Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. Treasure przejrzał swój ekwipunek z nadzieją. Jednak szybko zorientował się, że był on nader skromny. Składał się na niego miecz, nóż, kaftan skórzany i linka hakiem oraz oczywiście same juki. Kuc spochmurniał na chwilę. Wtedy ujrzał jakby wystrzelające ostro promienie bieli i złota, bijące z jednego z wizerunków Celestii. Ogier oślepł na chwilę. Gdy otworzył oczy ujrzał, że szybuje łagodnie nad rozległą krainą. Pod nim piętrzyły się majestatyczne góry. Ich podnóża usłane były ciemnozielonymi lasami. Wszędzie panowała cisza. Wtem do jego uszu dotarły odgłosy bitwy. Szczęk oręża i jęki padających wrogów. Wszystko przyśpieszyło. Ogier mijał poszczególne szczyty o mało w nie nie uderzając. W końcu zatrzymał się stając w miejscu. Unosił się nad pobojowiskiem. Wszystko było jakby za mgłą. Widział leżące, martwe kontury istot przypominających kuce. Wszędzie na białym śniegu majaczyły czerwone plamy krwi. Znajdował się teraz w wąskim przesmyku, kanionie o stromych ścianach z wąską dróżką po środku, na której rozegrała się bitwa. Ujrzał zarośnięty szlak prowadzący przez cierniste krzewy w górę. Na szczycie kanionu coś błyszczało takim samym światłem, jakie niedawno go oślepiło. Chciał tam pujść i zobaczyć, jednak nagle wszystko znikło i ocknął się znów w kapliczce. Tymczasem w karczmie doniesiono Clover cydru. Mellion dotarł na targ, gdzie stacjonowało wielu kupców. Asortyment nie był zbyt wyszukany, ale pegaz znalazł stragan z ziołami. Stał za nim starszy ogier z siwą brodą i brudnobrązową maścią. Zmrużył oczy na widok klienta i obserwował wyczekująco. Chciałem tylko przypomnieć, że nie musicie czekać na moje odpisy, jeśli nie wykonujecie akcji. Tak więc rozmowy mogą być toczone swobodnie. Na przykład Postać Sajbacka nie doczekała się jeszcze odpowiedzi od żadnego druha, a przecież każdy może to bez przeszkód zrobić.
  2. ​Zielony kuc dalej w niezakłócony sposób bez emocjonalnie odpowiadał na pytania. - Struktur gospodarki nie znam, nie jestem ekonomem. Ustrój państwa to monarchia. Władze sprawują dwie księżniczki Celestia i Luna. Armia jest dość silna by się bronić i atakować w razie potrzeby. Kraj jest niepodległy i związany umowami z Kryształowym Imperium i Republiką Zebr. Stosunki nieprzyjazne z krajami bliskiej północy. W wypowiedzi kuca pobrzmiewała nuta zaskoczenia, dezorientacji całą sytuacją i absurdalnymi pytaniami, ale jego ton i stalowa twarz przeczyły chwilowemu odczuciu przez przesłuchującego wyrażania zdziwienia przez kuca. Tymczasem w podziemiach groźnie patrzące na Hannę kuce rozchmurzyły się z lekka. - No dobrze, tak to już możemy rozmawiać... Właśnie czerwony ogier chciał nabrać powietrza, aby kontynuować, gdy z głębi pomieszczenia nadszedł korowód postaci. Pomału wyłaniało się z mroku około dwudziestu kucykowych żołnierzy. Każdy miał karabin wycelowany w Hannę. Patrzyli czujnym wzrokiem, uważnie omiatając nim okolicę. Gdy zorientowali się ,ze zagrożenie raczej jest niewielkie surowy i groźny wzrok ustąpił aemocjonalnej twardej minie. Dziewczyna zauważyła, że toś przeciska się pomiędzy zebranymi. W końcu paru żandarmów rozstąpiło się i wyszedł mały, niebieski ogier. Jego maść mieniła się lekko, a oczy błyszczały niepewnie. Kuc nosił okrągłe, małe okulary w czarnych oprawkach i miał lekki zarost. Miał biały, oprószony przez kurz długi, ciągnący się po ziemi fartuch. Hanna zauważyła błysk w jego oku na jej widok. Ogier stał i dziwnie się przyglądał dziewczynie. Obchodził ją z boku uważnie obserwując i analizując. W końcu jakby ocknął się i ukłonił. Wyglądało to dość zabawnie i niezgrabnie. Wyprostował się i powiedział: - Witam szanowną Panią w naszych progach. Nazywam się Crystal Science, jestem naukowcem z Kryształowego Imperium i pracuję nad Królewskimi projektami. Proponuję nie stać tutaj w tych nieprzyjemnych warunkach i udać się po coś małego do zjedzenia. Spokojnie sobie porozmawiamy i wyjaśnimy sobie trochę spraw. Jest to zaiste niebywałe, że Pani tu się znalazła. Nie wiem do końca jak, ale mam nadzieję ,że rozmowa pomoże nam to ustalić. Zanim jednak to nastąpi czy raczyłaby Pani oddać całą swą broń na tymczasowe przechowanie do moich współpracowników z wojska? Ogier powiedział wszystko tonem bardzo uprzejmym i spokojnym. Czekał teraz na odpowiedź dziewczyny. W trakcie jego przemowy w pomieszczeniu zaszła zmiana. W pewnym momencie gdzieś w oddali na suficie zapaliło się dość mocne biało-błękitne światło. Po chwili kolejne rozbłysło trochę bliżej. Tak po kolei uruchamiały się najprawdopodobniej jakieś dziwne lampy. Wkrótce całe pomieszczenie zostało zalane światłem. Dym przeszkadzał jednak na tyle, że Hanna nie mogła dostrzec wszystkiego. Widziała natomiast jakiś ciemny kształt w oddali i grupę krzątających się przy nim postaci. Widziała chyba kamienne ściany bez okien, podparte potężnymi, brzydkimi żelaznymi kolumnami i widziała dość nieregularny strop. Podłoga była wybetonowana i nadzwyczaj równa. W tym oświetleniu ogier przed nią stojący zaczął się mienić, jakby w jego skórę powszywane zostały cekiny.
  3. Wiem, że Pokemona już się zdeklarowała, ale prosiłbym innych o wyraźne potwierdzenie czy wolą zostać, czy jechać do wykrytych rebelii, tak bym wiedział jak mam pokierować odpisem. Z góry dziękuję.
  4. W podziemiach z każdą chwilą przybywało kucy. Każdy otrzymywał oręż i pancerz. Kryształowe ściany mieniły się od płomiennych odblasków pochodni na metalu. Każdy ogier miał na grzbiecie kuszę i pewien zapas strzał. Cała główna jaskinia zapełniła się żołnierzami Grima. Krzątanina się zakończyła. Na najwyższe z drewnianych rusztowań wszedł Green. Spojrzał na 2000 wojów, którzy za chwile mieli przejść chrzest bojowy. Wśród gwary podniósł swe kopyto. Od czarnej powierzchni jego nakopytnika odbiło się światło. Rozmowy ucichły. - Dzisiaj rano będzie tworzyć się historia. Pierwszy raz zdarza się, aby Equestria była w takim niebezpieczeństwie, po raz pierwszy tak bardzo Księżniczki na nas liczą i wreszcie po raz pierwszy spotyka nas taki ucisk. Pośród tych nieszczęść udało nam się zmobilizować. To co nas otacza zostało stworzone przez pot i łzy nas wszystkich. Czas płynie nieubłaganie. Tej nocy Canterlot zapłonie. Będzie to jednak płomień oczyszczenia ze zła. Wykurzmy szubrawców z naszych domów! Nie ma czasu teraz na rozważania, czy wzniosłe mowy. Za 5 minut zaczynamy. Panowie, rodacy, bracia ruszajcie ku swemu przeznaczeniu i niech Celestia ma nas w swej opiece. Po tych słowach dumny ogier oddalił się wolnym krokiem. Jego poważne słowa rozbrzmiewały echem w podziemiach. Wielka ciżba nieimiennych, choć odważnych postaci zaczęła ustawiać się w oddzialiki, które wyznaczył Grim. Do rolnika podszedł Green. Na powitanie zasalutował dynamicznie po czym rzekł szybko. - Daj rozkaz do wymarszu za około 7 minut. Nasi pod koszarami powinni już wtedy kończyć przekopywanie się. Wraz z moją drużyną będę Was wspomagać, tam gdzie będzie to możliwe. Od 10 do 15 minuty w mieście ma być raban o jakim Equestria nie słyszała, tak, żeby nasi mogli spokojnie wyrżnąć koszary. Powodzenia. - zakończył zdanie obejmując silnie Grima i klepiąc go po plecach. Green w oczach nie miał strachu, a jedynie szczerą determinację. W pomniejszej jaskini przybyli wszyscy, którzy wraz z Shadow udawali się w stronę komnat Naightmare Moon. Stawili się wszyscy: Moonlight Star, Masked, Atlantis, Nick, Pokemona i Poison. Blue uprzednio posłusznie zabrała rzeczy błękitnego maga z sali. Nawet nie zauważyli, gdy Shadow stanęła przed nimi i powiedziała surowym tonem, który kontrastował z jej zwykłą chłodną liryką. - Przypominam idziemy walczyć z Naightmare Moon. Jeśli ktoś myśli, że będzie robił co mu się żywnie podoba, to niech idzie do innej grupy. Ma tu być porządek, w przypadku niesubordynacji módlcie się, żebym zginęła, gdyż w przeciwnym wypadku zabiję każdego nieposłusznego. Macie zachowywać się cicho. To tyle, ruszamy i czekamy. Po 20 minutach wejdziemy do zamku od dołu. W razie wątpliwości pytać przed akcją. Shadow, gdy tylko skończyła mówić zaczęła szybko iść korytarzem, dając znać, by inni poszli za nią. Jej krok zdawał się być bezszelestny, a w swym czarnym płaszczu stapiała się z otoczeniem, tak, że gdyby nie minimalna poświata bijąca z jej rogu wszyscy zgubili by ją. Jeśli ktoś chciał o coś jeszcze pytać musiał to zrobić teraz. Czarny korytarz zdawał się ciągnąć w nieskończoność. W nikłym świetle ledwo można było dostrzec fragmenty doskonale zachowanych gobelinów i płaskorzeźb. Shadow często przystawała i po naciśnięciu ukrytego przycisku i otwarciu małej wąskiej bocznej uliczki skręcała w nią, po czym zamykała wyjście. Wszystko zaczynało przyśpieszać. Visionary i jej oddział zostali przepuszczeni z lekkim opóźnieniem na powierzchnię. Często straż godziła się na to dopiero po zapewnieniu, że wyprawa ma oficjalną zgodę Grima. Gdy grupa odzianych w płaszcze Changelingów wyszła i odetchnęła po raz pierwszy od dawna świeżym powietrzem, każdy z nich czuł dreszcz emocji wymieszany z niepokojem. Księżyc świecił wysoko na niebie dając swój srebrny blask złotemu, śpiącemu miastu. Na ulicach nie było żadnego ruchu. Trzeba było szybko się rozproszyć, aby uniknąć patrolu przed właściwym czasem. Szybko to uczyniono. Cały oddział Visionary rozbiegł się po okolicy i po odpowiednim czasie miał się zebrać w wąskiej uliczce w dolnej dzielnicy miasta. Wszędzie było niebezpiecznie. Nie dość, ze strażnicy chodzili po ulicach, to jeszcze wszystko utrudniały powietrzne oddziały, obserwujące wszystko z góry. Razem z skrytobójcami udał się Serox. Dzięki temu szybciej przedostał się na powierzchnię. Wyszedł w pobliżu koszar. Jeśli chciał zdążyć wejść do środka przed rozróbą wewnątrz musiał się spieszyć. Koszary przypominały mała fortecę, do której wejścia broniły drzwi okute żelazem i zabezpieczone kratami. Okna były na tyle małe, że nie sposób było się przecisnąć. Należało zatem jakoś przekonać wartownika, który najprawdopodobniej czekał po drugiej stronie muru koszar, aby wpuścił szpiega do siebie. Tymczasem pod koszarami zebrały się siły przeznaczone do szturmu. Wszyscy zostali wyposażeni w maski przeciwgazowe i krótką broń idealną do walk w ciasnych pomieszczeniach. Przed wypalanym kwasami tunelem stało około 50 beczek z trującą substancją. Wszystkimi pracami dyrygował jakiś młody błękitny ogier z białą grzywą i złotym płaszczu. Musiał zastąpić Yellowa, gdyż ten miał podobno "coś ważniejszego". Młody mag zestresował się bardzo tą sytuacją, ale jak na razie dobrze wykonywał swe obowiązki. Atmosfera była napięta, a czas wypalania skały zdawała się dłużyć w nieskończoność. Tymczasem w podziemiach Yellow spojrzał z lekkim zakłopotaniem na Thermala i powiedział: - Niestety. Dysponujemy mała ilością środków wybuchowych i całość rozdaliśmy naszej kompani 200 strzelców. Nie mamy jak zdobyć czegoś co wybucha tutaj na nasze potrzeby. Skończymy zaklęcie za jakieś 7 minut. Kiedy wyruszamy. na początek, by pomóc zwrócić uwagę na powstanie i ogołocić zamek ze strażników aby pomóc Shadow, czy tak bezpieczniej wyłonić się lekko później i narobić więcej szkód korzystając z rozkojarzenia bitwą magów wroga? - spytał już dość zmęczony wieczornym oczekiwaniem mag. Breeze nie zwracał uwagi na pisaninę Dakelin. Zacżał nerwowo chodzić w kółko, co chwila jednak zaglądając do celi przez zakratowane okno. W końcu nie wytrzymał sam w sobie kisić napięcia i postanowił zdobyć się na odwagę i podejść do nowo poznanej klaczy. Animal spostrzegła go, a gdy odwróciła wzrok w jego stronę ogier o mało się nie przewrócił, potykając się o jakiś fragment łózka szpitalnego. Zaczerwienił się cały, początkowi wydawał z siebie tylko jakieś niezrozumiałe pomruki, ale w końcu powiedział coś bardziej sensownego: - Czy Szanowna i piękna Pani zna może to stworzenie, które siedzi w izolatce? Wygląda na dość zagubione i pisze coś magią w powietrzu. W ogóle wie Pani może dlaczego to coś jest jakie jest? Napawa mnie to lękiem i nerwowością, jakbym już nie miał dość stresu przez tą batalię. W trakcie wypowiedzi język plątał mu się i trochę się gubił ,ale w końcu wykrztusił z siebie te parę zdań. Dobrze zatem uważam to za oficjalny wstęp do oblężenia. Przepraszam za ewentualna słabą jakość tego postu, ale jest dość późno, a ja jestem zmęczony. Ciężko mi ostatnio było odpisywać, a nie chciałem Was trzymać kolejny tydzień bez niczego, więc postanowiłem nabazgrolić. Mam nadzieję ,że jako tako mi to wyszło. Oczywiście każdy, kto gdzieś szedł tam dotarł. Jeśli ktoś stwierdził, że wolał jeszcze nie podejść na miejsce zbiórki, to niech zignoruje moje naruszenie Waszej wolności, w postaci wrzucenia Was do określonych pomieszczeń i zachowań. Samo oblężenie się jeszcze nie zaczyna, bo Serox musi parę rzeczy namącić, ale jest to oficjalny wstęp. Pozdrawiam serdecznie
  5. Postanowiłem, że wypowiem się na tema tego pojedynku. Po pierwsze chciałem z serca pogratulować obu mistrzom, których posty czytało się wyśmienicie, a pomysły dziwiły i bawiły jednocześnie. Moje gratulacje i wyrazy uznania zarówno dla Fiska jak i Zegarmistrza. Drugą sprawą jest rozstrzygnięcie kto wygrał tę potyczkę. Według mnie sprawa tak na prawdę nie może zostać do końca rozstrzygnięta, gdyż pojedynek zakończył się dość nietypowo. Oczywiście rozumiem i popieram decyzję Fiska o tym, iż są ważniejsze sprawy niż ściany tekstu, niemniej nie zmienia to faktu nietypowości zajścia. Poziom postów, ich długość i oprawa opisowa są niewątpliwie domeną Fiska. Nie można odmówić tutaj zwycięstwa. Każdy post jest dopracowany, zachwyca dokładnością i przemyśleniem. Wypowiedzi Zegarmistrza są o wiele krótsze i bardziej konkretne. Według mnie jednak pomysły są najważniejsze w tych pojedynkach i choć oprawa często pozostaje elementem decydującym o zwycięstwie tudzież porażce, to według mnie ten pojedynek taki nie jest. Uważam, że głównie pomysły powinny być brane pod uwagę, a tu obaj oponenci wykazali się świetną wyobraźnią i mądrością w rozwiązywaniu problemów. (Fisk ten fragment o prawdzie i siedzeniu przed komputerem, był iście genialny.) Ponieważ posty Zegarmistrza czytało mi się bardzo dobrze to oprawa nie jest dla mnie kryterium rozróżniającym na tyle, ażeby określić zwycięzcę. Pomysły uważam za równe sobie, choć w pełni nie wykorzystane, gdyż na pewno obaj zawodnicy mieli jeszcze wiele w zanadrzu. Z doświadczenia wiem, że przynajmniej Zegarmistrz najlepsze zostawia na koniec i często Jego "czary" aktywują się dopiero po kilku postach. Gdyby nie to, że Fisk się wycofał na razie nie potrafiłbym wyłonić zwycięzcy, jednak dla mnie rezygnacja oficjalna jest dość mocnym wyrazem. Dlatego poprę Zegarmistrza w oficjalnym głosowaniu. Szczerze jednak uważam, że nie wiem jak chęci zawodników dopiszą i cierpliwość Hoffmana, ale można by w innym terminie kontynuować starcie i wtedy oficjalnie wyłonić zwycięzce, gdyż na chwilę obecną dla mnie bez względu na wynik oficjalny jest remis. Dziękuję zawodnikom za umilenie czasu i wysiłek w to włożony, z całego serca pozdrawiam i życzę Bożego błogosławieństwa.
  6. kapi

    Czarne zagrożenie

    - Widzę, że dowcip cię nie opuszcza, to akurat dobrze wróży. Bilet mam. To powiedziawszy wręczył kawałek papieru Arceusowi. - Ciesz się, że kupiłem długodystansowe, bo byśmy nigdzie nie pojechali, a koro o tym mowa wisisz mi za nie 150 srebrnych koron cwaniaczku. Płacisz teraz, czy teraz? Arceus szybko wydedukował ,zę cena musi być znacznie zawyżona, gdyż 1 bile nie powinien kosztować więcej jak 50 srebrnych. Jego towarzysz patrzył się na niego chciwie i zadziornie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Jak tylko dasz kasę mogę wsiadać z tobą i jechać. Z tego co kojarzę za 3 minuty tego ekspresu już tu nie będzie, a nam się chyba śpieszy.
  7. Tak, zostanie Ci wtedy jeszcze około 20 srebrnych koron. Dal porównania najzwyklejszy miecz kosztuje około 50 srebrnych, u dobrego handlarz,a który nie chce zdzierać z ludzi.
  8. Aik szukał przez pół godziny swej pięknej towarzyszki, jednak po czarnowłosej nie było śladu. W końcu natrafił na nią, a raczej to ona znalazła jego. Odsunęła go na bok i zbliżyła swą głowę, Zaczęła szeptać do ucha mężczyzny: - Znalazłam kogoś. Mieszka przy kopalni w górach, z rozmów wynika, że do nikogo się nie odzywa i jest dziwny. Zobaczyłam go jak sporządza jakiś napar w swym domu. Zapach iście narkotyzujący. Jeśli w okolicy jest ktokolwiek, kto chciałby zostać wchłonięty przez nas, to właśnie on. Aik początkowo nie potrafił się skupić, gdyż miał wrażenie jakby ta śliczna dziewczyna przytulała się wręcz do niego, a jej delikatne włosy muskały jego twarzy, początkowo zastanawiał się co Lothel chce zrobić, ale gdy usłyszał informacje otrząsnął się z zaskoczenia i powrócił na ziemię.
  9. Lokaj wskazał na róg budynku i powiedział: - Niech Pan tam skręci, zobaczy Pan tam stajnię. Konia przywiązałem do drewnianego słupa i czeka. Zatem do wiedzenia i niech magia Pana nie opuszcza. Ja już pójdę, bo pewnie burmistrz będzie zły. ​Tural poszedł wskazaną ścieżką i zobaczył ogiera bojowego. Czarna maść konia odróżniała się od wszechobecnego srebra miasta. Ogier był dobrze zbudowany ,a w oczach miał pewność. Lekka zbroja płytowa osłaniała najczulsze miejsca. Po bokach przytroczone zostały juki, najprawdopodobniej z wcześniej wspomnianym wyposażeniem. Na prawdę wyglądało na to, że stary poczciwiec i tu doskonale wypełnił swe zadanie.
  10. Wszyscy popatrzyli po sobie, ale zanim zdążyli coś powiedzieć pierwszy odezwał się Jack: - Cóż ja ci mogę rzec. Miałem podobnie, obudziłem się u jakiegoś kolorowego kuca, w końcu mnie wypuścili i dali to świetne żarcie. Apropo możesz to jeść smakuje wyśmienicie, zwłaszcza jak jest się głodnym. Następny odezwał się Ketter: - Nic dodać nic ująć od tego - rzucił szybko i jak zawsze małomównie. - Jak zauważyłam, te istoty są o wiele bardziej rozwinięte od nas. Ich technologia jest intrygująca. Wypytywali mnie o różne rzeczy dotyczące techniki. Ja trafiłam na miłą klacz, która też była naukowcem. W prawdzie w pokoju znajdował się też ogier ze straży, ale nie przeszkadzał zbytnio. Mnie potraktowali dobrze, zastanawiam się jak to się stało, że nic o nich nigdy nie wiedzieliśmy - powiedziała z ekscytacją w głosie Octavia. - Mnie też przesłuchał jakiś gbur, gdyby nie Octavia pewnie dalej bym tam siedziała wysłuchując tego ogiera, który mało brakowało, a by mnie uderzył. Na szczęście przyszłaś i jakoś mnie z tego wyplątałaś. Ale i tak najlepsze było to co zrobiła Jenny. Wyobraź sobie Dan, że sama przywiązana do krzesła pobiła swego strażnika, gdy ten chciał ją spoliczkować, za jakąś uwagę. Później doszło do jej celi więcej kucy i już nie próbowała, ale dzięki temu nikt nie chciał jej uderzyć. Nie ufają jej teraz, wiesz podobno gdzieś tu się kręci strażnik- wyrzucała z siebie Victoria cały czas zwracając się do kogo innego. Jenny tylko spojrzała na Dana i powiedziała: - Dobrze Cię widzieć, ty nasz "najprzystojniejszy facecie w kosmosie" - Druga część zdania wypowiedziana została z wyraźnym przekąsem, trochę wręcz prześmiewczo, ale pierwsza była szczera. Danowi miło było usłyszeć znów swych przyjaciół. Spostrzegł także, że Oil pomału wraca z dwoma talerzami zieleniny.
  11. Larthfill zerwał się i zaczął biec w stronę tylnego desantu sił Imperium. Starał się unikać strzałów, jednak spostrzegł, że ciężkie boltery zdążyły się rozstawić. Później zobaczył tylko błysk ich luf, które wyrzucały pociski na chwałę Imperatora. Biegł dalej, instynktownie chciał paść na ziemie, w okół padali jego towarzysze, wszędzie tryskała krew, wylewając się strumieniami z obrzydliwych ran. Już prawie spadł na ziemię, gdy mordercza seria uderzyła w niego. Pociski rozrywały kolejne tkanki. Larthfill poczuł ból, jego kości były łamane, czaszka traciła wytrzymałość, w mózgu tkwił metal. Obraz pomału zanikał. Nurglita opadł na ziemię i zaczął obficie krwawić. Chciał wstać, ale nie mógł. Wszędzie w około panował bitewny zgiełk. Obok niego leżał zabity chaośnik z wielką dziurą wypaloną działem laserowym. Larthfil spojrzał na siebie. Zbroja była dziurawa jak ser, z każdej rany leciała krew, jedna ręka prawie odpadła od tułowia, bo tyle strzałów w nią trafiło. Głowy nie widział, nie wiedział także co stało się z jego oddziałem. Zobaczył ciemność i po chwili powrócił świadomością na pokład statku chaosu, gdzie siedział obok swych towarzyszy, którzy też już zdążyli zginąć. Z czasem ich liczba rosła.
  12. Lokaj zastanowił się chwile. - No cóż nie powinienem, burmistrz tego bardzo nie lubi, ale jeśli Pan wyjeżdża z rozkazu Barona Artensa, to pewnie musi być to ważna sprawa, czyż nie? Wszakże Miecze tylko za takie rzeczy się biorą, a przynajmniej ci, którzy wychodzą z rozkazu barona. On nie daje byle dziecku zadań, pamiętam, jak kiedyś wyrzucił przed prób takiego, który przyszedł i chciał u niego odebrać nagrodę za kieł wilkołaka. Arten... uh chciałem powiedzieć baron wyczuł, że podobno tan wilkołak padł kilkadziesiąt lat temu, co nie zgadzało się z opowieścią tamtego i po prostu chwycił go za kark i wyrzucił do gnoju, wcześniej odbierając cały ekwipunek i większość ubrania. Bardzo nie lubi większości, o ile nie wszystkich nowicjuszy, raz nawet zdarzyło się... oh przepraszam najmocniej rozgadałem się i zacząłem na pewno Pana nudzić, proszę o wybaczenie. Zmieszany staruszek sięgnął pod ladę biurka, coś tam pogrzebał i wyciągnął sakiewkę, która radośnie brzęczała bogactwem. - Powinno Panu wystarczyć, niestety to wszystko co mogę zaproponować, bez urwania mi głowy przez burmistrza. Czy coś jeszcze mogę dla Pana zrobić?
  13. Wtedy odezwał się Dark Commander: - Wiedzieć to nie wiemy prawie niczego. Mamy podejrzenia, że istnieje tu siatka szpiegowska, ale... W tym momencie do sali wszedł dobrze odziany jednorożec. Nie miał zbroi, a w torbie trzymał książkę. Sierść miał czerwoną, a grzywę żółtą, na nosie leżały okulary. Skłonił się dworsko i rzekł: - Witam Was szlachetni mości panowie. Przychodzę, gdyż otrzymałem rozkaz od Naszej Pani Królowej Chrysalis. W wyniku rozrośnięcia się komisji badającej sprawy rebelii, czyli Was, zaszła możliwość poszerzenia działań. Z tego co Jej królewskiej mości wiadomo, w Canterlocie na razie jest spokojnie. Nie dostała także żadnego raportu o poszukiwaniach ,a co dopiero odkryciach jakiś wrogów. Zatem postanowiła rozdzielić waszą grupę. Wszyscy, którzy bardziej nadają się do powolnej infiltracji mają pozostać w stolicy i robić co do nich należy. Natomiast pozostali mają udać się na zachód Equestrii, gdzie rozpanoszyli się buntownicy i tępić ich wszelkimi możliwymi sposobami, także zbrojnymi. Rozkaz jest nieważny w przypadku, gdy natrafiliście już ,albo macie pomysł na rozpracowanie ewentualnej rebelii tu w stolicy. Skoro już mowa o nowych członkach... Oto kolejne wsparcie przysłane przez Królową. Do sali weszła odziana w czarny płaszcz klacz. U dołu wystawały spod odzienia wystawały jej śnieżnobiałe kopyta, a w cieniu kaptura błyszczały czerwone oczy. Czarna grzywa spływała w dół, mieniąc się pięknie w mignięciach płomieni. (Panie i PAnowie przywitajcie gorąco Plauga, który dołącza do sesji, po małych perturbacjach z KP.) Ogier skłonił się i wyszedł, wiedząc, że ci, którzy będą chcieli odjechać nie potrzebują jego pozwolenia, więc nic tu po nim. Dobra już mówię o co w tym wszystkim chodzi. Chaos został założony aby stanowić antagonistyczną grupę do tych dobrych. Podstawowym problemem było wykrycie przez Was świetnie zakamuflowanej rebelii. Jednak od początku szło to topornie. Gdy chciałem coś z tym zrobić kolejni członkowie dochodzili i za każdym razem miałem nadzieję, na poprawę sytuacji i rozpoczęcie śledztwa. Na pytanie się kuców czy czegoś nie widzieli itp. Największą trudnością miało być wykrycie rebelii, gdyż później zmiażdżylibyście ją swymi przeważającymi siłami. Ponieważ sesje ze sobą korelują nie mogłem faworyzować złych i ułatwiać im pokonanie dobrych, stąd 0 moich akcji ,które w sposób oczywisty pokazywałyby, że tu jest rebelia. Choć kilka przykładów dałem, powiedzeniem co gdzie zostało znalezione, np. wywrócony pociąg, atak w Ponyville, opuszczona farma, a w okół niej parę trupów strażników. Do niczego jednak nikt się nie ruszył. Zatem wniosek jest prosty chcecie więcej akcji i mniej kombinowania, da się zrobić Jeśli zatem zgadzacie się ze mną ,ze macie dość szukania głupiej rebelii w Canterlocie oto asza szansa, wybierzcie się na zachód Equestrii i tępcie już te ujawnione siły. Tam będzie mniej śledztwa, a więcej naparzaniny, każdy kto chce to niech obwieści to i zabiera się z Canterlotu na przygodę. Może to trochę ożywi tą sesję. Co Wy na to?
  14. Ogier wysłuchał koljnych pytań, po czym bez zastanowienia ciągnął z tym samym głosem i miną: - Jednostka macierzysta jest na granicy z Changelią, około 1000 km stąd. Stalliongrad leży w Equestrii. Jest rok 1044 po odkryciu Equestrii. O tych nazwach nic nie słyszałem, istot podobnych do was nie widziałem. Ogier umilkł i czekał. Usłyszawszy pytanie Dragana znów odezwał się, a mówił dość szybko, dobitnie, prosto i aemocjonalnie. - Equestria to kraj, w którym teraz się znajdujemy. Od strony drogi dało się słyszeć furkot silników. Powoli zbliżały się. Po chwili ci, którzy obserwowali szlak dostrzegli dwie wojskowe ciężarówki. Każda obudowana ze wszystkich stron płytami pancernymi. Zdziwienie budził ich rozmiar. Były wysokości około 4 m, szerokości 3m, a długości 10m. Podwozie przystosowano do noszenia gąsienic, choć teraz poruszały się na szeregu grubych gumowych opon. Czarny dym leciał z ich rur wydechowych, a emblematy srebrnego księżyca jaśniały wyraźnie na masce. Pojazd zdawał się być nieuzbrojony, choć na dachu miał zamontowane jakieś dziwne urządzenie. Wyglądało jak jakieś koło ułożone płasko na ziemi, a po bokach miało 4 dziwne wysięgniki wchodzące do wewnątrz pojazdu. Całość ochraniana była zewnętrzną, niepełną osłoną. Pojazdy pomalowane zostały w panterkę kolorów od niebieskiego przez granat i fiolet do czerni. Barwy te co najmniej zdziwiły ludzi, gdyż nigdy u nich nie stosowano tak głupiego maskowania. Chwila napięcia nastała, gdy ciężarówki dojechały do skrzyżowania z drogą odbijającą do chatki ogiera. Jednak strach szybko opadł, gdy przejechały nawet nie zwalniając, a ich grzmienie oddalało się stopniowo. Tymczasem w podziemiach ogiery pomału odzyskiwały pewność i opanowanie. Z twarzy ustępował wyraz zadziwienia, a pojawiała się złość, ze jakaś dziwna istota śmie mówić do nich takim tonem. Kuc stojący dalej na chwilę odwrócił głowę i krzyknął gdzieś w głąb sali: - Ej mamy tu dziwne stworzenie. Pyskate jest, rozumne, weźcie broń i kajdanki na wszelki wypadek. - Masz 5 sekund na odłożenie tego na ziemię i ręce na kark, puki jesteśmy mili. Jak tak dalej będziesz się odzywać, to już nie będziemy, zrozumiano i na razie to my tutaj zadajemy pytania. Odpowiadaj kim jesteś, skąd się tu wzięłaś i jakie masz zamiary, za kłamstwo dostaniesz kulkę - skwitował żółty ogier nie odkładając karabinu ,ale cofając się nieznacznie. Głos miał zniecierpliwiony i trochę zły, a w oczach nieufność. Czekał reakcji dziwnego stwora.
  15. Clover, wraz z tymi, którzy chcieli się do niej dosiąść weszli do bocznej sali. Tutaj wszystko było diametralnie różne od przepychu sąsiedniego pokoju. Dewniane stoły i ławy nie odznaczały się rzeźbami, a ściany zostały niegdyś porysowane podczas bójek. Na środku płonął ogień w specjalnym miejscu na ognisko. Nad nim znajdował się ruszt, gdzie kucharz sporządzał grillowane mięso. Ściany zdobiły pochodnie, a sufit był goły. Obok ognia śpiewał kucyk-bard. Jego pieśń opiewała dawne czasy, w których zbójcy ograbili pierwsze Equestriańskie miasto w księstwie Ertovel. W pomieszczeniu siedziało znacznie więcej kucy. Niektóre tańczyły inne piły z drewnianych kuflów, a nad wszystkim unosiły się odgłosy gwaru karczmy. Gdzieniegdzie co chwila rzucane było przekleństwo, a nie raz komuś zdarzyło się oberwać. Atmosfera rzeczywiście byłą tu bardziej swojska. Dość szybko przyniesiono Clover kufel cydru, który mienił się na jabłkowo w blasku ognia, a na szczycie miał delikatną piankę. Do tego podano sałatkę z marchewki i jabłka. Onyksisowi natomiast przyniesiono coś porządniejszego. Była to solidna porcja ziemniaków, obok których znajdowało się pyszne, grillowane mięso Mantykory. Całość pachniała urzekająco, aż chciało się jeść. Jakaś kelnerka - młoda i piękna klacz w stosunkowo krótkiej jasnozielonej sukni, o żółtej maści i niebieskiej grzywie przyniosła również Onyksisowi butelkę mocniejszego trunku - gorzałki, a dla wszystkich wlała do kieliszków wino. Cały czas zdawała się uśmiechać i patrzeć na ogiera. Treasure dotarł w końcu do kapliczki Luny i Celestii. Była to mała, choć marmurowa budowla ze złotą kopułą i emblematami słońca i księżyca. Ogier wszedł do środka. Znajdowały się tam dwa rzędy wąskich ławek i parę witrażyków z historii obu Alikornów. NA przeciwko wejścia widniał potężny obraz w złotej ramie przedstawiający Celestię wznoszącą słońce i Lunę unoszącą księżyc. Na dwóch kolumnach podtrzymujących sklepienie wyrzeźbione zostały liście laurowe i winorośle, pnące się w górę. Z doświadczenie Treasura wynikało ,że jest to jedna z uboższych kapliczek. Obok obrazu widniały małe drzwiczki prowadzące do dalszego pomieszczenia, przeznaczonego zwykle na mieszkanie i biuro kapłana. Z obserwacji Treasura wynikało, że musi się ono znajdować już w głębi muru miejskiego.
  16. Na start tradycyjnie parę ogłoszeń parafialnych. Po pierwsze sprawa z Plaugem i Guardianem. Już napisałem w ogłoszeniach coś na ten temat, ale dla pewności powtórzę to tutaj. Czuję się częściowo współodpowiedzialny za to co się stało. Ci dwaj gracze zapytali mnie czy mogą sobie urządzić coś takiego. Ja się zgodziłem. Dałem co prawda warunki, które miały zapewnić pozostanie tego wątku pobocznego poza sesją, które zostały całkowicie złamane, przez wprowadzenie tak oczywistych opisów sytuacji bezpośrednio do postów czytanych przez wszystkich. Mogę się dalej rozpisywać o tym jak to mnie nie posłuchano, ale smutna prawda będzie taka, że będę się tylko próbować przez to usprawiedliwić. Nie ukrywam, że mam wyrzuty sumienia za to ,ze przez moją głupotę naraziłem Was wszystkich na czytanie tych nieprzyjemnych postów. Chciałem w sposób oficjalny ,ale też szczery wyrazić moją skruchę i przeprosiny. Na prawdę nie zdawałem sobie sprawy jak o będzie wyglądało i wykazując ogromną krótkowzroczność dałem częściowe przyzwolenie. Na prawdę Was wszystkich za to przepraszam i mam nadzieję, że i ten kolejny z mych licznych błędów mi wybaczycie. Usunąłem już wszystkie niesmaczne posty, niestety włącznie z tymi, w których Guardian i Plauge przepraszali w spoilerach. Daję więc do ogólnej wiadomości fakt, ze Oni także żałują. Raz jeszcze przepraszam za to wszystko. Następna sprawa organizacyjna, ale już nie taka smutna i upokarzająca. Podejrzewam ,że w następnym poście zaczniemy oblężenie. Dlatego uprzejmie proszę wszystkich o oficjalne zdeklarowanie przynależności do grup i udanie się na miejsce zbiórki. Oczywiście rozmowy mogą być kończone w spokoju itp. Jeśli wyniknie jakaś sprawa przygotowawcza to przesuniemy atak, ale miło by było gdyby już następny post był rozpoczęciem. Dlatego kończcie pomału wszystko, w czym ja muszę uczestniczyć (luźne rozmowy mogą być zakończone nawet w ostateczności tuż po zaczęciu akcji). Oczywiście ci co nie chcą wychodzić na powierzchnię od razu nie muszą tego czynić i mogą kontynuować swe zajęcia. W spoilerze opisano utratę pewien incydent z Dakelin, który nie jest ważny bezpośrednio dla fabuły, a zawiera lekko drastyczniejszą scenę. Kula szybko dokonała paru poprawek i po chwili przesłała informacje do mózgów ogierów, a następnie wyłączyła się. Atlantis zmniejszył ja szybko i zabrał ze sobą. Jedynym minusem tego rozwiązania była konieczność stałego podtrzymywania magicznej kuli przez umysł, co go w nieznacznym stopniu, ale jednak obciążało. Yellow uśmiechnął się szczerze do Thermala. - No wyślę mojemu zastępcy instrukcje co ma zrobić z gazem i już zabieramy się za tworzenie smoka. Po chwili milczenia ogier otworzył oczy, po czym powstrzymując swoją euforię zaczął się skupiać. Z pobliskich ścian zaczęła napływać moc, która kierowała się do jego rogu. Delikatne i przezroczyste stróżki mętnego złota lewitowały zagęszczając się w okół maga. Oczy Yellowa zaczęły emanować światłem, a jego grzywa lekko falować. Thermal chcąc pomóc także przekazał swoją energię. Żółty jednorożec zaczął pomału się unosić. Nagle skumulowana energia zaczęła się trząść, wydzielały się powoli małe cząsteczki, które po chwili rozsypały się na całą salę. Wiele kulek o średnicy około 1 cm unosiło się i wirowało wypełniając komnatę niby świetlne odblaski z kuli dyskotekowej. Powoli wszystko stawało i uspokajało się, gdy cała masa zatrzymała się, całe tysiące cząsteczek naraz zaczęły płynąć do środka. Powstawał z nich najpierw mało wyraźny kształt, który rozmywał się w przestrzeni. Dało się jednak rozróżnić najpierw łapy, później korpus, długą szyję i ogon, a także głowę smoka. Wyglądał jak wielka świecąca żarówka w kształcie bestii. Środek jednak miał mętny i przypominał tylko w pewnym stopniu projekt z kuli. Thermal zaczął się zastanawiać, czy na pewno wszystko idzie zgodnie z planem. Konstrukt przywodził na myśl wielką plamę, bądź nieogarniętą masę kolorowego gazu. Kowal spojrzał na magika z lekkim zawiedzeniem, ten zdawał się dalej wkładać moc w twór. Na ziemi zaczęły się rysować o wiele wyraźniejsze złote, okrągłe runy z grubych linii. W okrąg był wpisany trójkąt, na którym widniał rysunek jakiegoś kryształu. Boki były usiane mniejszymi znaczkami ,które tworzyły obramowanie. Gdy ostatnie kreski połączyły się Yellow ocknął się i rzekł: - Fakt nie wygląda to zbyt imponująco, wiem. Jednakże nie martw się bo nie będziemy w tym latać. Po prostu nie chciałem marnować energii na podtrzymanie całości w ostatecznej wersji. O wiele łatwiej jest stworzyć zarys i napędzać go samą mocą pochłoniętą z tych ścian, poprzez runę kumulacyjną. Przed samym wyjściem pozostanie nam tylko dopracować szczegóły czaru. Przy ścianie Stalowy Alchemik zaczął bawić się z pancerzem. Kucyki w porównaniu do człowieka były dość małe, więc musiał skorzystać z wcześniej uzyskanej sztabki żelaza i odchudzić ją o 400g. Po położeniu obu przedmiotów skupił się na nich. Ostre światło uderzyło w jego oczy, gdy cząsteczki zaczęły się przesuwać tworząc nowy ład. Wszystko się zmieniało, aż w końcu dopasowało się do osobistych preferencji alchemika. Rebon był z siebie zadowolony, wszystko wyszło mu poprawnie, co było zawsze miłym doświadczeniem. W skrzydle szpitalnym, gdzie lekarz zajmował się Dakelin toczyła się rozmowa Grima z Animal. Nikt specjalnie nie przejął się Visionary, która równie szybko co przybyła od razu odeszła. Pielęgniarka wróciła i przekazała niepomyślne dla Dakelin słowa: ​- Shadow mówi, że już raz ta postać jej podpadła, więc jest zbyt duże ryzyko wypuszczenia tego. Mamy to tu trzymać, a najlepiej zamknąć, na czas szturmu, później dowódczyni podejmie decyzję co z nią zrobić. Breeze przyjął rozkaz do wiadomości i popchnął łóżko, na którym znajdowała się Dakelin do izolatki szpitalnej. Było to małe pomieszczenie 3mx3m, w którym paliła się jedna runa. Ciężkie drzwi z metalowymi okuciami uniemożliwiały ucieczkę. Jednak doktor nie zamknął ich, a jedynie kazał pilnować pielęgniarce. Sam wszedł do środka i dalej badał Dakelin. Stwierdził, że najwyraźniej chwilowo nic nie należy podawać, więc usiadł w wejściu i obserwował skrzydło magiczne co chwila spoglądając uważnie na człowieka. Ogier miał rozmarzony wzrok, gdy obserwował coś lub kogoś w głębi sali, ale później jakby wyraźnie posmutniał i zwiesił lekko głowę. Po chwili dłuższej obserwacji połączonej z wytężonym wysiłkiem umysłowym do jego oczu wrócił lekki blask.
  17. kapi

    Ogłoszenia

    Moi wspaniali gracze. Chciałbym Was wszystkich szczerze przeprosić za to co ostatnio wydarzyło się w Harmonii. Prawdą jest, że Plauge i Guardian zgłosili się z pytaniem, czy mogą sobie wprowadzić ich "watek poboczny". Oficjalnie przyzwoliłem, nie wiem czy to przez mą krótkowzroczność, czy późną godzinę mego odpisu na PW po dniu ciężkiej nauki, lecz fakt jest faktem. Miało się to odbyć na nieco innych zasadach, niż zostało zrobione i oczywiście nie naruszać regulaminu. Mimo wszystko jednak, czuję się współodpowiedzialny za to i chciałem Was przeprosić. Postaram się na przyszłość bardziej myśleć nad inicjatywami graczy, które mogą wiązać się z kontrowersjami. Mam nadzieję ,że mi to wszystko wybaczycie. skruszony i żałujący mg kapi.
  18. Dobra, żeby nie było. Plauge (i częściowo Guardian, ale z Nim już rozmawiałem) natychmiast kończą tą zbrodniczą i obrzydliwą działalność. Fakt jest faktem, że pozwoliłem na nią, ale z wyraźnym zastrzeżeniem, że macie to zrobić tak aby nikomu nie przeszkadzać. Jeśli jednak jak widzę napisaliście w sesji coś co rzucało się w oczy pod tym względem, to przekroczyliście dopuszczalne normy. W sesji są porządni ludzie, którzy nie powinni i nie chcą czytać takich obrzydlistw, jakie wypisaliście, więc natychmiast (wiem ,ze Guardian podobno już to zrobił) osuńcie niepożądane treści i przywróćcie ład. Przypominam, że jeśli psujecie zabawę, to łamiecie regulamin, a to jest rzecz prawie święta. PS wypadałoby wszystkich przeprosić oficjalnie w sesji, przynajmniej uważam to za należyte zachowanie. Ja się personalnie nie gniewam, choć wolałbym uniknąć takich sytuacji na przyszłość. (Na przyszłość, jeśli mówię ,że wszystko ma być albo w spoilerach, które łatwo da się ominąć bez czytania, albo gdzieś, gdzie nikt tego nie przeczyta, to tak ma być, a nie w postach w sesji robicie do tego wprowadzenia ,tak ,że ludzie już wiedza co się dzieje, a sesja natychmiastowo traci na poziomie)
  19. Tak, ale nie należy go pisać sobie tak bez powodu, jeśli nie ma potrzeby. Poza tym, czy to co napisał Guardian nie jest czytelne? Każdy wie o co chodzi ,a On ujął to w ładniejsze słowa. Niestety w języku polskim brak nieskrajnienuakowych lub nieskrajniewulgarnych określeń na stosunek płciowy itp. zatem musimy posiłkować się metaforami i skojarzeniami.
  20. Atlantis podał swe wymagania, kula przetrawiła informacje. Kuca zdziwiło, że zamiast długich obliczeń i pojawienia się konstruktu kula od razu podała raport. Brak danych, aby opracować wykrywacz artefaktów, potrzeba manualnego wprowadzenia schematu działania. Możliwość lotu do spełnienia Długi lot wymaga dużego pokładu energii możliwe rozwiązania w systemie: magiczny rdzeń energetyczny, kontrola osobista i transfer mocy Odporność na warunki pogodowe częściowo uzależniona od zapasu mocy, niemożliwa do określenia na tym etapie projektu Jeśli chodzi o pojedynek Twój Tomku z Plaugem to możne on przybrać kilka wersji: Oryginalnie, jeśli byłaby to walka w złości na śmierć i życie to za każdy cios, tak jak w normalnej walce musiałby być wykonywany test (czyli wymagana moja ingerencja). Jednak jeśli gracze są świadomi realizmu to można zaufać Wam i jeśli podejmiecie decyzję ,że poradzicie sobie bez rzutów, tak aby obie strony były zadowolone, to ja się zgadzam. Trzecią opcją jest skopiowanie pomysłów magicznych pojedynków (tutaj tak nie do końca magicznych) i utworzę temat w poddziale RPG, gdzie przeprowadzicie słowne starcie (głosy publiki rozstrzygną, kto wygrał) Jeśli macie zamiar się pojedynkować proponuję szczegóły rozstrzygnąć na PW. Masked kontynuował medytację. Chciał jak najsilniej uodpornić się na magię światła. Jego myśli zagłębiły się w jej istocie. Była trudna do zdefiniowania, ale stanowiła częściowe przeciwieństwo jego magii. Zatem jedna niwelowała drugą najlepiej. Chodziło w tym wszystkim o moc, której on na początku ma więcej z racji prostszego sposobu jej zdobywania, jednak w przypadku starcia z magiem światła o wiedzy pozwalającej mu osiągnąć odpowiedni poziom zaczynał się problem. Mrok był jakby magią energii pustki, ona pochłaniała, pragnęła i zarażała tym wszystko, niszcząc i wynaturzając. Magia światła była jakby pełnością, szczytem naładowania cząsteczek energią i dlatego przy styku tych dwóch sił wzajemnie się niwelowały. Masked był pewny jednego: im dłużej rozmyślał tym mniej miał pomysł na jakąś bardzo skuteczną metodę obrony poza tymi konwencjonalnymi, które będzie ciężko utrzymać i w wypadku pojedynku będzie liczyć się rzeczywista siła maga. Jednak człowiek zdobywał także wiedzę, ona wzbogacała go i dawała mu profit w przypadku, gdy świetlisty młokos nie będzie wiedział z czym ma do czynienia. Masked zauważył, że obie te magie w swej naturze może nie są tak niszczycielskie jak np. magie żywiołów (choć potrafią być) to mają o wiele większą siłę przebicia, bo o ile tamte korzystają z cząsteczek częściowo naturalnych, nienaładowanych magią, to magia światła i ciemności stanowiły czystą energię w jej ujemnej, bądź dodatniej formie. Człowiek podejrzewał, że wśród i jednej i drugiej szkoły znajdą się zaklęcia o przeciwnym naładowaniu od tych zwyczajowych, co wskazywało na wielki stopień korelacji tych dwóch pozornie przeciwstawnych sił. Być może Masked mógłby pokusić się o stwierdzenie, że wyszkolony mag ciemności byłby w stanie ujarzmić magię światłości i na odwrót, gdyż główną różnicą było pozyskiwanie tej mocy, a przecież zarówno w późniejszych zaklęciach magii światła wymagana jest skomplikowana inkantacja i występuje przyzywanie konstruktów magicznych, tak i w magii ciemności potrzebna jest później rozległą wiedza. Dalsze rozmyślania jednak przerwała mu Dakelin, gdy jej odpowiedział, nie mógł odnaleźć wątku i jego postępy w rozmyślaniach się skończyły. Nick wyszedł z gabinetu Shadow, a jego miejsce zajął Rocky. Przywódczyni nawet nie drgnęła widząc alikorna, który wwalił się jej do pokoju. Spojrzała tylko na niego, wysłuchała i odrzekła: - Można, lecz za pół godziny zaczynamy akcję, wypada już wszystko dopinać na ostatni guzik, bo zbiórki są za 15 minut. Czego chcesz? Yellow z Thermalem ponownie weszli do kuli. Mag uważnie przyglądał się całemu projektowi, w końcu po kilku minutach namysłu odrzekł. - Pomysł zaiście genialny. Taki magiczny konstrukt zapewni nam wiele profitów. Jeśli udałoby nam się kontaktować z dowództwem w trakcie lotu, stanowiłoby to cenne źródło informacji o ruchach nieprzyjaciela. Jedyne co rzeczywiście niepokoi to siła czarów wroga. Nie wolno nam jednak rezygnować z tego smoka. Dzięki Tobie wiem już gdzie jest moje miejsce w tej bitwie. Bałem się walczyć w pierwszej linii, a prowadząc atak na koszary nie wykorzystałbym w pełni potencjału magicznego. Kuce poradzą sobie pod przywódtwem moich kolegów. Lecę z Tobą... oczywiście jeśli się zgodzisz. Skupię całą swą energię na tarczy ochronnej, a Ty pokierujesz lotem i atakami. Nie będę w stanie Ci pomagać, bo będę w czymś w rodzaju medytacji, ale zapewni to o wiele lepszą odporność i mamy szansę długo polatać. Aktualnie to jedyny pomysł, który przychodzi mi do głowy, który zagwarantowałby dość dużą żywotność smoka, przy niskim zaangażowaniu. - ​Yellow mówiąc to wszystko uśmiechał się, a w jego oczach płonął ogień entuzjazmu i żądzy przygody. Rebon doszedł do zbrojowni, która byłą teraz w głównym holu. Pomocnicy Solida uwijali się rozdając z wielkich skrzyń rozmaity oręż od mieczy po zbroje. Po drodze alchemik przeszedł przez salę żołnierzy Green Sparka. Od razu było widać, kto stanowił elitę sił rebelii. Części jego wojów miała stare zbroje gwardii królewskiej, niezrównane pod względem jakości wykonania i siły pancerza, jeśli brać pod uwagę podziemie, a inni wykonane tutaj w kuźni zbroje półpłytowe i ćwierćpłytowe. Oddziały Grima były trochę gorzej wyposażone, bo część dostała kolczugi, a pewna ilość musiała zadowolić się zbrojami skórzanymi. Do skrzyń tłoczyły się ogromne kolejki. Jednak alchemik w końcu dobrną i otrzymał pancerz kolczy. Nie był to szczyt marzeń, ale zawsze jakaś ochrona, jak na warunki konspiracji to wręcz bardzo dobra. Do Grima podszedł Green. Wystawił kopyto w geście pozdrowienia i przemówił głosem chłodnym stanowczym i pewnym. Gdyby ktoś stał z boku pewnie zaśmiałby się, gdyż tony obu ogierów miały prawie ten sam wydźwięk, co nie zdarzało się zbyt często. - Jako dowódca naszych najliczniejszych oddziałów nie możesz latać z gołą piersią, jak bezmózgie potwory z lasu. Dlatego przyniosłem Ci prezent. - tu skinął kopytem i podeszło dwóch wojów z jego oddziału. Nieśli bardzo ładny, matowy, srebrno-miedziany pancerz półpłytowy na korpus i kopyta. Hełm także znalazł się w komplecie, lecz nie była to zasłaniająca widoczność obudowa głowy, tylko lekki, choć stalowy, hełm dowódcy. Po bokach zwisały mu kolcze narzuty na kark. - Jest Twoja - skwitował Green. Gdy Animal zaczęła mówić o swym rozumieniu zwierząt doktor, pojmując poufność wypowiedzi oddalił się i zajął noszeniem zaopatrzenia medycznego, tak, ze Sandstorm nawet nie musiała prosić go, aby się oddalił. Gdy do skrzydła przybiegła Dakelin, lekarz od razu się nią zainteresował. Na jej pytania odnośnie leków odparł. - Masz pozwolenie od Shadow na uszczuplanie zapasów medycznych? Jednak po reakcji Sandstorm nieopodal, wywnioskował, że najprawdopodobniej dziwna humanoidalna postać działa na własną rękę. Wstrzymał się więc z dawaniem następnych informacji. Gdy jednak Dakelin zemdlała Healing Breeze podbiegł do niej i położył ją na łóżko. Potem zaczął badać. - Co się ostatnio dzieję, że tak wszyscy mdleją? - Powiedział na wpół do siebie, na wpół do innych. Lekarz był teraz zajęty, więc Animal mogła się przemienić. Szansa na to, że doktor zobaczy to, w trakcie zajmowania się Dakelin była minimalna. Breeze rzucił tylko odpowiedź na pytanie Sandstorm: - Nic nie wiem, ani osobiście, ani, że ktoś inny wie. Jednak w tym stanie to coś nie może stąd wyjść. Unieruchomimy to do czasu aż się ocknie i powiadomimy Shadow. Ogier machnął kopytem, aby któraś z pielęgniarek poleciała do dowódczyni dowiedzieć się co robić, a sam delikatnie, choć stosunkowo mocno przywiązał Dakelin do łózka i zaczął dobierać leki, mające przywrócić jej świadomość, po czym podał dożylnie. - Niedługo powinna być przytomna - oznajmił. Obwieszczam oficjalnie, że do rozpoczęcia akcji pozostało pół godziny, a później armagedon. Kończcie swoje sprawy, budujcie smoki, zmieniajcie zbroje, gadajcie itp, bo później nie będzie na to czasu. Jak wszyscy skończą wykonywać akcje oficjalne (bądź jeśli będą one przeciągane baaaardzo dłuuugo) to odpalamy powstanie.
  21. kapi

    Ogłoszenia

    Z okazji dnia kobiet pragnę życzyć wszystkiego najprzepinkastyczniejszego, Bożego błogosławieństwa, wiecznego szczęścia, kucyków, uśmiechu, zdrowia, rozwijania talentów wszystkim Pegasis. Niech kucyki będą z Wami FOREVER , be always SMILE i niech wszystkie Wasze problemy ulegają destrukcji w odmętach różowego ognia Wszystkiego najlepszego drogie dziewczyny
  22. A czy Ty chcesz pić ? Tak wiem, ta logika
  23. Guardian, nie zapominaj, że zadeklarowałeś zrobić rysunki naszych postaci i nawet mnie, ja pamiętam, a jak nie zrobisz to wiesz... kowadło z nieba Buachachachacha!!! A tak na serio to tylko się droczę, przepraszam, ale nie mogłem się oprzeć tej pokusie xD
  24. kapi

    Ogłoszenia

    Ogłaszam wszem i wobec, że pojawiła się nowa nagroda w alejce zasłużonych, odwiedźcie ją, jeśli chcecie, ja polecam, jest na prawdę ładna , a te latarnie w nocy świecą tam tak pięknie. Można usiąść przy stoliku w kawiarence i podziwiać tych wszystkich wspaniałych graczy, którzy tam tędy się przechadzają
  25. ​Do sali wszedł kolejny Changeliński żołnierz i obwieścił: - Z rozkazu Królowej Chrysalis do Waszej grupy dołączy Ice Sword. Zmieni on Crazy Inventora, który został wezwany z powrotem do stolicy, aby pomóc przy projektach naukowych. Nowy członek właśnie przyjechał ostatnim ekspresem i już tu zmierza. Changeling skłonił się i wyszedł. Ice Sword dostał nowe rozkazy. Jako że jego szkolenie było w zasadzie skończone, a w Equestrii zaczęły wybuchać zamieszki, to on miał pojechać i zastąpić jakiegoś innego kuca. Dostał rozkaz i nie mając wiele do gadania pojechał nocnym pociągiem. Dotarł na dworzec w Canterlocie. Miasto zmieniło się i zmroczniało na skutek zmiany barw z biało-złotej, na czarno- niebieską. Oczywiście nie wszystko zostało do tej pory zmienione, dlatego stolica nie wyglądała jeszcze jak zamek mroku, jednak powoli się przeistaczała. Teraz po serii kontroli szedł korytarzem zamkowym. Księżyc wznosił się wysoko, gdy ogier wszedł do sali i ujrzał swych nowych towarzyszy - Fire, Quantuma, Dark Commandera i DarkHeart'a oraz Mysthery. Wszyscy stanowili dość dziwną zgraję, nie budzącą zaufania. Z instrukcji, które otrzymał do ekipy należała także Strange, ale jej dostrzec nie potrafił.
×
×
  • Utwórz nowe...