-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Chciałabym, aby te sztylety przypominały ci moją rodzinę i mnie. - Powiedziała to lekko cię przytulając i powstrzymując się od łez.
-
- Całkiem nieźle jak na pierwszy raz. - powiedziała Applejack biorąc to co zrobiłaś. *** Po jakimś czasie jedzenie było gotowe. Kanapki z musem jabłkowym oraz stokrotkami były już a stole. Applejack usiadła na jednym z krzeseł.
-
W skrzyneczce były dwa średniej wielkości sztylety. Były zdobione różnymi kamieniami oraz mający interesujący kształt. Były one ząbkowane i odchylone do tyłu (jak scimitar [sejmitar]). - Należały do mojego dziadka, lecz nigdy nie miałam potrzeby z nich korzystania. Jestem pewna, że użyjesz ich lepiej.
-
Po chwili doleciałeś do biblioteki i stanąłeś przed jej drzwiami.
-
- Zduś jabłka na miazgę, wrzuć papkę do miski i dodaj trochę cukru. To nasz taki sposób na mus dla nas. Prawdziwego przepisu zdradzić nie mogę. - Zachichotała Applejack.
-
- Zobacz sam. - Applejack zachichotała.
-
Na końcu korytarza były drzwi. Obok nich stali strażnicy, którzy niechętnie na ciebie patrzyli. - Kto idzie? - zapytał się jeden z nich.
-
- Spokojnie. Będą tam tylko kucyki, które znasz. - Uśmiechnęła się ochoczo.
-
- No widzisz? Coś nowego czego ten Vertis się spodziewać nie będzie. Mam nawet coś w sam raz poczekaj tu. - Applejack pobiegła na piętro. *** Wróciła po jakiś 3 minutach z małą, zdobioną skrzyneczką. - Proszę to dla ciebie. - Powiedziała kładąc trzymaną rzecz przed tobą.
-
- Tak. Dziękuje. - Applejack dekorowała kanapki kwiatami. - Umiesz robić mus jabłkowy? - Zapytała niespodziewanie
-
- TY mnie nie rozumiesz. Co ci po twoich umiejętnościach jak oni będą przygotowani właśnie na nie. Musisz się nauczyć czegoś nowego. Nie wiem może spróbuj sił z halabardą lub toporem.
-
- Spokojnie młody już cię rozwiązuje. - Applejack rozwiązała cię i zwinęła swoje lasso. - Nie martw się. Jeśli smok tu przyleci to nie damy mu cię zjeść. Choć prawdę mówiąc w to wątpię.
-
- Jeśli oni byli sługami twojego byłego mistrza to byli przygotowani na twoje sztuczki. Nie możesz polegać tylko na swoim talencie tylko na umiejętnościach.
-
- Mówisz o nas tak jakbyśmy były tylko słabymi, nic nie znaczącymi kucykami. MY wygnałyśmy Nightmare Moon więc smok tym bardziej nam nie przeszkodzi.
-
- Nie ważne. Pomóc ci w czymś jeszcze?
-
- Przechwałki też nie pomagają oczyścić umysłu. Musisz nie myśleć o niczym. Musisz się skupić.
-
- Ja wiem tylko tyle. Musisz odpoczywać, a po powrocie do pełni sił musisz się bardziej podszkolić. Musisz wygonić wszystkie zły myśli i oczyścić umysł. Wracając z Canterlotu byłeś wściekły i naładowany negatywnymi emocjami co źle się skończyło. - Powiedziała Applejack stanowczo.
-
Budynek był duży na zewnątrz, lecz mały w środku. W ciasnym korytarzyku stało kilku strażników. Na jego końcu był twój cel.
-
- A może on ma w tym jakiś interes? Jakby chciał to by cie zabił, lecz wolał tylko osłabić.
-
Applejack usiadła na przeciwko ciebie i z uśmiechem się w ciebie patrzyła. - To co ci się właściwie stało? I kto ci to zrobił?
-
Applejack ostrożnie położyła cię na swoich plecach i zeszła po schodach. Położyła cię na krześle i po chwili przed tobą stał koszyk jabłek.
-
- Ops przepraszam. - Applejack cię pusiciła. - Pomóc ci zejść? Na pewno jesteś głodny. - Mówiąc to usłyszała burczenie twoje brzucha.
-
Po pewnej chwili stanąłeś przed dość sporymi drzwiami. Miałeś mieszane spostrzeżenia i nie do końca wiedziałeś czy tam wejść.
-
- Ty też jesteś nie z tego świata. - Powiedziała znudzonym głosem.
-
Udało ci się, ale ledwo mogłeś stać, a co dopiero chodzić. W tym samym momencie do pokoju weszła Applejack sprawdzić jak się czujesz. Gdy cię zobaczyła cudem powstrzymała się od przytulenia cie.