-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Wiesz. Pękło by jej serce, a ona to traktuje bardzo poważnie - powiedziała przysuwając się bliżej.
-
Applejack usiadła obok ciebie i zaczęła na ciebie spoglądać i coś sobie rozmyślać.
-
- Albo tak. Kogo warto w tym mieście poznać?
-
- Dobrze - powiedziała z uśmiechem idąc w głąb sadu.
-
- Widzę, że nie bujałeś zabijając rycerza śmierci - powiedział przyglądając się twojej broni. - Może zbyt pochopnie cię oceniłem, lecz wiec teraz, że nie mam szans z takim wojownikiem jak ty - powiedział po czym upadł na kolana i rzucił pod twoje nogi broń. - Zdecyduj teraz o moim losie.
-
- Nie ma problemu partnerko. Tylko zawiadom mnie czy tam zostajesz czy tu wracasz dobrze?
-
Applejack wypuściła cię z uścisku po czym pocałowała cię ponownie w czoło. - To niech tak nie myśli. Nie będziesz się mógł na niczym skupić, a to podstawa u dobrego nauczyciela.
-
- To wyciągaj ostrze kucyku. Zobaczymy kto tu jest lepszym szermierzem - ork leniwie wstał po czym wyjął z pochwy duży, obleśny i okrwawiony młot. Jedna ze stron była płaska, a druga zakończona wyginającym się kolcem. Broń ta była bardzo, ale to bardzo niebezpieczna w rękach (lub kopytach) kogoś, kto umiał się nią posługiwać.
-
- Może odwiedzimy Twilight? Chętnie zobaczę co u niej.
-
- Cholera - pomyślałem i niemal natychmiast próbowałem się przyjrzeć pegazom. Szukałem głównie niemieckich krzyży na ubraniach.
-
Applejack wstała po czym przytuliła cię i szepnęła do ucha: - Nie martw się. Nic się nam nie stanie. Żaden smok nie przyleci - powoli i spokojnym melodyjnym głosem cię uspokajała.
-
Applejack usiadła, zamknęła książkę i popatrzyła się w ciebie. - Niestety. Co chwilę się budzę, a mam już tego dość.
-
Właśnie rozpoczął się drugi dzień od czasu powrotu z waszej przygody na pustyni. Byliście wtedy zmęczeni oraz wykończeni, a nawet mogliście przypłacić ją życiem. Nie było tak jak sobie wyobrażaliście, lecz jak to mówią "Do odważnych świat należy". *** Dzień na przerwie jak co dzień. Budzisz się w swoim małym domu, w niewielkim łóżku, a obok ciebie na niedużym posłaniu śpi twój kompan i wierny przyjaciel. Do dziś przypominasz sobie jak go spotkałeś i jaki miało to wpływ na twoje życie. To właśnie on był twoją przepustką do nowego, lepszego życia jakie dawały podróże.
-
Opuściłeś łóżko po czym wyszedłeś z pokoju i udałeś się w stronę schodów. Zrobiłeś to w miarę cicho nie licząc skrzypienia drzwi. Schodząc po cichu na dół zobaczyłeś czytającą Applejack. Raz po raz zmieniała pozycję, w której leżała.
-
- Bardziej się boje pobudzić moją broń twoim szlamem, którym nazywasz krwią ty nędzna wycieraczko do pogody - odpowiedział ziewając.
-
- To moja wina... Ja zostawiłem otwarte te drzwi... - powiedziałem trochę ponurym głosem. - Lecz karcić mnie będziecie później. Muszę was odstawić na miejsce, a co ze mną będzie to już nie ma sensu. Możemy też tu przeczekać jeśli chcecie.
-
Wyszedłem za nią zamykając za sobą drzwi. - To gdzie masz ochotę pójść?
-
- To... mogę ją? - zapytała z lekkim rumieńcem. - Chciałabym ją przeczytać. Jestem ciekawa jak się kończy.
-
Mogłeś ewentualnie zejść na dół, lecz sądząc po tym, iż raz po raz słychać jakieś stuki i inne takie rzeczy to ktoś tam jest.
-
Jest fanem Celestii.
-
- No bo... ona nie jest Equestriańska tylko wasza. Miałabym wyrzuty sumienia gdybym ci ją pokazała bo wiem, że ci przypomina to miejsce...
-
Leżałeś bezczynnie około 10 minut, lecz nie mogłeś wytrzymać. Nudziło ci się strasznie, a leżenie w wyrku nie pomagało nic, a nic.
-
Tym razem już się tak łatwo nie dało. Za każdym razem gdy zamykałeś oczy widziałeś go przed sobą. Widok gdy spala Ponyville, a nawet jeszcze gorsze rzeczy, które nie przeszły ci nawet przez myśl. Sądząc po układzie księżyca była około 4 w nocy.
-
Wszedłeś do pomieszczenia, w którym siedział generał. Nie wyglądał ani trochę na przestraszonego, wręcz ziewał na twój widok. Nawet nie chciało mu się wstać tylko podparł głowę ręką o podparcie.
-
Było trudno, lecz po 5 minutach przekręcania się udało ci się osiągnąć zamierzony cel. *** Obudziłeś się ponownie w nocy. Czułeś się zmęczony i wykończony niespełnionym snem.