Applejuice
Brony-
Zawartość
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Applejuice
-
Funfic, padłam. Nie mam swojego ulubionego fanfica, wydaje mi się jednak, że najwięcej radochy miałam czytając Past Sins.
-
Spojrzałem na Suzanne i westchnąłem cicho. Czy każda nasza rozmowa musi kończyć się tak samo? Gdy tak siedziała z opuszczoną głową i z włosami na twarzy, wyglądała naprawdę uroczo... Odwróciłem się. - Nie wspominaj Pyde'owi o tym, co ci mówiłem - powiedziałem, ignorując temat kwiatów. Zdałem sobie sprawę, że i tak nie wiem, jak one wyglądają. - Być może sam z nim niedługo porozmawiam. Zacząłem iść w kierunku wyjścia. - Dobranoc - mruknąłem jeszcze.
-
Żeś się urwał z choinki. Nie wiem czemu, ale ostatnio gdzie zajrzę na forum tam clopy - a tu temat o Brohoofie, teraz taki wątek. Raaany. :I
-
Poza Nieśmiałością [NZ][Romans][Adventure][Slice of Life]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Podoba mi się pomysł przedstawienia losów głównych bohaterek w przyszłości, do tego jeszcze z Nyx. Trochę się zdziwiłam, gdy przeczytałam fragment o bezużytecznych Elementach Harmonii i kłótni Applejack z Rainbow Dash, o Pinkie już nie wspomnę Jednak podoba mi się to. Jeśli chodzi o błędy - kropki na końcu wypowiedzi w dialogach, waaa. Pod koniec też gubiłeś, że tak powiem, nowe linie, bo wypowiedzi kilku bohaterów były w jednym akapicie (których zresztą i tak nie ma ) Jest jeszcze parę szczegółów, ale co ja będę marudzić i psuć. Wciąga. Serio wciąga. Nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać, tak było przyjemnie i lekko. Czekam na kolejne rozdziały. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Twilight ^^ Romans, romans, romans... -
Przy części "jest się wolnym od pewnej formy na rzecz naturalnego rytmu natury" nieco się pogubiłem, ale zrozumiałem, że tutaj czas nie grał roli. - Ale chyba i tak jest nieco późno - stwierdziłem, a potem leniwie wstałem z krzesła. - Powinienem już się zbierać. Jeśli chodzi o te kwiaty... zapomnij o tym - dodałem i uśmiechnąłem się krzywo.
-
W pierwszym utworze beat - chyba tak to się nazywa - moim zdaniem nie wgrywa się w rytm i brzmi dosyć nierówno. Szczególnie w połączeniu z tym odgłosem talerza - bo to chyba talerz jest D: - i pianinem. Po prostu to nie tworzy całości. Odnoszę wrażenie, jakby filmik mi się ścinał.
-
- Czasami rozmowa nie pomaga - mruknąłem ponuro. Otrząsnąłem się z własnych rozmyślań i westchnąłem. - Nie wiem, nie umiem. Nie mam żadnych braci ani sióstr. Spojrzałem przez okno. - Właściwie... to która jest godzina? - spytałem. - Dzisiaj kompletnie straciłem rachubę czasu.
-
Kirara nie pasuje do Trica. Bardziej do Tarretha Dałabym tak... 49% :I
-
- Rozumiem - odparłem. W milczeniu zastanawiałem się nad tym, co usłyszałem od Suzanne. - Może po prostu nie chce cię stracić i myśli, że opuścisz go przeze mnie. Albo dla mnie. Coś w tym stylu - powiedziałem, a potem westchnąłem. - Rozmawiałaś z nim o tym? Nie chcę, żeby mnie nienawidził.
-
Westchnąłem i oparłem głowę o kopyta na stole. - Nie wiem. Muszę to jeszcze przemyśleć - odparłem. - To dosyć spora odpowiedzialność. Niezbyt dobrze znam twojego brata. Poza tym on za mną nie przepada. - Uśmiechnąłem się głupkowato i spojrzałem na Suzanne. - Jest o ciebie zazdrosny.
-
Przez chwilę milczałem. Wspominałem to, co działo się zupełnie niedawno i zastanawiałem się nad słowem "przyjaciel", które chyba nie do końca do mnie pasowało. Dave był dla mnie jak brat... a ja w ogóle nie liczyłem się z jego uczuciami. - Tak - odparłem w końcu, nieco niepewnie. - Przynajmniej mam taką nadzieję - dodałem ciszej. Westchnąłem i starałem się wyrzucić z siebie wspomnienia. Powróciłem do tematu Pyde'a. - Dave odszedł z naszego zespołu - powiedziałem. - To ponoć ma pozostać tajemnicą, ale niezbyt mnie to obchodzi. Zostaliśmy bez basisty.
-
- Nie masz za co przepraszać - odparłem. Przypomniałem sobie ten moment, gdy usłyszałem grę Pyde'a akurat wtedy, kiedy starałem się "pocieszyć" Lyriel. I musiało to być Rose. Westchnąłem. - Grał naszą piosenkę - powiedziałem i spojrzałem na Suzanne. - Nie pomylił się ani razu. Właściwie... Rose nie jest aż takie trudne, ale i tak jestem pod wrażeniem. - Uśmiechnąłem się krzywo. - Po części faktycznie dorównuje Dave'owi.
-
Patrzyłem na nią w zamyśleniu, a potem opadłem wygodniej na oparcie krzesła i westchnąłem cicho. - Przez wszystko rozumiem wszystko - bąknąłem. - Po prostu nie chcę ci sprawiać kłopotów i zmartwień. Uśmiechnąłem się krzywo. - Zresztą zapomnij o tym. Chyba powoli zaczynam wariować. - Tym razem to ja zachichotałem, a potem odruchowo przeczesałem kopytem włosy i odwróciłem wzrok. Opuściłem kopyto i zmieniłem temat: - Pyde jest całkiem niezły z tym swoim basem.
-
ŻE CO. Ten wynik jest bardzo dobry. Ma taki być.
-
Rozdział czyta się bardzo przyjemnie i lekko, choć w niektórych momentach nie wiedziałam, co jest przeszłością, a co teraźniejszością. Ta chwila, gdy Flash siedział na chmurze i płakał... to był taki dziwny przeskok. Na początku nie zorientowałam się, o co chodzi. Zapowiada się naprawdę fajnie pomimo tych kilku potknięć. Czekam na dalsze części.
-
No to po co wybierasz Martiego, skoro się ze mną nie zgadzasz? x3
-
Zdecydowanie biorę udział! Postaram się coś napisać jeszcze dzisiaj, właściwie wcześniej już zaczęłam szkicować sobie mój pomysł, teraz być może uda mi się go dopracować i skończyć ^^
-
Mam nadzieję, że się nie obrazi <3
-
Moje ciacho
-
Ech Kathusiu, nic nie rozumiesz, musisz się jeszcze tyle nauczyć o dorosłym życiu... MARTI! CHCĘ MARTIEGO!
-
Zacząłem bawić się swoim pustym już kubkiem, przesuwając go sobie z jednego kopyta do drugiego. - Po prostu to powiedz. Zmienię się. Albo przynajmniej postaram się. - Zatrzymałem kubek i zdecydowałem się na nią spojrzeć. - Dużo razy zrobiłem coś, czego teraz żałuję, a co mogłem zmienić. Może po prostu nie potrafię sam dostrzegać tego, co robię źle. - Odwróciłem wzrok i mruknąłem jeszcze: - Dlatego powiedz wszystko.
-
Wydawało mi się, że nie chcę znać znaczenia tego kwiatu, ale nie chciałem też od razu pytać, gdzie one rosną, żeby nie wyjść na zbyt nachalnego. Przygryzłem dolną wargę i zacząłem się zastanawiać, co powinienem powiedzieć. Ostatecznie westchnąłem i mruknąłem z rezygnacją: - Co znowu zrobiłem źle?
-
Skończyłam czytać do wizyty Germaneyczyków, bo dotarło do mnie, że wszystko jest zerżnięte z Hobbita ;p Czarodziej od fajerwerków, znak na drzwiach... meh. Może kiedyś przeczytam dalej, ale nie sądzę, bo nie lubię takiego kopiowania xd Poza tym.... humor też niezbyt mi odpowiada.
-
Od tej pory starałem się być obojętny i udawałem, że wcześniej nic się nie stało. Byłem zły na siebie. Kiedy w końcu uda mi się wszystko poukładać w jedno i zrozumieć to, co się ze mną dzieje? Kim ja właściwie jestem i co tak naprawdę czuję? Nie patrzyłem na Suzanne, tylko gdzieś w bok. - Właściwie to dlatego do ciebie przyszedłem - powiedziałem. - Wiesz może czy w okolicy rosną jakieś kwiaty złotogłowe?
-
- Mhm - mruknąłem tylko, nie mając nic innego do powiedzenia. Przez jakiś czas udawałem, że wszystko jest w porządku. Wkrótce jednak dotarło do mnie, że nie powinienem się tak zachowywać. Przyszło mi na myśl dziwne porównanie: byłem zupełnie jak jakiś kot, który oczekiwał pieszczot. Ale... to chyba tego najbardziej potrzebowałem. Po prostu chciałem, żeby ktoś od czasu do czasu mnie przytulił. A Suzanne naprawdę była kochana. Otworzyłem oczy i pomyślałem o Lyriel. Chyba myślałem tylko o sobie... Objąłem Suzanne i uściskałem ją krótko i delikatnie, a potem uwolniłem się od jej dotyku. Ponownie oparłem się o krzesło i napiłem się, przy okazji ukrywając swój wzrok przed klaczą. Dokończyłem herbatę, uśmiechnąłem się lekko i powiedziałem: - Słyszałem, że znasz się na kwiatach.