Skocz do zawartości

Mordecz

Brony
  • Zawartość

    372
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Mordecz

  1. Jeśli spotkam cię w Gdańsku, to dam ci 10 złoty nagrody za przemyślenie roku. W rzeczywistości tak różowo nie jest, ale niedługo podsumuję ten cyrk na kółkach. Za to ja mam ubaw po pachy. Wiecie, co jest najzabawniejsze? Że z początku dałem się nabrać, że wy tak na poważnie poprowadziliście tę nagonkę(jeszcze o tym wspomnę). O ile fandom nie ma do zaoferowania dobrych komedii, ta szopka udała wam się znakomicie! Chyba nawet ja nie mam takiego talentu pisarskiego, żeby to przelać na dokument i opublikować w postaci fanfika, ale będę próbować. Osobiście wolałbym, żeby do tej dziecięcej igraszki w ogóle nie doszło. O już widocznych konsekwencjach wspomnę, ale to dopiero podczas podsumowania. Może jutro, może za dwa dni. Póki co nacieszę się tym teatrzykiem, o ile aktorzy opanowali scenariusz ostatniego aktu. Pozdrawiam
  2. Jak wcześniej. Jeść, czytać, recenzować i nie spać po nocach w oczekiwaniu na kolejne elaboraty Albericha. Seans dostępny tylko w kinach i dobrych wypożyczalniach DVD. Pozdrawiam
  3. Mógłbym zacząć od fików Związku Obrońców Uciśnionych, ale nie wypada kopać leżącego. Na szczęście znalazłem już nową pojętną ofiarę, której życie zmienię w koszmar. Oczywiście, ku uciesze moich oddanych fanów. Pozdrawiam
  4. Towarzystwo po prostu szukało pretekstu, żeby wyrazić swe niezadowolenie, a ponieważ mają problemy z pisaniem własnych opinii, postanowili solidarnie odstawić kabaret. Nie ma na co zwracać uwagi, a ja mam kolejne hasło reklamowe. Nawet wzbogaciłem temat o dodatkowy tag. Pozdrawiam
  5. Wystarczyło napisać kilka pozytywów, żeby świat oszalał. Nie wiedziałem, że będzie to takie proste. Pozdrawiam
  6. A może się obawiają, że skoczę na nich z pazurami i przegryzę tętnicę? Skoro taki markotny, to nie wiadomo, do czego jest jeszcze zdolny Pozdrawiam
  7. Szkoda by było nie odpowiedzieć na tak długą wypowiedź... Żeby nie wyjść z formy, potraktuję ją jako krzyk rozpaczy poniżonych autorów oraz zniechęconych gapiów. Zastanawiałem się, jak długo przyjdzie mi czekać na długi, dosadny odzew podsumowujący moje dotychczasowe posunięcia. Miód na serce. Muszę chyba częściej prowadzić te "nagonki" celem czytania radujących mnie litanii. No dobra, złośliwości na bok. Widzę jednak, że wciąż macie pewne obawy co do mojego podejścia i podobnie jak to było przy mechanizmach stawianych ocen, tak teraz muszę skupić się na tłumaczeniu moich motywów. A tylko winny się tłumaczy, więc przyjmijmy, że jednak mam te nieczyste sumienie. Zacznijmy od mojego podejścia do fików Malvagia - autor udowodnił, że potrafi pisać. Pomijając całkowicie jego wiek i doświadczenie, pokazywał w swoich opowiadaniach wiele perspektyw, za którymi z chęcią podążałem. Potrafił wykrzesać dostatecznie dużo, żeby mnie zainteresować, a czytając kolejne akapity, byłem coraz bardziej oczarowany jego dbałością o detale. Wisieńką na torcie jest "Pszczoła", której lektura pochłonęła mnie bez reszty. Zasłużył sobie na odrobinę pochlebstw, więc czemu miałbym mu tego odmówić, skoro trafił w moje gusta? Oczywiście miał kilka gorszych opowiadań, ot chociażby "Pościg" czy "Rocznicę", na temat których wymieniłbym więcej negatywów, acz te recenzje mają mieć bardziej charakter zachęcenia niż potępienia. Idea zniechęcania innych do czytania mijałaby się z celem, podobnie jak "złote maliny" jako kontr-edycja "oskarów". A teraz te sławetne "Pszczoły" - nie przeczę, że lektura potrafiła wciągnąć, że autorka posiada warsztat oraz styl godny naśladowania, że jej podejście do innych jest niezwykle łagodne, otwarte i serdeczne, że stoi na czele (a obok ma Irwina) grupy użytkowników sugerujących mi zmianę podejścia. Widocznie w trakcie lektury komentarza nie pojąłeś, dlaczego nadal twierdzę, że opowiadanie jest dobre i godne pochwały, chociaż nie pada ani jedno takie słowo. Skoro tak dobrze przeanalizowałeś większość moich słów, to jakim cudem nie wpadłeś na tak prostą poszlakę, jaką jest wytykanie błędów? Każdy mający ze mną styczność jest świadom tego, że komentarze przeznaczam na wytknięcie gramatyki, stylistyki i innych rzeczy. "Pszczoły" na tle wszystkich takich postów są ewenementem, ponieważ nie muszę poświęcać komentarza na wytknięcie blędów przy perfekcyjnie napisanej pracy - mam wolną rękę, żeby wdać się w polemikę, zainteresować dygresją, ot chociażby tą o amerykanach. Jedyny zarzut wobec tego opowiadania wynika z braku roztropności, co nadaj podtrzymuję. Pomimo tak dobrze opracowanego tematu, nie ma najważniejszego elementu - konkluzji. Zakończenie idealnie podtrzymuje stan beznadziei oraz współczucia do głównej bohaterki, ale jest niesatysfakcjonujące, dzięki czemu zasługuje na miano dobrego. Nic więcej. Co do "Czwartej trzydzieści" - z poruszaną problematyką autor wybrał się jak z motyką na słońce. Miał materiał na wyciskacz łez, ale zdecydował się napisać samotny koncert do kieliszka. Odnosząc się do rzeczywistości, każdy zasługuje na to, żeby go wysłuchać, żeby próbować ulżyć mu w cierpieniach. Problem jednak jest taki, że tutaj sam się muszę zastanawiać, czy przypadkiem takie nieszczęście nie spotkało samego piszącego, skoro jedyną cechą opowiadania jest wszechobecne smęcenie wynikające z chęci wyładowania nagromadzonych emocji. Dawniej na forum FGE pojawiła się wzmianka o tym, że jakiś brony przegrał walkę z chorobą i teraz powinniśmy go opłakiwać - wedle polecenia posłańca smutnej wiadomości. Problem był taki, że nikt tego człowieka nie znał, a na darmo łez nie będą wylewali, bo to samo w sobie jest niedorzeczne. Wieszcz poczuł się obrażony taką znieczulicą społeczną, ale nie mógł oczekiwać niczego więcej. Podobnie jest tutaj - autor pokazuje wszystkie okropieństwa świata, demonizuje odwracających się plecami do poszkodowanego, wspomina dobre czasy i opisuje, jak mu się serce kraja na samą myśl o wyborze, gdzie każda decyzja jest zła. I znowu - gdyby autor był nieco bardziej roztropny, poruszyłby ten sam temat o wiele lepiej i przejrzyściej, doszukałby się więcej niż dwóch wyjść, a może nawet zadziałał na emocje? Jest tyle filmów, anegdot, opowiadań, a mimo to autor potrafi jedynie doprowadzić do otwartego zakończenia, gdzie to za niego trzeba sobie wszystko dopowiedzieć. Z jednej strony taki zabieg pozwala na większe pole dla popisu wśród czytelników oraz wpływa na kreatywność. Szkoda tylko, że można potraktować jego bezczelność do słów leniwego artysty w trakcie koncertu - "Znacie słowa? No to śpiewajcie!" Nie jestem pasjonatem podejścia, że autor skupia swą uwagę na tylko jednej rzeczy na tak dużej rozpiętości tekstu, stąd apel, żeby myślał przy robocie. Może jeszcze konkluzja, ot na dobre zakończenie - gdyby autor był na tyle charakterny, nie bałby się porozmawiać z osobami, które mają mu coś do zarzucenia. Jeśli są ciekawi szerszej opinii, to powinni nawiązać dialog z drugą osobą by rozwiać nurtujące go wątpliwości. Myślę, że każdy (zwłaszcza piszący opowiadania) ma dostatecznie rozwinięty rozum, żeby zdołał sformułować jedno lub dwa zdania polemizujące z napisaną krytyką. Ale im się nie chce. Bo to nic nie da, bo to tylko potrafiący narzekać na wszystko ponurak, bo po co psuć sobie resztę dnia na dialogu z kimś, kto tylko mówi od rzeczy. Człowiek najwięcej się uczy, zadając pytania - to świadczy o jego zainteresowaniu w temacie. Widocznie większość autorów chce, aby ich poklepać po główkach, a nie żeby spróbowali poszerzyć horyzonty. Ach, i znowu biedny fandom musiał posłać Albericha, żeby przemówił Mordeczowi do rozsądku. Żałosne to i smutne zarazem, że trzeba się wyręczać drugą osobą, zamiast spróbować wziąć sprawy w swoje ręce. Nie traktuj tego jako nagrodę od społeczeństwa, że przyszło ci wmawiać zatwardziałemu w swych przekonaniach człowiekowi o tym, że postępuje niewłaściwie. Skoro lubisz mi zarzucać tendencyjność oraz brak konsekwencji, to pewnie coś musi być na rzeczy. Żałuję jedynie, że próbujesz mi wpoić swoje zasady przy całkowitym odrzuceniu już pojętych, przez co nie próbujesz załagodzić konfliktowi, a wyłącznie go zaogniasz. Też brakuje ci konsekwencji, ale muszę pogratulować skrupulatności oraz wytrwałości przy pisaniu tak rozległego komentarza. Moglibyśmy rozmawiać o tym, czy rzeczywiście opowiadanie musi mieć głównego bohatera, wątek przewodni, opis świata oraz przedstawiającą to wszystko narrację, lecz prowadzona dysputa nie przyniosłaby nic godnego wspominania. Pozdrawiam
  8. Dwunasty buldożer jest już gotowy! Tym razem wybrałem się na dziewiczą podróż po świecie kreowanym przez Malvagia. Moją ocenę części napisanych utworów znajdziecie tutaj oraz w pierwszym poście. Pozdrawiam
  9. Czytam wasze opinie, czytam i tylko jedno nasuwa mi się na myśl: "Tyle przegrać..." Pozdrawiam PS. Jestem rad z tak pozytywnego odbioru opowiadania, nie podejrzewałem, że sama idea będzie na tyle uniwersalna, że każdy z jurorów (i pewnie czytelników) znalazł w treści coś dla siebie. Może gdybym miał trochę więcej oleju w głowie i napisał opowiadanie zgodne z założeniami regulaminu, mógłbym się uważać za srogą konkurencję... Muszę to wykorzystać jako tag do kolejnej edycji konkursu.
  10. Powinienem przejść na emeryturę... Opowiadanie można opisać jednym słowem - smęcenie. I to nie byle jakie, bo w połowie przeżarte alkoholem, w połowie osnute patetycznym do bólu głównym bohaterem. Przez siedem stron lektury zastanawiałem się nad rozmiarem dziury zostawionej po tym strzale w stopę, bo nie dość, że dostajemy godnego pożałowania bohatera, to jeszcze prowadzisz to w narracji pierwszoosobowej. Przeczytawszy pierwszą połowę strony, znałem treść reszty opowiadania. To nie jest o problemach moralnych, wewnętrznym rozbiciu, braku perspektywy czy tragicznym bohaterze. Jest o smęceniu do czwartej trzydzieści nad ranem. Mówisz, że chciałeś poruszyć jakieś tematy? Ok, ale musisz się jeszcze nauczyć to robić. Póki co, osiągnąłeś efekt odwrotny do zamierzonego. Bardziej się zastanawiałem jak jeszcze bardziej upodlić tę ofiarę losu szukającej szczęścia w alkoholu. Szkoda, że podczas tej miłej konsumpcji nie padła mu wątroba i nie wylądował na stole operacyjnym. Gdyby jeszcze z powodu zalania w trupa prześcignął swojego przyjaciela w wyścigu do grobowej deski, to mielibyśmy opowiadanie z happy endem! Nosz jasny gwint, pomyśl trochę, zanim podejmiesz się tak ciężkiej tematyki. Sprzedam ci taką drobną poradę na przyszłość - cechą opowiadań z narracją pierwszosobową jest główny bohater o inteligencji ciut ponad przeciętnej, dostrzegającej alternatywy oraz doszukujący odpowiedzi tam, gdzie zwykły człowiek by ich nie dostrzegał. Jeżeli narrację budujesz na przemyśleniach skończonego ciamajdy potrafiącej jedynie śpiewać do kieliszka, to musisz bardzo poważnie pomyśleć nad pisaniem tego rodzaju opowiadań. Podsumowując myślę, że zarówno decyzja końcowa głównego bohatera, jak i powód jego rozważań nie są warte komentarza. Za mało autor dodał od siebie, żebym mógł rozpocząć z nim merytoryczną dyskusję. Poza tym - średnia stylistyka, przyzwoita narracja, dostateczne ujęcie problemu, gramatycznie niemal bezbłędny, bla, bla, bla, co by znowu nikt mi nie zarzucił, że widzę w tym wyłącznie negatywy. Pozdrawiam
  11. Robię się na to za stary... Miałem okazję przeczytać fanfik, ale większy problem stanowiłoby napisanie jakiegoś oryginalnego komentarza, bowiem wszystko zapewne zostało powiedziane przez poprzedników. Na pozytywy nie mam zamiaru się silić - są od tego inni komentujący. Pisanie negatywów mija się z celem, wszak opowiadanie jest stylistycznie na niemal wzorowym poziomie i jedyną irytującą rzeczą były sporadycznie występujące powtórzenia. Mogę jedynie powiedzieć, że dość ciekawie i nader lakonicznie porusza problem głodu, lecz zapisane na łamach opowiadania drastyczne sceny nie są dostatecznie dotkliwe, żeby katalogować je jako obozowe. Na wyobraźnię działają, nie przeczę, acz nie z takimi historiami dane mi było się spotykać, będąc kilkulatkiem. Były takie bajki, które orały beret bardziej niż niejeden psychotrop, a to z racji na bolesny do zniesienia morał, odciskający niewymowne piętno na głównych bohaterach. Szkoda, że z racji wieku nie pamiętam ich tytułów. Zarzuciłem wcześniej problem lakoniczności, bowiem trudno mi opisywać opowiadanie pozbawione przemiany głównej bohaterki. I nie mówię tu o wyrzutach sumienia spowodowanych niefortunnymi decyzjami czy wizjami wywołanymi znajomym odgłosem. Lektura tego pokroju niestety niczego nie uczy i nie uświadamia - swoją konstrukcją i myślą przewodnią przywołuje wizję z dowolnego amerykańskiego filmu katastroficznego. Kiedyś byłem ciekawy, dlaczego wizja końca świata tak bardzo pociągają tych ludzi. Dlaczego kinematografia innych krajów nie korzysta z tak nośnego tematu? Konkluzja przyszła nader szybko - bo amerykanie nigdy nie doświadczyli tak daleko idącej katastrofy połączonej z wypaczeniem etnicznokulturowym i zewierzęceniem obywateli. Tak samo jest z Pszczołami czy Księżniczkami, bo tak naprawdę w dużym uproszczeniu są sobie tożsame. Oba to wzorcowo przemyślane i dobrze napisane fiki, ale pozbawione empatii i wiarygodnego rozwiązania problemu. Nie mogę zarzucić tematyce wtórności, acz mogę mieć wątpliwości co do roztropności autorki bądź samej Twilight Sparkle. Pozdrawiam
  12. A mówiłem, żeby nie czytać, bo to się źle skończy. Może na pierwszych stronach zacznę stawiać tabliczki z napisem "Mindhazard na własne życzenie", żebym jeszcze nie dostał pozwu za to, że deprawuję społeczeństwo lekturami niezdatnymi do przeczytania. Poza tym: Pozdrawiam
  13. Nie wiem, w czym widzicie problem. Przecież nikt nikomu nie może zabronić stworzenia zestawienia najgorszych fanfików z pewnego przedziału czasu. Można podważać jego celowość, ale nie powinno się tłumić czyjejś inicjatywy. Pozdrawiam
  14. To może ja się pochwalę swoim dziełem. Uciekajcie, póki możecie! Gra [Dark][i tak nikt tego nie przeczyta][Tylko mnie nie zdyskwalifikuj tym razem] ~8 000 słów Pozdrawiam
  15. Ponieważ Dolar mnie poszczuł (słusznie zresztą), nie pozostaje mi nic innego, jak przenieść tekst do bardziej odpowiedniego podforum. Jak wyglądały przemiany muzyczne na przestrzeni minionego roku? Czy utwory ściśle zamknięte w rocznych zestawieniach kucykowych serwisów to wszystko, co fandom miał nam do zaoferowania? W rzeczywistości większość należycie nagłośnionych pozycji stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej, a niech dowodem będzie multum pominiętych i przeoczonych przez większość pozycji. Wraz z redakcyjnymi kolegami, postanowiłem streścić ostatnie 365 dni... ...czyli moje (i nie tylko) spojrzenie na fandomową muzykę 2014 roku. Myślicie, że Bronies produkują wyłącznie elektroniki? Pozwólcie, że będę waszym przewodnikiem. Cały artykuł możecie znaleźć na stronie Radia. Pozdrawiam
  16. Weekend z kucykową muzyką skończył napisaniem artykułu. Aż się boję pomyśleć, jaki finał czeka mnie po spotkaniu z książką od komputerowej analizy mowy.

  17. Zacznij od redukcji poziomu dezynwoltury w swojej wypowiedzi. Potem przejrzyj temat, począwszy od tego posta. Pozdrawiam
  18. Źle się dzieje... Napisałem coś na Konkurs Literacki... Wieczorówka [i tak nikt tego nie przeczyta*][Korektor płakał, gdy poprawiał][Żartuję, nie mam korektora]** ~600 słów Opis: W zależności od umiejętności interpretacji tytułu, tyle zdoła ci opowiedzieć o formie, z którą boryka się główny bohater o imieniu główny bohater. Pozdrawiam _________________ * poza Dolarem i Hoffmanem, ale i tak tylko Dolar zrozumie ( ͡° ͜ʖ ͡°) ** ostrzegam, że jest gorsze od "Półsmoka"
  19. O 18:00 ogłaszamy wyniki Ponylisty Roku w Radiu Yay!

    1. nyaa

      nyaa

      Właśnie słucham ;p

  20. Niektórzy być może zauważyli, że strona Radia Yay przeszła wizualną modernizację. Jeszcze bardziej dociekliwi zwrócili uwagę na dział "Publicystyka", gdzie również trafiają buldożery. Jak wiadomo Google Docs jest bardzo ubogi wizualnie, co nie jest bynajmniej jego wadą, jednakże nikt nie powiedział, że recenzja musi przypominać wyglądem opowiadanie, tak więc wszyscy zainteresowani będą mogli obejrzeć je nieco inaczej (Project Alikon). Po resztę odsyłam do pierwszego posta, a zaistniałe braki będę uzupełniał do 12 stycznia. Pozdrawiam
  21. He... Ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta o mojej obietnicy złożonej ponad pół roku temu. Na szczęście nie mam problemów z pamięcią, tak więc mogę dopowiedzieć nieco na temat przyszłości: Prace na kontynuacją powoli posuwają się do przodu. Do tej pory powstało siedem rozdziałów gotowych do publikacji (częściowo sprawdzonych przez niewymownie pomocnego Bezimiennego Kota), co w rzeczywistości daje prawie 140 stron i prawie 50 000 słów, czyli powoli zbliża się do rozmiarów "Szkatuły". Problem jednak polega na tym, że w planach jest około 25 rozdziałów. Dopiero po ukończeniu 20 rozdziałów przymierzam się do publikowania z tygodniową częstotliwością. Wszystkich zawiedzionych tą informacją przepraszam. Planuję do końca przerwy świątecznej napisać jeszcze jeden rozdział, ale cień sesji oraz życie prywatne pozostają nieubłagane. Na sam fajrant zostawiam wam smutnego kota. Pozdrawiam
  22. Abyście w przyszłym roku: - nie przedkładali formy nad treścią, - prowadzili nienaganną narrację w każdym rozdziale, - nie popełniali byków, literówek czy błędów interpunkcyjnych, - byli przez kogokolwiek czytani, - nie zapominali o justowaniach i wcięciach, - mieli same najlepsze pomysły, - zdołali bawić sytuacją, a nie losowo wepchniętą treścią, - byli na tyle popularni, żebym nie musiał recenzować waszych opowiadań. Pozdrawiam i życzę płodnego 2015 roku.
  23. Moja droga Cahan, W komentarzach na łamach poprzedniego wydania zastanawiałaś się, dlaczego w ten sposób prowadzimy między sobą konwersację. Otóż raczę ci odpowiedzieć w najprostszy możliwy sposób - bo możemy. Azaliż powiadam, że nie ma specjalnego wytłumaczenia mojego podejścia w tej materii. Jednakowoż mój komentarz pojawia się tu nie bez powodu, bowiem miałem okazję przeczytać kolejną część twojego poradnika: Jeśli używamy liczby mnogiej jako podmiotu, to konsekwentnie odmieniamy całe zdanie, nawet gdy wydaje nam się to nielogiczne ("Ład i porządek wcale nie są naszym wrogiem - podejrzewam, że to zwykłe przeoczenie korektora). Z innych baboli technicznych - zdarzają ci się powtórzenia. Podajesz anty-przykład w podpunkcie o streszczaniu fabuły, lecz nie wykorzystujesz w pełni jego potencjału. Wszystkie argumenty stawiasz w czysto negatywnym świetle, natomiast nie wspominasz o innych możliwościach płynących z wykorzystania tejże furtki. Nie mówię tutaj bynajmniej o sile drzemiącej w grotesce, bo tak jest oczywiście najprościej - raczej o próbie życia z tym utartym schematem. Ciekawie ten problem został przedstawiony w serii o "Mieczu Prawdy" Terry'ego Goodkinda, serialu animowanym pt. "Avatar: Legenda Aanga" czy dowolnej baśni traktującej o spełnianiu życzeń (to ta sama szuflada). Obie wyżej wymienione pozycje bazują na wybrańcach i przepowiedniach, ale zmyślnie wykorzystują ten motyw na własne potrzeby. Do reszty rzeczy się nie przyczepię, gdyż mają mą aprobatę lub kontrargumentacja nie pokryje się z postawionymi tezami. Pozdrawiam
  24. Ponieważ temat się nieco zakurzył od momentu wydania ostatniej recenzji, postanowiłem przypomnieć o sobie w nieprzyjaznej innym pisarzom formie. Recenzja "Czasu i Harmonii" dostępna tutaj oraz w pierwszym poście. Pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...