-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Wow... - powiedziałem. No... silnie mnie walnęło. Ale jeszcze jedno mnie ciekawi... jak sytuacja z Capo.
- A jak ta sytuacja z Capo? Przejrzał na oczy, czy nie za bardzo? - spytałem się rodziny...
-
Uśmiecham się. Miło z ich strony, ale szkoda że nie mogą wpaść tutaj. No cóż... spoglądam na rodzinkę i się od razu pytam.
- Ile byłem... nieprzytomny? - spytałem się. Ja się tylko modle bym nie dostał Lewatywy... nie mam ochoty przeżywać tego...
-
Spring Love
Poczuła zmęczenie... ziewnęłam mimowolnie i podziękowałam wszystkim jeszcze raz za to co zrobili, jeśli są jeszcze goście, a następnie udaje się do swojej komnaty by udać się na spoczynek. No, dzisiaj był udany dzień, i nie sądziłam że zorganizują niespodziankę...
-
Biorę stokrotkę i uśmiecham się do wszystkich.
- Dziękuje wam... naprawdę - powiedziałem, ledwo. Ciekawe czy ktoś jeszcze do mnie w odwiedziny przyjdzie... Mama, na stówę, choć była w ludzkim ciele taka straszna (raz przeklęła i obszar wokół niej w odległości 1 km był czysty od życia), to kochała nas tak że nigdy nas nie opuszczała.
-
- Więc wiadomo ile tu poleżę? - spytałem się. No chyba że jak to doktorzy mają w zwyczaju, już mnie na starty spisali. Czekam na odpowiedź Twilight, choć dzieciaki mogły by też coś powiedzieć... bo gadać umieją.
-
Tule całą swoją rodzinę. Po chwili zaczynam się lekko śmiać... nawet teraz jak jestem poważnie ranny, to nie mogę się przestać cieszyć.
- Mimo iż było to bolesne... muszę przyznać, że... w tamtych barwach było ci... bardzo ładnie. Byłaś... taka gorąco piękna
-
Odwzajemniam uścisk... lekko, gdyż boli jak nie wiem. W tym momencie zobaczyłem dzieciaki, uśmiechnąłem się do nich. Może lepiej, że Deli nie wie o co chodzi.
- Chodźcie... wy też do... mnie, dzie... dzieciaki.
-
- Ni... Nie przepraszaj... to nie... nie twoja wina... to ja wlazłem... na linie strzału... - powiedziałem ledwo. Wciąż mnie wszystko bolało, wyciągnąłem kopyta by przytulić Twilight.
-
Więc wskrzeszenie nie wykorzystane... tyle dobrego. Dziękuje Lucjanie... nie wiem co by było gdyby nie ty. Czekam aż się Twilight obudzi.
-
Westchnąłem... czekam więc na to aż się obudzi... Lucek... powiedz, czy ta kula mnie naprawdę zabiła i wykorzystałem wskrzeszenie, czy jednak mnie tylko odrzuciła pozbawiając przytomności? Bo skoro jestem w szpitalu... a nie w grobie to pewnie to drugie.
-
Sprawdzam kiedy Twilight się obudzi. Jeśli jeszcze długo, to wchodzę do jej snu. Muszę jej wytłumaczyć że mam jeszcze jedno wskrzeszenie, i bym tak łatwo się zabić nie mógł.
-
Spring Love
Więc zostałam sama. No to idę do RichMana z zapytaniem czy ta klacz będzie mogła zostać u nas na te parę dni... gdyż później albo wyjeżdża albo zostaje... tego jeszcze nie wiem. Może zostanie, ale widać że chciała zostać gdyż chce odbudować Zakon.
- Szefie... tamta klacz co ją spotkałam i chyba była tym "Specjalnym Prezentem", chciałabym się zapytać czy może tu zostać na parę dni.
-
- Ała... moje... ciało - jęknąłem. Lucek... co się stało? Nie wiem co się stało, pamiętam ból i potem budzę się tutaj. Wyjaśnisz mi to?
-
Otwieram oczy i pierwsze co widzę to sufit szpitalny. Wiedziałem, że kiedyś wyląduje w szpitalu... to każdego z nas spotka. Rozglądam się po pomieszczeniu.
-
Staje pomiędzy nimi by nie dopuścić do żadnego zgonu... nie pozwolę by moja żona stała za zabiciem Capo... TO MÓJ BYŁ POMYSŁ. Nawet mam idealne miejsce... tylko nie wiem o której wysypisko śmieci otwierają.
-
- O KURWA!!! - Teleportuje się do Twilight by zobaczyć to przedstawienie... i pomóc Capo. Kurwa... mamy problem, nigdy nie widziałem Twilight tak wkurzonej. Jeśli nastały TE dni, i Capo powie że one są... to na jego miejscu będzie zajebiście duży krater.
-
Żyłka mi wyskoczyła na czole... spoglądam na Twilight. Ciekawe jaka jest jej reakcja na to co teraz się stało.
- Ta maszyna jakimś cudem przetrwała.
-
- Capo, przegiołeś teraz - wyjmuje włócznie i odpycham pojazd magią i jebie z całej siły promieniem by rozwalić to coś... w najlepszym przypadku będzie spory krater.
-
- Nie no - spoglądnąłem na Twilight z wyrazem twarzy czy mogę to rozwalić? Drugiego na stówę nie będzie miał, więc rozwalę ten i będzie wreszcie spokój.
-
Nie ma mowy... więc niech się stanie co się stać powinno. Nie przerywając Pocałunku obejmuje Twi. Capo... tym razem ci nie dam tak łatwo dojść do tej satysfakcji.
-
Nie przeszkodzi nam... Odwzajemniam pocałunek i jak pomyślałem, tak też się stanie. Pocałunek będzie namiętny i gorący... jak nasza miłość. DOOOBRA! Za dużo Szekspira.
-
- Jesteśmy sami, bez wścibskich osób... - wprost wymarzone miejsce. Więc niech dzieje się to co ma się dziać... i będzie się działo to co Capo mnie wbijał do głowy przez DŁUGI CZAS
-
Cudna z nas para... po przybiciu biorę łyka wina i spoglądam na planetę na horyzoncie... ktoś mówił że oglądanie wschodu Księżyca jest piękne... to co powiecie na wschód Ziemi!
-
- Czeka nas długa i przyjemna noc - powiedziałem po czym nalałem jej wina. Potem sobie i podnoszę kieliszek.
- Za nas... i za wszystko co stworzyliśmy - powiedziałem i przybliżyłem kieliszek by przybić w kieliszek Twilight. Teraz będzie bodajże najpiękniejsza randka jaką zorganizowałem.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Jest... plus... tego wszystkiego - powiedziałem chichocząc. No nie mogę, leże w szpitalu a wciąż potrafię się śmiać z takiej sytuacji. Wiem czemu mnie nazywają Joker.