-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Zginiesz - stanął em jej na drodze. - Daj sobie pomóc. Mam plan, i on się uda...
-
- Poniekąd prawda. I nie będę siedział bezczynnie. Sami nie pokonacie tego smoka - powiedziałem zbliżając się do niej.
-
Siedzę cicho. - Twilight cierpi. I wierz mi. To my jesteśmy zwierzęciami. Jedna z tamtejszych ras... zawitała dalej niż Smoki mogą sobie wyobrazic, oni polecieli wyżej niż najlepszy smok. Czemu uważasz ich za zwierzęta?
-
- Zwiedzałaś. Ja w nim osiadłem, obserwowałem i uczyłem się o nich przez 1000 lat. Ta klacz jest mi bliższa niż ci się zdaje. Więc nie mów, że to śmieszne...
-
- Zdziwiła byś się. To samo praktykuje mój kochany tatuś. Tylko, że ona go nie chce. Nie widziałaś, świata zewnętrznego prawda? Ja w nim żyłem około 1000 lat, znam różne triki na pokonanie większych od siebie stworom.
-
Spoglądam na nią. - Nie bądź taka arogancka. Mówisz o mojej żonie! - powiedziałem do niej z wyraźną złością. Spoglądam na nią. - Nie bądź taka arogancka. Mówisz o mojej żonie! - powiedziałem do niej z wyraźną złością.
-
- Wtedy wkroczę ja. Za długo tu wiedzę, jestem tu by nauczyć się być smokiem i odzyskać moją klacz. O smoki też się martwie...
-
- Jakoś się nie udało - powiedziałem podchodząc do niej. Przyglądam się jej. Widać że młoda.
-
Później jej pokaże jak będzie chciała. Więc szukam coś co pozwoli mi pożytecznego. W międzyczasie staram się wyszukać tej smoczych z wieczora.
-
Więc robię. Tłumacze jej, że to księżniczka istot które mają szansę pokonać Apokalipsę. Mieszkał em na ich terenie...
-
- Vindicusa zabiłem, a on żyje pod ziemią i jego zęby przegryzą kamień. Walczył em z niezliczonymi stworami. Samiec Alfa jest następny, bo przywłaszczył coś mojego. Klacz - rzekłem cicho do niej.
-
Więc pytam się jej czy gdyby on stracił ten status samca alfa i zginął. Cieszyła by się?
-
Budżet smoczycę i lecimy po nie. Następnie dajemy co mamy dać. Pytam się jak ma na imię.
-
Wracam do swojego leża. Kłade się i zasypiam. Jutro ważny dzień.
-
Cholera. Więc sprzątam... Udając nawruconego synka. Sprzątam dookoła. Jak wróci... To modłę się by to łyknął.
-
Więc podlatuje tam. I szukam twilight... Jeśli ją zabili TM manewrem... Przyłącze się do ojca...
-
- Ma za gruby pancerz... Ale Ostrzegałem - i oglądam ich niepowodzenie. Jak mniemam nie mam racji.
-
- Wtedy zabiłby najbliższe smoki, myśląc że to one mu to zrobiły. Mam inny pomysł. Jeśli się uda to nie tylko będziecie mieli koniec jego tyranii, a koniec znim bo będzie martwy.
-
Wstaje by nie obudzic smoczycy. - Prawda jestem jego synem. Nienapawia mnie to dumą. Przez niego żyłem poza wyspą i zwiedzałem cały świat. Stąd umiem takie sztuczki jak ta Tarcza. Jestem tu, bo ma coś co należy do mnie. Klacz. Chce go obalic, bo bez niego, tej wyspie i reszcie świata będzie lepiej.
-
Jeśli mogę to daje barierę mocną. - Na dole jest klacz... zabicie jej zwróci zagładę całą naszą rasę. Wierzcie mi. Żyłem jakiś czas poza wyspą... i wiem, że zawalenie go... pogorszy sytuacje. Nie będziecie mieli tylko mojego ojca na głowie... ale i całą Federacje.
-
Podnoszę głowę chcąc się dowiedziec o co chodzi... albo Rebelia, albo cwiczą do jakiejś sztuki... a to, że raczej nie mają czegoś takiego. To prawdopodobnie mają przesrane... - Na waszym miejscu radzę tego nie robic. Prawda, jest zajęty Twilight... ale nie oznacza to, że nie jest czujny.
-
"Spokojnie kochanie. Mam plan, nigdy cię chyba nie zawiodłem i dopilnuje bym nie zawodził. Wytrzymaj dla mnie... zaśnij a spotkamy się we śnie" wysłałem i obejmując smoczyce zasypiam i wchodzę do snu Twi... jako prawdziwi my. Orginalni jacy się urodziliśmy. Twi ognista klacz, a ja jako smok. Chce zobaczyc jak wyglądała.
-
Twilight... Drago chce byc z ojcem, ale Twi, nawet w tamtym wcieleniu, nie chciała. Ja dopilnuje by to się udało. Wysyłam do niej wiadomośc. "Jestem w jaskini nad tobą, mój skarbie. Ty jesteś rodowitą ognistą Klaczą... a ja Smokiem, synem Apokalipsy... ale wiedz, że cię odbije. Zachowuj się jak byś się powoli przyzwyczajała, już niedługo. Wytrzymaj" Wysłałem jej i pokazuje jak teraz wyglądam dla pewnosci. Następnie dodaje, że to ja.
-
Dobrze... teraz tylko doszkolic się w lataniu i można rywalizowac z innymi. Mój ojciec zapłaci za to co zrobił. Nie przebaczę mu tego! Przy nim, akcja sprzedania mnie na czarnym rynku przez Abdula, to pikuś. Abdul nigdy mnie na śmierc nie posyłał.
-
Więc po upewnieniu się, że na mnie patrzy... podchodzę na odległośc 5 metrów i rozpoczynam... taniec. Luno... niech już jej się spodoba. Potem do leża i zobaczę co dalej. Instynkt, proszę o tutoriala.