-
Zawartość
226 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez L'estaca
-
-
(miałam na myśli wymianę towarami)
-
bardzo ładnie rysujesz, ale niektóre kucyki ci średnio wychodzą... według mnie
-
-A kto nie miał... - powiedziała do Jacoba
-
Coś mnie dźgnęło w żołądku i zamurowało mnie w gardle, szybko jednak ten stan przeminął.
-Tak?
Uśmiechnęłam się serdecznie do przyjaciela
-
//jeśli pozwolicie będę pisać w pierwszej osobie
Nie chcąc przeszkadzać w rozmowie nucąc odeszłam do mojego konia. Można było zauważyć uśmiech, który pojawiał się bardzo rzadko na moje twarzy. Wychodziło słońce, zaczęła ze mnie lecieć para, więc przyprowadziłam koni w cień. Ona zaczął mnie pacać po plecach, wiedziałam o co mu chodziło
-Ballado, już jest słońce, nie mogę. Chyba, że chcesz, żebym zapadła na półroczny sen.
Koń spuścił głowę, jakby się zawstydził i usiadł koło mnie, skubiąc jabłka, które ode mnie otrzymał
-
-Przepraszam... - próbowałam się przebić przez tłum - posłuchajcie!!!!
-To, że nie udali się zdobyć sojuszu ze wschodnimi, to nie znaczy ze zwów się nie uda. Zawsze można zrobić jakąś wymianę czy coś w ten tegas. Czy wszystko trzeba od razu załatwiać zabijaniem. Już mnie wkurza ten świat i ty Corra również. Na wszystkich się drzesz i bijesz samice... - powiedziałam wyzywająco
-
Mestia westchnęła.
-Po pierwsze nigdy żaden zwiadowca nie ukradł do celów złych. Każdy w nas służy królestwu Araluen, w którym jak wiecie mieszkamy. Zajmujemy się tak różnymi misjami, a kiedy ich nie ma po prostu zajmujemy się ochroną prawa czyli między innymi: łapaniem złodziejaszków ulicznych. Należy jednak pamiętać, że rozkazy króla są najważniejsze. A teraz przejdźmy do broni...
Najważniejszą bronią zwiadowcy jest tajemnica, cisza i umiejętność krycia się - oświadczyła poważnym głosem - czasem jednak zawodzą i trzeba walczyć. Do tego służy nam łuk - główna broń zwiadowcy.
-
Spojrzałam na Jacoba i usiadłam koło niego
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie
-
Wyszczerzyłam oczy i wrzasnęłam
-Jaka wojna do cholery??!!!
-
Nagle zaczął padać deszcz i grzmiało. Vel podeszła do Wioletty.
-Nie martw się. Taka już jestem.
Poszła w stronę ruin zamku
-Wrócę rano.
-
Uniosłam się na skrzydłach.
-Nie musi się pokazywać. Nie po to założyłam Nową Generację, żeby ktoś mówił moim gościom, że są przyjęci lub nie- Powiedziała poddenerwowana patrząc na Wiolettę.
-
Piękne niektóre prace. Masz talent. Jeślibyś mogła narysuj mi TANKA plooooose
-
Nie trudź się Violetto. Zmory i tak nie znajdziesz
-
-Walczę tylko ze zdobyczami, chociaż czasem wystarczą kobiece atuty- powiedziała wystawiając kły.- Chyba kojarzę ten głos ze snu że przestałam być wampirem i gonił mnie duch... czy się nie mylę?
-
-Zdo? Co? Przestań, wiem, ze lubisz zastraszać, ale tym razem daj spokój - powiedziałam z uśmiechem na twarzy, bo mnie rozśmieszyło określenie ,,zdobycz''.
-
-Kim jesteś?
Powiedziała donośnym głosem do Loci i wyczuła strach konia więc podeszła do niego
-
Po chwili Kole przygalopowała siedząc bokiem na rumaku. Była ubrana tym razem w czarną długą suknię może pół raza zbyt długą.
-Wybaczcie za nieobecność. Wampirom z krwi i kości często objawia się pragnienie gdy zobaczy pełnię, tak jak pół syrenom chce się iść do wody.
Balladę zostawiła wolno, żeby poskubała siano, siadła koło Jacoba i po chwili milczenia zapytała ponurym głosem, nie drwiącym, ani żartobliwym, tylko zupełnie poważnym
-Czy śmierć da się zabić?
-
Zuwarzyłam biegnąc całą sytuację
-Przestańcie zastraszać siebie nawzajem . Loca nie przejmuj się nim, taki już jest. Jestem Lejla. Ja twoje imię już znam opowiedz nam o sobie - uśmiechnęłam się serdecznie- a przynajmniej mi - popatrzyłam z ukosu na wkurzonego Jacoba
-
Vel popatrzyła się na księżyc w pełni i nie odrywając wzroku powiedziała do pozostałych
-Rozgłoście się. Ja muszę iść
Po tych słowach poleciała z prędkością dźwięku (jeśli ktoś nie wie - jest to jedna z mocy wampirów). Jeśli ktoś miałby bardzo dobry wzrok zobaczyłby dwie postacie. Idące z stronę lasu
-
A tu coś czym, po prostu muszę się pochwalić
-
Zauważyłam, ze inni biegną, więc też zaczęłam. Podbiegłam do Naszy.
-Ale biegać mogę prawda?
-
Kone starała się utrzymywać kontakt wzrokowy i wyszeptała coś do ucha konia. Oczepiła łańcuchowy kantar i łańcuch, a koń uciekł. Odwróciła się do Green'a i powitała go:
-Witam.
-
Mestia westchnęła
-Będziesz musiał się wiele nauczyć, ale prawdę mówiąc z tym chowaniem to masz rację . Jakieś inne pomysły?
-
-Witaj...-Zauważyła kły - siostro. Lepiej uważaj, denerwuje się.
Koń odsunął się i postawił uszy
-Jestem Konea Siento Vel Lando, możesz mie nazywać Kone lub Vel. Ty moje imię znasz, ja twojego nie.
[Fantasy] Nowa Generacja - Dołącz do Istot Paranormalnych
w Dawne Dzieje
Napisano
-Masz może ochotę mi użyczyć krwi? Słyszłąm, że wilkołaki nieźle smakują - powiedziałam odstraszająco do Sophie i z prędkością światła zjawiłam się za nią.