-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Ghost siedział jak ten baran i gapił się na Twi. Wyraźnie widać było, że zbladł, mimo sierści. Mary poszła w przeciwny korytarz i kombinowała coś z małym ekranikiem. Zbroja z metalu przypominającego tkaninę raczej się nie przyda...
-
Strażnik nie miał nic przy sobie prócz kołkownicy, kilku kołków i swojej zbroi.
-
Twi kaszlnęła krwią i straciła przytomność.
-
Teraz to w ogóle się stało coś dziwnego. Z jakiegoś korytarza nadleciało stado motyli. Tak, motyli. Żołnierze nie zwrócili na nie uwagi, dopóki nie były dostatecznie blisko. Motyle obsiadły ich całkowicie. Próbowali strzelać, ale trafiali w ściany. podleciał do ciebie motyl o białym tułowiu i skrzydłach w barwie morskiej. Ich kształt przypominał skrzydła Papillon. Motyl usiadł ci na pyszczku. I kolejna dziwna rzecz: żołnierze padli martwi na ziemię, a wszystkie motyle zniknęły, włącznie z tym na twoim nosie.
-
- Nie chcemy ani ciebie, ani twojego badyla - powiedział spokojnie, ze złośliwym uśmiechem. - My jesteśmy FEAR i takich rzeczy nie potrzebujemy. Jak na zawołanie dwaj żołnierze wycelowali w was kołkownice. Dowódca niby od niechcenia kopnął jeszcze raz Twi w brzuch, przez co poleciała na ścianę. Kołek przekrzywił się powiększając ranę. Do tego Dowódca odwrócił się i ruszył korytarzem, niby niechcący przechodząc po jej skrzydle. Rozległ się nieprzyjemny trzask!.
-
- Grunt w tym, że ja nie chcę niczego - powiedział. - A ona jest nam najzwyczajniej niepotrzebna. Tak jak to, co w sobie nosi - powiedział, przykucnął i zgasił papierosa o jej sierść.
-
Dowódca opuścił broń. Jednak po chwili wystrzelił. Trafił w lewą tylną nogę klaczy, w której utkwił długi, żelazny kołek. Twi pisnęła, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Krew płynęła z rany w rytmie uderzeń serca.
-
- Bo co mi zrobisz? - zapytał, uśmiechnął się i niby nie zwracając na to uwagi, wycelował trzymaną bronią w brzuch Twi. Kołkownica. Wszyscy z obecnych żołnierzy mieli kołkownice...
-
Nie bardzo. Było ci strasznie gorąco, bo nagle włączyły się grzejniki w kuchni.
-
Nie zdążyłeś się nawet ruszyć, a wszyscy odwrócili się w twoją stronę i żaden nie wyglądał na zaskoczonego. - No, no, kto to wreszcie nas odwiedził - powiedział dowódca z papierosem w ustach. Następnie, jakby chciał cię rozdrażnić, kopnął Twi w brzuch. Klacz skuliła się i jęknęła.
-
Ledwo wyszliście za róg i ukazało się coś, czego nawet nie miałeś w koszmarach. W środku korytarza stał dowódca FEAR z dwoma żołnierzami z tyłu. Obok leżała fioletowa kupka nieszczęścia z rogiem i skrzydłami dowódca splunął na nią i kopnął pod ścianę, czym alicorn zareagowała piskiem.
-
Ciężko było wychylić głowę. Jednak jakoś udało się zeskoczyć bez połamania kości.
-
W szybie? Strażnicy? Pod wami było mnóstwo kratek prowadzących do tak samo urządzonych pokoi dla ciężarnych klaczy. Wreszcie zobaczyliście pod wami korytarz.
-
Reszta ledwo oddychała, Mary prawie straciła przytomność, ale jakoś wytrzymała. Chwiejąc się, ruszyła szybem.
-
Kosze trzymały powietrze, ale też spowalniały. Płuca piekły cię, gdy wreszcie skręciliście i opadliście na suchą podłogę szybu wentylacyjnego.
-
Pegaz bez gadania złapał kosz i pobiegł do jeziorka.
-
Zerwał się na równe nogi. - Po co to pudło? - zapytał od razu.
-
Ghost leżał przed miejscem, w którym zabrali Fluttershy i gapił się pusto w sufit.
-
Próbowałeś podnieść kosz, ale coś go trzymało. Gdy udało ci się go wyrwać, w środku zobaczyłeś przestraszonego Capo. - Niebijniebijniebijniebijniebijniebijniebij - zaczął powtarzać i zakrył twarz kopytami.
-
- Nie mierzyłam. Jakieś trzy metry w dół, tak na oko. Potem zakręt i już będzie sucho - powiedziała i wzięła jeden z koszy.
-
- Pewnie wariują. Ale wiem, że w korytarzu jest przycisk awaryjny. Wtedy wszystkie cele z klaczami i takie jak te zostaną otwarte - powiedziała.
-
Znalazłaś swoją pufę w kącie kuchni.
-
Smakowało nawet nieźle, prócz miejsc spalonych, które nie były już takie dobre.
-
Na kartce zaczęły powstawać skomplikowane wzory i cyfry. Prawdę mówiąc, to guzik z tego rozumiałaś.