-
Zawartość
187 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
22
Wszystko napisane przez Obsede
-
„Rodeo” to… yyy… nie powiem po co powstało. Fanfik jest kolejnym tytułem, który prawie nie ma fabuły a jego jedynym celem jest uśmiercenie jednej z Mane 6. Co prawda jest to uśmiercenie dość efektowne, ładnie opisane, ale tym niemniej utwór nie stawia sobie za cel dużo więcej. Wspomnę może tylko o tym, że fanfik pod względem formalny jest naprawdę niezły. Nie ma tutaj literówek, dziwnych słów, angielskiego szyku zdania lub też angielskiego zapisu dialogowego. Także sam opis umierania, choć krótki cieszy. Nie jest przesadzony, wydaje się być nawet być może realistyczny, czy naturalistyczny. Wspomnę tylko o jednym dziwactwie. Skąd u kucyków wziął się rewolwer. To raz, a dwa czy nie kucyki nie znają narkozy, którą by można było przedawkować, tylko trzeba zaraz... a nie, czekaj, przecież Applecjack jest technicznie koniem a rannym koniom się strzela w łeb. Jest w tym zatem pewna prawda. Czy polecam? Jak ktoś lubi mordowanie Mane6 to raczej tak. Przynajmniej tekst jest napisany po polsku a nie jak u wielu amatorów po polskawemu.
-
Smak Arbuza [NZ][TCB][Adventure][Slice of Life]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Kiedy po raz pierwszy porzuciłem czytanie „Smaku Arbuza” byłem zły. Teraz byłem zmęczony i bardzo szczęśliwy, że ta mordęga się skończyła. Ale idźmy dalej. Już pomijam wątek nauki, który był średni jeśli chodzi o wrażenia z czytania. Ani nie był przeładowany detalami ani nazbyt pobieżnie przedstawiony. Zresztą ten fanfik jest nie tyle o Equestrii co o Cahan i jak się adaptuje do życia w niej. Chociaż mam wątpliwości czy ona się może zaadoptować do życia gdziekolwiek, czy po prostu by tam mieszkała sarkając na to, że nie może jeść tyle ile chce i że magiczne płomienie alikornów uzależniają innych. Narkotyki to jak wiadomo jeden z podstawowych motywów fabularnych w powieściach o światach dystopijnych. Niekoniecznie chodzi o narkotyki w sensie substancji odurzających. Przypomina mi się raczej motyw dwóch minut nienawiści z 1984 Orwella. Chodzi tutaj oczywiście o swoistą komunię z grupą połączoną osobą wodza, Wielkiego Brata. W tym wypadku uczucia nie są negatywne, ale... Ale ewidentnie można zaklasyfikować „Smak Arbuza” jako utwór mający wiele cech dystopii. Postacie nie mogą o sobie decydować, są poddawane, w miękkiej formie, reedukacji, pozbawione są kontaktu ze światem zewnętrznym i to podwójnie, gdyż zarówno dostęp do świata kucyków jest mocno z początku ograniczony a dostęp do świata ludzi jest w ogóle niemożliwy. Zerwanie z przeszłością przybiera tutaj dość ciekawą postać, wybierania sobie nowego imienia. Z drugiej strony można powiedzieć, że Equestria rozwiązała problem asymilacji imigrantów. Oczywiście, jest to raczej niewiarygodny obraz, ale to fikcja literacka, są tutaj pewne luzy. Może nie jest to dystopia rodem z literatury jaka powstała w czasie Zimnej Wojny z rokiem 1984 Orwella na czele. Bliżej jej do wysublimowanych (i nie tak wpływowych, ale to dlatego, że nie były to książki łatwe do wykorzystania w komentowaniu bieżących wydarzeń) pozycji jak „My” Zamiatina. Oczywiście Zamiatin nie opisywał ustroju komunistycznego w rodzaju Związku Radzieckiego, opisywał bardziej realizację idei matematycznego szczęścia. Kraj, w którym dzieje się akcja nie jest kupą gruzów niczym Londyn z prozy Orwella. To świat uporządkowany, świat zadbany, świat w którym nadal się płaci głową za odstępstwa. Bliżej mu właśnie do tego ze Smaku Arbuza. Ale idźmy dalej. Relacje pomiędzy Equestrią a Ziemią kształtują się mniej więcej tak, że Ziemia dostarcza siły roboczej i technologii, natomiast Equestria... no uzdrawia ludzi śmiertelnie chorych, ale zmieniając ich w kucyki, więc koło się zamyka. Na chwilę obecną jest to relacja trochę jak z Half-Life 2. Kolejne rozdziały nie zmieniły mojego poglądu na tę sprawę i wygląda to trochę jak literatura inwazyjna. Ale idźmy dalej. Jednej rzeczy mi brakuje w tym fanfiku. Takiej, która jest tak oczywista, że pojawia się wszędzie niezależnie od tego czy autor myśli o tym czy nie. Konflikt. Wbrew pozorom, nie ma tutaj konfliktu czy raczej nie istnieje on w przypadku głównej bohaterki. To jest szczyt konfliktu, na który jest zdolna główna bohaterka. Absolutny szczyt! Maksimum! Ponad to nie przeskoczy! Tak zdaniem zebry Cahan wyglądał i wygląda bunt. I jaka wolność zebry Cahan jest ograniczona? W tej chwili nie ma żadnej wolności i to nie tylko dlatego, że mieszka w centrum, którego nie może opuszczać, nie ma wyboru jedzenia, nie pracuje i nie zarabia na siebie a jej czas jest regulowany. Nie może też pisać do domu, nikt nie wie co się z nią dzieje. No i nie może wrócić do bycia człowiekiem bo tak jej powiedziano. Ale ten obraz jest niepełny i pewnych detali autorka nie uwzględnia. A są bardzo ważne detale. Mianowicie, zanim Cahan została zebrą była polską obywatelką. Polskiego obywatelstwa można się zrzec, nie można być go pozbawionym. Czy zebra Cahan zrzekła się obywatelstwa? Jeśli ktoś poda argument, że w Polsce ponifikacja jest nielegalna, to są inne kraje gdzie jest. I co się dzieje z tymi skucykowionymi ludźmi? Przecież obywatelstwo daje jakieś przywileje, choćby prawo do głosowania? Czy skucykowieni ludzie mogą głosować w wyborach w swoich krajach? Czy też zostali pozbawieni obywatelstwa? A jeśli nie to czy przypadkiem Equestria nie przetrzymuje obywateli innych państw? Ja wiem, że to są takie drobne detale, ale są to bardzo ważne detale, wbrew pozorom. A implikacje tego są bardzo poważne włącznie z konfliktem międzynarodowym. Ale przejdźmy do innych konfliktów. Pójść za kimś do Equestrii. Cóż to oznacza? Zaprzepaścić wszystkie dokonania w swoich dotychczasowym życiu. Żyć pod kontrolą księżniczek czy innych władz na których działanie nie masz wpływu. Uczyć się nowego życia. I dlaczego? Bo jakiś fanatyk oblał ją niedorobioną substancją ponifikującą? A gdyby ją rozerwał wybuch terrorysty samobójcy to tamci też mieliby się rozerwać granatem? Nie upraszczam wcale sprawy, w tej chwili Estell jest praktycznie martwa dla swojego dawnego świata. I to jest ciekawy konflikt, ale chociaż można by o nim napisać spin-off to poświęcono mu naprawdę mało czasu. Zwłaszcza, że Purple Wind była programistką z zamożnej rodziny. Jak wiadomo programiści raczej słabo nie zarabiają i zapewne żyła na wyższym poziomie niż to co jej zaoferuje Equestria. Ale idźmy dalej. Zebra Cahan, cóż to za przypadek. Naprawdę, im dłużej czytałem tego fanfika tym większe miałem wrażenie, że obcuję z najbardziej pretensjonalnym dzbanem od czasów Dawida Husarskiego. Jej rozmowy o ograniczaniu jej wolności, kiedy nawet nie pozwalają jej wysyłać listów doprawdy budzą śmiech. Zebra Cahan błyskawicznie się dostosowuje do nowego środowiska. Pewnie dlatego, że ma do niego taki sam stosunek jak do swojego dawnego życia. To jest w ogóle przypadek chyba dla jakiegoś specjalisty, bo poziom ignorancji zebry Cahan na wszystko jest po prostu na poziomie kosmicznym. O rodzinie, swoich rybkach i o tym, że nie dostaje kabanosów myśli mniej więcej tyle samo. Co nie miała wyboru? Kiedy chciała nadać list wchodził policjant i mówił jej, że jej wolno nadawać listu? Jak chciała głosować to stawał na jej drodze członek komisji wyborczej i mówił: - To, że pani przypadkiem ma polskie obywatelstwo i przypadkiem jest pani we właściwej komisji gdzie może pani też przypadkiem wrzucić kartę wyborczą do urny nie oznacza, że pani na to pozwolę! No ale nie ma wyboru jak na Ziemi. Po prostu jak czytałem ten fragment to mi się mózg prawie zresetował. Po prostu Dawid Husarski 2.0. genialny aktor, który ma już 20 lat a za pasem matura, ale matka go niszczy bo mu każe sprzątać jego pokój. A przecież ten pokój nie jest brudny, tam po prostu panuje artystyczny nieład. Już nie ma siły komentować tego fanfika. Był on zepsuty od samego zarania. Nie wiem czy on ma być śmieszny, bo próbuje być, ale zarazem porusza tematy i wątki obecne w każdej stereotypowej antyutopii. A te nie są śmieszne. W takiej sytuacji śmieszkowate komentarze zebry Cahan nie są takie śmieszne jak się może wydawać. Więcej, po jakimś czasie stają się zupełnie nieciekawe i niepasujące do ogólnego obrazu. Wbrew pozorom to jest najsłabszy fanfik Cahan. Jest nieprzemyślany, nieśmieszny a prawdę mówiąc wręcz straszny. I bardzo się cieszę, że już nie muszę go czytać.- 48 odpowiedzi
-
- 1
-
-
Cień Nocy [NZ][Fantasy][Dark][Violence][Adventure][Romans]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Nie będę owijał w bawełnę, mam zastrzeżenia do rozdziału IX 2/3 „Cienia Nocy”. Fabularnie mamy ciąg poprzedniego wątku. Ktoś lub coś morduje młode klacz we wiosce i w sumie to władzom przeszkadza a z drugiej jakoś nie aż tak bardzo. Rozdział IX 2/3 może nie uchyla jakiegoś dużego rąbka tajemnicy, ale popycha akcję ciut do przodu. Ciut, to słowo klucz. Zacznę od tego, że... zacznę od teorii. Spodziewałem się od fanfika, w każdym razie od tej jego części, że będę miał do czynienia z jakąś formą kryminału. Jest to prawdą, chociaż zaczynam mieć wrażenie, że jest to jego nieco upośledzony brat, zwący się Occult Detective, kryminał okultystyczny. Zacznijmy od tego, że drużyna najemników obraca się w próżni poszukując informacji i nie czułem byśmy się przybliżali do rozwiązania zagadki. To jeszcze jest ok. Ale sposób wybrnięcia z tego impasu jest moim zdaniem, nieco leniwy. Jednak uważam ten zwrot za zbyt gwałtowny, zwłaszcza po tym, jak od kilkudziesięciu stron bohaterowie nie mogli zdobyć żadnych pewnych informacji. Moim zdaniem tak nie powinno wyglądać śledztwo. Uważam to za dość leniwe rozwiązanie. W każdym razie nie chciałbym czegoś takiego stosować w moim fanfiku. Co prawda „Cień Nocy” jest bardziej tworem przygodowym niż kryminałem, ale czułem tutaj poważny niedosyt. Natomiast pozyskiwaniu dowodów przez działanie mocy nadprzyrodzonych jest typowe dla kryminału okultystycznego. Niektóre filmy tworzą wrażenie, że mamy do czynienia z mocami nadnaturalnymi („Sherlock Holmes” albo „Scooby-Do, gdzie jesteś?”) by następnie bohaterowie rozwiązali sprawę jak najbardziej racjonalnymi metodami. Natomiast dlaczego takie rozwiązanie jest w pewnym sensie do przyjęcia. Otóż, Nightingale znajduje się w stanie przypominający obcowanie z boginią, w tym wypadku Harmonią. Rozdział zawiera w sobie dużo informacji o świętych księgach tego kultu, które bohaterce są obce. Dość ciekawym i udanym zabiegiem jest nie podchodzenie do tego tematu poprzez „A teraz wam pokażę, ciemna wiejska hołoto, że mam rację bo nie wieżę w zabobony”, a doprowadzenie bohaterki nawet do zakłopotania. To było dla mnie zaskoczenie i nie mam wrażenia, że żadna ze stron nie miała swoich racji. W każdym razie nie wywiązała się pyskówka na miarę komentarzy na Interia.pl. Podoba mi się, że autorka nie wkłada postaciom wiedzy rodem z XX/XXI wieku co byłoby bardzo niszczące dla klimatu, ale też dla samej psychologii i wiarygodności postaci. Uważam jednak, że Nightigale jest tutaj trochę za dużo. Że rozdział skupia się zbytnio na niej a pozostali bohaterowie są w tle. Przecież prowadzą śledztwo wspólnie. Z drugiej strony nagły skok w ilości informacji o sprawie wydaje mi się leniwym rozwiązaniem. Jednak po Cahan spodziewałem się więcej. -
Koszmar Przemian [oneshot][dark][comedy][slice of life]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
„Koszmar przemian” to czarna komedia. Bardzo mnie rozbawiła. Nie będę tutaj streszczał fabuły, aczkolwiek jest tutaj jakiś zamysł, który sprawia, że tekst nie jest tylko zbiorem anegdotek z rzycia studenta medycyny. To się chwali. Więcej, fabuła jest napędem dla nowych anegdotek, wynikają z niej nowe śmiesznostki. Inaczej niż w przypadku „Nerdconu” nie czułem, że humor jest nieco wymuszony. On po prostu wynika z prozy życia codziennego studenta medycyny. Prawdę mówiąc akurat te wątki nie były tak zabawne, jest to dowcip adresowany do określonej grupy czytelników. Natomiast dowcip po pewnym zdarzeniu, staje się już bardziej zrozumiały. Technicznie jak zwykle bez zarzutu, wszak Cahan już poprawiła moje uwagi, tym razem była szybsza. Niestety, nie będę się wdawał w szczegóły, drogi czytelniku, łatwo bowiem zepsuć odbiór utworu zdradzając zbyt wiele szczegółów. Pragnę natomiast byś sam ten utwór przeczytał i się przekonał czy mam rację.- 5 odpowiedzi
-
Początek [Oneshot][Wiedźma][Fantasy][Dark][Violence]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
„Początek” to ciekawy fanfik ale ma też inną zaletę. Zachęca do przeczytania utworu na którym bazuje. Fanfik opowiada historię pewnego polowania na potwory Chromii i nowo poznanej wiedźmy Bereniki w mieście... którego nazwy nie pamiętam, ale pamiętam, że nie lubią tam wiedźm. Ogólnie w krótkim tekście udało się pokazać nie tylko samo polowanie, napisane w emocjonujący sposób ale opowiedzieć co nieco o świecie, szkołach wiedźm itd. Udało się tutaj też dodać nieco nieoczywistych wątków jak np. rywalizacja pomiędzy magami w mieście a nawet pewną dozę śledztwa. Samo polowanie również wymaga od wiedźm myślenia a nie tylko machania mieczem. Natomiast mam wrażenie, że część wątków jakby sama w sobie nie jest tutaj bezpośrednio potrzebna, np. wątek szpiega. Być może był wykorzystany w głównym dziele i jest to po prostu nawiązanie do tego co będzie się działo w przyszłości, będącej literacką przeszłością dla „Początku”. Ponadto opisy walk są przejrzyste, podobno bardzo wiedźmińskie (bo wiedźmy to przecież odpowiedniczki wiedźminów tylko sponifikowane), nie znalazłem błędów itd. Co ciekawe „Początek” mogę polecić nawet osobom, które nie znają oryginału, ja się bawiłem nieźle. Sympatyczne, wierzące w to co robią bohaterki, wzruszające sytuacje, odrobina tajemnicy z czym walczą wiedźmy to zalety tego utworu. I prawdę mówiąc jest to utwór tak bardzo ok, że aż nie mam za bardzo o czym pisać. To po prostu kawałek porządnego fanfika rozrywkowego, który zachęca do sięgnięcia po oryginał. Niestety, ponieważ jest tak dobry, to źle mi się piszę ten komentarz. Jeśli Cahan chce naprawdę soczystego komentarza musi popełnił coś złego, coś naprawdę złego i niedopracowanego. Acha, i niech nie zapomina o literówkach i błędnej interpunkcji oraz spartolonej ortgorafii. Zresztą, ona wie dlaczego tak lubię fanfiki Sivulecako. -
„Chutliwa Equestriańska Pokojówka” to... ok, prawdę mówiąc nie wiem czemu to powstało. Znaczy się wiem, bo tak chciała Cahan, ale czy naprawdę to musiało być akurat sponifikowane? „Chutliwa Equestriańska Pokojówka” jest przeniesieniem podobnego utworu z gry Skyrim. Nigdy nie grałem w Skyrima. Nazywałem tylko postacie na jego cześć, żeby sobie zdobyć poklask Cahan, bo Cahan lubi Skyrima. Ale to już w zupełnie innym fanfiku, niż ten, który tutaj komentuję. Oryginału nie znam, ale dowcip w obu utworach przypomina mi trochę serial „Alo, alo”, chociaż brytyjski serial nie opierał się wyłącznie na tego rodzaju dowcipie. Właściwie to muszę napisać, że nawet gdy się opierał to śmieszył w bardziej interesujący sposób. „Chutliwa Equestriańska Pokojówka”, mimo, że nie zawiera żadnych dosadnych sformułowań, tylko wzmianki o seksie, jednak wydawał mi się nie tyle niesmaczny co przesadzony. Nie było też tutaj żadnej wariacji, chociaż zapewne nie miało jej być. A szkoda. W efekcie przez cały czas prawie się nie śmiałem. Natomiast strona formalna mnie zaskakuje, bo mamy tutaj do czynienia ze scenariuszem sztuki teatralnej, co prawda bez zasady trzech jedności oraz początku, rozwinięcia i zakończenia, ale cóż. Dość powiedzieć, że znam przypadki, gdzie autorzy pisali w ten sposób swoje dialogi, chociaż wcale nie tworzyli sztuki teatralnej. Po prostu nie wynieśli ze szkoły poprawnego sposobu zapisu dialogowego. W sumie, ja także nie. Kończąc ten komentarz, „Chutliwa Equestriańska Pokojówka” przypomina mi pewną, chwilowo popularną tendencję w literaturze, jaką była zombifikacja znanych utworów literackich. W Polsce jej przykładem było „Przedwiośnie zombie” czy jakoś tak. Autor uzasadniał, że napisał ją, gdyż nie był jeszcze gotowy by napisać cokolwiek samodzielnie. Wyśmiali go w recenzjach. Na szczęście Cahan nie poprzestała na ponifikacji Skyrima, inaczej daleko by nie zaszła. Podsumowując, gdyby tekstu nie napisała Cahan nie zauważłbym dużego braku w jej literackiej twórczości.
-
Szept Mgły [Oneshot][Fantasy][Sad][Romans][Poetry]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
„Szept Mgły” jest utworem, który nieco mnie zaintrygował. Może nie dotyczy to treści, ta przypomina mi utwory wyjęte z lektur szkolnych. Sądzę jednak, że gdyby przerobić „Szept Mgły” pod kątem usunięcia kucykowych nawiązań i dać nieuważnemu uczniowi, ten by nie spostrzegł, że ma do czynienia z czymś spoza klasyki polskiej literatury. Wszak, Słowacki wielkim poetą był. O tym jak odbierałem treść napiszę trochę później, bo to ciekawy temat. Podoba mi się coś jeszcze. Podoba mi się dyscyplina jaką narzuciła sobie autorka układając rymy. Utwór składa się z 22 strof podzielonych na 8 wersów każdy. Rymy w tychże wersach łączą się następująco: Pierwszy z drugim, trzeci z piątym, czwarty z szóstym i siódmy z ósmym. I tak jest za każdym razem. To nie jest biały wiersz i właściwie nie wiem jak się nazywa ten sposób rymowania. Jednak bardzo mi się on spodobał. Natomiast co do mojego odbioru treści, mamy tutaj klasyczny zestaw motywów znanych z dojrzałego romantyzmu. Tragiczna miłość i pojednanie w śmierci. Nie wiem dokładnie gdzie czytałem coś takiego ale jest to mi coś bliskiego, coś co tchnie nostalgią szkolnej ławy. Tak, ja czasami tęsknię za szkołą średnią. Wracając do tematu, czy to dobrze, że autorka trzyma się tych ram? Moim zdaniem tak, gdyż w tym fandomie taki schematyzm motywów jest w istocie czymś oryginalnym, łączącym go z polską kulturą a nie będącym tylko recepcją zachodnich wzorów. Zastanawia mnie jeszcze jedno. Dlaczego autorka hejtuje własny utwór. Nawet napisała, że mi się pewnie nie spodoba, albo coś podobnego. W każdym razie nie była z niego zadowolona. Ale ja jestem z niego bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że autorka zrozumie swe błędy i złoży odpowiedzialną samokrytykę przez literackim kolektywem naszego fandomu. -
Baśnie Soli i Wichru [seria][fantasy][dark][sad][NZ]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
„Trzy pieśni” to interesujący fanfik... i tyle. Ale muszę napisać więcej, bo mi punktów nie policzą. „Trzy pieśni” to utwór naśladujący swoim stylem baśni. Co prawda nie wiem które dokładnie, ale trochę mi to przypomina poemat „Witeź”, napisany chyba przez Adama Mickiewicza. Nawet końcówka trochę mi ją przypomina, poprzez motyw przemiany w wodzie. Co prawda jest to bardzo ogólna zbieżność i nie mam żadnej pewności, że właśnie tym się inspirowała autorka. Tak jak w baśni, tekst wymyka się racjonalnemu pojmowaniu świata, wszystko jest zrozumiałe tylko, jeśli zaakceptujemy swoistą logikę zachodzących wypadków. Chociaż nie zgodzę się z autorką w jednej sprawie. Jak jednak wiemy z wcześniejszego fragmentu: Może nieintencjonalnie, ale była jednak odpowiedzialna za jej śmierć. Można też wspomnieć, że w tłumie pewnie było wielu zalotników, którzy mieli wobec dziewczyny wyrzuty. Długo sobie Adaggio pracowała na swój los. Mam wrażenie, że autorka nie chciała tutaj pisać drugiej „Balladyny”. Ważniejsza w tekście jest natomiast strona formalna. Niestety, nie wiem czy autorka pisze utwór w jakiś określony sposób aby coś naśladować czy też nie. Jednak tekst się bardzo dobrze czyta. Jest klarownie napisany, zrozumiały i sprawia wrażenie... pięknego? Autorka szuka słów a nie sięga po pierwsze lepsze, które przyszły jej do głowy. Dlatego polecam „Trzy pieśni” tym, którzy szukają oryginalnych opowieści napisanych w niebanalny, a jednak też nie eksperymentalny sposób. -
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, drogi Czytelniku, jak bardzo brakowało mi takich fanfików. Fanfików takich jak „Nightmare Pinkie”. Lubię kiedy fanfiki są dokończone. Ale niektóre niedokończone fanfiki także pozwalają rozruszać wyobraźnię. I „Nightmare Pinkie” jest jednym z nich. W rozdziale zatytułowanym wstęp możemy obserwować geniusz a zarazem debilizm Twilight. Czemu jest geniuszem? Jest geniuszem bo posiada wiedzę, której my nie mamy. Bo niby skąd mielibyśmy wiedzieć, że Pinkie ma jakieś koszmary? Co, myślisz, że to jest jakiś klasyk fandomowej literatury grozy jak „Silent Ponyville”? Dobre żarty. Lepiej pomyśl jeszcze raz, dlaczego Twilight jest geniuszem? Rozumiesz teraz, mój biedny czytelniku? Twiilight przewidziała, że Pinkie się zgodzi. A teraz, czemu Twilight jest debilem? Bo chce testować książki na przyjaciółkach i najwyraźniej nie wie, jakie mogą być tego skutki? Jeśli też tak pomyślałeś, Drogi Czytelniku, to masz absolutną rację. Jeśli uważasz, że w tym miejscu fabuła ma logiczne dziury to też masz rację. Bo oczywiście, po co Twilight ma szukać informacji o tym co się może stać, zanim przetestuje zaklęcie. Przecież to Equestria, dom wariatów, w których celach ktoś poumieszczał klamki. Wiecie, ja też nie wiedziałem tego co nie wiedziała Twilight. Ale po co mi ta wiedza? Jestem tylko czytelnikiem, nie muszę rozumieć wszystkiego co pisze autor. Co prawda, jeśli tekst ma trochę ponad stronę A4 a czytelnik już nie rozumie dwóch, bardzo ważnych dla fabuły rzeczy, to może warto by zadać sobie pytanie czy autor nie trzyma zbyt dużo informacji dla siebie... albo czy w ogóle wie co robi? Wiecie, ja naprawdę nie rozumiem o co chodzi z tym, że snami jest jak z czasem. Autor nie pokwapił się o wyjaśnienie. Koniec końców Pinkie Pie, czy raczej to co nią było, wychodzi na żer... a my czekamy na kolejny rozdział. Czekamy już tak 9 lat i nie możemy się doczekać. A strona formalna? Po co wyjustowanie do obu krawędzi. Kto by się czepiał, że tekst mógłby wyglądać lepiej? Ja? Ale kim ja jestem? Zresztą co my tu jeszcze mamy? Brak odstępu po ćwierćpauzach, które też nie powinny rozpoczynać dialogów? W tym tekście brakuje dużej ilości spacji. Raz dialogi są kontynuowane od małej raz od dużej litery? To jak ma w końcu być? Ja nie wiem, mam dysleksję. Kropki na końcu zdania? Nie są obligatoryjne w tym tekście, tak samo jak to, że pewne słowa w pewnych zwrotach, takie jak piszemy nierozdzielnie.. Przez parę dni czytałem teksty na wysokim poziomie. Ale nie dałem rady czytać ich dłużej. Wiedziałem, że moje miejsce jest gdzie indziej. I oto wróciłem do domu. Domu przy kupie literackiego nawozu, dookoła której leżą poronione pomysły, których autorzy nie mieli chęci by dokończyć swe dzieła. A szkoda.
-
Co mam napisać o „Kromlech”? Chyba to, że chciałbym więcej? Ale nie dlatego, że chcę więcej. Chcę się po prostu przestać domyślać co autorka ma na myśli. W przypadku kończącego serię opowiadania nie ma wiele fabuły. Nie jest to nic dziwnego, tutaj naprawdę nigdy nie było jej wiele i w sumie nie musiało być, by przekazać atmosferę opowieści. Żegnamy się z Isleen i to wszystko. Prawdę mówiąc nie wiem czy pochwalić czy wytknąć autorce pewne problemy z tym związane. Pochwalić mogę za to, że mając relatywnie niewiele miejsca udało się nakreślić jej bardzo wyraźny obraz tej Wiedzącej i pośrednio jej następczyni. Z drugiej strony, jest to obraz mocno jednostronny, by nie powiedzieć, że stronniczy. Być może bogini jest tak naprawdę uosobieniem natury a Harmonia cywilizacji miejskiej? A natura jest... cóż, po prostu jest. Widzę tutaj pewne powiązanie z innym utworem Cahan, komentowanych przeze mnie „Popiołach”, gdzie autorka z perspektywy Luny przedstawia cywilizację kucyków, łącznie z ich kontrolą pogody, jako niezwykłego, chociaż dla Equestrian zupełnie zwyczajnego. Lecz jest to bardzo ulotny luksus, który może zniszczyć wybuch superwulkanu. Oba fanfiki dzieli tylko rok czasu a tutaj mamy w pewnym sensie podobny motyw. Serio? A tego ogiera, którego zmieniłaś w jednorożca to co? Ty odchodzisz a on co ma robić? No chyba, że nie odchodzisz, tylko dokonujesz lokalnego odwrotu na tym obszarze. Tyle pytań a tak mało... zero odpowiedzi. Naprawdę, mam dosyć tego fanfika. Tak szczerze mam go dosyć. Nie wiem o co chodzi autorce, nie wiem o co chodzi bogini, znaczy może i wiem, ale wszystko jest zgadywaniem, wszystko jest niejasne. A czemu tak jest? Bo wszystko wiem tylko z jednego źródła. Nie mam innych punktów widzenia, bo trudno uznać, że kościół harmonii posiada jakieś jasno wyrażone stanowisko w tej serii. Co o nich wiem? Że palą wiedźmy na stosie, że chcą wszystko kontrolować i że mordują wyznawców bogini. Nie żeby ta jakoś szczególnie im przeszkadzała, ale to sprawia, że Isleen czuje się jeszcze bardziej wybrana. Biorąc pod uwagę, jakie cuda bogini wyczynia, to można sobie zadać pytanie dlaczego? Nie będę sobie odpowiadał na to pytanie. Nie mam ochoty się już domyślać co autorka ma na myśli.
-
Przekleństwo Lasair [oneshot][dark][sad][fantasy]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Jeśli mam być szczery „Przekleństwo Lasair” pozostawia niedosyt. Pojawiają się również pytania. Nie będę tutaj streszczał fabuły, dość powiedzieć, że od „Everyday a Litlle Death” minęło kilkadziesiąt lat. W tym czasie Lasair próbowała pogodzić się z nowym światem ale jej to nie wyszło… chociaż może? Jest to wbrew pozorom dobre pytanie. O ile w przypadku Isleen mieliśmy więcej informacji to w przypadku Lasair wiemy dużo mniej. Nie wiemy dlaczego zwątpiła a raczej dlaczego udawała, że nie słyszy głosów bogini, do momentu aż znajdowała się u kresu swego życia? Pozostaje się nam tylko domyślać, że jednak nie zaakceptowała swego losu jako Wiedzącej. Czy zatem Isleen poniosła porażkę? A jeśli tak, to czy bogini nie była nieomylna? W starych mitologiach, bogowie są niedoskonali, są bardzo bliscy ludziom i jak oni popędliwi i pełni wad. Są też jednak potężni. Zastawia mnie czy tak samo nie jest w przypadku bogini, która wybrała Wiedzące. Wiemy o niej bardzo mało co być może jest zrozumiałe, gdyż nic nie wskazuje na to, by były jakieś święte księgi kultu. Czy autorka wybrała tę drogę, nie wiemy. Wiemy tylko, że Lasair i być może Isleen zawiodły. Można wręcz stwierdzić, że bogini, nie mająca z Lasair żadnego pożytku, a celem jest odrodzenie wiary, w końcu przekonała (chociaż mam wrażenie, że ją raczej zmęczyła) Wiedzącą do przekazania komuś swego... stanowiska? W efekcie sama Lasair zginęła, awansowała na upiora nawiedzającego miasto i zabijającego nie takich znowu niewinnych sąsiadów. Ale kto wychowa młodego Wiedzącego? Pewnie bogini wie... bo tak. Mam wrażenie, że bogini działa wybiórczo, być może bez planu. Prawdopodobnie nie jest wszechmocna, chociaż Wiedzący, zdaje się, mają na ten temat inne zdanie. Czy jest naprawdę boginią? A może jest czymś innym co jest uznawane za boski byt? Tego się już nie dowiemy. Próby dokładniejszego opisu kultu nie są tutaj podejmowane. Wszystko jest na wiarę. Może tak być powinno, ale jako czytelnik mam trochę inne zdanie na ten temat. -
Everyday a Little Death [Oneshot][Dark][Fantasy][Sad]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Cóż mogę napisać o „Everyday a Litlle Death”? Że jest to bardzo, ale to bardzo fajny fanfik. Fabularnie mamy tutaj znaczny przeskok czasowy w porównaniu z „Kwiatem paproci”. Nie ma już zorganizowanego kultu Starej Wiary. Został on wytępiony a miejsca święte zniszczone. I jedyne co po nim pozostało to duchy oraz przekonanie Wiedzącej, że to nie koniec. W utworze idealnie zbiegła się atmosfera, historia jak i psychologia postaci. Zwłaszcza to ostatnie, co pozostawiało tyle niedopowiedzeń jest tutaj idealnie przedstawione, jako wiara, że żyje się w jakimś celu, chociaż zarazem nigdy się tak naprawdę nie żyło w społeczeństwie a obok niego, mimo to będąc centralną postacią. Opisy poprzez narrację wyszyły bardzo, ale to bardzo dobrze. Nie pamiętam kiedy po raz ostatni przeczytałem coś tak klimatycznego. No dobrze, opis wymarłego miasta alikornów z „Cienia Nocy” może go przewyższać. Detaliczne opisywanie zachowań kucyków budzi moje uznanie, gdyż idealnie wpasowuje się klimat... tak, wiem że nadużywam tego słowa. Może być atmosfera bo „Everyday a Litlle Death” w 200% składa się właśnie z niej. Natomiast pozostałe rzeczy, jak szczątkowa fabuła oraz same przemyślenia Wiedzącej idealnie ją budują. Wszelka niedookreśloność, braki w wyjaśnieniu pewnych spraw, które mi przeszkadzały w „Kwiecie paproci” tutaj pasują idealnie. Czysta wiara napędza naszą bohaterkę i tym razem nie wydaje się ona arogancka w swych sądach, ma podstawy by trwać w swych przekonaniach. Krytyczny rozum nie jest w stanie ani ich potwierdzić ani ich obalić. Pozostaje tylko wiara. I to jest piękne. Przywykłem już do tego, że wszelka wiara w kulturze masowej przedstawiana jest jako pozbawiony sensu, szkodliwy fanatyzm a wnioski z niej wyciągane są błędne bo zawsze jest jakieś racjonalne wyjaśnienie. Tutaj jest to nieuchwytne, tak samo jak wiara. Ale wiara połączona z przekonaniem we własną wyjątkowość tworzy tutaj niezwykle potężną motywację. Podoba mi się też kontrast pomiędzy starą Isleen a młodą Lasair, wyrażony w bardzo prosty a zarazem zrozumiały sposób. Przyszła wiedząca nie widzi duchów. Jej mentorka już tak. Bynajmniej, nie jest to ani trochę kiczowate. „Everyday a Litlle Death” to utwór nie tylko idealny na jesienne, deszczowe wieczory (jaki mam za oknem), ale też na każdą porę dnia i roku. Bo to utwór bardzo uniwersalny w swym przekazie. Bardzo piękny. -
Kwiat Paproci [Oneshot][Slice of Life][Fantasy]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Co mam napisać o „Kwiecie paproci”? Sądzę, że powinienem napisać, że bardzo mi się podobał, bo w sumie tak być powinno. Jest to tekst stawiający sobie na pierwszym miejscu dwie z rzeczy, które bardzo lubię. Jest nią przywiązanie do detali życia, czy to codziennego czy to podczas uroczystych okazji. Z drugiej strony, jest to też tekst psychologiczny, opowiada o samotności wśród tłumów, na jaką narażona jest kapłanka starej wiary. Nie mogę dyskutować z autorką pod tym względem, bo postawiła sobie ambitny cel, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że tekst jest mimo wszystko krótki. Właściwie wydaje mi się, że mógłby wejść w skład większego utworu. Problemem w sumie jest to, że poza pokazaniem święta i samej postaci oraz znaczenia kapłanki nic tu się nie dzieje i nic nie wynagradza czytelnikowi przebrnięcia przez kilkanaście stron opisu ceremonii, śpiewów, tłumaczeniu porządku świata i że nie można go zmienić, albo i można ale nie zawsze. Kto wie kiedy można leczyć? Kapłanka. A skąd ona wie? Bogowie wiedzą. No i super. Zwłaszcza jak stawia diagnozę, że nic nie da się zrobić na opowiadanego. No nic się nie da zrobić. Niby można leczyć, ale bogowie wiedzą lepiej czy można czy jednak nie. Wiecie, coś z tymi bogami chyba jest nie teges, skoro swoich wyznawców nie ratują. Może ta Harmonia jest potężniejsza, czy coś? Są takie zdania, że lektura „Wyjątków z dzieł przewodniczącego Mao Tse-Tunga”, wydaje się bardzo głęboka i pouczająca, pomimo nawały powtarzających się przymiotników. Tak, wiem, jaja sobie robię a przecież tekst jest napisany na poważnie, w tonie melancholijnym. Ale skądś się wzięło tych tysiąc iteracji Matki Boskiej w polskim chrześcijaństwie. Czego to jest pokłosie? Problemem jest też to, że druga strona jest opisana bardzo pobieżnie. No, chyba że twoi bogowie powiedzą, że nie wolno. Jak nie wolno to nie wolno. Jak nie wolno latać to nie wolno latać i już. Czort wie czemu, ale nie wolno. No pokaż, że się starasz, kapłanko, a nie jojcz, że tamci zabraniają powołując się na Harmonię, bo sama się powołujesz na swoich. Czy polecam? W sumie nie porwał mnie ten tekst. Nie jest zły, ale to po prostu nie moje klimaty. Brakuje mi tutaj tej fajnej puenty, która była choćby w „Superbohaterze” czy „Samotności” albo „Księżniczce Przyjaźni”. Ale jak ktoś słucha zespołu Arkona czy innego Nokturnal Mortum to pewnie tekst przypasuje. -
„Nerdcon” to całkiem fajny fanfik, chociaż mógłby być lepszy. Założenia fabuły są proste. Luna chce iść na konwent fantastyki i zabiera ze sobą Celestię co jest początkiem serii zabawnych nawiązań i komedii omyłek. Jest to fanfik podobny pod tym względem do „Czarnego Polaka z Ponyville”. A zatem jeśli ktoś wie do czego dany fragment jest nawiązaniem to istnieje szansa, że się będzie śmiał. Ja się kilka razy zaśmiałem, chociaż nie wszystkie aluzje zrozumiałem sam i pomoc autorki była niezbędna. Poza tym komedia skupia się charakterach Luny i Celestii oraz znanych wśród fanów wyobrażeniach o nich. Nie odnajdziemy tutaj nic szczególnie nowego w fandomie, raczej przerabianie wątków o tym, że Celestia powinna mieć większy zad bo cały czas je ciasta lub też opinie kucyków, że to Luna rządzi a Celestia tylko się obija i inne argumenty ze sporu pomiędzy lunarnymi i solarnymi, łamiącymi w tym wypadku czwartą ścianę. Pod względem stylistycznym jest w porządku (o ile Cahan poprawiła nawiasy). Jeśli ktoś lubi ten rodzaj pisania to powinno mu się spodobać, jeśli nie to nie polubi. Dla mnie jest to trochę powyżej średniej ale nie to najlepsza komedyjka jaką czytałem.
-
Otaczają mnie idioci! [Oneshot] [Slice of Life]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
„Otaczają mnie idioci” to jeden z lepszych fanfików Cahan. Nie będę streszczał treści, gdyż opowiadanie jest w istocie zapis zwykłego dnia z życia zebry Zecory w domku wydrążonym w pniu brzozy w lesie Everfree. Życie z kucykami nie jest łatwe, co rusz wpadają do niej ze swoimi problemami ale enigmatyczne informacje, którymi się z nią dzielą nie ułatwiają rozwiązania problemów. Co prawda autorka nie wyjaśnia dlaczego kucyki chodzą do niej a nie do swoich lekarzy, ale może wynika to pośrednio z faktu, że kucyki nie kończą edukacji ponad poziom podstawówki, pewnie zresztą też bardzo ograniczonej. Może dlatego zagraniczna szamanka robi taką karierę? Z drugiej strony kucyki się jej boją, mimo, że chętnie się do niej zwracają o pomoc, ale... no właśnie czemu Zecora po prostu nie kupi sobie działki przez podstawionego kucyka i nie zamieszka w Ponyville? Wydaje mi się, że nie chodzi tylko o niechęć po ich stronie. Sądzę, że Zecora jest po prostu zniechęcona do nich na tyle, że zadowala ją życie poza społecznością. I nic dziwnego, gdyż nawet biorąc pod uwagę, że problemy z jakimi do niej przychodzą są nieraz palące to nadal okazują wobec niej strach. A po co zadawać się z takimi istotami na co dzień? Nie ma to sensu. Niestety dla Zecory nie ma powrotu do domu. Autorka nie wyjaśnia co się stało. Ale zapewne to trzyma Zecorę w pobliżu kucyków. Tym czymś jest brak możliwości powrotu. A może Zecora została wygnana? Nie wiemy. Tak czy inaczej „Otaczają mnie idioci” to fanfik krótki ale wydaje się zarazem skończony. Nie pozostawia uczucia niedosytu, natomiast mam wrażenie, że kontynuowanie tej opowieści mogłoby ją wręcz zepsuć. Polecam. -
Fanfik „Księżniczka przyjaźni” to kolejny, w sumie udany fanfik Cahan. Piszę, w sumie udany, bo pozostawia pewien niedosyt. Fanfik rozgrywa się po wydarzeniach z szóstego sezonu i zaczyna się od kłótni pomiędzy Twilight a Starlight. Przyjaciółki pokłóciły się o lekcję przyjaźni, której udzielała księżniczka przyjaźni. Stopniowo do sporu włączają się kolejne kluczowe dla serialu postacie, w tym Celestia. I wniosek jest oczywisty. Twilight po prostu wykorzystuje przyjaźń jako fetysz. Stała się ona dla niej czymś oderwanym od rzeczywistości, za to czymś mierzalnym, opartym na możliwych do opisania i sklasyfikowania zasadach. Przyjaźń nie jest dla niej jak uczucie, ale raczej jak zadanie matematyczne. Jest to moim zdaniem przeniesienie na grunt serialu jednego z podstawowych motywów literatury zachodniej lub, szerzej rzecz ujmując, antyutopijnej. Jest nim matematyczne, mierzalne szczęście. Co prawda przyjaźń to nie to samo, ale może być jednym ze składników szczęścia, chociaż nie matematycznego. Twilight przypomina mi uczonego, który pozostaje oderwany od rzeczywistości. Jest to bardzo interesujący motyw, ujęty w bardzo krótkiej formie. Niestety, fanfik ma wady. Problemem są zauważalne, jak na tak krótką formę, powtórzenia pewnych słów jak również angielskie nawiasy. Poza tym końcówka fanfika jest niesatysfakcjonująca i w pierwszej chwili niezrozumiała. Po rozmowie z autorką nie wydaje mi się, by rada Fluttershy, by Twilight zaczęła brać substancje odurzające (zaprzyjaźniła się z Tree Hugger), była rozwiązaniem problemu. Właściwie nie uważam tego fanfika za komedyjkę. Jest to, moim zdaniem, utwór śmieszkowaty, ale jednak poruszający poważny problem w raczej dramatycznej formie. Mimo to polecam go czytelnikom.
- 4 odpowiedzi
-
- twilight sparkle
- princessa
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Ziemnogród [Oneshot][Slice of Life][Fantasy][Rasizm]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
„Ziemnogród”, to fanfik nietuzinkowy. W sumie nie jestem też pewien czym się kierowała autorka, chociaż brakuje mi tutaj kilku rzeczy. Treść przypomina nie tyle próbę stworzenia fanfika, który przedstawia coś obiektywnie, raczej wydaje mi się próbą napisania bajki dla dorosłych albo... noweli rodem z XIX wieku? Przypominał mi nowele „Janko Muzykant”, „Antek” albo powieść „Ludzie bezdomni” a w szczególności rozdział „Nawłoć”. Tamte utwory miały charakter w dużej mierze dydaktyczny, chociaż nie wiem w jakim stopniu reprezentowały one realny obraz sytuacji na wsi. Prawdopodobnie jednak, aby zwrócić uwagę na palące problemy, sięgano po skrajne przypadki. Fanfik jednak nie opowiada o sytuacji na polskiej wsi w XIX wieku, ale kucykowej, zwanej Ziemnogrodem albo Ciemnogrodem. Zamieszkują go ziemskie kucyki, które są, jakby to delikatnie ująć, bardzo zachowawcze. Wszystko robią tak jak od wieków czynili to ich dziadowie. I to jest najlepsze streszczenie nastawienia umysłowego kucyków ziemskich. Wszyscy muszą przed nim ustąpić. Natomiast wątek jednorożki, która chce zmienić ich byt na lepszy jest potraktowany być może po macoszemu. Ta praktycznie od razu się poddaje. Zastanawia mnie jednak, czemu, skoro jednorożce nie uprawiają ziemi, wie ona o pługu? Czy istnieją jakieś inne osady kucyków ziemskich? Istnieją, czy poziom tam jest wyższy? Najwyraźniej tak. Czemu zatem autorka pokazuje ten najradykalniejszy przypadek? Moim zdaniem Cahan sięga tutaj po klasykę polskiej prozy XIX wiecznej, prozy realistycznej, prozy propagującej pracę u podstaw. Oczywiście rozmawiałem z nią i ona temu zaprzecza, ale ja wiem lepiej czym się kierowała. Być może wyparła te wspomnienia, ale one żyją w duszy każdego Polaka. Każdy Polak pamięta „Janko Muzykanta” czy „Antka”. To jest w naszym kodzie kulturowym. Cahan podświadomie dążyła do oddania tego co swojskie a czego nie oddawały My Little Pony: Friendship is Magic. Dlatego także i ten fanfik rekomenduje czytelnikom. Bo napisać coś tak znajomego bez używania pewnego słowa na k, jest sztuką. Cahan się ta sztuka udała.- 6 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- slice of life
- fantasy
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
„Samotność”, cóż można napisać o fanfiku, który ma pół strony formatu A4? Że jest wzruszający? Że jest wzruszający tym bardziej, że sam mam kota i wiem jak tulaśne potrafią być to stworzenia? Ja naprawdę nie rozumiem idei takich fanfików. Sam nie potrafię ich pisać, czy też inaczej, ja bym potrafił pewnie je pisać, ale zawsze by mi czegoś brakowało. Zawsze starałbym się jakoś fabułę wzbogacić, uczynić mniej oczywistą poprzez komplikację. A tutaj? Przyznam, że nawet się wzdrygnąłem, gdy Zecora stwierdziła, że dookoła niej żyją głównie groźne zwierzęta. A tutaj? No cóż, ma to sens i tak dalej. O dziwo tekst posiada jakiś ładunek emocjonalny, który jest zrozumiały dla czytelnika. Nie ma tutaj jakiś udziwnień, eksperymentów formalnych, które czyniły by tekst udziwnionym na siłę. A krótkie teksty czasami się posiłkują takimi zabiegami aby uzasadnić swoje istnienie. A co uzasadnia istnienie „Samotności”? Konkurs, na który został napisany. I tyle. Dla mnie, po latach od jego zakończenia, byłby to raczej słaby pretekst by go skomentować. Na szczęście mam inny. Inny niż fakt, że tytuł jest na tyle tajemniczy, że zachęcił mnie do jego przeczytania.
- 16 odpowiedzi
-
- slice of life
- oneshot
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
„Superbohater”, to utwór ciekawy, który mimo swej krótkości posiada interesujący kontrapunkt. Było to w 2003 r. Stałem na przystanku czekając na autobus. Po drugiej stronie ulicy szedł dzieciak, na oko środkowa podstawówka (wtedy podstawówka była krótsza, 6 letnia) i mówił do siebie: „Supermanie, leć!”. Przypomniałem sobie wtedy młodszego ja, gdy byłem narratorem zmagań między Godzillą a evil mastermindem, którym był nastoletni Adolf Hitler. W każdym razie i dzieciak i ja mieliśmy wyobraźnię. Także i bohater fanfika „Superbohater”, ją posiada. Utwór jest bardzo krótki ale posiada aż dwa zwroty akcji. Oto malec, który się bawi w ratowanie Equestrii, nagle stwierdza, że jest głodny i już woła mamę... ale okazuje się, że mama straciła przytomność i woła babcię. W swoim czasie w wiadomościach wspominano o małych bohaterach, którzy, mimo młodego wieku byli w stanie zadzwonić na policję, pogotowie lub straż pożarną. Wymagało to wbrew pozorom pewnej odwagi, gdyż równie dobrze takie dziecko mogłoby wpaść w panikę, zacząć płakać. Autorka ma zatem zmysł obserwacyjny. Kontrapunktem jest natomiast reakcja Rainbow Dash, zasłużonej bohaterki, ratującej Equestrię przed złem niejeden raz. Jej reakcja wydaje się taka małostkowa. Rainbow jest tutaj zadufana w sobie w odpychający sposób. Nie patrzy, że gazeta pisze o dziecku, tak jakby sama ratowała kraj już w wieku przedszkolnym. Owszem, zrobiłam tęczowe Boom, ale to trochę coś innego. Jest to piękne pokazanie różnicy perspektyw. Jeśli fanfik naprawdę powstał w ciągu 7 minut to jest to zaprawdę udany utwór. Polecam.
- 9 odpowiedzi
-
- slice of life
- sad
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Fanfik „Celestia” autorstwa Cahan, to znane a jednak chyba nie tak często spotykane podejście do tej postaci. Przywykliśmy do tego, że idealizowana przez kilka pierwszych sezonów MLP:FiM postać stopniowo jest spychana na dalszy plan i nic nie może zrobić sama. W ratowaniu Equestrii wyręcza ją Mane6 i w ostatnich sezonach zostaje ona sprowadzona do postaci komediowej raczej niż władczyni. W fanfikach jest często jeszcze gorzej. Celestia była już alkocholiczką, molestowała seksualnie kucyki, była też kanibalem albo pająkiem. Słowem, czym Celestia nie była. Natomiast w „Celestia”, Celestia jest pokazana trochę przez pryzmat władczyni, która czasami chętnie zakoszotowała by prostszego i spokojniejszego życia. Jest to motyw dość znany, chociaż w tej chwili nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy poza „Książę i żebrak”. Księżniczka zastanawia się nad wyobrażeniami jakie mają o niej poddani i na ile jest to prawda a na ile wytwór jej własnej propagandy, która sprawia, że kucyki wytworzyły sobie idealny obraz swej władczyni. Jest w niej coś, co zdarza się u wielu władców, premierów, prezydentów, którzy są u władzy naprawdę długo czyli przekonanie, że bez niej wszystko szlag trafi. Nie jest to jednak władczyni despotyczna wedle orientalnych standardów, nie wywodzi swej władzy od bogów ani nie opiera się na terrorze. Jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, mamy do czynienia z oświeconą absolutystką, która wierzy, że działa dla dobra ogółu. I ta wizja podoba mi się o tyle, że jest ona zbierzna z moimi własnymi wyobrażeniami o tej postaci. Dlatego polecam ten krótki fanfik uwadze moich czytelników.
- 10 odpowiedzi
-
„Popioły” to dziełko całkiem intrygujące. Nie będę się tutaj rozpisywał o fabule, gdyż mamy tutaj streszczenie zagłady Equestrii, spowodowanej wybuchem megawulkanu. Ważniejsza jest tutaj narracja bohaterki, która, jakby to ująć, nazbyt przyzwyczajona do tego co zostawiły kucyki poza ścianami swoich podziemnych bunkrów, nie wyrabia psychicznie. Okazuje się, że jest to list czy może raczej pamiętnik pisany przez księżniczkę Lunę i wydaje mi się, że akurat jej wybór jest dyskusyjny. Bardziej spodziewałbym się tutaj Candence lub Twilight, które nie znały innego stylu życia. Spodziewałbym się nawet Celestii. Luna wszak przeżyła 1000 lat na księżycu i jako taka powinna być bardziej odporna na stresujące sytuację. Chociaż w sumie też nie jestem tego taki pewien. Gdyby była odporna chyba nie zostałaby Nightmare Moon, prawda? Nie wiadomo co się stało z Mane 6. Ogólnie autorka nie rozpisywała się o życiu w postapokaliptycznych kryptach na wzór Fallouta. Prawdopodobnie jednak księżniczki nie są w jednym schronie, co w sumie ma sens i wyjaśnia dlaczego Celestii nie ma teraz przy Lunie. Podoba mi się, że autorka sięgnęła po wiedzę specjalistyczną opisując skutki wybuchu. Nawet nie miałem pojęcia, że wybuch wulkanu, wybuchowi wulkanu jest nierówny. Podsumowując, jeśli ktoś lubi te klimaty to może tutaj znaleźć coś smutnego ale nie przeładowanego próbującymi wzbudzić emocje okropieństwami. Strona formalna jak zwykle u Cahan nie budzi zastrzeżeń. Ps. Tylko dlaczego zrezygnowała z liczby mnogiej gdy mówi o sobie? Oto jest pytanie.
-
Zdobywcy Uroczego Czołgu [Oneshot][Crossover][Random][Comedy]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
„Zdobywcy uroczego czołgu” to fanfik który, jakby to ująć, jest mi całkowicie obojętny. Tekst został napisany na konkurs, który wygrał. Nie wiem jaką miał konkurencję i nie będę zgadywał na jakim stała poziomie. Słyszałem, że temat przewodnim był crossover. Nie wiem z czym crossover. Fik jest krótki i właściwie pozbawiony fabuły. Ździwiłem się wręcz, że urywa się tak nagle. Gdybym nie wiedział od autorki, że jest on skończony, uznałbym za coś porzuconego. Fabuła tutaj praktycznie nie istnieje i nie mam pretensji do autorki, że nie stworzyła pasjonującego zwrotu akcji w tekście mającym niecałe 2 strony. Mamy ledwo jej zaczątek, w którym Znaczkowa Liga, współpracując z Diamond Tiarą i Silver Spoon dzieląc się wrażenia z obcowania z człogiem i projektami mundurków. Dowiadujemy się też, że Babcia SMith zmarła na zawał po tym jak zobaczyła pijaną Apple Bloom wracającą z imprezy. I tyle. Nie ma w tym fiku, po zakończeniu konkursu nic na co bym zwrócił uwagę. Forma literacka, jak zwykle u Cahan jest w porządku, ale tutaj naprawdę nie miała się czym popisać, czy raczej nie miała możliwości się rozpisać. -
„Czarny Polak z Ponyville” to dzieło tchnące duchem czasów. Jest to jego zaleta i zarazem duża wada. Ktoś powie, że lata 2012-2013 były złotym okresem dla fandomu MLP:FiM i będzie miał zapewne rację jeśli weźmiemy pod uwagę ilość rysunków, animacji czy też fanfików, które wtedy wychodziły. Ale jakościowy aspekt sprawy nie prezentuje się tak dobrze. Właściwie można to zrozumieć. Dla wielu ludzi były to pierwsze próby literackie. Sam zaczynałem od tworzenia fanfików bazujących na mandze „Claymore” czy anime „Puella Magi Madoka Magica”. Skutek także nie był doskonały, ba żaden z nich nie przeszedł fazy korekty, co można tłumaczyć tak: standardy w fandomie anime były wyższe lub, co bardziej prawdopodobne, miałem poczucie wstydu które nie pozwoliło mi opublikować fanfika, przez którego nawet korekta nie mogła przebrnąć. Minęło jednak kilka lat i podczas trwania konkursu zobaczyłem, że wielu, naprawdę wielu autorów fanfików nie miało żadnych zahamowań by podzielić się ze swoją twórczością mimo, że nie przeszła ona korekty lub też nie zapoznały się z nią inne osoby, które poradziły autorowi co jest a co nie jest dobrze napisane. Ba, nieraz miałem wrażenie, że nawet sami autorzy nie przeczytali swych fanfików. Zwłaszcza te przypadki powodowały u mnie niesmak. Owszem, niekiedy piszący się czegoś uczyli i demonstrowali gwałtowny skok umiejętności, ale czasami przestawali pisać już po pierwszej nieudanej próbie. Kolekcję takich nieudanych prób zawiera fanfik autorstwa Cahan „Czarny Polak z Ponyville”. Nie jest to utwór długi i próżno szukać w nim fabularnej spójności. Ale to nie jest krytyka autorki, gdyż parodiowane utwory także często (a chyba nawet zawsze), były pozbawione jakiegokolwiek sensu. Tragiczna pisowanie, przekokszone selfinserty o bardzo mrocznej przeszłości, które chcąc odbyć stosunek z jedną z Mane6 albo też z księżniczkami. W tym fanfiku jest to wszystko. Jest Krzysiu Polak uprawiający 14 godzinny seks z Luną, jest Dark Momentum, który spędził całe życie w starym domu w Ponyville, ale nikt go nie znalazł przed Twiligt... przepraszam, pisownia oryginalna to Twailait Sparkle. Jest Archanioł Michał, który uzyskał od samego Jezusa dyspensę na seks z Luną i... tak, to jest niepokojące jak wielu młodocianych autorów fapowało się do końskiego zadu Luny. Ale pamiętajcie, szanowni czytelnicy, przecież taka jest historia naszego fandomu. W USA mieli kucyka imieniem Auschwitz, którego uroczym znaczkiem była swastyka a myśmy Lunojebców. Co kraj to obyczaj. Jednak, chociaż uśmiałem się setnie przy wspomnieniu Krzysia Polaka i jego 14 godzinnego maratonu z Luną, to Dark Momentu i Archanioł Michał byli mi już nieznani. Drogi czytelniku, w amerykańskim kinie popularny był kiedyś gatunek parodiujący znane filmy. Ich królem był min. Mel Brooks albo namiętnie grający w nich Leslie Nielsen. Wymagały one jednak często przynajmniej ogólnej znajomości materiału, z którego naśmiewali się twórcy. Nie zawsze tak było ale często były to filmy, gdzie poszczególne sceny stawały się niezrozumiałe bez znajomości oryginału lub też całość traciła nieco sensu. W przypadku „Czarnego Polaka z Ponyville” ta wiedza także jest przydatna. Bowiem pełny sens tego co autorka chciała sparodiować, staje się widoczny dopiero gdy zapoznaliśmy się z oryginałami. Niestety często trudno do nich dotrzeć samodzielnie, potrzebna jest pewna wiedza i znajomości. Wtedy tekst staje się zabawniejszy. Nie mogę jednak napisać, że nie śmiałem się i bez tej wiedzy. Ba, niektóre fragmenty nie są pewnie wcale tak sparodiowane, jak mogłyby się wydawać. Jestem prawie pewien, że to dość wierne przeniesienie języka tych utworów do fanfika je parodiującego. Jednak Cahan nie mogła zawrzeć tego typu polszczyzny wszędzie. Przecież szanuje ona siebie i swoich czytelników. Dlatego jej tekst jest pozbawiony widocznych błędów językowych, gramatycznych, interpunkcyjnych. Dlatego polecam „Czarny Polak z Ponyville”, gdyż jest to część naszej historii, tylko, że dobrze napisana.
-
„50 twarzy Dash” to randomowa komedyjka, komedyjka tak cudownie bez sensu, że aż zabawna... ale zaraz? A może jest to alternatywny ciąg wydarzeń odcinka w którym Fluttershy uczy się Asertywności od Iron Willa? Sprawdźmy. Rainbow to nie jest taka zwykła pegazka. To bardzo męska pegazka, która zbudowała swoją opinię na byciu najszybszą i najbardziej nieustraszoną. Żadnego wyzwania się nie boi. Właściwie to nawet nie jest pegaz, tylko pocisk burzący! Niestety przez to zaczyna dziwaczeć. Będąc niewolniczką swojego wizerunku, Dash musi ukrywać, że: Tak, uśmiałem się jak diabli. Poza tym nie ma tutaj literówek, niepoprawnego zapisu dialogowego ani prób napisania zdań o prostej treści w bardzo skomplikowany sposób, aby sztucznie wydłużyć tekst. Jednym słowem, polecam.
- 19 odpowiedzi
-
- Cahan
- Rainbow Dash
- (i 4 więcej)
-
Pieśni upadłych [NZ][Violence][Random][Przygoda][Sci-Fi][Fantasy][Grimdark]
temat napisał nowy post w [+18] My Little Necronomicon
To jak doskonałym fanfikiem są „Pieśni upadłych” najlepiej potwierdza moja odpowiedź na pytanie Ziemniakforda „co czytasz”. Odpowiedziałem „nie pamiętam”. Nawet rekonstrukcja fabuły przychodzi mi z niemałym trudem, chociaż skończyłem czytać tego fanfika niecałą godzinę temu. „Pieśni upadłych” są fanfikiem niedokończonym, ale już pierwszych kilka stron daje nam do zrozumienia, jak bardzo ambitny był to projekt, który obejmował sobą kilka okresów historii Equestrii, nie wysuwając na pierwszy plan żadnego z bohaterów znanych nam z serialu. Fabuła rozgrywa się w trzech liniach czasowych. Pierwszym jest kraina po jakiejś apokalipsie, ale opisy tego co się stało są tak enigmatyczne, że trudno cokolwiek ustalić. Potem następuje przeskok czasowy do początku rządów Celestii. Ten fragment jest najciekawszy, chociaż zarazem jest także bardzo niejasny. Dość powiedzieć, że autor wykazał się nieco inwencja i wyjaśnił, dlaczego biała alikornica nie przyjęła tytułu królowej. Przyznałaby w ten sposób, że jej rodzice - król i królowa - nie żyją. To całkiem wzruszająca scena. Jednocześnie przyznaje ona wybranym kucykom coś co potem wyewoluuje w znane z serialu elementy harmonii. Niestety występuje tutaj zalew imion postaci, które nie są w żaden sposób przybliżone czytelnikowi. No dobrze, trochę są, ale bardzo pobieżnie. Weźmy taki przykład: Pięknie, prawda? Chciałbym zobaczyć tę postać na kartach fanfika, ale się nie doczekałem. Dowiedziałem się jeszcze, że była jakaś rebelia, że jakiś kucyk chyba posiada zdolność cofania czasu czy coś tam, oraz że: To musiał być strasznie wielki jednorożec, skoro stał aż na przynajmniej dwóch ulicach, chociaż może autor miał na myśli, że stał na skrzyżowaniu ulic. Ponadto kucyki muszą mieszkać bardzo blisko siebie, skoro jedna strzecha pokrywa tyle kamiennych domostw. A już absolutnie rozkleiłem się gdy przeczytałem, że żołnierze nieznanego królestwa walczyli swoimi zbrojami bo nikt im nie dał broni. Wiecie, nie lubię wielkich słów, ale TEGO NIE BYŁO NAWET ZA STALINA! Potem znowu następuje przeskok czasowy, prawdopodobnie w przyszłość, ale nie tak odległą jak na początku. Tym razem Twilight dowiaduje się, że w miasteczku znikają kucyki. Sprawa jest poważna i... a zresztą, oddajmy głos autorowi: Nic dodać, nic ująć. Sama Twilight też się czuje nieswojo prowadząc poszukiwania: Nie może jednak czynić inaczej, wszak: Tak, tyle smutku i tyle tragedii. Poszukiwania jakoś nie mogą się zacząć aż do końca fanfika i paradoksalnie ta część jest najnudniejsza i najmniej angażująca czytelnika. Czy muszę pisać o stronie formalnej, skoro przedstawiłem kilka próbek literackich umiejętności autora? Może przedstawię jeszcze jedną, bo mam wrażenie, że pisarz nie przeczytał zbyt dokładnie swego dzieła, zanim zamieścił je na forum: Tak, nic dodać, nic ująć. „Pieśni upadłych” przypominają mi bardziej zaawansowany szkic znacznie większego projektu, który, gdyby go rozbudować, byłby wcale obiecujący. Nie mogę bowiem napisać, że to co się tutaj działo w ogóle mnie nie obchodziło, gdyż fragment o Celestii jest dość udany. Niestety autor nie umie przekazać wiedzy o własnym lore ani w interesujący ani nawet w miarę poprawny językowo sposób. Jednak widzę duży potencjał by polepszyć sytuację. Skoro Sivulecdako potrafił napisać wcale przyzwoite „Pirytowe serca” po takich „Mrocznych proroctwach” czy też „Większemu dobru” to autor „Pieśni upadłych” mógłby zajść dużo, dużo dalej.