Powiem tak... Po pierwsze: przeważnie to facet myśli, że to on zrobił pierwszy krok - myli się - to ona mu na to pozwoliła, dając różne znaki (np. zwykłe powiedzenie "hej" i uśmiechnięcie się - poczytaj o mowie ciała, czyni cuda).
Po drugie - nie czekaj, tylko rusz dupsko i zacznij z nim o czymś rozmawiać. Byle czym. Ewentualnie poproś, żeby pomógł ci w przedmiocie w którym jest dobry. Nawet jeśli ty też jesteś w nim dobra, naściemniaj, że akurat tego nie rozumiesz. Dziękując, połóż mu rękę na ramieniu (bariera dotyku przełamana - to duży krok). Wystarczy dodać, że jest "fajniejszy niż reszta". Po kilku rozmowach, będziesz mogła zaproponować mu spacer. Na początek wystarczy. Niestety ja usłyszałem: "z przyjemnością, ale nie ręczę za swojego faceta". Nie ściemniała. Miała kogoś. Musisz się przełamać. MUSISZ. Gada z kumplami? Olej ich i pogadaj z nim. Nawet przez chwilkę, później dłuższą, coraz dłuższą...
W innym przypadku, wiedziałem że dziewczyna jest sama - powiedziała mi o rozstaniu ze swoim facetem. Nie byłem w niej zakochany, ale w moim wieku nie myśli się o uroczych, romantycznych wieczorkach i trzymaniu się za rączkę. Była rozsądna, skromna, inteligentna i całkiem ładna. A co najważniejsze - akceptowała moją chorobę. Najwidoczniej doszła do tego samego wniosku (nie licząc urody) - "pasujemy do siebie, warto spróbować". Jestem potwornie nieśmiały. W końcu to ona postanowiła działać. Ostatniego dnia, po ostatnim wykładzie musieliśmy czekać 2h na pociąg. Zaproponowała mi pójście do kawalerki, którą wynajmuje. Odmówiłem, mimo że proponowała to kilka razy. Będę tego żałować do końca życia. Do grobowej deski, będę mówił sobie - "jak można być takim debilem, czy w tamtej chwili miałem ujemne IQ?" Jej mina w pociągu mówiła wszystko... Od dawna chciałem "do niej zagadać", ale bałem się, że zrobię z siebie idiotę ("eee... yyy... ten tego...") Wszystko było super, zbliżaliśmy się do siebie, ale czekałem zbyt długo z zaproponowaniem spaceru. Gdybym tylko zadał to jedno głupie pytanie, zaproponował ten przeklęty spacer, a przede wszystkim zgodził się do niej pójść... Najgłupszą decyzję swojego życia mam za sobą. Nie popełnij mojego błędu.
Po trzecie - albo coś z tym zrobisz, albo pomyśli, że masz go gdzieś. "Game Over".
Rozum ma ci powiedzieć - "rusz tyłek. Gadaj, proponuj..."
PS. Znasz to? "Lepiej spróbować i żałować, że się spróbowało niż żałować, że się nie spróbowało"