-
Zawartość
1986 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Posealor zwany Pose
-
- Tak, byłabym bardzo zadowolona. Dziękuję.
-
- Zdjęcia, które dostałam na imprezie powitalnej, pamiętasz? Twoje... Twojego już nie mam, potrzebne mi nowe.
-
- Ha, zdaje ci się. Ale spokojnie, postaram się nie sprzątnąć wszystkich zbyt szybko, żebyś też mógł się zabawić. A teraz muszę odnaleźć swój oddział, do zobaczenia.
-
Usadowiłem się pewnie na swoim miejscu. - Słyszałeś, trzymaj się. Jak nas pociągnie bateria przeciwlotnicza, to słowo daję, że moje opadające szczątki nadal będą kopać te obce zady!
-
- Jak chcesz. Wolę się władować Skorpionem. Względnie Gausshogiem, wtedy muszę się martwić tylko jedną rzeczą naraz. Hmm... Operowałeś kiedyś działkiem gaussa?
-
- Ha, finezja. Na co mi finezja? Rakietą, ciężkim karabinem, czy nawet strzelbą... Można całe oddziały kłaść i nie traci się czasu na finezję. Najważniejsza jest skuteczność. Ech, kiedy dolecimy? Brakuje mi ciężaru żelastwa w łapach.
-
- Pinkie... Jeśli chcesz mnie uszczęśliwić... To zapomnij o tym, dobrze? I jeszcze jedno... Potrzebne mi nowe zdjęcie.
-
- Mówią mi Swift, bo nikt nie rozkłada na części wrogich oddziałów tak szybko, jak ja. Heh, jeśli mam odpowiednią broń. Nienawidziłem treningów z pistoletami maszynowymi...
-
- Nie, nie wszyscy... Ale co do większości to masz niestety rację... Nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszy, że mam to za sobą.
-
Klepnąłem go mocno w zakryte zbroją ramię. - Lubię cię, kolego. Dobry kosmita to martwy kosmita, sposób to szczegół. Jak ci na imię?
-
Machnąłem lekceważąco ręką. - Phi. Snajperka. Prawdziwa walka jest, kiedy stoisz twarzą w twarz z przeciwnikiem. Strzelba, lub ciężki karabin, tak powinno się toczyć walki. Ale muszę przyznać, że widok pocisku przelatującego przez łeb Elite'a jest niezły... Heh, może przydzielą nas do jednej drużyny. Powiedz, strzelałeś kiedyś z jadącego pojazdu?
-
Spojrzałem na niego mimo, że spod hełmu nie było widać mojej zdziwionej miny. - Znowu? Chyba wciąż. Podobno Przymierze znów ma ochotę na Harvest. Nie wiem co oni widzą w tej planecie... Ale mi to pasuje. Zwłaszcza jak dostanę czołg, he he...
-
- Hmm... Będziemy musieli wymyślić jakiś plan... Zaprowadź nas tam.
-
- Piętnaście... CO?! Niemożliwe, jak separatyści dostali się na Corusant? Musimy się tam dostać, wiesz jak opuścić tą planetę?
-
- Corusant? Kiedy stamtąd odlatywałam, to nic się nie działo... Dlaczego pytasz?
-
- Czekaj... Twierdzisz, że... Kanclerz jest Sithem?!
-
- Rozumiem. Dowiedziałeś się czegoś, co mogłoby nam pomóc? Na przykład... Spotkaliśmy wcześniej klony, które nas zaatakowały, wspomnieli o imperatorze Palpatine.
-
- Przywrócenie... Wiary? Ja sama straciłam wiarę w ludzi... Poza tym... Już nie jestem człowiekiem, tylko kucykiem.
-
- Sev... Sev? Pamiętam, jesteś jednym z klonów, którzy odznaczyli się w bitwie o Geonosis... Co tutaj robisz?
-
Usiadłam obok niej. - Oczywiście, że nie. Słucham, o co chodzi?
-
Współpracując z dowódcą postępowałem zgodnie z poleceniami Skalpela. Nie odzywałem się.
-
Spojrzałam na komandosa. - Mniejsza o mnie. Klonie, kim jesteś? Z której jesteś jednostki?
-
Rozejrzałam się dookoła. - Klon? Chcę z nim pomówić.
-
- No tak... Racja... To ja... Eee... Pójdę do niej. Chyba, że chcesz porozmawiać?
-
Otworzyłam oczy i podniosłam się powoli. - Uhh... Co jest?