Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. kapi

    Czarne zagrożenie

    - Jeśli tak mówisz, no cóż znajdę inne w między czasie. W ogóle zastanawiałeś się jak toby mieć dziewczynę changelinga? Pomyśl tylko, ciężko zdobyć bo ta cholera czuje czy masz miłość, czy nie, ale za to później przemieni ci się w każdą, którą zechcesz. Dobra opcja... Blood zamyślił się i urwał na tych słowach zdanie. Rozmowa toczyła się dalej swoim tempem... Pociąg gnał szybko ku północy. Po paru godzinach usłyszeli od przechodzącego konduktora, że za dziesięć minut dotrą do Kryształowego Imperium, gdzie pociąg kończy bieg i jeśli ktoś chce jechać dalej musi się przesiąść. W końcu ekspres zatrzymał się punktualnie na kryształowym dworcu. Wszystko tutaj biło blaskiem, aż ciężko było patrzeć. Zdecydowanie nie była to kraina skrytobójców, gdyż tutaj nawet w nocy wszystko świeciło, odbijając blask księżyca i gwiazd. Napięte relacje jednak czuło się w powietrzu. Ten kraj był północnym bastionem dobrych kucyków, a z powodu wrogości wobec Changeli wprowadzono kontrole i zabezpieczenia, aby przed szpiegami i wywiadem kraj zabezpieczyć. Tak więc, gdy tylko Blood i Arceus wysiedli od razu podbiegło dwóch imperialnych strażników, z bronią w pogotowiu. Ci szczególnie sprawdzali wszystkich, którzy mieli przy sobie oręż, a potężna kusza Blooda rzucała się w oczy w świecącym krajobrazie, gdyż maskowano ją do działań nocnych. Najprawdopodobniej ten starszy stopniem odezwał się grzecznie, choć w głosie nie czuć było przyjaźni. - Witam szanownych podróżnych. Poproszę o podanie powodu swej wizyty, zamiarów, długości pobytu i waszych godności. Blood śmiało odpowiedział: - My tylko przejazdem, niedługo wyjeżdżamy. - W jakich zamiarach? - No ten tego... o kolego weź powiedz panu co my tu robimy, może wtedy uwierzy, że my nie zaszkodzimy tej wspaniałej mieścinie.
  2. Serox po oddaleniu się strażnika uważnie obejrzał wrota. Sprawiały wrażenie solidnych. Złożone z trzech warstw grubego drewna, które łącznie dawało grubość około pół metra. Okute wewnątrz i na zewnątrz żelazem, które nie miało na sobie śladu rdzy. Widać gwardziści za czasów wolności dobrze je konserwowali. Przed nimi znajdowały się kraty. Gruby metal opuszczał się aż w ziemię, tak, że ciężej go było wyważyć. Co pocieszające pręty nie były ze sobą gęsto połączone, a jedynie co 20 cm. Obserwując wcześniej poczynania changelinga Serox zorientował się jak działa zamek tych drzwi. Był po pierwsze tradycyjny, żelazny na klucz, który wysuwał gruby żelazny pręt i opierał o ścianę. Jednak na tym się nie kończyło. Od boków wchodziły i przechodziły przez drzwi grube bele, które ciągnęły się od ściany do ściany. Tak samo z dołu i z góry, krótsze pręty zabezpieczały przed wyważeniem. Każdą belę pojedynczy kuc musiał odsuwać oddzielnie, bo taki opór dawała. Choć w pięciu dałoby się szybko otworzyć i zamknąć wrota. Pozytywnym aspektem było to, że od środka, jedynie zamek na klucz wymagał czegoś poza siłą, aby rozstworzyć wrota, do reszty prętów potrzeba było tylko mięśni. Tymczasem w podziemiach Shadow uśmiechnęła się z lekka na wieść o pierścieniach. Dała Maskedowi odpowiedź równie cichą, co jego wypowiedź. -Te pierścienie mogą okazać się bezcenne. Mam nadzieję ,że wchłoną dużo, bo moc naszej przeciwniczki jest straszna. Nie wskrzeszaj nikogo przy niej. Nie wiadomo czy w tę dziedzinę magii też się kiedyś zagłębiła mroczna strona Luny. Jeśli tak, wszyscy twoi podwładni obrócą się przeciw nam, poza tym są to stworzenia niezdarne, które kiepsko się skradają, a my potrzebujemy ciszy. Gdy jednak wypełnimy naszą misję, a nasi za szturmują zamek, wtedy wskrzeszaj i siecz wroga.
  3. Changeling rozmawiający z Darkiem Shadowem uśmiechnął się z lekka i odpowiedział: - Heh, wiesz ile podejrzanych typów chce pracować dla Królowej. Słuchaj ktoś Cię przysłał, czy jesteś świeżo z ulicy? Tymczasem przed archiwami, gdy IceSword skończył mówić odezwał się ten sam głos: - Bez hasła nie wejdziesz, byle kto nie może szwendać się po archiwach. Lepiej stąd odejdź, zanim będziesz miał większe problemy niż zuchwałość i wrogość, która w twym sercu się rodzi. Po mapy idź do zwykłej zamkowej biblioteki, a nie do największego zbioru magicznych i cennych przedmiotów w Equestrii. - odpowiedział chłodno niewidoczny strażnik.
  4. kapi

    Ogłoszenia

    Kolejne ogłoszonko parafialne tym razem tyczące się Harmonii. Zakończyłem zamianę wszystkich starych typów KP na na nowe KP, więc już każdy przechodzi na nową mechanikę. Od tej strony jestem już w pełni przygotowany do przeprowadzenia oblężenia.
  5. Yellow skłonił się grzecznie wdzięczny za komplement i odparł: - Dobrze więc. W takim razie wylecimy, gdy nasi zadymią koszary. Dzięki temu nie zrobimy niepotrzebnego rumoru za wcześnie. Później wkroczymy do akcji, chyba weźmiemy się za tyły wroga. Co Ty na to? MT myślał, gdzie by mógł poćwiczyć latanie. W jaskiniach to raczej zły pomysł, bo strop był niski, a że godzina była późna to na powierzchnię lepiej nie wychodzić, jeszcze by go jakiś patrol złapał. Pozostawała duża jaskinia na środku podziemi, gdzie strumyk spływał z sufitu do źródła. Postanowił tam pójść, jednak gdy dotarł zobaczył ,że cała sala zajęta jest przez żołnierzy. Mógł latać, tylko, gorzej jak spadnie bo istniała szansa, że kogoś uszkodzi. Tymczasem w czarnych korytarzach Shadow usłyszawszy plan Pokemony rozświetliła swój róg. Mała klacz usłyszała w głowie najpierw tajemnicze szmery, a później głos dowódczyni: - Doceniam inwencję, ale po pierwsze takie plany trzeba zgłaszać dużo wcześniej na przykład na naradzie. Nie mamy teraz czasu na zdobywanie zaufania wroga. Ci , co wyruszyli i tak zrobili to dużo za późno i wiele ryzykujemy ich wysłaniem. Tam na górze nie możemy dać znaku życia. Pomyśl co zrobi Nightmare Moon, gdy zobaczy obcego alikorna, którego nie wiadomo kto wpuścił do zamku. Poza tym bez urazy, ale jakie szanse może mieć dziecko przeciwko niej? Gdybyś weszła do jej komnat z pewnością zawołałaby kogoś, aby zapytać skąd ty jesteś i kto cię wpuścił, a to mnoży nam wrogów w tym kluczowym miejscu. Im mniej gwardii w komnacie królowej tym lepiej dla nas. Następnie już normalnie zwróciła się do Atlantisa: - Właśnie w tym nasza siła, że jesteśmy garstką. Gdyby było nas więcej Nightmare Moon włączyłaby się otwarcie do boju, a jej czary zmiotłyby dziesiątki kucy z powierzchni ziemi. Nie mamy zamiaru pokonać jej, bo jest to o wiele trudniejsze niż planowane przez nas pojmanie. Plan polega na tym, aby jak najszybciej, wykorzystując element zaskoczenia zneutralizować magię księżniczki koszmarów. W tym jest moja robota. Wy macie ją początkowo zająć, a później pomóc mi ją całkowicie związać i unieruchomić. Moja część nie powinna zająć, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem dłużej niż 10 sekund od wejścia do komnaty, jeśli zawiedziecie i nie zajmiecie jej walką, to moja część zajmie dłużej, a wtedy szanse, że ktoś z nas zginie stają się o wiele większe. Atlantis po wysłuchaniu skupił się i począł rzucać czary. Najpierw stworzył jaśniejącą przez chwilę błękitną barierę w okół siebie. Wyglądała z początku trochę blado, a później zanikła wtapiając się w otoczenie. Następnie wytłumił magię. Okoliczni magowie poczuli ubytek mocy w okolicy. Na koniec Atlantis wyciszył swe ruchy i kroki oraz oddech. To powiodło się także.
  6. Strażnik nie wydał się zbyt przerażony. Widać nie takie kreatury kręcą się po okolicy. Changeling wyglądał spokojnie, choć lekko się zdziwił, spytał zdecydowanym głosem: - Ktoś ty, że do szlachcica ci spieszno? IceSword tymczasem przemierzył dziedziniec zamku wewnętrznego i skierował się do ogrodzonych oddzielnym murem Archiw Canterlotu. Szedł pewnie. Budynek nawet w nocy wydawał się przepiękny. Bogatozdobiona płaskorzeźbami, przedstawiającymi naukowców, magów i wielkie kuce Equestrii robiła piorunujące wrażenie. Każda nawet najdrobniejsza ozdoba wykonana była ze szlachetnych metali, a wspaniała kompozycja srebra i złota mieniła się w bladym świetle księżyca. Gigantycznie, wspaniałe wierze, zakończone kopułami przytłaczały swym rozmiarem. Jednak dostępu do tej wspaniałości nie chroniły tylko mury, ale także i niewidzialne pole siłowe, wzmocnione zaklęciami rozpraszającymi magię. Wiedzieli o tym tylko nieliczni. Był to ponoć najlepiej strzeżony budynek w starej Equestrii. Teraz także mrowie doborowych strażników patrolowało mury, omiatając okolicę czujnym spojrzeniem. Nie był wśród nich żaden changeling. Tylko najlepsi gwardziści, którzy przeszli pod wpływem spaczenia na złą stronę dostępowali zaszczytu ochrony. Każdy miał na wyposażeniu najlepszej jakości ekwipunek i należał do Elitarnej Gwardii Przybocznej samej Nightmare Moon. Gdy Ice Sword zbliżył się do wielkiej żelaznej bramy odezwał się niski, groźny i dobitny głos: - Podaj hasło, przyczynę wejścia i swą godność. IceSword nikogo nie widział, ale czuł na sobie jakieś wiercące i przeszywające spojrzenie.
  7. Barman szybko podbiegł i przyniósł nieśmiało to, o co go poproszono, później zdjęty lekkim strachem oddalił się do tajemniczego jegomościa, który wszedł tuż przed Artairem. Bardziej uważni dostrzegli, że przybysz jest niechętny do rozmowy i tylko szybko zamówił jakiś trunek, oraz proste jedzenie, które mu szybko podano. Zaczął sączyć ze zmęczeniem. Wywołał aurę lęku w karczmie, do tego stopnia widoczną ,że nawet kapela zaczęła ciszej grać.
  8. kapi

    Ogłoszenia

    Alleluja Jezus żyje!!! W tym dniu wspaniałym i radosnym pragnę Wam wszystkim życzyć zdrowia (czego mi nie starczyło ,bo chyba właśnie jakieś choróbsko mnie bierze) szczęścia i Bożego błogosławieństwa. Niech radość zagości w Waszych sercach, a spotkania z rodziną przebiegną w miłej atmosferze, życzę ,aby wszystkie jajka były pinkastyczno smaczne i żeby nikt z Was nie był smutny. Dziś jest dzień radości i niech ta radość będzie w Was i Wy bądźcie radością. Z całego serca życzy Wam lekko chory, choć szczęśliwy kapi lala lala lala la lala la ŁIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII:pinkie:
  9. kapi

    Czarne zagrożenie

    Blood uśmiechnął się i powiedział: - Ech opryskliwy jesteś... Widać, że dobrze się uczysz ode mnie. Powiadasz, że to klacz i jeszcze czarodziejka? Słuchaj a ładna chociaż jest, czy bierzemy jaką fąfarę ze sobą na niebezpieczną misję, żeby nam zawadzała. Jak ładna, to chociaż pomoże swymi wdziękami, bo nie sądzę, że czymkolwiek jeszcze będzie w stanie. Nie ufam magom, oni są tacy... tchórzliwi, boją się otwartego boju, zasłaniając się umysłem.
  10. 154 lata temu na planecie FK Crystal - 1 miały miejsce dziwne zdarzenia. Podczas wielkiego badania właściwości tajemniczych kryształów zalegających pod powierzchnią planety doszło do odkrycia, które zrewolucjonizowało planetarną technologię energetyki. Kryształy, na które podziałano wysokim napięciem dawały potężny impuls energetyczny. Pozwoliło to na wzrost wydajności urządzeń o ok 1500%. Każdy kryształ mógł wygenerować określoną ilość energii, a później ciemniał i zmieniał się w czarny odpad. Wraz z pogłębianiem się kopalni odkrywano nowe gatunki surowca. Każdy miał inny kolor i inaczej reagował na dawkę prądu. Niektóre tak jak Czerwony Hartamal (bo tak nazwano pierwiastek, z którego był zrobiony) generował impuls jednokierunkowy, wiązkowy, który przepalał większość znanych materiałów. Były i inne nadające się do przemysłu zbrojeniowego, a nawet służące jako pancerze. Zużycie kryształów rosło i dalej nie odkryto sposobu na utylizację. Część składowano w zużytych już szybach kopalnianych, które pieczętowano. Jednak po kilku latach okazywało się, że zabezpieczenia ulegają zniszczeniu. Było to spowodowane tajemniczym promieniowaniem Hartamalu, które kruszyło metale, z których wykonane zostały pieczęcie. Nazwano je promieniowaniem H. Po rozszczelnieniu szybu od razu widać było skutki. Górnicy cierpieli na zawroty głowy, wymioty, zły nastrój, omdlenia i depresję. W początkowej fazie znane były przypadki samobójstw. Najgłośniejszym tego typu wydarzeniem było wysadzenie się górników w szybie "Karawela". Naukowcy zaczęli badać czarne kryształy. Największe osiągnięcia w tej dziedzinie miał profesor Gardnus de Fiedle. Jednak podczas swych badań doznał uszczerbku na zdrowiu. Pewna maszyna sprawdzająca nowy rodzaj utylizacji wysokoenergetycznej wybuchła i okryła ciała jego współpracowników czarnym kryształem. On sam miał skażone kopyto. Od tamtej pory dało się zauważyć dziwne zachowania profesora i większe pożądanie, aby uzyskać więcej Czarnego Hartamalu. Przywożono mu nie raz cały materiał z danego szybu, co poprawiło znacząco samopoczucie górników. Jednak po 2 latach badań stracono kontakt z profesorem. Jego pracownia znajdowała się na odludziu, na biegunie planety, gdyż rząd zabronił testowania Czarnego Hartamalu blisko konglomeracji miejskiej. Pewnego dnia na wszystkie większe skupiska ludności spadły głowice zawierające trujący pierwiastek. Ogłoszono stan kryzysowy. Po przebadaniu próbek okazało się, że kryształ sam siebie rozkłada, ale wydziela przez to ogromne ilości promieniowania, nazwanego promieniowaniem XH. Mimo próby odizolowania społeczeństwa od niebezpieczeństwa, szybko zaobserwowano pierwsze mutacje. Kuce zmieniały się w istoty pokryte kryształami, bardzo odporne i cierpiące. Z jakiegoś powodu większość istot chciało zabijać. Później odkryto, że krew ludzka powoduje szybki rozkład zmodyfikowanego Hartamalu i istota wyparowuje po kilku godzinach. Naukowcy stwierdzili, że instynkt musi być spowodowany chęcią zatrzymania cierpienia, którym miała być jak najszybsza śmierć. Problemem było to, że większość choćby draśniętych przez C Nekromorfa (bo tak nazwano te stworzenia), stawało się nim i także pragnęło zabijać. Poczyniono próby lania krwią mutantów, pobraną od dawców. Niestety krew po około 5 minutach traciła swe właściwości rozpuszczające Hartamal. Wtedy nadeszły C Nekromorfy z bieguna. Zaczęły niszczyć i atakować. Liczba ludności topniała błyskawicznie, a całą planetę pokrywał trujący kryształ. Władze systemu postanowiły przeprowadzić eksterminację planety i zabito wszelkie życie. Później, po stu latach, gdy cały Czarny, zmodyfikowany Hartamal się sam rozłożył, ponownie skolonizowano planetę. Odkryto zapiski profesora jak tworzyć samo niszczącą się odmianę Hartamalu i każdy w ten sposób przerabiany kryształ niszczono krwią dawców, pobraną przed chwilą. Carl skończył czytać historię planety z lekkim niepokojem. Wiedział ,że później odkryto szczątki ciała profesora. Wyglądały, jakby cały był pokryty kryształem, który się rozpuścił z biegiem lat. Wzięto ciało do badań. Niedawno media ogłosiły jego zaginięcie. Władze planety zaprzeczają temu, ale nie podają gdzie się ono znajduje. Ponadto ostatnio słychać o dziwnych wydarzeniach w podziemnych kopalniach. Ciężko stwierdzić co to dokładnie jest, bo władze znów utajniają całą sprawę. Podobno także każą ładować większość zapasów Hartamalu do statków transportowych. Kuc widział wielokrotnie, jak ładowano w dokach tajemnicze skrzynie. To wszystko było dziwne. Carl miał to szczęście, że pracował na powierzchni, a nie w kopalniach. Zza swego okna widział niebo, zasnute brązowo-żółtymi chmurami. Jednak już jutro miało się to zmienić. Dostał posadę mechanika jednego z szybów. Przenosił się pod ziemię. Fakt będzie miał lepszą pensję ,a nawet swojego zastępce, jednak czuł pewien niepokój. Było już późno więc skierował się do łóżka i zasnął. Nazajutrz obudził się, powietrze było ciężkie i stęchłe. Włączenie klimatyzacji nic nie pomogło. Śniadanie smakowało trochę jak podeszwa buta, a humor miał podły. Udał się do pracy. Zjechał olbrzymią windą na poziom -35 do szybu "Supernowa", gdzie miał pracować. Razem z nim jechali górnicy. Większość miała podkrążone oczy i zrzedniente miny. Niektórzy śmiali się, jednak był to tylko pusty gest. Wielkie maszyny, stojące obok nich robiły wrażenie. Tytanowo-diamentowe wiertła górnicze kruszyły twardą ścianę kryształów. Potężne rury dostarczały wodę, i powietrze do szybu. Gdy dojechali Carla oświetliło milion błyszczących bladym światłem lampek przy suficie. Szyb był obszerny miał około 50 m średnicy. Nad nimi poruszały się kolejki wypełnione kryształami. Gdzieś w oddali odezwał się dzwonek, oznajmiający koniec pracy nocnej zmiany. Ogier widział, jak zmęczone i pochmurne są te kucyki. Nikt nie uśmiechał się ,że może wrócić do domu do swej rodziny i odpocząć. Było trochę jak w grobie. Carl rozpoznał swoje miejsce pracy. Była to cienka, stalowa wieża z małym domkiem na szczycie. Wspiął się po drabinie i wszedł do środka budowli. W środku znajdowała się głównie konsola kontrolna, która pokazywała rozmaite znaki. Była tam pokazana cała hydraulika i elektryka, a także skan każdej maszyny i stan jej modułów. Wszystko na razie wydawało się w porządku. Na suficie dyndała mała, świecąca na błękitno lampka. Obok konsoli stała radiostacja, starego typu, do porozumiewania się z resztą stanowisk w szybie. Z racji n stary model, aby centrala miała zasięg rozmowy z tym poziomem poprowadzono staromodny kabel przekaźnikowy. Pod ścianą stało również wąskie łóżko. Wtem do pokoju wszedł ktoś jeszcze, Carl odwrócił się lekko wystraszony. Zobaczył uśmiechniętego nieśmiało, błękitnego kuca ziemnego. Ten zmartwił się lekko widząc twarz Carla, jednak odezwał się nieśmiało: - Witam Pana panie... eeee... Jestem Shy Smile. Pobieram tu nauki na mechanika i Pan jest teraz moim nowym szefem. Ja jestem młodszym konserwatorem maszyn. Spędziłem już tu ze dwa lata, jakby miał Pan jakieś zadania, lub pytania to proszę mówić. Zwykle poprzedniemu szefowi przygotowywałem kawę, czy Panu też zrobić?
  11. Niestety Jaenr Linnre postanowił odejść z tej sesji. Dziękujemy za wspólnie spędzony czas i dobrą zabawę.
  12. Korzystając z zamieszania, które wywołał sobą nieoczekiwany i intrygujący przybysz do budynku wszedł kolejny jegomość. Zakapturzona postać stąpała na czterech łapach, choć gdyby ktoś wyjrzał wcześniej przez okno, mógłby przysiądz, że stwór chodził na dwóch. Ciężko było wywnioskować jak wygląda ogier. Miał jednak silną budowę ciała i zwiewne ruchy. Podszedł pod ścianę i usiadł w kącie izby dla mniej zamożnych gości przyglądając się kucom w okół. Terg dzięki swej uwadze skupionej na otoczeniu dostrzegł nowego gościa. Moi wspaniali gracze powitajcie w sesji Guardiana.
  13. Lothel odwróciła się szybko i zdecydowanym krokiem poprowadziła Aika do bram miasta. Oboje wyszli i skierowali się w góry. Przeszli drogą jakieś kilkanaście minut, gdy zaczęła piąć się do góry. Nagle dziewczyna odgarnęła krzaki, które rosły z boku i weszła w nie. Mężczyzna zrobił to samo. Weszli na złej jakości, wąską, boczną, dróżkę. Po kolejnych paru minutach Aik zobaczył małą drewnianą chatkę. Dziwny zapach unosił się na odległość około 50 metrów, a jedyną kamienną rzeczą, był wielki komin, z którego buchał z lekka zielony dym. Dziewczyna podeszła, poczekała aż Aik dojdzie, silnym ruchem otworzyła drzwi i wskazała a nie mężczyźnie. - Oto jego dom, zapraszam. Z wnętrza ozwał się stary, chrypiący głos: - Durny ton wiatr, zawszo otworzy mi mojo drzwi. Ich uszu dobiegł zbliżający się stukot końskich kopyt z wnętrza domu.
  14. kapi

    Czarne zagrożenie

    Blood znów roześmiał się i wziął kasę. Kompan cały czas uśmiechał się i na prośbę wejścia, sarkastycznie się ukłonił i wszedł do pociągu. Ekspres niebawem ruszył. Na szczęście w ich przedziale nie było żadnych nieproszonych gości. Ogier cały czas uśmiechał się i bawił swoją kuszą. W końcu spytał: - Dobra zabawa zabawą, a teraz przejdź do konkretów miałeś mi wyjaśnić co i jak i kto będzie dosłownie trzecim kołem u wozu, innymi słowy kto z nami jeszcze jedzie i dlaczego?
  15. Koń posłusznie szedł za Turalem. Pracownicy burmistrza musieli go dobrze wyszkolić. W oczy mężczyzny ponownie uderzyło wszechobecne srebro, jednak nie wywołało tak potężnego wrażenia jak za pierwszym razem. Po przejściu kilku kroków charakterystyczny zapach i obszerny wygląd pewnego budynku przykuł jego uwagę. Była to budowla wybudowana na planie prostokąta. Nie posiadała kolumn, a większość ścian zdobiły srebrne skrzydła bram. Z dachu na małej podbudówce wznosiła się potężna srebrna kopuła. Jedne z wrót przy ścianie były mniejsze jakby dla człowieka. Te także jako jedyne nie przedstawiały wizerunku konia w różnych pozach, a zwykły herb miasta. Za to ich framugi wyrzeźbiono na kształt różanego bluszczu. Cudownej rośliny, która pnie się po ścianach i wszystkim co pionowe i oblepia każdy skrawek ziemi, a kwiat wydaje gęsty i barwy szkarłatu. Każdy pąk jest rozłożysty i piękny. Często w królewskich ogrodach widać tą roślinę. Nad drzwiami widniał szyld z końską głową, podkową i sakiewką. Napis głosił : "Główna stajnia Silvermoon, Prowincjalna stadnina Moonteneru". Tural zachęcony napisem skierował się do środka, wcześniej odpowiednio zabezpieczywszy konia. W obszernym pokoju z krzesłami, przyozdobionymi poduszkami znajdowało się biurko z ciemnego drewna. Za nim stał wysoki człowiek. Nosił szlacheckie ubranie, a przy boku wisiała mu szabla. Miał długie podkręcone do góry wąsy i bystre oczy. Na widok gościa ukłonił się nisko i zapytał głosem uprzejmym: - Witam serdecznie. Nazywam się Artumal biały. Jestem właścicielem tego przybytku, w czym mogę Panu pomóc? Tural miał świadomość, że jeśli cena w tej stajni nie będzie odpowiednia zawsze można spytać okolicznego chłopstwa. Ci zwykle mają tanie, choć raczej kiepski szkapy.
  16. Na odpowiedź Dana Jack, Octavia i Victoria buchnęli na to śmiechem. Pozostali członkowie ekipy beznamiętnie obrócili oczami. Oil przyszedł i postawił przed Danem talerz zielonych liści, które przypominały sałatę, po bokach leżała czerwona, świeża marchewka, a na środku bulwiasty, fioletowy kwiat, którego pręciki... ruszały się jak morska fala. Ogier grzecznie przywitał się ze wszystkimi, przedstawiając się. Usiadł na metalowej ławce i zjadł jednym kęsem swój kwiatek. Po czym zabrał się za pałaszowanie sałaty.
  17. Cenne minuty mijały, a słońce wędrowało po nieboskłonie. Okolica dalej była spokojna, choć w każdej chwili mogło to ulec zmianie. Decyzja wciąć nurtowała wszystkich. Niestety Anna z przyczyn prywatnych musiała opuścić wszystkie sesje. Ponieważ nikt z nią nie był po prostu zaniecham opisywania tamtej historii. Jednocześnie z powodów braku odpisów tutaj tylko przypomnę, że możecie swobodnie rozmawiać i nie musicie w konwersacjach czekać na moje odpisy, bo ja nie mam co opisywać, a jak doskonale wiecie nie mogę za Was zdecydować co zrobicie.
  18. Tak z ciekawości czy ktoś ma zamiar tu odpisać? Jeśli nie to zamykamy sesję, a jak tak, tylko nie wie jak zareagować, to dajcie znać i ciągniemy fabułę dalej
  19. IceSword przemierzał w zadumie wąskie uliczki. Wyszedł z ciemnych odmętów dolnej dzielnicy i ponownie wkroczył w całkiem dobrze oświetlony teren głównego traktu. Mijał kolejne uśpione budowle. Miasto zdawało się być ciche, nic dzisiaj nie grali w Wielkim Canterlockim Teatrze, ani żaden zjazd, czy pokaz mody nie miał miejsca w mieście. Ogier zastanawiał się, czy go wpuszczą do archiw. W końcu nie pozwalali tam wchodzić byle komu. Wtem zauważył przed sobą dziwaczną postać, idącą wprost na niego. Zdało się to dziwne pośród ciemności. Postać zdała się początkowo całkowicie czarna, lecz, gdy weszła w obręb światła latarni, okazało się, że ma brązową sierść. Jego grzywa i twarz wyglądały jak spalone, bądź nadpalone, a oczy były całkowicie czarne. Z pęcin wystawały drobne kolce. Postać poruszała się stanowczo i pewnie. Całokształtu dopełniał pokrzywiony w błyskawicę róg. Panie i Panowie powitajcie nowego gracza po złej stronie mocy - oto Cień i jego postać Dark Shadow (ale tych Darków i Shadowów nam wysypało, trzeba będzie chyba nadać jakieś przydomki, albo nie wiem co, bo jest ich na prawdę sporo )
  20. Na powierzchni chmury spokojnie sunęły przez niebo, a pochodnie oświetlały ulice. Przed budynkiem koszar stał Serox. Znudzonym tonem odpowiedział na pytanie strażnika. Chageling przy drzwiach jakby przez chwilę zastanowił się, pomruczał coś pod nosem, a później wyrzekł bardziej życzliwym tonem: - No to uważaj na siebie. Mam nadzieję, że nie trafiłeś do jakiejś kompani karnej, albo co. Niektórzy przełożeni tutaj są na prawdę ostrzy. Jeśli przyjdziesz do takiego w środku nocy, a on będzie na ciebie czekać, to nie wróżę nic dobrego. Jeśli jednak wszystko skończy się jak należy to wpadnij do nas do kanciapy. Gramy sobie w pokera. Jeśli nie masz kasy możesz stawiać dyżury w szambowni, albo warty. Ogier uśmiechnął się z lekka i wpuścił Seroxa do środka. Przy okazji wskazał kopytem na małą klatkę schodową, z której sączyło się migoczące żółte światło. Wąskie kręcone, kamienne schody prowadziły w górę, skąd dochodził dźwięk uderzania kopytami w stół. Changeling zamknął bramę i zwrócił się z zamiarem pójścia na górę. Poza koszarami Visionary przygotowywała uderzenie. Niestety nie było jak podejrzeć dowódcy koszar. Po pierwsze cały budynek przypominał fortecę i przez małe okna strzelnicze nic nie było widać, a po drugie nie miała pojęcia jak taki dowódca mógłby wyglądać i kto nim jest. Gdy Animal weszła do izolatki, a Dakelin rzuciła się na nią by ją przytulić Breeze zerwał się z miejsca bojąc się o klacz. Jednak, gdy zobaczył, że to tylko przytulenie uspokoił się, choć nie spuszczał oczu Dakelin. W korytarzu prowadzącym do zamku sytuacja stawała się co raz bardziej napięta. Najpierw Pokemona wypowiedziała chęć wyjawienia planu. Shadow zwróciła się do niej i powiedziała głosem, który miał na początku zabarwienie lodu, ale później odtajał. - Przykro mi ,ale to nie jest odpowiednia chwila na ustalanie nowych planów. Schemat działania już jest, jeśli chcesz to powiedz w trakcie drogi bo nie mamy czasu, aby się na dłużej zatrzymywać. Paradkosalnie jednak następne wypowiedzi zatrzymały drużynę. Pierwszy odezwał się Masked. Przy okazji rzucił swoje czary. Wykonał parę ruchów rękoma w powietrzu, otaczając się emanującą czarnymi, przeskakującymi iskrami barierą magiczną, która po kilku sekundach zlała się z otoczeniem. Jego oddech stał się cichszy, a otaczający go magowie mogli poczuć zanik pola energii, który go otaczał. Przy okazji kolejne osoby postawiły tarcze. Pierwsza spróbowała Moonlight, skupiła się, jej róg zabłysnął i ciemnozielona, słabo świecąca bariera osłoniła jej ciało, po czym również stopiła się z powietrzem. Zanim Shadow zdążyła odpowiedzieć Maskedowi do rozmowy wtrącił się Poison. Po jego wypowiedzi płomienie w oczach czarnej klaczy lekko przygasły. Tymczasem mag krwi wyjął swą księgę i przewertował parę stron. Róg ogiera zabłyszczał szkarłatem i niby czerwona ciecz wspinająca się po kuli do góry otoczyła go magiczna bariera. Ta również nie świeciła tak mocno, jak Maskeda. Minęło kilka sekund i tarcza przestała być widoczna. Później odezwał się Atlantis i znów wyraził swe zdanie Masked. Shadow przemilczała z kamienną twarzą gadkę o "technologicznym zadupiu", lecz gdy pozostali skończyli odezwała się. - Jeśli nie chcecie iść pod moim dowództwem, to nikt nie broni. Zawróćcie i albo opuśćcie to miasto, albo dołączcie do innej grupy. Warunki są proste, albo zaakceptowanie mnie jako dowódcę, albo zawracajcie. Natomiast jeśli chcecie poznać plan to jest on taki: Jak najszybciej przekradamy się do komnat Nightmare Moon. W miarę możliwości nie zabijamy nikogo i pod żadnym pozorem nie zwracamy na siebie uwagi. Jeśli władczyni koszmarów zdoła przyzwać straż pałacową, to nie damy rady i jej i im. Na szczęście jest zadufana w sobie i nie będzie się bała takiej garstki kuców, jak my. Zapragnie sama dać nam nauczkę i nie pohańbi się wezwaniem straży. Musimy szybko ją schwytać i jak najszybciej uchodzić z zamku, chyba, że naszym na dole pójdzie tak dobrze, że zaczną szturmować siedzibę Nightmare Moon, wtedy otwieramy bramy i wspieramy szturm. Widzicie zatem, że skrytość jest naszą najlepszą bronią. Co do Pana Panie Masked. Wiadomo, że nasze cele są różne. Na pewno udział w tej akcji załagodzi polowania na Pana. Może nawet dojść do negocjacji, jeśli przysłuży się Pan dobrej sprawie. Niemniej jednak co Pan postanowi, jeśli chce Pan napsuć szyki tym zdradzieckim szumowinom, to proszę się mnie słuchać. Nikt z Was nie zna tka dobrze zamku jak ja. To był ów znak prośby, o który Pan prosił. Więcej nie będę się powtarzać, bo nie ma na to czasu, a musimy już ruszać. Jeśli kto nie chce być pod moim dowództwem, niech zawraca, reszta rusza - skwitowała dobitnie klacz. Początkowo z jej słów wioną lodowaty wiatr, później jednak wypowiedź uspokoiła się i przeszła do aemocjonalnych konkretów. Shadow ruszyła szybko w głąb korytarza i znów zlała się z mrokiem.
  21. kapi

    Ogłoszenia

    Witam Was wszystkich serdecznie. Jako, że nie wiem czy będę w stanie napisać coś w Wielkanoc chciałbym już dzisiaj złożyć Wam najprzepinkastyczniejsze życzenia. Niech Zmartwychwstały Chrystus udziela Wam swych łask i wspomaga każdego dnia. Niech na niebie w te święta zagości piękne złote słońce i niech wszyscy będą szczęśliwi. Życzę Wam również 300% H2O w wodzie w lany poniedziałek i smacznych dań na śniadanie wielkanocne (ja na przykład zjem sobie duuuuuuuużo jajek ) Teraz trochę mniej przyjemne wieści. Z powodów prywatnych nasze sesje opuściła Anathiela (obecny nick Anna). Chciałbym ją tu uroczyście pożegnać. Dziękuję za całe serce, które włożyła w grę z nami i zabawę, którą nam dała ze swej obecności. Szczerze doceniam powiadomienie mnie o odejściu i życzę szczęścia i Bożego błogosławieństwa na nadchodzące lata. Dziękuję Ci Annathielo
  22. Hanna oddała swoje rzeczy żołnierzom. Ci przyjęli i wysłali jednego, aby odniósł sprzęt. Sami opuścili również swoją broń. Wtedy odezwał się Crystal Science: - Sama Pani rozumie, że bałbym się rozmawiać, gdyby była Pani uzbrojona. Ma Pani moje słowo, że broń oddamy. Jeśli nie chce Pani jeść w takim razie może ma Pani jakieś pytania, a przy okazji czy mogłaby się Pani przedstawić, powiedzieć skąd jest i takie podstawowe informacje. Po Pani oczach widzę, że nie jest to zamierzona wizyta. Ogier w dalszym ciągu zdradzał oznaki zaciekawienia i widać nad czymś usilnie myślał. Żołnierze złagodnieli i już tak dokładnie nie patrzyli się na przybyszkę. Ktoś wie co się dzieje z Guardnianem, że nie odpowiada?
  23. Stary ogier zamyślił się poszperał pod ladą i powiedział zachrypniętym głosem: - Hmmm... będę miał coś dla Pana, oczywiście za odpowiednią cenę. Z ziół leczniczych to mam do zaoferowania czerwony płomień lasu. Zaiste dobry kwiat na wszystkie krwawienia, parę liści świetlistego rumianku, dobre do nałożenia na ranę, gdyż ją oczyszczają, mam również trochę żywicy drzewa górskiego, nieźle pokrzepia. Na warzeniu mikstur się nie znam. Co do trucizn, to proszę pana nie jest to dobry region do ich kupowania, zwłaszcza, że udaję się poza granicę Equestrii aby nabyć nowe składniki, ale parę ciernistych liści ostrokrzewu mi się ostało. Substancja w nich zawarta w zależności od dawki może spowodować różne nieprzyjemne dolegliwości od obrzęku, aż do śmierci, choć to ostatnie wymaga ogromnego stężenia, które chyba tylko alchemicy w specjalnych laboratoriach są w stanie wytworzyć z wielkiej ilości tych liści, co nie jest tak opłacalne jak skorzystanie z innych darów przyrody. W karczmie drzwi otworzyły się niespodziewanie. Do pomieszczenia wszedł niski, choć krzepki ogier. Przypominał lekko Ola, choć miał zdecydowanie inną twarz. Jego biała sierść pokryta była błotem i kurzem, tak samo jak prosty, choć porządny napierśnik płytowy, który nosił. Buty z wysokimi cholewami również nie przedstawiały się lepiej. Brązowy płaszcz z zielonymi akcentami, lekko poszarpany opadał na ziemię, kryjąc w sobie oba boki ogiera. Ten stąpał pewnie i szybko, podszedł do barmana i wyszeptał mu coś do ucha. Co bardziej spostrzegawczy dojrzeli, że na szyi ma łańcuch, najprawdopodobniej z jakimś wisiorkiem, a na napierśniku widnieje starty symbol zachodzącego słońca. Ogier usiadł przy kominku i bez słowa czekał na barmana. Widać było po nim, że jest zmęczony najprawdopodobniej długą i ciężką podróżą.
  24. IceSword wyszedł z zamku. W między czasie zapytał się paru strażników, gdyż nie znał dobrze drogi do wyjścia. Zastanawiało go czemu Canterlot- złote miasto ma w pałacu odcienie czerni i fioletu. Czarne korytarze oświetlała spora ilość pochodni z niebieskim, martwym płomieniem. Wiele ścian wydawało się pustych, jakby coś kiedyś na nich wisiało, a teraz zostało zdjęte. Gobeliny przedstawiały władczynię nocy, jej zwycięstwa i potęgę. Pałac został zbudowany w miarę porządnie, a detale architektury zadziwiały. Każdą kolumnę w zależności od korytarza, ozdobiono innym motywem płaskorzeźby począwszy od roślin a skończywszy na księżycach, czy słońcach. Mimo to zamek wyglądał ponuro, zwłaszcza z kręcącymi się wszędzie gwardzistami w mrocznych zbrojach. W końcu IceSword wyszedł na dziedziniec. Zobaczył duży księżyc panujący na niebie i czarne chmury przesuwające się na jego tarczy. Wszystko wydawało się spokojne, patrole krążyły i zmieniały się. Miasto robiło spore wrażenie, zwłaszcza w swej głównej dzielnicy. Każdy budynek był istnym dziełem architektury, a gmach Canterlockiego Teatru, wyniosły ponad okoliczne budowle onieśmielał swym przepychem. Miasto spało. W mało którym oknie paliło się światło. Na niebie szybowały powietrzne patrole, a na ulicach migały gdzieniegdzie pochodnie. W okół panowała stosunkowa cisza. Czasami dało się usłyszeć równy stukot kopyt kolumny wojska. W pewnym momencie, gdy ogier zbliżył się do dolnej dzielnicy usłyszał lekki szmer krzyków i śpiewów. Początkowo zmartwił się, lecz stwierdził ,że najprawdopodobniej to odgłosy późnonocnej karczenej zabawy.
  25. Dobra poprawiłem Pokemona też idzie z grupą do zamku. Co do MT to żyje i ma się dobrze . Skrzydła zostały wykonane tak jak mówisz Solar. Po prostu w natłoku tylu spraw ciężko wszystko spamiętać zwłaszcza z długimi przerwami wypełnionymi nauką. Innymi słowy masz skrzydła takie jakie chciałeś W głównej sali wzmagało się napięcie. Oddziały Grima formowały się i szykowały. Wiele kucy nerwowo patrzyło na swe obnażone miecze. Niektórzy wzrok zatrzymywali na losowym miejscu w pomieszczeniu. Rolnik widział, że nie ma pod komendą doświadczonych wojaków. Ci wszyscy choć zdeterminowani co raz bardziej bali się. Dało się wyczuć, że będą walczyć do końca, ale ich heroizm może przerodzić się w rzeź. Sekundy mijały, a napięcie rosło... W skrzydle szpitalnym Breeze popatrzył przez chwilę na Animal. Jego policzki nabrały lekko czerwonego koloru. W końcu zdołał wykrztusić: - Nie... nie jestem pewien czy to najlepszy pomysł, ta istota wygląda niebezpiecznie, ale z drugiej strony... jeśli Pani sobie życzy to chyba można. No cóż w razie czego będę obserwował... Ogier zarumienił się jeszcze bardziej, ale podszedł i nieśmiało wpuścił Animal do izolatki. Sam stanął przy drzwiach i patrzył uważnie. Grupa podążała ciemnym korytarzem za Shadow. Gdy klacz usłyszała pytanie Maskeda, zastanowiła się przez chwilę i nie zatrzymując się odpowiedziała: - Pomysł jest dobry, choć w praktyce różnie może z nim być. Ustalenie jest proste ci, którzy wolą walczyć z tyłu trzymają się z tyłu, ci którzy sądzą, że mogą stanowić pierwszą linię idą na przód. Pamiętajcie, aby jednak unikać walki, lub zabijać tak szybko i bezszelestnie, żeby nie zwabić innych. Nie znam kucyka, który pokonałby wszystkich strażników gnieżdżących się teraz w tym zamku. Nawet z rumorem wywołanym na ulicach musimy działać bardzo ostrożnie. Gdy nas wykryją po prostu zginiemy. Co gorsza nie wypełnimy naszego zadania. Bez pojmania Nightmare Moon pozostałe siły będą musiały się liczyć z jej potęgą, a na nią nie jesteśmy przygotowani. Gdy zawiedziemy zagrożone będzie powodzenie całej akcji. Tak więc mamy wszystko robić po cichu. Chwile później odezwał się Atlantis. Nastąpiła szybka wymiana zdań pomiędzy nim, a Nickiem. Jednak gdy Atlantis po raz drugi powiedział, że nie jest podwładnym Shadow, ta odwróciła się spokojnie. Jej głos zabrzmiał lodowato, do tego stopnia, że przez Atlantisa przeszły dreszcze. W jej oczach płonął chłodny ogień, a róg przybladł otaczając większym mrokiem całe towarzystwo. Klacz nie przemówiła spokojnie jak zazwyczaj, teraz wypowiedź była stanowcza i zdecydowana, nie pozostało w niej nic z dawnej tajemniczej słodyczy. Klacz jednak nie krzyczała. - Słuchaj, znajdujesz się w podziemiach, gdzie została zorganizowana bardzo rozbudowana siatka rebeliantów. Wszystko działa dzięki karności i posłuszeństwu. Aktualnie to ja z rozkazu Księcia rządzę całym tym okręgiem. Zostaliście wysłani przez niego z pewną misją. Przyjmując ją zostaliście otoczeni naszą ochroną, ale także staliście się częścią ruchu oporu. Jeśli nią jesteście macie się słuchać przełożonych. Ja jestem twoją dowódczynią i to mi podlegasz. Jeśli nie chcesz się podporządkować to wracaj z powrotem do głównej jaskini i wynoś się z Canterlotu. Jesteśmy najważniejszą częścią całej operacji i tak jak powiedziałam wcześniej nie możemy sobie pozwolić na błąd. Ty nie wiesz nic o zabezpieczeniach w zamku, jeśli nie będziesz się słuchać narazisz wszystkich na śmierć. Więc albo zaakceptujesz mnie jako swego dowódcę albo wracaj. Wybór należy do ciebie. Na powierzchni panowała nie mniej napięta sytuacja. Serox podszedł do drzwi i zapukał. Przez chwilę słyszał jakieś szmery w końcu mały odsuwany żelazny wizjer odsunął się i zza niego ogier dostrzegł jakieś oczy changelinga. Nie wyrażały żadnych emocji, choć uważnie patrzyły na przybysza. W końcu usłyszał lekko zachrypły głos: - Kto ty? Wypowiedź została rzucona trochę niedbale i pospiesznie, bez większego zainteresowania.
×
×
  • Utwórz nowe...