-
Zawartość
1079 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez Ohmowe Ciastko
-
-
-A niech do draconequs, jaką ja mam fryzurę-przeraziłem się fryzury, jaką zobaczyłem na swojej kopii.
-
Imię: Fire Hooves , a nazywany jest Burned
Opis wyglądu: Jaki on jest, każdy widzi.
Doświadczenie
Od najmłodszych lat uczył się magii, co bardzo dobrze mu szło i obecnie jest dobrym magiem, lecz do perfekcji opanował czary związane z ogniem. Umie wytwarzać ognie o dziesiątkach temperatur oraz, co ważne, posiadł umiejętność gaszenia wszelakiego ognia w przeciągu sekund. Jest także niewrażliwy na jego działania, co jest efektem podświadomego otaczania się barierą odporną na temperatury na wskutek wielu nieudanych czarów ogniowych.
Krotka historia.
Pochodzi on z niewielkiego miasteczka pomiędzy Applelossą a Manehatanem. Bardzo wcześnie opanował kontrolę nad magią, z czego jego rodzina była bardzo dumna. Jego rodzice były jednorożcami. Od najmłodszych lat uczyli go magii. Uczył się jej bardzo łatwo, lecz nie dawała ona mu radości. W wieku 8 lat nauczył się pierwszego czaru związanego z ogniem. Od razu wiedział, że uwielbia to zjawisko. Zafascynowała go natura ognia: potrzebny, lecz dziki i niebezpieczny. Przeczytał wszystkie książki o magii, jakie mógł znaleźć w okolicy i nauczył się wszystkich zaklęć manipulujących ogniem. Swój znaczek otrzymał podczas pożaru. Zapaliła się jego wioska,podczas jak on ćwiczył w lesie. Szybko do nich pobiegł, po czym użył jedynego czaru, jakim mógł pomóc, a mianowicie zebrania ognia. Cały ognień z miasta zebrał się w kuli, która zawisła wysoko w powietrzu. Na ziemi pozostał tylko żar. Energia, jakiej użył Fire, spowodowała jego omdlenie. Po obudzeniu się zobaczył swój znaczek. Na początku sądzono, że to jego wina, lecz udowodnił, że tak nie jest. Kolejne lata spędził na dalszych ćwiczeniach. Był nawet przez pewien czas na wymianie w Canterlocie, gdzie poznał wiele zaklęć, lecz żadnego o ogniu. Dopiero w bibliotece znalazł wiele książek na ten temat. Przez cały wolny czas w Canterlocie zapisał sobie wszystkie czary ognia. Nauczył się też robienia baniek próżniowych, których używa do gaszenia pożarków, jakie wywołuje. W tajemnicy nauczył się wytwarzać diamenty, co przydaje mu się podczas podróży, albo jak coś spali do pokrycia strat.Usłyszał on, że element magii szuka towarzyszy do poszukiwań zapomnianej magii, więc szybko pożegnał się z rodziną i skierował swe kroki do Ponyville, omijając wioski,w których ma zakaz wstępu ze względu na szkody, jakie w przeszłości poczynił
Przedmioty
-notatnik, w którym zapisał wszystkie czary, jakie umie. Zrobił go, ponieważ czasem zapomina, jakie czary umie. Czasami go czyta.
-kamizelka taktyczna, w której trzyma wszystkie pierdoły, jakie przy sobie nosi. Jest ona z ognioodpornego materiału.
-ostre przyprawy. Mawia, że sprawiają, że potrawy prawie płoną. Tylko on umie je jeść, innych już zapach odtrąca.
-jakieś drobniaki na jedzenie, i by nie spędzać nocy "pod chmurką".
-
-To w końcu jesteś prawdziwa, czy nie? Bo już mnie zaczyna boleć głowa.
-
Imię: Will Joe
Rasa: Człowiek
Miejsce pochodzenia: Cytadela.
Klasa:Szturmowiec
Wygląd: Jasna skóra. Średnie, ciemnobrązowe włosy. Piwne oczy. Średni nos. Twarz raczej okrągła. Duża blizna biegnąca przez lewy policzek. Średnio umięśniony.
Okres: Przed Mass Effect.
Przynależność: sam jest sobie panem.
Zajęcie: Były żołnierz. Obecnie zajęty zemstą/ własną wizją sprawiedliwości.
Historia
Will urodził się na Cytadeli. Jak miał 5 lat widział, jak jego ojciec został zamordowany. Ukrywał się wtedy pod biurkiem. Jedyne, co zapamiętał z tego wydarzenia, to logo organizacji Black Watch. Nie znaleźli go, ponieważ SOC przybyło bardzo szybko. Dalsze życie toczyło mu się spokojnie. Jego matka dużo zarabiała, więc mieszkał w lepszej części Cytadelii. Po ukończeniu szkół dołączył do Przymierza. Szybko odkryto jego potencjał zarówno w dziedzinie taktyki niewielkich oddziałów, jak i czysto bojowy. Przesłano go na szkolenie dla komandosów. Swoimi wynikami miażdzył innych, lecz umiał zagarnąć ich sympatię. Tak samo działo się w Szkole Oficerskiej. Po uroczystości zakończenia szkoły jego matka przekazała mu ostatnią wiadomość od ojca. Mówił mu w niej, że został zabity przez bojówkę Gentec. Powiedział mu też, że stworzyli oni wirus, który daje gigantyczne moce. Przekazał mu też całą swą wiedzę na temat tego wirusa. Wtedy uznał, że jego ojciec musiał być świrem. Jako dowódca oddziału Przymierza wykonał wiele misji. Dopiero po pięciu latach zdarzyło się coś, co kazało mu pomyśleć, czy jego ojciec był całkowitym świrem. Działo się to na planecie, na której wytworzono klimat lasu tropikalnego. Zniknęła cała kolonia i musiał to ktoś sprawdzić. Przybył wraz z oddziałem akurat podczas silnych , trwających tygodniami burz, więc musiał lądować wiele kilometrów od kolonii, na obrzeżach wytworzonego lasu. Po dwóch dniach wędrówki dotarli to kolonii. Znaleźli w niej wiele trupów. Wiele z nich nie było nawet zranionych, lecz coś się stało z ich ciałami. Czym bliżej hangaru byli, tym mniej było trupów bez ran. Kilkadziesiąt metrów przed hangarem znaleźli trupa, a raczej rękę żołnierza Black Watch. W hangarze była cała kupka żołnierzy przed transporterem. Po chwili cały oddział usłyszał pochlipywanie. Po najechaniu w tamto miejsce latarkami zobaczyli nastolatka, który zamiast rąk miał ostrza. Jako, że Will stał najbliżej niego, stal się on celem ataku. Udało mu się odskoczyć, lecz stracił strzelbę. W kilka sekund jego oddział został wymordowany.W wyniku ciężkiej walki zdołał zabić jednak mutanta, lecz nie obyło się to bez ran. Wyszedł z starcia cały w krwi stwora. Po krótkiej kuracji w koloni zebrał wszystko co było mu potrzebne do przejścia przez las, po czym podłożył bombę. Po powrocie do kwatery głównej powiedział, że kolonie opanował jakiś wirus, który zabił wszystkich kolonistów, a jego oddział padł w nocy ofiarą drapieżnika, podczas gdy on pełnił wartę. Planeta, jako siedlisko choroby, która była tak mordercza dla ludzkości, została spopielona bombardowaniem z kosmosu. Lecz z czasem czuł się coraz gorzej. Zasłabł na ćwiczeniach. Obudził się w klatce. Za szybą stał ktoś z logiem Gentek. Poinformowali go, że jest jedynym, który pokonał pełnego mutanta bez wirusa. Lecz podczas walki został nim zainfekowany. Dowiedział się, że jedynie ich pomoc go uratowała. Wprawdzie uspokoili oni wirus, lecz zainfekowali go innym, którego działanie zostało ograniczone do ręki. Zrobili z niego królika doświadczalnego. Po wielu tygodniach badań, których większość polegała na sprawdzeniu szybkości regeneracji i umiejętności jakie nabył, uciekł on. Zniszczył on cały ośrodek, a naukowcom kazał pójść do hangaru, oddalonego od ośrodka. Po upewnieniu się, że nie zostały żadne wyniki badań, poinformował Przymierze o naukowcach łamiących prawo. W trakcie procesu powiedział, że był ostatnim więźniem, którego chcieli zmodyfikować, lecz zdołał uciec i przejąć kontrolę nad ośrodkiem. Według jego zeznań chcieli oni stworzył hybrydę człowieka i kroganina. Naukowcy dostali dożywocia. Poinformowali oni Willa, że im podobni znajdą go i zabiją. Lecz on chciał znaleźć ich pierwszy. Przez kilka lat zniszczył wiele ośrodków Gentek. Z czasem zauważył, że byli coraz bliżej stworzenia istoty zmutowanej w większym stopniu od niego. Lecz nadal nie wiedział, gdzie znajduje się główny ośrodek ich badań.
Typ gry: Idealista.
Główna chęć zniszczenia Gentek nie wywodzi się z tego, jak od ich ucierpiał, a od widoku trupów osób, które nie przetrwały zarażenia.
Zgodziłeś się na mieszanie uniwersów, więc wykorzystałem dwa najbardziej epickie.
-
-No cóż. Akcja jak w słabym holofilmie. Ja cię ratuję, a to ty jesteś tą złą. Co chcesz osiągnąć?-uśmiechałem się, choć udawałem też osobę obolałą-Nie mów, że źrebakom też coś zrobiłaś.A może one też są złe?
-
Wstałem, udając kontuzję całej lewej połowy mojego ciała. Spojrzałem na kuca, który to powiedział.
-
Przepraszam, że tak długo, ale na jakiś czas mi PC umarł, a potem miałem morderczy deadline.
Podczas lotu zastanowiłem się, co to może być. Z względów taktycznych ułożyłem się tak, by lądując niczego sobie nie uszkodzić, a po wylądowaniu móc szybko wstać.
-
Mój kodeks zakazywał mi walki mieczem świetlnym, który zdobyłem innym sposobem niż stworzenie własnymi kopytami lub podczas walki. Więc musiałem jakoś powalić przeciwnika. I czekałem przygotowany.
-
1. Czy masz zamiar upewnić się, że FS pojawi się na pokazie?
2.Czy masz być źródłem informacji i kucyku posiadającym narzędzie zbrodni?
3.Czy morderstwo odbędzie się na pokazie w Ponyville?
-
Stałem gotowy do obrony i kontrataku.
-
-Szlag, mają odgromniki-powiedziałem.
Zamierzałem mocą podnieść podmieńców i uderzyć nimi o ścianę. Wystarczająco mocno, by ich wykluczyć na jakiś czas z walki.
-
-Ech, nawet nie znają podstaw do walki z kucem, posiadającym moce Sitha-powiedziałem strzelając piorunami do konserw.
-
-No, chodźcie-zachęciłem podmieńce do ataku na mnie.
-
-Dobra, jak każę wyjść,to idźcie walczyć-powiedziałem do źrebaków-Prócz ciebie, błękitna. Ty zostajesz i chronisz Kate.
Wyskoczyłem z dziury w locie robiąc sferę, którą zacząłem ładować piorunem. Po chwili napięcie elektryczne w niej było tak wielkie, że uznałem, że mogę już opuścić barierę. Jednak wcześniej otoczyłem siebie i wejście do dziury barierą.
-
-Wiecie jak dostać się do Chrysalis?-zapytałem się źrebaki.
-
Poszedłem na górę,
-
Poszedłem do drzwi i je otworzyłem.
-
-Ok-podniosłem magią miecze i podstawiłem im przed nosami- Bez nich pewnie sobie nie poradzicie, a ja ,choć tego nie widać, jestem przygotowany na walkę z Sithem.
Jak już raz w kogoś uwierzyłem, to trwałem w tym przekonaniu,powiedziałem do siebie przypominając sobie kilka sytuacji z przeszłości.
-
-Nie obrazicie się, jeśli będę mówił do was kolorami? Tak chyba będzie łatwiej.
-
-Czyli mnie rozumiecie, ale nie umiecie odpowiadać inaczej jak najprostszymi gestami?
-
-To przez Chrysalis nie możecie mówić?
-
-Nie możecie mówić?-zapytałem się źrebaków- I chcecie ,żebym wziął te miecze?
-
-Nie poznaliśmy was w najlepszych okolicznościach, więc kultura nakazywała by wam przeprosić nas za to, co wydarzyło się wcześniej i podziękować za ratunek.
-
-Dobra, a teraz miło by było gdybyście się przedstawiły,szkraby-podeszłem do źrebaków pomóc im wstać.
Horse_Wars: Niewolnicy (by PiekielneCiastko)
w Nightmare
Napisano
Z trudem wstałem. Spojrzałem się kto mnie kopnął.
-Jestem tak groźnym przeciwnikiem, że mam walczyć z grupą? Nawet miecza świetlnego nie mam.