- Zduś jabłka na miazgę, wrzuć papkę do miski i dodaj trochę cukru. To nasz taki sposób na mus dla nas. Prawdziwego przepisu zdradzić nie mogę. - Zachichotała Applejack.
- No widzisz? Coś nowego czego ten Vertis się spodziewać nie będzie. Mam nawet coś w sam raz poczekaj tu. - Applejack pobiegła na piętro.
***
Wróciła po jakiś 3 minutach z małą, zdobioną skrzyneczką.
- Proszę to dla ciebie. - Powiedziała kładąc trzymaną rzecz przed tobą.
- TY mnie nie rozumiesz. Co ci po twoich umiejętnościach jak oni będą przygotowani właśnie na nie. Musisz się nauczyć czegoś nowego. Nie wiem może spróbuj sił z halabardą lub toporem.
- Spokojnie młody już cię rozwiązuje. - Applejack rozwiązała cię i zwinęła swoje lasso. - Nie martw się. Jeśli smok tu przyleci to nie damy mu cię zjeść. Choć prawdę mówiąc w to wątpię.
- Jeśli oni byli sługami twojego byłego mistrza to byli przygotowani na twoje sztuczki. Nie możesz polegać tylko na swoim talencie tylko na umiejętnościach.
- Ja wiem tylko tyle. Musisz odpoczywać, a po powrocie do pełni sił musisz się bardziej podszkolić. Musisz wygonić wszystkie zły myśli i oczyścić umysł. Wracając z Canterlotu byłeś wściekły i naładowany negatywnymi emocjami co źle się skończyło. - Powiedziała Applejack stanowczo.
Udało ci się, ale ledwo mogłeś stać, a co dopiero chodzić. W tym samym momencie do pokoju weszła Applejack sprawdzić jak się czujesz. Gdy cię zobaczyła cudem powstrzymała się od przytulenia cie.