-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Poszła się napić. Jest w połowie książki.
-
Kiwnął głową. Może troszkę się ucieszył. Pewno bardziej się ucieszy gdy już dojdą.
-
Smok zjadł rybę wędzoną, którą mu kupiłeś. Problem, że te książki były kupione gdy były popularne, a teraz są na zamówienie... Dotrą tydzień po świętach.
-
Jakieś bardziej detektywistyczne, te które nie bały się zbliżać mimo, że wyciągnął do nich włócznię. Powiedział, że jakoś. BTW... O smoku zapomniałeś.
-
Ten od czasu ze zniszczoną książką zrobił się ponury. Tylko leży na żyrandolu i zerka kto przyszedł.
-
Dziwny śmiech... - To fajnie. Prezent wtedy będzie - powiedziała Night zacierając kopyta. Hę?
-
Kiwnęła głową. Zgodziła się. Night przyjęła tą wiadomość z uśmiechem.
-
- Przysnęłam około drugiej... - powiedziała. Czyli dobra książka.
-
Im więcej osób tym lepiej. Twi przysypia, czytając.
-
Kiwnęłam głową. Smutecek. Night sama święta spędza...
-
Twi zaprosiła Rarcię. Night nie zna. Ona powiedziała, że posiedzi nad kartką. Lekko się uśmiechnęła.
-
Nie. Night zaczęła się śmiać. Rarcia uszyła ci ubranko, a Night... Dała ci magiczne pióro. Mówisz i ono zapisuje.
-
Śniło ci się, że zostałeś księciem... Fajny sen. Gdy się obudziłeś... Wolne, bo święta i zamkowa wigilia wieczorem!
-
Ale kiedyś musisz założyć rodzinkę, wychować bachurka/i... Całe życie przed tobą.
-
Zjadłeś... Ziew... No to znasz już trzy klacze... Wszystkie cię lubią...
-
Powiedziała, że CUDOWNA. Wręcz nie może się oderwać. Czyta, czyta, czyta...
-
Zachichotała, jeszcze raz cię przytuliła i poszła poczytać. Awwww...
-
Przestała w końcu. Spojrzała ci w oczy. - Dziękuję...
-
Wciąż cię tuli... Jakie słodkie... Awwww mniejsze niż trzy...
-
Jest zszokowana, że taki rarytas trafił w jej kopyta. Przeczytała pierwsze słowo, dotknęła papieru... Po czym wstała i nagle cię przytuliła.
-
Kiwnęła głową powoli, otworzyła książkę i usiadła z nią na łóżku.
-
Odpakowała... I Zamarła, gapiąc się na książkę z niebieskim piórem na okładce.
-
- Tak. Wyszedł jeden egzemplarz. Autora zabili złodzieje. Po jakimś czasie wylądowała w karawanie kupieckiej i słuch o niej zaginął - powiedziała.
-
- Raczej bez zmian - powiedziała i wzięła książkę ze swojej prywatnej biblioteczki.
-
Ma parawan. - W miarę spokojnie - odparła. Po chwili wyszła zza parawanu w ładnym, jasnofioletowym stroju codzinnym.