-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Jest góra, ale aktualnie z widokiem na budowane miasto. Po drugiej stronie jest ocean. Ale miejsce na kolację jest dobre.
-
Twilight odwzajemniła pocałunek. Przy tym cię przytuliła. Może i przeszłość, ale wciąż boli. Dosłownie.
-
- Tych ostatnich... - urwała i się skrzywiła. Raczej nie były to miłe wspomnienia. Bo kto chciałby być gwałcony przez gigantycznego robala?
-
Gdy wyszedłeś odświeżony z łazienki, Twilight leżała na łóżku, myśląc i odpoczywając jednocześnie. Dzieciaki rozniosły wodę po całym domu.
-
Gdy jadłeś, przybiegł do ciebie mokry Bolt. Za nim przyszła zdyszana i też mokra Twilight. Ich mycie musi być wyzwaniem.
-
Rano Twilight nie było obok. Z łazienki docierał do ciebie odgłos prysznica i stłumione wrzaski Bolta. Przed drzwiami przebiegła mokra Lily. Zaraz za nią pełzła mokra Deli.
-
Wciąż jeszcze pozostawała sprawa jaj. I tych stworów na pustyni. Twilight mruknęła coś przez sen i obróciła się w twoją stronę.
-
Lily opowiadała chyba Deli o Tartarze, bo malutka się rozbuczała. Twilight jeszcze spała. Sam też poczułeś się zmęczony. W końcu dużo się zdarzyło.
-
Chmura kurzu i już go nie ma. Capo wrócił w stu procentach. Chyba wypadałoby zobaczyć co w domciu u maluchów.
-
Capo jeszcze raz odegrał scenę z duszeniem. Dawno się nie śmiał, to teraz wybuchł. Ten wredny półróg.
-
Nagle Capo padł na ziemię i zaczął się dusić. Gdy już mieliście zacząć go ratować, roześmiał się. Widać, że wrócił.
-
- Eeee... E? - walnął. Dalej nie ogarnia. Przynajmniej wrócił ten idiota.
-
- Śniło mi się, że rozwaliłem kwiatek, umarłem i mnie ożywiliście... - powiedział skonfundowany. Raczej niezbyt szybko ogarnie co się stało.
-
Przez pierwsze kilka chwil nic się nie działo. Potem zobaczyłeś jak klatka piersiowa Capo się uniosła. Następnie ogier uniósł głowę i powiedział to, czego wszyscy się spodziewali... - Kurna, ale mi łeb nawala...
-
Zasnęła po drodze. Dotarłeś do Ghosta po pół godzinie. Miał ciało i duszę Capo. Dowiedziałeś się, że trzeba wlać mu ją do ust. Ghost podał ci butelkę.
-
Z Rarcią pomogli ci jacyś dobroduszni ludzie. W końcu na stole stało osiem sporych, wilgotnych jaj. Twilight była wymęczona, a Rarity ci ludzie odnieśli do domu, gdy ich poprosiła.
-
Twilight ufa ci bezgranicznie, więc ze strachem pokiwała głową. Rarcia się skrzywiła, ale perspektywa urodzenia mutanta chyba jej też nie przypadła do gustu. Zgodziła się iechętnie.
-
Obie się załamały. Shy też by się załamała, niezależnie jak delikatnie byś jej to powiedział. Twilight zaczęła płakać. Przez to wszystko zapomniałeś nawet o Ghoscie i Capo.
-
I jest coś. W dolnej części brzucha, chyba nie muszę tłumaczyć, znajdowały się 4 jajopodobne kształty. Twilight jeszcze nie widziała rentgena, więc obserwowała cię uważnie. Na zdjęciu Rarity to samo.
-
Twilight tuliła cię, gdy je niosłeś. Zamiast podziękowań cię pocałowała. Ludzie wzięli ją na rentgen, ale potem zdjęcia ci oddali, bo sami się na anatomii kucy nie znają.
-
Jednak czułeś, że coś jest nie tak. Przecież robale by nie gwałciły bez powodu. Tym bardziej, że to bezmyślne robale. W wiosce z jękiem obudziła się Rarcia.
-
- Ch-chyba tak - odpowiedziała. Chyba się nieźle strachu najadła. Rarcia się jeszcze nie obudziła, ale też jest już wolna.
-
Po kilku sekundach Twilight była już wolna od mazi. Od razu mocno cię przytuliła, dysząc. Poczułeś patykiem, że jest cała obolała.
-
Twilight pierwsza opadła na podłogę. Znowu jęknęła. Została jeszcze sprawa tego na pyszczku i rogu. Twilight chyba jest obolała, bo nie wstała.
-
Po chwili gniazdo opustoszało. Ostatnie trzy mutanty zdołałeś zabić magią. Od strony Twilight usłyszałeś przytłumiony jęk.