Ale dzisiaj miałem dzień... po kilku godzinach pracy na działce, wybrałem się z matulą żeby kupić jakieś ustrojstwo do wyciskania pestek z wiśni. Po drodze zahaczyliśmy o otwartą w tym miesiącu "galeryjkę" Rossman. Tak sobie chodzę pomiędzy półkami przekonany, że to sklep z kosmetykami (głównie dla kobiet), a tu takie zdziwienie: batoniki, "ekologiczne" jedzenie, dział z zabawkami.
A skoro dział z zabawkami to może... Chwila, książeczka MLP? A skoro ona? Tylko jak tu obejrzeć ze szczegółami dział zabawek mając 27 lat na karku, matulę chodzącą po sklepie i nie wyjść przy tym na głupka. Na szczęście mamuśka powiedziała tylko, że będzie w dalszej części sklepu. Nie zwróciła na to uwagi. WTF?
Kilka metrów dalej znalazłem... świetne figurki koni. Mimo, że plastikowe to bardzo, ale to bardzo starannie wykonane. Chyba się kiedyś na jednego skuszę, bo kurcze. Wyglądają super. Jeśli i rozmiar mojego zagraconego królestwa o wymiarach 2x2.5 na to pozwoli...
Spojrzałem niżej, a tu - Buck Yeah! Mam blind bagi w swoim mieście. Pełna kultura - lekko odginałem i obejrzałem zgrzew każdego z nich (raptem 6 sztuk) Zdejmowałem po czym odwieszałem tak jak było. Musiałem się upewnić czy nie trafię na numer większy niż 14, nie chciałem trafić na to czekoladowe, obrzydliwe coś. Chciałem je zamienić innym kucykiem, udało się!
Do mojego prywatnego Mane6 dołączyła Rarity.
Widziałem też większe figurki za ok 45zł "do czesania". Applejack oprócz grzebienia miała jakąś mniejszą wersję, która wyglądała jak żelek Haribo. Nie wiem z jakiej to serii, ale nie powiem, ładnie to wygląda (Applejack, nie żelek). O wiele lepiej niż gumowa reszta, którą widziałem w smykach. Ale nie za tą cenę... nie za tą cenę. Poza tym, 27 letni gość układający fryzurę "zabawce"? Już widzę reakcję -