To coś było białe. Miało nietoperzowe skrzydła, ciemnozieloną grzywę i czerwone oczy. Było alicornem. Walnęło robala. Ten otworzył paszczę i miotnął się. Zaczął się zwijać i rozwijać.
Deli tylko gapiła się, skamieniała ze strachu. Zauważyłeś coś biegnącego. Zauważyłeś tylko, że było to białe, spore i szybkie. Poczułeś, jak robal zaciska szczęki na twojej ręce. Jednocześnie wbił sobie nóż w gardło.
- Tatatatatatatatatattatatatatatatatta - powtarzała, tuląc cię. - Nie było ciebie, a takie małe przyszło i ja nie wiedziałam, co to, a to też nic nie mówiło, a ciebie nie było... - piszczała. Zaczęła płakać.
Po chwili już stałeś normalny w pokoju.
- Deli zniknęła. Zostawiła tylko karteczkę, że usłyszała w głowie szum i że to mogła być wiadomość od taty... - powiedziała.
Problem. Deli zdążyła zleźć z szafy i wybiec z pokoju. Twi podeszła do twojego kojca.
- Ach, Allan, co żeś ty narobił... - westchnęła i poszła za Deli.
Trochę pobawiliście się w domek, dali ci kaszkę, a potem spać... Gd się obudziłeś, od razu rzuciło się w oczy, że Deli siedzi na szafie i się kłóci z Twi.