Skocz do zawartości

Wizio

Brony
  • Zawartość

    4953
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Wizio

  1. - Cóż... w Ponyville nie byłem od pół roku. Jest to spowodowane wyjazdem do ojca, który mieszka aktualnie w Canterlocie i jest schorowany. W Ponyville mieszkałem z nią - kopytkiem wskazał na Corrie. - Jednakże to, iż się tu spotkaliśmy to jest nie tylko przypadek, ale i dziwny traf. Nie sądziłem, iż również się wybierze. A jeśli chodzi o sam powód wyruszenia w tą podróż, to czysta ciekawość, chęć wyrwania się z Canterlotu, odpoczynek od "paru kucy" oraz podszkolenie umiejętności. 

  2. - A co chcesz wiedzieć? Jakoś nie przepadam, za opowiadaniem o sobie, lecz czasem trzeba zrobić ten wyjątek - odpowiedział bez emocji. - Cóż... urodziłem się w Canterlocie. Nietrudno zgadnąć, iż moim talentem jest łucznictwo. Wskazywał na to mój znaczek, lecz teraz należy do kogoś innego - dodał z goryczą w głosie. - Jak słyszysz nie mam za dużo do powiedzenia o sobie, więc będziesz musiała konkretnie zapytać co chcesz o mnie wiedzieć. Jednakże licz się z tym, iż możesz nie uzyskać odpowiedzi na wszystkie pytania.

    - Nasz pegazik powoli zmienia się w mnie. Nie wiem czy mam się z tego cieszyć, czy raczej na to uważać. Jeszcze się okaże, iż nie będzie chciał się odmienić, lub spróbuje zabrać mój łuk. Dobrze, że moja wola jest na tyle silna, aby nie zwariować, z powodu takiej błahostki. Przynajmniej zrozumiał moje cholerne potrzeby - pomyślał.

  3. - Cóż... tak. Można to tak ująć - powiedział Darkness, bez emocji w głosie, co nie do końca mu wyszło, ze względu na aktualne ciało. - Dużo razem przeszliśmy... więcej, niż można sobie wyobrazić, lecz nie jest to aktualnie ważne. Czasem trudno jest uciec od czegoś, gdyż to zawsze wraca. Czasem nas to boli, a czasem cieszy. W tej sytuacji sam nie wiem co mam myśleć. Widok Corrie, która policzkuje Cloudsa w moim ciele jest zabawne, jak i dziwne... a przynajmniej z mojej perspektywy.

  4. Darkness głośno westchnął, a następnie po raz to trzeci pomógł klaczy wstać.

    - Cóż... chyba jednak bez pomocy w chodzeniu się nie obejdzie - powiedział. - Mam pomysł, ale może być to trochę... niewygodne oraz krępujące. Mianowicie chodzi oto, abyś przełożyła jedno z kopyt przez szyje Cloud... moją aktualną na ten czas szyję, na tak długo, aż nie dojdziemy do Zecory lub nie ustabilizujesz swojego chodu. Oczywiście nie musisz się zgadzać, jeśli nie chcesz.

  5. - Cóż... więc pomóc ci jeszcze w czymś? - zapytał Darkness, po dość długiej i niepewnej ciszy, pomiędzy nim, a Travel. Zauważył również, iż Corrie mu się przygląda, co przyczyniło się, do lekko dziwnych myśli, które po chwili odgonił w dalsze zakamarki swojego umysłu. Spostrzegł również, iż kilka kucyków patrzy się w jedno i to samo miejsce na nieboskłonie co go zdziwiło, lecz wolał się nie mieszać w to dziwne zachowanie, tych kucyków. I tak już wiele miał na swoim sumieniu.

  6. - Cóż... zawszę mogę ci w tym i owym pomóc. To, że jestem samotnikiem, nie oznacza, iż nie lubię pomagać innym. Fakt faktem wiele osób tak uważa, przez co oceniają mnie, tak jak pewna osoba - spojrzał przelotnie w stronę Cloudsa w jego ciele, a następnie jego wzrok ponownie spoczął na klaczy. - Przez lata nauki nauczyłem się, aby nie patrzeć tylko oczyma, uszyma, ani nosem, lecz również umysłem. Mnie wielokrotnie to pomagało odnaleźć się w lesie, gdy spędzałem kolejne godziny na treningu. Nie trać wiary, gdyż sprowadzi to na ciebie jeszcze gorsze rzeczy, niż to co się dzieje teraz.

  7. Darkness spokojnym krokiem podszedł do leżącej klaczy, a następnie ponownie pomógł jej wstać.

    - Chyba jednak powinnaś się kogoś trzymać. Samotne chodzenie może się źle dla ciebie skończyć. Życie to największy ze wszystkich cudów, więc nie należy go marnować, z powodu śmierci, z byle błahostki. Życia nie kupisz nowego, tylko stracisz je permanentnie. Teraz więc się zastanów, czy warto je tak zmarnować. Ja nie zadecyduję za ciebie, lecz to TY jesteś kowalką własnego losu i, to właśnie TY decydujesz o tym, co zrobisz. Pomoc jest ważna, chodź czasem nie każdej z niej korzysta. 

  8. Darkness wstał, a następnie otrzepał się. Po tej krótkiej czynności spojrzał na klacz, która na niego wpadła, a następnie spróbował pomóc jej wstać. Ząrzył już się zorientować, jakie to nieszczęście spowodowały niebieskie kwiaty, na ową klacz.

    - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało - powiedział, do klaczy. Były to chyba pierwsze słowa, które wypowiedział komuś innemu, niż Cloudsowi lub Corrie. - Cóż... pewnie nie jest zbyt łatwo, z poruszaniem się. Szczerze to już lepiej być kimś innym, iż mieć problemy z percepcją - dodał po chwili.

  9. - To jest łuk mądralo - rzucił Darkness w stronę Cloudsa, z obojętnością w oczach. - Nie zapomnij, iż jesteś mną. Masz moje ciało, mój talent i wygląd. Masz wszystko co moje, w tym tą saksę, którą pewnie nazwiesz mieczem lub sztyletem. Umysłu mego nie masz, i z tego się cieszę. Ze wspomnieniami i historią, to pojęcia nie mam, lecz nie próbuj szperać w mojej głowie - powiedział poważnym głosem. - Ja niestety mam teraz dwa niepotrzebne wyrostki, których z chęcią bym się pozbył. O mało się nie zabiłeś, a wtedy nie zawahałbym się uciąć twoich jedynych łączników z niebem. Przemyśl swoje decyzje, gdyż konsekwencje z mojej strony mogą być gorsze, niż się możesz spodziewać.

  10. Nie długo trwało, zanim Smoothy raczyła cię odwiedzić. Niosła na głowie tacę, z dwoma szklaneczkami jakiegoś napoju. Postawiła ją na stoliku, a następnie odwróciła się w twoją stronę.

    - Tutaj mamy po szklaneczce soku jabłkowego, aby było można chodź trochę ugasić pragnienie - po tych słowach Smoothy wzięła kuszę w kopyta, a następnie przyjrzała się jej bardzo dokładnie. Powoli naciągnęła cięciwę, która następnie zahaczyła się w odpowiednim miejscu. Po chwili wyciągnęła z juków bełt, który następnie załadowała. - Lepiej się schowaj, gdyż nie potwierdzam, iż strzał będzie celny.

  11. - Ponownie ci mówię, iż nie ładnie tak mówić - Twilight poluzowała więzy, jednakże nadal były na tyle ciasne, abyś nie mogła się uwolnić. Jednak zamiast tego usunęła ci usta, przez co nie mogłaś wypowiedzieć ani słowa.. - Obejdzie się bez stałego usuwania języka, ale tymczasowe usunięcie ust, jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A tak, to może przemyślisz swoje zachowanie, które nie jest zbyt miłe. Jesteś złą klaczką, więc powinnaś dostać karę, którą aktualnie odbywasz. Przyjmij ją więc z godnością, a nie niczym bachor.

  12. Darkness usłyszał potwora, który ryknął. Z jego perspektywy nie było to może głośno, gdyż pewnie odległość była już dość spora, lecz echo, które roznosi się po lesie, nie ma sobie równych.

    - Jeśli to jest to, o czym myślę, to niech ten cały Clouds szybko ginie... To mu oszczędzi cierpień - powiedział zirytowany Darkness, który wstał właśnie spod drzewa. Odruchowo sprawdził łuk i strzały, a następnie galopem ruszył w stronę, z którego słyszał krzyk. Na jego twarzy ukradkiem pojawił się niewielki uśmiech, który po chwili znikł. 

  13. - Nie ładnie tak mówić - rzuciła, a następnie magią zacisnęła więzy, którymi byłaś obwiązana. Odcinało to większy dopływ powietrza, a ty zaczęłaś oddychać coraz to ciężej. - Kucyki nie powinny tak mówić, gdyż to im nie przystoi, lecz ty chyba masz w nosie zachowanie i robisz wszystko, aby mi dogryźć. Jak już kiedyś mówiłam, jesteś żałosna.

  14. Darkness głośno westchnął, a następnie spojrzał na Corrie. 

    - Witaj... - rzucił krótko, a następnie ponownie odwrócił wzrok od znajomej klaczy. - Naprawdę... nie mam ochoty na rozmowy... możesz mnie zostawić? Proszę... - powiedział cicho, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę smutku i żałości. Chwycił szybko jedną ze strzał, a następnie obejrzał ją... jak to zwykł robić.

    I jak ja teraz będę strzelać z łuku w tym ciele? - zapytał siebie w myślach. - Nie jestem przystosowany do takiej talii. Co najwyżej mogę sobie pobiegać, lecz to pegaz... nie umie robić tego szybko, a już na pewno nie długo - mówił w myślach do samego siebie.

  15. Darkness już chciał odgryźć się owemu pegazowi w jego ciele, lecz zrezygnował z tego. Nie tylko ze względu na znajomą klacz, lecz i fakt, iż nie ma to sensu. Jednakże nadal nie podobało mu się to, iż ktoś obcuje po jego ciele. 

    - Ta... wybić się nad inne pegazy... i tak jesteś tylko zwykłą pogodynką, których jest tysiące w Equestrii - ponownie pomyślał z irytacją, a następnie po raz to kolejny odwrócił się od grupy kucyków i podszedł pod pierwsze lepsze drzewo. Tam usiadł, a następnie jak zawsze zaczął wpatrywać się niebo, które było ledwo widzialne, przez korony drzew. - Jak można aż tak źle chodzić jak on...

  16. - Nie mam zamiaru używać tego cholernego ciała, które robi za pogodynkę. Nie lubię pegazów i na pewno nie będę się utożsamiać z tym... czymś - Darkness wskazał na ciało, w którym aktualnie był. - Myślisz, że jesteś taki mocny, gdyż jesteś pegazem? Pegazy są moce w skrzydłach, lecz ich wytrzymałość, nawet nie może się równać z kucykami ziemnymi. Prędzej byś się wykończył, niż cokolwiek mi zrobił - powiedział spokojnie, a następnie spojrzał na siebie. - Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, lecz nie próbuj nie próbuj żadnych sztuczek. Nie chcę, aby moje ciało straciło to, nad czym pracowałem przez te wszystkie lata. Zbyt długo czasu, krwi i potu, poświęciłem, aby utrzymać tą sylwetkę, która jest aktualnie. Jakbyś się dokładnie przyjrzał, to byś widział różnicę pomiędzy mną, a innymi kucykami ziemnymi. Jednakże nie wymagam tego od ciebie, gdyż byłaby to kolejna strata czasu, którego i tak już wykorzystaliśmy wystarczająco.

  17. - Nie masz masz się po co wiercić. Są one mocne i na pewno utrzymają takiego niesfornego kucyka jakim jesteś. Chciałam załatwić to pokojowo, lecz ty nie chcesz. Nie będę się prosić, lecz wiedz, iż zostaniesz tu. Poświęcę się nawet, ale TY nie wyjdziesz z tej cholernej bańki, chodź bym miała zniszczyć wszystkie moje książki. Wiem, że jak Nightmare cię uwolni, to ty litości mi nie okażesz, więc i tak nie będę miała za dużo do stracenia.

  18. - Zostaw mnie idioto - powiedział spokojnie, a następnie wstał i otrzepał się. - Nie warz się więcej mnie ruszać. Nie mam zamiaru być bić się z własnym ciałem. Poza tym masz na nie do cholery uważać... Nie próbuj nawet nic w nim zmieniać. Nie jest stworzone do walki, tylko do zwinnego poruszania się. Nie tak łatwo jest zmienić masę kucyka ziemnego, w lekkie i zwinne ciało, w jakim teraz jesteś. Okaż więc mu szacunek, bo wierz mi, że strzał mnie pożałuje - dodał, już bardziej zawzięcie.

    - Luno... skąd się biorą tacy dziwacy jak on - Darkness pomyślał z irytacją, a następnie odwrócił się od reszty.

  19. Resztką sił, jakie mi został spróbowałem dopłynąć do owego skrawku lądu. 

    Cholera... to się skończyło lepiej, niż myślałem - pomyślał Darkness, z nieukrywaną radością. Gdy dopłynąłem do owego kawałku lądu (jeśli mogę tak oczywiście przyjąć), to usiadłem, a następnie szybko zaczął otrząsać się z wody. Po chwili przypomniało mi się o moim ekwipunku. Zacząłem sprawdzać teren oraz własne ciało ( :wat: ), w poszukiwaniu moich rzeczy, które wiele dla mnie znaczyły.

  20. - Rozluźnij się, i odpoczywaj. Pewnie będziemy tu jeszcze jakiś czas, a pewnie do puki nie zniknie gorączka, a twoje rany jako tako się zagoją. Musisz odpoczywać. Nie możesz się wysilać w najbliższym czasie, gdyż to przyniesie tylko gorsze skutki. Nie jestem specjalistą od medycyny, lecz przynajmniej takie błahostki i podstawy wiem - Darkness po tym monologu ponownie odwrócił się w twoją stronę (patrzył w sufit). Reszta czasu, to było tylko wpatrywanie się w milczeniu na ciebie, gdy byłaś do niego przytulona. Raz po raz również pogłaskał cię po głowie, co spowodowało chodź chwilę relaksu, gdy ona wręcz pulsowała bólem. Teraz jednak nic nie mogło ci pomóc, gdyż wasz zapas medykamentów niewyobrażalnie się skurczył.

  21. Żaden kucyk nawet się nie zatrzymał. Widoczne jednak było, iż niektóre kucyki, chodzące razem szeptały coś do siebie. Nie trudno było wywnioskować, iż chodzi o ciebie. Niemal to każdy, z owych kucy, które chodziły uliczce, na której aktualnie się znajdowałaś, ignorował cię. Raz po raz ktoś na twój widok parsknął, co było wiadomym powodem. Zbłaźniłaś się i zrobiłaś z siebie idiotkę, na oczach stolicy Equestrii.

  22. - Jesteś moim małym dzidziusiem - uśmiechnęła się, a następnie spojrzała na ladę, na której stało kilka babeczek. - To może... zjemy sobie babeczkę, lub dwie, lub dziesięć? - uśmiechnęła się, a następnie niczym błyskawica wstała i chwyciła jedną babkę. Po tym ponowie położyła się na tobie, i bez namysłu włożyła ci ją do buzi. Po tym lekko zachichotała. - Ona jest pyszna. Nie obawiaj się jej. Gwarantuje ci, iż będziesz chciał jeszcze - ponownie na jej twarzy zagościł nieprzerwany uśmiech. Pinkie jeszcze jakiś czas wpatrywała się w ciebie jedzącego. Dopiero, gdy dokładnie pogryzłeś i przełknąłeś ową słodycz, to wstała, i również tobie pomogła. Gdy tylko wstałeś, ona momentalnie wepchnęła ci do buzi kolejną babeczkę. 

  23. - Poradziłyśmy sobie z Discordem, z atakiem podmieńców, to dlaczego nie damy sobie rady po raz drugi z Nightmare Moon? Ona jest słaba, gdyż nie ma w niej Luny, która stanowiła większość jej mocy. Problemu z jej ponownym wygnaniem, nie będzie. Musisz przejrzeć na oczy, i zrozumieć. Ona cię tylko wykorzysta, a potem wywali jak śmieci. Naprawdę tego chcesz? Komu ufasz? Mi, czy jej?

  24. Mechanizm kuszy, którą trzymałeś był profesjonalny. Cięciwa, która była sztywna, z niewielkim trudem jest naciągana, co świadczy o wytrzymałości. Również miejsce na bełt, które  jest dokładnie wygładzone i przystosowane do strzelania. Takich kusz prawdopodobnie się już nie robi. Nie trudno to wywnioskować, ale prawdopodobnie jest to unikat, który został wytworzony specjalnie dla twojej lubej. Trochę jednak nie dawała ci spokoju jej przeszłość. Miałeś drobne wątpliwości co do jej słów, lecz też nie mogłeś przyjąć, iż kłamie.

×
×
  • Utwórz nowe...