Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Ohmowe Ciastko

    [GRA]Odseparowani

    Marcus puścił rękę. Nie chciała uciekać, czyli nie było sensu dalej jej trzymać. -Nie moja - potwierdził. - Ale właśnie pokazałaś, że to nie było nic normalnego - Zauważył. - Czy za pomoc nie zasługuję choć na tyle?
  2. Ohmowe Ciastko

    [GRA]Odseparowani

    Marcus rozejrzał się dookoła. Dziewczynka ulotniła się niczym kamfora. Spojrzał na stolik, przy którym siedziała. Stał na nim kubek z miejscowym specjałem. Pełen. Zastanawiał się, czy to zdarzenie mogło mieć jakieś drugie dno. Wątpił w to. Pijaczkowie już uciekli, nie robiąc żadnego bałaganu. Jednak dziewczynka nie była w tym barze bez powodu. To już nie był jego problem. Po chwili barman osobiście przyniósł mu flaszkę. -Daj sobie spokój, Anthony - powiedział oschle. - I nie bij mi klienteli. Jeśli ich stracę, poczujesz to na własnej kieszeni. Ten świat był parszywy. W takich miejscach od wielkiego dzwonu dzieje się coś dobrego, a wtedy co? Uratowana ucieka bez najmniejszego podziękowania, a właściciel przybytku strofuje go. Wyszedł na zewnątrz w kierunku mieszkania. Szybko zauważył rozkojarzoną dziewczynkę, stojącą kilkadziesiąt metrów dalej, najwyraźniej całkowicie nieobecną. Może jednak będzie miał szansę zaspokoić swoją ciekawość. Usłyszał jak mówi sama do siebie. Najwyraźniej nie zauważyła go. Nic dziwnego - sposobem poruszania nie wyróżniał się z tłumu, ponadto flaszka także wtapiała go w otoczenie. Pierwszą myśl na ten temat odrzucił - gdyby tak było, nie bałaby się tych mężczyzn, ponadto ci wykłócaliby się z nim. Więc co to było? Złapał ją za rękę. Uratował jej cnotę i miał prawo dowiedzieć się co wpadło jej do głowy. -Co robiłaś w takiej spelunie? Bo na pewno nie czekałaś na rodziców.
  3. Ohmowe Ciastko

    [GRA]Odseparowani

    Marcus szybko zlustrował mężczyzn. Wszyscy zataczali się po większej ilości alkoholu. Jeden ciągnął za sobą stopę. Drugiemu brakowało dwóch palców na dłoni. Wszyscy mięli czerwone oczy. Pijacy i nic więcej. Najbliższego uderzył otwartą dłonią w ucho. Przed jego upadkiem zdążył podciąć i rzucić na ziemię drugiego. Trójka zwróciła na niego uwagę, pozostał tylko menel najbliżej dziewczynki. Pociągnął go za ramię i przybliżył do siebie. -Sp**** - warknął. - Ale już. I zabrać swoich kumpli. Ustąpili. Lata w Smoothers nauczyły go, że czyny muszą poprzedzać słowa. W innym wypadku próbowaliby pokazać zęby. Szybko by je stracili. A tak skończyło się dla nich na siniakach. Powinni dziękować mu, że wybrał opcję korzystniejszą dla nich. Pozostała jednak dziewczynka. Idąc zastanawiał się, co może robić w takim miejscu. Większość kobiet w takich miejscach było większych od reszty bywalców i równie stara co oni. Ta mała jednak wyłamywała się z tego schematu. [To twoja postać uciekła czy nie?]
  4. Ohmowe Ciastko

    [GRA]Odseparowani

    Marcus odłożył worek w pomieszczeniu, które w tym mieszkaniu szumnie nazywało się "kuchnią". Szybko przeprał ubrudzone ubrania, zmieniając je. Odświeżony wyciągnął trochę pieniędzy z koperty, resztę odkładając do skrytki pod łóżkiem. Miał zamiar zrobić sobie nalewki z ostrymi papryczkami, ale brakowało mu najważniejszego składnika. Znał jednak miejsce, w którym mógł uzupełnić braki o coś lepszego niż 40% metanolu, całkiem blisko jego domu. Wszedł do baru i od razu podszedł do kontuaru, na którym spod warstw brudu grubości paznokci wyzierało drewno blatu. Szybko złożył zamówienie i dał barmanowi pieniądze. Ten wysłał pomocnika na zaplecze po butelkę. Z braku lepszego zajęcia zaczął oglądać klientelę - lokal już zdążył obejrzeć sobie wiele razy. Tym razem jednak było coś, co zwróciło jego uwagę na dłużej - była to dziewczyna w za dużej bluzie, z swoją twarzyczka i higieną pasująca do tego miejsca jak diament do chlewu. Kilku miejscowych też ją zauważyło. Najwyraźniej nie przeszkadzał im fakt, że mogli mieć córkę w podobnym wieku. Po ich zapijaczonych mordach było widać, że nie chcieli obronić jej przed niebezpieczeństwami Smoother. Marcus westchnął. - Przydałoby się zrobić w życiu kilka dobrych czynów - mruknął do siebie i skierował swe kroki w ich kierunku. [ukeź, margines społeczny i wieczne patrole - czy dobrze założyłem pisząc post, że twoja postać jest w Smoothers?]
  5. Ohmowe Ciastko

    [GRA]Odseparowani

    Ktoś poklepał Marcusa po ramieniu. Wyprostował się i odwrócił. Tuż za nim stał zarządca, wielki śniady chłop z dłońmi jak bochenki. W jednej dłoni trzymał kopertę, a w drugiej wypełniony jutowy worek. Było znacznie za wcześnie. -Coś się stało? -Marcus, od jutra mają robić tu jakąś kontrolę. Bierz. - Zarządca podał mu kopertę, która zaraz wylądowała złożona w wewnętrznej kieszeni, oraz worek. - Masz tam dniówkę z premią. A w worku trochę jedzenia - Trochę to było lekkie niedomówienie. Może nie było w nim całkowitego posiłku, jednak dokupując trochę składników mógł przeżyć na jego zawartości tydzień. - Wróć za kilka dni. Dobrze pracujesz. -Jak będę mógł. Słyszałeś żeby w Ajacco coś się stało? -Wybuch gazu w jakimś starym budynku. -Stary budynek w Ajacco? -Podobno. Marcus opuścił farmę. Szedł drogą w stronę Ajacco. Co prawda pomieszkiwał w Smoother, jednak nie mógł nawet wejść do dzielnicy Arcykonsula, a przejście na około nie uśmiechało mu się za bardzo. Widział jeden pozytyw takiego stanu rzeczy - znalazł bardzo dobry, tani sklepik spożywczy właśnie w tej dzielnicy. Aż dziw było, że mały rodzinny biznes trwał otoczony zewsząd wielkimi kapitałami. Świat najwyraźniej nie mógł przetrwać bez wyjątków, do jakich z pewnością zaliczał się ten sklep.
  6. Ohmowe Ciastko

    [GRA]Odseparowani

    Marcus otarł dłonią czoło. Dzień pracy powoli chylił się ku końcowi. Lubił pracę na roli. Łatwo było umawiać się na robotę, dniówki były dniówkami, a często miał jedzenia w bród. Podniósł wzrok. Jak na znak chmura pyłu wzniosła się z Ajacco. Zaciekawiło go to wydarzenie. Jednak nie aż tak, by oderwać go na dłużej od pracy.
  7. Ohmowe Ciastko

    [ZAPISY] Odseparowani

    Kto z ostatniej trójki się dostał? EDIT Dzięki za odpowiedź.
  8. Ohmowe Ciastko

    [ZAPISY] Odseparowani

    Imię: Marcus Nazwisko: Spencer Wiek: 25 lat Zdolność Semanty: jego ciało może dokonywać na samym sobie dowolnych zmian, od regeneracji uszkodzeń do zmiany tkanki mięśniowej na metal itp. . Jego zdolność do kontroli tej mocy jest znikoma, prawie żadna ( świadomie jest zdolny czasowo zwiększyć wydolność swego ciała, jednak później cierpi na zakwasy ). Jedynym trwałym efektem jej działania jest zmiana koloru włosów. Reszta zmian jest od chwilowych po czasowe. Zregenerowane tkanki po czasie ( od godziny, góra dwóch dla znacznych uszkodzeń po dobę dla niewielkich uszkodzeń ) tracą część sprawności, jednak stan ten trwa maksymalnie parę dni( dla największych uszkodzeń ). Charakter: realista, małomówny. Preferuje działania w samotności, jednak doskonale potrafi pracować w grupie. Amoralny w dążeniach do celów. Styrany życiem. Wygląd: Historia: Marcus pochodzi z robotniczej rodziny. Jedyną ścieżką rozwoju, która zapewniałaby mu szacunek w społeczeństwie, były siły porządkowe. Z tego też skorzystał. Po przeszkoleniu wojskowym dołączył do sił pacyfikacyjnych. Jego życie całkowicie się zmieniło podczas buntu w hucie. Robotnicy zdobyli na pokonanych wojskowych kilka sztuk broni, w tym jedną na ostrą amunicję. Marcus miał nieszczęście wejść drugi do pokoju z zabarykadowanymi protestantami. Stał się celem dla posiadacza karabinu. Wystrzelono w niego kilka razy. Życie mignęło mu przed oczami, jednak pociski nie wyrządziły mu szkody - odbiły się od jego ciała. Jedna trafiła go w głowę i wbiła się w mózg. ( Po chwili jednak wypadła. Dowódca oddziału, z historią nieznaną nikomu, zamknął się w pomieszczeniu z martwymi robotnikami. Tam zniszczył twarze kilku, jednemu zamienił strój z tym Marcusa. Wyrzucił go przez okno, uprzednio wkładając zapisaną karteczkę. [On tego nie wie, jak chcesz możesz coś zrobić z tą postacią]) Marcusa obudził wybuch w jednej z hal. Sam leżał daleko poza strefą zagrożenia. Przypomniał sobie ostatnie wydarzenia i pobladł. Zauważywszy barwę swego ciała zrozumiał, co się stało. Znalazł kartkę. Zapisany był na niej sposób kontaktu z oszustem podrabiającym dokumenty. Uciekł z strefy zagrożenia i dotarł do adresu, ulokowanego w dzielnicy portowej. Oszust nawet razu nie pokazał mu twarzy, jednak dał mu dokumenty, trochę środków na przeżycie oraz wiedzę, jak od teraz miał żyć. Prace fizyczne, do których kompetencje widać, patrząc się na człowieka - takie były jego zajęcia przez te trzy lata. Chciał się wyrwać z dzielnicy robotniczej, w której pracował jego ojczulek po szkole średniej, a trafił jeszcze gorzej. Jedyną radością jego życia były biblioteki. Niestety, nie miał szansy odpocząć. Co kilka miesięcy zmieniał miejsca, zwykle wskutek jakiś ran. Nie mógł korzystać z szpitali, a wyzdrowienie z zmiażdżenia nogi czy ręki w ciągu dnia nie były normalne. Miał nawet okazję powalczyć z Łowcą. To był jeszcze młody dzieciak, jednak jego żądza krwi była ogromna. Miał jednak pecha - na nic nieludzka siła, gdy walczyło się z przeciwnikiem, którego ciało było pokryte ostrzami. Odchorowanie tego pojedynku jednak swoje trwało.
  9. Thomas rzucił okiem na swoje kostki, czując problemy z chodem. To, co zauważył nie było normalne ani miłe. Nie miało też pozytywnych zamiarów względem niego. Położył dłoń na rękojeści miecza. Chciał spróbować uwolnić się siłą własnych mięśni, jednak był przygotowany na niepowodzenie. W takim wypadku chciał sprawdzić, czy uścisk nie zelży, gdy dłoń nie będzie połączona z ręką.
  10. -Nie martw się - Thomas zabrał jedną rękę, a drugą poklepał ją po ramieniu. - Spójrz, kapitan doskonale wie gdzie iść. Z pewnością nie raz już tu był. Na pewno wie co robi - spróbował ją uspokoić, mówiąc najmilszym tonem, na jaki potrafił się zdobyć. Oby. Pomyślał.
  11. Krzyk był, lekko mówiąc, całkowicie niespodziewany. Thomas natychmiastowo załapał, że krzyczała Avalon. Podnosząc wzrok, jeszcze przed chwilą skupiony na kładce, który z trudem powstrzymywał od spoglądania na dolne części dziewczyny, odruchowo wyrzucił ręce do przodu - sądził, że tutaj można krzyknąć tylko z powodu upadku. Położył dłonie na jej ramionach, jednak to nie brak równowagi spowodował ten krzyk. -Coś się stało? - zapytał się, skracając dzielący ich dystans.
  12. Ktoś nie umiał nawet dobrze chodzić. Thomas z nietęgą miną odwrócił się do tyłu. Liczył, że dostanie choć nieme przeprosiny za ciągłe oblewanie wodą łydek, z których woda spływała prosto do buta, oraz za przydeptuje mu ciągle buty. Jednak jego twarz nie wyrażała sobą jakiejkolwiek skruchy. Nie zauważył nawet najmniejszego skupienia. Zaskoczył go odwracając się. Nie ujrzał jednak nawet najmniejszej nuty zakłopotania. To nie była jego wina. Już chciał wykrzyczeć do kapitana prośbę o króciutką przerwę, jednak jego słowa zniechęciły go do tego. On znał drogę, więc obowiązywały jego zasady. A skoro mówił, żeby się nie zatrzymywać, to nie zatrzymywał się. Nawet jeśli powodowało to wzbierającą w nim frustrację, szedł dalej.
  13. -Tyle starczy - Odpowiedział Thermal. - Czym więcej sił na nas skupią, tym mniej będzie mogło walczyć z resztą. Thermal czuł się zmęczony. Jednak to zabijanie było męczącą sprawą. A Yellow z pewnością także pamiętał lepsze chwile. Zniżenie lotu byłoby równoznaczne z samobójstwem. -Latajmy nad dzielnicą i atakujmy oddziały wroga lub budynki dookoła nich. Może tak zdołamy zadać większe straty tym w uliczkach. A najwięcej i tak zrobimy stanowiąc ruchomą tarczę.
  14. Thomas trochę pomagał przy wiosłach, jednak szybko na jaw wyszła jego mierność przy tym zadaniu. Zdołał dotrzymać do końca jedynie przez to, że odległość ostatecznie nie była wielka. Gdy zasygnalizowano koniec wiosłowania wstał z ławeczki i wyszedł na pokład. Przy rufie rozciągnął mięśnie. W międzyczasie oglądał, jak marynarze uwijali się przy umieszczeniu statku przy pomoście. Po tym bosman zaczął rozdzielać ludzi. W pewnym momencie wbił w Thomasa swoje spojrzenie, informując go o przydzieleniu do kapitana. Póki jednak nikt nie schodził z statku kontynuował swą czynność. W końcu kapitan zszedł z statku, a za nim korowód marynarzy. Nie umknęło uwadze Thomasa to, że do grupy schodzącej na ląd należeli wszyscy nowi, w tym on. Na statku zostały osoby, które przy wrogim statku najpierw złapały broń palną. Przeszli przez pomost aż do lasu. Chód po nim nie był najpewniejszy, jednak możliwy. A słysząc słowa kapitana zrozumiał, że dalej będzie tylko gorzej. Marynarze mięli tą przewagę, że byli zwyczajni do chodzenia po mokrym drewnie. Ale on nie zamierzał być gorszym. Nawet jeśli całkowicie skupił się, by iść centralnie po środku desek.
  15. Kilka osób zajrzało w temat więc się zapytam - czy jest tu osoba zainteresowana uczestnictwem w sesji, jakiej pomysł przedstawiłem? A może ktoś chciałby, ale jakiś element bardzo mu nie pasuje? Jak na razie nie wpłynęło żadne zgłoszenie. Jeśli na prawdę nikt nie będzie chciał zagrać, to w czwartek dowiaduję się, jak zdjąć temat w zgodzie z Zegarmistrzem.
  16. Wprowadzenie dla szaleńców nie znających anime z „Fate/” w tytule, a chcących rozważyć grę. Wybór Sługi Mechanika Sposób gry To będzie eksperyment. W Fate dużą rolę gra zachowanie tożsamości swojego Sługi tylko dla siebie. Taki Sługa zawsze jest herosem pamiętanym przez historię. Sprawia to, że przy znajomości jego tożsamości można łatwo poznać wszystkie jego wady i słabości. By uniknąć sytuacji, w której gracze będą znali postacie innych, czyli moim zdaniem spłycenia gry, mam zamiar przeprowadzić ją przez PW. W najlepszej sytuacji będzie to znaczyło, że będę prowadził siedem sesji bez żadnej widocznej w profilu aktywności. Karta postaci Mistrza ( przesyłać na PW ) Karta postaci Sługi ( tak samo – PW ) Prosiłbym was, byście po zdecydowaniu się na pisanie karty, wiedząc już co będziecie pisać, poinformowali mnie o tym przez PW. Będzie to swoista rezerwacja. Według mnie jest to uczciwszy sposób niż wybieranie przeze mnie jednej z kart albo pozwolenie, by osoba, która wcześniej wymyśliła swoją postać i zaczęła pisać wielkie KP odpadła, bo inny chętny szybciej zdołał napisać swoje KP. Co na koniec? Postacie emo mogą być, ale mają być prowadzone logicznie. OP i wszelkie pochodne będę na bieżąco starał się wyłapywać, ale starajcie się ich unikać. Jeśli jakaś moja decyzja nie będzie wam pasowała możecie prosić o jakieś wyjaśnienie oraz próbować wskazać rzeczy, które pominąłem. Lista wolnych klas Saber Lancer Archer Rider Caster Assasin Berseker
  17. Thomas siedział. Calutkie spotkanie z innym statkiem przesiedział, mając drugi statek za plecami oraz kilkoma warstwami drewna. Jedynym ruchem, jaki wykonał przez ten czas, było złapanie pochwy z mieczem w dłoń. Chciał wtedy wstać i zapytać się Intyre o to, czyżby właśnie nadszedł moment pojedynku. Jednak jak młot uderzył go brak ruchu kapitana. Wtedy jego słowa, którymi zagrzewał ich, gdy jeszcze statek złodziei był tylko łupiną na horyzoncie, zyskały całkowicie inne znaczenie. A gdy dookoła nich rozpętała się chwilowa burza Thomas stracił rezon. Wszedł na statek z myślą, że póki będą na morzu, będzie bezpieczny, o co zadbają doświadczeni marynarze. Jednak taki artefakt... który całkowicie zmieniał jego światopogląd. Od tego momentu inaczej patrzył na wszystkie dziwactwa dziadków i rodziców. Może mięli oni rację nie przechodząc pod drabiną? Tylko przyszłość mogła mu to powiedzieć. Siedział, czekając jak rozwinie się sytuacja. Jego wartość w tym momencie była znikoma. Najlepiej robił, siedząc i nie plątając się innym pod nogami. [usunąłem moje posty niezwiązane z grą]
  18. Miej zadany esej na 150 słów min., a napisz stronę tekstu z 600 słowami.

    1. Arceus

      Arceus

      Miej paskudne pismo i daj to nauczycielowi do sprawdzenia >:)

    2. Ohmowe Ciastko

      Ohmowe Ciastko

      :)

      Na jej szczęście napisałem na komputerze i wydrukowałem. Ale wierzę w swoją klasę i eseje z pociągów i autobusów.

  19. Dźwięk dzwona obudził Thomasa. Wyniósł z tej pobudki cenną lekcję na przyszłość, na szczęście nie za późno - na statku spało mu się gorzej niż na lądzie. Nie czuł się zmęczony, jednak mile przyjąłby jeszcze godzinę snu. Nie umiał jednak wydobyć na powierzchnię swego ciała żadnej energii. Chodził, jednak bardziej siłą musu, niż chęci. Dopiero kilka łyków zimnej wody zapoczątkowały proces pełnego wybudzenia. Nie mając zbyt wiele do roboty złapał za mopa i zaczął myć pokład. Zaskakujące, jak dobrze marynarze umieli unikać oraz ignorować osoby zajmujące się tym. Nauczył się tego już dawno i w swoich podróżach wiele razy z tego korzystał - nigdzie nie znalazła się osoba, która miała coś przeciwko osobie myjącej pokład. Jednak nie zawsze można być niewidzialnym. Widząc coraz większe zaciekawienie kapitana wyspą, która od jakiegoś czasu majaczyła na horyzoncie, odstawił wiadro z mopem i zaczął wytężać wzrok. Nie był orłem, jednak zdołał coś zauważyć. A tym czymś była sposobność do zaprezentowania swoich umiejętności kapitanowi. Następnym razem o pojedynkach będzie mówił, podając miejsce i datę. Znalazłszy swój miecz w kubryku usiadł sobie przy ścianie. Gdy będzie potrzebny ktoś go o tym poinformuje, a nie wpadałby nikomu pod nogi. Choć wątpił, że będzie zbyt wiele do roboty. Spodziewał się, że walki będą miały miejsca na wyspie, która jest plądrowana przez inną załogę.
  20. Thomas zszedł pod pokład. Co prawda sekrety kierowania takim statkiem, nawigacji gwiazdami oraz mapą i poprawnego ustawiania sznurów były dla niego nieznanym, jednak jako podróżnik poznał układ takich statków - a przynajmniej części, która miała go interesować. Drugi nowy, Drake jeśli dobrze się orientował, od razu udał się pod pokład. Nie poszedł jednak wieszać hamaku. Nie jego sprawą było gdzie ten się udał. Thomas chciał szybko załatwić wszystkie swoje sprawy oraz poćwiczyć. Razem z kilkoma marynarzami wszedł do kumbryku. Tamci od razu znaleźli hamaki, więc także skorzystał. Podglądając ludzi obok siebie zdołał zawiesić swój. Do najbliższego schowka, szczęśliwie niezajętego i znacznie dłuższego, niż szerszego, wepchnął swoje rzeczy. Złapał pochwę z mieczem w dłoń i wszedł na pokład. Przy rufie, za sterem mało kto się kręcił, więc przystanął sobie tam i zaczął ćwiczyć uderzenie. Zgodnie z zaleceniami dziadka powtarzał jedno uderzenie do momentu, w którym będą rwały go mięśnie. To był słodki ból - mówił mu, że w przypadku zagrożenia życia wykona go bezwiednie, tak samo jak nieświadomie się oddycha lub wystawia ręce upadając.
  21. Thomas zaśmiał się. Czyżby to był czas, kiedy będzie musiał schować katanę pod łóżko... pardon, łóżka na takim statku nie uświadczy. Czyżby to był czas, kiedy katana będzie leżała pod jego hamakiem, a on będzie pracował szmatą na życie? To było jak obraza na jego przodków i policzek wymierzony mu w twarz. To przemyślenie spowodowało powtórny napad śmiechu. Bo co innego mógł? Pierwszy " pojedynek " i od razu spojrzą się na niego inaczej... lub rzucą go twarzą w dół jako śniadanie rybom, jeśli przed zetknięciem się z przeciwnikiem oberwie kulą. -Panie, którą z wielu kwater mam oporządzić jako pierwszą - zapytał się, na poły wesołym i prześmiewczym tonem.
  22. Zaśmiał się w duchu. Decydowanie o załodze poprzez ocenianie jego spojrzenia. Zastanawiał się - a może to też jakiś sposób? Patrząc na mordy tutejszych, mało który miał wypisaną na nich prawdomówność. Słowa i tak mało musiały tutaj znaczyć. Thomas obudził się. Pieniądze zabrane zbirom dnia wczorajszego starczyły tylko na posiłek. Siedząc jednak i nie mając co z sobą począć, przyuważył marynarzy bawiących się nożem. Prosta gierka w wbijanie ostrza pomiędzy palce. Dobrze, że cały czas starał się zostawiać coś dla siebie. Udało mu się zebrać całkiem pokaźną sumkę pieniędzy, jednak przegrał z mistrzem, którego wszyscy bali się wyzywać. Czarny robił to tak szybko, jakby od dzieciństwa było to jego jedyne zajęcie. Na pokój starczyło, a nawet na śniadanie zostało. Nawet nie znalazł w nich robactwa. Zapach spalenizny i osmalone deski mówiły powód. Nieszczęście karczmarza było jego szczęściem. Obudził się nawet wypoczęty i w porę. Wstał, ubrał się i zszedł wrzucić coś na ruszt. Menu śniadaniowe nie było zbyt zróżnicowane, jednak miało pewną zaletę - rano karczmarz był w tak dobrym humorze, że porcją śniadaniową dało się najeść. Mając przewieszony przez ramię cały swój obecny dobytek wyszedł na zewnątrz. Słońce jeszcze nie zdążyło jeszcze wzejść, więc panowała miła temperatura. Dało się zauważyć, że miasto jest obumarłe. To była pora, w której albo ludzie się budzą, albo zasypiają. Niewielu podobnie do niego załatwiało swe sprawy o tej porze. Pasowało mu to nawet. Do porannych ptaszków należała dwójka chłopaków, która ciągnęła za sobą cieknące wory. Szlaczek cieczy wychodził z zaułka wiele kroków przed miejscem ich zrównania. Ktoś przeżywa, ktoś umiera. Wszedł do portu. Na kilku pomostach byli już ludzie, jednak tylko na jednym osoby, które kojarzył - wcześniejszą trójkę rekrutów. Szybko ich sobie obejrzał. Dostrzegł krew na młocie rudzielca. Bezmyślna, gwałtowna siła bez skrupułów - zaczął czuć do niego głęboką pogardę. Dziadek opowiadał mu o tradycji - wiedział, jak powinien zachować się samuraj względem pana, który przyjął go pod swój dach. Tradycja nie mówiła jednak nic o roninach wchodzących na statek piracki. Za właściwe uznał przystanięcie z boku, co też uczynił.
  23. Ogniki złości zajaśniały w oczach Thomasa. Nie lubił, bardzo nie lubił gdy ktoś ignorował go tak jak ten wielkolud. Najchętniej wbiłby mu jeden z noży... w stół. Chciał trafić na statek, a wcześniejsze zabicie załoganta co prawda stworzy wakat, ale na pewno nie dla niego. Poza tym w karczmie było za dużo osób, a on miał w worku wszystkie swoje ubrania. Nie chciał ich wszystkich zabarwić krwią. Jednak nie był gwałtowną osobą. Mógł na wiele sposobów zwrócić ich uwagę, jednak nie tak go wychowano. Odszedł sobie w bok i przystanął przy stole, czekając aż niezdarne dziewczę skończy swoje sprawy.
  24. Thomas skończył jedzenie prawie całkowicie suchy. Cała trójka odeszła już od kapitańskiego stolika. Sądził, że nadeszła chwila na niego. Wstał i podszedł do dwójki mężczyzn. Wyciągnął z wnętrza płaszcza zerwane ogłoszenie i wystawił je przed siebie. -Nadal szukacie mieczy?
  25. [Ja tam czekam na Sayę i jakoś dołączam.]
×
×
  • Utwórz nowe...