Skocz do zawartości

Nightmare

Brony
  • Zawartość

    1887
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Nightmare

  1. Przywitał cię powiew ciepłego powietrza i świergot ptaków.
  2. Nightmare

    Wojna - Sombra kontra my!

    Królowa siedziała na tronie. Z jej rogu wystrzeliła wiązka energii, która trafiła małe latające urządzenie. Zmieniło się w proch. Chrysalis otworzyła oczy. - Nienawidzę podsłuchu, a szczególnie podsłuchu tego jednorogiego palanta i jego służących. - spojrzała na popiół. Gdzieś w Kryształowych górach, trzech mężczyzn wypowiadało siarczyste przekleństwa pod adresem monitora. Królowa spojrzała na przybyszy. Mały Podmieniec otworzył oczy, które okazały się być żółte bez źrenic. Wstał i podbiegł do ściany. Włożył róg w otwór, który w niej był. Ściana otworzyła się, a w środku była taca. Stała na niej zielona butelka i kilka kielichów o wyglądzie kokonów. Chwycił ją ząbkami i pobiegł z powrotem do tronu. Zdjął jeden kielich i postawił go na ziemi przed tronem. Następnie nalał do niego brejowatej cieczy o kolorze zgniłej rośliny z butelki. Kielich otoczyła zielona aura, odpowiadająca aurze rogu Chrysalis. Uniósł się on w powietrze. Królowa wzięła łyk napoju. - Co sprowadza sprzymierzeńców Solanej Tyranki do Changei?
  3. - Tak. Czemu zdradzasz Sithów? - poczułaś, że lecisz na ścianę.
  4. [spoiler=nie chce mi się skakać po stronach ] 1. Świat: Swobodnie przeplatające się: Equestria oraz Ponyland (pozbawione obecności ludzi) 2. Imię: Breeze Wavetrot 3. Rasa: Pegaz 4. Wiek: Bliski wkroczenia w wiek dorosłości. 5. Płeć: Męska. 6. Wygląd: Smukłe ciało. Niezbyt wzniosła postura. Pyszczek raczej krótki, nieco mniej kanciasty od większości ogierów. Oczy koloru rozjaśnionego grynszpanu. Skrzydła o pokaźnej długości lotek. Sierść koloru jasno modrego, przechodzącego w delikatny turkusowy. Grzywa średniej długości, popielato-srebrna, poprzetykana szarymi oraz szafranowymi pasemkami. Ogon zdecydowanie długi. Schemat kolorystyczny na zdjęciu + wygląd: (mniej więcej) 7. Charakter: Niczym strumień górski. Czysty, klarowny, niewinny - kuc przeglądający się w nim, widzi własne oblicze. Kosztujący go doznaje orzeźwienia, ponieważ pegaz ten, przybywając z daleka, niesie ze sobą myśl świeżą i rzadko spotykane walory. Kamienie kucowych serc, które napotka na swej drodze, pragnie porwać ze sobą i delikatnie tulić, aż wygładzi skazy na nich i utworzy przepiękne otoczaki. Gdy raz wyryje swym prądem ścieżkę, ciężko mu z niej zboczyć. Dąży w określonym kierunku, choć nie zna ujścia, końca swej trasy… i bynajmniej się tym nie zamartwia. Zazwyczaj popycha go żwawy, choć w miarę spokojny prąd – niemniej jednak, gdy ktoś zburzy tamę, wybudowaną na ścieżce, którą przebył… potrafi zmienić się w coś strasznego – gdy to oddaje się dzikiej fali uczuć… z czasem jednak – zawsze się stabilizuje, co najwyżej wytycza nowe koryta… i płynie dalej. 8. Historia: Przyszedł na świat na lądzie… brzegu. Jednakże, większość swych dni spędził poza nim… jego rodzice kochali morze. Na nim to właśnie pędzili żywot, radując się wzajemnie swą obecnością. Byli kupcami, wędrującymi od portu do skalistego wybrzeża, od nadmorskich chatek kuców po gryfie gniazda na urwiskach. Czasem zatrzymywali się na bezludnych wyspach, mając je tylko dla siebie... gardząc statecznym życiem na lądzie, woleli żywot tułaczy. Co prawda mieli swe domostwo, gdzieś nieopodal brzegu… niejedno – to drewniane, pokryte słomą, na suchym lądzie… to znów, opuszczoną, murowaną latarnię, na szczycie kamiennej skały, podmywanej wciąż morskimi bałwanami. Mocno kochali siebie wzajemnie… oraz kochali morze. Dwójka rodziców – pegazów, zaszczepiła tę miłość swemu dziecku. Podróżując na statku, pośród wodnych akwenów, miał mnóstwo czasu , aby poznać je dogłębnie. Podziwiał zarówno błękit pod sobą, jak i ten nad nim. Wygrzewał się w słońcu, słuchając nawoływania mew. Łowił glony, czyścił pokład, uczył się żeglarskiej sztuki. Latał, bawiąc się z chmurami, jako i ze swymi rodzicami. Pływał, nurkował, uczył się używać swych skrzydeł do poruszania pod wodą. Zbierał perły, zwiedzał rafy, ganiał się z kucami morskimi. Uczył się śpiewać wraz z nimi do bladego księżyca. Wreszcie przechadzał się po miastach na brzegu wraz ze swymi rodzicami. Odwiedzał faktorie handlowe, poznawał tych, którzy spławiali siano rzekami, sprzedawali klejnoty z trzewi górskich łańcuchów, kupowali tkaniny z nadmorskich lądów… zwiedzał także na własną rękę, choć w stosunkowo niewielkim stopniu. Za każdym razem było to dla niego niezwykłe, niepowtarzalne doświadczenie… Stosunkowo wcześnie odkrył w sobie talent do kształtowania sił natury. Cieszył się niezmiernie, że może dzięki niemu pomagać rodzicom – morza bowiem były surowe. W przeciwieństwie do lądu, gdzie pegazy strzegły pogody, tu burza mogła rozpętać się w każdej chwili. Nierzadko siły, które natura przeciwstawiała żeglarzom, przytłaczały je w nierównym boju. Tam, gdzie zmagać się winien oddział lotników o rozpędzenie miotających gromy chmur, trójka śmiałków mogła zaledwie walczyć o uratowanie statku przed zatonięciem. Zresztą, cóż po powstrzymaniu wiatru, gdy potężne fale, pełznąc po dnie oceanu, wychylały ponad taflę tylko łeb, a i tak miotały łupinę, w której kuce miały swą ostoję…? Trenował ciężko pod czujnym okiem rodziców i dziękował im w duchu za każdym razem, gdy zziębnięty i przemoczony, siłował się na pokładzie z linami, na których wisiał los jego oraz bliskich. Słuchając grzmotów i walcząc o utrzymanie na kopytach, boleśnie odczuwał rozbijające się o jego sierść krople rzęsistego deszczu. W takich to chwilach, kiedy wiedział jak wiele może stracić… czuł, że żyje. Jak bardzo żyje - z racji tego, ile zazwyczaj dzieliło go od śmierci. Tak… po zatonięciu statku, mógłby wzlecieć w górę, osiąść na chmurach i lecieć ileś dni w kierunku lądu… lecz bez słodkiej wody marne miałby szanse na dotarcie do celu. Poza swym talentem, miał jeszcze pasję: uwielbiał tańczyć. Uczyła go tego mama… zaczął od walca z Canterlot, przeszedł przez twist z Manehattanu, opanował rock and roll na tylnych nogach pomysłu jakichś hipsterów z Appleloosy… jako i wiele innych tańca rodzajów… aż dotarł wreszcie do tego, który obdarzył szczególnym uczuciem – baletu. Prawie samotny na bezkresnym morzu, nie muszący się przejmować opinią osób trzecich, pegaz ten delikatnie stąpał po chmurach, ledwie dotykając je swymi kopytkami. Nad taflą morza się unosił, tak skrzydłami machając, co by zmarszczek nad te pojedyncze od kończyn nie stworzyć… przesuwał się z gracją, skakał, obracał się… tańczył ze swoją mamą – lecz ona nie zawsze mogła… a nie chciał jej cały czas prosić, pomimo wielkiej na tan ochoty. Dlatego też… którejś nocy, wzleciał ku gwiazdom. Wylądował na chmurze i przypatrzył się jej. Wyrzeźbił z niej swą towarzyszkę – pegazią tancerkę. Objął ją… i wiedział już, jakiego rodzaju sztuka pochłonie go przez wiele kolejnych nocy. Lata mu na tym zeszły. Nie było to łatwe… lecz teraz, z zamkniętymi oczami stawał na chmurze, naprzeciw swej towarzyszki, puszczał się w tan i tak machał swymi skrzydłami, by ta, czując na sobie podrygi wiatru, tańczyła wraz z nim, niczym żywa istota… coraz dalej i dalej, w piruetach i podrygach, zbliżał się do krawędzi chmur… i tak stawiał swe kopyta, tak je zręcznie przesuwał, że strzępił chmury i tworzył parkiet pod sobą – wiedząc dobrze, że tam, gdzie zaraz postawi nogę, choćby i na chwilę zaistnieje z chmur podłoga… bowiem nie mógł latać – gdy to skrzydłami nadawał pozór życia towarzyszce. Co najwyżej szybował… spadając, mógł tańczyć… lecz dopiero objąwszy klaczkę i skończywszy taniec, mógł się ponownie wzbić w przestworza. Do dziś pragnie pokonać tę granicę... lecz jeszcze bardziej, pragnie móc spotkać się z prawdziwą wybranką… taką, której rysy wyobrażał sobie nieraz w gładzonej z uczuciem twarzy powołanej do życia klaczki… chciał przeżyć przygody i odnaleźć swą prawdziwą miłość. Teraz miał ku temu okazję. Jego rodzice, uznając jego dojrzałość, zdjęci jego pragnieniem wylecenia poza rodzinne gniazdo, zezwolili na odlot. Choć z pewnego rodzaju melancholijnym smutkiem, uśmiechali się z dumą, patrząc na swego potomka, rozkładającego skrzydła i wyruszającego w podróż życia – pamiętając, jak to oni byli niegdyś tacy sami… potomek, to ich przedłużenie własnej młodości i istnienie, w które przelewali swe uczucie - śmiech, jak i łzy, dawało im wyraz prawdziwej nieśmiertelności pośród kuców. Żegnali się długo i czule. Breeze przyrzekał swoim rodzicom, że napisze, że ich odwiedzi, że kiedyś, być może, jeszcze wróci na stałe. Tymczasem… adieu! Żegnajcie, ukochani! Przede mną szeroki świat i przygoda. Kto wie, co napotkam na swej krętej drodze…? 9. Cel: Przeżyć niezapomniane przygody w nieznanym mu prawie świecie… i odnaleźć swą wybrankę. 10. Cutie Mark: Strugi gnającego powietrza 13. Zdolność specjalna: Kontrola wiatru przy użyciu skrzydeł (siła/precyzja itp.) 14. Tagi: Podstawowe: Action, Adventure, Crossover, Romance. Opcjonalne: Dark, Drama, Gender Bender, Mecha, Psychological, Rule 63 +/- Selfcest, Saucy, Shipping, Violence. Breeze Wavetrot obudził się w opuszczonym domku, który znalazł w lesie. Nikt w nim nie mieszkał od lat. Pierwsze co dało się we znaki, było głodem.
  5. Byłeś tak głodny, że po chwili skończyły ci się jabłka, ale byłeś już najedzony.
  6. - Raczej o co chodzi, to ja pytam ciebie. Jak przebiegła misja? - zapytał swoim chłodnym głosem.
  7. Za oknem widać było niedalekie sady z jabłkami.
  8. [spoiler=karta, bo mi się nie chce skakać po stronach ] 1. Imię: Han Pony (Han solo) 2. Rodzaj kucyka: Jednorożec 3. Wiek: 20 4. Płeć: Ogier 5. Strona: Rebelianci 6. Broń: Karabin laserowy, pałka energetyczna, granaty EMP (Powodują wyłączenie droida, przeciąża systemy itp.) (i taka broń z której wystrzela się hak i można się wciągnąćdo góry, nie wiem jak to się nazywa po polsku ale po angielsku jest grappling gun) 7. Pojazd: Pegaz milenium (Sokół milenium ) 8. Cutie mark: Stery od statku (Lepsze pilotowanie) 9. Wygląd: Kolor sierści - ciemniejszy odcień białego, ciemno brązowa grzywa i ogon, niebieskie oczy. Biała koszula i brązowa kamizelka. Lekka budowa dzięki której jest szybszy i zwinniejszy. 10. Charakter: Przebiegły i pomysłowy, zawsze znajdzie wyjście z każdej sytuacji. 11. Historia: Han gdy miał 18 lat znalazł nielegalną pracę, a mianowicie przemycanie części przyśpieszających ścigacze na wyścigach. 18-latek już wiedział jak przeżyć co każdy przemyt, zatrzymywał kilka części dla siebie, po czym sprzedawał je za wyższą cenę. Han pracował tak , aż zarobił na własny statek. Gdy miał 20 lat opuścił tatooine w poszukiwaniu przygód. Wielu ludzi dawało mu zlecenia, z którymi radził sobię bez przeszkód, aż do chwili, gdy wtrgnął be pozwolenia do bazy rebeliantów, oni wzieli go z jednego z seponytystów, ale chcieli mieć pewność, więc zlecilimu największą misję w całym jego życiu: zniszczyć death star, lecz prowadzi do tego długa droga, ponieważ Han nie jest przygotowany na taką misję, musi najpierw poszukać niezbędnych rzeczy na ròżnych planetach. 12. Cel: Zniszczyć death star 13. Tagi: Adventure Crossover Han Pony obudził się w swojej kabinie. Oczywiście, pierwsze co poczuł to głód.
  9. Był prawie pusty, ale duży. Na ścianie było zdjęcie ze zjazdu rodzinnego, a na podłodze szkarłatny dywan. Kanapa była bordowa, a z jej tyłu był okrągły, niski stół. Dookoła niego były żółte poduszki.
  10. Na najwyższej półce leżały trzy kosze białych jabłek. Niżej kilka słoików z dżemem i kilka okolicznych jabłek.
  11. [spoiler=karta, bo nie chce mi się patrzeć na dwie strony jednocześnie ] 1. Imię: Snow Down 2. Rodzaj kucyka: Ziemny 3. Wiek: 16 4. Płeć: Ogier 5. Zawód: Brak 6. Cutie Mark: Białe Jabłko 7. Wygląd: http://iv.pl/images/83785157150954272530.png 8. Charakter: Jest spokojny i opanowany. Jest typem samotnika, ceni sobie spokój i jest uczciwym kucem, który zarabia sam na siebie. 9. Historia: Snow urodził się w kryształowych górach w mieście Blizard City. Jego rodzina była farmerami i prowadzili farmę mało znanych i rzadkich w Equestrii Białych Jabłek. Od najmłodszych lat rodzice uczyli go wszystkiego na temat tych jabłek. Był pojętnym kucykiem i bez problemu radził sobie z zadaniami, które mu powierzano. Swój Cutie mark zdobył jako źrebak, gdy pierwszy raz zbierał jabłka, co wychodziło mu dobrze. Lata mijały, a Snow rósł, pracował i zarabiał na przyszłość sprzedając zebrane jabłka. Gdy miał 14 lat postanowił opuścić rodzinne miasteczko w poszukiwaniu innego, wygodniejszego dla siebie miejsca. Chodził po Equestrii długi czas. Od miasta do miasta i nocował gdzie popadnie przez co nauczył się jak przetrwać w trudnych warunkach. Te podróże zmieniły jego nastawienie do świata i kucyków. Gdy miał już 16 lat dotarł do miasteczka Ponyville gdzie postanowił pozostać. Podkusiło go do tego farma jabłek, która była tuż obok miasta. Podczas swoich wędrówek zarobił trochę pieniędzy za które wynajął sobie domek. 10. Cel: Rozpocząć nowe życie, zapoznać rodzinę Apple jak i nowe miasto oraz zdobyć przyjaciół 11. Tagi: Shipping, Life, Adventures, Snow Down obudził się w swoim nowo-wynajętym domku. Miał sypialnię, kuchnię, łazienkę, salon i spiżarnię, która mieści się w piwnicy, pod kuchnią. Snow poczuł burczenie w brzuchu.
  12. Za nią stał strażnik Podmieniec w granatowej zbroi. Unosił się kilka centymetrów nad ziemię, a jego szybkie skrzydła cicho bzyczały.
  13. Mistrz nic nie odpowiedział, a jego róg zabłysnął. Drzwi za tobą zamknęły się z głuchym łoskotem.
  14. Nightmare

    Wojna - Sombra kontra my!

    czyli się zgadzasz? Strażnik spojrzał na przybyłych i jeszcze raz sprawdził przepustki Silent'a. - Dobra, możecie wejść. Ale, jeśli coś się stanie królowej... - przejechał znacząco kopytem po gardle. Następnie podszedł do ściany i wcisnął coś w niej. Drzwi do sali tronowej otworzyły się. W samym środku sali, na tronie ze splecionych konarów, siedziała ona. Chrysalis. Miała zamknięte oczy, wyglądała na skupioną. Szmaragdy wszyte w dywan zdawały się drgać pod kopytami KW. Tuż przed tronem stał wielki, idealnie okrągły kamień. Obok tronu była mała poduszka, na której siedział Podmieniec w tej samej pozycji co królowa. Również miał zamknięte oczy. KW usłyszeli, jak ciężkie wrota zamykają się za nimi. Zostali sam na sam z Chrysalis i małym Podmieńcem.
  15. (Podmieńce mają zieloną) - D-Dobrze - powiedziały maluchy, a mini-Luna jeszcze raz przytknęła słomkę do pyszczka MoonSun.
  16. Nightmare

    Wojna - Sombra kontra my!

    Pozwolicie, że jako avatar Chrys w tej sesji (choć raz), będę używać jej kolorku? Księżycowi wojownicy szli przez Changeę. Wszędzie były Podmieńce krzątające się przy straganach, wchodzące i wychodzące ze sklepów lub wracające ze źrebakami ze szkoły. Nikt nie zwracał uwagi na przybyszów. Changea często przyjmowała gości spoza granic. KW mijali różnej wielkości budynki z czarnego kryształu. Kilka godzin kłusa, lub godzinę lotu od ich obecnego położenia była stolica. Można ją było zobaczyć z daleka, dzięki górującemu pałacowi z czarnego kryształu. PS. Chcę choć raz poczuć się jak avatar Chrys.
  17. Otworzyły się, a za nimi stał twój mistrz i kilku innych ważnych sithów. Mistrz był bordowym jednorożcem o pomarańczowej grzywie.
  18. pomyślę a ty uważaj. Nie mówiłam, że ktoś ci otworzył. Ściany były czarne, ale ładne i czyste. Na końcu korytarza były spore drzwi.
  19. Spróbowałam zawołać znane "Jest tam kto?".
  20. - A-a coś się stało? - zapytała mini-Celestia wyjmując spod płaszcza paczkę z jedzeniem.
  21. Ponownie zionęła ogniem, tym razem w Black Annis. Wiedźma syknęła i odskoczyła. Z ogona Nightmare ciekła krew. Ziała normalnym ogniem, który osmalał stwory. @DOWN_DOWN Bo pomyliłeś moje imię oki, zmniejszyłam magię.
  22. MoonSun doleciała do zamku. Rozejrzała się. Był tu tylko jeden kucyk. Cicho powiedziała "Cześć" przy lądowaniu i teleportowała do siebie kanapkę. Nie miała czasu zjeść w domu. @DOWN A MoonSun?
  23. Odwracały się do ciebie, chcąc wypowiedzieć swoje zdanie o popychadłach, ale rezygnowali, kiedy widzieli z kim mają do czynienia. Przed tobą był ogromny czarny budynek. Siedziba.
  24. Nightmare

    Sugestie v2.0

    Zgadzam się z Niklasem. Ale pomysł ze znaczkiem też dobry. Tylko problem. Fani Chrysalis (ja jestem tylko na jej liście, na żadnej innej). PS. Co z tym działem MLN w sesjach?
×
×
  • Utwórz nowe...