Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. Pozwalałem, by Suzanne mnie głaskała. Przez jakiś czas miałem przymknięte oczy i nie odzywałem się. - Staram się, ale im dłużej o tym wszystkim myślę, tym bardziej wydaje mi się, że wszystko zepsuję - mruknąłem w końcu. Wziąłem swój kubek i westchnąłem. - Może po prostu nie powinienem myśleć. Wypiłem połowę zawartości swojego kubka, a potem ponownie odstawiłem go na miejsce. Uśmiechnąłem się do Suzie i, nie zdając sobie z tego sprawy, pozwoliłem sobie ułożyć głowę na jej ramieniu. - Jesteś kochana - powiedziałem. - Dzięki, że jakoś znosisz to moje marudzenie...
  2. Powstrzymałem się przed jakimś niekontrolowanym gwałtownym ruchem, jednak nieco bardziej wyprostowałem się na swoim krześle, gdy poczułem na sobie jej dotyk. Nie spodziewałem się tego. Starałem się nie zwracać na to uwagi. - Nie. Właściwie... nie. Nic mnie nie trapi. Poddałem się jej szybciej niż przypuszczałem. Ponownie się rozluźniłem, a potem spojrzałem na nią spod nieco przymrużonych powiek i uśmiechnąłem się. Jej ruchy były bardzo kojące i przyjemne. Potrzebowałem czegoś takiego. - Próbuję wziąć sobie do serca twoje rady. Tylko trochę się boję, że na końcu i tak spotka mnie rozczarowanie - powiedziałem cicho.
  3. - Dzięki - odparłem odruchowo. Chwyciłem kubek w obydwa kopyta i chwilę mu się przyglądałem, a potem ostrożnie przyłożyłem go do ust i upiłem z niego niewielki łyk. Ciepło rozeszło się po całym moim ciele. Przymknąłem oczy i opadłem wygodniej na oparcie fotela. Herbata była naprawdę smaczna. I słodka. Może zbyt słodka? Podejrzane Gdy już się napiłem, odłożyłem kubek i westchnąłem. Spojrzałem na Suzie i spróbowałem się uśmiechnąć. Nie przeszkadzało mi to, że siedzi obok mnie. Właściwie... cholera, nie. Po prostu o tym nie myśl. I znów nie wiedziałem, co powiedzieć. Odwróciłem wzrok gdzieś w dół i liczyłem na to, że to ona odezwie się pierwsza.
  4. Applejuice

    Daj swoje foto :P

    Dark Rose, jesteś piękna ;_;
  5. - No to w porządku - mruknąłem. Wychodziłem przy niej na durnia. Jej ciągły uśmiech sprawiał, że czułem się jak jedno wielkie nieszczęście. Nachodziły mnie różne myśli: że może to wszystko jest niepotrzebne i sam jeszcze bardziej się pogrążam w tym wszystkim, że zachowuję się tak jak nie powinienem i większość rzeczy zrobiłem źle... ech. Po raz pierwszy od przybycia tutaj pomyślałem, że może powinienem jednak wrócić do Ponyville. Tam wziąłbym się w garść, przynajmniej bym się postarał. Tutaj coś mi to nie wychodzi.
  6. Mała kuchnia a sześć krzeseł przy stole? _______________________________ - Jasne. Dzięki - odpowiedziałem. Usiadłem przy stole i zacząłem się zastanawiać, o czym mógłbym z nią rozmawiać, zanim spytam ją o kwiaty. Bo w sumie to by trochę dziwnie brzmiało, gdybym wyskoczył z czymś takim na początku. Dręczyło mnie też to, co zrobiłem wcześniej. Westchnąłem cicho. - Mogłem zachowywać się nieco dziwnie... - powiedziałem, a potem zakłopotany podrapałem się po karku i odwróciłem wzrok. - Ciekawe czy kiedyś przyjdę do ciebie bez jakichkolwiek przeprosin.
  7. Zapomniałem o Pajdzie (?) i na widok Suzanne również się uśmiechnąłem. - Hej - odpowiedziałem. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do klaczy. Spojrzałem jej w oczy. Teraz, gdy się tak zastanawiałem, wcześniej musiałem zachować się jak cham. Może po prostu uciekłem od niej tak szybko, bo się bałem? Cholera, musiałem coś z sobą zrobić... Ale ona naprawdę była piękna. I ciepła. Przy niej mógłbym dać się ponieść, a nie mogłem sobie na to pozwolić. Dlatego musiałem trzymać dystans. - Jak się czujesz? - spytałem.
  8. Na jego widok sam miałem ochotę zamknąć drzwi, najlepiej, żeby wcześniej trzasnęły go w twarz. Byłem już tym znużony. Zastanawiałem się, co nim kierowało. Potem przypomniałem sobie pewne fakty i chyba wreszcie to odkryłem. Uśmiechnąłem się złośliwie. - Wilk wrócił - oznajmiłem. Powstrzymałem się od dodania "po swoją owieczkę", to by było zbyt wredne. Nieco bardziej zbliżyłem się do niego. - Chcę porozmawiać z Suzie. Masz coś przeciwko?
  9. Przeczytałam wszystkie do bodajże "Przeznaczonej" i stwierdziłam, że to już nie to samo, co kiedyś. Seria straciła dla mnie ten swój niepowtarzalny, magiczny klimat. W sumie zaczął się on psuć całkiem szybko, jednak jakoś dawałam radę... ale później już po prostu nie mogłam się zmusić do dalszego czytania. Mimo wszystko wspominam tę serię bardzo dobrze. Ostatnio do niej wróciłam i kończę czytać "Zdradzoną", bo mi się nudzi Pamiętam, że kupiłam pierwsze dwie części, gdy byłam na wakacjach nad morzem.
  10. - Dzięki. - Uśmiechnąłem się ostatni raz. - Na razie. Zacząłem iść w kierunku swojego pokoju. Pomyślałem, że kwiaty mogą zaczekać i nie będę nękać Suzanne. Poza tym po tej sytuacji z południa zacząłem nabierać podejrzeń, których nie chciałem dopuszczać do swojej głowy. Gdy jednak znalazłem się w swoim pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, pomyślałem o tym, co się stało dosłownie przed chwilą i jak się wtedy poczułem. Chciałem zrobić Lyriel jakąś miłą niespodziankę. Otworzyłem okno, ostrożnie rozłożyłem skrzydła, uważając na swoje bandaże, a potem gładko wylądowałem przed domkiem Suzanne. Rozejrzałem się dookoła - może była na podwórku.
  11. Uśmiechnąłem się do Tisy. - Dobranoc - odpowiedziałem. Chciałem już wychodzić, jednak coś przyszło mi do głowy. Odwróciłem wzrok od klaczy i spytałem obojętnym tonem: - W okolicy rosną jakieś kwiaty złotogłowe?
  12. - Dobranoc... - odpowiedziałem cicho, nadal nieco zaskoczony. Sądziłem, że po tym co zrobiłem rano, Lyriel nie będzie chciała się do mnie zbliżyć. Nawet wtedy, gdy ją przytulałem musiała czuć się nie za dobrze. Myślałem też o tym, że ona... Nie, to było głupie. W końcu nawet mnie przeprosiła, więc nie mogłem o tym myśleć. A ostatnimi czasy miałem naprawdę chore myśli. Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane? Cholera, ona tylko musnęła cię ustami w czoło, debilu... Odprowadziłem Lyriel wzrokiem. Zdałem sobie sprawę, że się uśmiecham. Wtedy serio musiałem wyglądać debilnie. Również wstałem ze stołu i zamierzałem pójść do swojego pokoju, gdy przypomniało mi się o obecności Tisy. - Pomóc ci w czymś? - spytałem.
  13. Oparłem głowę o kopyto i w takiej pozycji jadłem dalej. - Wszystko jest inne, gdy masz kogoś bliskiego - powiedziałem. Wydawało mi się to oczywiste. - Świat, życie... - mruknąłem. Powróciłem do poprzedniej pozycji, bo ta już mi się znudziła. - Świat jest bezpieczniejszy, bardziej kolorowy... W sumie nawet sami się zmieniamy. Westchnąłem ciężko. Czemu zawsze musi być tak... sztywno? - W każdym razie. - Spojrzałem na Tisę i uśmiechnąłem się ciepło. - Las nie jest straszny. Właściwie w nocy jest jeszcze fajniejszy. Poza tym księżyc jasno świeci, szczególnie na tym fantastycznym, bezchmurnym niebie... Hm, o ile nadal nie ma na nim chmur. - Wzruszyłem ramionami i znów zacząłem jeść. - Mogę je przegonić.
  14. Spojrzałem na nią. Pytała mnie o powrót, byłem o tym przekonany. A wtedy mogło jej chodzić tylko o jedno - o powrót do Ponyville. Specjalnie zmieniła temat? Może zauważyła moją niezbyt radosną reakcję... Zapomniałem o tym. Gdy dotarły do mnie jej słowa, z uśmiechem powiedziałem: - W lesie jest strumyk... i pewnie jeszcze dużo więcej fajnych miejsc, których jeszcze nie znalazłem. - Zwróciłem wzrok z powrotem na swoją porcję placuszków. - Możemy tam pójść... Lubię las.
  15. Zamierzałem właśnie zjeść drugi kawałek, gdy usłyszałem pytanie Lyriel. Zamknąłem usta i opuściłem widelec. Przez chwilę milczałem, nieco tym zaskoczony. Do tej pory starałem się o tym nie myśleć i postanowiłem, że będę zamartwiał się tym wszystkim później. Teraz po prostu chciałem mieć fajne wakacje. Ale w tamtej chwili wszystko powróciło i nagle poczułem, że straciłem apetyt. Mimo wszystko niechętnie znów sięgnąłem po widelec. - Nauczę się śpiewać - odparłem i uśmiechnąłem się lekko, po czym znów zacząłem jeść.
  16. Na słowa Tisy tylko cicho westchnąłem i nie drążyłem już dalej tego tematu. Spojrzałem na swój talerz, a potem na Lyriel i uśmiechnąłem się szeroko. - Są świetne - powiedziałem. Wziąłem widelec i spróbowałem placuszków. ... Placuszki C:
  17. Zareagowałem na jej słowa nieco dziwnie, bo przestałem się uśmiechać i odwróciłem wzrok. Po chwili jednak znów wyszczerzyłem się i powiedziałem: - Tak. Masz rację. Pogodniejszy... - powtórzyłem. Nie wiem czemu, ale czułem, że to słowo do mnie nie pasuje. Może dlatego, że byłem szczęśliwy tak naprawdę bez powodu. Odruchowo zerknąłem w kierunku Lyriel, jednak błyskawicznie powróciłem wzrokiem do Tisy. Ugryzłem jabłko i usiadłem obok niej. - Wcześniej musiałem być niezłym marudą, skoro zauważyłaś we mnie taką zmianę - powiedziałem radośnie. W sumie odpowiadało mi to, że wreszcie może mi dopisywać humor, nawet bezpodstawnie. Miła odmiana.
  18. Jaram się tym zdjęciem jak Renem C: Chyba moje pierwsze zdjęcie, na którym nie wyglądam jak bezdomny... (i, jak na razie, dostało ono 20 lajków na fejsie, wohohoh). __________________________________________ Jakoś nie mogłem wymyślić żadnego tematu do rozmowy. Przez cały czas myślałem o tym, co się ostatnio wydarzyło i zastanawiałem się, jak powinienem się teraz zachowywać. Wziąłem sobie jedno jabłko i wgryzłem się w soczysty owoc. Przypomniało mi się coś i żując w ustach jabłko mruknąłem: - Ja lubię czekoladowe.
  19. Applejuice

    Daj swoje foto :P

    Włosy nieogarnięte, bo dopiero zbliża się 14.
  20. Applejuice

    Przygody

    Pomyślałam sobie, że tu zajrzę, co by w dziale Pinkie Pie pamiętniki też odżyły i Avatar nie smutał z powodu niewielkiej aktywności C: Swoją drogą fajnie, że wreszcie zaczyna się coś dziać i trochę żałuję, że nie zajrzałam tu wcześniej. Pamiętniki nigdy nie były jakoś specjalnie czytane i wiem jak to jest, gdy coś robisz i się starasz, a mało osób to docenia. Dlatego postaram się zaglądać tu dosyć często. ^^ Hm, nie czytałam poprzednich wpisów w pamiętniku naszej ukochanej różowej klaczy - przynajmniej tych za czasów Kuotha - i ten wydaje mi się nieco... inny. Może dlatego, że jest taki trochę mroczy jak dla mnie. Pinkie zniknęła, Twilight wygląda jakby ją stylizował Discord przed metalowym koncertem, jednak wydaje mi się, że... No właśnie. Oto moje teorie: 1. Do czego Twili tak okropnie potrzebowała Pinkie? Twilight wyglądała na strasznie zdenerwowaną, dlatego musiało to być coś poważnego. Potrzebowała pomocy od Pinkie - tylko dlaczego od niej? To mnie trochę zastanawia. W końcu równie dobrze mogła pójść po resztę ze swoich przyjaciółek, jednak przyszła do niej (możliwe, że reszta sobie gdzieś poszła albo nie było ich w domu, ale odrzucam tę możliwość, bo wtedy nie będzie zabawnie ). Wykorzystanie talentu Pinkie do tworzenia imprez wydaje mi się nieco zbyt banalne, poza tym Twilight nie miałaby szopy na głowie, gdyby stała się taka błahostka jak przyjęcie niespodzianka, które musi zorganizować (chyba że musi je zorganizować w krótkim czasie, ale to też pomijam ). Bardziej prawdopodobną ewentualnością jest rozśmieszenie kogoś. Przykładowo: Twilight ma w domu jakiegoś starego ogiera, który jest marudny i skrywa wielką tajemnicę, a nie chce jej nic powiedzieć. Pinkie byłaby idealna do rozweselenia tego gościa i pewnie by się z nim zaprzyjaźniła. A najbardziej prawdopodobny jest Zmysł Pinkie. Może Twilight nie chcący sprowadziła jakąś niewidzialną plagę na Ponyville i chce żeby Pinkie latała od domu do domu i wszystkich ostrzegała, bo swędzi ją kolano czy coś xD. Albo po prostu wyczuła jakieś zagrożenie i chciała dowiedzieć się od Pinkie, czy jej przypuszczenia są słuszne. 2. I gdzie Pinkie się podziewała w tym czasie? Na to pytanie chyba nie da rady znaleźć odpowiedzi Pinkie Pie mogłaby być wszędzie, w końcu to Pinkie Pie. Równie dobrze mogłaby sobie hasać w innym wymiarze. Będę śledzić jej dalsze przygody. Jestem ciekawa, co wymyślisz C:
  21. Wiem ile znaczy pozytywna opinia dla Avatara, który nad czymś pracował i chce, żeby innym się to podobało. A w szczególności, jeśli jest to pamiętnik. Dawniej mało kto je ruszał, dlatego fajnie, że coś się dzieje. Nie muszę ci w ten sposób sztucznie słodzić (właściwie to co piszę brzmi trochę dziwnie, jakbym była jakimś starym wędrowcem i mędrcem, derp), bo pewnie o tym wiesz i zdajesz sobie z tego sprawę, dlatego skupię się na samym pamiętniku, bo jest co komentować C: Wpis krótki, ale to może dobrze, bo dzięki temu jeszcze z większą niecierpliwością oczekuje się na kolejne. Zakończenie sprawia, że zżera ciekawość. Wiedziałam, że te zwoje są zUe Przeczucia Spike'a muszą być prawdziwe. Tylko co one zrobiły Twilight? Swoją drogą ciekawi mnie też to, co było w nich zapisane. Może wtedy mogłabym się czegoś domyślić. A tak to Twilight może sobie hasać w innym wymiarze albo zmieniła się w kolibra i poleciała to lasu, albo przywołała jakąś plagę na Ponyville... W sumie przemienienie się w kolibra nie jest takie złe, też bym chciała. A może jednak przeczucia Spike'a nie są uzasadnione. Tylko wtedy Twilight nie znikałaby i wróciłaby do domu... Czyli jednak stanie się coś złego. Hue hue hue. Podobała mi się wypowiedź Pinkie Pie, czytałam ją z uśmiechem, a w głowie miałam jej prawdziwy głos ^^ Świetnie ci to wyszło. Aha, i mam prośbę. Nie bądź taki oficjalny i mów mi Soczku, ok?
  22. Cóż, nieco dziwi mnie skąd Twilight wytrzasnęła te tajemnicze pergaminy. W końcu buszowała w książkach wiele razy, przestawiała je z półki na półkę i nigdy nie natrafiła na coś takiego... Szczególnie, że słowa na tych pergaminach są spisane takim tajemniczym szyfrem, o którym wcześniej nie słyszała. Chyba że znalazła je w jakiejś skrytce, tak jak w którymś tam odcinku, nie pamiętam. Te pergaminy moim zdaniem powinny być jakoś fajnie ukryte, może ktoś je podrzucił, a może to zapiski z przeszłości. Zresztą to od ciebie zależy, więc nie wnikam. Pewnie masz już jakiś pomysł z tym związany. Proponowałabym przenieść tekst na lewą stronę i darować sobie kursywę. Jeśli chodzi o to pierwsze, niektóre myślniki rozpoczynające wypowiedź są przeniesione i wygląda to nieco chaotycznie. Na przykład tutaj: To wygląda tak, jakby zdanie "Nie dokończył..." ktoś wypowiadał A kursywa nieco razi mnie w oczy, ale to może tylko mnie. To nie jest aż takie istotne. Cieszę się, że pamiętnik Twilight w końcu odżył. Na pewno będę śledzić jej przygody, które, swoją drogą, opisujesz bardzo ciekawie. Tekst wciąga i nie nudzi. Czekam na kolejny wpis C:
  23. Również wstałem z łóżka i spojrzałem w kierunku okna. Słońce teraz na pewno musiało pięknie wyglądać z góry... - Jasne - odparłem krótko, odwracając się z powrotem w kierunku Lyriel z lekkim uśmiechem.
  24. W jednej chwili poczułem, jak cały ciężar gromadzony przez ten czas nagle spada mi z serca. Miałem ochotę płakać ze szczęścia. Przez ten cały czas nie wierzyłem, że Lyriel może mnie zaakceptować... Zbliżyłem się do niej i wtuliłem na chwilę twarz w jej włosy. - Samo to, że chcesz spróbować... Nie wiedziałem, że... - Brakowało mi słów. - To ja dziękuję - szepnąłem. Wyprostowałem się i spojrzałem na Lyriel ze szczęśliwym uśmiechem na twarzy. - Chyba najpierw powinniśmy się lepiej poznać - powiedziałem. - Nawet nie wiem, jaki jest twój ulubiony smak lodów...
  25. Gdy Lyriel wspomniała o swojej odpowiedzi, podniosłem głowę i spojrzałem na nią z nadzieją, przez te parę sekund naprawdę myśląc, że jej odpowiedź będzie inna niż ta, która miała paść. To było tak naiwne i tak żałosne, że spochmurniałem jeszcze bardziej. Nie skrywałem już twarzy, tylko oparłem ją na swoich kolanach i wpatrywałem się w ścianę przed sobą. Miałem ogromną ochotę zamknąć oczy, położyć się i udawać, że ten przeklęty dzień nigdy nie nastąpił. Chciałem powiedzieć, że wszystko w porządku i chcę, żebyśmy o tym zapomnieli, gdy nagle dostrzegłem kartkę od Dave'a w kącie. Przy okazji przypomniałem też sobie wszystko to, co Lyriel mi powiedziała i zdałem sobie sprawę, że ja i tak cierpiałem najmniej. Rozluźniłem swoje kopyta i usiadłem normalnie, a nie jak źrebak z autyzmem. Derp. Ponownie zwróciłem swój wzrok na Lyriel. - Gdybyś naprawdę bała się bliskości, nigdy nie okazałabyś mi swojego ciepła. Chyba że mówisz o czymś innym... A chcę, żebyś wiedziała, że ja taki nie jestem. Przysunąłem się i usiadłem obok niej, chcąc być bliżej jej oczu. - Przez cały ten czas myślałem tylko o tym, żeby cię nie zabrakło. Chciałem, żebyś była przy mnie. I ja chciałem być przy tobie. - Urwałem na moment i westchnąłem. Skoro już to zacząłem, nie ma co się wycofywać. - Chciałem... móc cię przytulać, głaskać i wąchać twoje włosy i za każdym razem mówić, jak wiele dla mnie znaczysz. Udało mi się uśmiechnąć i mruknąć z kpiną i zażenowaniem dla samego siebie: - To brzmi jak jakiś tekst z canterlockiej telenoweli, co nie? - Dotknąłem jej kopyta swoim, mając nadzieję, że go nie strąci. - Nie jestem dobry w wyrażaniu swoich uczuć, co już pewnie zauważyłaś... Ale chcę ci tylko powiedzieć, że chciałbym, żebyś była szczęśliwa. Już ci to mówiłem. Dotknąłem jej drugie kopyto. - Lyriel... - Spojrzałem jej w oczy. - Nie chcę cię do niczego zmuszać i niszczyć tej więzi, która już jest pomiędzy nami. Jednak chcę, żebyś wiedziała, że zawsze znajdziesz we mnie oparcie. Dwa słowa wirowały mi w głowie przez cały czas. Zamknąłem na parę sekund oczy, a gdy je otworzyłem, pomyślałem: czemu jeszcze bardziej nie pogorszyć tej sytuacji? Udało mi się nawet uśmiechnąć, gdy wreszcie to powiedziałem: - Kocham cię.
×
×
  • Utwórz nowe...