Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. kapi

    Ogłoszenia

    Dzięki wielkie
  2. kapi

    Ogłoszenia

    Hej Luuuuuuuuudzie!!! Mam pytanko. Ostatnio coś mnie naszło i czekając na tatę zacząłem bazgrać w kalendarzu kucyki. Konkretnie nagryzmoliłem Shadow i jej sztylet Każdy, kto choć trochę umie rysować powiedziałby, że me rysunki nie mają techniki i masy innych potrzebnych rzeczy, ale mi się podobają i zgodnie z wcześniejszą deklaracją chce je wstawić do naszej galerii. (Jakby co są w ołówkowe i małe, więc nie spodziewajcie się kolorów oraz wyraźności) niemniej jednak mam problem. NIE MAM POJĘCIA JAK WRZUCAĆ ZDJĘCIA. Jakby ktoś wytłumaczył mi to jak idiocie (bo inaczej mogę nie zrozumieć xD) to byłbym wdzięczny. Z góry dziękuję i pozdrawiam.
  3. Ogier spojrzał z lekkim powątpiewaniem na Archanioła. Nie powiedział jednak nic, co okazywałoby to uczucie. Po kilku sekundach milczenia wreszcie z jego gardła dobył się spokojny, stonowany głos, jednak w jego oczach płonął żar i nieufność. - Sierżant Light​ Bullet, 25 pluton zmechanizowany 3 dywizji 1 armii Equestriańskiej. Jesteśmy ok 20 km od Stalliongradu w Equestrii- odparł szybko więzień. Twarz miał iście pokerową, tylko w oczach można było wyczytać zmartwienie całą sytuacją. Jego narzeczona zdawała się być mniej przystosowana do takich akcji, bo ledwo powstrzymywała łzy i siedziała cicho, nie wiedząc za bardzo co się dzieje. Gdy ogień ładnie rozbujał się w kominku, Wasyl zabrał się za dalsze oględziny. Spiżarkę odnalazł dość szybko. Była w klitce pod schodami, prowadzącymi na górę. Dzięki wykopanemu tam, obetonowanemu dołowi była znacznie obszerniejsza, niż ktoś mógłby się spodziewać. Na dół również prowadziły wąskie, drewniane schodki, a na półeczce stała lampa naftowa. Spiżarka zdawała się być wypełniona prawie po brzegi. Dość różnorodne jedzenie stało w beczkach, albo wisiało na sznurkach, czy znajdowało się na półkach szafek. Znaleźć tam można było nawet słodko wyglądające dżemy. Ukrainiec na parterze nie znalazł książek, więc wszedł na górę. Znajdował się tam mały przedpokój, a bardziej korytarz i trzy pokoje. Jeden sypialny z łóżkiem i paroma meblami typu szafeczki. Panował w nim lekki bałagan, gdyż niektóre rzeczy stały poprzewracane, a łóżko nie było ładnie posłane. W pomieszczeniu obok stało obszerne biurko, przy dużym oknie. Na suficie wisiał średnich rozmiarów żyrandol i tutaj też znajdował się regał, a w nim przedmiot poszukiwań Ukraińca - książki. Na oko było ich ze 20. Trzecie pomieszczenie wydawało się prywatnym pokojem relaksacyjnym. Była tam dość duża, wygodna, miękka sofa, dobre oświetlenie w postaci kilku świeczników i dużego okna, mały, niski stoliczek na kawę, jakiś regalik, na którym stały poskładane szachy, a na podłodze leżał miękki dywan. Jedynie w tym pokoju [na górze] panował porządek, wszystko było poukładane, a cienka warstwa kurzu nie zalegała na meblach. Ukrainiec wrócił na dół do "sali przesłuchań". Hanna coraz pewniej stawała na nogi celując swym rapierem w jedno ze stworzeń. Ten, który trzymał karabin wycelowany w nią rzucił szybko - Odłóż ten szpikulec i odpowiadaj na pytania, bo strzelam. Czerwony ogier odsunął się i także zdjął karabin. Nastąpiła chwila napięcia...
  4. Pomarańczowy kuc szybko podchwycił słowa uroczej damy, która nawiedziła jego lokal. Na ustach pojawił mu się uśmiech, a oczy błysnęły. Orange zwrócił się pewniejszym głosem do Clover. - Ależ oczywiście, miejsca u nas pod dostatkiem zarówno dla dam, jak i dzielnych mężów, a asortyment napojów jest niewyczerpywany. Jeśli panienka pochodzi ze znamienitszego rodu gwarantuje, że cena będzie bardzo przystępna. Proszę zająć miejsca. Tutaj ogier pokazał na stół przy kominku. ​- Jeśli natomiast Pani towarzysze mogą mieć problem z zasobnością sakiewek, a za zabawę przyjęła Pani bardziej swojski nastrój, to oczywiście zapraszam do innych izb. W tym momencie Tresure podszedł do Orange'a. Po usłyszeniu pytania ogier zastanowił się przez chwile i lekko zmarszczył czoło - Cóż, znajdzie Pan małą kapliczkę postawioną na cześć Jej Majestatu Celestii oraz Luny, przy zachodnim krańcu miasta. Jeśli pójdzie Pan wzdłuż ulicy rzemieślników wytwarzających ozdoby, na pewno Pan trafi. Następny podszedł Mellion, odpowiedź raczej nie była dla niego zbyt satysfakcjonująca, gdyż barman odparł - Nie mamy tu rzadnych stałych zielaży. Musi Pan poszukać u jakiś kupców, jest ich tyle, że zwykle zaspokajają wszystkie nasze potrzeby jeśli chodzi o zioła, trzeba tylko poszukać tego tu, tamtego tam, no i oczywiście mieć pieniądze. Na koniec widząc, że chwilowo nie ma więcej pytań ogier powiedział - Dobrze a zatem czego sobie Państwo życzą, jakaś przystawka, danie, czy na razie tylko Cydr, a może coś mocniejszego? Terg dalej siedział w kącie. Zmartwiło go, że przybysze coś zauważyli i kilka spojrzeń poleciało w jego stronę. Miał jednak swój plan. Ten wymagał co prawda czekania, dłuuugiego czekania patrząc na to, że przybysze chcieli się zabawić, a zabawa oznacza brak snu...
  5. Fajna muza, ta powyżej Dobra ja mam już dość czekania na Guardiana, który miał tu wrzucić tą fajną muzykę, co podał wcześniej w sesji, więc robię HMPF i sam ją wrzucam (żeby nie było, to On ją znalazł) http://www.youtube.com/watch?v=TV5Nu2tIuBs
  6. Tak sobie pomyślałem, że przecież nic co tutaj się dzieję nie odbyłoby się, gdyby nie osoby, które mi pomogły i dalej pomagają. Chciałbym choć w ten sposób się odwdzięczyć i pokazać, że życie tego działu nie jest moją zasługą, a naszą wspólną. Ten temat powstał, ażeby jakoś pokazać kto w czym się przyczynił i powiedzieć Mu publicznie wszem i wobec moje serdeczne "dziękuję". Wielki Patronat Avatar Pinkie Pie DiscorsBass (o którym później) udzielił temu małemu poddziałowi oficjalnego pozwolenia na Jej patronat. Bardzo mnie to cieszy, bo nie na darmo w takim razie pisałem przez cały pobyt na forum w różu . Moim sesjom przyświeca zasada jak najlepszej zabawy i dlatego cieszę się, że ten poddzialik może mieć patronkę, która reprezentuje śmiech Podziękowania I tu można wymieniać i wymieniać... ale cóż spróbujmy, ferie mam, to czemu nie wypisać wszystkich? W pierwszej kolejności podziękowania należą się tym, którzy zachęcili mnie, zainspirowali i wsparli, gdy wrzuciłem swoją pierwszą sesję na forum - W poszukiwaniu Harmoni. Był to przede wszystkim Lemuur, który chyba już opuścił to forum, a do którego nadal mam ogromny szacunek i wdzięczność. To On zorganizował Sesje w krainie śmierci, która zainspirowała mnie do własnej działalności. Ta znamienita osobistość wspierała mnie do swego zniknięcia za to szczerze dziękuję. Następną osobą była, niestety muszę użyć czasu przeszłego była nieoficjalna (później może i oficjalna, nie pamiętam) avatarka Pinkameny - Bellamina. Ogłosiła moją sesję, pozwoliła pisać w kolorze i dzięki temu wszyscy możemy cieszyć się (lub hejcić, w zależności od osoby ) moje pisanie na różowo. Na początku również wsparła mnie bardzo, zachęcając do działalności i biorąc udział w sesji. Jej także serdeczne dzięki za wszystko, co dla mnie zrobiła. Przyszła pora na wymienienie DiscorsBassa. Ta osoba zawsze była dla mnie pomocą i nigdy nie niszczyła mych starań. Dla mnie taki powinien właśnie być avatar. Do tej pory mam bardzo miłe związane z Nim przeżycia i dziękuję bardzo za wszelką pomoc i umożliwienie rozwoju. Nie mogę pominąć Wielkiego Avatara Arjena, który w świetnej, zapoczątkowującej całą moją bardziej poważną (ja poważny pfff, co ja wygaduję , a może jednak...) przygodę z forum, nauczył mnie wykorzystywania akapitów i dzięki Niemu to co teraz czytacie nie jest dosłowną "Ścianą tekstu" (odwołuję do Pinkamena vs Pinkie Pie do pierwszych postów, można znaleźć tam te walle) Co ważne Arjen zawsze odpowiadał na moje pytania i na początku pomógł mi ogarnąć forum. Skoro przy ogarnianiu jestem, to chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy na początku mojej działalności pomogli mi to wszystko zrozumieć. Z ników nie wymienię, bo wstyd się przyznać, ale z większością nie miałem długich kontaktów i znajomości się urwały, ale i tak jestem bardzo im wdzięczny. Chciałbym podziękować teraz Niklasowi i wszystkim, którzy oceniali moje podanie na MG, co naturalne gdyby nie to, że raczyli przyjąć takiego patafiana jak ja, to ten poddzialik by nie istniał. Dziękuję Wam za to bardzo. Pragnąłbym dodać, że Niklas świetnie tym wszystkim zarządza i na prawdę nadaję się do tej roboty (PS dziękuję za naukę ortografii itp. ) Podziękowania należą się także Zegarmistrzowi, który wiele mnie nauczył co do sztuki magicznych pojedynków, które bardzo możliwe, że wykorzystuję w sesjach. Poza tym zawsze chętnie pomaga i doradza oraz czuwa, dziękuję Ci bardzo. Z ramienia Inkwizycji dziękuję również Dolarowi84, który wsparł sesje w dziale Pinkie, dziękuję za troskę i pomoc. Nie mogę zapomnieć również o zapleczu graficznym, które dostałem w postaci sygnaturek, avków i tapet. Przez długi czas wykonywała je dla mnie Symphony. Dziękuję Ci bardzo za to wszystko ,co dla mnie zrobiłaś, jednak ostatnio w wyniku różnych komplikacji to się skończyło. Teraz wielkoduszność okazała Anathiela (nick *Anna*), która także znosi dzielnie moje wybryki i narzekania. Dziękuję za każde ubarwienie, które wprowadziłyście i bezinteresowną ofiarność. Należy tutaj także wymienić inną użytkowniczkę : Melody, która miała niejednokrotnie bardzo dobre i ciekawe pomysły, wspierała mnie swym uśmiechem, a Masked po części powinien też być Jej bardzo wdzięczny (chodzi o rozbudowanie pewnego wątku). Skoro już zacząłem od graczy to przejdźmy do nich. Słuchajcie, wszyscy którzy zostali i grają w te sesja zasługują na najwyższy szacunek z mojej strony. Mimo mojego braku czasu Wam się chce. Dziękuję za to, że jesteście, że mam dla kogo pisać, zę swym wkładem sprawiacie, że sesje nabierają życia i sensu, że opisami budujecie świat. Dziękuję wszystkim, którzy sprawili mi przyjemności z czytania ich postów, a przede wszystkim tym, którzy tak długo wytrwali. Dziękuję Wam Po prostu Tomku, Maskedzie, Wilcza Nati, Anathielo, WCIWZ, Guardnianie, PiekielneCiasteczko, Rebonie, SolarzeIsEpic, Atlantisie, Arceusie, Dakelin, PlaugePony, Sajbacku, Kitsunie, a także tym, którzy już odeszli, a także uprzyjemnili grę innym czyli Fiskowi i Aresowi Prime. Mam także ogromną wdzięczność dla pozostałych niewymienionych powyżej graczy i innych osób udzielających mi wsparcia. Każdemu z Was na prawdę dziękuję. Bez tak wspaniałych ludzi jak Wy i ci, których spotkałem nic co tutaj powstało nie byłoby możliwe, tak samo jak bez Pana Boga, któremu powierzam cały ten dział i moją działalność. (Nazw zabaw wymienionych przeze mnie szukajcie albo na PW u mnie, albo w dziale Pinkie, lub samotni Pinkameny)( Co do przemienionych nicków, które się zdarzają, mam nadzieję ,że nikt się nie obrazi, ja po prostu zapamiętuje te pierwsze i do tych pierwszych mam sentyment i się przywiązuję, więc wybaczcie, jeśli kogoś uraziłem.) Dziękuję wszystkim raz jeszcze, życzę Bożego błogosławieństwa, wszystkiego najprzepinkastyczniejszego , be always SMILE Niech kucyki będą z Wami FOREVER dużo muffinek i szczęścia. Lala lala lala la lala la ŁIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  7. Aik podszedł bliżej straganu i przypatrywał się drobnej wymianie handlowej. Z zainteresowaniem spostrzegł, że monety dzielą się na miedziane i troszkę większe srebrne, a przynajmniej takimi tylko tu operowano. Obie były dość łatwe do podrobienia, gdyż na pierwszy rzut oka nie wykazywały żadnych skomplikowanych wzorów, a jedyną zastanawiającą rzeczą, były prawie idealnie okrągłe boki i brak zarysowań, czy oznak starości. Te mniejsze ozdobione były prostym, żeby nie użyć słowa prostackim wizerunkiem podkowy, która jednak posiadała pewną ilość detali i dwa krzaki winorośli po obu swych stronach. Natomiast srebrne monety przedstawiały już bardziej złożoną kompozycję. Znajdował się na niej po lewej zwykły kucyk, po prawej jednorożec, a na górze, tak że razem tworzyły coś na kształt trójkąta równoramiennego, wnosił się pegaz. Tło stanowiła ziemia z plonami po stronie lewej, otwarta księga po prawej i chmura na górze. Nad głową pegaza znajdowała się wystylizowana wstęga z napisem " Srebrna Korona".
  8. kapi

    Czarne zagrożenie

    Czas minął szybko na wpół na zastanawianiu się na wpół na drzemce. Zegar wybił 12:00 wybudzając z niej ogiera. Ten dokończył ciasto, sprawdził, czy zabrał wszystko i... został w domu, bo na dworze lało. Do stacji miał 15 minut drogi więc po co moknąć. Czas dłużył się niemiłosiernie. W końcu skrytobójca zaczął od niechcenia konserwować swą broń olejami, aby woda jej nie zniszczyła. To zajęcie było wbrew pozorom pochłaniające i gdy skończył był kilka minut spóźniony. Wyleciał z domu jak strzała i biegł przez uspokajającą się ulewę. Dostał się do centralnego dworca kolejowego i przeszedł do części pasażerskiej. Tam na peronie, siedział jego kolega Blood Eye. Zawinięty był w czarny płaszcz, tak że nie było widać jego kopyt. W ustach trzymał obskubany kawałek marchewki,k którą się bawił. Szybko zauważył Arceusa. - Jesteś spóźniony 3 minuty i 12 sekund. Nie wróży to dobrze, zwłaszcza, jeśli masz zamiar to powtarzać przy naszej robocie. Heh, dobra który pociąg zmoczony geniuszu? Ogier spojrzał bystrym, lekko rozbawionym i dość przyjacielskim, jak na skrytobójce wzrokiem, po czym uśmiechnął się na wpół szyderczo na wpół przyjaźnie.
  9. Oil lekko zmarszczył brwi i zmieszał się. Nie trwało to jednak długo, szybko odparł ,że zaraz coś przyniesie i raźnym krokiem odszedł. Dan podszedł raźno do stołu swych przyjaciół. Usiadł obok rudowłosej dziewczyny, którą wyraźnie zaskoczył jego widok. Prawie nie rozlała herbaty stojącej obok, gdy podskoczyła. Już chciała coś powiedzieć, podobnie jak wszyscy, którzy się rozweselili na widok pilota, lecz Dan zaczął pierwszy. Po wysłuchaniu wszyscy kiwnęli głowami na zgodę. Pierwszy, ajk zwykle prosto z mostu odezwał się Jack. Wypluł przy tym kilka fragmentów jedzenia, przez co dziewczyny lekko się odchyliły z obrzydzenia. - Hej chłopie, dawno cię nie widzieliśmy, żyjesz w ogule? Wyglądasz dość mizernie, miałeś coś w ustach przez ostatni dzień i jak cię traktowali? - wyrzucił z siebie jak z karabinu.
  10. ​Zielony ogier patrzył podejrzliwie na napastników. Bez zbędnych jęków czy utrudnień dał się przeszukać. Ivan znalazł rewolwer ze znacznie zwiększonym spustem, jakby pasujący do końskich kopyt, trzy bębenki z amunicją dość podobną do ludzkiej, choć nie do końca, gdyż różniły się nadrukiem firmowym i kształtem pocisku, który sprawiał wrażenie wydłużonego i był niezwykle ostro zakończony niczym szpilka. Człowiek zastanawiał się jaką szkodę może wyrządzić coś, co najprawdopodobniej wbije się w ciało niczym strzykawka i wyleci drugą stroną, nie rozpadając się wewnątrz i nie czyniąc większego spustoszenia, tak jak miały w zwyczaju zwykłe ludzkie pociski. Ten zdawał się prawie nie zadawać bólu i jedyna możliwość zabicia kogoś tym czymś, jaka przychodziła Ukraińcowi na myśl, to trafienie bezpośrednio w serce, czy mózg, bądź bardziej krwawiący i niezbędny dla życia narząd. Poza tym w mundurze tamtego znalazł złoty zegarek i jakieś dokumenty oraz czarno-białe zdjęcie stojącej tuż przy nim klaczy. Ogier niechętnie, lecz bez oporów wszedł do swego domu, cały czas osłaniając sobą klacz, na tyle na ile mógł to zrobić. Wszyscy usiedli przy głównym stole, na którym znajdowały się resztki pożywienia. Wasyl po szybkich oględzinach zgodnie ze swymi przewidywaniami odnalazł głównie zieleninę, ale kawałki chleba, oraz mała ilość, ale zawsze, kości z resztkami mięsa świadczyła, że te stworzenia nie są tak do końca wegetariańskie. Co ciekawe oznaki mięsożerstwa widać było tylko po stornie, na której leżało więcej talerzy, co mogło sugerować, że tylko ogier raczył się strawą wysokobiałkową. Łyżka i widelec dość szybko się znalazły, pogrzebacz także leżał przy małym kominku w głównym pokoju. Natomiast po wstępnych oględzinach młotka, gwoździ, a tym bardziej imadła nie udało się odnaleźć. Ogier i klacz usiedli, niespokojnie obserwując ludzi i czekając na rozwój wypadków. Tymczasem w podziemiach Stalliongradu Hanna odezwała się. Gęsty dym dalej maskował nadchodzące stworzenia, jednak dziewczyna zobaczyła, że jakby zwolniły. Nagle zaśweiciły na nią dwa światła, które z mozołem przedzierały się przez dym. Jedno stworzenie powiedziało: - Hej Key czy to ty? Jak to gdzie jesteś? Cały czas na tym poligonie, co to właśnie nam coś tu... - głos urwał się momentalnie, gdzy postać zbliżyła się. Wyglądała trochę jak jakiś kolorowy, mały konik z krótką fioletową grzywą i czerwoną sierścią. Nosił okulary i mundur wojskowy. Przy boku miał coś na kształt karabinu. Patrzył się z niedowierzaniem. Jego kolega, stojący za nim, wyglądający podobnie, tylko z żółtą sierścią momentalnie zdjął broń i wycelował, ale nie oddał strzału. - Co to jest? - Nie mam zielonego pojęcia, ale gadać potrafi... chyba. - Hej ty czymkolwiek jesteś, co tu robisz, masz przepustkę? - Dziwne stworzonka zdawały się być bardziej zdezorientowane i zaskoczone niż groźne, a ich stan był bardzo podobny do uczuć Hanny.
  11. Yellow zamrugał szybko oczami, jakby z niedowierzania. Ilość pytań lekko go przytłoczyła, ale szybko odszedł na bok, zostawiając nudną robotę i wypytał jeszcze raz o co dokładnie chodzi. Po wysłuchaniu pogładził się kopytem po podbródku. - Dobrze po kolei... Sprawa z magikami wroga wygląda tak: Większość to wyspecjalizowani magowie bojowi z Chaneli. Nie myśl sobie, że to ktoś zwyczajny. Przechodzą tam surowy trening, gdzie większości z nich eksplodują mózgi w trakcie jego trwania. Ich siły magiczne równały się wyszkoleniem z naszymi, choć stosowały inną magię, bardziej chaotyczną, co często przypłacali porażkami. Do tych sił należy doliczyć jeszcze wszystkich naszych magów, których dosięgło spaczenie magią wroga, która nawiasem mówiąc według moich badań pochodzi raczej od Discorda, niż od Changelingów. Niemniej jednak, trochę ich tam będzie. Ile dokładnie ciężko powiedzieć. Co do ilości czarów niepociskowych i ich skutków to wszystko zależy od wyszkolenia magów, a je częściowo przedłożyłem wcześniej. Ten rodzaj czarów najczęściej wiąże się z umysłowym pojedynkiem pomiędzy magikami za każdym razem, gdy ma się uruchomić. Jest to o wiele bardziej wyczerpujące dla obu stron niż prymitywne pociski, opierające się na mocy samego zaklęcia, którą trudno zwiększyć bądź zmniejszyć i która albo przebije tarczę wroga, albo nie. Sposób na wykrycie tych zaklęć jest, a mianowicie pole magiczne wytworzone przez maga. Jednak gdy się je wykryje trzeba je wtedy pokonać, bo inaczej samo wykrycie nic Ci nie da. Każde stworzenie ma taką barierę, jednak u większości jest ona za słaba, by nawet poczuły, że jakieś zaklęcie próbuje się wedrzeć. Co do projektu chętnie go obejrzę- to powiedziawszy udał się z Thermalem do warsztatu Atlantisa, gdy tam doszli ten najwyraźniej próbował coś stworzyć. Atlantis nadał nazwę nowemu urządzeniu, które otworzyło program konstrukcyjny. Przed oczami Atlantisa wyskoczył wielki zielony napis: Proszę wprowadzić dane techniczne. Masked tymczasem rozpoczął swój trening. Wiedział ,że sprawa nie będzie łatwa i istotnie szło bardzo opornie. Jeszcze żadna magia nie chciała być aż tak niedostępna dla niego. Spróbował od najprostszych zaklęć takich jak rozświetlenie. Te poszły dosyć łatwo i po chwili jego ręka zaczęła świecić. Czarnoksiężnik zauważył, że w nowej formie funkcje rogu jako katalizatora magicznego bardzo często spełniają ręce, co zaczęła go zastanawiać. Schody zaczęły się od wytworzenia świetlistych iskier. Było to najprostsze zaklęcie z bardziej porządnej półki zaklęć światła. Gdy w końcu Maskedowi udało się wykrzesać połowę przewidywanych iskier, był już zmęczony umysłowo i miał chęć spalić książki tej magii, która się na niego uwzięła. Mimo tak złych rezultatów czarnoksiężnik nauczył się wiele o tym jak działa ta magia. Zrozumiał, że wynika ona z wielkiego kunsztu i wysiłku umysłowego. Oczywistym było, że uczenie się w akademii głównie polega na tym, aby przystosować do tego umysł, co tłumaczyłoby dlaczego, ogiery które uczą się tego latami są stanie bez większych problemów wykonać zaklęcie. Jednak ewidentnie był to żmudniejszy proces niż w wypadku magi ciemności. W niedalekiej jaskini Poison trenował się w swojej sztuce władania krwią. Skupiał się na coraz większej liczbie cząsteczek składowych. Wytwarzał z niej różne kształty, niejednokrotnie rozrywając szczury. Wszystko szło po jego myśli i był zadowolony z rezultatów. Shadow spojrzała na Nicka i odpowiedziała tym samym miłym głosem, z lekkim rozśmieszonym akcentem, co ciekawe uśmiechnęła się przy tym uroczo, tak że na moment przestała budzić uczucia niepewności, a przywołała w umyśle Nicka wrażenie piękna i dobroci. - Chrysalis nie zabiję księżniczki. Nie zrobiła tego do tej pory, nie szantażuje nas nią, ani nie wykorzystuje jej więzienia przeciw nam. Królowa musi mieć jakieś inne powody aby ją trzymać, w przeciwnym wypadku Celestia już byłaby martwa. Nie wiem co Chrysalis próbuje zrobić, ale na pewno z powodu powstania nie zabije naszej ukochanej władczyni. Nie mówiąc o tym, że takie akcje już trwają w innych miastach Equestrii, a słońce jeszcze wznosi się na nieboskłonie - gdy Shadow zakończyła swą wypowiedź nagle delikatny niczym ogród młodych róż uśmiech zniknął z jej twarzy, a jej wygląd wrócił do swej chłodnej, choć autentycznie pięknej formy. Pokemona weszła do głównej jaskini, gdzie znajdowała się większość jej przyjaciół.
  12. Drużyna wyruszyła. Jeszcze wczoraj byli to w większości przypadkowi przechodnie, którzy zbili się w grupę dla bezpieczeństwa na szlaku. Decyzja okazała się słuszna, gdyż mroki nocy ukazały liczne niebezpieczeństwa. Część z nich przypłaciła to życiem, albo zaginęła. Gdy kuce dotarły do altanki zastały ją częściowo obrabowaną. W środku leżał trup starego pomocnika Solid Buildera, który także poległ broniąc Clover. Po tajemniczym jegomościu w krzakach nie było śladu, tajemnicza kocica Dalia zaszyła się gdzieś i nie wiadomo czy poszła swoją drogą, czy cały czas obserwowała całą drużynę. Sacrum i Angel odłączyli się od drużyny i najprawdopodobniej chciały pozostać same. Treasure mimo swego zwykłego entuzjazmu przycichł i jakby myślał w sobie o czymś, niedostępnym dla wglądu innych. Podobnie zachowywał się Olo. Ten zwykle wygadany ogier pogrążył się w zadumie. Nagle jakby go coś oświeciło. Popatrzył na swój topór, po chwili na każdego członka drużyny, i powiedział: - Wybaczcie mi towarzysze. Muszę wyruszyć na północny zachód. Tu się więc rozejdziemy. Byliście wspaniałymi druhami, bliskimi memu sercu. Żegnajcie. Ogier najwyraźniej nie lubił pożegnań i też teraz nie miał na nie czasu. Nie uraczył towarzyszy wieloma słowami, jak zwykle robią kuce obeznane z rzemiosłem wojennym. Momentalnie odwrócił się i pogalopował w kierunku, wcześniej oznajmionym. Sprawa zadziwiła obecnych, lecz każdy zrozumiał, że przekonywanie ogiera spełznie na niczym. Miał bowiem w oczach jakąś dziwną zapalczywość, której nikt nie zdołałby zahamować. Pozostali w kompani skończyli oględziny altanki. Widząc, że nie mają jak pomóc Scriblerowi, któremu poderżnięto gardło, udali się na główny trakt. Droga wydawała się aż nazbyt oświetlona i spokojna. Jakby ironicznie kontrastowała z okropnościami nocy. Lekki zimny wietrzyk orzeźwiał podróżnych. Wszyscy skierowali się wprost do Occidens Arce. Do zamku mieli jeszcze dwa dni drogi. Ruszyli i dość szybko opuścili nieprzychylne okolice. Po chwili dołączył do nich Mellion. Zostawili za sobą las i wkroczyli na zielony równinny obszar. Po swojej lewej mieli kilka ogromnych rzek, które szumiały zza horyzontu. Najprawdopodobniej Olo udał się drogą wzdłuż nich. Leżały one jednak poza granicami Equestrii, więc podróż tamtędy zdawała się bardziej ryzykowna. Droga szybko zaczęła tętnić życiem i tętentem drewnianych kół wozów, które przejeżdżały w obie strony. Grupa doszła niebawem do głównego szlaku łączącego Watterburg z zamkiem Strażników Północy (Occidence Arce). Godziny mijały w spokoju, z małą przerwą na obiad. Podróżowali szybciej niż mogliby się tego spodziewać, po stanie niektórych członków drużyny. Nie obawiali się ataku, wzdłuż drogi co parę kilometrów znajdowały się wieże strażnicze z obstawą Słonecznych Gwardzistów.Kiedy zaczęło się zmierzchać natrafili na wioskę powstałą najprawdopodobniej na bazie jakiejś karczmy, którą kiedyś interesowny kucyk założył tutaj. Mieścinka była mała, choć obudowana palisadą. Na dodatek ilość strażników na niej skutecznie odstraszyłaby jakąś bandę rzezimieszków. W okół nie dało się zobaczyć żadnych pól, czy budynków produkujących żywność. Nad bramą widniał duży napis "Innerdorf". Mieścinka nie miała żadnej siedziby władzy. Na środku znajdowała się duża karczma, a w około pobudowano mniejsze chatki rzemieślników i kupców, którzy nabywali zbędny towar od jednych podróżnych i sprzedawali go innym. Całość liczyła około 15 domostw. Drużyna, która zmęczyła się długim prawie nieprzerwanym marszem z chęcią weszła do karczmy. Oczom wszystkich ukazało się niezwykle wytworne wnętrze. Nad wejściem wisiał szyld "Królewski Płomień". Narysowano na nim ognisko, po którego obu bokach rosły róże jedna biała, a druga czerwona. Klamka również nawiązywała do tych roślin, choć zamiast naturalnego koloru wykonano ją ze złota. Drużyna weszła do środka. Poczuli miłą ciepłą bryzę, która wylatywała ze środka. Do ich nosów dotarło wiele przepysznych zapachów, tak że aż zawróciło im się w głowach. W środku na suficie wisiały trzy kryształowe żyrandole. Na każdym z nich paliło się około dwudziestu świec. Zasłony zrobione były z finezyjnego, materiału, który był na wpół przezroczysty i zdawał się lekki. Dominowały wśród nich błękitne barwy, choć biel dopełniała całości, tworząc piękne wzory roślinne na materiałach. Posadzka wyłożona została dywanem o podobnej kolorystyce, choć przed wejściem znajdowało się wiele wycieraczek i szmat, do otarcia obuwia, bądź kopyt wędrowców. Na środku sali, pomiędzy dużymi, rzeźbionymi stołami mieścił się kominek osłonięty okrągłą szybą. Jego średnica wynosiła około 2m, a duży płomień wesoło tańczył na rozgrzanych drwach. Każde krzesło było wyłożone delikatnym materiałem, a ściany oprócz witraży i pięknych zasłon zdobiły repliki bądź oryginały broni. Pod białymi, przypominającymi marmur kolumnami umieszczone zostały doniczki z kwiatami, które harmonizowały z otoczeniem. Po lewej stronie znajdowała się obszerna lada z dębu, za którą stał wysoki, biały kuc w eleganckim rodowym stroju. Za nim, wbrew temu co widzi się w większości karczm, nie stały wielkie beczki z trunkami, ale ściana z drzwiami. Sugerowało to istnienie szerokiego zaplecza, co potwierdzała zauważona z zewnątrz konstrukcja budynku. Z głównej sali odchodziło kilka korytarzy i jedne schody prowadzące na górę. Przy nich znajdował się mały podest, na którym stało pięciu artystów-muzyków. Z ich instrumentów dobiegała delikatna muzyka, słyszalna na dworach Panów. W sali znajdowało się parę kucy, głównie wyglądających na kupców. Każdy ubrany był w dość bogaty strój. Dało się dostrzec także paru magów, jak i Strażników Zachodu. Z innych pomieszczeń dochodził zgiełk rozmów, jednak na tyle cichy, że nie zagłuszał pięknej muzyki, która dobywała się z lutni, fletów i organ, a dopełniana była przez chór. Po chwili inny kucyk, ubrany podobnie do tego za ladą, podszedł do kompanii. Maść miał pomarańczową, a na twarzy rosła średnich rozmiarów czarna, lekko podsiwiała broda. Wzrok miał bystry, a rysy dość kanciaste. Mimo to twarz wydawała się miła, ze względu na uprzejmy uśmiech. Ogier skłonił się nisko i powiedział: - Witam w Królewskim płomieniu, nazywam się Orange Drink. Zapraszam do środka, proszę wytrzeć swe obuwie, bądź kopyta i wybrać odpowiednie miejsce. To jest część dla zamożniejszych, a raczej dla kulturalnych rycerzy i dam, lecz jeśli szukają państwo rozróby, bójki i swojskiej muzyki, a także niższych kosztów oferujemy również i takie usługi. Jeśli czegoś będziecie sobie państwo życzyć to proszę mnie zawołać, odpowiem na wszelkie pytania. Uprzedzam, że asortyment usług mamy dość szeroki, więc możemy spełnić prawie każde życzenie, oczywiście za odpowiednią opłatą. To gdzie o szlachetni goście życzylibyście sobie zasiąść? Tymczasem w jednej z pobocznych sal siedział pewien zielony ogier w kapturze. Jadł spokojnie miskę owsa i popijał kuflem piwa. Obserwował wszystko dookoła. Przyprowadziło go tutaj poszukiwanie godnego przeciwnika, a tak bardziej doraźnie zmęczenie. Mógł przespać się na zewnątrz, ale tutejszy właściciel wisiał mu przysługę za dostarczenie darmowego mięsa, gdy pewnego razu go zabrakło. Stwierdził więc, że kuce, które są "dobrze wychowane" mogą być bardziej niebezpieczne, gdy zalegają z jakąś przysługą, niż gdy mają cię za wroga i wykorzystał sposobność, by pozbyć się ewentualnego niebezpieczeństwa. Usiadł specjalnie tak, by obserwować drzwi i swoją sale jednocześnie. Zobaczył dość nietypowy widok. Rzadko bowiem do tej karczmy zachodziły tak różniące się od siebie kuce. Drużyna istnych wyrzutków, nie przypominających w niczym wędrownych kupców, czy znamienitszych podróżnych, lub ich obstawę, choć jeśli już to to ostatnie. Kuc zainteresował się przybyłymi. Nazywał się on Terg. Powitajmy w naszej sesji Atlantisa, życzę miłej zabawy
  13. Momentalnie, gdy Archanioł wstał i wycelował kuc jakby odruchowo zatrzymał się i zasłonił swym ciałem klacz. Gdy dotarły do niego żądania wroga, powoli uniósł kopyta w górę, pokazując dziwną jak dla koni umiejętność stania w sposób niechwiejny i długi na tylnych nogach. Wprawny wzrok żołnierza niemieckiego zauważył kaburę najprawdopodobniej z jakąś bronią przy pasie kuca. Klacz przestraszona skuliła się lekko, ale przywołana do porządku twardym, głosem swego ukochanego, uniosła przednie kończyny. Istota zdawała się rozumieć, mowę żołnierzy, a z jej oczu nie emanowała nienawiść, ale pomieszanie chęci ochrony bliskich z kompletnym zaskoczeniem i zadziwieniem, które wynikało zarówno z zasadzko, jak i z dziwnej postaci napastników. Kuc miał mimo to twardy i nieustępliwy wyraz twarzy. Jedyne co mówił, to w kilku słowach uspokajał swoją ukochaną. Lekko uspokoił się, gdy usłyszał zapewnienia o "pokojowych", a przynajmniej "niekrwawych" zamiarach wrogów. Minęło to jednak, jak tylko Dragan kazał Iwanowi "zaopiekować się" jego wybranką serca. Wreszcie ogier odezwał się do napastników. - Wara od mojej narzeczonej!- po czym zwrócił się do Dragana - Pytaj o co musisz. Wasyl wbiegł do domu i począł przeszukiwać. Nie znalazł niczego żywego, a przynajmniej tak mu się wydawało. Dom umeblowany był w typowym wiejskim stylu, choć o wiele bardziej dostojnie i bogato, niż jakiś chłopów z Ukrainy. Na ścianach wisiały zdjęcia, a na stole w kuchni stały jeszcze nieumyte talerze z posiłku, który przed chwilą najprawdopodobniej jadła para (o czym świadczyły nakrycia dla dwóch osób, czy raczej kuców). Wszystko było jednak nienaturalnie kolorowe, a wręcz soczyste w swym wyglądzie. Hanna ostatnimi dniami dała z siebie wszystko, ilość szkoleń w "Czarnym Płomieniu" była zatrważająca. Mimo konspiracji, udawało się dokładnie szkolić członków tej tajnej organizacji. Dziewczyna zaczęła nawet przywykać do realiów Paryża, do którego przeniesiono ją. Oczywiście wszystko odbyło się pod pretekstem korzystnej pracy i wyjazdu zarobkowego. Dzisiaj był pierwszy od dwóch tygodni dzień bez żadnych tajnych spotkań, zadań, czy trudności. Hanna wykorzystała go głównie na przywrócenie sił i drobne przyjemności. Jutro znów zapowiadało się ciężko, lecz dziewczyna nie mogła zasnąć. Postanowiła pójść na wierzę Eiffla. Gdy weszła na sam szczyt z zaskoczeniem spostrzegła, że nikogo tam nie ma. Zwykle kręciły się tam tłumy ludzi. Być może byłą to kwestia nie za dobrej pogody. Padał bowiem deszcz, a w oddali gdzieniegdzie niebo rozbłyskiwało majestatycznymi, blado-błękitnymi łunami błyskawic. Hannie jednak odpowiadała ta sytuacja. Krople wody łagodnie muskały jej twarz, orzeźwiając zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Troski codziennych dni nagle jakby odeszły w chwilowy niebyt. Dziewczyna stała przy barierce, kontemplując moc burzy, gdy nagle, czarny, jarzący się błękitem piorun uderzył prosto w nią. Tymczasem w Stalliongradzie... Wielkie miasto tętniło od pracujących pełną parą linii produkcyjnych. Co godziny wytwarzano tu dziesiątki pojazdów mechanicznych na front i ogromne ilości amunicji. Ciężarówki z surowcami z pobliskich gór przyjeżdżały do fabryk, a później od razu zabierały nowy sprzęt i wiozły go w miejsce przeznaczenia. W całym tym hałasie trwały również eksperymenty w podziemnych poligonach badawczych. W jednym z nich, posiadającym pochłaniające magie ściany, grupa naukowców właśnie kalibrowała parametry olbrzymiego magicznego rdzenia, który jarzył się na niebiesko. Wielka stalowa obudowa utrzymywała go, a specjalnie spreparowane gazy chłodziły. Całość przypominała armatę o kalibrze około 1m umieszczoną na podwoziu gąsienicowym. Naukowcy siedzieli w pancernej obudówce i czekali na osiągnięcie mocy bojowej. Na drugim końcu pomieszczenia znajdował się cel - zbudowany ze zbrojonego żel-betonu bunkier. Ciemnoniebieska poświata zaczęła emanować z ogromnego rdzenia. Profesor, upewniwszy się, że każdy znajduje się za obudową i są zachowane wszelkie procedury bezpieczeństwa nacisną swym kopytem przycisk wystrzału. Momentalnie cały maszynowy dźwięk, który wydobywał się z działa ustał na dwie sekundy. Poświata jakby zapadła się, a materia w magicznym rdzeniu poczerniała. Nastąpiła chwila oczekiwania, po której broń wypaliła morderczym i szybkim, skupionym strumieniem magicznej energii. Strzał stopił bunkier, uderzając w antymagiczne ściany. Posypały się z niej złoto-białe fragmenty olbrzymich iskier, gdy kolejne fragmenty kryształów ulegały destrukcji i rozbiciu. W pomieszczeniu zaczął wiać silny wiat, który ciągnął do miejsca uderzenia promienia. Wszystko trwało nie więcej niż 3 sekundy. Profesor zorientowawszy się w katastrofalnych skutkach kontynuowania ostrzału odłączył zasilanie. W reaktorze nastąpiła reakcja związana z utratą stabilności mocy, która doprowadziła zarówno do chwilowego wzmocnienia promienia, jak i stopienia obudowy. Potężniejsza wiązka świecąco-czarnej energii uderzyła w ścianę. Kumulacja sprzecznych sił wywołała wyrwę międzyświatową, która trwała tylko ułamek sekundy, gdyż zaraz na wpół stopione działo zerwało się z jarzma i odpadło od gąsienicowej konstrukcji. Po chwili rdzeń wygasł, a okolicę pokrył gęsty błękitny dym. Hanna otworzyła pomału oczy, które zamknęła w odruchu. Nagle cały spokój zniknął. Znajdowała się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Za nią znajdowało się ogromne wgłębienie w kryształowej ścianie, a jedyne źródło światła dochodziło jakieś 200m z na przeciwka i było zasłonięte gęstym niebieskim dymem. W oddali błyszczały się pancerne szyby, za którymi stały czteronożne postacie. Ciężko było orzec kolor, gdyż wszystko było przysłonięte przez opary. Do uszu dziewczyny dotarł zgiełk, jakby wielu krzyków, biegu, używania gaśnic i jęku istot rozumnych. Hanna nie wiedziała gdzie jest, ani co tu robi, lecz nigdy w życiu nie widziała tego rodzaju niebieskiego, na jaki zabarwił się dym. Był on bardzo żywy, wręcz nienaturalnie soczysty. Zauważyła jakieś dwie postacie... galopujące w jej stronę, które wymieniały szybkie uwagi dotyczące aktualnego stanu rzeczy. Dało się z nich wywnioskować, że coś poszło nie tak i oni idą sprawdzić jeden ze skutków tego. Cóż powitajmy Annę w naszej sesji, choć to już tylko formalność, bo Wy wszyscy o tym wiecie. Życzę miłej gry i duuuuuuużo wyrozumiałości dla mnie, żeby mimo moich rzadkich odpisów fun z zabawy dalej pozostał
  14. Masked szukał rozmaitych dzieł na temat magii światła i lecznictwa. Biblioteczka, choć skromna obfitowała w tego rodzaju rozprawy. Najwyraźniej Yellow zabierając wszystko co "najcenniejsze" miał na myśli właśnie tego typu książki. Masked znalazł kilka egzemplarzy podstawowych elementarzy dla adeptów uniwersytetu z pierwszego roku. Była w nich podstawowa wiedza. Opisywały one, że magia światła jest czystą energią pochodzącą z czystości serca. Postać w masce podśmiewała się pod nosem z niektórych stwierdzeń, które pachniały propagandą, taj jak to, że będąc dobry dla innych będziesz potężniejszy, a twe czary nabiorą większej mocy. Szukając w innych księgach i rozprawach z wyższych lat studiów dało się wyciągnąć wręcz przeciwne wnioski. Oczywiście tak jak każda magia poza irracjonalną, również i magia światła miała swe różne formy uzależnione od kuca, który ją wykorzystuje. Zarówno zatem w niektórych przypadkach propagandowe stwierdzenia mogły być prawdziwe, jak i całkowicie mylne. Wiadomo jednak było, że ta magia nie wymaga ofiary, ale osiągnięcie w niej potęgi jest o wiele dłuższym procesem, niż w wypadku czarnej magii. Jeśli jednak wierzyć opisom i podaniom, ostateczna potęga obu magów może osiągnąć równy poziom, a różnice będą wynikać tylko z umiejętności. O zaklęciach leczących było napisane mniej. Przede wszystkim dlatego, że nie znajdywały się tylko w działach magii światła, ale prawie w każdym rodzaju mocy można było znaleźć choć ich substytuty. Masked przeczytał o wielu takich zaklęciach od uleczenia zacięcia nożem, po potężne czary obszarowe zdejmujące prawie wszystkie dolegliwości poza śmiercią. Co ciekawe jednak te najpotężniejsze opisywane były tylko w biografiach i nie zawierały wiadomości co do inkantacji. Z zaklęciami magii światła było podobnie. Wyjaśnienia kończyły się mniej więcej na poziomie Świetlistego Tornada, które swym skomplikowaniem, lekko przytłaczało Maskeda. Pokemona doszła wreszcie do głównej sali. Jednak dalej dręczył ją problem z wymyśleniem kto mógłby być odpowiedni by powierzyć mu tajemnicę. Zaczęła także się zastanawiać, czy taka akcja nie pokrzyżowałaby planów ataku. Co do Twojego pomysłu Pokemona, to miałby on szanse wypalić gdyby nie jeden szkopuł. Mianowicie na tą akcję zostało Ci ok 1- 0,5 godz. nie mówiąc o późnej porze. Wątpię czy o 2:30 w nocy jest otwarty nabór do straży królewskiej. Na dodatek nie sądzę, by można było się tak "z ulicy zapisać do tej formacji, choć podany przez Ciebie argument Alicorna częściowo to wyjaśnia i jestem nawet zdolny w to uwierzyć, jednak czynnikiem najbardziej powalającym jest to , że Pokemona jest dzieckiem, a szkrabów nie przyjmuje się w szeregi Gwardii. Jeśli zniwelujesz te problemy jakimiś dobrymi pomysłami (co na pewno jest możliwe, jak patrzę po Waszych wszystkich poczynaniach) to plan jest dobry ShadowCaller (jeśli mogę mówić po starym nicku[daj znać czy mogę], to będę wdzięczny, bo nie lubię ciągłych zmian, a zwłaszcza na dłuższe) Jakby co wszystkie wykonane przez Ciebie akcje ze spalaniem były absolutnie legalne, gdyż służyły efektowi i nie wpływały bezpośrednio na coś ważnego. Uprzedzałeś, że przepraszasz, jeśli coś byłoby nie tak, ale wszystko jest jak najbardziej ok. Co do rodzaju magii to jakbyś mógł mi przesłać parę nowinek na PW, bo zawsze lepiej wiedzieć DOKŁADNIE, co ktoś myśli pisząc to czy tamto Lekarz wyraźnie rozpromienił się na wieść, że Animal ma zamiar zostać w podziemiach. Z jego oczu ustąpił pewien wyraz niepokoju. Co ciekawe stał przez chwilę patrząc się na klacz jak w piękny malowany obraz, co było lekko dziwne, gdyż dawało wrażenie, że nie słucha uważnie dalszych wypowiedzi. Wszystko minęło, gdy Animal się przedstawiła. Oczy ogiera znów nabrały wyrazu i po małym rozmarzeniu odrzekł. - Cóż za piękne imię... Ja nazywam się Healing Breeze, ale jak dla Pani po prostu Breeze. - tutaj lekko się zarumienił. Chciał jakby powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie do sali weszła Sandstorm. Nie była to dogodna okazja do noszenia zaopatrzenia, ani na odpowiedź na mniej ważne pytania. Doktor szybko pomógł Animal podnieść koleżankę i po ułożeniu jej zaczął pobieżną diagnozę. Po chwili szybko podbiegł do jakiejś dziury w ścianie i wyjął małą 300 mililitrową buteleczkę, po czym podał do picia leżącej klaczy. Na butelce widniał czerwony krzyż otoczony magiczną białą otoczką i błyszczącymi gwiazdami. Sandstorm momentalnie po wypiciu poczuła rozchodzące się miłe mrowienie z lekkim ciepłym zabarwieniem. Klacz otworzyła oczy i po doznaniu znacznego przypływu sił, wstała o własnych kopytach. Lekarz spojrzał na nią i powiedział spokojnym głosem. - Na szczęście to tylko brak sił, dobra dawka magicznego oddechu zawsze stawia w takich przypadkach na nogi. Dobrze, że mamy tego duży zapas, czujesz się już lepiej?- Spytał z nieudawaną troską. Tymczasem w warsztacie MT zaczął pomału opuszczać swe wielkie dzieło na grzbiet. Ostre i długie igły wyglądały przerażająco, jednak ogier przemógł się i pociągnął urządzenie telekinezą w dół. O dziwo nie poczuł nic, spojrzał w lustro, jednak to był błąd, gdyż ujrzał szpikulce wgłębiające się w ciało i lecącą małymi strugami krew. Zaczęło robić mu się ciemno przed oczami, jednak świadomość, że przy upadku, całe to żelastwo wbije się jeszcze mocniej dodało mu adrenaliny. Otrząsnął się i włożył do końca. Poczuł chwilowe mrowienie we wnętrzu grzbietu. Przyszła pora na przetestowanie. Pomyślał o ruchu prawym skrzydłem i... wszystko zadziałało, mechanizm wykonywał co raz bardziej skomplikowane ruchy, wykazując pełną sprawność. Miał jednak wadę, bardzo pochłaniał umysł, który aby podtrzymać poruszanie się, musiał nieustannie myśleć o wynalazku. MT nie potrafił także zmusić tego ustrojstwa do lotu, który wymagał wielkiej koordynacji. Thermal chciał wydostać się z tajemniczej kuli. O dziwo to akurat poszło całkiem prosto. Nagle zapanowała kompletna ciemność, ogier przestraszył się, że zrobił coś niechcący i przez to albo odłączył sobie wzrok od mózgu, albo co gorsza umysł od ciała, jednak po chwili otworzył oczy. Stał przez kilka sekund, po czym odzwyczajony od pracy mięśni i trzymania równowagi, przewrócił się. Czuł się bardzo dziwnie, jednak szybko wszystko wróciło do normy i stanął o własnych kopytach. Udał się na górę do skrzydła magicznego, w poszukiwaniu Yellowa, zostawiając wielką, pulsującą błękitną kulę i zastygłego golema bojowego. Żółty ogier znajdował się przy największym stole do produkcji gazu i obserwował jakieś reakcje zachodzące w wielkich szklanych kolbach, połączonych rurkami. Na widok Thermala ucieszył się i odszedł od swych zadań. - Witaj, co Cię tu sprowadza?- spytał zaciekawiony, ale i wyraźnie zmęczony. Atlantis przeszedł przez komnatę skrzydła magicznego i po chwili wrócił do swego warsztatu, gdzie zastał wszystko tak jak zastał z wyjątkiem ciała Thermala, którego widział przed chwilą na górze. Shadow usiadła za biurkiem i przysłuchiwała się pytaniom swego rozmówcy. Shadow wysłuchała wszystkich bez mrugnięcia powieką, po czym odparła w sposób dość prosty, w miarę stanowczy i grzeczny, o dziwo bez tego skrytego lodu w słowach. - Jeśli chcesz się przyłączyć do drużyny, której celem będzie dotarcie do Nightmare Moon, to mam jedno pytanie - czy potrafisz zachowywać się cicho, a zarazem zabijać? Jeśli tak witamy na pokładzie, a szczegóły przekażę tuż przed akcją. Jeśli nie masz tych umiejętności podaj dlaczego będziesz tam przydatny, a możesz iść. Co do kompanów po prostu spodziewaj się niespodziewanego i uważaj, większość ma jakieś sekrety, bądź jawne sprawy, które mogą nie być zbyt przyjemne w skutkach. Według naszego wywiadu Księżniczka Celestia została najprawdopodobniej przetransportowana do stolicy Changeli, razem z Powierniczkami Elementów Charmoni i najznamienitszymi przedstawicielami Equestrii. Jednakże ciekawym zjawiskiem jest powrót słońca po trzech miesiącach nocy. Według Yellowa, może to oznaczać albo osłabienie Nightmare Moon, albo brak zabezpieczenia potężnej magii Pani Słońca. Co bardzo zastanawia nasze siły infiltracyjne. Jakieś jeszcze pytania?
  15. Hmm właśnie przeczytałem Wasze posty. Tak jak mówiłem w ogłoszeniach będzie to mi zajmować dużo czasu z powodu... braku czasu, więc jeśli ktoś chce zrezygnować to zrozumiem (ale dajcie jakiś znak, proszę). Szczerze nie mam co tu odpisywać, nie wymieniacie żadnej akcji, do której mógłbym się odnieść. Nie mogę założyć, że wyruszyliście w drogę do karczmy, bo Mellion nie ma zamiaru przyjść, a nie wyraziliście swych chęci. Co do telepatii to zakładamy, że w przypadku spokoju to Clover daje radę nawiązać taki kontakt, a druga osoba może jej odpowiadać. Jednakże tyczy się to tylko tych, z którymi Ona się połączyła, bo swym umysłem odbiera i jest na to nastawiona innych, jeśli próbują coś w myślach powiedzieć, nie słyszy dopóki sama nie uwzględni ich w rozmowie.
  16. Macie rację z kasą, chociaż jest pewna szansa na to, że jednak Pinkie ma kolejną siostrę. Jeśli tak, to Discorss powinieneś ogłosić imprezę z okazji narysodzin nowej członkini rodzinki Pie Because You can
  17. Dobrze, jak zapowiadałem trzeba najpierw wyjaśnić parę rzeczy. Przez nawałę krótkich postów, które są za mało pasjonujące, by wciągnęły czytelnika w proponowaną historię, sesja zdaję się schodzić na psy. Ciężko się czyta te ponad 100 postów, którymi mnie zasypaliście. Tak więc żeby nie było nieporozumień. Jestem wielkim zwolennikiem dodatkowych wątków czy to by były historię miłosne, czy tajemnicze arkana mrocznej magii, wszystko mile widziane w ramach regulaminu . Jednak jeśli ktoś zamierza takie coś wprowadzić to musi starać się zrobić to tak, żeby innym się to miło czytało i tu zaczyna się problem. Nawet w tym temacie macie świetny przykład, gdyż gdzieś na początku mieliśmy świetny pokaz wyrażania uczuć zaprezentowany przez Animal, Atlantisa, nie pamiętam, czy Grim też się dołączył wtedy czy nie ( to było, gdy miałem chyba pewna dłuższą nieobecność) (mówię po imionach postaci, mam nadzieję, że się nie obrazicie za to), albo choć to nie był romans, to Wilcza Nati i Grim w rozmowie przy kolacji świetnie zaprezentowali opis uczuć, trzymający ciekawość czytelnika w napięciu i dostarczając miłych doświadczeń. Tymczasem tutaj choć w sytuacji ślubu, można się rozpisywać niebotycznie o wzniosłych uczuciach, nie widzę tego. Na dodatek widz jest zalewany lawiną pocałunków, które czasami następują od czapy, nie mówiąc o tym ,że w niektórych przypadkach zaczynają być obleśne. Nierealistyczność wręcz powala. Postacie poznały się od około maks godziny, może dwóch i co od razu ślub, tak because we can. Rozumiem miłość od pierwszego wejrzenia, ale o takiej historii miłosnej to jeszcze nie słyszałem (nie wspominając o kwestii wierności pana młodego, który wcześniej umówił się na randkę z Dakelin, w między czasie tulił się o ile nie całował, bo nie pamiętam z Carmelittą). To wszystko tak emanuje sztucznością, że aż ciężko to pojąć. Mówiłem, że chcę zwrócić uwagę przede wszystkim jednej osobie. Teraz muszę już nazwać po nicku i wskazać palcem, choć tego nie lubię. Giercownik13 piszesz najkrótsze posty i nie widać po Tobie starania. Wilk Cassidy i kikiz, choć także piszą krótko i można opisywać dłużej, jednak zachowują jakąś logiczna całość i nie wwalają całowania... praktycznie wszędzie. Twoja postać wydaję się nierealistyczna. Rozumiem odgrywanie cassanovy, ale nie zgadza mi się dostojeństwo alikorna, połączone z panicznym pukaniem do drzwi i jeszcze ślubem. Poza tym to Ty miałbyś potencjalnie najwięcej do opisywania w sprawie uczuć, czy zamiarów, a nie robisz tego, zostawiając jednolinijkowce. Powiem jasno. Czytałeś mój wyższy post. Do tej pory w każdym graczu, któremu zwróciłem uwagę widziałem chęć poprawy u Ciebie jej chwilowo nie widzę. Prosze postaraj się pisać więcej i tak nie spamować. Poza tym nie chodzi tu tylko o mnie, ale też o innych graczy, którzy muszą to wszystko czytać. Jeśli tak dalej pójdzie, to moja cierpliwość w końcu się wyczerpie, a ja nie chcę się złościć na kogokolwiek. Wilk Cassidy i kikiz, Wasze posty już trzymają normę i moje uwagi są bardziej kosmetyczne niż nakazowe. W miarę możliwości starajcie się bardziej opisywać, choćby właśnie uczucia, aby posty wychodziły dłuższe i żeby każdy nie musiał się przebijać przez potworne ilości spamu. Kikiz nie wiem na ile świadomą decyzją było przyjęcie oferty ślubu, ale starajmy się odgrywać swe postacie, a wątpię by jakaś klacz zgodziła się na coś takiego po kilku godzinach znajomości z ogierem widząc, na dodatek, że ten podrywa każdą inną dookoła. Oczywiście taka możliwość jest do zrealizowania, tylko wszyscy inni oczekują wtedy jakiegoś wytłumaczenia w formie pisemnej zjawiska np wersja super krótka: Lenitha widziała, że Rocky ma wiele wad i przystawia się do każdej klaczy w okolicy. Była wściekła, chciała dać mu w twarz i zostawić, ale gdy tylko patrzyła w jego oczy, jakoś nie mogła się na niego gniewać, po prostu nie mogła, zakorzenił się w jej sercu i nie chciał dać spokoju jak anioł, który przyszedł wraz z pierwszym blaskiem słońca. To oczywiście jest wykonanie przykładowe, które choć ma wiele wad, to jednak jakoś by to tłumaczyło. Oczywiście lepiej bardziej ubarwić te uczucia. Jeśli nie wiesz jak odsyłam do licznych specjalistów znajdujących się w tej sesji. Widzisz mniej więcej kto jak pisze, a wielu z nich robi to znacznie lepiej ode mnie, popatrz na posty i spróbuj dodać coś z własnej duszy. Tak jak mówię to tylko takie uwagi mające pomóc, bo ogólnie nie jest źle, widać, że się starasz i to się liczy najbardziej Dobra to był flejm na za krótkie posty itp. nazbierało się jednak trochę innych spraw i je też muszę poruszyć. Pierwsza uwaga z tej kategorii idzie do Wilk Cassidy. Słuchaj, ja wprost nienawidzę jednej rzeczy, a mianowicie tego, iż ktoś nagle dorabia sobie ekwipunek. Nie po to daję szerokie możliwości jego doboru na początku, żeby ktoś później wyczarowywał go sobie znikąd. Pamiętam, że miałaś jakiś post, w którym wzięłaś coś od czapy. Nic się nie stało, bo nie chciałaś tego użyć, tylko wywołać efekt, ale informuję ,że takiego zjawiska bardzo nie lubię. Postaraj się nie robić tak na przyszłość (owszem można kombinować ze znalezieniem czegoś w okolicy, w której się znajdujesz, ale to tylko by urozmaicić opis, a nie zyskać jakąś wymierną korzyść + lepiej, żeby było to w miarę realne znalezisko.) Następnie to w formie tylko systematyzacji. Po prostu Tomek, napisałeś odnośnie znajomości postaci kanonicznych słusznie. Tylko chciałbym zaznaczyć, że WilczaNati pisząc KP uwzględniła w historii znajomość z Fluttershy. Ja czytając to i wprowadzając Animal do gry wiedziałem i zaakceptowałem to, więc wydaję mi się ,że akurat WilczaNati nie złamała żadnej niepisanej zasady. (chciałem dopowiedzieć, by uniknąć sytuacji, w której WilczaNati zostałaby oskarżona niewinnie). To było tak czysto informacyjnie. Kilka uwag do Dakelin (chyba zmieniłeś nick, ale będę mówił po starym, bo nowego jeszcze nie pamiętam). Po pierwsze, uważaj, bo zachowując się tak zmierzasz prostą drogą do grobu. Bardzo nie lubię zabijać graczy i dlatego jeszcze nikt Cię nie zabił, ale zapewniam, iż w końcu ja też będę musiał zachować krztynę realizmu i ukatrupić stworzenie, które gada na prawo i lewo, że jest wampirem i chce wyssać krew. Następnie problem pojawia się wtedy, gdy zobaczyłeś Maskeda, tak po prostu. Ten się ukrywał, Ty nie obserwowałeś tamtego punktu. W głównej jaskini może być jakieś 100 korytarzy, które do niej wchodzą, a Ty akurat go wypatrzyłeś. To nie jest ok, zwłaszcza bez rzutu, bo takie sprawy powinno się testować. Postaraj się tak więcej nie robić. Z góry dziękuję : D Ostatnia moja "zła" uwaga tyczy się Atlantisa. Słuchaj, uważaj trochę na to co mówisz. Napisałeś tonem jakbyś miał mi za złe i był oburzony, że mnie jakiś czas nie ma. Zrozum jedną sprawę. Każdy z nas jest tutaj dla przyjemności. Nikt ani Tobie, ani mi nie płaci z przesiadywanie na forum. JA NIE MAM OBOWIĄZKU ODPISYWAĆ. Robię to bo chcę. Zatem kiedy tego nie chcę, bądź raczej nie mogę, to nie robię tego. Nie możesz mieć do mnie pretensji za długi czas nieodpisywania. Gdybyś zaczął mi płacić, a ja bym się spóźniał, to rozumiem, ale skoro każdy z nas robi to bo chce, to nie życzę sobie takiego traktowania jak służącego, że ja muszę odpisać. Jestem człowiekiem z własnym życiem i zadaniami do spełnienia w realnym świecie, które są ważniejsze niż jakieś nasze wymysły, jakkolwiek fajne by one nie były. Jest jeszcze jedna sprawa. Jeden z punktów regulaminu mówi o nie dążeniu za wszelką cenę do bycia OP. Ty tymczasem wywalasz sobie znikąd kompanię piechoty. Aż chciałoby się powiedzieć "może frytki do tego?" Bardzo mnie denerwuje, gdy gracz tak dąży do bycia wszechpotężnym i zamiast rozwiązywać problemy swoim rozumem, to znajduje sobie furtki na skróty. Tolerowałem kilkakrotnie takie zachowania, pozostawiając je bez odzewu. Mogę Cię zapewnić, że np. zwoje które zdobyłeś sobie tak po prostu, a są podobno takie potężne, nie ochronią Cię prawie przed niczym. Tak na prawdę więcej zyskujesz myśląc, niż wypisując to czy tamto. Gdybym był chamski dałbym Ci teraz tę kompanię piechoty, tylko musielibyście stawić czoła oddziałowi łowców, którzy podobno są w tych okolicach. Nie mówię o zwykłych łowcach. Mówię elitarnym oddziale changelingów z nowoczesnym sprzętem, który mógłby rozwalić całą Cantelocką rebelię samemu (pod warunkiem ,że miałbym zły humor i chciałbym tego). Nie robię tego, bo byłoby to nie fair w stosunku do innych ,którzy ciężko pracują nad rozwiązaniem kolejnych problemów. Na przykład na początku uważałem, że porywanie się na Canterlot będzie samobójstwem, ale w miarę genialnych pomysłów jak np wykorzystanie gazów bojowych, które mi nawet przez myśl nie przeszły zacząłem w myślach dopuszczać opcję zdobycia miasta. Zawsze postępuję zgodnie z realizmem, ale jeśli gracz wpadnie na coś co mnie zaskoczy, to często zmieniam nieznane graczom elementy, by wymyślony plan wypalił, bo myślenie zasługuje na nagrodę, a dążenie do OP w sposób bez wysiłkowy zawsze będzie nawet podświadomie przeze mnie piętnowane. Dlatego dobrze radzę, lepiej przestań zanim coś mi do głowy strzeli i nagle wszystko obróci się przeciw Tobie, a uwierz istnieją na tym świecie potęgi, które będą w stanie Cię zmiażdżyć bez najmniejszego wysiłku, nawet jeśli dasz sobie najlepszy sprzęt jaki wymyślisz. Nie obraź się za te uwagi, ale nie jest mi miło czytać to o co mnie oskarżasz, bo uwierz, że wolę odpisywać tutaj niż pisać pracę domową na polski. Przejdźmy do fabuły Green Spark spojrzał chłodnym wzrokiem na Poisona. Źrenice dowódcy przesunęły się w dół i wróciły znów do pozycji wyjściowej. Generał odezwał się spokojnym, choć zdecydowanym tonem. - Jeśli umiesz walczyć witamy w naszym oddziale. Jeśli znajdziesz kogoś, kto będzie chciał pobierać od Ciebie nauki, to możesz udzielić paru lekcji, ale pamiętaj, że w skład naszych sił wchodzą nawet wierni słusznej sprawie Gwardziści Królewscy. Najlepiej udaj się do dowódcy oddziałów głównych - Grima. Jemu potrzeba pomocy z nieobytymi rekrutami. Staw się na czas w miejscu zbiórki przed wyjściem. Gdy tylko generał skończył, odwrócił się żwawo i odszedł, aby dalej nadzorować przygotowania. Atlantis śnił dalej, miał dość napięcia przed bitwą i dziwnej sytuacji z Blue. Jego umysł uciekł więc do miejsca, gdzie czuł się najlepiej. Oto stał na czerwonym dywanie ozdobionym licznymi emblematami złotych słońc. Znajdował się w reprezentacyjnej sali zamku królewskiego. Wysokie połyskujące, marmurowe kolumny podtrzymywały strop. Umieszczone w nim były liczne olbrzymie kopuły, pokryte wspaniałymi malunkami, przedstawiającymi wielkie czyny. Przez kolorowe witraże o podobnej tematyce wlewało się ciepłe światło słońca. Sen przedstawiał Canterlot, takim, jak zapamiętał go kuc. Nie było śladu obecności Nightmare Moon. Księżniczka Celestia spoczywała na swym bogato rzeźbionym tronie, patrząc na Niego. Miała na twarzy swój lekki uśmiech, wyrażający dumę. Wzdłuż dywanu po obu stronach stały rzędy strażników w odświętnych pancerzach. Utworzyli jakby trójkątny dach z długich kopii rycerskich. Na każdej zamocowany był malutki, choć barwny proporczyk, przedstawiający godło Equestriańskich miast. Atlantis stąpał spokojnie po jedwabnej czerwieni, sunąc w stronę tronu. Kopie powoli podnosiły się do pionu. Ogier czuł się szczęśliwy i dumny, wiedział, że dzięki niemu kraj ocalał. Po prawej od księżniczki stało sześć klaczy, które nosiły na szyjach (i głowie) elementy harmonii. To On je uwolnił. Duma rozpierała maga. W bitwie, która rozegrała się tydzień temu, tej w której siły Chrysalis - ostatniego wroga Equestrii zostały zmiażdżone, padł rektor Canterlockiego Uniwersytetu Magicznego. Monarchini postanowiła w podzięce za zasługi, powierzyć tą funkcję Atlantisowi. Ogier doszedł do stopni tronu. Celestia zbliżyła się i przyłożyła swój róg do jego barków, wypowiadając słowa mianowania. Błękitny kuc wypowiedział słowa przysięgi, stając się przewodniczącym wszystkich rad magicznych w Equestrii. Gdy się podniósł z tłumu wyskoczyła do niego wspaniała, niebieska klacz. Przeleciała kilka metrów majestatycznie rozkładając skrzydła, a jej grzywa zafalowała pod wpływem pędu. Zatrzymała się nieśmiało i pomału podeszła do Atlantisa. Wtuliła swą głowę w Jego szyję. Ogier poczuł delikatne muskanie włosów, a później jedwabistą sierść swej ukochanej. Oboje spojrzeli sobie w oczy. Ciężko było wyrazić szczęście kryjące się w ich głębi. Wojna się skończyła, mogli wreszcie być razem spokojni o siebie nawzajem. Myśli ogiera zaprzątał tylko zachwyt. Żadna inna klacz nie miała tak głębokich oczu. Mógłby w nie patrzeć całymi godzinami. Zatapiał się w nich tracąc poczucie rzeczywistości. Za chwilę dotarło do niego, ze Blue przybliżyła swe usta do Jego twarzy. Jakby bezwiednie oddał się namiętności sytuacji. Ciężko zawsze opisać te przeżycia, gdy płonąca w środku serca miłość znajduje ujście w jakimś geście. Delikatność nigdy nie krępuje fal uczucia, łącząc wszystko w idealną całość i harmonię. Chwile zamieniają się w godziny, a umysł zatraca się w obcowaniu z drugim kucykiem. Atlantis zamknął oczy, pozwalając sobie na odciążenie umysłu od zbędnych bodźców, był tylko On i ona. Ogier otworzył oczy. Czuł wszechogarniające szczęście, wiedział, że data ślubu jest już ustalona, mieli razem przed sobą świetlaną przyszłość. Cieszył go uśmiech, jakim obdarzyła go klacz. Było w nim niespotykane ciepło i wspaniałość, którego nikt nie mógł nigdy powtórzyć. Wiedział, że klacz jest szczęśliwa, a więcej Jemu do szczęścia potrzebne nie było. Gdy tak patrzył w oczy klaczy wszystko zaczęło się pomału rozmywać i zapadło w czerń. Atlantis obudził się z uśmiechem na twarzy, po czym zorientowawszy się, że jest w ciemnej, choć przytulnej jaskini, posmutniał, przypominając sobie wszystkie zdruzgotane nadzieje, które legły pod wpływem zachowania Blue. Pokemona przeglądała kolejne strony ksiąg. Wybierała zwykle te ładniej oprawione i zilustrowane. Wielu tajemniczych słów nie była w stanie pojąć, ale nie poddawała się i ćwiczyła. Jej róg błyszczał nieustannie, a pot lał się z czoła. Grzywa zaczęła opadać i targać się. Wielokrotnie mała klaczka skończyła leżąc pod ścianą po jakimś małym wybuchu. Jednak to tylko zachęcało ją do dalszych prób i większego wysiłku. Rebon przeszukiwał kolejne regały prostej biblioteki. Znajdował rozmaite księgi od magicznych elementarzy po starożytne dzieła, których nawet nie mógł przeczytać. Za nim praca szła pełną parą. Całe skrzydło magiczne produkowało trujące gazy zamykając je w beczkach. Co kilkadziesiąt sekund kolejny pojemnik był zapełniony i transportowany partiami do głównej sali. Maszyneria, która pozyskiwała gazy z ziół i innych substancji wyglądała dość futurystycznie. Wszędzie wisiały różnych rozmiarów fiolki i bukłaki. Cześć z nich była podgrzewana, a od innych odchodziły spiralne rurki. Rogi magów świeciły non stop, kondensując działanie różnych urządzeń i zbijając gaz. Rebon zapatrzył się na ten widok, zamyślił się i trochę wyłączył. W końcu powrócił do rzeczywistości i uświadomił sobie oczywistą rzecz. Skoro alchemia jest tajemną i prawie przez nikogo nieznaną sztuką, to jest bardzo mała szansa, że jakakolwiek książka z tego rodzaju wiedzy tutaj się znajdzie. Nie dość, że leżały tutaj zbiory kradzione i niekompletne, to raczej mała szansa, że rebelia wzięłaby coś, czego sama by nie zrozumiała. Solid jak zwykle zajmował się swoimi sprawami. Gdy Sandstorm odezwała się do niego, początkowo sprawiał wrażenie, jakby Ją ignorował. Ta zaczęła się już zastanawiać, czy nie powtórzyć pytania, gdy rześki ogier odwrócił się i odpowiedział jak zwykle zdecydowanym i pogodnym tonem. - 8 ostrzy do rzucania, tak? Hę... słuchaj ja tam nie mam nic przeciwko. Oręż, a zwłaszcza mniejszych rozmiarów wyłaziłby nam oknami, gdybyśmy je mieli. Widzisz te skrzynie na prawo? Te co, je właśnie rozładowują i przemieszczają do okolic korytarzy wyjściowych. Podejdź tam i weź co chcesz, pod warunkiem ,że wygląda dość zwyczajnie. Ostrza na pewno tam się znajdą w odpowiedniej ilości - To powiedziawszy uśmiechną się miło, raz jeszcze wskazał położenie skrzyń i zaraz znów zajął się swoimi sprawami, pokrzykując na prawo i lewo. (w skrzyniach są te ostrza) Thermal szybko wprowadził nowe dane do kuli. Tym razem planował zrobić ze smoka coś na kształt swojego samolotu z systemem wykrywania wrogich pocisków. Ogier zobaczył na sobie siatkę z kwadratów i poczuł dziwny promień, który Go przeskanował. Zauważył nowy szereg danych, które przesuwały się. Ponownie pojawiła się klepsydra, tym razem szybciej odliczała czas. Na ulubionej księdze Thermala pojawił się znów trójwymiarowy, ruszający się obraz smoka, tylko tym razem w środku przesuwał się także Jego własny hologram. Maszyna znów przetrawiła i podała masę zielonych punktów, które przeleciały i pojawiły się te mniej przyjemne. - Optymalne miejsce pilota ze względu na widoczność : głowa konstruktu - Optymalne miejsce pilota ze względu na osłonę : korpus konstruktu - Propozycja zapewnia doskonałą sterowność ​- Możliwość opcji z wpływaniem na ruch konstruktu jednostki sztucznej detekcji czarów (zalecane dla większego bezpieczeństwa) lub brak wpływu (zalecane dla lepszej kontroli własnej) - W przypadku opcji pierwszej kontrola poprzez układ sztucznej detekcji ma funkcję nadrzędną nad pilotem -Duży wpływ stanu pilota na sprawność konstrukta - UWAGA!!! Przy zniszczeniu osłon wysokie prawdopodobieństwo urazu bezpośredniego pilota (poziom zagrożenia średni) - UWAGA!!! Ryzyko nieprawidłowego zadziałania systemu powiadamiającego o torach lotu pocisku (poziom zagrożenia średni) jeśli opcja kontroli sztucznej detekcji czarów (poziom zagrożenia niski) - UWAGA!!! Ryzyko zastosowania przez wroga czarów niepociskowych : ryzyko braku detekcji (poziom zagrożenia duży) Thermal przyglądał się komunikatowi z zaciekawieniem. Shadow kontynuowała rozmowę z Visionary. Wysłuchawszy zdania swej podwładnej, przywódczyni powiedziała niezmiennym tonem. - Plan oficjalny został omówiony na naradzie. Pani nie została nań zaproszona, więc albo zdobędzie Pani te informacje od jakiegoś dowódcy, albo będzie Pani wykonywać rozkazy. Z tego co kojarzę, wraz z Pani oddziałem przydzielono Was do sił pułkownika Grima. Wasze przeszkolenie nie jest ocenione przez Greena, dlatego jeśli potraficie coś więcej, stanowicie elitarną grupę w jego oddziałach. Przydacie się Mu. Co do zwiadu, skoro Pani nie zna nawet planu operacji to dalsza dyskusja jest bezcelowa. Proszę się zameldować u Grima, a On powie Wam co robić dalej. Proszę zawołać następnych, którzy chcą ze mną poro... W tym momencie rozległo się głośne pukanie i łomotanie do drzwi. Padły słowa o wampirze. Shadow od razu zerwała się z krzesła, jej róg błysną śnieżnobiałym światłem i znikła z pokoju. Po chwili znalazła się już w głównej jaskini. Stała w cieniu stalagmitu i nikt jej nie spostrzegł. Jej oczy śledziły uważnie całą sytuację. Gdy sprawa się unormowała pomału wyszła, spokojnie i odezwała się mrożącym tonem do stwora siedzącego na suficie. - Słuchaj gadzie, sprawa wygląda prosto. Nikt nie ma czasu ciebie uśmiercać, a ty nie masz czasu być uśmierconą. Powiem więc krótko. W bitwie lepiej zdechnij, opuść miasto, lub naucz się panować nad sobą. Jeśli tylko usłyszę, że był jakiś przypadek twojej napaści, to lepiej, żebyś już wtedy była daleko. Następnie zwróciła się do Rockiego. Jej słowa kontrastowały swą słodyczą, w której jednak krył się przeszywający serce lód. - Gdy mówię nie przeszkadzać, to należy mi nie przeszkadzać i poczekać na swoją kolej, czy wyrażam się jasno? Mówiąc to ani razu nie podniosła głosu. Jej słowa brzmiały monotonicznie, a zarazem złowieszczo. Tymczasem w skrzydle szpitalnym lekarz, rozmawiający z Animal zastanowił się przez chwilę. - No cóż aktualnie, nie mamy żadnych rannych, ale się na nich szykujemy. Mogłabyś w teorii popomagać przy przenoszeniu i wyjmowaniu zaopatrzenia, jednak radzimy sobie świetnie, a nie będziemy nadwyrężać tak ślicznej... chciałem powiedzieć delikatnej klaczy jak Pani. Nie ma potrzeby, niech się Pani odpręży i odpocznie, bo pewnie niedługo będziemy mieć kopyta pełne roboty. Mam tylko takie małe pytanie, czy Pani woli opatrywać tutaj, czy udzielać pierwszej pomocy na polu bitwy i transportować rannych do podziemi? - spytał miło ogier. Co ciekawe w trakcie mówienia na policzkach pojawiły mu się lekkie rumieńce. W Warsztacie MT znów podniosła się temperatura. Każde misternie wykonane piórko było przez niego łączone do trzonów. Ogier badał kąty połączenia, aby uzyskać jak najlepszą powierzchnię nośną. Kolejne części były przyspawywane termiczna magią. Gdy obie części nośne stanowiły już jedną całość kuc włożył je na trzony. Skrzydła były zbudowane w tym miejscu jak tuleje, więc wsunął jedną w drugą i przyspawał, dla wzmocnienia. Zanim jednak to uczynił poprzyłączał kable przewodzące impulsy. Sprawdził zawiasy i mechanizmy skrętne i dokonał przeglądu. Wszystko zdawało się być poprawne. Zdobył się nawet na poruszenie skrzydłami za pomocą magii, żeby sprawdzić, czy wszystko działa jak należy. Wstępne próby wypadły pomyślnie., więc ogierowi pozostało tylko sprawdzenie ostateczne w postaci założenia urządzenia. Metalowe długie szpikulce, mające się wbić w kręgosłup budziły lęk. Mt aż wzdrygnął się na myśl, żeby sobie wbić coś takiego. Stanął przed dylematem, czy chce przetestować sprzęt, czy boi się bólu, czy chociażby samego wyglądu kolców. Zawsze pozostawało też niebezpieczeństwo błędnego nałożenia i paraliżu ciała. Nie wiem ,czy to już pisałem, czy nie ale czas w tych podziemiach jest chwilą odpoczynku i ogarnięcia wszystkich spraw przed walką, w której pewnie w ogóle na nic nie będzie czasu. Pozałatwiajcie więc wszystkie sprawy, które chcecie, a jeśli już to zrobiliście to nie musicie odpisywać. Po prostu jak będzie wiadome, że każdy wszystko załatwił, co chciał nadejdzie godzina ataku i nagle zrobi się każdemu dużo do roboty. PS Dziękuję wszystkim, którzy tak mnie wspaniale wspierają duchowo. Przepraszam Was za te opóźnienia, które niestety są nieuniknione i będą się ciągnąć. Jednak wspaniale się bawię razem z Wami i dzięki Wam i mam nadzieję ,że mimo tych przeszkód pogramy sobie jeszcze trochę. Będę się starał odpisywać jak najczęściej, ale sami wiecie jak to z tym może być. Pozdrawiam
  18. Nie ukrywam, że jestem zarówno wzruszony Waszą postawą, jak i zaszczycony, że chcecie robić ficka na podstawie tej sesji. Popieram całkowicie. Mogę jakby co założyć temat w dziale specjalnie do tego, gdybyście chcieli i służę pomocą na ile mnie stać będzie. Na PW zwykle odpowiadam dość szybko w trybie dziennym, więc jak coś to piszcie + jest skype (info możecie albo ode mnie uzyskać, albo od Guardiana). Dziękuję Wam bardzo za wsparcie duchowo mentalnie i zaszczyt, który mnie spotkał, w postaci bawienia się z ludźmi tak wspaniałymi jak Wy.
  19. kapi

    Ogłoszenia

    Piszę ten post bardzo niechętnie. Wam będzie się go niemiło czytać. Z góry przepraszam za to co napiszę ,ale mam nadzieję, że zrozumiecie sytuację. Z moich obserwacji mej szkoły i zmienionego pod pewnym względem życia widzę, że czasu na forum jest bardzo mało. Wynika to z lekcji, dużego mojego wkładu w życie realne. To skutkuje, że albo w ogóle nie mam jak odpisywać ,albo jestem na tyle zmęczony po pisaniu np. polskiego, że nie chcę mi się pisać tutaj. Nie znaczy to wszystko, że nie chcę Wam mistrzować. Dalej sprawia mi to wielką przyjemność i nie chcę z tego rezygnować. Piszę to wszystko żeby otwarcie powiedzieć, że będziecie musieli długo czekać na moje odpisy. Zrozumiem, jeśli część, a nawet wszyscy zrezygnujecie z takiego układu. Ostatnie dni pokazały, że mimo moich usilnych starań, nie jestem w stanie odpisywać regularnie. Chciałbym również oświadczyć ,ze taka sytuacja zmusza do wyznaczenia bezwzględnych priorytetów. Dlatego niektóre sesje zostaną "uprzywilejowane". Będą to głównie multisesje. Te będę się starł utrzymać przy "życiu" z całych sił. Tak więc W poszukiwaniu harmonii, Średniowieczna Equestria i Equestriakorps zyskują najwyższy priorytet. W innych sesjach będę się starał odpisywać pod warunkiem, że wcześniej wymienione będą w miarę na bieżąco. Jeśli ktoś rezygnuję prosiłbym o pisemne powiadomienie na PW, albo w ogłoszeniach. Zrozumiem to absolutnie. Przepraszam, że tak to musi wyglądać, ale wydaję mi się ,ze jedynym czasem, w którym w miarę wyrabiam się z odpisywaniem we wszystkich sesjach jest długi czas wolny, który nie zdarza się zbyt często. Chciałem podać Wam to do wiadomości, żebyście byli świadomi tego wszystkiego. Tym, którzy zrezygnują z tego powodu serdecznie dziękuję za wspaniałe gry i miłe chwile, które długo zapamiętam, a tym którzy zostaną dziękuję za wytrwałość, zapewniam, że w miarę możliwości będę się starał spełniać Wasze oczekiwania i raz jeszcze przepraszam za zaistniałą sytuację. Z wyrazami szacunku i wdzięczności kapi.
  20. kapi

    Ogłoszenia graczy

    No, dobrze trafiliście czasu mało i jeszcze mniej, waham się nad wydaniem takiego mało przyjemnego oświadczenia w związku z tą sytuacją, które chyba podam do wiadomości jak będę miał czas... Na razie jednak i tak muszę dokończyć post do harmonii. (zajmuje mi tak długo bo chyba będzie jednym z dłuższych)(dużo ogarnięć kwestii pozasesyjnych) Przykro mi, że musicie tyle czekać i przepraszam za to. Jeśli kiedykolwiek będę tak znikać na dłużej to na 99% będzie to spowodowane dużą ilością pracy do szkoły. Jakby co zawsze możecie pisać na PW, staram się je przeglądać i odpisywać codziennie, ale pamiętajcie, że przeglądanie ich to także poświęcenie czasu, więc błagam nie zalewajcie mnie bezsensownymi wiadomościami. (podaję tak ogólnie, bo jeszcze nigdy ewidentnie takiej nie dostałem) (PS wiadomości w stylu co tam u Ciebie? nie są bezsensowne )
  21. Hej ludzie nie musicie usuwać offtopu, bo odkąd dostałem uprawnienia, to się wszystkim zająłem. Każdy offtop, który nie był śmieszny, nie nawiązywał do sesji i nie pomagał w niej już usunąłem, wszystko co zostało ma moje zatwierdzenie offtopu znośnego, bądź wręcz właściwego, więc nie musicie się fatygować
  22. Spokojna kraina jawiła się w świetle słońca. Na wzgórzu stał człowiek w płaszczu, ciemnym kapeluszu i napierśniku płytowym. Obserwował te dalekie lasy i pola, niegdyś tak spokojne i pełne światła. Teraz zaatakowane przez najeźdźcę. Ten wypacza ziemię, niewidzialnie wyniszczając wszystko co dobre. Postać majestatycznym ruchem wyjęła sterczącą z ziemi pochodnię. Pora odwetu się zbliża. Nadszedł czas wyrównania, braku litości, zniszczenia wroga, puki jest jeszcze słaby i zanim podkopie wspaniałość tej ziemi. Ogień na pochodni migał nierówno zapowiadając rzeź. Po chwili zza gór wyłoniło się powoli kilka tysięcy jeźdźców, a każdy z pochodnią. Z oddali dał się słyszeć odgłos warczenia silników. Potężne siłowniki zaczęły chować żelazne podpory pojazdów, unoszonych napędem antygrawitacyjnym. Błękit płomieni z wylotów silników buchał złowieszczo. Czarne obszerne kabiny skrywały setki mścicieli. Niebo zostało poprzecinane smugami przelatujących pojazdów. Osoba na wzgórzu obserwowała spokojnie, jak na kolejne wioski spada piekło. Wszystko w około płonęło. Na tle zachodzącego słońca zaczął się koniec wszystkiego co zagrażało spokojnej niegdyś krainie. Wielkie płomienie przysłaniały horyzont. Postać dosiadła konia i unosząc pochodnie poprowadziła swe oddziały w piekło, by paliły i mordowały, by były bezlitosne, przyszłą pora odwetu,przyszedł czas Oczyszczenia. Wkracza Inkwizycja. A tka mi się spodobało dać fabularny opis moich uczuć po przeczytaniu tych wszystkich postów (co zajęło mi ponad 3 godziny) Będę miał sporo uwag, ale jeszcze nie będzie tak dramatycznie jak w moim opisie, jednak niech ci, którzy dopuszczają się ciągłych wykroczeń i ignorują moje prośby, będą świadomi, że po raz pierwszy w życiu zawiodłem się na moich usilnych miłych staraniach poczułem, że cierpliwość się kończy. Jeszcze ją mam, ale nie zmuszajcie mnie do uruchomienia mojej prywatnej Inkwizycji, nie chcę nikomu nic odgórnie narzucać, więc nie zmuszajcie mnie do tego. Chodzi mi głównie o jedna osobę, która raczej wie o tym. Jeszcze jest ok, cierpliwość mnie trzyma, wyrozumiałość odnajduję i dalej będę upominać bez konsekwencji (co zrobię w moim nastepnym poście) jednak jeśli nic się nie zmieni w końcu wszystko zapłonie, bo trochę szkoda, gdyby taka wspaniała sesja, którą każdy tutaj tworzy zeszła, że tak to ujmę na psy. Nie odpisuję teraz fabularnie, bo wiem ,że nie zdążę musiałbym poświęcić na odpis około 3 godzin, nie mam dzisiaj już tyle czasu, postaram się jak najszybciej to zrobić. Nie ukrywam ,że im mniej napiszecie niepotrzebnych rzeczy od teraz tym szybciej to nastąpi, bo ja też muszę to wszystko najpierw przeczytać zanim odpiszę. PS Dziękuję bardzo Dolarowi84, że kontroluje i pomaga w tej sprawie, jestem Ci wdzięczny. PPS Co do propozycji Rebona to temat już stoi. Żeby nie zaśmiecać działu Pinkie offtopem, bo po co? Został stworzony w moim poddziale RPG/PBF trzymajcie link
  23. Co się będę rozpisywał, pomysł dany przez Rebona, jedynie słuszny i właściwy. Zatem offtopujcie sobie harmoniści ile chcecie, w granicach rozsądku, żeby nie trzeba było usuwać postów z sesji. Dla niewtajemniczonych i dla oficjalności temat powstaje do pisania offtopu dotyczącego sesji W poszukiwaniu harmonii. PS Tak będę starać się to czytać xD
  24. (Wreszcie mam czas, żeby odpisać YAY:yay: i przepraszam ,ze tak długo) Kilka spraw organizacyjnych: ​Co do języka, którym się porozumiewacie, to w razie czego za wytłumaczenie może służyć wszechobecna "magia" Equestrii (bo wątpię by kuce znały rosyjski, niemiecki, angielski, ukraiński, czy polski). Po prostu jak jest sytuacja, że ktoś nie zna Waszego języka to Wam się zdaje, że mówicie w języku x, a wasz rozmówca słyszy w języku y, znanym przez siebie. Ułatwi to komunikacje i życie nam wszystkim. (W razie obiekcji co do pomysłu piszcie) Sprawa 2. Guardian, słuchaj wiem, że sam jestem zalatany, a Ty chcesz grać, ale to tak nie może być. Niektóre zachowania są do zaakceptowania, ale nie możesz decydować za innych, bez ich postów (bo tego nawet ja nie powinienem robić), nie powinieneś się "teleportować" (po prostu dawaj opisy, bo tutaj poskąpiłeś czytelnikom tego ) i bez przesady z tym tworzeniem świata. Ten obóz kawalerii to trochę za "duża" modyfikacja, bo ja mam plany co jest w okolicy i ten domek jest na skraju akceptacji, ale ok da się zrobić, ale obóz kawalerii to przesada. Co do testów to testuję każdą umiejętność, jeśli istnieje ryzyko niepowodzenia, dlatego prosiłbym, że w sytuacjach oczywistych jak np. przekradanie się przez obóz wroga nie pisać : poszedłem i przekradłem się niezauważony, czy strzeliłem strażnikowi w łeb i jakimś cudem nikt tego nie usłyszał, to poszedłem raźno dalej niezauważony przez wroga xD Oczywiście rzeczy oczywiste jak to czy otworzycie drzwi nie trzeba testować (chyba, że byłyby zamknięte) Zegarek niezawodnie pokazywał godzinę 17:00, słońce zniżało się na nieboskłonie, jednak kolory dnia nie znikały i cały krajobraz przedstawiał iście pastelowy wygląd. Po podczołganiu się bliżej okazało się, że rzeczywiście obok domu stał jeep. Pomalowany w kolory maskujące z dziwną małą flagą przy klapie silnikowej. Żołnierze naradzali się co robić i gdy już ustalili plan nagle usłyszeli skrzypnięcie drzwi. Pojawił się w nich... jakiś czworonożny stwór. Do człowieka było mu daleko, emanował soczystymi barwami, jak cała ta kraina. Sierść miał ciemnozieloną, a grzywę krótko przystrzyżoną i białą. Na niej nosił czapkę, która przypominała nakrycie głowy oficerów. Jego mundur był czysty i najwyraźniej świeżo wyprasowany. Żołnierze nie byli w stanie dostrzec pagonów. W pobliżu tylnych nóg znajdował się szeroki pas wojskowy i kabura z jakimś pistoletem. Ogier nie zwracał uwagi na nic w około i patrzył się do tyłu. Zagadka tego postępowania zaraz się rozwiązała. Zaraz za nim wyszła postać również przypominająca konia, czy kuca, która emanowała większą kobiecością niż pierwszy osobnik. Jej spokojnie błękitne oczy patrzyły na ogiera jak w obrazek. Była barwy jasnej żółci, a ciemnoniebieska grzywa opadała kaskadami prawie do samej ziemi. Para patrzyła sobie w oczy. Po chwili ogier... odezwał się. Wszystkich ogarnęło wielkie zdziwienie, że coś takiego potrafi jeszcze gadać. - Dziękuję Ci za te dwa dni odpoczynku, potrzebuję tego, bo sytuacja na froncie nie jest łatwa, zwłaszcza, że cały czas nie wiadomo co stało się z 2 Armią gen. Golden Stara. Mam nadzieję, że niedługo znów sytuacja pozwoli mi tu wrócić. - Gdy ogier skończył to mówić klacz podeszła i przytuliła go mocno, szepcząc coś do ucha. Z jej oczu popłynęła łza. Kuc w mundurze objął klacz przez chwilę, po czym odsunął, spojrzał raz jeszcze, powiedział "żegnaj kochana", po czym nie odwracając się ruszył pewnym krokiem do jeepa.
  25. Ja cały czas śledzę dyskusję, choć z tego co widzę mam co raz więcej pracy i nie będę przeszkadzał swoją osobą, że najpierw się zapiszę, a później nic nie zapiszę (chyba, że może zapisze się do Pinkameny i będę robił za sabotaż ) Nie chcę zatem podawać Wam złudnej nadziei, że będę się starać coś napisać ( bo się starałem, a jak widzę nie wyrabiam się nawet z moimi sesjami xD) Przepraszam, duchem jednak wspieram drużynę Pinkie i dalej będę obserwować rozmowę. Pozdrawiam przepinkastycznie
×
×
  • Utwórz nowe...