-
Zawartość
168 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Feather
-
- Jestem - odparł pusto. Spod jego powiek zaczęła sączyć się ropa, opadająca po jego gnijących policzkach. - Ja cię ostrzegam. Chcę ci pomóc. Poza tym twoi bracia, którzy zginęli, są tam, gdzie znajdziesz się ty, jeśli się nie przygotujesz. Miałeś okazję ich powstrzymać. Mogłeś też nie celować w domy rozpalonymi bełtami balist, nie przerzucać garnców smoły biffami. Może nie podniosłeś ręki, ale tego, co się stało w następstwie nie możesz cofnąć. Jako jedyny nie podniosłeś ręki bezpośrednio. Masz rację. Ale pośrednio zrobiłeś zbyt wiele zła... Teraz zaczęło dziać się coś dziwnego - ciało topielca... stawało się gładkie, jakby odmładzane. Skóra i sierść stawała się źrebięca, rany zaś znikały. Kamień zerwał się i spadł. - To już zaraz...
-
Octavia. Octavia jest fajna.
-
- Nie wiem, od kiedy to dzieci są łotrami, bandytami, ani tym bardziej nie wiem, od kiedy są potworami. Mój pan? Mój pan jest na górze i weźmie mnie stąd, gdzie mogę w końcu wejść w jego chwałę. Potwór doznał ataku przejmującego kaszlu - obrzydliwego i wilgotnego, wypluwając skrzepy gnijącej krwi. - Ja? Postanowiłem wbrew Jej woli zejść stąd prędzej... a mogłem zrobić tyle rzeczy... tyle zmarnowałem. Tyle krzywdy wyrządziłem rodzinie... ech... słusznie odbieram ostatki swej kary -zwiesił głowę i wytarł swoje usta. Kawałek skóry odpadł i zleciał w taflę, lądując w niej z głuchym plaśnięciem. Od razu jakby się rozpłynął w niej...
-
[Gore][Obleśny i prostacki humor][Do tego absurd] Weekend w Manehattanie.
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
Gdy Niebiosa usłyszały "szkoda, że życie nie ma epickiego soundtracku", na niebie pojawił się ogromny głośnik, z którego zaczęło napierdalać... http://www.youtube.com/watch?v=qzVBqBosf5w Gdy rzuciłeś swoim młotem, ten poszybował wirując, prosto w głowę jednego z cygankucy, rozbijając ją... i lecąc dalej. Nagle wszyscy stanęli i... twoja "broń" nadleciała z drugiej strony, zupełnie, jakby okrążyła całą planetę. Był dziwnie ciepły, ale co tam. - AAA-EAEAEA-EA-EAEAEAO-IAOEAIOIEAAEOEAOEAIAOEAIEAIOEAIOAEOEAIEA-EAAEEA-EAIEAAEOAEOIA! - ryknął ten z bobrem, po czym złapał go pewniej, stojąc na tylnych kopytach i... wycelował nim niczym strzelbą w jednego z towarzyszy, a gryzoń złapał go, podrzucił i klapsnął ogonem. Przerażony, wystrzelony, płonący ogier leci w twoją stronę. -
[Gore][Obleśny i prostacki humor][Do tego absurd] Weekend w Manehattanie.
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
> Postal Fog - Dodano efekt "ból dupy". Aby wykorzystać ból dupy, musisz kłócić się z innymi, dzięki czemu twoje ataki stają się potężniejsze. Also - boli cię dupa. Cygan przestraszył się, po czym rzucił swoim tamburynem na środek targowiska, co skutkowało... pojawieniem się pentagramu, który wystrzelił słupem ognia pod niebiosa. Gdy ogień zgasł, na jego miejscu pojawił się cały Tabor Cygański. Byli wszędzie, uzbrojeni w bejsbole, noże, gazrurki, kastety, bobry, pałki nabijane gwoździami i dmuchane lalki. Nabijane gwoździami. - JOLOLOLOLOLOLOLOLO! - ryknął tabun i rzucił się w kierunku losowych przechodniów, atakując ich i okradając. Po dwóch minutach całe targowisko przypominało prawie że opróżniony słoik dżemu truskawkowego - jucha, fragmenty ciał, jelita i inne wnętrzności, usłały okoliczne stoiska. Byłeś sam, a do ciebie podeszło pięciu cyganów - którzy w przeciwieństwie do reszty nie rozbiegli się dalej. No i był ten od dywanu. Tamburyn przelewitował się do niego, a pioruny iskrzyły się wokół jego talerzyków. Wszyscy byli przyjaźnie nastawieni - nastawieni na rozpierdolenie twojej makówy jedną z tych pałek z gwoździami. -
Informuję lojalnie, że w dniach 18-21 (październik) nie będzie mnie w ogóle na forum, więc i odpisów też nie będzie. Proszę nie spamować, bo będę miał wyłączone wszystkie komunikatory.
-
Aż do rana nic nie zmąciło twojego snu, dopóki Słońce nie zaczęło prześwitywać wśród sosen, wśród ich gałęzi. /wybacz, ale nie wydusiłbym z siebie teraz nic konkretnego, a że od piątku do poniedziałku nie będzie odpisów, to daję krótki, by nie stopować, a raz już to zrobiłem/
- 12 odpowiedzi
-
- eragon
- będzieklapa
- (i 1 więcej)
-
Topielec pokręcił głową i złapał swój kamień, do którego był przyczepiony sznur. Odchrząknął. - Ja byłem - odparł, po czym nastała głucha cisza - Ten, który mnie tu trzyma - odpowiedział na pytanie. Jego głos był bulgoczący, charkoczący, wręcz ociekający w wydzieliny niczym wrzód obrzydliwy. - Nie będę niepokoił cię długo. Podzielisz mój los, musisz. Tylko, że ja pójdę stąd za godzinę, a ty zostaniesz na wieki. I to nie tu, a na dole. Za wiele zasłyszałem, by się dłużej powstrzymywać... zrobiłeś wiele zła ty i twoi bracia, przez co musisz zginąć jak najszybciej i trafić do piekieł. Stamtąd nie ma powrotu... i jest tam zbyt strasznie, a by o tym opowiadać ci przed czasem. Tak się też składa, że Ona przyjdzie po ciebie za godzinę. Poddaj się jak najszybciej, a teraz lepiej módl się, by ci pozwolili chociażby po dwóch tysiącleciach odpocząć, albowiem mają dla ciebie miejsce przy samym... Nim. Więcej nie mogę ci powiedzieć, obłudny palladynie. Potraktuj to jako prezent. Zechcesz dotrzymać mi towarzystwa, zanim udam się na spoczynek? - spytał Topielec, przekrzywiając głowę.
-
Ma magiczny link, który przyprawia o zawał uznaj to za komplement.
-
Jeziorko... spokojne, ciche, ciepłe... ostoja spokoju. Każde słowo, każda myśl, kierowana do twoich bogów sprawiała wrażenie, jakbyś rzucał grochem o ścianę, wykonaną z dębowych desek, wybrzmiewających przy stuknięciach tychże ziaren grochu. Wydawało ci się, że cię nie słuchają, że twoja pobożność ich nie cieszy. Czułeś się winny. Strasznie winny. Coś się jednak zmieniło... nagle, gdy kończyłeś. Ale nie tylko w twojej głowie, a i w otoczeniu. Spojrzałeś na taflę, by ujrzeć mgłę wokół siebie, martwe drzewa i ryby, które dryfowały na jego powierzchni. Pośrodku coś drgnęło, jakby wypływało. I wypłynął słup mułu, na którym siedziała dziwna, zgarbiona postać, ze sznurem obwiązanym wokół szyi, do którego końca przyczepiono kamień. Był w fazie rozkładu, typowego dla topielców, był też kucykiem, najpewniej ogierem. Ruszał się, jakby miarowo oddychał i marzł...
-
[Gore][Obleśny i prostacki humor][Do tego absurd] Weekend w Manehattanie.
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
Cygan kucyk odwrócił się do ciebie, przestając grać na akordeonie. - Tak, mam, dwadzieścia bitów, ale najpierw... Sięgnął za siebie i wyjął karty, całą talię. - Chodź, powróżę, powróżę, przyszłość ci powiem... - rzekł dziwnie hipnotyzującym głosem. Cóż... wydaje się, że coś się święci, a niby nie do końca... będzie ciekawie, to było wyczuwalne w powietrzu. - Wróóóóżę ci... - spojrzał ukradkiem na beczkę po maści - ... wróżę ci ból ducha, ból wewnętrzny, straszliwy i rozdzierający, który zmieni twoje życie w koszmar... trzydzieści bitów poproszę - wyciągnął kopytko. -
Lubi Shingeki
-
Lubi gmoda i tf2.
-
Spojrzałeś szybko w kierunku dźwięku, który usłyszałeś przed chwilą. Sarna. Patrzyła na ciebie. Tak po prostu, sarna, jakby wręcz była zainteresowana tobą i ogniskiem, które rozpaliłeś. Szybko jednak odwróciła się i pogalopowała sobie w dal, co wydawało ci się nienaturalnie szybkie, szacując wszystko na podstawie tempa swojego marszu. Kolejną dziwną rzeczą było to, że jej galop nie trwał długo, skończył się bardzo szybko, a po nim nastąpiła głucha cisza. Zupełnie, jakby odbiegła na kilkanaście metrów, gubiąc się w ciemności i coś ją utłukło. Tylko co? Przecież byłoby słychać zwierzę, a ludzie nie są tacy cisi. Chyba.
- 12 odpowiedzi
-
- eragon
- będzieklapa
- (i 1 więcej)
-
- Nigdy nie był dobry. Obłudny, zabijał w imię świętości, jego pobratymcy gwałcili w imię wyższych racji, którymi się zasłaniali. - Musi przyjść. - Musi. - Musi. - Musi. - Musi... Głosy dalej rozbrzmiewały, świdrując czaszkę. Były umęczone, każde zdanie, które przez nie padało, nie było wypowiadane, a wykrzyczane, wyte, lamentacją przyprawiało o mdłości. Ostatnie, pięciotysięczne "musi" wręcz strzeliło, niczym wypalany wrzód. - Musi zobaczyć, czego dokonał... I wtem zabrzmiał głos straszniejszy od poprzednich, bo nie pełen lęku i cierpienia, a nienawiści, zła, irytacji. Zachrypnięty, szorstki, przypominający dźwięk metalu, który rysuje po metalu. - I przyjdzie... *** Gryf otworzył oczy. To już ósma noc z kolei, przerwana około trzeciej. Tak przynajmniej oszacował. Był tak zmęczony, że zasnął znowu... tym razem wizje były bardziej niepokojące. Bo tym razem, prócz ciemności, towarzyszył obraz. Obraz dzieci, mężów i kobiet, poddawanych katuszom, cierpiących w cieniach, klatkach, okowach, w płomieniach i kryształach lodu. Obrzydlistwa ściekały z tej wizji niczym zawartość beczki wymiocin, lepkich i śmierdzących.... Wstał ponownie, chwilę po świcie. Był dzień, który miał święcić, więc należało udać się w miejsce odludne, gdzie mógłby chwalić swych bogów...
-
[Gore][Obleśny i prostacki humor][Do tego absurd] Weekend w Manehattanie.
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
- DIWANU TO JA NIET, ALE MAŚCI TO JA MAM POD DOSTATKJEM! MASZ, CZI-MAJ! - Ogier wyciągnął spod lady beczułkę, z której wystawało coś pokroju dildo, ale z wywierconą dziurą na czubku - WIESZ JYAK APLYKOWAĆ? CZI POMÓC CI TOWARZISZU? Staliongradczyk zaczął wymachiwać naczyniem z rzekomą maścią, po czym bódł cię nim w zad. Na szczęście nie umieszczając w nim wystającego kołka. Tymczasem grajek dalej napierdzielał na swoim akordeonie i tamburynie, śpiewając coś o wróżeniu i porywaniu córek do taboru. - TO BEDZIE... DWANAŚCIE PINIENDZY! - wypalił, szczerząc się - ALE DLA CIEBIE TOWARZISZU... DZJESJENĆ! DZJESENĆ PINIENDZY I NIE MA BÓÓLU ZADA! Cóż... zważywszy na to, że ten kołek był metalowy, zimny i kanciasty... to maść musiała być dobra, bo najlepsze lekarstwo to paskudne lekarstwo. -
[Gore][Obleśny i prostacki humor][Do tego absurd] Weekend w Manehattanie.
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
- WITAJ TOWARZISZU! - uśmiechnął się kuc do Postal Foga - MIENIA DRUZJA VLAD! VLAD PUTOUT! U NAS NA SIBIRJ MÓWIO NA TAKICH JAK TY, TEN NO... KLIENTY! CZEGO CHCESZ, TOWARZISZU? Cóż... ogier wydawał się energiczny, nadpobudliwy, no i... wesoły. Za wesoły. - PACZAJ TILKO! MAM BABOUSZKI, KABARJINY MACZINOWE, TRACH TRACH TRACH! I MAM TAKŻE PSJA! - sprzedawca zacząłwymachiwać wszystkimi przedmiotami, o których mówił - WABI SIĘ GAGARIN! krótkie odpisy = krótkie odpisy mg -
Góry, lasy... swoboda, samotność. Odludzie. Byłeś tu sam, siedząc przy swoim ognisku. Nie musiałeś przejmować się niczym, bo byłeś tu sam. Chociaż dla wielu był to powód do niepokoju... zawsze mogłeś zostać zaskoczony przez zwierzęta i bandytów. Ty jednak grzałeś się tu dalej, a blask ogniska rozświetlał nocny mrok, wokół łysego placka ziemi. Byłeś gdzieś w połowie drogi na szczyt gór, a wyprawa szła ci wyjątkowo powolnie. Zbyt mozolnie. Idąc na południowy ich kraniec, ciągle miałeś wrażenie, że twoje nogi grzęzną, potykają się, mimo, iż nic tak naprawdę ci nie przeszkadzało. Wracając. Gdy tak sobie siedziałeś przy ognisku, coś strzeliło za tobą, jakby łamana gałązka...
- 12 odpowiedzi
-
- eragon
- będzieklapa
- (i 1 więcej)
-
Aż tak nie. Also - kupiona pod jakimś sanktuarium, w sklepie z pamiątkami, na Mazurach. Zajebkowe dewocjonalia, nie? xD Nie, po prostu za dużo fasoli (dlatego tak skakałem przez odrzut i miałem maskę)