-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Ale jedno mogą jednocześnie. Siadam na łóżku i pokazuje swoje członki. Jeden dla klaczy. Niech sobie poliżą, pocmokają i co im tam przyjdzie do głowy.
-
Obejmuje je u na przemian całuje... długa była przerwa... niech się rozerwą przynajmniej teraz...
-
Więc wieczorem spać i wchodzę do snu... Konfa Rarity Twilight. Mam ochotę z nimi dwiema pobyć. Konfa nasza tradycyjna...
-
- A ludzkie dziewczyny cąły czasz to robią... - powiedziałem przewracając oczami z uśmiechem... No cóż, co teraz zrobi to nie istotne, czy wróci dać buziaka co znaczy że dobrze myślałem, a jak nie to trudno.
-
- Wiem, tyle... że to ja jestem tam czarnym charakterem... i mówię cybernetycznym głosem. A co do wyjścia, to mogła byś to zrobić dla mnie? Byłbym... albo byłabym wdzięczna.
-
- Chcę Lucy wysłać na wycieczkę... promem w kosmos. Wiem, że to jest jej marzenie, i chcę je spełnić... muszę podpisać tylko papiery. Co do drugiej sprawy... te moje sny... mówiłem ci o nich. Robią się coraz intensywniejsze... boje się, że to są wizje...
-
- Dwa pytania. Pierwsze, czy mogłą byś zająć czymś Lucy jutro jak wrócę do ciała? I dwa... mam dziwne przeczucia...
-
Proszę by jeszcze Rarity została... muszę jej coś przekazać... to ważne, i jednocześnie może mieć ważne wyniki na późniejsze dni...
-
ZNAJDUJE JAKIEŚ WYTŁUMACZENIE... bo jak się Deli dowie, że Allan to Twi, A Twi to ja... to ona się tu przeprowadzi... do szpitala... na zawał serca... albo dla mnie...
-
Uśmiecham się do mamy, i obejmuje Deli. Następnie pytam się jak u Allana... ciekawi mnie, jak Twi radzi sobie w moim ciele...
-
- Wszystko gra... jak przewidywałem... zamiana ciałami z Twi okazała się doskonałym pomysłem. Miesiące leczenia, skróciłem do trzech dni... mam nadzieje, że rozumiesz mnie, mamo?
-
Pierdolić je. - Cześć - powiedziałem... tonem Twi, ze względu na moją mamę. Wie o tym, ze ja to Allan? Jak tak... to serio widzi aurę, POMALAŃCZA!
-
- Dziękuję bardzo... - powiedziałam i zaczynam jeść... kryształowy ludek jak co miał zaproszenie dla Rarity by tu sobie przyszła jak chce... byłoby mi miło. Naprawdę... heh, żadna żona jak na razie nie była... szkoda.
-
No to pobędzie parę miesięcy robalem... nie współczuje mu. Ciekawe czy Rarity do mnie przyjdzie, albo Twi... chciałbym zobaczyć tu Twi chociaż ostatniego dnia...
-
HAHAHAHAHAHAH! - Oł... przekaż podziękowania, i lepiej wy sprowadźcie Zecore. Znając Fluttershy, już opiekuje się twoim tatą.
-
- Szkoda mi go... przekaż mu, że powinien iść do Zecory, ma specjalny napar który pomoże - powiedziałem Tonem Twilight. W wnętrzu ciała Twi, teraz słychać jedynie śmiech...
-
Dobrze... jutro mogą ją pościć na warunkowy. Więc kładę się na łóżko i patrzę kto przyjdzie... no to niech zacznie się ten ostatni dzień... ciekawe jak się skończy...
-
Ciekawe jak zdrowie tego ciała... heh, no cóż, trochę się nawet przyzwyczaiłem do tego ciała... no cóż, sprawdzam czy tutaj wszystko gra z tym ciałem...
-
Więc biorę tą książkęTwilight. Zawsze coś do czytania... może się czegoś nauczę, skoro moja lewa ręka to róg. Więc czytam i staram się czegoś nauczyć jak nie umiem.
-
Rzygu, rzygu, RZYG!!!! Ał, ał, ał... mój brzuch... boli mnie... głodny... kanapkę z żonkilem... I NEED! Jem i czekam, aż ktoś mnie odwiedzi... Może Rarity wpadnie... albo Twi... albo ktoś inny.
-
Ze strachem spoglądam na Twilight, co ona o tym sądzi. JA KOLEJNEJ JUŻ NIE MOGĘ PRZYGARNĄĆ! POWOLI MÓJ DOM ZMIENIA SIĘ W... salon dla kobiet...
-
- Eeee... - rzekłem z szczęką na ziemi. No ej... to tylko przytulenie... mogło być przyjacielskie... tak? To tylko przyjacielski uścisk?
-
Z ciekawości sprawdzam czy wkońcu znalazła sobie chlopaka... Rarity jątruje o to niemal od roku. "A znalazłaś już chłopaka?" "Masz już męża?"
-
- No nieźle... to wpadamy do Applejack? - spytałem się Twilight. Ciekawe co jej się śni. Mam nadzieje, że już zapomniała tego, co musiałem zrobić...
-
- No... znalazła się władczyni. Zobaczmy co my robimy w tym śnie - powiedziałem i sprawdzam jakie ja i Twilight mamy funkcje. Ciekawe czego jestem ministrem.