-
Zawartość
191 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez Barrfind V.
-
Jakiś bóg albo bug się musiał ulitować i Tempest zadała trafienie krytyczne wilkowi. Rozpadając się zawył ostatni raz jakby krzycząc "Damn you!" czy coś w tym stylu. Ktoś tam zatrzymał lecącą przed siebie kawalkadę, że po wszystkim. Zaczęli krzyczeć na cześć strażników. Nastała chwila gdy mogą się poskładać i przegrupować. Tempest mogła zwrócić uwagę, że w kupce patyków po jej przeciwniku błyszczy ostrze. Drobne jakby od sztyletu odbijało blask słońca.
-
To były czasy gdy Minecraft był Minecraftem.
-
Snuggles?
- 9146 odpowiedzi
-
- Zabawa
- Skojarzenia
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Wej hej hej, witaj. Jak zwykle spóźniony z przywitaniem. Ale co się spóźni to nie uciecze, czy jakoś tak. Heh, I see what you did there. Ale nei ukrywajmy, jesteśmy kucoz...
-
Magia jako taka, nie. Ale siła odrzutu już bardziej gdyż kula uderzając pierwszego ściągnęła też i drugie. Wyrzuciło obydwa wilki kawałek dalej obok Foresta. Lekko zamroczone poczęły wstawać aby wrócić do akcji. Nadeszła konsternacja bo dzielił ich od łowcy wóz i dwóch woźniców, którym wcale się nie spodobała ich bliskość. Przyśpieszyli dając wolną drogę pomiędzy nimi. No i ostatni właśnie otrząsnął się z przewrotu i z nową energią ruszył na Tempest i Midnight.
-
Tak się jej przynajmniej wydawało, bo wilk wcale nie spuścił oczu z Midnight. Widział ją bo rasa ta nie miała problemu z widzeniem w ciemności lasu Everfree, jak i niewidzialnych stworzeń. Ale trzeba jej przyznać, że musiała mieć krzepkie nogi skoro wskoczyła bez problemu na tak wysoki wóz. Minotaur rogami ledwo sięgał wysokości wozu. Wracając do zaistniałej sytuacji, przeciwnik Tempest uchylił się jej kopniakowi i skoczył nad naszą niewidzialną. Ewidentnie chciał jej odgryźć zadek i zakręcił się na ziemi. Wywrócił się przy tym bo kawalkada wcale się nie zatrzymała, a nawet przyśpieszyła lekko co go wywróciło z równowagi. Pozostałe dwa co to zmierzały do Mrocznej wskoczyły na bok pojazdu. Materiał jakim był okryty zaskrzypiał niebezpiecznie. Klacz poczęła się ześlizgiwać z dachu, a woźnice zaczęli krzyczeć aby tam z tyłu uważali co robią. Forest z kolei z taktycznego położenia był w ciemnym zadzie. Z tyłu naszedł go jeden, a z góry śliniąc się dziwnym śluzem o zielonej poświacie drugi. Obaj jednocześnie rzucili się na niego. Tak od tyłu jak i z góry od jego przodów odwracając uwagę.
-
Zebra wyciągnął ze swojej podróżnej torby fajkę. Była nabita czymś zielonym i zaraz ją zapalił krzesiwem. Miał zdecydowanie wprawę w tym bo się nawet nie zatrzymał. - Lepiej się z tym odsuń ode mnie i wozów - krzywo spojrzał na niego minotaur. Wycie rozlegało się tuż obok nich. Większy niż kucyk, i to dwukrotnie oraz stworzony z drewna wilk skoczył na grzbiet jednego z wozów. Na ten po środku krzywo patrząc błyszczącymi zieloną magią oczyma. Wredne spojrzenie padło wprost na Foresta. Rozszerzył paszczę pełną ostrych zębisk pokazując co ma do zaoferowania. Inny zatoczył koło w cieniach drzew i znalazł się po lewej łowcy. Dwa wybiegły na drogę z prawej trony wprost na Tempest. Dodatkowy trzeci wskoczył na wóz przed Midnight i Tempest groźne oraz zgodnie z resztą watahy warcząc.
-
Ujechali jeszcze pare długości wozów wgłąb lasu. Drzewa ich otaczały z obu stron. Popołudniowa godzina sprawiła, że otaczał ich półmrok. Z prawej strony z głębi lasu dobiegło donośne wycie. Jakby z wielu wilczych gardeł rozniosło się po lesie. Kuc ze wcześniej rozmowy z Forestem zrobił facehoofa, podczas gdy drugi spojrzał na niego jakby to była jego wina, że wykrakał. - No mam nadzieję, że jesteście gotowi bo my jedziemy dalej - zawołał minotaur nie zwracając uwagi, że zebrikanin zaczął truchtać obok niego. - Cholerne wykałaczki z zębami - zawołał gryf ciągnąc swój wóz jakby prędzej. - Spokojnie, mamy tutaj profesjonalistów - Weed zapewnił wszystkich zaspanym głosem z udawaną pewnością siebie. - To czemu się trzęsiesz? - zarechotał minotaur przyśpieszając aby dotrzymać prędkości gryfa. Dla wyczulonych w ciemności oczu można było spostrzec ruch pomiędzy drzewami. Szybkie ruchliwe i większe niż dorosły kucyk istoty przemierzały zwinnie odległości pomiędzy pniami. Wycie i dźwięk pośpiesznych kroków zbliżał się od prawej strony kawalkady i trochę z przodu. Info do Foresta
-
Yo there. Pierogi? Z kapustą biczys! xD No i Ruskie. Z mięsem mnie odrzucają. Dark Souls best game. Nie ważne jaki masz poziom bo i tak to twoje umiejętności oraz szczęście/pamięć pozwolą ci wygrać. A jak będziesz nie ostrożny sczeźniesz marnie.
-
- Teraz - zebra uśmiechnęła się jak tylko Foresta odepchnął w bok startujący wóz. - Lepiej uważaj o co się opierasz. Zatrzymaliśmy się na sekundę. A wieziemy to raczej oczywiste, że budulec i takie tam do nowej wioski - wzruszył ramionami i potruchtał obok kawalkady naprzód. - Niebezpieczeństwa bywają różne ale dalej - zawołał do łowcy kucyk ciągnący czwarty z wozów. - Głównie drzewne wilki się tutaj pałętają albo właśnie wilki z Lasu Cieni. Sam nie wiem które gorsze - dodał od siebie kompan ciągnący wraz z nim. - Weeda nie ma co pytać o taki sprawy - zaśmiał się ten co pierwszy się odezwał. - On jest tutaj przejazdem aby sobie dorobić i pozwiedzać. Skubaniec ma znajomości ale przynajmniej wie co robi. Łowca nic nie odpowiedział. Skinął tylko głową na znak, że rozumie i szedł dalej obok wozu.
-
Konwój spokojnie wyjechał przez bramę i mogli ostatni raz rzucić okiem na stolicę. Zaczął się prędki zjazd w dół góry. Wjazd na ogół pod nią był bardziej kłopotliwy jeśli się miało ciężki ładunek. W oddali widniały góry Unicorn Range i z tej odległości wydawały się być tak małe. A w samej Equestrii uchodziły za drugie w kolejności jeśli chodzi o wysokość. Tuż nieopodal góry na której się znajdowali było widać wioskę. Tuż obok niej był ogromny las. Jak się spoglądało na niego miało się ciarki. Nawet w blasku słońca i z wysoka wyglądał na ciemny i nieprzenikniony. Nikt do tej pory nie nakreślił mapy Everfree zupełnie jakby wiecznie się zmieniał albo trudno było tam przeżyć komukolwiek. W końcu dotarli do podnóża i mogli skierować się kamienną drogą wokół na północ. Po lewej błyszczały białe wieżyce zamkowe. Było widać kręcące się nad nim i przed nim postacie. A po swojej prawej przez chwilę mieli olbrzymie wrota wgłąb góry. Nie zatrzymywali się i w swoim czasie dojechali do lasu przez który musieli przejechać. Droga wydawała się spokojna i pełna śpiewu ptaków. Napotykali momentami innych wędrowców czy wozy zmierzające w odwrotną stronę niż oni. Nawet raz przelecieli nad nimi dwóch pegazów i gryf w srebrnych pancerzach oraz broni długiej. Aż w końcu gdy słońce było bardziej na zachodzie niż na wschodzie, dojechali do ściany lasu i konwój stanął. Spory szmat drogi od nich po prawej widniał wodospad NIaghara Falls. Zebra podbiegł do Foresta z rozbudzoną miną, co było dziwne jak na niego. - Słuchaj, mam nadzieję, że jesteście gotowi na wszystko - przeszedł od razu do sprawy. - Musimy przejechać pomiędzy drzewami bo jeszcze nie rozpoczęli budowy drogi do miasteczka. Wycięli jako tako drzewa i przygotowali dla wozów. Tylko martwi mnie sprawa, że ta puszcza jest za blisko Lasu Cieni. Za dużo się słyszało o tamtym miejscu i wolę was ostrzec. Jednak przy odrobinie szczęścia, nic nie powinno nam przeszkodzić - w głosie miał nutę nadziei, że tak będzie.
-
- Aaa, niech będzie - zawołał uradowany i obrócił się zamaszyście. - Ruszamy - zakrzyknął prawie się przewracając przez ten obrót. - Wyjeżdżamy i przy odrobinie szczęścia nie będziemy musieli zatrzymywać się na spoczynek. Pięć wozów i do trzech ostatnich były podpięte po dwa ziemne kucyki. Drugi w kawalkadzie ciągnął minotaur, a pierwszy przez gryfa. - Chyba zwariowałeś jeśli nie zrobimy po drodze przerwy - pokręcił głową tenże na słowa zebry który szedł obok niego. - Nie przesadzaj, przeżyjesz - zaśmiał się. - Ale ty nie - warknął pierzasty. I w tej chwili ruszyli do głównej bramy z zamiarem wyjechania na trakt w dół góry.
-
- Siedemdziesiąt pięć na głowę - zebra ziewnęła. - Droga raczej nie jest jakoś specjalnie niebezpieczna, podobno. Ale będzie premia w razie kłopotów i się spiszecie. Raczej dosyć uczciwa stawka jak na taką trasę. I myślę, że trójka nam wystarczy - dodał rozglądając się jakby legion straszników widział.
-
Chwilę to zajęło bo zebra jak to mówią, miał wyrąbane w to co siedziało wokół niego. W końcu złapał podane kopyto Foresta i z wyszczerzem wstał na chwiejące się nogi. - Och, dobra. Nie wiem o co chodziło ale to pytanie mnie zaskoczyło, a i tak byłem już w wesołym humorze - wyjaśnił otrzepując się z kurzu. - A tak wracając do sprawy. Zakładam, że jesteście naszymi strażnikami? - spytał skinąwszy na gryfa i minotaura aby wracali do swoich zajęć i obrócił się do Foresta. Mógł zaobserwować, że zebra nie dość iż ma czerwone oczy to jeszcze przekrwione. - Ech, muszę przestać to w końcu palić - wyszeptał pod nosem kaszląc. - No więc? - dodał wracając powoli do swojej pół śpiącej postawy.
-
Zebrikański ogier z dredami spojrzał na nią wypałuszczając oczy na nią. Zamrugał szybko kilka razy po czym wybuchną śmiechem. Tak szczerym i radosnym, że aż walną się na grzbiet i zaczął się tarzać. Ta salwa przyciągnęła gryfa i minotaura lekko skonsternowanych. - A cóż to tak rozbawiło naszego prowadzącego? - spytał grubym głosem gość z głową byka. - Coście mu takiego powiedzieli? - dodał gryf kręcąc głową na widok miotającego zebrę.
-
Słońce było co raz wyżej jak zmierzali przez zaludnione uliczki. Midnight i Tempest zauważyć mogły w końcu wysokie wrota wejściowe. Tuż przed nimi był szeroki plac parkingowy dla wozów mających wkrótce ruszyć w swoją stronę. Jedna z karawan tam przebywająca wyróżniała się flagą oznajmiającą, że szuka strażników. Wokół sześciu wozów kręciło się kilka kucyków i jeden gryf oraz minotaur. Kucyk pod flagą z bliska okazał się być zebrą z zielonymi dredami. Opierał się o pierwszy z wozów najwyraźniej czekając na coś. Jak tylko dwie towarzyszki zdążyły ogarnąć swoje otoczenie, w tej samej chwili Forest zdążył dojść do zakrętu skąd je dwie ujrzał.
-
DR2 idzie do Glace'a. I sorry ale M&M poszedł do mnie, bo go nie miałem. I nie wspominałem o nim nawet, tylko o WoT i DR2.
-
Mam w sumie to samo co Sosna, z CDA. Te do WoTa i myszkę oraz Dead Rising 2.
-
Fal tylko pomachał w stylu, ok jasne. Indi obrócił się do Foresta. - W sumie racja ale też nie wiem jak ci w tym pomóc - potarł podbródek patrząc w bok zamyśleniu. - Możesz też wysupłać gotówkę za nasz czas ale zakładam, że lepiej by było z jakimś unikalnym przedmiotem. Z pewnością coś znajdziesz w swojej podróży. Wybierasz się teraz dokądś czy coś? Nazbierasz rzeczy, a nawet jeśli nie będzie to nic specjalnego to zarobisz i tak będziesz miał coś w zamian za informację. Nie zedrzemy z ciebie skóry. Jeśli nic nie znajdziemy to nic nie będziesz nam dłużny. To raczej uczciwe - stwierdził wzruszywszy ramionami.
-
Setka godzin wbita w 1 części, która była naprawdę dobra. Przez nią mi się komputer zepsuł. czytaj, grałem tyle, że procesor poszedł na wakacje. W 2 może mniej grałem ale była również niesamowita. I w sumie nadal jest.
-
Cała trójka znajdowała się aktualnie w głównym holu budynku. Przez szyby przyświecało słońce i padało wprost na gabloty pełne przeróżnych artefaktów. Cała gildia to w sumie jedno wielkie muzeum, które ma wsparcie krajowe jakby nie patrzeć. Ruch był olbrzymi jak zwykle. Strażnicy z gildii wojowników, duże o złym spojrzeniu kucyki uważnie spoglądały na każdego. No prawie duże, bo było też pare gryfów i minotaur ale wracając do sprawy. Gdzieś na uboczu była lada, trochę zawalona papierzyskami za którymi krzątała się żółta klacz, pegaz w czapce pilota na głowie. Czasami do niej podchodziły różne jednostki mniej lub bardziej ważne ze swoimi pytaniami i wnet otrzymywały odpowiedzi. Forest zręcznie wymijając ruchome jednostki podszedł do niej również. Spojrzał z politowaniem na zarobioną klacz. - Przepraszam. Gdzie znajdę kogoś kto zajmuje się artefaktami? Machnęła kopytkiem w swoje prawo. Dalej jakby poszli i ominęli ladę, były dębowe zamknięte drzwi z tabliczką Identyfikacja Artefaktów. Forest spojrzał na idącą za nim Midnight. - Zaczekaj tu na mnie. I prosze cię, nie wchodź do srodka. Po tych słowach wszedł do pokoju. Duże okno dawało wystarczająco dużo światła o takiej godzinie, że nie musieli zapalać górnej olbrzymiej lampy zrobionej z imponującej wielkości kryształu. Ściany były chyba stworzone z półek z książkami, stoły po środku zawalone były księgami, papierami i różnymi przedmiotami wielorakiego użytku. Uwagę Foresta mógł przykuć jednorożec o brązowej maści, w kurtce zamszowej o kolorze jego futra i takiż kapelusz kowbojski. Ten również go zauważył i kiwnął aby podszedł. Łowca był ciekaw co mu powie na temat jego kryształu. Potrzedł więc kuca w zamszowej kurtce i podał mu kopyto na powitanie. - Forest, miło poznać. Tenże ogier przyjął kopyto z uśmiechem. - Mi również, mówią mi Indi, a teraz wybacz, że przeskakuj wprost do sprawy. Wyglądasz mi na kogoś z Gildii Wojowników i szukasz zlecenia to nie ten pokój - odparł spokojnie. - Kiedyś byłem. Już nie jestem. - wyjaśnił. - Przyszedłem w sprawie artefaktu. - Oczywiście, pokaż i niech spojrzę - Indi wstał z zaciekawieniem spoglądając na Foresta. - Okej. - krótko odparł, chcą mieć to już za sobą. Ściągnął z głowy kaptur oraz strząsnął grzywę z opaski. Następnie zajął się opaskę i z lekkim trudem otworzył prawą powiekę odsłaniając kryształ. Indi szeroko otworzył oczy przyglądając się uważnie temu dziwu. - Falgrim! chodź tu chwilę - zawołał nie odwracając wzroku. Po chwili podszedł do nich kucyk. Ziemny szary ogier tak o połowę niższy niż oni ale bardziej krępy. No i miał bujną czarną brodę z dwoma warkoczami. - O co chodzi Indi, co do... - nie dokończył bo również spoglądał na kryształ w oczodole Foresta. - Rany, to cie nie boli? Forest wzruszył raminami. - Na ogół nie. Wczoraj jednak kiedy znajomy zarunował mi miecz, to zaczął boleć jak jasna cholera. - Dziwne, zbieg okoliczności pewnie - Indi potarł podbródek w zamyśleniu. - Ty wiesz co to jest, Indi? - Fal wziął lupę jubilerską aby uważniej spojrzeć, po chwili oddalił się od Foresta i stanął obok swojego kolegi ciągnąc brodę w zamyśleniu. - A skąd mnie to wiedzieć? Nie jestem jubilerem - zaśmiał się ogier w kapeluszu. - Mam wrażenie, że to jeden z tych artefaktów pradawnych ale nie dam głowy. Musiałbym zbadać to bardziej dogłębnie, a to trudne gdy tkwi w czyimś oczodole. - Opowiesz nam jak to się stało, że jest w twoim posiadaniu? - spytał Indie i obaj skierowali swoje spojrzenia na łowcę. - Cóż. Łaziłem sobie raz po górach i znalazłem jakiej ruiny. Z ciekawości postanowiłem je sobie obejrzeć od srodka. W środku był tylko ten kryształ. Wziąłem go bo wyglądał na wartościowy. No i kiedy wychodziłem z tych przeklętych ruin zaatakowało mnie jakieś smoko podobne coś. Było na tyle szybkie, że nie zdążyłem zrobić uniku. W walce odniosłem parę obrażeń i straciłem oko. Jakimś cudem zdążyłem uciec razem z kryształem. Kiedy ta kreatura mnie zostawiła na chwilę straciłem przytomność i ocknąłem się w szpitalu. Wypuścili mnie po kilku dniach z kilkoma bandażami i szklanym okiem. Później zmierzałem przez parę dni w kierunku Canterlotu. Raz zatrzymałem się w przydrożnej karczmie na noc i kiedy się obudziłem, spojrzałem w lustro i on już sobie tam był. Nie wiem jak, czemu. Dlatego tu jestem. Możecie mi powiedzieć co to za diabelstwo? - Tak... Zdecydowanie jeden z pradawnych artefaktów. Tylko ciekawi mnie jakie ten ma możliwości - myślał na głos Indie drapiąc się w policzek. - A mnie się to wydaje być jakiś klejnot stworzony przez moich przodków - Fal kręcił przy tym głową. - Ale tego się nie dowiemy gdybając. Musimy mu to wyjąć z oczodołu. - W sumie, operacja i ładne oko szklane w zamian - obaj zwrócili się znowu wobec Foresta z zapytaniem na ustach. - Panowie, przyszedłem tu po informacje nie po to aby mi wycinali coś przez co narażałem życie. Poza tym niespecjalnie mam czas aby wykonano mi tę operację. Mam dzisiaj zlecenie, które nie może czekać. Jeżeli wam by to nie przeszkadzało to na własne kopyto bym sprawdził właściwości owego kryształu a wyniki przedstawiłbym wam przy mojej następnej wizycie w tym mieście. Potrzebowałbym tylko kilku paru informacji jego temat. Mogę zapłacić. - Pff... No dobra - Indi wzruszył ramionami zamaszyście. - Przynieś nam jakiś artefakt w zamian za informację. Coś tam może znajdziemy. - Idę poszukać w księgach - wymamrotał Fal odchodząc smutno zwieszając głowę. - Tak, w każdym razie pewnie znajdziesz coś na tym swoim zleceniu. Powodzenia - dodał na koniec skinąwszy mu kapeluszem i ruszył za Falgrimem.
-
Bądź pozdrowiony. Wiesz, poznać jest dosyć łatwo. Idziesz na ulicę i przytulasz randomowe jednostki, które nie mają twarzy zabójcy. A tak na poważnie, to ledwie wierzchołek góry, czy te forum czy tapety na laptopie. Wszystko zależy od tego czego chcesz i co lubisz. W sensie zainteresowania, w takim zgrupowaniu zawsze się znajdzie ktoś z takimi samymi. Have fun.