-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Były wciąż gąsienicami. Chrysalis wróciła do zamku, aby...
-
- Jak ty chcesz się dostać na ziemię? - zapytała Twi.
-
Swoich ulubionych motyli. Po kilku dniach...
-
- Muszą żyć. Gdyby zginęły, natura tutaj natychmiast by zareagowała. Zupełnie jak w królestwie Papillon, wszystko zmieniłoby barwę na szarą. Nawet krew.
-
Wyspę, na której...
-
(tu nie ma nic śmiesznego. Jeśli tak dalej pójdzie, temat wyczyszczę do ostatniego posta z Chrysalis. Spójrz na nazwę zabawy)
-
Fluttershy od razu pobiegła do Ghosta. Twilight wyglądała na zaskoczoną i przerażoną tym nagłym ruchem ze strony ludzi.
-
Wydawało ci się, że na moment przez chmury przebił się promyk słońca, ale po chwili znowu zniknął.
-
(przypominam, że to o Chrysalis, nie o sraniu -_- )
-
- Sam nie wiem - wyjęczał i jeszcze raz kaszlnął.
-
- Ja też nie - powiedziała. Po jakiejś minucie od strony Ghosta podniósł się głośny kaszel.
-
Skrzydło pewnie się jakoś uratuje, ale raczej latać będzie słabo. Krwawienie zostało już zatamowane, ale jeszcze nie odzyskał przytomności.
-
Kołek przeciął mu skrzydło na wylot i utkwił w boku. Nie głęboko, ale krwawił mocno. Stracił przytomność przy upadku.
-
Jakąś godzinę później zobaczyłeś go lecącego w waszą stronę powoli zaczął lądować w waszą stronę, gdy nagle ktoś strzelił do niego z zamku. Pegaz spadł kilka metrów od was z cichym tapnięciem.
-
- Dobra, wy się gdzieś ukryjcie, ja śmignę i rzucę okiem, czy wolne - rzucił Ghost, rozłożył skrzydła i chwiejnym lotem poleciał w stronę, gdzie powinno być wejście.
-
- Więcej nie ma. Reszta, jeśli jest, to nieznana - od razu odpowiedziała Twi.
-
Widać, że ludzie nie są tacy głupi. Lub mają coś na przestrzenie podziemne, bo wejście było zastawione wielkim głazem.
-
Drzwi były pilnowane przez dwa mechy. Nie było szans wejść do środka bez wyrzutni rakiet i to co najmniej.
-
Nikogo za wami nie było. Po paru godzinach, gdy zapadła noc, dotarliście do Canterlot. Miasto było oblane krwią i ciałami. Było grobowo cicho.
-
Twilight zeszła na ziemię. - Nie. Przynajmniej nie teraz - powiedziała, wzięła Bolta, który żuł swoją grzywę i ruszył w stronę drogi do Canterlot.
-
- Jakoś - powiedziała słabo. Bolt próbował zjeść jej grzywę, a Lily tylko przewróciła się na drugi bok.
-
Niebo było szare, padało.
-
- Dobra - rzucił Ghost i ruszył w stronę drogi. Shy za nim, a Twilight z maluchami podeszła do ciebie.
-
- Ok, nie czas na myślenie nad tym, idziemy, czy nie?
-
(Echem...)