-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Westchnąłem... - Dobrze, zrobię to. Tylko wpierw muszę pójść do Laboratorium Zoologicznego, bo coś dla Lamarra. - powiedziałem i poszedłem tam. Pewnie pójdą za mną. Ciekawe czy spotkam znajomą twarz.
-
Pewnie patrzą na ekran, i widza, że jestem w szoku. Spoglądam na Lucy. - Poważnie? Powiedz mi... ile chorób się jeszcze tak leczy? Bądź ze mną całkowicie szczera.
-
Więc używam PDA które Lucy zaktualizowała niedawno o możliwości wyleczenia i badam go przy nieprzytomnej Rarity. Nie rzuci się na mnie... bo jest zabezpieczona.
-
Całuje ją w czółko i idę po leki dla niej. Biorę to co potrzebne, bo też znam się na medycynie... bo w końcu przez jakiś czas byłem medykiem, Capo był medykiem, ale musiałem się nauczyć, bo Mily nie chciała być dotykana przez Capo. Po przyniesieniu Leków, biorę którąś z żon, albo dwie i idziemy do Lost Hills. Trzeba zabrać Rarity która jest już pewnie wybudzona.
-
Nom, dziwne. Pewnie skutki uboczne tej kuli. Więc kładę się delikatnie na Lunie i zasypiam. Allan Al-Bashir, najlżejsza istota na świecie. Więc kładę się i wtulam, w żony i zasypiam.
-
- Cii... spokojnie - powiedziałem i daje jej okłady na czoło by mogła sobie tak z nimi spać. Mi bardzo pomagały. Tak więc, kładę ją do jej łóżka i daje jej okład na czoło i sprawdzam czy jej lepiej.
-
Wstaję delikatnie by nie obudzić klaczy i sprawdzam czy mam coś, co pozwoli uśmierzyć jej ból do rana byśmy mogli pójść do lekarza, po coś dla niej.
-
Więc robię im kolacje i idę spać. Jutro trzeba pójść po Rarity, i coś czuje, że jutro spotkam tam kogoś jeszcze. Więc zasypiam na miękkim brzuszku Luny, koło Lucy i Twi.
-
Więc informuje Lucy i Twi o nieuniknionym w sprawie Rarity... można powiedzieć, że ją choroba wepchała do rodziny. Teraz jednak będzie trzeba ustalić, że jak wejdzie tutaj, to dwie ze mną, a dwie w innym pokoju, i na odwrót następnego dnia... za małe już mam łóżko.
-
Spoglądnąłem na nią. TEJ odpowiedzi się obawiałem. - W sumie... dało by się. Według prawa federacji ona i tak będzie musiała to zrobić, a już wszyscy co mieli kontakt z Galaxem wiedzą, że u nas obu jest Różowa sfera... i wciąż do jasnej cholery nie wiem jak. To że do nas dołączy, jest nieuniknione... tylko myślałem, że jest jakiś inny sposób... ale skoro nie ma. To nie ma wyboru.
-
- Ja nie wiem... Luna, może masz jakiś pomysł co zrobić w jej sprawie? Ja mam pustkę w głowię - spytałem się. Ona na 100% zna odpowiedź... ale boje się jej usłyszeć.
-
- To można zrobić... ale co z nią. Ona nie porzuci dziecka... w końcu to klacz, a wiadomo, klacz nawet jak zobaczy włosek dziecka przez nano sekundę już będzie chciała go zatrzymać.
-
- Jeśli chodziło by o Amnesie. To dziecko trzeba było by dać NAPRAWDĘ daleko od Rarity. Wystarczy, że zobaczą nawet włos drugiej osoby, to od razu bariera przenika. Luno. Tym zawsze masz dobre pomysły w takich sytacjach... co robić? - spytałem. Ona wie, że Galax chełpił się moim poważnym różowym polem u Rarity... z odwzajemnieniem u białej klaczy. Boje się, ale pewnie to wykorzysta, trochę sporo mam żon.
-
- Nie wiem... naprawdę nie wiem - powiedziałem. Matko... niby mogła by dołączyć... lecz jest dużo żon. A poza tym, wciąż niektórzy mają ją za gwałcicielke... nie mam bladego pojęcia.
-
Spojrzałem na nią - Nie... to się stało podczas choroby, więc się nie uda. A nawet gdyby, to wciąż są szanse że kiedyś się spotkają, a wtedy wspomnienia się odblokują...
-
- A co będzie z nią? Wiecie - wskazałem na brzuch.... - nie możemy tego tak zostawić - powiedziałem Chcąc jakoś pomóc Rarity... kurwa... trzeba jakoś wymyślić jak jej pomóc... lubię ją, aż za bardzo, więc nie mogę jej zostawić.
-
Spoglądam na Lucy - Wiesz może jak ją wyleczyć? I wygląda na to... że za bardzo się bawiła - powiedziałem patrząc na brzuch. Matko... nie spodziewałem się... przed porwaniem oczywiście... że będę miał z nią dziecko...
-
Wołam Lunę, Twi i Lucy i pokazuje im to co widzę. Wołam, mam namyśli tepam je tu na parę sekund. No to pięknie... Teraz to będzie problem... ZBRZUCHACZY... a nie... to było za gwałtu, to się nie liczy... chyba.
-
Przymieżyłaś pancerz... wyglądałaś w nim bardzo dobrze, i czułaś się tak w nim. EDI przeglądała dostępną broń i podała ci Karabin Mściciel... - Prezent od przymierza. Stara wersja, która ma małą fabryczkę amunicji. Jedyne co trzeba mieć to pochłaniacze ciepła - dała ci pas z owymi przedmiotami i pokazała jak przeładować broń. - Ja osobiście wole pistolety... karabiny to nie mój gust.
-
Wrek i Nat wstali jednocześnie - Więc do dzieła - powiedzieli oboje i spojrzeli po sobie. Ron od razu wpełzł pod stół. Jeden z Vorchów spojrzał na ciebie. - Idź po Dorę... zaraz się zrobi tu gorąco - powiedział i jak reszta schował się pod stołem.
-
- Zajmiecie się Deli... ja polecę do ośrodka AperFuture i zobaczę jak się sprawy mają i czy można ją Wyleczyć - powiedziałem i za ich zgodą przenoszę się do Ośrodka AF gdzie jest trzymana Rarity.
-
- Czekaj no... jak byłem jeszcze pod działałaniem Galaxa to Cyber Nightmare, dawniej znana jako Nightmare Moon, mówiła, że tworząc Nimfomanizm stworzyła wcześniejszą wersje, nazywając ją Beta Nimfo... i jej objawy pasują do Beta nimfo.
-
Wut? Wstaję delikatnie by nie obudzić Deli. Następnie idę do Luny i Twi, które powinny być razem i im pokazuje wyniki Rarity... czekam na ich reakcje. - Wiedziałem, że sama by czegoś takiego nie zrobiła. Za dobrze ją znam - powiedziałem patrząc na ich reakcje.
-
Więc ją przytulam i razem oglądamy bajki. Ciekawe co Faruk znalazł na temat tego incydentu z moją robotą... sprawdzam w PDA jak ma się Rarity... ja się na nią nie gniewam.
-
Skoro moje smutne odejście nie pomogło... to wracam na górę i oglądam TV. Heh... niech się szybko coś stanie bo mi się nudzi... nic ciekawego nie ma właśnie w TV.