Twilight mrugnęła coś przez sen i mocniej cię przytuliła. Nagle jakiś kucopodobny kształt wleciał do sypialni przez okno, wybijając je. W jednej sekundzie obudziła się Twi, Bolt zaczął się drzeć, a Lily dała z kopyta kształtowi, który podjechał pod jej kojec.
Oczywiście, że to by było za proste. W nocy obudziło cię coś. Twi wciąż spała, przytulona do ciebie, podobnie maluchy. Czułeś, jakby... Znajome trzęsienie ziemi...
Matka Twilight jeszcze raz zachichotała, a następnie spojrzała na zegarek.
- Robi się późno. Dziękujemy za zaproszenie i poczęstunek, ale musimy już iść - powiedziała i ciągnąć za sobą męża, ruszyła w stronę wyjścia.
Lily dała ci jeszcze raz w twarz, przez co upuściłeś gryzaka, który wleciał do kojca Bolta, który rzucił nim w Lily, która tak nim rzuciła w Bolta, że ten zaczął ryczeć. Przy tym wybuchu, te poprzednie to był szept.
Coś wydało z siebie odgłos przypominający mieszankę warczenia i odgłosów śluzaków. Stworek przewrócił się tyłem do ciebie. Jego 'ogonek' płonął na czarno.
To coś odwróciło się w twoją stronę. Miało wielkie złote oczka i dwa białe ząbki wystające z pyszczka. Nie wyglądało na zadowolone tym, że się na nie patrzysz. Ponownie spróbowało się podnieść, ale znowu mu się nie udało.