-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Kłaniam się lekko - Witam... znalazłem to nieopodal mojego miejsca zamieszkania - powiedziałem podając jej naszyjnik... trzeba to szybko załatwić.
-
Podchodzę i pukam do domu. - HALO! JEST TAM KTOŚ!? - wrzasnąłem pukając wciąż... wkurza mnie wchodzenie do jakiegoś mieszkania... przypomina mi o mojej obecnej sytuacji.
-
Więc idę pod ten adres i pukam do drzwi... mam nadzieje, że mnie o nic nie oskarżą... choć... nie zdziwiłbym się. Jak wygląda ten dom w którym ta "klacz" mieszka?
-
Tylko mnie ciekawi fakt jakim cudem on się znalazł w Najdalszej części uliczki gdzie mieszkam... przezprzypadek nie... pewnie z pobliskiej restauracji. Tam chodzi szlachta która lubi takie rzeczy.
-
Mimo iż dzięki niemu dostałbym najmniej 100 bitów... to jednak mam honor i idę szukać klaczy która to zgubiła... i tak pewnie potem mnie wyzwie od brudasów itp.
-
Zainteresowany podchodzę bliżej i sprawdzam co się dzieje w MOIM Domu. Jeśli to ta mała lafirynda znów coś knuje to przysięgam walnę ją. Nie mam nic do stracenia.
-
Więc idę sobie jeszcze dokupić jakieś picie... następnie wracam do swojego kartonowego domu i modlę się, by te dwie małe labadziary, nie przylazły tutaj... ta "Diamentowa" mnie serio wkurza...
-
YAY! Więc idę do skupu butelek i odbieram zapłatę za ową kolekcje. Ile dostanę za całość? Błagam by starczyło na dobre jedzenie... mam już dość tych świństw z restauracji...
-
Spoglądam na te zabawki... pewnie się z niego śmieją z powodu lalek... debilne. - Widzę, że lubisz lalki - powiedziałem pakując mu tornister i rzucając w jego stronę. - Cokolwiek ci robią koledzy, ignoruj to...
-
- Młody... plecaka się nie zostawia - powiedziałem przegrzebując znalezione rzeczy by jeszcze raz ocenić ile dostanę za to wszystko. Jak dotąd to 2 największa zapłata jaką zabiorę.
-
Nikomu nie zaufam... na wszelki wypadek sprawdzam co knuje. Jeśli nie popełnia samobójstwa itp to idę do skupu by dowiedzieć się ile dostanę za tą "kolekcję"
-
Nie zwracam uwagi. Do reklamówki zbieram puszki, butelki i inne co można sprzedać w skupie złomu. Kurwa... nienawidzę swojego życia.
-
Dziękować... nic innego nie mam do jedzenia, więc biorę się za kanapkę. Ser... uwielbiałem ser w dzieciństwie. Po lekkim napełnieniu żołądka idę zbierać puszki przed szkołą... ta mała hołota nie wie, że jest coś takiego jak kosz i wszędzie wywalają rzeczy... specjalnie dla mnie. Powinny teraz trwać lekcje.
-
Wstaje ciężko i znów marudząc pod nosem idę do śmietnika sprawdzając czy jest tam coś jadalnego, czym mógłbym sobie zapchać żołądek. Daje słowo, jeśli dzieciaki znów zaczną mi dokuczać, to dosłownie wyjdę z siebie.
-
Więc spróbujmy jeszcze raz z sesją... teraz na spokojnie. https://docs.google.com/document/d/1iRiJpmEuFQAgxy6blvOmTrteJccUl_or3eZG7GaVsLs/edit
-
Szybko sprawdzam co to jest. Znowu mnie zgwałcą... Ja to mam takie kurwa szczęście.
-
- Ale nie zabijesz mnie... tak? Jak nie zabijesz to chętnie zostanę... - powiedziałem. Ja i moja skromność. Ale muszę dać Czas Twi na wydobrzenie.
-
- Powiedz mi... jakie masz CAŁKOWITE zamiary. Zgwałcisz mnie, i ok co dalej ze mną zrobisz? Zostawisz mnie, czy weźmiesz?
-
Podnoszę ręcę... znaczy skrzydła do góry. - Posłuchaj... wiem, że to zaraz zrobisz... zgwałcisz... ale mi to nie przeszkadza... kurwa co ja mówię... możemy na spokojnie pogadać? Potem możesz ze mną zrobić co chcesz...
-
Ważne by była daleko od zamku. By Twi wydobrzała, a dzięki magii to kwestia dni, a nie tygodni. Ląduje już zmęczony na jakiejś wysepce. Spoglądam na nią. Jaki humor?
-
- Night... Odkop Twilight i zaopiekujcie się ją - powiedziałem i wypinam się do złej. - EJ! Chcesz tego? TO MNIE ZŁAP! - wrzasnąłem i odlatuje tak daleko jak tylko mogę. Połknęła przynętę?
-
Więc staram się je jakoś rozdzielić. Przypominam sobie coś... - NIE WALCZCIE! TO JĄ TYLKO SPRAWIA SILNIEJSZĄ! - Wrzasnąłem. - Twi musi jej przejść do rozsądku, inaczej jej się nie da pokonać - powiedziałem do nich i odwracam uwagę Twivine... tak... nazwałem ją już... tak długo, aż Twi ogarnie się.
-
- CHOLERA! - krzyczę. Nie uderzę Twi. Nawet jeśli to zła kopia. Wciąż staram się przemówić jej do rozsądku. - Posłuchaj... może się jakoś dogadamy...
-
Teleportuje go szybko do Medbay w zamku. Ja się w między czasie schowam. Bo jeśli to pełna kopia Twi, jak mówi instrukcja... wszędzie mnie znajdzie jak jest zła. Cofam się i natrafiam na ścianę.
-
Patrzę na to zdziwiony. Drago mnie broni? Poważnie? Może jednak bardziej mnie polubił. Ja nie mogę walczyć z złą Twi... bo związki dowalą się, że to jednak prawdziwa Twi i będzie problem...