-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Heh... inaczejby zareagował gdyby to na jego miejscu by się stało... szkoda, że nikt już mnie nie odwiedzi... jak widać. Czekam na ten film. Bo tylko to mam teraz do roboty.
-
- Ciekawe co może chcieć. Dokończ jak chcesz jedzenie, i poczekaj tutaj na mnie. Ja muszę iść do Szefa - powiedziałem i wstałem, następnie skierowałem się do Gabinetu Kane... czyli naszego przywódcy i mojego najlepszego przyjaciela.
-
- Mamy na zbyciu... dostaniesz nawet Karabin Mściciel jeśli będziesz chciała. EDI cię zaprowadzi, zgadza się? - spytał się Joker. - Oczywiście, Joker - powiedziała EDI znikąd. Joker się uśmiechnął. - Poczeka na Ciebie w CIB... idź już. EDI jest niecierpliwa ostatnio - powiedział Alenko i wrócił do rozmowy z Hackettem o sytuacji.
-
Czyżby się bardziej zmotywowała do obecności z rodziną? Nieźle... więc, czekam aż ktoś jeszcze wpadnie... może być nawet Capo i Ghost jak wiedzą... a nie zdziwiłbym się, gdyby nie... ostatnio są tylko sobą zajęci.
-
- Bardzo chętnie... - powiedziałem z uśmiechem i zacząłem ją wycierać. Heh... jak sądziłem... za długo tu nie zostali... potwierdzili tym moje obawy.
-
- Gdybym był... to bym nie siedział tutaj teraz w cywili... siedziałbym tutaj jako Generał zwolniony z służby... - rzuciłem im i po chwili podchodzę do basenu by pomóc jak by co wstać delicate...
-
- Nie chodzi o was... chodzi o tą sytuacje z Rarity. Już się pogodziłem z tym, że nie byłem dobrym przywódcą... Postanowiłem odjeść z wojska - powiedziałem i nalałem sobie wody i wziąłem też witaminy, popijam wodą.
-
- Dobrze... tylko moja duma naruszona, ale nic poważnego - powiedziałem. Nie... ja im nie zapomnę... tyle dla nich robiłem, i co dostałem? Ignorowanie i to, że byłem złym przywódcą...
-
Westchnąłem... jeśli chcą to niech wejdą. Wciąż pamiętam jak mnie traktowali. Nie odzywali się do mnie... ignorowali zaczepki... powinienem ich teraz nie wpuścić, ale nie jestem taki...
-
Lecz bieganie, skakanie i inne tego typu sprawy, muszę odłożyć na później. Idę więc położyć się na leżaku i zacząć się opalać. Ciekawe czy ktoś mnie odwiedzi.
-
Ja idę znaleźć sobie zajęcie. Idę na dwór koło Basenu i zaczynam ćwiczyć Yogę... pomoże mi to szybciej wrócić do poruszania się. Mam nadzieje, że jakoś mi się uda.
-
- Dobrze... nie narzekam - powiedziałem i usiadłem i zaczynam się zajadać naleśnikami BY Bolt. Mam nadzieje, że ta sprawa z Polityką szybko się rozwiąże... jak nie Faruk... to kto?
-
Podchodzę do niej i ją całuje - Cześć. Jak się spało? - spytałem się. Luna pewnie już się zmyła do siebie... nie zdziwiłbym się, w końcu musi przekazać siostrze, że ja i ona... no wiecie.
-
Więc wychodzie leciutko z ich uścisku, i idę opierając się o ściany, szafki, powietrze, Kosmitę za rogiem... dobra przesadziłem. Tak czy siak... JAKOŚ idę do kuchni.
-
Więc obejmuje moje klacze i zasypiam... matko, trochę trudniej jest przytulić trzy klacze (Cztery, zakładając, że Deli się wciśnie), lecz jedna wielkością nadrabia za Dwie. Więc po wtuleniu się w nie... zasypiam.
-
Ja nie dam rady. Muszę odpocząć fizycznie i mentalnie... przez wiadodość Luny. No co? Zaskoczyła mnie tym, choć w sumie, to jej usprawiedliwia te rzadkie odwiedziny... jak kto woli. Ide do sypialni.
-
- Nom... więc, co teraz? Zostajesz, czy raczej idziesz do domu? Bo my zaraz będziemy się kładli spać... ja przynajmniej - powiedziałem. Trzeba będzie czekać na wyniki Rarity... nie wierze, że zrobiła by i coś takiego.
-
Dobra... kto następna? Nie pchać się... Ja się uduszę, jak mi jeszcze Celestia wyzna miłość. Właśnie... o wilku mowa. Jak Celestia zareaguje na tą wiadomość. - A co z twoją siostrą? Coś nie przepada za mną ostatnimi miesiącami.
-
- Więc wychodzi na to... - odwracam się do Luny - ... Witamy w rodzinie - powiedziałem z uśmiechem. Losie... kiedyś cię utopie... dosłownie. Albo uduszę papierem ściernym.
-
- Na pewno? Nie będzie później odwrotu - powiedziałem patrząc na nie. Losie... wykrakałeś... jeśli teraz usłyszę odpowiedź pozytywną... to będzie trzecia do kolekcji.
-
- Więc.. co robimy w tej sytuacji? - spytałem się - Mi nie przeszkadza, lubię ją, bardzo... wtedy Galax by się nią nie zainteresował... ale wy też musielibyście się zgodzić.
-
Więc zanoszę ją do jej sypialni... albo niech to Lucy zrobi, a ja pójdę z pomocą Twi do łóżka... jak będzie Lucy i Twi to przy obecności Luny... mówię o tym co zrobiła... co jak co, ale trzeba to obgadać... lubię ją, bardzo, ale takie rzeczy trzeba obgadywać z resztą nie?
-
Patrzę na nią z uśmiechem - Dziękuje... Deli - powiedziałem i ją przytulam. Oczywiście wpierw jak odzyska wzrok. Więc... ona już wolna... tak się cieszę...
-
Staram się jej jakoś pomóc, dostarczam tlen, cokolwiek. Następnie patrzę na nią z uśmiechem, jak operacja się powiedzie. Moja mała wybawicielka... gdyby nie ona... nie było by mnie tu.
-
Spoglądam na Kulę i szybko staram się od niej dostać. Za pomocą Luny, albo sam. Następnie siadam i spoglądam na "Wyklucie" się córeczki... mojej kochanej córeczki.