-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
- Dobra, a ja zabiorę tego malca na to wielkie drzewo. - uniosła maluszka i posadziła go na gryfie. Następnie sama wsiadła i poleciała.
-
- To było coś jakby "mogłeś mnie poprosić".
-
- To kto pierwszy! - krzyknęła i ruszyła piegiem w stronę głównego wejścia do lasu Everfree.
-
W końcu zasnął. Kiedy się obudził, maluch dalej spał na łóżku. Światło słońca wpadało przez okno. Miseczka z płynem była opróżniona do połowy, a Podmieniec co kilka minut syczał coś przez sen.
-
Maluch pokiwał łebkiem i syknął kilka razy. Następnie zacharczał i zwinął się w kłębek. Przez okno wpadło światło księżyca.
-
- O to samo miałam zapytać ciebie. W końcu to ty miałeś sprawdzić te ruiny.
-
Maluch syknął ponownie parę razy i pomachał w powietrzu kopytkiem. Prócz tego, że był mały, nie odróżniał się od innych Podmieńców.
-
Nagle Shadow rozejrzał się po tunelu. - Też to słyszałaś, siostrzyczko?
-
- Ech, ogiery... - mruknęła, po czym zerwała z najbliższego drzewa lekko przypalony owoc. Rozłupała go i postawiła połówkę przed maluchem. Sama zaczęła jeść swoją. Maluch powąchał jedzenie i skubnął miąższu. Uśmiechnął się i zaczął jeść. Nie minęło dużo czasu, zanim podszedł powoli do Kate, która go przytuliła.
-
Maluch co jakiś czas tylko lizał płyn. Po kilku minutach wydał jedno, długie syknięcie.
-
PEGAZICA się zarumieniła i zajęła sporych rozmiarów pająkiem, który wszedł do pomieszczenia z krwawiącą nogą. Applejack zamknęła drzwi. - To co, gotowy do drogi?
-
Maluch wydał kilka syknięć i zacharczał. Przerażenie powoli odchodziło, rozluźniając jego mięśnie na tyle, by usiadł.
-
- Umm... A macie może jakiś transport? Trochę to długa droga... - pokazał swoje gigantyczne skrzydła.
-
- Fluttershy nie martw się. Pomożemy twoim zwierzątkom. - do pomieszcze nia wpadła mała mantikora i zaczęła rozwalać krzesła. FS popatrzyła na nią, a stworzenie poustawiało krzesła i kuląc się, wyszło z domu. AJ pomachała pegazicy i wyszła.
-
Maluszek powoli wystawił języczek. Był on ciemnozielony. Liznął trochę płynu i syknął ponownie, już trochę pewniej.
-
Rawind zakręcił jeszcze trochę obręczą, po czym położył ją na ziemi. - Nudno tu, może zagramy w szachy?
-
Shadow podszedł do ściany i wyrwał kilka korzeni. Ułożył je w zgrabny kopczyk. - Felicjo, mogłabyś...?
-
Maluch wydał coś jakby zduszony syk. Wciąż patrzył się na kucyka.
-
Mały powoli zaczął się cofać, byle dalej od Grima. Dyszał, a jego błękitne oczy bez źrenic były szeroko rozwarte w ogromnym przerażeniu.
-
- Hmm... Snow, co powiesz na to, żebyśmy poszli do lasu sprawdzić, co to jest? - zapytała Applejack.
-
Maluch oddychał płytko. Wyglądał na przestraszonego, a jego kły robiły upiorne wrażenie. Na zewnątrz powoli robiło się ciemno.
-
- Jutro w południe wyruszymy. Wtedy podsumuję wyniki. Do tej pory pakujcie rzeczy i postawcie wartę. - Asianna rozgarnęła mapę i pobiegła w las.
-
Stwór powoli przedzierał się przez dżunglę. Po drodze Pokemona rzucała mu owoce na drogę lub w zadek, aby zwalniał lub przyspieszał. Po godzinie jazdy znalazłyście się na polanie osłoniętej koronami drzew. Pośrodku było niewielkie źródełko.
-
- Oczywiście... Proszę. - klacz siedząca za ladą miała zieloną grzywę i żółtą sierść. Podała kwotę i zdjęła kluczyk z haczyka.
-
Dookoła były różne pensjonaty i hotele, jednak najbardziej wzrok przyciągał niewielki różowy budynek o czerwonej dachówce. Nad drzwiami był powieszony szyld, mówiący, ze to jest hotel "Pod skrzydłami Celestii".