-
Zawartość
400 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez darkangelPL
-
A jednak komuś na nim zależy... Odsuwam miecz... - Gem, nie musisz go ratować, właśnie miałem skrócić jego męki... Za wiele ma na sumieniu, by z tym żyć... Sam pozbawiłem życia wielu kucyków, a ledwo sobie z tym radzę... Ale jeżeli dopilnujesz, by już nigdy więcej nie wrócił do tych potwornych planów, to oszczędzę go... Wybór należy do ciebie...
-
Eh, tak jak przeczuwałem... Jednak cokolwiek w nim z dobra zostało, chociaż jeżeli zostawię go w tym stanie, to będzie jeszcze gorzej... Już wolę miłosiernie skrócić jego męki... Podnoszę miecz i sprawnym ruchem odcinam mu łeb. Obym tylko nie skrócił kogoś innego, kto zostałby tu podstawiony... Albo by nie była to Twilight...
-
Hm, idealna sytuacja... Biorę miecz, po czym przykładam ostrze do jego szyi... Zadam mu tylko ostatnie pytanie... Albo i nie... Nie zasługuje na to, chociaż... Eh... Dobra tam, co mi szkodzi... - Żałujesz tego co zrobiłeś, potworze? Jeżeli odpowie twierdząco, to i tak będzie problem... Chyba skrócę go o głowę, niezależnie od odpowiedzi...
-
(kucowi jak już) - Matalos i Mastemar i tak zginą z mojego kopyta, więc zemsta się dopełni... - powiedziałem spokojnie, choć zaczynał mnie już wkurzać - Poza tym ta "fioletowa klacz" jest moją ukochaną, kocham ją szczerze... Powinieneś się cieszyć, że jednak są we mnie jeszcze jakiekolwiek uczucia... Szczególnie po waszej śmierci i mojej słodkiej Night Breeze (takie imię nadałem w ficu jak coś) I tak jest cudem, że potrafię jeszcze kochać...
-
Mój ojciec... Pff, mogli się bardziej postarać... - Słuchaj, ojcze... - zacząłem - To, że stawiam życie mojej ukochanej nad mój cel, to nie znaczy, że porzuciłem go zupełnie... Poza tym dzięki temu dorwę osobę, która wydała rozkaz zabicia was, a mordercy już gryzą ziemię... Jeżeli to na serio mój ojciec, a nie jakaś mara, to powiem tyle, że ma przerąbane... Gdyby nie bawił się w inżyniera, to by nie było całego tego syfu...
-
Kolejne pytania... Czemu mnie to nie dziwi... - Wszystko z wyjątkiem honoru, mojej pamięci, życia swojego i mojej ukochanej... - powiedziałem ze spokojem - Nie poświęciłbym też uczucia, którym ją darzę... Ale byłbym w stanie zemścić się kosztem czyichś marzeń, bądź czyjegoś życiowego celu... Jeżeli pojawią się kolejne pytania, to nie wiem czy wytrzymam z tą księgą nerwowo... Eh, trzeba to przetrzymać, by móc wreszcie się spotkać z Iskierką i wrócić do Equestrii...
-
Eh, muszę chyba dalej odpowiadać na te głupie pytania... Ciekawe w czym to pomoże... I chyba muszę podać moje dawne imię... - Na imię mi Black Wing - odpowiadam spokojnie - Najbardziej zmieniła mnie śmierć rodziny i poznanie klaczy mojego życia. Jestem tu by znaleźć sposób powrotu do ojczyzny, sposobu na zabicie dwóch alicornów: Matalosa i Mastemara, oraz muszę znaleźć swoją ukochaną, która zniknęła...
-
Co jest do diabła? Nie wiem co jest grane... Ale lepiej będzie, jak odpowiem na pytania... - Jam jest Nocturne, pochodzę z Equestrii, jestem pegazem, który stracił rodzinę przez czyjeś widzimisię... - odpowiedziałem temu głosowi, nie wiem co planuje, ale lepiej się przygotuję na wszelką ewentualność...
-
Gdzie jest Twilight? Czyżby to test, czy co? Podchodzę do księgi i mimo pewnych oporów otwieram ją... Mam nadzieję, że mojej Iskierce nic nie jest... Jeżeli stała jej się krzywda, to nie wybaczę sobie tego...
-
Ciekawe, co mnie tam może czekać... - Wchodzę tam... - mówię z pewnością siebie - Wolałbym, gdybyś trzymała się blisko mnie, nie chcę zostawiać ciebie samej, kochanie... Opatulam ją skrzydłem i daję jej całusa... Nie wiem, czy to bezpieczne, ale nie mogę pozwolić, by Twilight bez ochrony była...
-
Wchodzę, bo cóż nam pozostało... Muszę się rozglądnąć tutaj i znaleźć sposób na powrót do domu... I jeżeli będzie taka możliwość, to również trzeba wykombinować jakby tu Matalosa załatwić... - No to wchodzimy... - mówię, po czym daję jej całusa. Po chwili już schodzę po schodach.
-
- Wybacz maleńka... - powiedziałem ze spokojem - To nic takiego... Czemu wciąż mnie te wszelkie wizje prześladują... Sam już nie wiem... Trudno, pozostaje nam wejść, a nad tym kryształem pomyślimy później, choć ciekawym jest, że wszystko co teraz mnie spotyka ma z nimi związek... Ale tym to się zajmę potem... Teraz do Equestrii trzeba dotrzeć... - Chodźmy już, Iskierko, nie możemy zwlekać za mocno...
-
Hm, jakby to zrobić... Trudno, spróbuję ustawić na alicorna, ciekawe co się stanie... Ale najpierw lepiej się Twilight spytam, nim cokolwiek zrobię... - Iskierko, jak myślisz, czy spróbować umieścić alicorna na górze, nad strzałką? - spytałem się, starając nie wyjść na głupca... Jeżeli się zgodzi, to spróbujemy to otworzyć i wejść do biblioteki...
-
Uśmiecham się szczerze i błyskawicznie zbieram się, po czym puszczam się galopem za nią... I jak tu jej nie kochać... Może dam mojej Iskierce fory, z chęcią zobaczę jak jest szczęśliwa z pokonania mnie...
-
Do diabła... Jak ja tych snów nienawidzę... - Nic nie szkodzi... - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Nie wiem, czy jej mówić o śnie... Nie chcę jej straszyć, ale nie chcę też przed nią niczego ukrywać... - Twili, znów miałem sen-wizję... Mastemar i Matalos poświęcili kogoś w tej swojej maszynie... I byli mocno z tego zadowoleni... Eh... Mam nadzieję, że ty lepiej spałaś, maleńka... Wstaję powoli, daję jej całusa... Po małej chwili idę do sakw i wyciągam prowiant, po czym zaczynam jeść...
-
Wyciągam z sakwy coś do jedzenia i do picia... Eh, ta podróż wymęczyła mnie... Patrzę na Twilight, tak słodko wygląda... Kładę się obok niej, przykrywam ją swoim skrzydłem i zasypiam...
-
Ch*lera... I co teraz? Mogę spróbować rozwiać piach używając skrzydeł, ale nie wiem czy to coś da... Eh, lepiej przeczekać do rana... - Iskierko... Lepiej odpocznijmy trochę, może rano wejście znajdziemy... - powiedziałem zmęczonym głosem... Mam nadzieję, że nikt nas nie zaatakuje, bo sił już na nic nie mam... Przybliżam się do Twili, daję jej całusa... - Co ty na to, maleńka?
-
Znowu wizja... Ostatnio coraz częściej je miewam... Ale lepiej się nad tym nie rozwodzić, przynajmniej wiem co robią. Wstaję i budzę delikatnie Twilight... - Maleńka, pora wstawać... - mówię do niej słodko - Musimy się już zbierać, słońce już zaszło...
-
Nienawidzę piekącego słońca... Zbyt mocno praży, a i tak jest mi ciężko wytrzymać z moją czarną sierścią... Cień to jest to co mi akurat trzeba... - Tak, to jest doskonały pomysł... Uff... - powiedziałem do Twilight, po czym ruszyłem w kierunku cienia...
-
Życie jest takie kruche... Szkoda, ale mój żal jej nie pomoże... Ale przyśpiewkę zapamiętam, może pomoże... - Chodź maleńka, musimy już iść... - powiedziałem smutnym głosem, po czym spoglądam na mapę i ruszam zgodnie z kierunkiem wytyczonym na niej.
-
Biorę sakwy na plecy po czym zwracam się do mojej Iskierki... - Mastemar nas znalazł, więc musieliśmy uciekać... - powiedziałem, po czym zbliżyłem się do niej i ją objąłem skrzydem - Najważniejsze, że jesteśmy razem... A teraz chodźmy już, maleńka... Musimy iść, póki Matemar jest zajęty... Dałem jej całusa, po czym poczekałem, aż była gotowa do drogi...
-
- Dzięki, Tasty... Za wszystko - mówię miłym głosem i wchodzę do tunelu... Pędzę ile tylko mam sił w nogach, nie pozwolę, by Mastemar chociażby się do Twili zbliżył... Jak przyjdzie, to go zamorduję... Z przyjemnością... Gdyby nie fakt, że nie mam ekwipunku i, że jest ze mną moja mała iskierka, to bym walczył z nim, ale teraz to trzeba się ucieczką ratować...
-
Co jest grane? Czyżby Matalos? - Ok, lećmy i to już! - mówię po czym czekam, aż Tasty ruszy się, to wtedy szybko za nią pójdę... Oby tylko Twili mi nie spadła... I oby Tasty mnie nie zdradziła...
-
Było cudownie... Twilight... Kocham ją i nic tego nie zmieni... Chcę spędzić z nią resztę życia... Co to za pukanie? Ale kto się u diabła dobija o tej porze... Ehh, lepiej otworzę... Idę do drzwi i otwieram je...
-
- Nie zostawię, maleńka... - powiedziałem, po czym pocałowałem ją czule... Nie wiem czy tego dotrzymam, bo czeka mnie ciężka walka z tymi ścierwami... Ale wiem, że postaram się, jak tylko zdołam, nie dopuścić by Twili cierpiała w jakikolwiek sposób... - Niestety, jutro rano musimy już ruszać... Niezbyt pochlebnie wypowiedziałem się o jej braciach i niestety zdenerwowała się... Ale nie martw się, damy sobie radę... A teraz kochanie nie przejmujmy się tym, po co psuć sobie wieczór... Po tych słowach wziąłem ją w ramiona i zaniosłem na materac. Położyłem ją delikatnie i pocałowałem...