-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Po chwili już tam byłeś. Matka Twi też. Była parę kroków dalej. Nie widziała cię.
-
Trochę zabrudzona. Poza tym w porządku. Na ziemi zauważyłeś kilka granatowych włosów. Bolt.
-
Była podrapana od szponów gryfów, co spowodowało zadrapania na jej wersji klaczy. - Ta... Co tu się stało? - zapytała.
-
Pokiwała głową. Zrobi wszystko by ocalić córkę. Przed oczami stanęła ci nieprzytomna Deli.
-
- Gryfy... Moją Twilight? - zapytała i usłyszałeś, że jest wkurzona na te ptaszyska. - Tylko, co ja mam zrobić?
-
- Halo? - odebrała. Zauważyłeś w pokoju Lucy Patyk, ale obtoczony kołdrą i związany.
-
W domu... Cisza. Nikogo nie ma. Nie wyczułeś niczyjej krwi.
-
Po zdrzemnięciu się już byłeś w Ponyville. Teraz do biblioteki, do teleportu, do domu...
-
Po godzinie już siedziałeś w pociągu do Ponyville. Jeszcze parę godzin i będziesz w domciu... Z Twi... I... Deli...
-
Okazało się, że po paru minutach wszedłeś na śnieżne tereny Kryształowego Imperium. Czyli stąd możesz pojechać pociągiem do Ponyville, a z Ponyville teleportem do domu.
-
Jakoś złowiłeś rybę, jakoś ją upiekłeś. Słońce stało już wysoko, gdy najedzony ruszyłeś w dalszą drogę. Po kolejnych paru godzinach już wyczułeś w pobliżu obecność kucyka.
-
Nic. Po godzinie marszu zacząłeś czuć głód. Słońce jest już widoczne.
-
Po paru minutach ktoś zawołał z chatki w pobliżu maluchy. Brzmiało to jak skrzek orła. Wszystkie gryfiątka popędziły do domu.
-
Znalazłeś trzy małe gryfiątka bawiące się na plaży. Nie możesz ruszyć dalej, dopóki sobie nie pójdą.
-
Nie masz nic oprócz własnego ciała i tych sznurków. Możesz próbować iść wzdłuż wybrzeża.
-
Najbliższa forma życia... Ten gryf... A oprócz niego... Miasteczko gryfów... Jesteś... W Królestwie Gryfów...
-
Na szczęście więzy są słabe. Gryfy za bardzo polegają na własnej sile. Po paru sekundach już byłeś wolny.
-
W końcu rąbneliście o ziemię. Na szczęście w piach i pod kątem, a nie pionowo, więc nie bolało tak mocno. Gryf stracił przytomność ze zmęczenia.
-
Obudziłeś się, gdy podchodziliście do lądowania. Gryf był tak zmęczony lotem, że niebezpiecznie nim rzucało na boki.
-
Jakoś wyplułeś je do wody pod wami. Po chwili usta miałeś wolne. Gryf tego nie zauważył.
-
No to czeka was długi lot. Ten gryf nie leci zbyt wolno, ale nie jest rakietą. Za parę godzin dopiero dolecicie do lądu.
-
Prawdę mówiąc, przeżyłbyś, gdybyś skoczył... Jeszcze nie jest aż tak daleko od brzegu...
-
Gryf przerażony leciał dalej. Pod wami odcean. Przed oczami syanęło ci bezwładne ciało Deli w korytarzu.
-
Lily zbliżyła się do tego gryfa, a ten spanikowany wystrzelił w powietrze. Lily jeszcze nie umie tak szybko latać, więc została w tyle.
-
Powaliła jednego gryfa. Drugiego kopnęła w to samo miejsce, co przywódcę. Został jeden, który zaczął się szybko unosić z tobą w szponach.