-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Hola hola, wolnego. To lazange na kolacje, i nie dostaniesz nic... ona ma przetrwać do wieczora - powiedziałem podnosząc go na rękach. Mogę, bo mam teraz siłę.
-
- Połóż się, ciekawe kto przyszedł - powiedziałem i podszedłem do drzwi i poprawiłem krawat... tak mi wygodnie w Garniakach, że zacząłem w nich chodzić. Więc otwieram i z uśmiechem mówię...
- Witam, i wesołych świąt...
-
Jem swoją porcje - Obiecuje ci, że ten koszmar niedługo przeminie... jeśli wierząc wizji Deli... Afra za niedługo przyjdzie po nas... ale nie martw się - powiedziałem spoglądając na nią... - Pokażemy, czemu jesteśmy najtwardszym małżeństwem po tej stronie globu.
-
- Połóż się... przyniosę ci śniadanie - powiedziałem wstając i idę pomóc Boltowi ze śniadaniem i potem niosę do Twilight moją i jej część. Ah... zaraz otwieranie prezentów. Jak wygląda Twi... koniecznie brzuch.
-
Podchodzę do niej i głaszczę ją... - Będzie mniej boleć niż ostatnio... wierz mi - powiedziałem do niej i całuje ją lekko w policzek - a poza tym teraz jest gwarancja, że zmieni się nasza domena... przynajmniej twoja.
-
Uśmiecham się do Lucy i chowam miecze do szafki - Mam nadzieje, że pamiętasz... o dzisiejszym spotkaniu? Po kolacji spotkamy się koło garażu, ok? - spytałem się Lucy. Po usłyszeniu odpowiedzi, idę do twi i pytam się co chce...
-
- Jeśli jesteś gotowa... - powiedziałem i wyciągam miecze i podaje jej. Następnie wyciągam z pochwy swój miecz, i wirując nim staje w pozie i zatrzymuje go tak by klinga wskazywała na Lucy. - ... zapraszam do tańca.
-
Aha... Więc tak... idę na dół, do sali treningowej... tak mamy ją, bo się Lily uparła... i czekam tam na Lucy. Robimy sobie co jakiś czas sparing, dla formy... coś Lily zaczyna się przyglądać naszym treningom... może będzie chciała się uczyć?
-
- Miasta za dobrze nie znam więc nie wiem gdzie tą Pinkie spotkam. Ale postaram się ją znaleźć - powiedziałem i podchodzę do drzwi z zamiarem otwarcia ich i polecenia do miasta. Jak ja ją kurwa znajdę?
-
- Dobra... to ja nie przeszkadzam. Śniadanie za pół godziny - powiedziałem i idę zrobić rodzince śniadanie. Po zrobieniu i zjedzeniu idę do Lamarra...
-
- Przystosuje się - powiedziałem. - Teraz tylko poznać to miasto i już mogę zacząć wykonywać swoją misję. Jeszcze raz dziękuje, że pozwoliłaś mi tu zostać - powiedziałem... tylko jak zacząć.
-
- Deli... skabrie? Co robisz? - spytałem się córki. Nie mam bladego pojęcia co ona robi, ale mam złe przeczucia co do tego. Spoglądam więc na nią oczekując odpowiedzi.
-
- Więc pomoc tobie będzie moim obowiązkiem - powiedziałem z uśmiechem i ukłonem. Potem wróciłem do normalnej pozy. - Umiem sporo rzeczy jeśli chodzi o prace domowe, i nie pożałujesz tej decyzji.
-
- Nie raz poruszałem się na czterech kończynach... więc problemu nie będzie, z lataniem także. Ale gdzie ja się zatrzymam? Bo nie chce się narzucać u ciebie - powiedziałem starając się być uprzejmy. Jako ptak znalazłem nieopodal domu Twi fajne drzewo z dziuplą...
-
- Wiem... Federacja szykuje się na nadejście jej dzieciaczków od wielu miesięcy. Ona chce Twi i wykorzystać ją jako inkubator... i chce mnie bym był jej osobistą zabawką... i chce rządzić Federacją... nie oddamy naszej wolności bandzie robali...
-
- Afra? Wiem od czasu kiedy wlazła mi do łóżka, 10 lat temu... co tym razem przeskrobała? - spytałem się. Wiedziałem... KURWA WIEDZIAŁEM, ŻE COŚ SIĘ SCHRZANI. NIGDY NIE MOŻNA MIEĆ NORMALNEGO ŚWIĘTA Z RODZINĄ...
-
- Nie próbowałem... zwykle przybierałem postać zwierząt gdyż ich obecnośc głównie nie wzburza podejrzeń. Ale spróbuje - powiedziałem, i staram się przemienić w Kuca hmmm... ze skrzydłami jakie Twilight ma. Lekko wyższego od Fluttershy, o barwach zieleni i granatowej grzywie... po próbie spoglądam na klacz...
- I... jak wyszło?
-
Uśmiecham się i wstaję lekko wychodząc z objęć Twi i Lucy. Następnie idę do pokoju Deli i otwieram leciutko drzwi. - Skarbie, wiesz, że dziś Wigilia i za godzinkę będziecie otwierać prezenty? Co chcesz na śniadanie?
-
Delikatnie głaskam główkę Deli by się nie wybudziła... spoglądam która godzina. No... udany sen... tak czy siak... na wszelki wypadek... szykuje się na niespodziewanych gości, bo takowi zdarzają się w Wigilie.
-
Raczej nie... jest jeszcze pokoi. Tak czy siak, przyśpieszam znacznie ruchy by potem wypełnić ją swoimi sokami. Spoglądam potem na nią... z uśmiechem. Ciesze się, że wtedy wykiwałem Nightmare Moon...
-
Więc szepczę jej do uszka - Jutro po Kolacji Wigilijnej... mam nadzieje, że wpadniesz do mojego gabinetu... jest parę spraw... do omówienia - powiedziałem przyśpieszając powoli.
-
- Wymóg pierwszy: Musisz kochać tego z którym będziesz brzemienna. Wymóg Drugi: Na czas noszenia dziecka, twoje moce przejdą w czas nieaktywny prócz podstawowych i do komunikacji z Partnerem. Wymóg trzeci: Będzie tej samej płci co Artefakt, tutaj tu, i będzie miała barwy ojca... czyli będzie granatowa piękna klacz... bo urodę będzie po tobie miała.. i wymóg... czwarty: Od tej chwili łączysz swoje istnienie NA STAŁE z tą rodziną. Nikt cię nie porwie i nie wykorzysta, bo tylko twój posiadacz będzie udzielał zezwolenia, a także dawał następców.
-
- Jest możliwość by to było możliwe... - powiedziałem. Nie mogę się doczekać... jak Lucy będzie wyglądała. - Jest możliwość, i nawet wiem jakie są tego konsekwencje... choć nie są tragiczne...
-
Odrywam usta... - Co byś chciała... tak najbardziej na świecie niż ten prezent? - spytałem się. Jeśli dobrze kumam... jest szansa... jak ona chce... by zaszła w ciąże... ona nie wie, ale ja tak... ukryłem to przed nią, ale łatwo nie było.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Nie rzucaj się, bo cię rzucę do komórki pod schodami... poza tym, ty nie miałeś być na odwyku? Lekarz wskazywał 4 miesiące - powiedziałem patrząc się na niego zdziwiony... chyba nie spierdolił?