Polskie szkoły. Zapewne nie chciała już ze mną dyskutować, bo nie miała żadnych argumentów.
Sytuacja 3: Jakim prawem oceniasz. Sam coś osiągnij.
Więc tak. Była lekcja chyba matmy i puścili nam pewien taki... Hmmm... Filmik prospołeczny dotyczący dopalaczy i innych narkotyków. No i okej, ale... Ten filmik był żałosny. Już sam początek pokazywał, jakie to jest badziewie "Dorośli będą mówić po młodzieżowemu, ale heheszków nie będzie." no i zaczęło się. Narrator rzucał tekstami typu nie donejtuj tych dzbanów, nie bierz tego bo będziesz wyglądać jak Momo albo Creeper, albo jak lekarz ma coś tam ogarnąć. To było tak żałosne i głupie, że w sumie nie wiem co powiedzieć. Powiedziałem wtedy, że ten filmik jest żenujący i nauczycielka wyjechała z tekstem typu "Jak śmiesz krytykować, najpierw sam coś osiągnij." Co to za wsteczna logika?! Mam nie krytykować, tylko samemu coś osiągnąć. Z tego co mi wiadomo, w TYM zakichanym kraju jest coś takiego jak wolność słowa i wyrażenia własnej opinii, bez względu na to, czy coś się osiągnęło. Ja nie wiem jak to jest, że ludzie się tak ponauczali, że "Krytukejsz? Jak śmiesz! Samemu coś osiągnij!". Za argumentowałem, dlaczego to jest żałosne. Te teksty, wypowiedzi. Ale nie! To nauczyciel wie lepiej. Na szczęście niektórzy z klasy się ze mną zgodzili i jedna osoba powiedziała mi, że ten filmik też ją zażenował. I tutaj pora na moją subiektywną opinię. O ile sam filmik jest żałosny, to montaż jest świetny. No ale... Te słowa. To wprost idealnie pokazuje, że dorośli nie rozumieją osób młodych i myślą, że jeśli będą wszędzie wpieprzać te młodzieżowe słowa, staną się w oczach nastolatków tacy cool, luzaki i mordeczki generalnie. No... Nie. Nie za bardzo. Bo robiąc coś takiego są w oczach ludzi młodych niczym innym, jak pośmieliskiem. Bo prawda jest taka, że osoby młode nie używają tych słów w swoich wypowiedziach. A nawet jeśli, to bardzo rzadko. A wiecie co jest najlepsze? Że oceny są pod tym filmikiem zablokowane, tak samo jak komentarze. Ups! Czyżby zabolała krytyka? I nie daj Boże... Konstruktywna? Link do tego żałosnego filmiku wam zostawię i sami napiszcie, co o nim sądzicie.
No i okej. Dotarliśmy do końca. Oczywiście nie są to wszystkie sytuacje, bo było tego więcej, ale postanowiłem wymienić te najciekawsze. Zachęcam was też do dyskusji w komentarzach i podzielenia się swoimi typowymi sytuacjami ze szkoły.
Tutaj macie ten filmik. Trzymajta się ludziksy:
-
A oto soundtrack, jaki miałem włączony zawsze, kiedy tylko pisałem. To właśnie dzięki niemu Wybraniec ma dziś taki a nie inny klimat, oraz to dzięki niemu podczas pisania miałem w ogóle jakąś wenę.
-
Napisy końcowe
Cóż... Epizod I Wybrańca oficjalnie dobiegł końca. Na samym końcu dałem takie jakby napisy końcowe, ale... Właściwie jest to takie wymienienie paru osób, które mi pomagały w procesie tworzenia mojego opowiadania i po prostu były.
Napisy te znajdują się tylko i wyłącznie na wattpadzie.
No... Cóż mogę rzec. To koniec. Teraz przetłumaczyć to na Angielski, wrzucić na fimfiction i tam też podziękować.
A potem... Episode Two :>
-
Nie będzie choroba pluć mi w twarz!
Nie będzie choroba pluć mi w twarz! Zaraz ją lekiem rozwaaaalim! Zaraz zejdzie tam do niej! Zaraza ma przegwizdaaaaane!
I tym oto śpiewem oznajmniam, że choroba to za mało, by mnie powstrzymać od pisania. Wiecie... Do zakończenia Wybrańca został mi tylko epilog. A gdy choroba wzięła mnie znienacka, zdenerwowałem się... BARDZO się zdenerwowałem. Nie będzie choróbsko pluć mi w twarz! Zaraz wezmę antybiotyk, ciepłą herbatę i skończy się! To mój organizm, moje ciało i żadna choroba nie będzie mi rozkazywać, by mój organizm był osłabiony, oooo nie, nie. Jutro mam zamiar napisać ten cholerny epilog i nareszcie zakończyć moje opowiadanie. Miałem to zrobić już w zeszłym tygodniu, ale jak zwykle nie mogłem. Więc jeśli jutro nie dam rady... To nie wiem kiedy dam. Kiedyś na pewno. Ale wiem, że dam. Nic mi nie przeszkodzi!
-
I słuchajcie... TA sytuacja dziwi mnie do dnia dzisiejszego. Osobiście uważam, że rozdział 11 mi się po prostu nie udał, że ssie. Ale ludziom się to podoba i... Ja nie mogę tego pojąć. Jakim cudem mi się nie podoba to co stworzyłem, a innym tak? I żeby nie było, nie dotyczy to mojej Polskiej widowni, tylko Anglojęzycznej. Bo Wybraniec był już znacznie wcześniej na Fimfiction, a wersja Polska zagościła na Wattpadzie chyba dopiero w tym roku, so...