Zmagamy się z podobnymi problemami. Jeśli nadal masz ten problem i chcesz o nim pogadać - PW Próbuj, walcz, tak jak robiłem to ja. Mimo że jestem przypadkiem beznadziejnym to mam nadzieję, że Tobie się uda. (nie znam Twojej sytuacji) Ale walcz dopóki nie zabraknie ci sił. Jeśli nie dla siebie, to dla najbliższych. Właśnie to dało mi motywację. I jeszcze jedno. Ja dopiszę: "póki walczysz jesteś zwycięzcą, ale pogódź się z tym, że możesz przegrać z kretesem" A teraz Triste Cordis będzie wredną szują ponieważ pewien post, po pierwsze zagotował w nim krew, a po drugie w pewnym sensie dotyczył jego samego: Tak, takie słowo istnieje, ale odalienować się może co najwyżej E.T. Widzę, że nie do końca wiesz co oznacza. Nie wiem czy masz na myśli stanie się osobą wyalienowaną (wyobcowaną, aspołeczną) czy "wyleczenie" się z tego. A opisanie swojego postu na forum, anonimowo jest łatwiejsze niż powiedzenie tego bliskiej osobie. I w żadnym wypadku nie prowadzi do alienacji. To wierutna bzdura. Aha... wspaniale. Masz kolegę, nie masz problemów. Fajno. Ale inni je mają. Od niewielkich do bardzo poważnych. Słyszałeś o patologicznych rodzinach, DDA i innych paskudztwach? Świat nie kręci się wokół ciebie i twojego kolegi. Rozejrzyj się wokół. Trochę empatii bo "gimbaza" to śmiech na sali, a nie problem. Rewelacyjna rada. Zaiste milordzie! Czy ty w ogóle wiesz co to jest osamotnienie? Jakie są różnice między samotnością a osamotnieniem i czym się ono przejawia? Co przeżywa osoba osamotniona (nie, nie samotna)? Jak osamotnienie wpływa na psychikę? A raczej jak destruktywny wpływ ma osamotnienie na psychikę i z jak wieloma rzeczami się wiąże? (wszystko można znaleźć w sieci - i na litość boską, nie wikipedii) Bo według Ciebie rozwiązanie jest proste. Znaleźć kumpla. Tylko jak to ma rozwiązać problem osamotnienia? Nie samotności. Jakieś inne rady? Może przepis na rybę Fugu, tak żeby była jadalna (źle przyrządzona - zabija). Krótka ściąga (pisane z głowy, nie znam definicji na pamięć). Samotność - to bycie samemu w danej chwili. Możesz mieć znajomych lub nie. Nie oznacza to jednak, że jesteś nieszczęśliwy. Są typy domatorów, samotników i dobrze im z tym. Preferują taki styl życia. Nie potrzebują masy znajomych by być szczęśliwymi. Ba, niektórzy wolą żyć w samotności gdzieś z dala od cywilizacji. Osamotnienie - zawsze jest złe, to bardziej "stan ducha/duszy" niż sytuacja życiowa - możesz być otoczony grupą znajomych i przyjaciół ale mimo to nie potrafisz być szczęśliwy. Bardzo trudno wykryć osamotnienie, nawet osobom najbliższym (rodzinie). Z zewnątrz wygląda to tak jakby ktoś był po prostu smutny. Jeśli sytuacja będzie się pogarszać to z dnia na dzień osamotnienie może przerodzić się w depresję. A i ta często może być nie dostrzegana. Aż do momentu gdy potrzebny będzie psychiatra i leki. Spisałeś to z Samosi? "Z aspołecznością nikt Ci nie pomoże". A niech dostanę warna, ale... CO TY CHRZANISZ??? Nie tylko można, ale TRZEBA pomóc. Jest dwa wyjścia, albo ktoś dostrzeże problem, albo to osoba osamotniona będzie musiała zrobić pierwszy krok. A tak w ogóle... Spisałeś to z Samosi? " Poradzić? Jak? Pocieszyć? Pogłaskać po główce i powiedzieć, że wszystko będzie ok, albo napisać "nie poddawaj się? A co to da? Trochę się pospieszyłem pisząc, że to jednoosobowa walka za co przepraszam. To było głupie (późna pora) Cóż, w pewnym sensie mimo wszystko to jest jednoosobowa walka, a przynajmniej na początku. Quebor - jeśli możesz to spróbuj - warto mieć sojusznika. Jednoosobową walką będzie znalezienie go i zrobienie pierwszego kroku, zwierzenie się. Bo aspołeczność ZAWSZE z czegoś wynika. Najlepiej drugą osobę z tym samym problemem. Trzeba się przełamać. A to wyjątkowo trudna rzecz. Zam to z doświadczenia, ale świadomość że można wymienić się doświadczeniami czy pomysłami na walkę z problemem - to pomaga. I tak i nie. Pierwszy przykład z brzegu. Osoba nieakceptowana w środowisku. Jak ktoś z forum, może mu pomóc skoro nawet nie rozumie problemu? Alkoholikowi może pomóc tylko "trzeźwiejący alkoholik", osobie aspołecznej ktoś kto z tego wyszedł, a nie 15 latek bawiący się w psychologa. Jeśli chciałbyś napisać o mnie, że też bawię się w psychologa to wiedz, że ukończyłem pedagogikę, ale to nic w porównaniu z tym, że od dzieciństwa zmagam się z problemem alkoholizmu w rodzinie. Jestem osobą aspołeczną (wyalienowaną), dorosłym dzieckiem alkoholika (DDA), nie mam znajomych, jestem niesamowicie nieśmiały... mógłbym wymieniać. Pisanie postów w stylu "nie poddawaj się" jest równie przydatne jak napisanie "naucz się gotować" w książce kucharskiej. Jeśli czujesz się obrażony to wybacz, ale taka jest prawda. Napisałeś porady godne Magdy G odnośnie restauracji (wg badań 70% restauracji pada po "rewolucji") UWAGA! Osobiście mogę pogadać na PW z osobami, które mają problem z alkoholizmem (współuzależnienie, DDA) w rodzinie, lub po prostu chciałyby się wygadać. Wiem na ten temat aż za dużo. PS. Do wszelkiego rodzaju trolli które widzą potencjał w podszywaniu się pod takie osoby - darujcie sobie, bo tylko świadczy to o waszym ujemnym IQ. Nie wiecie przez co przeszła osoba współuzależniona lub co gorsza DDA.