Applejuice
Brony-
Zawartość
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Applejuice
-
Byłam wściekła. Z trudem opanowałam się, by nie posłać do któregoś z tych kucy swojej strzały. Nie mogłam pozwolić, by zrobili krzywdę temu zwierzęciu. Ha, to trochę dziwnie brzmi w ustach myśliwego, ale ten las należał do Księżniczki Celestii i wszystkie zwierzęta były w nim wolne, a zabicie któregoś lub porwanie było przestępstwem. - Otoczymy ich - oznajmiłam. - Zrobimy im niespodziankę. Daj mi znać, gdy będziesz gotowy. Bezszelestnie rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się wysoko w powietrze. W górze przeleciałam nad kucami, niewidoczna w chmurach. Wylądowałam po ich prawej stronie i schowałam się za krzakami, czekając, aż ogier da mi sygnał do działania.
-
Nie ma sprawy. Niedługo na pewno się wkręcisz ____________________________________________ Większość zwierząt w tym lesie była pod ochroną, w końcu był to las tuż obok pałacu, gdzie Księżniczka Celestia często przebywała. Odruchowo sięgnęłam po swój nóż, lecz w porę zdałam sobie sprawę, że zwierzę, które wydaje takie piski, na pewno nie jest groźne. Skinęłam głową w kierunku Groove'a i powoli zaczęłam iść ku drzewom.
-
Hm, wiesz, byłoby fajniej, gdybyś robiła dłuższe te odpowiedzi, bo nie wiem co mam dalej odpisywać xP Poza tym opisz jakieś reakcje Groove'a, nie wiem, na przykład "uśmiechnął się, westchnął, wzruszył ramionami", może jakieś opisy (bo w końcu to główna robota MG) i tak dalej. Groove wydaje mi się być taki... bez emocji ._. _______________________________________ - I tak mogłeś przyjść - bąknęłam. Tak naprawdę byłam przekonana, że Groove w ogóle się nie przejmuje. Może gdybyśmy trochę porozmawiali, byłabym teraz bardziej wypoczęta. Odłożyłam pusty już kartonik gdzieś na bok i chwilę milczałam. - Więc... musimy iść do sali tronowej po południu. Mamy jeszcze trochę czasu. Co będziemy robić? Może pójdziemy do lasu, żeby potrenować?
-
To mnie trochę zaskoczyło. W końcu to on zawsze był ode mnie o wiele odważniejszy. Pijąc swój sok spojrzałam na niego, a gdy skończyłam, powiedziałam: - Czemu do mnie nie przyszedłeś? Ja też nie spałam. Przynajmniej nie nudziłabym się w nocy...
-
Tak, ale nie musisz wiedzieć czegoś o książce. To ja stworzyłam ten świat, tylko niektóre pomysły wzięłam z książki ____________________________________________ Przez chwilę byłam nieco otępiała. Ciężko było mi zasnąć ze świadomością, że dzisiaj jest ten wielki dzień, który zadecyduje o mojej przyszłości. Czy któryś z mistrzów doceni moje umiejętności? A co, jeśli nikt nie będzie chciał przyjąć mnie na czeladnika? Te wszystkie obawy sprawiły, że w nocy prawie w ogóle nie spałam, wyobrażając sobie najczarniejsze scenariusze. Uśmiechnęłam się na widok swojego przyjaciela. Wiedziałam, że jego obecność na pewno podniesie mnie na duchu. W końcu on na pewno denerwował się tak samo, jak ja. - Cześć - powiedziałam wesoło, jednocześnie dźgając go po przyjacielsku w żebra. Udawałam, że tak naprawdę wszystko ze mną w porządku. Wzięłam z lodówki kartonik soku jabłkowego i usiadłam obok Groove'a. - Jak się spało?
-
No dopsz, to teraz ja. Moja postać jest nieco... inna od reszty, jeśli ci się nie spodoba mów śmiało Historię zaczerpnęłam z serii "Zwiadowcy" autorstwa Johna Flanagana, jednakże zmieniłam wiele rzeczy i nie jest ona taka sama, jak w książce. [justify]1. Imię: Carlina 2. Rodzaj kucyka: Pegaz 3. Wiek: 22 4. Płeć: Klacz 5. Zawód: (nieobowiązkowe) - 6. Cutie Mark: Srebrny liść dębu (symbolizuje on jej przywiązanie do lasu oraz jej umiejętności, które tam nabyła; mówi się, że liść jest tak lśniąco srebrny jak jej ostrza) 7. Wygląd: Carlina to klacz o smukłej i, jakby nie patrzeć, atrakcyjnej budowie. Jej umaszczenie jest koloru jasnej szarości, zaś grzywa bladej czerwieni. Włosy opadają na prawą stronę szyi i są nieco rozczochrane, jednakże zadbane. Carlina ma na sobie lekki, skórzany pancerz. Pod jednym ze swoich skrzydeł nosi dwie pochwy na noże: jeden służący do walki, a drugi do rzucania w cel. Na grzbiecie ma także zarzucony długi łuk oraz kołczan ze strzałami. 8. Charakter: Odważna i śmiała; nie boi się nowych wyzwań, jest gotowa stawić czoło każdemu niebezpieczeństwu. Inteligentna i sprytna, potrafi znaleźć wyjście z najtrudniejszych sytuacji. Jest opanowana, acz czasem zdarza jej się - szczególnie, kiedy coś nie idzie po jej myśli - wpaść w morderczy szał w złość. Mimo wszystko jest także wesoła, ma poczucie humoru, lubi się przekomarzać. 9. Historia: Działo się to na północnym krańcu Equestrii, tuż przy granicy Imperium Gryfów. Tamtejsze tereny były wyjątkowo biedne, jeśli chodzi o tereny mieszkalne. Żyła tam jedynie garstka kucyków, które rozprzestrzeniły się po całym wolnym obszarze i stworzyły małe wioski. Ziemia zapewniała im obfite plony, górskie tereny idealne schronienie, a gigantyczne lasy pożywienie i materiały budowlane. Wioski, niestety, nie żyły ze sobą w zgodzie. Od niepamiętnych czasów prowadziły ze sobą wojny. Każda wioska miała coś, czego nie miała druga, a by to zdobyć walczyli ze sobą, zamiast dojść do jakiegoś porozumienia. Oczywiście nie były to krwawe jatki - w końcu nie mieli żadnych żołnierzy. Po prostu prostacko się bili, kradli im to, czego im brakowało... i tak przez cały czas. Carlina urodziła się w jednej z wiosek. Gdy dorastała, bardzo nie podobał jej się stan rzeczy, które dzieją się w jej rodzinnej osadzie. Nie mogła jednak na to nic poradzić - w końcu była tylko zwykłą klaczką i nie miała prawa do głosu. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Carlina miała przyjaciela o imieniu Groove, który był synem "władcy" wioski. Oboje próbowali przemówić mu do rozumu, jednak ogier nie dawał za wygraną i za wszelką cenę pragnął pokonać swoich przeciwników... Carlina, gdy miała 12 lat, odkryła swój talent. Nie mogąc znieść życia w wiosce często wybierała się do lasu. Tam nauczyła się strzelać z łuku do zwierzyny, celnie rzucać nożem, a nawet nim walczyć. Na jej boku pojawił się Cutie Mark przedstawiający srebrny liść dębu. Któregoś dnia miarka się przebrała. Podpalono rodzinną wioskę Carliny. Klacz żyła tylko ze swoim ojcem, który po stracie całego majątku, zostawił ją na pastwę losu. Działo się to wtedy, gdy klacz miała 16 lat. Groove jednak jej nie opuścił. Oboje uciekli do lasu, by tam żyć. Postanowili uciec od tego przeklętego miejsca jak najdalej. Zabrali ze sobą zapas żywności, namioty i wyruszyli... Mijały lata. Carlinę i Groove'a połączyła niezwykła więź przyjaźni. Podróżowali po całej Equestrii. W lasach ćwiczyli swoje umiejętności łucznicze - bowiem Groove podzielał zainteresowania Carliny - aż w końcu stali się mistrzami w swojej dziedzinie. Oboje nie wiedzieli, jak to się stało, ale... stali się sławni. Nieśli pomoc każdemu, kto tego potrzebował. Z czasem rozeszła się o nich dobra opinia. Carlina cieszyła się z tego, podobnie jak Groove. Wieść dotarła nawet do samej Księżniczki Celestii. Wtedy dowiedzieli się o tajnym Korpusie Zwiadowców, gdzie funkcję pełniły kucyki do zadań specjalnych. Zajmowali się dostarczaniem informacji dla Księżniczek. Potrafili doskonale się maskować, poruszać się bezszelestnie, a także strzelać z łuku i walczyć na noże. Księżniczka Celestia postanowiła przyjąć w te szeregi Carlinę i Groove'a. Mieli wtedy 22 lata. Musieli jednak przejść surowe szkolenie, by stać się prawdziwymi Zwiadowcami. Zwykle trwa ono 5 lat. Każdy z czeladników otrzymuje swojego mistrza, który go poprowadzi. Później zacznie z nim szkolenie na błoniach Canterlot. Teraz jest dzień, w którym Carlina i Groove zostaną przydzieleni do swoich mistrzów. Oczekują w napięciu na to, co się wydarzy. Mieszkają w kwaterach w zamku Canterlot. Po południu mają się stawić w sali tronowej, by przedstawić się wszystkim Zwiadowcom i opowiedzieć o swoich umiejętnościach. Na pewno będą musieli pokazać, na co ich stać, by zostać przydzielonym do któregoś z mistrzów... 10. Cel: Zostać Zwiadowcą[/justify]
-
Hm, a ja dam Sum 41. Mocne brzmienie mimo wszystko jest. Swoją drogą, to moja ulubiona piosenka ^^ Filmiki z hiszpańskimi napisami zawsze mają najlepszą jakość *derp*
-
Przynajmniej ja nie jestem jedynym źródłem jej problemów - pomyślałem ponuro. A może to wszystko wina Pyde'a? Chociaż... "Myślałem, że tylko dla rodziców byłem popychadłem"... Nie wyglądało mi na to, żeby Suzanne w czymś zawiniła. A Pyde na pewno był wkurzony na mnie, stąd ta złość. Zresztą nie znałem za dobrze ani jego, ani jej, więc nie powinienem się nad tym zastanawiać. Nie mogłem zostawić Suzanne w takim stanie, nawet jeśli to nie była moja sprawa. Od razu położyłem się na podłodze obok niej i delikatnie objąłem ją swoim skrzydłem. - Dlaczego? - spytałem cicho. Nie byłem świetnym doradcą i nie za bardzo umiałem rozwiązywać problemy, ale przynajmniej mogłem spróbować.
-
Napiszę to samo co u ciebie w komentarzu: Jest naprawdę super, Kathusiu, tylko... moim zdaniem jego szyja jest zbyt krótka, a pysk taki trochę zniekształcony. Mimo wszystko wyszło ci to wspaniale ^^ Wielkie dzięki!
-
Byłem nieco zaskoczony. Przez chwilę patrzyłem na miejsce, gdzie zniknął Pyde. Czułem, że nie powinno mnie tu być. Zerknąłem na Suzanne. Nie mogłem jej zostawić, gdy nadal była tak przybita - w końcu to z mojego powodu. I Pyde na pewno też był na mnie wściekły. Westchnąłem w duchu. Wszędzie, gdzie się znajdę, wszystko się wali. - Co się stało? - spytałem ostrożnie.
-
Było mi przykro, że znowu zepsułem jej radosny nastrój. Chyba poznała mnie z jednej z moich najgorszych stron. Podszedłem do niej i ułożyłem głowę pod jej podbródkiem, a potem delikatnie go uniosłem. - Już drugi raz jesteś smutna przeze mnie - mruknąłem. Odsunąłem się i chwilę unikałem jej wzroku, szukając jednocześnie odpowiednich słów, ale wkrótce spotkałem się z jej oczami. Westchnąłem. - Przepraszam, że cię uraziłem. Byłem w podłym nastroju i wszystko działało mi na nerwy. A po prostu byłem zazdrosny, że ty... jesteś taka szczęśliwa - powiedziałem cicho. Tym razem to ja lekko spuściłem głowę i chwilę milczałem. - Przepraszam - powtórzyłem tylko, już nie wiedząc, co powiedzieć.
-
Mam brata starszego ode mnie o 8 lat i nigdy nie mieliśmy żadnej poważnej kłótni. Wydaje mi się, że rodzeństwo w nie zbliżonym wieku ma "większe szanse na sukces" A mój brat jest niesamowity Co tu dużo mówić... dzięki niemu nie jestem kolejnym pokemonem, jak większość moich rówieśniczek. Od małego grałam z nim piłkę, gadałam z jego starszymi kumplami... Fajnie jest mieć takich kolegów Brat pokazał mi dobrą muzykę, od niego mam poczucie humoru... no, po prostu kocham go nade wszystko.
-
Przestałem się uśmiechać. - Waleczna z ciebie świnia - stwierdziłem chłodno. Chwilę mierzyłem go wzrokiem, a potem wypuściłem z siebie powietrze i znów wykrzywiłem wargi w nieco kwaśnym uśmiechu. Jeszcze bardziej odsunąłem się od drzwi. - Hej, Suzanne! - krzyknąłem. - Możemy pogadać?
-
Spojrzałem na Pyde'a i po chwili uśmiechnąłem się szeroko. Tak naprawdę miałem ochotę go znokautować, ale nie okazywałem tego. *derp* - A więc jednak też znasz dobre maniery - powiedziałem. Cofnąłem się o krok od drzwi, nie przestając się uśmiechać, po czym spytałem: - To może sam zaprosisz mnie do środka, co?
-
- Mówiłem ci. Chcę z nią porozmawiać. Nie nachodzić - powiedziałem. Potem uśmiechnąłem się i dodałem: - Ale to już nie powinno cię interesować, prawda? Powoli zacząłem go mijać, kierując się do domku Suzanne.
-
Bo to Big Mac, on jest większy od zwykłych ogierów xP
-
Wyszło ci to świetnie, serio. Aż byłam nawet trochę zaskoczona xP Fajnie opisałaś ich mieszkanie, ja w swoim fanficu mam z tym problem. No i to też był oryginalny pomysł, bo nigdy nie widziałam, żeby ktoś w historii swoich OC dodawał wygląd domu. ^^ Zwyczajny, a dzięki temu wyjątkowy, ładny i ciekawy kucyk. Dobrze napisana historia, jest kilka literówek, błędów interpunkcyjnych pewno też, ale na to ciężko zwrócić uwagę, więc nie będę cię dołować (poza tym nie chce mi się ich szukać). A jeśli chcecie poznać losy Rena i Camerona, to czytajcie mój fanfic "Blast", yay. Iiii jak to mają w zwyczaju ludzie tutaj, dam ocenkę liczbową: 10/10, jakżeby inaczej ;3 Aha, no i plusik za nazwę baru xP
-
Uniosłem brwi. - Naprawdę? Widziałem się z nią chwilę temu. Co się stało? - spytałem. Przypuszczałem, że to przeze mnie Suzanne czuła się źle... ale chyba nie byłem aż taki okrutny, prawda? Poza tym Pyde mógł tylko szukać pretekstu, żebym nie zadawał się z jego siostrą. Widać było, że za mną nie przepada i chce, żebym trzymał się od niej z daleka. Zerknąłem na niego skrywając kpiący uśmieszek, gdy przylewitował sobie paczkę papierosów. A dokładniej mówiąc, robiłem to tak, żeby on się zorientował, że go skrywam. Odnosiłem dziwne wrażenie, że starał mi się tym zaimponować, podobnie jak wczoraj z piwem.
-
Spojrzałem w górę. Chmurzyło się coraz bardziej, ale raczej nie zapowiadało się na deszcz. Zastanawiałem się, czy Pyde chowa harfę właśnie dlatego, czy dlatego, że Suzanne kazała mu to zrobić z mojego powodu. W końcu mówiła, że mogłem jej posłuchać. Musiałem ją przeprosić... Ech. Podszedłem do Pyde'a. - Zaczekaj z tym - mruknąłem. - Gdzie jest Suzanne? Muszę z nią pogadać.
-
Hmm... a czym zainteresowali cię Arydzi? W sumie to zwykli wojownicy, tyle że czarni
-
Może najlepiej by było, gdybym cały czas był sam. Wtedy nie wydarzyłoby się nic niedobrego. Strach i niepewności gdzieś uleciały. Teraz czułem się... tak jakby znużony. Chyba po prostu powoli odechciewało mi się wszystkiego. Było mi też już obojętne, w jaki sposób zareaguje Lyriel. Jakkolwiek to zrobi i tak będzie źle. Nie przejmowałem się też Suzanne. Biorąc pod uwagę początek naszej rozmowy, w ogóle nie musiałem się o nią martwić. Na pewno samo wszystko się jakoś ułoży. A jeśli chodziło o Lyriel, to mogłem albo walczyć, albo się poddać. Nie potrafiłem podjąć w tej sprawie decyzji. Wkrótce, gdy minęło trochę czasu, a ja nadal skubałem trawę, postanowiłem wstać. Suzanne na pewno musiała już być u siebie w domu. Ja również wolnym krokiem zacząłem zbliżać się w kierunku chatki Lyriel, przygotowany na najgorsze.
-
Huh, w sumie racja. Dzięki, Syrenko ~ Arjen
-
Kiedyś istniała opcja wpisania numeru strony w jakimś dużym temacie, żeby od razu nas tam przeniosło. Czy da się to z powrotem przywrócić? ;d To trochę ułatwiłoby sprawę, nie trzeba by było przekopywać się przez cały wątek.