Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Oczywiście, że tak nie chciałem. Cholera, byłem jakiś powalony. W głębi duszy tak naprawdę chciałem opowiedzieć jej o wszystkim, chciałem, żeby mnie przytuliła, chciałem poczuć jej ciepło. Wziąłem swój kubek i skupiłem na nim swój wzrok, również milcząc. Po raz kolejny czułem, że coś schrzaniłem. Powinienem ją przepraszać? Jeśli tak miało to wyglądać, przepraszałbym ją na każdym kroku... Spojrzałem na Lyriel z lekką nadzieją w sercu i chęcią wyżalenia się, ale niemal natychmiast znów spuściłem wzrok. Przecież sam powiedziałem, że nie będę dokładać jej zmartwień i żeby nie zawracała sobie mną głowy... Teraz nie mogłem tego wszystkiego cofnąć i rzucić się na nią z płaczem. Ale ja... wiedziałem, że nie poradzę sobie sam. Co miałem robić? Bałem się kolejnej nocy i bałem się rzeczywistości. Napiłem się herbaty, żeby zająć się czymkolwiek. Cisza powoli stawała się dla mnie nie do zniesienia, a ja z każdą sekundą coraz bardziej chciałem opowiedzieć jej o moich wszystkich lękach. Odłożyłem kubek, a potem wstałem z krzesła. - Pójdę się wykąpać - powiedziałem, uważając, żeby mój głos nie chwiał się i by brzmiał w miarę normalnie. Potem skierowałem się do wyjścia z kuchni.
  2. Sklepienie na pierwszy rzut oka wydaje się być solidne, po głębszej obserwacji możesz stwierdzić, że nie będzie ci ono w żaden sposób narażać na niebezpieczeństwo. Trupem jest ogier w podeszłym wieku. Przez jasnożółtą grzywę przebijają się siwe włosy, a umaszczenie ma kolor bieli... przez to jeszcze bardziej widać, jakie musiał odnieść rany, które zadecydowały o jego śmierci. Plamy czerwonej krwi, jeszcze świeżej, pokrywają jego ciało. Musiał umrzeć całkiem niedawno. Jedno z kopyt ma wyciągnięte przed siebie, w ostatnim geście rozpaczy. Wygląda tak, jakby ktoś go zaatakował. Jakaś bestia. Dodatkowo ma zmiażdżone tylne kopyta - prawdopodobnie przez lawinę głazów. To jednak nie ma dla ciebie znaczenia. Teraz wystarczy położyć się, oczekując na koszmar, a potem obudzić się kolejnego dnia wieczności...
  3. Ponownie zawracasz ku skalnym wzniesieniom. Początkowo wznosisz się nad jednym z większych sosnowych lasów. Drzewa rosną gęsto, blisko siebie i ciągną się w dół, aż po skraj doliny. Twoją uwagę przykuwa pewne spore skalne sklepienie, wyodrębniające się od reszty tej góry. Gdy zniżasz swój lot, by przyjrzeć się temu z bliska, widzisz niewielką jaskinię. Kryjówka jak każda inna. Lądujesz. Jaskinia jest niewielka i otaczają ją ciemności. W środku jej część musiała się zawalić, gdyż widziałeś mnóstwo leżących bezwładnych głazów, a dalsze wejście było zablokowane. Widzisz także coś jeszcze. Element wyróżniający się od szarych skał. Nie musiałeś nawet specjalnie się przyglądać, by wiedzieć, co to jest. Ciało.
  4. [justify]Każdy twój dotyk działał na Cynamonkę, podobnie jak i również na twoje zmysły. Klacz przywarła mocniej do twojej piersi, a potem odchyliła nieco głowę, szukając połączenia z twoimi ustami. - Wiem. O tobie mogę powiedzieć to samo - szepnęła, a potem jej wargi dotknęły twoich, pieszcząc je czułym i powolnym pocałunkiem. Przejechała kopytami po twoim karku i nieco niezdarnymi ruchami próbowała odwiązać ci krawat. Czułeś, jak się uśmiecha. Na chwilę przerwała pocałunek i spojrzała ci w oczy. - Ja też cię kocham, Nogguś. Udało jej się zdjąć z ciebie krawat. Odrzuciła go gdzieś na bok, a potem zabrała się za koszulę, nadal cię całując. Wasze oddechy przyśpieszyły, a serca zaczęły bić mocniej. Cynamonka całkowicie oddała się tobie.[/justify]
  5. Słysząc te słowa, spojrzałem na Lyriel i uśmiechnąłem się lekko. - Racja. Nie mogłem się powstrzymać. Dotknąłem kopyta Lyriel, a potem łagodnie uniosłem je do swoich ust i pocałowałem. Było w nieopisany sposób delikatne. Otwierając oczy przez chwilę się w nie wpatrywałem - może dlatego, że nie mogłem spojrzeć Lyriel w oczy. Wypuściłem jej kopyto z moich lekkich objęć, a potem powiedziałem cicho: - Nie przejmuj się i nie zawracaj sobie mną głowy. Nie chcę dokładać ci zmartwień...
  6. Applejuice

    Sugestie v2.0

    http://mlppolska.pl/Watek-Regulamin-pamietnikow-i-ich-eventow--115 Ten temat moim zdaniem nie jest już do niczego potrzebny, więc chyba należałoby go usunąć... Taki szczególik
  7. [justify]Cynamonka zwróciła na ciebie spojrzenie swoich oczu. Dwa roześmiane, szafirowe klejnoty wpatrywały się w ciebie, by po chwili zniknąć pod pomalowanymi na błękitno powiekami. W tym samym momencie ułożyła głowę pod twoim podbródkiem. Czułeś jej gorący oddech na swojej szyi. - Wystarczy założyć kieckę i już jesteś mój - szepnęła. - Muszę o tym pamiętać... Przez krótką chwilę nie odzywała się ani słowem, lecz wkrótce odpowiedziała na twoje pytanie: - Z rozkoszą, mój książę.[/justify]
  8. [justify]Cynamonka przez chwilę była nieco zaskoczona i jeszcze nie wiedziała, o co ci chodzi. Gdy jednak odwróciła lekko głowę za siebie, westchnęła ciężko i znów spojrzała na ciebie ze znużonym wyrazem twarzy. - To naprawdę strasznie denerwuje - mruknęła. Potem jednak uniosła jedną brew w charakterystycznym grymasie i zarzuciła ci kopyta na szyję. Szepnęła ci do ucha: - Możesz to wykorzystać... [/justify]
  9. [justify]Przez kilka chwil odpowiadała ci jedynie cisza. A potem drzwi do łazienki uchyliły się i przed tobą stanęła Cynamonka. Uśmiechała się delikatnie, nieco niepewnie. Zerknęła jeszcze raz na swoją sukienkę, obróciła się lekko wokół własnej osi, a potem spojrzała na ciebie. - I jak? - spytała. Mogłoby się wydawać, że jest kompletnie inną osobą niż była kilkadziesiąt minut wcześniej. Jej lśniące włosy, starannie rozczesane i zadbane, opadały falami po obu stronach jej szyi, a grzywka nieco bardziej zasłaniała jej lewe oko. Czarna suknia jeszcze bardziej eksponowała jej już idealne kształty. Miała na sobie delikatny makijaż, który podkreślał jej naturalną urodę. Zanim zdążyłeś cokolwiek odpowiedzieć, zbliżyła się do ciebie i pocałowała. Czułeś kwiatowy zapach jej włosów i skóry. - Wyglądasz przeuroczo - zachichotała.[/justify]
  10. [justify]Drzwi do łazienki były po prostu zastawione częścią komody. Cynamonka na szczęście niczego nie zauważyła. Jeszcze. Słyszałeś, jak nuci cicho jakąś piosenkę i krząta się po łazience.[/justify]
  11. Naprawdę świetny fanfic, chyba pierwszy, który sprawił, że byłam aż tak szeroko uśmiechnięta czytając go - i nie tylko dlatego, że jest on o kucykach-metalach, o których sama w sumie piszę, derp. Bardzo dobrze napisane, lekko, a całość czyta się wyjątkowo przyjemnie, nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam. Chcę więcej! Nie mogę się doczekać twojego kolejnego opowiadania. Swoją drogą, November Rain... nawiązanie do piosenki Guns N' Roses? ^^
  12. [justify]Diamond przez chwilę starał się zachować kamienną twarz, jednak nie wytrzymał i zachichotał. Wyszczerzył się do ciebie jak głupi. - Garnitur - powiedział. - Moim zdaniem jest beznadziejny. - Wzruszył ramionami. - Ale to ty jesteś specem od takich rzeczy, więc się nie wtrącam. Ja założyłbym samą marynarkę. O, albo skórę, najlepiej czarną. Diamond rozłożył skrzydła, a potem spod jednego z nich wyjął niewielkie puzderko obite szkarłatnym materiałem, które później ci wręczył. - Wszystko będzie dobrze, stary - stwierdził i znów się uśmiechnął. - Wyglądasz świetnie, ale śmiesznie. Może dlatego, że przypominasz mi o dawnych czasach... - Westchnął z dramaturgią i spojrzał gdzieś w bok. - Będziesz miał żonę. Trochę ci zazdroszczę. Odniosłeś wrażenie, że nieco posmutniał, jednak szybko skrył wszystkie swoje emocje pod kolejnym uśmiechem. - Zostaw mi otwarty balkon - powiedział, idąc w jego stronę. - Tak ci urządzę mieszkanko, że nawet ty będziesz pod wrażeniem. Aha. - Przypomniało mu się o czymś i odwrócił się ostatni raz w twoją stronę. - Odblokuj drzwi w łazience, bo Cynka się wkurzy. Po tych słowach odleciał w noc.[/justify]
  13. [justify]Diamond skrzywił się, a potem chwycił kwiaty i ponownie położył je na łóżku. - Słonko mi nie przygrzało - odparł spokojnie. - Właściwie zaszło jakąś godzinę temu. - Znów się uśmiechnął, jednak widząc twoje zdenerwowanie westchnął ciężko. - Spokojnie, nie wejdzie. Już o to zadbałem - powiedział tajemniczo. Wskazał kopytem na kwiaty i spojrzał na ciebie. - Masz - oznajmił. - Te róże zaraz zdechną, więc będę musiał lecieć po nowe, ale teraz możesz je dać swojej żonce. Przyszłej żonce - dodał pośpiesznie, ale zaraz potem machnął kopytem i znów się poprawił: - Żonce. Idziecie na randkę, a nie dałeś jej żadnego słodkiego upominku... Te kwiaty powinny wystarczyć. - Przyjrzał się tobie uważnie i znów westchnął. - I to chyba nie był jedyny błąd, który dzisiaj zrobiłeś.[/justify]
  14. Odwróciłem od niej wzrok, a właściwie także głowę. - Naprawdę? - bąknąłem. - Zawsze uważałem, że jestem świetnym aktorem. Po prostu ty masz jakiś szósty zmysł... Chwilę milczałem, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. Bawiłem się swoimi kopytami i gapiłem się na nie, zwieszając przy tym głowę. - Nic się nie zmieni, jeśli ci o tym opowiem - powiedziałem cicho. - Próbuję o tym zapomnieć, a gdy znów wszystko powróci... - Jeszcze bardziej zwiesiłem głowę. - Nie chcę - zakończyłem idiotycznie.
  15. [justify]Łagodny wiatr i coraz cichsze odgłosy miasta nieco ukoiły twoje nerwy. Niebo pokryło się granatową barwą i pojawiły się na nim pierwsze gwiazdy. Na pewno minęło sporo czasu od tego, jak skończyłeś się szykować i wyglądało na to, że minie go jeszcze więcej - Cynamonka także się starała, by wyglądać jak najlepiej. Wkrótce usłyszałeś ciche kroki. Brzmiało to tak, jakby ktoś się skradał. Cynamonka prawdopodobnie chciała zrobić ci niespodziankę. Nie mogąc doczekać się widoku ukochanej, odwróciłeś się i z powrotem wszedłeś do sypialni. Jednakże kucyk, który wszedł do pokoju, nie był Cynamonką. Twojemu zdziwieniu nie było końca, gdy ujrzałeś Diamond Eye'a. W ustach trzymał ogromny bukiet róż. Wyszczerzył się do ciebie, jednak od razu tego pożałował, gdy kolce kwiatów wbiły mu się w wargi. Z trudem powstrzymał się od jęknięcia, a potem delikatnie odłożył bukiet na wasze łóżko. Spojrzał na ciebie i, jak gdyby nigdy nic, powiedział: - Siema. [/justify]
  16. Tym razem nie słyszysz żadnych okrzyków nienawiści, obelg czy wyzwisk. Towarzyszy ci jedynie świst wiatru, gdy przecinasz powietrze swoimi potężnymi smoczymi skrzydłami, wznosząc się coraz wyżej i wyżej. Musisz wzbić się na dużą wysokość i przebyć ogromny dystans, by wydostać się z tej otoczonej gigantycznymi skałami doliny. Lecisz nad jednym ze szczytów. Pomimo letniej pory, nadal jest na nim osadzony biały puch. Górę obrastają lasy iglaste, a w niewielkich dolinkach znajdują się stawy. Wkrótce wylatujesz na otwartą przestrzeń. Wysokie trawy otaczają cię z każdej strony i prawdopodobnie ciągną się jeszcze wiele kilometrów dalej. Wyczuwasz jednak zmianę w powietrzu - do twoich nozdrzy dociera łagodna i słona morska bryza, od jej źródła na pewno dzieli cię duża odległość.
  17. Applejuice

    Daj swoje foto :P

    Krzesło Amolka ma większą popularność niż moja twarz ;______;
  18. [justify]Cynamonka wyprzedziła cię, a gdy znaleźliście się w waszej sypialni, szybko otworzyła szafę i zabrała z niej swoją sukienkę. Trzymała ją za sobą. - Nie patrz - zachichotała, a potem poszła do osobnego pokoju, by się przygotować. Wasza sypialnia była niewielka, lecz wyjątkowo przytulna. Stało w niej dwuosobowe łóżko z białą, puszystą pościelą. Po obu jego stronach znajdowały się małe etażerki wykonane z hebanu, na których stały starodawne lampki. Przy ścianie mieściła się wasza szafa z dwoma dużymi lustrami na drzwiach, a na podłodze leżał miękki brązowy dywan. Ściany miały biały odcień. Po prawej stronie znajdowało się wyjście na balkon, z którego rozciągał się widok na Manehatten. Szybko odnalazłeś w szafie swój garnitur. Idealny krój pasujący do twojej sylwetki, jedwab, do tego śnieżnobiała koszula i atłasowy krawat o odcieniu ciemnego bordo. Całość na pewno robiła niezłe wrażenie. Usłyszałeś dźwięk suszarki do włosów dochodzący z łazienki.[/justify]
  19. Applejuice

    Daj swoje foto :P

    Miało wyjść gimbusiarsko. Na normalnych zdjęciach nie wychodzę... normalnie ._.
  20. Applejuice

    Daj swoje foto :P

    ŁAZAH. Słit focia Soka, na której kompletnie nie przypomina siebie, obrabiana w fotoszopie i w ogóle, ale myślę, że jest ładnie i będziecie mieć kolorowe sny C:
  21. Applejuice

    [Zabawa] Czyj to sen?

    Spoko. Niech będzie Avanidius.
  22. Aw, coś czuję, że to będzie moja ulubiona sesja. __________________________________________ [justify]Cynamonka na wzmiankę o sukience i kobiecości uniosła jedną brew i spojrzała na ciebie z kpiącym uśmieszkiem. - A co z tobą? - spytała. - Chyba też ubierzesz jakieś... męskie wdzianko, hm? Byłoby dziwnie, gdybym tylko ja wyglądała jak należy. Przytuliła się do twojego policzka, a potem westchnęła cicho. - Chyba masz jeszcze ten garnitur z czasów szkoły - powiedziała, a potem zachichotała. - Chciałabym cię w nim zobaczyć...[/justify]
  23. Patrzyłem na nią lekko przestraszony. Skąd wiedziała? Słyszała coś? Może wszystko to, co mówiłem we śnie, wypowiadałem także na głos? A jeśli wtedy... naprawdę ją obudziłem? Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że Lyriel nie musiała niczego słyszeć i widzieć. To, że miałem jakiś okropny sen, było jedną z oczywistości. Zastanawiałem się jak wyglądają moje oczy i miałem nadzieję, że nie ma w nich żadnych oznak ewentualnego płaczu. Żałowałem, że to powiedziałem. Powinienem był wszystko zachować dla siebie. - N-nie... To błahostka. Zwykły sen, prawda? Nie przejmuj się - powiedziałem i spróbowałem się uśmiechnąć.
  24. Nie spodziewali się usłyszeć twojego głosu, a tym bardziej wrzasku, przepełnionego aż takim gniewem. Ich oczy powiększają się i po raz kolejny widzisz w nich strach. Cofają się parę kroków, a niektórzy nawet uciekają do swoich chat. Lecz ci, co pozostali, potrafią wykrzesać z siebie jeszcze nieco więcej idiotycznej odwagi. A może po prostu głupoty? Dostrzegają w tobie słabość, część zwyczajnej natury wszystkich kucyków. Po części należysz do tych istot i tak samo jak one posiadasz uczucia, które łatwo można zranić... I oni postanawiają to wykorzystać. - W-wynoś się stąd, bestio! - krzyknął jeden. - Trzymaj się z dala od nas i od całego świata! - I tak zdechniesz! - wrzasnął kolejny. Ich głosy drżą i mimo wszystko nie ma już w niej tej samej pewności, co wcześniej. Wycofują się jeszcze bardziej, gotowi do ucieczki, lecz nadal nie odrywają od ciebie wzroku.
  25. [justify]W Manehattenie powoli nastawał wieczór. Niebo przybrało ciepłą czerwoną barwę, a słońce stopniowo chyliło się ku zachodowi i niknęło za linią horyzontu. Pracowałeś nad nowym projektem w swoim gabinecie, którego tworzenie szło ci wyjątkowo mozolnie. Klient upierał się przy pozostawieniu ścian w odcieniu szarości, co było kompletnie pozbawioną sensu decyzją. Klient to jednak klient, zawsze miał rację. Szkoda tylko, że ta jedna decyzja skreślała wszystkie twoje wcześniejsze plany... Przy takim kolorze jaskrawożółte obicie kanap tworzyło zbyt duży kontrast. Inne elementy także należało poprawić. Musiałeś zaczynać wszystko od nowa. Spędziłeś nad tym projektem mnóstwo godzin, niemal wykorzystując cały swój wolny czas i nie zapowiadało się, by cokolwiek ruszyło do przodu. Zupełnie tak jak twoje życie. Prawie każdy twój dzień wyglądał tak samo. Brakowało ci czegoś, co urozmaiciłoby twoją egzystencję. Podróży, nowej znajomości, czegokolwiek... Na szczęście nadal miałeś swoją ukochaną Cynamonkę. - Eggnooogg! - usłyszałeś jej radosne wołanie. Weszła do twojego gabinetu, a potem usiadła na twoich kolanach i objęła cię za szyję. - Mieliśmy pójść dzisiaj do restauracji. Obiecałeś mi. Już zapomniałeś? [/justify]
×
×
  • Utwórz nowe...