-
Zawartość
226 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez L'estaca
-
-
Pokręciłam głową
-Oj Jacob, Jacob.
-Przestań się wygłupiać i lepiej korzystaj z postoju... A tak wgl. to czemu się nie ozywasz?
-
-Jakbyś zauważył coś niepokojącego to mów.
Byliśmy już bardzo blisko puszczy. Zauważyłam strumyk
-Tu się zatrzymamy, chyba, że nie chcesz odpoczywać...
-
Nagle otworzyłam szeroko oczy i szepnęłam
-Jacob szybo biegniemy! Lidzie nas śledzą. I mają psy. Nie zgrywaj mi tu bohatera i uciekaj ze mną biegniemy w stronę puszczy następnie prze puszczę i w stronę gór. Jeśli nas dogonią to może pomoże nam ktoś. A teraz nie ma czasu na gadanie-zaczęłam szybko biec w prawo
-
Uśmiechnęlam się. I za chwilę wybuchnęłam śmiechem, później śmiałam się głupkowato przez jakiś czas i widząc rozdrażnienie Jacoba podbiegłam triumfalnie do drzewa z owocami, a następnie zerwałam kilka i podzieliłam między nas.
-
-No to choć, ale za górami sie nie zdziw jak będę się dziwnie zachowywać. Chociaż w sumie zawsze to robię - uśmiechnęłam się -My tu gadu-gadu, a czas leci. Choć!
-
-Cześć wszy... Za d,lugo to tu nie byłam - poszłam za śmiercia
-
Sflustrowana dodałam:
-Nie możesz iść ze mną jeśli cie nie widzę. Wiem to bez sensu, ale wbrew pozorom ma sens. Jeśli już wiem że mnie śledziesz to to nie jest śledzenie...- prosze to dla mnie ważne. Są trzy opcje:
Zostajesz
Oboje zostajemy
Lub oboje idziemy
To jak będzie?
-
-Jacob, nie możesz po prostu zapytać? Jak chcesz ze mną iść to choć - po zdradzeniu się Jacoba zrozumiałam że nie odpuści.
-
-A właśnie!- Zaczęłam się wracać
-Jacob! Jeszcze tu jesteś? Mam sprawę
-
Fuffian - świetny film i ogólnie świetny koń. <3 Daje 10/10 za samą pamięć. ciekawe czy ktoś tu jeszcze wie kim była Ruffian
~~~~~
Po prostu jest wzorowana na prawdziwej Ruffian Daktyl
-
-... - popatrzyłam z lekkim wyrzutem na Jackoba że serio myślała że coś mnie dopadło
-I ani mi się waż, za mną iść! - warknęłam i poszłam dalej ze znudzoną i kwaśną miną ,,Ciekawe czy za mną pójdziesz'' - pomyślałam
-
Pojawiłam się nieco wyższa od normalnego kucyka klacz
-Nie dziękuję
Biały kucyk zdjął kaptur i wycisnął swoje czerwone włosy i ogon. Z małym problemem przeszedł przez drzwi z powodu płaszcza.
-Witam wszystkich
Popatrzyłam (jeszcze) nieznajomych
~~~~
starłam się tu podać mniej więcej wygląd
-
Szybko pobiegłam za góry. Spotkałam przy tym Jackoba, który się bił. Chciałam już coś powiedzieć, ale wolałam się nie wtrącać, bo bóg wie co zrobi. Dodałam tylko:
-Mam nadzieje że się nie pozabijacie
Chciałam biec dalej, ale wydawało mi sie, że słyszałam jakąś odpowiedź, więc się zatrzymałam
-
-Cóż samcom tak się zdarza!-powiedziałam żartobliwie-nie smuć się. Nikt nie jest święty, a przynajmniej tak mi się wydaje! Kiedyś chciałam być bohaterką... Nie udało się xD. I raczej się nie uda-sama nie wiedziałam skąd we mnie tyle radośći.
-Właściwie to tobie można ufać, niestety niektórzy u mnie nie są... I raczej nie będą darze i bezgranicznym zaufaniem. Ludzie to dla mnie druga rodzina.
Popatrzyłam na wilczcę .
-Powinnaś napić się melisy.. Tylko skąd wziąć gorącą wodę? Jakieś pomysły?
-
Imię:Hatte
Wiek;18
Rasa: pegaz
Historia: Nic niezwykłego. Założyła sklep z kapeluszami, ale ten interes jej się nie podobał i nie pasował do niej, więc postanowiła zostać aktorką i tam odkryła swój talent - możliwość zmiany charekteru
CM: maska
-
-Dlaczego zabijałeś tamtych ludzi? Myślałam że jesteś trochę inny...-zawzięcie unikałam kontaktu wzrokowego i opuściłam głowę
(Pierwsze co mi przyszło do głowy to ,,Ona jest morka dla mnie, bo dobrze[...])
-
Kiedy ochłonęłam opuściłam swoje ukrycie. Podeszłam do Ihnesa.
-Mogłabym cie o coś spytać?
~~~~~
lol Woda mokra
-
Usłyszałam jedno słowo ,,śmierć''. Chciałam płakać i pomyślałam jedno ,,nie pozwolę żeby nawet spojżał na Wiry''.
-Czemu niektóre wilki są takimi zabójcami!?-dodałam szeptem-Czemu jestem taka słaba... Potknęłam się o kamień i zacinęłam mocno oczy i poszłam w krzaki, gdzie spotkałam Nocturne, która miała w zwyczaj się tam chować
-
-
Usłyszałam biegnące wilki pobiegłam, więc za nimi.
- Pomóc wam?
-
-Asianno. Duo osób zmieniło głos na góry, są bezpieczniejsze-sugerowałam
-Decyzje podejmij sama
-
-A ten gdzie znowu?!
-
-Nie boję się was tylko z wami tam iść.
Odwróciłam się w stronę Ichnesa
-Skoro chcesz wiedzieć...
Zaczęło się od tego jak byłam małą wilczycą nazywali mnie mścicielka, ponieważ byłam strasznie uparta i zachowywałam się strasznie dziecinnie, chciałam wszystkim dogryzać i bić się z nimi. Więc byłam wykluczona przez większość ,,mojego rocznika''. Miałam jedną przyjaciółkę, chociaż tak naprawdę po 2 latach robiła mi tylko łaskę. Pewnego razu poszłam szukać... kamieni... Wiem to idiotyczne, ale kontynuujmy... natrafiłam na nieznajomy zapach łączący się z innymi jest przypominał nieco połączone warzywa, inny kurczaka, a jeszcze inny zgniłego łososia. Poszłam więc za zapachem i doprowadził mnie pod jakiś dziwny kwadrat z trójkątem na górze - był to dom ludzi. Zobaczyłam że w jakieś coś wylazło ze ściany kwadratu i wyrzuciło jedzenie. Podbiegłam tam nieufnie, jednak jedzenie było pyszne, lepsze od umięśnionego jelenia i słodziutkiego miodu. Gdy tak jadłam wyłoniła się jakaś istota i rzuciła we mnie kamieniem mówiąc dziwnym językiem zrozumiałam tylko:
-CHOLAQER WALFERA!!!
I uciekłam, bo po co się narażać. Następnego dnia spotkałam znowu istotę o tej samej figurze jednak była nieco inna. Była to córka człowieka od, której prawie dostałam kamieniem po łbie. Podeszłam o dziwo nie bała się mnie. Po kilku spotkaniach ona mnie karmiła, ja się z nią bawiłam. W końcu nauczyłam się trochę języka człowieczego. Nie mówić oczywiście tylko go rozumieć. Ona także nauczyła się nawet lepiej! Mówić po naszemu! W końcu dała mi prezent obróżkę i sakiewkę z tym proszkiem. Niby zwykły proszek, a ona chciała mi pomóc przezwyciężyć mój strach przed ciemnością! Już wyjaśniam. Jest to proszek fosforyzujący, czyli świeci on w ciemności. Pewnego razu pokłóciłam się z przyjaciółką - Kirarą i pocięłam sobie łapy jakimś szkłem czego bardzo żałuję, bo zostały blizny. Kiedy byłam przed domem Wiry spojżałam przez okno leżała w łóżku, gdy nagle podeszła do okna jej siostra i prawie mnie zauważyła. Przed domem leżała jakaś czysta kartka. Odcisnęłam moją łapę i usiłowałam napisać po ludzku ,,Żegnaj'' i chyba się udało. Położyłam na miejscu gdzie się spotykałyśmy po czym odeszłam. szłam przez góry, morze, las, prawie mnie porwała rzeka, ale udało się doszłam do was. Kiedy już się tu ,,zagnieździłam'' wyruszyłam na parę dni do niej... Na szczęście udało mi się odnaleźć drogi. Puknęłam w okno - NIC czekałam w krzakach, kiedy się zjawiła rzuciłam się na nią ona się rozpłakała ze strachu. Była jakaś inna. Elegancka, wysoka i ładniejsza. Wiry zorientowała się że to ja i uśmiechnęła się ze szczęścia.
-Wystraszyłaś mnie. HAHAH!!!
Zachowywałam się jak pies, bawiłam się z nią. Szkoda że nie potrafiła do końca mówić po naszemu. Pożegnałam się ona mi wręczyła to co zawsze jedzenie, sakiewkę i zrobiła opatrunki. Wróciłam. Teraz idę drugi raz, tfu! Szłam do niej drugi raz >, bo wiem... że czeka. Niechcecę z wami iść tam, ponieważ ona jest za górami... A wy zabijaliście ludzi... jak już to z Naszą... prze-przepraszam
Usiadłam po długiej opowieści
-Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
~~~~~
Pozwoliłam sb skopiować
-
-Lecieć trzeba szybko w dół tak jak do sonic rainboom, ale przy samej ziemi zatoczyć koło poleniec w górę i przelecieć w międzyczasie przez chmury, które sprawią że będzie widać słońce. Następnie trzeba przelecieć przez dziury i przy ziemi zatrzymać się oraz usiąść jak gdyby nigdy nic. A do tego gdy siedzisz świeci na cb promyk słońca niczym reflektor
Wilcza wataha: Dołącz i wędruj z nami!
w Dawne Dzieje
Napisano
-Grzeczność mi podpowiada, że powinnam złowić własną. Zgaduję, że te ślamazary od nas jeszcze nie ruszyły - popatrzyłam na zachodzące słońce - ludzie też są daleko... Co nie znaczy, że możemy sobie pozwić na postoje. Jeszcze minuta i idziemy - wzięłam mały woreczek skórzany wysypałam z niego coś świecącego, wypłukałam sakiewkę i nalałam tam wody po czym założyłam na szyję. Wypatrywałam w strumyk z nadzieją na coś większego. Jak znalazłam to ,,coś", z trochę niezadowolaną miną zjadłam rybę oszczędzając jej cierpienia