-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
- Tak? - zapytała. Znając życie Capo i tak sobie sztylet wyczaruje, jeśli będzie chciał się pociąć lub wykastrować...
-
Coś tam kiedyś miała z nimfomanizmem. Chyba ona się nadaje dla tego histeryka. Matko, jak on się różni od tego Capo, co do Equestrii przyleciał...
-
Jedyne wolne klacze to Rarcia, Cloudi i Lyra. Lyra już pewno nie na długo wolna, Rarcia nie pasuje, bo Capo nie lubi sprzątać. Tymczasem jednoróg już do końca zakopał się pod kołdrą.
-
Patyczkowa (bo patyk nie wypada) odmówiła współpracy. Uznała, że za dużo już się namęczyła ostatnio, tym bardziej z Nightmare Moon. Więc strajk.
-
Pociągnął nosem. - Nie... Nie pamiętam... - powiedział. Wcisnął sobie poduchę na łeb.
-
- To nie pomoże - powiedział. - Czuję się jak podczas nimfomanizmu... - jęknął. Magią naciągnął na siebie kołdrę.
-
Capo odwrócił się i wbił głowę w poduszkę. Musiał chyba się wyładować, bo po chwili usłyszałeś mocno stłumiony krzyk bólu. Jego łóżko powoli zmieniało barwę na czerwoną.
-
- Kiedy ja nawet o tym nie miałem pojęcia! - powiedział w końcu. - Wpadłem do waszego pokoju, spojrzałem na was i tyle! Ocknąłem się w trakcie - dokończył z płaczem. Sztylet poparzył cię i wypadł ci na podłogę.
-
Capo chyba nie słuchał. Skupił się. Jeggo róg zabłysł, a po czole popłynął pot. W jego kopycie zmaterializował się złoty sztylet z czystej magii. - Wyjdź - powiedział ponuro. Lucek... Pfu... Lucy powiedziała ci, co chce sobie odciąć za karę. To co dla niego najcenniejsze. I nie chodzi o kolekcję "bajek".
-
Zobaczył cię i zakrył kopytem oczy. Następnie uderzył norzem. Wbił go sobie w lewe udo (lub co tam kuce mają). Zacisnął zęby i wyciągnął ostrze całe we krwi. Znowu uderzył. Trafił w prawe. Widać, w co celuje.
-
Zajebisty widok... Ale niezbyt miły. Capo we łzach jak małe dziecko. Ale trzymał w kopytach nóż. Zupełnie, jakby miał zaraz..
-
Pokazała drzwi, których pilnowała. Nie zwróciła uwagi na pistolety. Po prostu uchyliła drzwi.
-
Tyłek cię strasznie boli. Zauważyłeś Lily pilnującą jednych z drzwi.
-
To nie sen, bo NightmareMoon śmieje się tak, że by jej płuca pękły. Gdyby je miała.
-
Ktoś strzelił w Capo promieniem ogłuszającym nie trafiło w Capo, tylko w ciebie. Nastała ciemność... Obudziłeś się w łóżku. Obok spała Twi, do tego wtulona w ciebie Delicate.
-
Twi próbowała coś zrobić, ale już po pierwszym kroku wywaliła się z jękiem na posadzce. Capo.. TEN ZJEB POCAŁOWAŁ CIĘ W USTA!!!
-
- Hej;,, Okres - wrzasnęła do niego. Cud, bo nie zareagował. Jeszcze jedna macka chwyciła cię za skrzydło. Capo był tuż przed tobą ze swym zboczonym uśmiechem.
-
Ujujuj... Lily spojrzała na was. Potem na nadbiegającego Capo. Kolejna macka złapała twoje tylne kopyto.
-
Wszędzie z ziemi wyskakiwały macki. Chyba Capo ostatnio nie widział innej klaczy. Wciąż za wami łaził. Gdy dotarliście do Lily dwie z macek złapały twoje przednie kopyta.
-
Jej nie, bo jest tylko kawałkiem duszy. Bezpieczne miejsce w łazience damskiej przestało byś bezpieczne. Spomiędzy kafelków wysunęła się macka, która złapała twoje kopyto.
-
Uskoczył. Problem, że on niektóre zaklęcia ma w czubku kopyta. Rzucił coś. Dookoła łóżka z posadzki zaczęły wyrastać macku.
-
Nie zwracał uwagi ani na patyk, ani natwe słowa. Nightmare Moon cicho go dopingowała. Róg Capo rozbłysł.
-
Nawet, jeśli efekt trwałby tylko kilka dni. Capo znowu zrobił kilka kroków, ale dalej był poza zasięgiem twoich kopyt.
-
Postąpił kilka kroków, po których jeszcze raz się uśmiechnął. Twi była zbyt obolała by ci pomóc.
-
Nie gapił się na Twi. Gapił się idealnie na ciebie. To mu chyba zostało z nimfomanizmu. Nie panuje n ad sobą, gdy zobaczy nową klacz.