-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Niechętnie, ale się zgodziła. I to ty masz wszystko załatwić. Do roboty.
-
Po jakimś czasie Twilight zaczęła czytać książkę. Jutro rano stąd wybywacie.
-
Jeszcze nie jest pewna. Po prostu wstała, podziękowała i poszła do komnaty.
-
Zarumieniła się. Nie wie, co o tym myśleć. Pewnie musi pomyśleć.
-
Pokręciła głową. Wtedy pewno gryf uznał tego kogoś za rywala i postawił sobie za punkt honoru go zabić. Tak to już jest.
-
To ja chcę trzecie albo drugie miejsce Coś się wymyśli.
-
Zarumieniła się. - Jaki?
-
- Muszę jeszcze wieczorem coś podpisać... Poza tym to nic - powiedziała. Postać w kącie powoli odrywa kawały pieczeni. Ble, mięso.
-
Nie zwrócili na ciebie uwagi. W kącie usiadła postać w płaszczu. Wszystko w normie. Jutro rano jedziecie. Nareszcie do domu.
-
Na dole wszystko normalnie. Jakaś klacz ziemska właśnie kładzie tace z mięsem na stole. Ma dziwny, odsłaniający dużo strój. Tacę z najlepszą pieczenią położyła na ziemi e kącie. Gryfy powoli się zchodzą,
-
Twilight po paru minutach z lekkim rumieńcem wyszła z łazienki. Idziecie na śniadanie. Inaczej gryfi władca przyjdzie do was.
-
Jakoś się załatwi. Zaspana Twilight wylazła z łóżka i poszła do łazienki.
-
Obudziłeś się rano. Teraz widzisz, jak się czują Changelingi. Za dziesięć minut śniadanie,
-
Zaczęła cię niepewnie całować. Dosyć długo szło, bo oboje się trzęśliście. W końcu się najadłeś do syta. A Twilight zasnęła zmęczona. Następnym razem bierzcie Night na wyjazd.
-
Twilight do ciebie podeszła, usiadła obok i przytuliła. Albo wołacie po Night, albo Twilight.
-
Nie chce byś to robił. Ale nie ma wyjścia. Tylko... Problem. Ledwie otworzyłeś drzwi, a już jakiś przechodzący gryf zaczął węszyć. No ładnie...
-
- Można też poprosić Rydwanowych... Kurs w tę i z powrotem zajmuje cztery godziny. Mogą przywieźć Night - powiedziała.
-
Jest równie wystraszona, co ty, ale nie chcie cię zostawiać. Czuje, że powinna to zrobić, bo jest twoją przyjaciółką.
-
- Czyli... - Twilight przełknęła ślinę nerwowo. Nie masz wyboru.
-
- Idź się najedz, albo jutro na śniadanie będzie changeling w pieczarkach z cebulką - warknęła postać. - Trzeba przyznać gryfom, że umieją gotować.
-
Ten ktoś odgarnął kaptur. W pierwszej chwili wydawało się, że pokrywa ją sierść, ale to łuski, takie drobne, barwy ciemnoszarej. Grzywę miała barwy ognia, odgarniętą do tyłu. Jej oczy były czerwone, z pionowymi źrenicami smoka. Z wystających kłów kapała krew.
-
- No to jakoś się najedz. Dobrze by było byś wiedział, że mięso Changelingów nie należy do najgorszych.
-
- Nie. I większość Changelingów już by się pożywoła, choćby dla ukrycia zapachu - fuknęła. Coś czerwonego kapnęło spod kaptura. Krew.
-
- Przecież mówię. Śmierdzi tu wygłodniałym Changelingiem - warknęła. Spod kaptura wysunął się rozdwojony język i zatrzepotał w powietrzu.
-
Twilight nie musiała wstać. Do pokoju weszła postać w płaszczu. - Karm swojego zwierzaczka - syknęła głosem klaczy. - Głodzonego Changelinga czuć na kilometr.